środa, 31 października 2012

Jedlova,trzecia co do wysokości góra Gór Łużyckich :)


Dziś mamy wczesną pobudkę,bo i wcześnie wyjeżdżamy.Dzięki temu,że jutro jest święto,ja mam trzy dni wolne.Radek wziął sobie dwa dni urlopu,więc razem możemy gdzieś wyruszyć.
Dziś jedziemy na bilety ZVON,przez Niemcy do Czech.Z Jeleniej Góry wyjeżdżamy o 5:44,pociągiem do Zgorzelca.Tu się przesiadamy i pieszo przekraczamy granicę.Idziemy przez Zgorzelec do Görlitz na stację kolejową.Najpierw kierujemy się na Bulwar Grecki-zauważamy zmiany,które zostały wykonane.Zgorzelec zaczyna pięknieć!!!Później Most Staromiejski i jesteśmy w Görlitz.Teraz idziemy wąskimi uliczkami,ze starymi,pięknie odnowionymi kamienicami.Dochodzimy do Placu Pocztowego,gdzie na środku stoi fontanna kobiety z muszlą-Muschelminna-lubię to miejsce.Latem wokół fontanny rośnie pełno różnych i różnokolorowych kwiatów.Pełno tu wtedy motyli...












Idąc tak przez Görlitz,zauważamy,że nie widać ludzi.Wygląda na to,że miasto wciąż jeszcze śpi.
Po drodze mijamy nowo postawioną fontannę.Ostatnio gdy tu byliśmy,była jeszcze zasłonięta,a teraz cieszy nasze oczy.Robimy sobie przy niej sesję zdjęciową i dopiero po dłuższej chwili idziemy dalej.
Muschelminna:)



Nowa fontanna z tancerką :)














Herby Związku Sześciu Miast :)



Przychodzimy na stację i okazuje się,że nasz pociąg odjechał zaledwie kilka minut przed naszym przyjściem.Nie mamy wyboru,czekamy na następny,przechadzając się po dworcu i wokół niego.Zaglądamy też na przystanki autobusowe,ale nic nam nie pasuje.W końcu doczekaliśmy się,wsiadamy do pociągu jadącego do Zittau i po 35 minutach jesteśmy na miejscu.Tu mamy kolejną przesiadkę i postój,idziemy więc na spacer po Zittau.W budynku ratusza jest punkt informacji turystycznej,więc najpierw tam zmierzamy.Radek chce kupić "Tourentaler"-niemiecki znaczek turystyczny.Niestety-zamknięte!!!
I dopiero teraz uświadomiliśmy sobie,dlaczego miasta wyglądają jak wyludnione-pewnie Niemcy mają jakieś święto.Radek wczoraj sprawdził,czy po czeskiej stronie nie ma jakiegoś święta,a o Niemcach nie pomyślał:( No cóż następnym razem,jadąc przez trzy kraje,trzeba sprawdzać wszystkie trzy!!!
Idziemy więc dalej,zaglądamy do kościoła,który zawsze,gdy jesteśmy w Zittau jest zamknięty,a dziś jest otwarty.Wchodzimy więc do środka.Kościół jest przedzielony szklaną ścianą i za tą ścianą trwa msza.Rozglądamy się chwilę i postanawiamy wyjść,nawet zdjęć nie zrobiłam.
Ratusz w Zittau.








Idziemy na stację.
Zaraz przyjeżdża nasz pociąg,do którego wsiadamy i po 20 minutach jazdy wysiadamy w Varnsdorfie.Tu mamy kolejną przesiadkę i znów trochę czasu.Nie czekamy więc,tylko idziemy sprawdzić odjazdy autobusów,ale nic nam nie pasuje,bo nie ma stąd autobusu do miejsca,gdzie dziś jedziemy.Zostaje nam przyjść na pociąg.
W Varnsdorfie już kiedyś byliśmy,więc bez problemu odnajdujemy informację turystyczną,gdzie kupujemy vizytki i Turistickou známku,do tego pieczątki i folderki i idziemy spacerkiem przez miasteczko w stronę stacji.
Pan Szyszka:)




Kościół w Jiřetínie pod Jedlovou.


Z Varnsdorfu jedziemy 10 minut do stacji Jiřetín pod Jedlovou i stąd ruszamy już na szlak.Najpierw pokonujemy drogę ze stacji do kościoła,obok którego znajduje się informacja turystyczna.Wchodzimy do niej po pieczątki,vizytki i piwo.
Trochę jesteśmy zawiedzeni,że znajdujące się po drugiej stronie ulicy muzeum jest zamknięte-koniec sezonu!!!
Trzeba będzie kiedyś znów tu przyjechać....
Sprawdzamy jeszcze na przystanku o której mamy stąd autobus do Varnsdorfu i dopiero teraz możemy iść dalej.
Św.Wawrzyniec.









Idziemy wśród starych,pięknie odnowionych domów przysłupowych.Ulica wspina się coraz wyżej,aż dochodzimy do Křížovej hory.To tu znajduje się jedenaście rokokowych stacji Drogi Krzyżowej i miejsce pielgrzymowania wielu osób.
Z powstaniem tego miejsca wiąże się następujące zdarzenie.W XVIII wieku,w czasach przeciw reformacyjnych,protestanci(luteranie),zmuszeni byli stąd odejść.Wśród nich znalazło się siedmiu mieszkańców Jiřetína pod Jedlovou-braci Dontów.Bracia woleli opuścić ojczyznę,niż przyjąć wyznanie katolickie.Podczas pierwszej nocy przyśnił im się Zbawca na krzyżu i nawoływał ich do powrotu.Bracia zdecydowali,że najmłodszy z nich,który i tak był chory,powróci,przejdzie na katolicyzm i będzie zarządzać mieniem ojca.Po powrocie,chory Donta polecił postawić na ziemi ojca drewniany krzyż w miejscu dzisiejszego Ogrodu Oliwnego i wyzdrowiał.Potem przychodziło tu wielu cierpiących prosząc Boga o pomoc.
 Na początku Drogi Krzyżowej znajdują się rzeźby przedstawiające śpiącego św.Piotra,św.Jakuba i św.Jana.Pochodzą one z 1764r.Za nimi znajduje się Ogród Oliwny z rzeźbą modlącego się Chrystusa i anioła z kielichem.Jedenaście stacji Drogi Krzyżowej i kaplica Grobu Bożego powstały dzięki tutejszemu księdzu Gottfriedowi Liessneowi w 1759r.Natomiast obecna kaplica Podniesienia św.Krzyża została zbudowana w 1796r. w miejscu zwalonej przez huragan drewnianej kaplicy.
Tyle można wyczytać z tablicy informacyjnej-również po polsku.









Wspinamy się więc do góry.Leżący tu śnieg utrudnia poruszanie.Miejscami jest wyślizgany.Jakoś udało się nam wejść i z samej góry podziwiamy panoramę.Zaglądamy do kaplicy i szlakiem biegnącym obok niej idziemy dalej.













Śniegu tu więcej i ciężko się po nim idzie.Nogi uciekają we wszystkie strony.Miejscami jest on rozciapany,a miejscami lekko zmrożony.Nogi nie przyzwyczajone do chodzenia po śniegu,zaczynają powoli dawać znać o sobie.
Wychodzimy z parku okalającego Křížovou horu i teraz jesteśmy wśród pól.Widoków nie ma żadnych,przysłaniają je chmury wiszące prawie nad ziemią.Przed nami Jedlová.Nie widać jej,gdyż cała jest w chmurach.Po przejściu wśród pól,szlak wkracza do lasu i prowadzi nas leśną drogą,by po jakimś czasie,nagle skręcić i skierować nas na trasę zjazdową dla narciarzy.Radek świetnie daje sobie radę z wchodzeniem po śniegu i jak zwykle jest przede mną już spory kawałek.Mi wchodzenie sprawia coraz więcej trudności.Nogi ślizgają się po śniegu i robię się niesamowicie słaba.Co rusz przystaję i odpoczywam,ale daje to mierny skutek,więc mimo zmęczenia,powoli,ślimaczym tempem pnę się do góry.Jednak gdy zauważam stojącego Radka,przeraża mnie to co widzę za Nim i postanawiam nie iść dalej...Nie dam rady i koniec!!!










W miejscu,w którym stoi Radek,z tyłu za Jego plecami widzę wyciąg i niesamowicie stromą górę-jestem tym przerażona,ale mimo wszystko usiłuję iść dalej.W pewnym momencie widzę,że Radek pokazuje coś,czego ja nie rozumiem i gdy do Niego dochodzę,mówi mi,że nasz szlak skręca,a nie pnie się w górę tak jak ja sądziłam.
Idziemy teraz po prawie płaskim terenie,we mgle,która otacza nas z każdej strony.Śnieg uciekający spod nóg jest uciążliwy,ale jakoś idę i tak dochodzimy do drogowskazu na którym jest napisane: Jedlová(rozhl.774m) 300m. Jestem totalnie zmęczona i mam ogromną chęć zrezygnować i zacząć schodzić z powrotem.Radek jakby czytał w moich myślach,mówi do mnie: Danusiu,zrezygnujesz? Teraz? Kiedy do szczytu jest tylko 300 m? Dasz radę!!!
I cóż miałam zrobić,zbieram się w sobie i resztką sił,ledwo,noga,za nogą idę za Radkiem.





Tylko 300m.



I znów jesteśmy w lesie.Wokół nas mgła i nic nie widać i nagle ni stąd,ni zowąd ukazuje się,niewyraźny zarys budynku schroniska i ledwie widoczna wieża widokowa.My na pewno dziś na nią wchodzić nie będziemy,nie ma mowy!!!Widoków z niej żadnych,a poza tym moja dzisiejsza forma jest fatalna.
Wchodzimy do restauracji,ściągamy kurtki,rozsiadamy się przy stoliku.Zamawiamy piwo i Lužické kyselo.Radek kupuje vizytki,Turistickou známku i bierze pieczątki.Podbija nasze dzienniczki.Do naszego stolika zostaje najpierw przyniesione piwo,a dopiero później polevki.Muszę przyznać,że Łużyckie kyselo jest przepyszne.Jest inne niż nasze Karkonoskie.W tym są świeże grzyby i jest ich niesamowicie dużo.Najedzeni,rozkoszujemy się odpoczynkiem,a w szczególności ja.Zanim wyjdziemy robię kilka zdjęć i opuszczamy Jedlovou.Pora wracać!!!































Tam daleko,ledwie widoczny zarys schroniska
na Jedlovej.








Wracamy tą samą trasą.Pogoda nam się troszkę poprawiła.Gdzieniegdzie pokazał się błękit.
Schodzimy z Křížovej hory do Jiřetína pod Jedlovou.Do przyjazdu autobusu mamy chwilę,więc idziemy koło kościoła,gdzie stoi figura św.Jana Nepomucena.Robimy sobie z nią zdjęcia.Wsiadamy do autobusu i jedziemy nim do Varnsdorfu,skąd odjeżdżamy pociągiem do Zittau,a później następnym pociągiem do Görlitz i tak samo,jak rano pokonujemy drogę ze stacji kolejowej do naszego Zgorzelca pieszo.Ze Zgorzelca odjeżdżamy pociągiem do Jeleniej Góry.










































Tak oto kończy się nasz dzień jeżdżenia i wędrowania przez trzy kraje.
Wracamy szczęśliwi i zadowoleni,bo kolejna karteczka została zapisana,pora więc na następną.
Do zobaczenia niebawem.


Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury.


Danusia i Radek :)