niedziela, 24 lutego 2013

Rozpoczęcie sezonu "Rajdu na Raty"-dla Macieja i Wiktora :)

Dziś ostatnia niedziela lutego,więc rozpoczyna się nowy sezon "Rajdu na Raty",a dodatkowo,Maciej ma dziś imieniny.
Znaczenie imienia Maciej:
"To mężczyzna o ciekawej osobowości.Z jednej strony jest niezwykle otwarty na otoczenie,a z drugiej ma bogate życie wewnętrzne,którego nie okazuje.Nie chce niczego burzyć,ale woli budować na dziewiczych terenach.Porażki wywołują u niego gniew.Reaguje często gwałtownie,przez co stwarza wokół siebie nerwową atmosferę.Mimo to jest wyczulony na krzywdę innych. Chętnie miesza się do cudzych spraw,nie przez niezdrową ciekawość,ale by pomóc innym.Stara się zawsze stawać po stronie poszkodowanych.Ma nie tyle intuicję,co widzenie,gdyż obraz tego,co powinien zrobić,staje mu przed oczami,pozwalając działać precyzyjnie i skutecznie.Bardzo ciekawy świata,pragnie za wszelką cenę wszystko poznać.To moralizator,ma tendencję do ingerowania w cudze postępowanie w stylu:"Rób to,co ci mówię,nie rób tego,co ja robię"! Może stać się despotyczny. Cechuje go pewność siebie,która przerasta jego własną osobowość i sprawia na otoczeniu wrażenie,że ma jakąś misję do spełnienia.Gdy ma komuś coś do powiedzenia,wali prosto z mostu.Niejedni bywają zaskoczeni jego brakiem dyplomacji.W miłości bardzo aktywny i z dużą fantazją.Potrafi jednak z powodów moralnych,politycznych,religijnych,oddać całą swą energię innej sprawie".
Ciekawe czy Maciej dziś będzie????
Wyjazd z Jeleniej Góry,jest dość późny,więc bez pospiechu jemy śniadanie,pijemy kawę i pakujemy plecaki.A dziś sporo różności ma się w nich zmieścić.Ma być ognisko,więc kiełbasa i ziemniaki-obowiązkowo!!! Do tego sos tatarski,ogóreczki,chleb,sałatka,ser żółty,herbata z imbirem,trochę słodkości i małe co nieco.
Dobrze,że trasa krótka,bo jest co dźwigać.
Po spakowaniu,idziemy na dworzec kolejowy.Kupujemy bilety i odjeżdżamy pociągiem jadącym do Lwówka Śląskiego.


























W pociągu witam się ze wszystkimi-sporo nas jest!
Po niecałych 20 minutach jazdy "wysypujemy" się na zasypanej śniegiem stacji w Siedlęcinie.Przez ogromne zwały śniegu(od wczoraj,do dzisiejszego ranka cały czas sypał śnieg)przedostajemy się na jezdnię i tu odbywa się krótkie powitanie,oraz przemowa Wiktora.Po niej,ruszamy gęsiego,jedno za drugim,lewą stroną jezdni,zmierzając ku naszym dzisiejszym celom.





































Pierwszym naszym dzisiejszym celem jest poewangelicki kościół.Do tej pory,będąc w Siedlęcinie kilka razy,nie miałam okazji zobaczyć wnętrza kościoła,a dziś,dzięki Sołtysowi Siedlęcina,który dołącza do nas w drodze do świątyni,będziemy mieli okazję wejść do środka.
Dawny kościół ewangelicki został zbudowany w latach 1780-1782 w stylu późnobarokowym.Od 1965r. jest kościołem rzymsko-katolickim.Wchodzimy do środka.Wnętrze jest przestronne,skromne i piękne.Dwa piętra empor,podparte na białych kolumnach dodają świątyni niesamowitego uroku.Wewnątrz dominuje biel i jasny brąz i tylko na zdobieniach lśni złoty kolor.Uroku całości dodają stare krzesła.Każde inne i widać,że niektóre z nich były ozdobnie pomalowane.Na jednym z krzeseł znalazłam datę 1780.
Po obejrzeniu kościoła,chwili zadumy i wysłuchaniu jego historii,wychodzimy na zewnątrz.Tu obok świątyni znajduje się szkoła im.Polskich Nauczycieli Tajnego Nauczania.To jest dość oryginalne miano dla szkoły.
Schodzimy ulicą w dół i podążamy do następnego celu.Po drodze,odnajdujemy krzyż pokutny wmurowany w mur,przylegający do drogi.

































































Szkoła Podstawowa im.Polskich Nauczycieli Tajnego Nauczania
w Siedlęcinie :)

Krzyż pokutny w murze.










Idąc ulicą docieramy do murów okalających cmentarz,na którym znajduje się drugi kościół w Siedlęcinie.Otwieramy bramkę i wchodzimy w głęboki śnieg.Nikt jeszcze dziś tu nie przybył przed nami.Nogi tylu osób wydepczą ścieżkę.Podchodzimy do świątyni.Znajdują się tu dwa wejścia.Pierwsze było przeznaczone dla kapłana,a drugie dla wiernych.To drugie wejście ma dobudowany przedsionek.Wejścia strzegły figury świętych.Z dwóch niestety została tylko jedna.Z prawej strony wejścia po świętym Florianie został tylko postument,z lewej strony jest figura św.Leonarda.Wchodzimy do przedsionka i przechodząc przez XIV-wieczny portal wchodzimy do wnętrza kościoła.Jest ono zupełnie inne od poprzedniego kościoła. Pierwsza informacja o kościele pochodzi z roku 1399 wymieniająca proboszcza tutejszej parafii.Jest to budowla orientowana, murowana,jednonawowa z węższym dwuprzęsłowym prezbiterium.Sklepienie krzyżowe na pełnym łuku bez żeber spoczywa na pilastrach z profilowanym gzymsem. Do nawy prezbiterium otwiera się łukiem tęczy. Przestrzeń prostokątnej nawy przykrywa drewniany strop podzielony listwami na kwadratowe pola.Kaplice przykrywa sklepienie kolebkowe ze spłaszczonymi lunetami.W ścianie południowej zachowały się ostrołukowe portale z XIV wieku z drewnianymi drzwiami,w których okucia pochodzą z czasów późnego średniowiecza.Wyposażenie kościoła jest dość skromne.Barokowy ołtarz główny jest polichromowany i złocony.Dwie kolumny wspierają przerwany barokowy naczółek,flankujący obraz.Przy kolumnach stoją dwie figury świętych.Ołtarz jest wotywną fundacją proboszcza z 1696 roku. Najcenniejszym i jednocześnie najstarszym elementem wyposażenie kościoła jest mistyczny krucyfiks umieszczony w kaplicy z naturalnej wielkości figurą postaci Chrystusa,wykonany prawdopodobnie w lokalnym warsztacie ok. 1500 roku.Prospekt organowy pochodzi z końca XVIII w. i znajduje się na drewnianej emporze z malowaną balustradą z tego samego okresu.W prezbiterium znajduje się po lewej stronie renesansowe epitafium z przedstawieniem pary małżeńskiej von Nietschów.Wśród herbów znajdują m.in. herby Świnków i Redernów.Całości dopełniają znajdujące się i tutaj stare krzesła.Każde jest inne i inaczej rzeźbione i malowane.Najnowsze w tej świątyni są ławki i witraże w oknach-ufundowane przez parafian.Po obejrzeniu całej świątyni,zadajemy jeszcze kilka pytań naszemu gospodarzowi,dziękujemy Mu za możliwość wejścia i obejrzenia tych piękności,żegnamy się,życząc miłego dnia Panu Sołtysowi.Opuszczając kościół kierujemy swe kroki,wydeptaną ścieżką do Wieży Książęcej.



















































































Zatrzymuję się na chwilę by jeszcze zrobić kilka zdjęć kościołowi,bo akurat nad nim pokazał się piękny błękit z białymi,delikatnymi chmurkami,a poza tym czekam na Mariana,którego też fotografuję i dopiero teraz dołączam do całej grupy,czekającej przy Wieży Książęcej.Okazuje się,że nikt nie chce wejść do środka-szkoda,bo z przyjemnością znów obejrzałabym te cudne malowidła.
Przechodzimy przez most na Bobrem i wzdłuż rzeki podążamy ku naszemu następnemu celowi -"Perle Zachodu". Najpierw dochodzimy do tamy,dzięki której powstało sztuczne Jezioro Modre.Henryk,zachęcony przez Jarka,opowiada nam o tej zaporze.W latach 1888-1897 po katastrofalnych dla regionu powodziach,został opracowany przez ówczesne władze program ochrony przeciwpowodziowej dolin rzecznych Podsudecia.W ciągu kilku zbudowano kaskadę rzeki Bóbr i uzupełniono ją jazami i zbiornikami wodnymi w Siedlęcinie,Wrzeszczynie i Pilchowicach.Stworzono system sterowania falą powodziową,który sprawdza się też w dzisiejszych czasach.Tam gdzie było to technicznie i ekonomicznie uzasadnione,budowano również elektrownie wodne-Bobrowice III,II i I,Wrzeszczyn i Pilchowice I.Elektrownia wodna Bobrowice I została wybudowana w latach 1924-1925.Powstały zbiornik został wypełniony wodą 8 listopada 1925r.W ten sposób powstało Jezioro Modre.Elektrownia została wyposażona w trzy turbozespoły z bliźniaczymi turbinami Francisa o łącznej mocy 2,4MW.Począwszy od 16 stycznia 1926r.,elektrownia zaczęła przekazywać energię elektryczną do sieci.Piętrzenie na stopniu Bobrowice I wynosi 14,5m.
Słuchając opowieści Henryka dochodzimy do schroniska "Perła Zachodu",tu mamy 40 minut postoju.






























