sobota, 16 lutego 2013

Trzej mężczyźni w "trójce"-czyli Diabelska Ambona,śniegowe girlandy,ropucha na szlaku,Herbaciarnia i śniegowe lepieńce :)

Sobotni ranek zaczynamy w miarę wczesną pobudką.Śniadanie,kawa i pakowanie plecaków-to już tradycja.
Wyjazd mamy o 8:29 "3" z przystanku MZK "Tunel".
Gdy przychodzimy na przystanek,Basia już na nas czeka.Witamy się z Nią i po chwili przyjeżdża nasz autobus,są już w nim trzej mężczyźni-Maciej,Heniu i Paweł.Jestem tym faktem zaskoczona,bo przeważnie na naszych wędrówkach królują kobiety.No cóż może być ciut inaczej.
Wysiadamy w Mysłakowicach i tu najpierw zaglądamy do sklepu-komisu,w którym jest wszystko.Meble,sprzęt AGD,szkło itp...Wszystko to kiedyś komuś służyło i nadal może być przydatne innym.Basia jest w swoim żywiole.Zagląda wszędzie i wszystko ogląda.Spodobał Jej się kredens i stwierdziła,że taki przydałby się Jej do kuchni.Jednak gdy się dowiedziała,że musiałaby kupić zestaw(trzy części),zrezygnowała.My również zaglądamy gdzieniegdzie,bardziej nas interesuje szkło,w postaci starych butelek.Nie znajdujemy niczego dla siebie,więc powoli ruszamy na szlak.Akurat przyjechał autobus,z którego wysiadła Beata.No to jesteśmy w komplecie!!!!
Dziś Danuty,ale nie moje imieniny,
Maciej jest zawiedziony :)



Trzej mężczyźni w "trójce" :)





















Idziemy koło cmentarza,przechodzimy przez mostek nad Jedlicą i skręcamy w lewo na czerwony szlak wiodący na Mrowiec.Heniu nas prowadzi i przeciera przy okazji szlak,bo nasypało sporo śniegu.I tak powoli,jedno za drugim,idziemy szlakiem wśród lasu,aż dochodzimy do niewielkiej,śnieżnej polanki i tu zatrzymujemy się na chwilę,by poczekać na Macieja.I nie wiem,kto wpadł na pomysł by ulepić bałwana,ale zaczęło się-z małych,śniegowych kulek(śnieg idealny do lepienia),powoli zaczynają wyłaniać się kształty.Radek ulepił kurczaczka-bo to niedługo już Święta Wielkanocne-,a do tego połówkę skorupki.Beata,Basia i Paweł ulepili najpierw bałwana,ale później przerobili go na zająca.Zabawy mieli przy tym co niemiara!!!!Maciej,Heniu i ja staliśmy z boku,dokumentując wszystko na zdjęciach.
Po ulepieniu i zrobieniu zdjęć,rozdaję wszystkim serduszkowe,walentynkowe lizaki i ruszamy dalej.















Kurczaczek :)

To jeszcze jest bałwan :)
A tu pojawia się skorupka :)

Kurczaczek i połówka skorupki :)

To już bardziej zająca przypomina:)



W duecie :)

:)













Skałki na Mrowcu :)

Przechodzimy przez Mrowiec,z boku mijamy grupę skał,na których,w XIX była utworzona platforma widokowa,do której prowadziły kamienne schody wśród skał.Była tu też wieża widokowa i marmurowy stół z kamiennymi ławkami.Nie ma po nich śladu,a drzewa wyrosły ponad skały i zasłoniły widoki.Wzniesienie to było ulubionym miejscem spacerowym króla Prus Fryderyka Wilhelma III.Hrabia von Reden i hr. Gneisenau oraz król Fryderyk Wilhelm III zagospodarowując masyw Mrowca,połączyli go z założeniem parkowym w Bukowcu przez co został on włączony w obszar parku krajobrazowego.Z ciekawostek trzeba dodać,że w skałkach położonych poniżej szczytu,można znaleźć czarne turmaliny.
Szkoda,że tak piękne miejsce,dziś jest zarośnięte i zapomniane :(
Zauważam,że w lesie jest sporo drzew połamanych.Wygląda to,jakby szalał tu jakiś huragan.Poza tym trwa tu też wycinka.
My powoli schodzimy ze szczytu,kierując się do Bukowca.














Wśród drzew Basia coś wypatrzyła i tam się udała.Zatrzymuję się by zobaczyć cóż takiego zainteresowało naszą Basię.Otóż,obok wywróconego,starego,ogromnego pniaka,Basia znalazła duży kawałek kory,przypominającej swym kształtem krokodyla,jaszczura czy też dinozaura.Wszytko zależy od wyobraźni,jaką kto posiada.
Po sesji zdjęciowej idziemy dalej i dochodzimy do Bukowca.


W czułym uścisku :)

Basia z jaszczurem :)



Jaszczur???













W pięknych ubrankach :)

Wychodzimy obok ruin Opactwa w Bukowcu.
Kiedyś była to kaplica i mauzoleum właścicieli Bukowca.Po wojnie została rozgrabiona i zniszczona,a groby przekopane.
Mimo to jest jeszcze co podziwiać.
W parku natomiast zauważyć można wiele,starych i ogromnych drzew i gdyby drzewa mogły mówić,to usłyszelibyśmy niejedną ciekawą historię.Po sesji zdjęciowej i krótkim postoju,schodzimy przez łąkę i idziemy w kierunku stawów.Przechodzimy obok nich i aleją wśród starych wierzb wychodzimy obok zabudowań gospodarczych pałacu w Bukowcu.Tu kierujemy się do Świątyni Ateny,zwanej Herbaciarnią.


































Dodaj napis

































Przystajemy na chwilę przy starym dębie,przytulając się do niego i ośnieżonymi schodami wchodzimy na wzniesienie,na którego szczycie wzniesiono pawilon.
Świątynia Ateny,zwana też Herbaciarnią została wybudowana w 1804r. w drugą rocznicę ślubu,dla hrabiny von Reden,przez męża.Tu hrabina Fryderyka von Reden miała swoją podręczną bibliotekę i pewnie siadała ze swymi gośćmi,tocząc dyskusje przy herbacie i rozkoszując się niewiarygodnie pięknymi widokami Karkonoszy.Dziś nam nie jest dane podziwianie tych widoków,niebo szczelnie zasłaniają chmury,ale my i tak się cieszymy,że tu jesteśmy.Miejsce to pięknieje w oczach.Najpierw robimy sobie sesje zdjęciowe,grupowe zdjęcia i dopiero po pewnym czasie,wyjmujemy z swoje prowianty i jak przystało na to miejsce-herbatę,której smakiem każdy z nas się rozkoszuje :)























Po posileniu się i odpoczynku schodzimy z górki i przy dawnej stodole przypałacowej (obecnie odnowionej),robimy sobie zdjęcia z bałwankiem i dopiero teraz idziemy do wsi i kierujemy się w stronę kościołów.We wsi są dwa kościoły-św.Marcina i św.Jana Chrzciciela,a pomiędzy nimi budynek dawnej Karczmy Sądowej.
Stajemy więc na rozstaju dróg i żegnamy się z Beatą i Pawłem.Oni zamierzają iść do Karpnik,a my do Kowar.
Przechodzimy obok młodzieżowego schroniska i zatrzymujemy się na placu zabaw.Tu rozłożona jest sieć wspinaczkowa.Zaczynamy się po niej wspinać,niczym pająki.Ależ mamy zabawę!!! I dostrzegamy Beatę z Pawłem,którzy zmienili zdanie i zamiast iść samotnie do Karpnik idą z nami do Kowar.
Więc znów nas jest tyle samo co na początku-siedmioro!!!
Przechodzimy przez wieś i wchodzimy w leśną drogę.Teraz idziemy niebieskim szlakiem.







Budynek dawnej Karczmy Sądowej.

Kościół św.Jana Chrzciciela.
























Śnieżne,nadrzewne girlandy :)






Przechodzimy obok skały z wyrytym rokiem 1795-jest to pomnik,upamiętniający pobyt w Bukowcu XVIII wiecznego autora historii Śląska.
Idziemy wciąż leśnymi ścieżkami,wśród drzew obsypanych śniegiem z wiszącymi girlandami..Niesamowicie to wygląda.Dochodzimy tak do zabudowań i tu Basia stwierdziła,że odłącza się od nas i samotnie wróci do domu,skracając sobie dzisiejsze wędrowanie.Żegnamy się z Nią i  idziemy dalej,ku naszemu wyznaczonemu celowi.
Kawałek idziemy wśród zabudowań i w pewnym miejscu nasz szlak skręca w prawo w polną drogę,która delikatnie pnie się w górę.Tu na białej łące bawią się dzieci.Część usiłuje zjeżdżać na "jabłuszkach" z górki-co jest trudne,bo górka niewysoka i śnieg zbyt mokry.Natomiast inne dzieci lepią bałwana i gdy nas dostrzegają machają do nas.
Idąc tak drogą,dostrzegamy ledwo poruszającą się po śniegu,rozbudzoną ropuchę.Widać,że jest zaskoczona faktem,że zamiast trawy i ziemi ma zimny śnieg pod łapkami.I znów nieoczekiwany postój i sesja zdjęciowa(ja zrobiła ropusze 14 zdjęć).












Wchodzimy do lasu i czerwonym szlakiem idziemy dalej.Spoglądamy na mapę,którą co jakiś czas studiuje Paweł i stwierdzamy,że jesteśmy niedaleko Diabelskiej Ambony,ale aby tam dotrzeć musimy zejść ze szlaku.Tak też robimy i przez zarośla,krzaki i ukryte pod śniegiem nie wiadomo co jeszcze docieramy do grupy skalnej,która na pierwszy rzut oka wygląda jak kapitański mostek(moje skojarzenie).











Szukamy jakiegoś sprzyjającego dojścia i ewentualnego wejścia na skały i w ten sposób obchodzimy ją dookoła,ale znajdujemy kamienne schody.Są ledwie widoczne pod warstwą śniegu.Wchodzimy na pierwszą "platformę" i stajemy.Barierki na skałach są przerdzewiałe i wyglądają niezbyt solidnie,do tego śnieg i nie wiadomo co pod nim-trzeba ciut więcej odwagi by się wspiąć na szczyt.Radek i Heniu weszli,a my stojąc niżej to uwieczniamy.Kiedyś pewnie to miejsce było bardzo popularne,skoro są tu barierki i widoki też musiały się stąd piękne rozpościerać.Szkoda,że teraz jest takie zapomniane i omijane.Po sesjach na górze i na dole schodzimy z Diabelskiej Ambony i ścieżką leśną dochodzimy do naszego szlaku.Musimy dojść nim do szosy.



































Przy Źródełku Joli,a Joli dziś z nami nie ma....

Dochodzimy więc do szosy i tu przy Źródełku Joli robimy sobie krótki postój,na sesję zdjęciową,zjedzenie czegoś niewielkiego,napicie się źródlanej wody i chwili odpoczynku.
Przed nami Wojków.













Najpierw idziemy szosą i dopiero po jakimś czasie skręcamy w lewo i tu wąską uliczką schodzimy do Wojkowa.Mijamy po drodze pomnik poległych żołnierzy z I Wojny Światowej.Wciąż wąskimi uliczkami podążamy dalej.Maciej zastanawia się czy istnieje jeszcze "Maleńka",więc postanawiamy iść to sprawdzić.


Tak powinno się segregować odpady!!!
Szkło do szkła!!!
Brawo Paweł!!!!

Lodowe drzewo :)





Lodowe delfinki :)










Docieramy na miejsce i okazuje się,że "Maleńka" wciąż istnieje.Wchodzimy do środka,przechodząc przez pierwsze pomieszczenie,w którym jest stół bilardowy,przykryty kapą i olbrzymi,wypełniony po brzegi kosz wiklinowy.Czuć tu starym,stęchłym drewnem.Wchodzimy do następnego pomieszczenia i tu jest ciepło.Ogień wesoło tańczy w kominku,dając miłe ciepło.Zastanawiamy się nad zamówieniem i nagle okazuje się,że nikt nie chce piwa,za to kawę z przyjemnością.Zamawiamy więc kawy,rozbieramy się i rozsiadamy przy stoliku.
Przy gorącej kawie rozmawiamy i tak nam czas mija.Pora ruszać w kierunku przystanku autobusowego.
Mijamy pałac Nowy Dwór,Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska-usytuowany na terenie kowarskich dywanów i stajemy na moście na Jedlicą.Tu z nami żegna się Beata,zmierzająca do domu.My natomiast mamy kawałeczek do przystanku.Gdy tam docieramy,to jest już nasz busik,jadący do Jeleniej Góry.Wsiadamy więc do niego i wracamy do domu.




Śpiewać każdy może,trochę lepiej,lub trochę gorzej...





Tak oto kolejna nasza wędrówka dobiegła końca,pora na następną.

Do zobaczenia niebawem:)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie,życząc miłej lektury :)


Zdjęcia tu dodane są wykonane przez Macieja i przeze mnie.






















Danusia i Radek :)


Te ostatnie zdjęcia są wykonane przez Pawła.

Na ostatnim jest dzięcioł "złapany" aparatem Pawła :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz