niedziela, 12 maja 2013

To nie Woodstock to Festiwal Dobrego Piwa we Wrocławiu :)

Do niedawna mieliśmy teorię,że w dawnych czasach spotkali się Lech,Czech i Rus itp.,itd...znamy prawda ?. W legendzie czeskiego bajkopisarza Jiraska,bracia Lech i Czech ruszyli szukać ziemi,a Rus postanowił szukać razem z nimi wiele setek lat później :). To mi trochę przypomina twórczość innego współczesnego bajkopisarza pana M. ,który twierdzi,że w katastrofie smoleńskiej nie wszyscy zginęli.W każdym razie każdy z nas czegoś tam w życiu szuka.Potwierdzeniem tego mogłaby być rajdowa wycieczka.Dwa pociągi jadące wstępnie w tym samym kierunku,stały się zaczątkiem szukania dobrych wrażeń wg własnego gustu.Wiktor oczywiście prowadził Rnr,jego uczestnicy ruszali pociągiem do Trutnova o 7.40.Tym samym pociągiem dwie osoby wyruszały do Czech.Trzynaście minut wcześniej miał odjazd pociąg do Wrocławia.Tu zebrało się 6 osób,ale również inne przyświecały im cele.Maciej w doborowym żeńskim towarzystwie realizował swój plan przejścia szlaku z Janowic Wlk. do Marciszowa.My natomiast z Danusią skromnie,mało turystycznie postanowiliśmy odwiedzić Festiwal Dobrego Piwa,który odbywa się dorocznie w dzielnicy Wrocławia - Leśnicy.Na początek otrzymaliśmy tradycyjny poczęstunek PKP dawkę przykasowej adrenaliny zamiast kawy.Kupiliśmy bilet łączony,do Wrocławia Głównego w ramach Interegio i dalej do Leśnicy-Przewozów Regionalnych.Problem ciśnieniowy polegał na tym,że tą drugą trasę obsługują Koleje Dolnośląskie.Pani w kasie stwierdziła,że wszystko jest ok,my zaś już widzieliśmy podobne sytuacje,które kończyły się dopłatą zaskoczonych pasażerów.Póki co na wstępie jednak,to Maciej i s-ka mają troszkę nerwów,bo pociąg jest pospieszny i nie wiadomo czy staje w Janowicach Wielkich.










 Staje,więc rozstajemy się z Maciejem i dziewczętami w Janowicach,a my jedziemy dalej.
Dojeżdżamy do stacji Wrocław Główny i tu znajdujemy dowód,nad którym nasz znamienity rodak pracował wiele lat obserwując niebo.Kula ziemska musi być okrągła,skoro wyjeżdżając z Jeleniej Góry,a chcąc dojechać do Wrocławia-Leśnica,musimy od razu na dworcu Wrocław Główny przesiąść się na pociąg do....Jeleniej Góry :). Proste,prawda ?.Myślę,że teza została udowodniona.Zmieniając przewoźnika na KD jedziemy w odwrotnym kierunku.Czekając na ewentualną dopłatę za niewłaściwy bilet-zmierzamy do celu.










 Patrząc przez okno jadącego pociągu,zauważamy,że wszędzie jest pełno wody-na polach i na drogach.Musiało solidnie i niedawno padać.Dojeżdżamy do celu bez kontroli biletowej,może to i lepiej.Stacja we Wrocławiu - Leśnicy wygląda imponująco,jeszcze remont nie skończony,ale robi wrażenie.










Idąc do pałacu,mijamy budynek poczty-przypominający bardzo ten w Sobieszowie.Dojścia do pałacu broni okazały mur.Przed nim na placu stoi kolumna maryjna z Nepomucenem.Oczywiście kończy się to sesją zdjęciową.W bramie rozwieszony jest baner reklamujący festiwal piwa a wejścia strzeże krasnoludek - Rycerz Jadwiżański.Wchodzimy w dobrych nastrojach na zamkowy dziedziniec.Pałac prezentuje się okazale.Osobiście jestem troszkę rozczarowany,że dziś festiwal jeszcze na dobre się nie zaczął.Rozglądamy się powoli,zaczyna kropić.Schodzimy do parku w którym porozstawiane jest większość stoisk piwnych.To,co uderza w pierwszym momencie,to potworne błoto na ścieżkach parkowych.Trudno zrobić krok by się nie ubłocić.Powoli szukamy możliwie czystej szansy na przejście,trudne to zadanie.


















































































Stoiska powoli się otwierają.Na jednym ze stoisk kupujemy pierogi z soczewicą i kukurydzą.Są niezłe.Decydujemy się wrócić na dziedziniec.Tu zdecydujemy się zjeść po ślimaku.Ani ja,ani Danusia nie jedliśmy jeszcze ich nigdy,przynajmniej nie świadomie :). Drogi to specjał,podany w cieście francuskim,smażony na głębokim tłuszczu i polany masłem czosnkowym.Po 5 zł za sztukę!!!!!Trzeba by to przepić jakimś złocistym trunkiem.Kupuję kvasničáka Lomnan tmavý ležák 11° z Minipivovaru Hotelu pod Kycmolem.Kvasničák czyli piwo niefiltrowane i niepasteryzowane.















Widząc z góry,że w parku zaczyna się ruch,schodzimy teraz nieco inną trasą,dookoła pałacu.Tu zachodzimy na polotmavý 16° speciál Rytíř Gutmann z kolejnego minipivovaru w Rožnove.Pan zaprasza nas do piwnych łaźni w browarze.Humory mamy coraz lepsze,nawet to potworne błocko już tak nie przeszkadza.


















 Zauważyłem w oddali namiot pivovaru w Dobrušce.Decydujemy,że spróbujemy do niego dojść przez alejki parkowe poza festiwalem.Obok przepływa rozpędzona Odra,poziom wody jest bardzo wysoki.Wracamy na teren festiwalu niekoniecznie zgodnie z planem,ale buty mamy wytarte z błota w trawie.
























 Docieramy do namiotu Dobruski,tu rozdzielamy szyki Danusia się udaje po polotmavé nepasterizované pivo Skřečoňský žabák 13° a ja po Žamberecký Kanec 13° Pšeničné.Przy okazji wdaję się w rozmowę z kolesiem,który zarzuca mi,że wczoraj wieczorem przeze mnie zaznał tu kąpieli błotnej.No cóż słyszałem o sztuce przemieszczania się w czasie na odległość,ale póki,co ta sztuka jest mi obca :). Sobotę niestety spędzałem w rodzinnym mieście i poza spotkaniem po pogrzebie Roberta nie tykałem piwa.Wymieniając się kufelkami z Danusią ruszamy dalej.












 Przy namiocie Birofilii długo nie możemy się zdecydować.Nazwy przyciągają -Angielskie śniadanie,Ognie szczęścia,Stare ale Jare,Viva la Wita :). Postanawiam nie sugerować się nazwami,tylko wybrać coś ciekawego na podstawie składu.Zawsze chciałem spróbować piwa ryżowego,więc wybór pada na Oto mata ipa.Ponoć należy wymawiać z akcentem azjatyckim :). Dodatkowo do plecaka trafia Dobry wieczór czarne,aksamitne piwo jak poprzednie warzone przez Pintę w Browarze na Jurze.W plecaku już wcześniej znalazło się Ratiborskie Ciemne z Browaru Zamkowego w Raciborzu.

























 Już wiemy,że wszystkiego nie da rady skosztować,przysiadamy przy ciemnym Landskrone.A ja brnę przez błoto by kupić Krakonoša tmave 10° .


















































 I tak z pełnymi brzuchami,po drodze jeszcze zaliczamy po pajdzie chleba ze smalcem i powoli,zaglądając jeszcze do kolejnych piwnych straganów,opuszczamy błotniste alejki parku pałacowego i idziemy na dworzec.














































































































Czekamy tylko chwilkę na nasz pociąg.Wsiadamy do niego i odjeżdżamy do Wrocławia Głównego. Nie mamy okazji stwierdzić jak to z biletami jest,bo choć konduktor się pojawia,zaraz znika i dojeżdżamy za darmo do Wrocławia Głównego.Tu niemal w biegu wsiadamy do PKS-u a w Jeleniej też prawie biegiem,by zdążyć przed deszczem docieramy do domku.Tu już siedząc wygodnie przy późnym obiadku spoglądamy na deszczowy widok za oknem i cieszymy się,że tak udanie minął nam ten dzień.Gdybyście chcieli kiedyś przeżyć Atak chmielu i pogrążyć się w Czarnej dziurze,walcie Jak w dym(to kolejne gatunki piwa serwowane przez Pintę) na Festiwal Dobrego Piwa we Wrocławiu - Leśnicy.A na co dzień zaprasza Zakład Usług Piwnych na ulicy Ruskiej 34.

Tak oto kolejna nasza wędrówka dobiegła końca,pora na następną.
Do zobaczenia niebawem.

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury.

Danusia i Radek :)





1 komentarz:

  1. I tak się dziwię , że kolego po tylu specyjałach kąpieli błotnej a'la Woodstock nie popróbował .

    OdpowiedzUsuń