Zanim usiądziemy przy stoliku,odśpiewujemy Maciejowi "Sto Lat",składamy Mu życzenia i wręczmy prezent.Chwilę później dowiadujemy się,że nasz Wiktor ma jutro imieniny,składamy się i wręczając,skromne upominki śpiewamy Wiktorowi Sto Lat!!!!!
Znaczenie imienia Wiktor:
"Dobrze czuje się w swej skórze.Żyje swoim rytmem.Nie należy go ponaglać,zasypywać radami w rodzaju:"Ja, na twoim miejscu", gdyż nie na wiele się to zda.Działa może wolniej od innych,ale za to regularnie i dokładnie.Po prostu lubi na spokojnie wszystko sobie przemyśleć i zaplanować.Dość drażliwy,co jest powodem niekiedy zaskakujących i irytujących reakcji.Wystarczy wtedy przerwać mu z uśmiechem,dając do zrozumienia,że nie wierzy się w tę jego fałszywą agresywność.To ekstrawertyk wrażliwy na wszystko,co ludzkie.Na co dzień jest ułożony,poprawny w każdym calu i pokojowo nastawiony do otoczenia.Działanie jest dla niego jak narkotyk.Bardzo przedsiębiorczy,pilny,staranny,lubi studia klasyczne i języki obce.Trochę nazbyt pobudliwy,co przejawia się pewną gorączkowością w gestach i w słowach.Nie gubi się w szczegółach,ma nawet tendencję do pozostawiania zbyt wielu szczegółów innym! Jest inteligentny,błyskotliwy,czasem bywa uszczypliwy,ale bez okrucieństwa.Trzeba pozwolić mu na swobodny rozwój.Ma "piękną" intuicję,ale posługuje się nią tylko w grze i nazywa szczęściem. Charakterystyczny dynamizm w działaniu powoduje,że chętnie blefuje.To urodzony pokerzysta i to w każdej dziedzinie.Chcąc podobać się za wszelką cenę,łatwo rezygnuje z surowych reguł moralnych.Obietnice nic nie kosztują,ale od tego,co przyrzeka,do realizacji... lubi towarzystwo,jest uroczym gospodarzem,w dodatku doskonale gotuje.Wśród przyjemności zmysłowych najwyżej ceni łakomstwo.Lubi także,niestety,"zalewać robaka".Jest bardzo uczuciowy,czasem nawet nadmiernie.Ma dużo wdzięku i lubi posługiwać się swym urokiem.Jego sposób bycia cechuje pewna kobiecość.W życiu seksualnym jest ściśle zależny od uczuć,wierny ognisku domowemu i rodzinie.Bardzo dba o dom i rodzinę.Ponieważ jest łakomczuchem,nic zatem dziwnego,że często miewa kłopoty z nadwagą.To spokojny mężczyzna i dobry ojciec rodziny".








Z racji tego,że przed nami jeszcze dziś ognisko i pełno jedzenia,zamawiamy kawę i piernik z orzechami z gorącym miodem.PYSZNOŚCI!!!!!
Jako dodatek dostajemy wszyscy małe co nieco-za co serdecznie dziękujemy.
Czas niesamowicie szybko mija i zbliża się pora wymarszu,na naszą "Polanę Śledzikową",gdzie będzie ognisko.Wychodzimy więc ze schroniska i zbieramy się wszyscy na zewnątrz by zrobić grupowe zdjęcia.To pierwsze w tym sezonie.
Po sesji ,zbieramy się do wymarszu i zanim zdążymy odejść spod "Perły" spotykamy grupę znajomych na rakietach śnieżnych.Witamy się z Nimi,chwilę rozmawiamy,żegnamy się i każda grupa rusza w swoją stronę.





































My najpierw idziemy wzdłuż bobru i koło elektrowni i miejsca zwanego "Końcem Świata". skręcamy w prawo i zielonym szlakiem wspinamy się do góry.Idziemy gęsiego,jedno za drugim,wydeptaną wśród śniegu ścieżką.
I tak osiągamy Helikon-miejsce dawniej niesamowicie popularne.W XVIII wieku,Wzgórze Kościuszki i Góra Siodło,były zwane Helikonem.Był to najbardziej elegancki park w Jeleniej Górze ówczesnych czasów.Obecnie zarośnięte są skałki i ścieżki i prawie nic nie zostało z dawnej świetności.Co odważniejsi z naszej grupy,przedarli się w głębokim śniegu do skałek wiszących nad Bobrem,by móc ujrzeć piękną panoramę miasta .Wspomniany już wcześniej Henryk ryzykuje by odsłonić napis Trafalgar na skałach.Większość jednak,krok za krokiem,gęsiego wędruje dalej.I tak grupa się podzieliła.Gdy widać więcej niż jedna ścieżek,pada pytanie: W którą teraz stronę?odpowiadam:W prawo.Drogę umilam sobie rozmową z Basią i w ten sposób,nie zauważam wydeptanej ścieżki,stanowiącej skrót,więc robimy serpentynkę.Najpierw Uranię mamy po prawej stronie,a później po lewej.W oddali zauważam naszą drugą część grupy-są teraz przed nami.Nic to!!! Jesteśmy już prawie na miejscu.Wchodzimy na "Śledzikową Polanę",która przykryta jest białym puchem.Brniemy więc w śniegu po kolana,wydeptując ścieżki dla innych.Odgarniamy śnieg z ławek i robimy miejsce na gałązki,by rozpalić ognisko.





Kwiatek dla Macieja :)

Kwiatek dla Wiktora :)













Urania :)














Pod wiatą,na stole rozkładamy swoje wiktuały i gdy widzę,że ognisko już płonie idę wrzucić do niego nasze ziemniaki.Ognisko jest niewielkie,ale naszym ziemniakom nie trzeba dużego żaru.One mają się tylko zagrzać,są już ugotowane.Wrzucając je w ogień,słyszę sarkastyczne stwierdzenia,że nic z nich nie będzie.Zobaczymy!!!!
Zostawiam ziemniaki w ognisku,wracam do wiaty by zjeść upieczoną,przez Radka kiełbasę.Zaczynamy ucztę.































Pora na przemówienie!!!











W pewnym momencie,Wiktor poprosił o chwilę ciszy i uwagi.Oficjalnie powitał wszystkich,bardzo serdecznie i wręczył najmłodszemu uczestnikowi Adrianowi odznakę "Siedmiomilowe Buty",za to,że jest z nami i wędruje.BRAWO!!!!
I niespodzianka.Wiktor wywołał mnie i wręczył mi srebrną odznakę GOT-u,jestem dumna!!!Czas teraz na złotą....
Wyciągam gorące ziemniaki z ogniska i pytam się,czy ktoś się skusi.Chętnych nie ma,ale gdy mówię,że są one ugotowane w mundurkach,a w ognisku tylko zagrzane,to na jednego kusi się Zbyszek.Resztę zabieram pod wiatę i tam dzielę się z innymi.Uczta wyborna!!!!



Gratulacje Adrian!!!!




















Ależ Radek ma w czym wybierać!!!!






















Powoli część grupy zaczyna się rozchodzić.Opuszczając "Śledzikową Polanę",żegnają się z nami.My jako ostatni,opuszczamy to miejsce i powoli,wydeptaną ścieżką przez las,w piątkę podążamy w kierunku Jeleniej Góry.Przy torach robię jeszcze zdjęcia Marianowi i koło Wzgórza Kościuszki zostaje nas już troje.Idziemy najpierw na dworzec PKS,zobaczyć,czy Wiktor będzie miał czym pojechać.Okazało się,że teraz niczego nie ma.Idziemy więc,przez miasto na dworzec kolejowy.






































Idąc ulicami Jeleniej Góry,Wiktor zadaje mi pytanie: Danusia czy wiesz,w jaki sposób była poprowadzona trakcja tramwajowa na ulicy 1-go Maja?
Oczywiście odpowiadam,że nie wiem,bo i skąd???
Otóż,ulica była i jest zbyt wąska,by stawiać na niej słupy i na nich rozpinać linię.Wykorzystano więc do tego celu budynki.To w ich elewacje wbito odpowiednie uchwyty,dzięki którym można było rozwiesić liny trakcyjne.Obecnie tramwaje w Jeleniej Górze nie jeżdżą,ale na większości budynków,owe uchwyty są do dziś.Dla mnie to ciekawostka i nowość.Jestem bogatsza w wiedzę.
Odprowadzając Wiktora,zauważamy stojący już autobus.Wsiada do niego Wiktor,a my żegnamy się z Nim i wracamy do domu.
Tak oto kolejna wędrówka dobiegła końca,a nowy sezon "Rajdu na Raty" się rozpoczął.
Pora na następną.
Do zobaczenia niebawem.

Zdjęcia tu dodane są wykonane przez:Macieja,Jarka,Henryka,Radka i mnie.

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie,życząc miłej lektury.

Danusia i Radek :)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz