|
|
|
|
Jeszcze dobrze nie ochłonąłem po sobocie a już muszę się zmagać z powracającym koszmarem.Dziś dzień drugi podróży z biletem turystycznym + Czechy.Zabrałem
też ze sobą bilet Danusi może ktoś rozsądny go wykorzysta.Na dworcu nie
ma jakiejś oszałamiającej frekwencji,może doszły pogłoski o kłopotach z
przesiadkami i część osób zrezygnowała.Wspominam Wiktorowi o
problemach,ale nie widać po nim by specjalnie się przejął.Ruszamy.Stacja
za stacją i do Sędzisławia dojeżdżamy grubo przed
czasem.Niespodzianka,mamy kilkanaście minut do odjazdu.Może ciągłe
awantury doprowadziły w końcu do normalnego funkcjonowania tej stacji.Po
wejściu do szynobusu powoli wszystko wraca do normy.Uderza w nos
zapaszek z otwartej toalety.Daję bilet Marlenie i tłumaczę jak ma się
zachowywać w razie czego,to bilet imienny i ktoś może w końcu poprosić o
dowód.Bardziej mi zależało by to polska kolej straciła na tym,za te
wszystkie przejścia.Obawiałem się jednak,że będzie jechała wczorajsza
obsada i zorientuje się,że jedzie ktoś inny.W Lubawce tradycyjnie mamy
przesiadkę i tu czekają na nas Jarek i Boguś.Bilety sprzedaje świeża
bileterka,wczoraj dopiero się przyuczała a dziś została od razu rzucona na
głęboką wodę.Bierze od Marleny bilet turystyczny + Czechy i pyta się ile osób na niego jedzie ;). Dojeżdżamy do Trutnova bez przeszkód.Ja jednak zauważam,że autobus zrobił skrót i nie zatrzymał się w Śtred gdzie mamy wsiadać z powrotem.Wiktor poszedł to wyjaśnić.Mamy godzinę czasu do odjazdu vlaku,więc ruszamy w miasto.Ja z Jarem lecimy za vizytkami.Reszta idzie z Wiktorem oglądać rynek.Wszystko pozamykane,wobec tego zasiadamy przy piwku.Jesteśmy zgodni,zamawiamy Kruśovice Ćerne.Zachwycamy
się kolorem.Jest czarne z bardzo gęstą pianą.Fachowcy chwalą wytrawny
smak czekolady,ale ganią za wodnistość.Mi ta wodnistość w upalne dni
odpowiada,nie nasyca jak inne ciemne piwa i pozwala spokojnie wypić
więcej niż jedno,bez uczucia pełności.Czas się zbierać,przy moście obok
dworca Marlena schodzi po schodach zrobić zdjęcie ludkowi z dzieckiem.A
do Jara dociera,że zostawił aparat w lokalu.Biegnie.Czekamy na niego z
plecakiem.Wkrótce pojawia się w polu widzenia z uśmiechem,czyli
skończyło się szczęśliwie.Idziemy na hlavni nadrażi i odjeżdżamy planowo o 10.40 pociągiem do Pragi.Nasza podróż nie będzie trwała tak długo,wysiądziemy już po kilku stacjach w Rtyne v Podkarkonosi.W
międzyczasie mamy kolejny test biletu Marleny.Po raz kolejny nikt nie
prosi o pokazanie dokumentów.Z dworca docelowego ruszamy do miasta by
zwiedzić muzeum górnicze.Eksponaty są imponujące.Niestety nie można
robić zdjęć.Są nawet węglowe rzeźby.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Namawiam Wiktora na zwiedzenie efektownej drewnianej dzwonnicy.Otrzymuje
odpowiedź,że widoków z niej nie ma.Można tylko wejść i zobaczyć od dołu
dzwony.Nie ma więc sensu sobie zawracać głowy.Oglądamy sam kościół i
dzwonnice z zewnątrz i ruszamy z powrotem w kierunku stacji i odbijamy w
przeciwnym kierunku.Naszym celem jest wieża widokowa Żaltman.Po drodze
spragnieni wchodzimy do hospudki w ... gdzie raczymy się zimnym
Krakonośem.Obowiązkowo w Czechach pianka,więc piwo leje się długo.Ruszamy w kierunku następnego punktu.Po drodze mijamy sporo
Ropików,czyli
bunkrów opracowanej na olbrzymią skalę linii umocnień.Linii
nieukończonej i jak wiadomo nigdy nie wykorzystanej.Za to część z nich
była na tyle dobrze i nowocześnie wyposażona,że Niemcy po zajęciu Czech
zabrali co tylko można było z nich zabrać i wykorzystali to w swoich bunkrach w Międzyrzeckim Rejonie
Umocnień.
Po dość intensywnym marszu doszliśmy do przedmieść
Trutnova. Szybkie tempo marszu opłacało się i mogliśmy odpocząć w czeskiej knajpce.Zapytałem barmanki ile czasu jest do dworca w
Trutnovie Stred i usłyszałem odpowiedź,która mnie bardzo satysfakcjonowała,bo to raptem 15 min. marszu.Odpowiedź na drugie pytanie też mi sprawiła przyjemność.Po konsultacji z panią w kuchni barmanka potwierdziła,że dostanę
polevkę kapustovą.Wyglądała dość kontrowersyjnie bo na kapuśniaku pojawił się kleks śmietany.Przełamałem się,spróbowałem i muszę powiedzieć,że choć kapuśniak był w wersji na kwaśno,to połączenie ze śmietaną mu nie zaszkodziło.Po zjedzeniu i wypiciu piwa ruszyliśmy w kierunku zastępczego przystanku dworcowego w
Trutnovie Śtred.
Po odczekaniu kilku minut nadjechał autobus.W Lubawce i tym razem kierowca nie poradził sobie przy nawrocie i skosił lampę uliczną.Dzięki temu pasażerowie musieli opuszczać zatłoczony pojazd przez przednie drzwi,bo środkowe nie otworzyły się po bliskim kontakcie z lampą.To jednak był dopiero początek przygód z podróżą powrotną.Już na przywitanie od konduktora usłyszeliśmy,że nie mamy szans na przesiadkę na pociąg do Jeleniej Góry w Sędzisławiu.Oczywiście mogliśmy sobie obejrzeć przez okna stojąc już przed samym dworcem w Sędzisławiu jak powolutku odjeżdża ten do naszego miasta i dopiero wtedy wypuszczono nas z szynobusu.Od razu udaliśmy się do dyżurnego ruchu.I tradycyjnie padły argumenty,że to dla naszego bezpieczeństwa i że to pana praca i że nie będzie z nami rozmawiał.Zostaliśmy skazani na 1,5 godzinną przerwę w podróży w tym cudownym i "ulubionym" przeze mnie miejscu.Po mniej więcej godzinie padła informacja,że będzie jechał jakiś nieoficjalny pociąg i zabierze nas,ale mamy o tym nikomu nie mówić :). W domu już na spokojnie przeanalizowałem rozkład i zobaczyłem jak to absurdalnie wygląda,zresztą jak cała polska kolej.Otóż szynobus
Trutnova,a właściwie z Lubawki przyjeżdża do Sędzisławia,przepuszczając pociąg do Jeleniej Góry,na który powinien nie tylko zdążyć ale jeszcze dać kilkuminutowy czas na spokojną przesiadkę.Po czym odjeżdża w kierunku Wrocławia,ale tam nie dojeżdża.Powód?- remont torów.Kończy więc swój bieg w Wałbrzychu Głównym.Parę minut po nim na dworzec w Sędzisławiu wjeżdża pociąg z Jeleniej Góry do Gdyni,jadący przez Wrocław.I tu pojawia się absurd.Ludzie jadący szynobusem(tym z
Trutnova) do Wrocławia,też muszą go opuścić,właśnie w Wałbrzychu i poczekać ok.20 minut na przyjazd pociągu jadącego z Jeleniej do Gdyni.Co się dzieje dalej z szynobusem,który utknął w Wałbrzychu Głównym ?.Wraca z załogą już z pustym przebiegiem do stacji macierzystej.Gdzie ? Do Jeleniej Góry !!!!!Czy nie prościej by było gdyby od razu zawiózł z Lubawki pasażerów do Jeleniej Góry a pasażerowie do Wrocławia przesiedli się na pociąg z Jeleniej bez postoju i czekania w Wałbrzychu ? Pewnie tak,ale to wymaga koordynacji i współpracy wszystkich ludzi na kolei a jak wywnioskowałem po rozmowie z dyżurnym oni tam pracują dla siebie,nie dla pasażerów.Dodam jeszcze,że ten nieoficjalny pociąg,który nas zabrał po godzinie czekania w Sędzisławiu to był właśnie wspomniany szynobus,który wracał na odpoczynek z Wałbrzycha do Jeleniej Góry.
Lubię ten kierunek zwiedzania Czech od strony
Trutnova, ale póki co nasza kolej skutecznie wybija mi go z głowy ;(.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,życząc miłej lektury :)
Zdjęcia tu zamieszczone są Jarka i moje.
Do zobaczenia już niedługo...
Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz