niedziela, 8 kwietnia 2012

Wielkanocna procesja konna u sąsiadów :)

Niemiecki pociąg jadący przez Polskę :)
Niedziela Wielkanocna zaczyna się tradycyjnie świątecznym śniadaniem,dzieleniem się jajeczkiem i życzeniami.U nas też tak było,ale dodatkowo mamy w planie "porwać" tatkę Radka.Inspirowani  Maciejem(był w tamtym roku na procesji konnej,widzieliśmy zdjęcia)chcemy obejrzeć oraz uczestniczyć w Wielkanocnej Procesji Konnej w Niemczech.Z uwagi na godzinę rozpoczęcia wybór pada na przygraniczną miejscowość Ostritz.Wyjeżdżamy dużo wcześniej,by móc po drodze zajrzeć do Radomierzyc,a jeszcze wcześniej w Sulikowie obejrzeć domy przysłupowe i do tego musimy mieć wzgląd na pogodę.Za oknem biało.W nocy nasypało śniegu i na dziś zapowiadają opady białego puchu.Jak się spodziewaliśmy,śniegowe chmury co rusz pokazywały się nad nami i raczyły nas białymi płatkami.Jazda w takich warunkach jest ciężka i trudna.Pomimo wcześniejszego wyjazdu nie mamy czasu by zatrzymać się w Sulikowie i nie zajeżdżamy do Radomierzyc.Po drodze okazuje się,że przegapiliśmy drogę w którą powinniśmy skręcić by dostać  się do Krzewiny Zgorzeleckiej.Wracamy i jadąc powolutku odnajdujemy właściwą drogę.Dojeżdżamy do stacji kolejowej w Krzewinie Zgorzeleckiej i tu zostawiamy auto.Dalej ruszamy pieszo.Jesteśmy spóźnieni,więc nie wiemy czy jeszcze uda nam się cokolwiek zobaczyć.
Dogoniliśmy Procesję.

Bułane koniki kończyły procesję.

Jeździec i koń:)
Przekraczamy granicę i ruszamy szybkim tempem w stronę rynku.Tu okazuje się,że nikogo nie ma,na bruku zostały tylko końskie kupy.Po chwili zastanowienia dochodzimy do wniosku,że nie mogą być daleko i pewnie uda nam się ich dogonić.Ruszamy po końskich śladach...hi,hi...i mieliśmy rację bo jakimś czasie w oddali ujrzeliśmy jeźdźców na koniach i ludzi czekających na procesję.
Tu muszę posiłkować się internetem,by przybliżyć trochę historię procesji konnych.
 "Coroczne procesje konne mają długą tradycję, sięgającą 1541 roku. Górnołużyczanin Abraham Frencel żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku odnotował, że: „Mężczyźni w sobotę przed Wielkanocą nie idą do łóżek, ale gromadzą się w jednym domu, aby w nocy, śpiewając wielkanocne pieśni, iść przez pola”. W procesji, jaka wyruszyła w 1790 roku z Kulowa, jeźdźcy wielkanocni po raz pierwszy założyli czarne fraki i cylindry. Choć zwyczaj wiosennego objeżdżania gospodarstw i wiosek wywodzi się z pogańskich czasów, dzisiaj – podobnie jak zdobienie pisanek, święcenie wody i wiele innych tradycji – stanowi integralną część chrześcijańskiego święta Zmartwychwstania. Uczestnicy procesji konnej nie traktują jej jako elementu folkloru, lecz jako całodzienną modlitwę, manifestację wiary oraz przynależności narodowej.Setki jeźdźców noszą identyczne stroje: czarne fraki i cylindry, białe koszule i rękawiczki, do tego czarne muszki lub krawaty. Ten, kto po raz pierwszy bierze udział w procesji otrzymuje uprzednio poświęcony zielony wianuszek. Ten, kto jest już weteranem, może przypiąć sobie do klapy srebrny mirt. Konie są starannie wypielęgnowane i przepięknie wystrojone wstążkami, kwiatkami, paciorkami. W procesji niesie się kościelne flagi, emblematy oraz figury Zmartwychwstałego. Po drodze jeźdźcy, zwani po serbołużycku křižerjo („ci, którzy noszą krzyż”, „krzyżowcy”) śpiewają pieśni i głośno odmawiają modlitwy. Widok odświętnej demonstracji wiary katolickiej i łużyckiej świadomości narodowej nie może nikogo pozostawić obojętnym. Nie mająca końca, uroczysta i rozśpiewana kawalkada prezentuje się naprawdę imponująco."
Część Procesji:)

Ruszają..

Bułane koniki to końcówka Procesji :)

Dom przysłupowy :)
"Bardzo znani są też w Górnych Łużycach „wielkanocni siewcy konni” w Ostritz. Każdego roku w niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego przed drzwiami kościoła parafialnego pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w tym miasteczku licznie gromadzą się jeźdźcy na koniach, by potem udać się okolicznymi polami do klasztoru w Marienthal nad Nysą. Również i oni z grzbietów swoich koni głoszą chrześcijańską dobrą nowinę, że Jezus powstał z martwych. Od 1993 r. zwyczaj ten jest pielęgnowany przez wspólnotę ekumeniczną. W konnej procesji bierze udział też grupa z granicznej parafii polskiej.
W tym roku konni „siewcy dobrej nowiny” wyruszyli w drogę po raz 384. Jeźdźców było około stu(myśmy naliczyli 92 konie), wszyscy elegancko ubrani we fraki, cylindry i błyszczące od pasty jeździeckie buty, przyozdobiono również konie.

Od wielkanocnej konnicy siewcy w Ostritz różnią się tym, że obok głoszenia orędzia Zmartwychwstania modlą się również o dobre zbiory oraz o Bożą pomoc dla ludzi i przyrody. Z Ostritz barwna kawalkada udaje się w długiej procesji do klasztoru sióstr cystersek w Marienthal. Tam, na dziedzińcu klasztornym, udzielane jest błogosławieństwo wielkanocne jeźdźcom oraz tłumnie przybywającym tu wiernym. W drodze do klasztoru przy pięciu stacjach czytana jest Ewangelia wielkanocna, a przy krzyżu na jednym z okolicznych wzgórz wielkanocni jeźdźcy modlą się w intencji zmarłych kolegów."-znalezione w internecie.
Resztki dawnego mostu...

Radeczek i dom przysłupowy.

Klasztor Marienthal :)

W oddali widać procesję :)

Procesja wkracza do klasztoru :)

Jeździec :)

Na terenie klasztoru :)

Na terenie klasztoru :)

Jedna ze stacji :)

Na terenie klasztoru :)

Na terenie klasztoru :)

Na terenie klasztoru :)

Na terenie klasztoru :)

Na terenie klasztoru :)

Jeden z dwóch księży :)

Na terenie klasztoru :)

Na terenie klasztoru :)

Na terenie klasztoru :)

Księża katoliccy :)

W oczekiwaniu na księży :)
Udało nam się dogonić Procesję i za nią doszliśmy skrótem,nad Nysą do klasztoru cysterek Marienthal.Jesteśmy zaskoczeni tłumem zgromadzonym na placu przed klasztorem.Procesja kilkakrotnie okrąża plac,ze śpiewem i modlitwą,przy wtórze trąbek.W pewnym momencie,tłum obok Radka rozstąpił się i na plac obok figury Chrystusa wjechało dwóch księży katolickich.Tu odbyła się modlitwa i błogosławieństwo wszystkich przybyłych.
Jeden z katolickich księży.

Pastor ewangelicki :)




Przed modlitwą :)

Koń księdza trochę się buntował...

Radeczek w tłumie.

Jeźdźcy :)

Księża katoliccy.

Czaprak z wielkanocnym symbolem.

:)

Jeźdźcy :)

Ksiądz :)

Jeździec z krzyżem :)

Trójkami...

Dwójkami...

Z chorągwiami...

Koń,któremu się nudziło...

Ksiądz czytający błogosławieństwo.

Radeczek z tatkiem w tłumie

:)

:)

Śpiewanie pieśni :)

Nawrót :)

Jeźdźcy w klasztorze Marienthal :)

:)

:)

:)

:)

Zakonnica oglądająca Procesję :)

Pieczątka :)

:)

Fragment budynku klasztornego.

Z zakonnicą...

Tatko Radka :)

Jajkowe ozdoby :))

Fragment budynku klasztornego.
Po błogosławieństwie,ze śpiewem na ustach Procesja ruszyła i jeszcze raz objechała plac klasztoru,by za chwilę opuścić klasztor i skierować się ku okolicznym wioskom,a skończyć w Ostritz.My natomiast zostaliśmy na terenie klasztoru.Mamy okazję pozaglądać wszędzie gdzie się da,więc korzystamy z okazji.Najpierw Radek staje w kolejce do sklepiku z pamiątkami,a ja z tatkiem zwiedzamy kapliczkę klasztorną.Zastanawia mnie,dlaczego w środku zbity jest tynk do gołej cegły.Wyjaśnia się to za chwilę.Zbity tynk widać prawie wszędzie,na murach okalających budynek klasztoru,w kościele,jest to pozostałość po ostatniej powodzi,która miała miejsce w sierpniu 2010r.Wszędzie jeszcze widać ogrom zniszczeń jaki poczyniła woda,ale i widać pracę przywracającą piękno tego zakątka.
Pogoda nam sprzyja.Świeci słonko i tylko raz podczas procesji troszkę sypnął śnieg.Widać to na niektórych zdjęciach,ale tak ogólnie jest ładnie.
Na tle klasztoru :)

Tartak.

Wjazd lub zjazd tartakowy...

:)

Ogromne i stare musiało być...

Grajek :)

Jesion z odmiany wiszącej,ciekawostka dendrologiczna na terenie klasztoru:)

Fragment kolumny z Fontanny Trójcy Świętej :)

Fragment kolumny z Fontanny Trójcy Świętej :)

Fragment kolumny z Fontanny Trójcy Świętej :)

Fragment kolumny Trójcy Świętej :)

Fragment kolumny z Fontanny Trójcy Świętej :)

Na tle klasztoru z Fontanną Trójcy Świętej :)

Na tle budynku klasztornego.

Kolumna Trójcy Świętej i klasztor :)

Panowie i klasztor :)

Figura Chrystusa :)

Pomnik "Naszego" Papieża :))

Uśmiech papieża :)

Tatko i klasztor :)

Fontanna Trójcy Świętej z kolumną i klasztor :)

:)

Tu widać dokąd sięgała woda....

Mały dziedziniec wewnętrzny.

:))

Figura Maryi z dzieciątkiem :)

Figura Maryi stoi na wewnętrznym małym dziedzińcu :)

Herb nad drzwiami klasztornymi.

Wieża kościelna.

:)

Na zdjęciach nie widać śniegu,który padał tego dnia,a tu jest dowód na to!!!

Herb.

Maryja z dzieciątkiem nad wejściem do kościoła :)

Łuk sufitowy w kościele.

Chrzcielnica :)

W kościele,tu widać ile było wody...

Sufit.

:)

Odrestaurowywanie fresków w kościele.

Spojrzenie na ołtarz główny.

W oddali witraż.

Fragment sufitu w kościele klasztornym.

Jedna z wielu figur :)

Dotąd sięgała woda z Nysy Łużyckiej podczas powodzi w sierpniu 2010r.

:)

Spojrzenie na klasztor.

Drugi jesion z odmiany wiszącej.

:)

Dom Gościnny św.Jadwigi.

Pięknie ozdobione okna :)

Herb.

Wejście do Domu Gościnnego św.Jadwigi.

Nad drzwiami.

:)

Wiosenne pąki.

:)

W przyklasztornym ogrodzie.

W przyklasztornym ogrodzie.

W przyklasztornym ogrodzie.

Kwiaty klonowe.

Przyłapany :))
Warto tu nadmienić,że klasztor Marienthal w Ostritz,jest najstarszym, do dziś nieprzerwanie działającym klasztorem cysterskim dla kobiet na terenie Niemiec, został założony w 1234 przez Kunegundę Hohenstauf,żonę króla czeskiego Wacława I. Klasztor istnieje nieprzerwanie do dziś. W 20006 r. zamieszkiwało go 16 zakonnic.
" Zabudowania opactwa Marienthal składają się z kościoła, budynku klasztornego, kaplicy św. Krzyża, tartaku, młyna i browaru. Ponadto zakonnice posiadają dobra ziemskie, które są w większości dzierżawione. W 1992 r. założono Centrum Spotkań z dwoma gospodami i hotelem. Zakonnice prowadzą ośrodek dla niepełnosprawnych, w którym przebywają 74 osoby."-Wikipedia.
Widok na klasztor i ośmioboczną Fontannę Trójcy Świętej z 6-cio metrową kolumną.

Wiosennie.

:)

Ozdoby wielkanocne.

Wiatraczek.

Zegar słoneczny i rusztowania.

Tu widać jak zmienna była dziś pogoda...iście kwietniowa...

Pomnik Jana Pawła II-naszego papieża :)

Tablice informacyjne Via Sacra i Drogi św.Jakuba :)

:)

Ostatnie spojrzenie na klasztor.

Kapliczka.

Karczma :)

Stara jabłoń :)










































Powoli opuszczamy teren klasztoru i na spokojnie kierujemy się w stronę miasteczka.Po drodze oczywiście robimy zdjęcia.Jest tu całe mnóstwo domów przysłupowych z murem pruskim.W większości są pięknie odnowione i przystrojone
świątecznie.Wzrok sam wychwytuje te ozdoby.
Kapliczka.

Dom przysłupowy.

Rodzina zajączków.

:)

Z rodzinką zajączków :)

:)

:)

Dom przysłupowy z rodzinką słomianych zajączków.

Dom przysłupowy.

Jajkowe drzewko.

:)

Tary słup elektryczny i domek dla ptaków.

Jedna ze stacji Maryjnych.

:)

Modrzewiowe szyszunie...

Stare i młode :)

Naokienny zajączek :)

Pusta uliczka...

:)

:)





Ogrodowy zajączek :)

:)

Kot :)

Sowa :)

Anioł :)

Piękny słonecznikowy zegar słoneczny :)

Bratki przysypane śniegiem :)

Św.Jan Nepomucen na narożniku budynku:)

Kurczaczki...

Podążają ku miastu...

Ratusz i zabudowa rynku w Ostritz :)

Procesja :)



















































































































   I tak powoli docieramy do rynku,gdzie ku naszemu zaskoczeniu widzimy czekający tłum ludzi,zgromadzony dookoła rynku.Okazuje się,że wszyscy czekają na Procesję,która po objechaniu okolicznych wiosek i pól wraca na rynek w Ostritz,by tu okrążyć go trzykrotnie.W oddali słychać śpiew i ukazują się jeźdźcy.Pięknie to wygląda.Rozdzielamy się,ja idę na drugą stronę ulicy,staję prawie pod ratuszem i stąd robię zdjęcia.Co jakiś czas kawalkada konna zatrzymuje się,by odmówić modlitwę.Mamy okazję przyjrzeć się z bliska pięknie przybranym koniom i jeźdźcom.Zostajemy do końca i napawamy swe oczy i duszę urodą i specyfiką tego obrzędu.


























































































Fragment ratusza z błękitem :)

Zegar ratuszowy herb :)



Herb :)

Zajączkowo :)



































 Procesja dobiegła końca,a my powoli ruszamy w kierunku przejścia granicznego.Po drodze robimy zdjęcia i dodatkowo spotykamy jeźdźców zmierzających ku swoim domom,by móc dalej świętować Zmartwychwstanie Chrystusa :)
Wsiadamy do samochodu i postanawiamy zobaczyć pałac w Radomierzycach.Okazuje się to nie lada wyczynem,bo do pałacu tak łatwo nie da się dojechać,jeśli nie zna się drogi.My błądziliśmy,ale po zapytaniu spotkanej kobiety,dojechaliśmy na miejsce.I cóż???Rozczarowanie!!!Pałac jest niedostępny,otoczony ogromnym murem i bramą.Wstęp wzbroniony.Teren prywatny-tak głoszą tabliczki.No cóż,może kiedyś???
Wracamy.jedziemy tą samą drogą,którą przyjechaliśmy.Chcemy zatrzymać się w Sulikowie,by popatrzeć na tamtejsze domy przysłupowe.Mi się wydawało,że kiedyś było ich trzy,ale okazuje się,że pamięć ludzka jest zawodna.Dobrze,że te dwa,które zostały są odpowiednio odnowione i utrzymane.

































Już po polskiej stronie :)

Budynek stacji.

Spojrzenie na niemiecką stronę.









Tak wyglądał kiedyś rynek w Sulikowie :))

Tak wygląda dziś :))

Odnowiony dom przysłupowy :)



Spojrzenie na rynek w Sulikowie z podcienia domu przysłupowego.

I znów sięgnę do internetu,bo warto wiedzieć coś o domach przysłupowych.
"Dom przysłupowy-typ budownictwa ludowego,występujący na pograniczu Czech,Niemiec i Polski.Dom przysłupowy jest budynkiem podzielonym na część mieszkalną i gospodarczą najczęściej o dwóch kondygnacjach i dachu dwuspadowym. Zazwyczaj część mieszkalna jest drewniana o konstrukcji zrębowej, zaś część gospodarcza i stajnia oraz sień są murowane. W sieni znajdują się też główny ciąg kominowy i schody prowadzące na piętro. Piętro budowane jest w konstrukcji ryglowej z wypełnieniem szachulcowym z gliny. Konstrukcja nośna w drewnianej części parteru jest zdublowana, co stanowi najbardziej charakterystyczny element wyróżniający ten rodzaj architektury. Część mieszkalna posiada zrębowe ściany, obciążone stropem belkowym, natomiast nie niosą one ciężaru kondygnacji górnych, które spoczywają na zewnętrznych, drewnianych "przysłupach".
Pojawienie się w konstrukcji przysłupów może wynikać z rozwijającego się w tym regionie tkactwa i faktu, że działalność tę prowadzono na małą skalę w domach rzemieślników. Zlokalizowany w głównej izbie warsztat tkacki wywoływał duże drgania, które budynkowi o zwykłej konstrukcji mogłyby zagrażać.
 Domy tego typu zaczęły powstawać po raz pierwszy w średniowieczu na terenie Górnych Łużyc jako mieszkania rzemieślników, następnie ten rodzaj budownictwa rozprzestrzenił się na północne Czechy i zachodnią część Dolnego Śląska. W Polsce są dwa skupiska występowania konstrukcji przysłupowej: na Dolnym Śląsku oraz Rzeszowskiem, gdzie zapewne przeniesiona została przez osadników niemieckich i śląskich. Większość zachowanych obiektów pochodzi z XIXw. kiedy architektura przysłupowa przeżywała okres rozkwitu; do dziś istnieje prawdopodobnie ok. 17 000 budynków tego typu.
Domy przysłupowe były budowane zarówno przez biedotę, jak i warstwy zamożniejsze, o czym świadczą zachowane domy o bardzo bogatej ornamentyce i zdobieniach ciesielskich i snycerskich."-Wikipedia.
Droga z pomalowanymi drzewami,zdjęcie tego nie oddaje,ale widok jest ciekawy.

Widok na góry,śnieg i błękit.

Pomalowane drzewa.

I tak oto kończy się kolejna nasza wędrówka i znów kolejna karteczka została zapisana.Pora teraz na kolejną,więc do zobaczenia podczas kolejnej wędrówki.

Pozdrawiamy wszystkich bardzo cieplutko i wiosennie,życzymy miłej lektury i dziękujemy za zaglądanie do naszych "karteczek".

Tekst pisany wspólnie i częściowo wykorzystane materiały znalezione w internecie.

Poza tym zdjęć byłoby o wiele więcej,ale trzeba było zrobić segregację i wybrać tylko część :)

Do zobaczenia.
Danusia i Radek :))

2 komentarze: