wtorek, 1 stycznia 2013

"JAK NA NOVÝ ROK, TAK PO CELÝ ROK "-czyli Novoroční výstup na Ještěd :)

 Dziś Nowy Rok!!!
My trochę inaczej niż większość ludzi,chcemy uczcić nastanie 2013 roku.Namówiliśmy 5 osób,by pojechały z nami do Czech,do Liberca i weszli z nami na Ještěd.Oczywiście rozsyłając zaproszenia-pytania,było napisane,że to wyprawa na cały dzień.
Radek wczoraj miał za zadanie,dokładnie sprawdzić połączenia i kupić bilety ZVON.Kupuje jeden grupowy i jeden zwykły-bo Basia jeszcze nie jest pewna,czy pojedzie z nami....
Pierwszy dzień Nowego Roku,dla nas zaczął się wcześnie.Najpierw telefoniczna pobudka Basi,a później śniadanie,kawa i pakowanie plecaków.
Wyjazd mamy o 7:35,autobusem spod dworca PKP w Jeleniej Górze.W drodze na dworzec spotykamy Basię-jednak się zmobilizowała i jedzie z nami-musi więc iść i kupić sobie bilet w kasie PKP.Przy dworcu czeka już na nas Heniu-witamy się z Nim,składamy sobie wzajemnie noworoczne życzenia i czekamy....
Po chwili do naszej grupki dołącza Irenka i teraz już w piątkę czekamy na autobus.Zaczynamy się troszkę niecierpliwić,gdy nie pojawia się o czasie.Czekamy jednak cierpliwie i nasza cierpliwość zostaje nagrodzona!!!Przyjechał.Więc wsiadamy.
Moim zadaniem jest pokazanie biletów i wytłumaczenie panu Kierowcy,że po drodze będą wsiadać jeszcze dwie osoby.Zadanie wykonane,więc siadam obok reszty grupy i rozkoszuję się widokiem wschodzącego słońca.
Pierwsza ma wsiadać Jola,więc gdy autobus dojeżdża do przystanku "Zajezdnia",podchodzę i mówię panu Kierowcy,która to osoba od nas.Podobna sytuacja jest w Cieplicach-tu wsiada Zosia.Gdy stoję obok naszego przewoźnika i wskazuję Mu,która to osoba od nas,ten pyta z ciekawością: Czy Wy jedziecie na wycieczkę? Odpowiadam,że tak,że jedziemy do Czech,do Liberca i,że jak wielu Czechów chcemy wejść na Ještěd.Odpowiedź jest krótka: Zazdroszczę Wam!!!!
Jesteśmy już w komplecie i dobrych humorach dojeżdżamy do Szklarskiej Poręby i tu Basia usiłuje nas wszystkich przekonać do zmiany planów,ale Jej się to nie udaje.
Szklarska Poręba dworzec kolejowy to jest nasz cel przesiadkowy.Żegnamy się z sympatycznym kierowcą,któremu życzymy Szczęśliwego Nowego Roku i idziemy na stację.Cicho tu i spokojnie,jakby świat na chwilę się zatrzymał-ale to tylko złudzenie,bo w oddali zauważamy czeskiego "motoraczka". Dziś są dwa wagoniki-"Jarek" i "Marysia". Śmiejemy się,że Jarek,nawet nie wiedząc o tym jest z nami....











W świetnych humorach dojeżdżamy do Kořenova,gdzie przesiadamy się z "motoraczka" na szynobus jadący do Liberca.Teraz nasza podróż trwa już godzinę.Umilamy ją sobie rozmowami i małym co nieco i nie wiedząc kiedy docieramy do końca kolejowej podróży.Przesiadamy się do tramwaju "3" i jedziemy do końcowego przystanku "Horni Hanychov". Wysiadając z tramwaju,zauważamy mnóstwo ludzi,zmierzających do punktu informacji turystycznej,skąd jest start.My również podążamy w tamtym kierunku.Tu dowiadujemy się,że wszelkie formalności dotyczące dzisiejszego wejścia załatwimy już na szczycie.
Ruszamy więc na szlak,a za nami całe rzesze podobnych nam ludzi,którym dziś przyświeca jeden cel: Ještěd!!!!












Na szczyt mamy wejść niebieskim szlakiem,więc odnajdujemy go i ruszamy.Najpierw kawałek idziemy drogą asfaltową,pomiędzy domami.Po przejściu niewielkiego odcinka,nasz szlak skręca w prawo i powoli wchodzi w las.Tu dopiero mamy okazję przekonać się ilu ludzi idzie na górę i ilu już schodzi!!!!














Im wyżej jesteśmy,tym bardziej zmienia się nasz szlak.Z suchej,zmarzniętej ziemi z igliwiem,zamienia się w śnieg,wydeptany i śliski.
Nasza niewielka grupka zaczyna się rozdzielać,każdy idzie własnym tempem.Radek,Basia i Heniu chodzą szybko,więc zostawili nas daleko w dole.Ja idę z Zosią,a daleko za nami idzie Irenka i Jola.Nikt nas nie pogania,czasu mamy dużo,więc spokojnie wędrujemy.Zresztą nie ma co szarżować,bo szlak zmienia się niesamowicie.Teraz ogromna część drogi to lód.Trzeba zejść z drogi i iść wśród drzew.Tu rozstaję się z Sofijką,która postanawia napić się herbaty i chwilę odsapnąć.














Powoli,swoim tempem pnę się do góry.Mija mnie mnóstwo schodzących już ludzi,są w różnym wieku-starsi,młodzi,z dziećmi,z psami itp....Podziwiam ich,bo ja mam trudności z wchodzeniem i już postanawiam,że nie będę tym szlakiem schodzić.
Warunki na szlaku zmieniają się jak w kalejdoskopie,teraz pod nogami mam udeptany,zmrożony i wyślizgany śnieg.Idę więc bardzo ostrożnie i powoli,wciąż sprawdzając grunt.Ciężko i ślisko,ale ja się nie poddaję.W oddali widać już sylwetkę budynku hotelu na szczycie.












Wychodzę na bardziej odkryty teren i tu już widać działanie wiatru i mrozu.Drzewa,krzaki,trawy i wszystko wokół jest oszadzione.Pięknie to wygląda.
Daleko,gdzieś w górze słychać szalejący wiatr.Wyje,huczy i obija się o budynek hotelu.Wywiera to na mnie niesamowite wrażenie.Przystaję na chwilę,podziwiam widoki i robię kilka zdjęć.Po chwili ruszam dalej i dochodzę do drogi asfaltowej wiodącej na Ještěd.Staję tu przed dylematem-iść dalej szlakiem???,czy może już szosą???Biję się z myślami krótką chwilę i postanawiam jednak iść do końca szlakiem.
I stało się!!!!
Tylko zeszłam z szosy na oblodzony szlak,od razu z niego zjechałam na kolanach.Ślisko niemiłosiernie,ale ja się nie poddaję i powolutku,krok za krokiem,chwytając,ogołocone już z igiełek gałązki,wspinam się na sam szczyt.Udało mi się!!!!Jestem z siebie dumna!!!!












Na samej górze,ogłusza mnie wiatr.Huczy niesamowicie,odbijając się od hotelowego budynku.Nie robię zdjęć,tylko od razu wchodzę do środka wejściem zimowym,po krętych,ażurowych schodkach.W galerii,otaczającej hotel i restaurację,pełno rozmawiających ludzi.Postanawiam poszukać Radka,Basi i Henia.Wchodzę więc do restauracji i tu dopiero widzę tłum!!!!
Zastanawiam się czy uda mi się kogokolwiek dostrzec???
Chodzę wśród tego tłumu i rozglądam się za Nimi.Po dłuższym poszukiwaniu,w oddali dostrzegam Radka,który momentalnie znika mi z oczu,ale idę w tamtym kierunku i odnajduję Go.Jest razem z Heniem.Pisze coś.Zaglądam Mu przez ramię i dostrzegam,że wypełnia druczek wpisowy.Gdy mnie zauważa,mówi mi,że wszystkie formalności już zostały załatwione.Są okolicznościowe vizytki,pieczątki i dyplomy-oczywiście nie dla wszystkich z naszej grupy,bo Radek nie znał wszystkich danych.Basia od razu powiedziała,że dyplomu nie chce,więc na razie dyplom ma Heniu,Radek i ja.Proponuję,żeby nie schodzić,a zjechać kolejką na dół i pomysł mój został przyjęty.
I znów się rozchodzimy-Basia poszła do restauracji znaleźć jakieś miejsce,byśmy mogli napić się kawy.My natomiast idziemy rozejrzeć się za resztą naszej grupy.Radek poszedł na zewnątrz,by z tarasu widokowego zobaczyć czy nie widać naszych dziewcząt.Po chwili wrócił i poinformował nas,że są już wszyscy i możemy powoli iść do poczekalni kolejki,co też po jakimś czasie czynimy.
W poczekalni jest spora kolejka,ale sprawnie to idzie i już w drugiej turze udaje nam się wsiąść do wagonika i zjechać na dół.











Po opuszczeniu wagonika,postanawiamy uczcić nasze wejście na Ještěd i otwieramy "szampana". Składamy sobie Noworoczne życzenia i idziemy do restauracji by coś zjeść i napić się kawy.
W restauracji zamawiamy kawę i polevki.Basia,Jola,Radek i Irenka zamówili česnekovou,a ja čočkovou,chcę spróbować cóż to takiego jest.Wybrałam rewelacyjnie.Polevka čočková to zupa z soczewicy,bardzo gęsta,pożywna i pyszna.Po posileniu się idziemy na tramwaj "3",którym odjeżdżamy spod Horneho Hanychova do dworca kolejowego w Libercu.Tu mamy godzinę do odjazdu naszego pociągu,idziemy więc do restauracji dworcowej i zamawiamy piwo,kawę i dla Radka  frankfurtskou polévke.Przy rozmowie szybko mija nam czas.Idziemy więc do naszego pociągu i gdy wsiadamy do niego okazuje się,że nie ma Basi i Irenki.Radek pobiegł Ich poszukać.Trochę to trwało,ale szczęśliwie nasze "zguby" odnalazły się i w komplecie wracamy do Polski.Najpierw jedziemy z Liberca do Kořenova,gdzie przesiadamy się do "motoraczka",który zawozi nas do Szklarskiej Poręby.W "motoraczku" dowiadujemy się,że spod dworca PKP w Szklarskiej Porębie mamy autobus do Jeleniej Góry-komunikacja zastępcza.Jesteśmy zaskoczeni,ale i zadowoleni,bo będziemy wcześniej w domu niż myśleliśmy.







Kawa po turecku:)

Jola dostała ogromny "kubek" kawy!!!!

Polevka česnećková:)

Polevka čočková:)

Frankfurtska polévka










Dojeżdżamy więc autobusem do Jeleniej Góry i tu się wszyscy rozstajemy i żegnamy do następnego razu.
Tak oto nasz pierwszy dzień Nowego Roku kończy się,a nasza wędrówka dobiegła końca.
Pora na następną :)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie,życząc miłej lektury i wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!!!

Danusia i Radek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz