niedziela, 26 sierpnia 2012

Zgorzeleckie Jakuby :)

Kolej zawsze znajdzie sobie nietypowe imieniny...
 Dziś bez pośpiechu i dość późno ruszamy.Mamy w planie zobaczyć jak bawią się i świętują mieszkańcy Zgorzelca i Görlitz.
"Jakuby-święto starego miasta" to cykliczna impreza,która odbywa się w ostatni weekend sierpnia na Przedmieściu Nyskim w Zgorzelcu.Natomiast w Görlitz od wielu lat świętuje się w tym samym czasie Altstadfest.
Byliśmy w tamtym roku na tej imprezie i pomimo strasznego zimna,bawiliśmy się wspaniale.


Zamaskowana ruina dworca Zgorzelec Miasto.

:)







 Wysiadamy na dworcu Zgorzelec-Miasto i moim zaskoczonym oczom (Radek już to widział,więc nie jest zaskoczony) ukazał się "nowy" budynek dworca.Ogromny baner reklamowy zasłonił całą ruinę budynku.Wygląda fajnie i ten kto nigdy wcześniej nie widział tego dworcowego budynku da się nabrać.
Idziemy w stronę Mostu Staromiejskiego i Przedmieścia Nyskiego.To tu odbywa się jarmark (targ średniowieczny). Istotnym elementem całego święta jest tło historyczne,nawiązujące do epoki gdy na Starówce Zgorzeleckiej mieszkał i pracował Jakub Böhme-niemiecki filozof religii,mistyk i szewc.Dlatego też nie dziwią ludzie przebrani w stroje z tamtych czasów.
Przyjechaliśmy trochę wcześniej i najpierw idziemy na niemiecką stronę zobaczyć jak tam świętują.Wzdłuż Nysy Łużyckiej powoli kierujemy się do Mostu Staromiejskiego,łączącego oba miasta.Przy okazji zaglądamy na stragany,na których królują wyroby rzemieślnicze nawiązujące tematycznie.










W Görlitz jest dość spokojnie,ale i tu widać pełno średniowiecznych straganów,rycerzy,mieszczan i szlachcianki w strojach z tamtej epoki.Na placu koło ratusza rozgościła się scena,na której dawni grajkowie umilają swą muzyką czas.My na chwilę też przystajemy i wsłuchujemy się w rozbrzmiewającą dookoła muzykę.Po jakimś czasie ruszamy dalej,zaglądając na stragany i do rzemieślników.



























Po zobaczeniu jak się bawią po stronie niemieckiej ruszamy do Zgorzelca.Chcemy zobaczyć "Paradę Smoków".













I zrobiło się kolorowo i "strasznie". Na ulicy pojawiły się smoki.Małe i olbrzymie,zielone,stalowe,niebieskie,ciężkie i lekkie.Każdy inny,ale wszystkie ujarzmione.Niektóre próbowały wyzwolić się i tylko sobie znanymi drogami się poruszać,ale panowie w czerwonych spodniach,białych koszulkach i ciemnych okularach potrafili je poskromić i podporządkować sobie.








Przy Dzwiękowiązałce :)

My bawimy się wśród smoków rewelacyjnie.Robimy zdjęcia z nimi i razem przemieszczamy się Przedmieściem Nyskim.
Radek nawet próbował złapać jednego za ogon....










Gdy smoki już sobie pomaszerowały dalej,by odpocząć przed następnym pokazem,my też mamy zamiar odpocząć przy piwku.Spotykamy jednak moją znajomą,panią Elę,która jest dziś,tak jak i w tamtym roku w ochronie całej imprezy.Po przywitaniu się z nami,pani Ela pyta mnie czy widziałam siebie?
Ze zdziwieniem odpowiadam,pytaniem-gdzie miałam siebie widzieć?
Odpowiedź brzmiała-na zdjęciu z zeszłorocznych "Jakubów".
Okazało się,że płot okalający budowę przy moście został zasłonięty banerami ze zdjęciami z ubiegłorocznego święta i ja na jednym ze zdjęć jestem.
Idziemy więc zobaczyć.
Zdjęć jest kilkanaście.Są duże,kolorowe i czarno-białe i na takim jednym odnajdujemy siebie.Bo nie tylko ja jestem na tym zdjęciu,jest też Radek.Mamy kolejną sesję zdjęciową.













































Po sesji zdjęciowej znajdujemy miejsce gdzie podają czeskie piwo.Zamawiamy i rozsiadamy się przy stoliku.Pijąc piwo przyglądamy się kolorowemu tłumowi,który przemierza zgorzeleckie ulice.Pojawiają się mimowie,a właściwie "stacze"-ludzie którzy stoją w jednej pozie nieruchomo,a za datek wrzucony na tackę poruszają się,jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.Każdy stacz jest inny.Różnią się strojem,rekwizytami i kolorem na jaki każdy jest wymalowany.Każdy z nich ma inny program.




Największą widownię miał Kapelusznik-ten ruszał się cały czas
i bez przerwy stroił mimy :)


Po wypiciu piwka idziemy zobaczyć co stacze mają do pokazania.Pani z kulą,po wrzuceniu pieniążka,przekazywała kulę osobie,która dała datek.Robiła to z niezwykłą gracją i elegancją.
Kapelusznik z filiżanką w ręku gadał jak nakręcony i cały czas stroił miny do każdego.
Pan z lampą uliczną przechodził z jednej strony lampy na drugą.
Biały arlekin pokazywał piękny taniec szarfy.
Trudno wymienić wszystkich,bo było ich wielu,ale jeden,stojący przy banerze ze zdjęciami był wyjątkowy i niepodobny do innych-stał nieruchomo i był zwyczajnie ubrany....
Ulicą zaczęły się przemarsze mnichów,biczowników.Patrzymy na to widowisko i sami po chwili też ruszamy dalej.
Tym razem zatrzymujemy się przy małej scenie,gdzie trwa spektakl dla dzieci.Śmiech rozbrzmiewa co chwila i tu widać,że nie tylko dzieci mają przednią zabawę,dorośli równie dobrze się bawią:)





















Spacerując zgorzeleckimi uliczkami powoli kierujemy się na niemiecką stronę.Ciekawi nas jak teraz bawi się Görlitz.Idąc przez Most Staromiejski zauważamy,że po niemieckiej stronie jest już tłumniej.Spaceruje więcej ludzi,słychać śpiew,muzykę,gwar rozmów.Jest weselej niż wcześniej.Na placu przy ratuszu,obok sceny pojawił się żongler,który swymi opowieściami zabawia widownię.Żongluje sztyletami,których co jakiś czas jest coraz więcej.Przyglądamy się temu widowisku dłuższą chwilę.Gdy kończy żonglować dostaje gromkie brawa,a my ruszamy dalej,zaglądając w wąskie uliczki,ciekawi wszystkiego.


























I tu też napotykamy stacza,który za drobny datek porusza się przez chwilę,by znów zastygnąć w jednej pozie.Przypomina Gandalfa Białego z "Władcy Pierścieni" Tolkiena.






Wracamy do Zgorzelca.Chcemy zobaczyć kolejny spektakl.Tym razem Teatr Porywacze Ciał z Poznania ma wystąpić,a właściwie przejechać zgorzeleckimi ulicami w spektaklu "Cykliści".
I pojawiają się-na rowerach,poprzebierani-Para Młodych i ich drużbowie,córka i goście.Ależ się zrobił gwar.Dookoła słychać muzykę i wiwatujących gości weselnych.Pan Młody co chwila zsiada z roweru i dosiada się do stolików restauracyjnych.Zaskoczeni,ale i rozbawieni klienci restauracji włączają się w spektakl i pozwalają kosztować swoich potraw.Młody żonkiś wykrzykuje przy tym,jakiż to on jest szczęśliwy...Bawimy się z Nimi dłuższą chwilę.Wypijamy nawet szampana bezalkoholowego za pomyślność nowożeńców.
Po zakończeniu wesela idziemy zobaczyć co to jest "Dźwiękowiązałka"-taki jest kolejny punkt  programu.
Po drodze spotykamy Antoniego-męża Gosi.Witamy się z Nim i chwilę rozmawiamy.
Pozdrawiamy przy okazji Gosię i Antonia :)))




I już wiemy-"Dźwiękowiązałka" to pojazd,który zastępuje zespół,obsługiwany przez jedną osobę.
Sambor Dudziński jeździ,gra,komponuje i śpiewa.Na samym początku przedstawił się i powiedział,że bardzo lubi śpiewać nowe,nieznane teksty.Poprosił więc,by ktoś napisał jakiś tekst,a On doda do tekstu melodię i zaśpiewa.Czekając na nowy tekst,powolutku jechał na "Dźiękowiązałce", grał i śpiewał.
I nagle ni stąd,ni zowąd zjawiła się pani z tacką po frytkach w ręku,na której napisany został wiersz.Wręczyła tą tackę Samborowi,a ten bardzo szybko dodał melodię i zaśpiewał.
W podziękowaniu dostał gromkie brawa,50zł i 20 Euro.Podziękował i zaczął śpiewać dalej,my jednak musimy już się żegnać z "Jakubami"-pora już wracać do domu.


















I  tak kolejna wędrówka dobiegła końca,zapraszamy więc na następną.

Do zobaczenia.

Pozdrawiamy serdecznie i cieplutko życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)