niedziela, 16 czerwca 2013

Góry Izerskie-czyli o tym jak telefon zadzwonił,ale nie chciał rozmawiać,wełnianeczkowych kuleczkach,Wysokiej Kopie i kopalni kwarcu :)

Planów na dzisiejszy dzień było sporo,ale moje zmęczenie było silniejsze i regeneracja snem spowodowała,że postanowiliśmy pojechać w Góry Izerskie.Śniadanie,kawa,podglądanie pustułek i pakowanie plecaków to już tradycja.Radek wyszukał,że mamy autobus do Jakuszyc spod dworca PKP o 9:50.Późno,ale teraz dzień jest na tyle długi,że i tak damy radę przejść to co zaplanowaliśmy.
W drodze do autobusu spotykamy Jurka,z którym witamy się i chwilkę rozmawiamy.Po rozmowie wsiadamy do autobusu,który już jest podstawiony.
Pozdrawiamy Jurka bardzo serdecznie :)








Osadnik egeria w ruchu :)

Osadnik egeria :)











W autobusie daję Radkowi swój telefon,by schował go do kieszeni,bo ja mam w spodniach zbyt płytkie kieszenie i mogłabym go zgubić.
Jazda autobusem mija nam niesamowicie szybko.W Jakuszycach decydujemy się iść czerwonym szlakiem do Stacji Turystycznej Orle.Od razu,gdy tylko weszliśmy na szlak zaczęły koło nas latać motyle,które nie bardzo chciały nam pozować do zdjęć i tu przypomniało mi się pytanie,które ostatnio zadał mi Jarek."Jak długo żyją motyle?". Nie potrafiłam na nie odpowiedzieć.Zmusiło mnie to jednak do poszukiwań odpowiedzi.Okazuje się, że przeciętnie motyl żyje kilka-kilkanaście tygodni.Długość życia uzależniona jest od tego,jak szybko motyl spełni swą życiową misję-czyli da życie kolejnemu pokoleniu.Jednak w tej części Europy mamy motyla rekordzistę,jest to cytrynek.Ma on tylko jedno pokolenie.Lęgnie się w lipcu i w stadium imago,dożywa do maja,czerwca następnego roku.Oczywiście nie jest to intensywne życie,ale silne spowolnienie procesów życiowych.Zapada po prostu w sen zimowy.
Udało nam się "upolować" jednego z latających koło nas motyli.Po krótkiej sesji zdjęciowej idziemy dalej.Droga przed nami,to pnie się lekko do góry,to znów delikatnie opada w dół.Wchodząc na górę widoczna jest daleko przed nami,wyglądem przypomina to pas startowy dla samolotów.Niewielu na niej piechurów i nie ma rowerzystów,co w Górach Izerskich jest rzadkością.My wędrówkę umilamy sobie rozmową,słuchaniem ptasich treli i robieniem zdjęć otaczającego nas piękna.A jest co podziwiać.Wśród traw,pełno kęp z białymi kłębuszkami.Wełniane kuleczki robią na nas niesamowite wrażenie.Przystajemy by zrobić zdjęcia.Trawy i ziemia są nasiąknięte wodą i stąpa się po nich jak po gąbce.Nie ma szans na zdjęcia na kolanach....
Wełnianeczka :)






















Po wełnianeczkowych zdjęciach idziemy dalej,ciesząc się swoim towarzystwem i tak dochodzimy do Stacji Turystycznej Orle.Nie wchodzimy do środka.Skutecznie odstraszył nas tłum zgromadzony przy budynku.Udaje nam się zrobić kilka zdjęć,na których nie widać tego tłoku.My idziemy dalej.Przed nami jeszcze sporo do przejścia....















Przyczajony kot :)







Idziemy w dalszym ciągu czerwonym szlakiem. Tu już pełno wędrowców i rowerzystów.Nie można cieszyć się ciszą przerywaną ptasim śpiewem.Taki to urok miejsc popularnych.Izera,która się wije po naszej lewej stronie,też jest oblegana przez ludzi,wylegujących się na trawiastym brzegu.
Łąki dookoła nas bielą się od kwitnącej wełnianeczki.Gdzieś w oddali słychać kukanie samca kukułki i to "ku ku" towarzyszy nam do Chatki Górzystów.






Czyżby kukułka???





































Kijankowa kałuża.

W oddali Chatka Górzystów.

Niewiele zostało z dawnej zabudowy....


















Śnieżne Kotły i Szrenica :)










Kłębuszki wełnianeczki :)











W Chatce Górzystów zatrzymujemy się tylko na chwilę.Przed schroniskiem kolejny tłum,w ogromnej mierze rowerzystów.W środku niesamowicie dłuuuuugggggaaaa.....kolejka po naleśniki i inne jedzonko.Podchodzę z boku,tej długaśnej kolejki po pieczątkę i przy okazji pytam czy mają znaczek turystyczny.W odpowiedzi usłyszałam,że mają,więc mówię Radkowi,że znów podejdę z boku i kupię go,z nadzieją,że nikt mnie nie skrzyczy...Tak jak powiedziałam,tak też zrobiłam-mamy kolejny znaczek turystyczny!!!!!!
Wychodzimy na zewnątrz,robimy sobie zdjęcia i ruszamy dalej,już żółtym szlakiem.Musimy nim dojść do czerwonego Głównego Szlaku Sudeckiego.











Tuż za budynkiem schroniska,biorę od Radka swój telefon i patrząc na wyświetlacz nie mogę uwierzyć.Mam 7 nieodebranych połączeń i smsa z czeskiego numeru o treści: "Jestem w kinie". Moje zdziwienie jest jeszcze większe,gdy dostaję drugiego smsa: "Ahoj kdo je na druhem konci". Sprawdzam nieodebrane połączenia i okazuje się,że dzwoniła do mnie moja szwagierka z Czech.Dzwonię do Niej i pytam co się stało,że dzwoniła? I wydało się!!!Mój telefon sam sobie do Niej zadzwonił,a później nie chciał z Nią rozmawiać.Jestem lekko zdziwiona i zaskoczona.Telefon już kilka razy zrobił mi taki numer(kiedyś np.sam zadzwonił do Henia o 5 rano). No cóż,sprawę można łatwo wyjaśnić.Dotykowy telefon,leżąc w kieszeni Radka razem z Jego telefonem,odblokował się pod wpływem wyjmowania tegoż drugiego,a że jesteśmy blisko Czech,więc wybrał Wandę,która mieszka w Chrastavie-oczywiście to tylko nasze humorystyczne wytłumaczenie.
Po rozwiązaniu tej zagadki,idziemy dalej.































Kapelusz :)






























Żółtym szlakiem dochodzimy do czerwonego.Drogę umilamy sobie rozmową i podziwianiem piękna nas otaczającego.Widoki które rozpościerają się dookoła nas są prześliczne,a na dodatek niebo usłane jest przecudnymi warstwami chmur.Tworzą one niesamowite obrazy.Wszystko to nas oczarowuje i w takim czarownym nastroju wędrujemy dalej,ku następnym wzniesieniom.











Nawet księżyc zapragnął podziwiać to piękno :)













Karkonosze widać jak na dłoni :)
















Podniebny,chmurowy ptak :)

Pogodę mamy wymarzoną,nie jest zbyt upalnie,ale słonecznie.Dochodzimy do wiaty,na której ktoś namalował strzałkę i napisał: "Wysoka Kopa 10 min". Po króciutkiej chwili namysłu,schodzimy na wąziutką,wydeptaną ścieżkę.Pełno tu bagienkowych kałuż,suchych,starych drzew-stojących jak strażnicy na warcie.Do tego kępy wełnianeczek z białymi kuleczkami.W tak pięknym otoczeniu dochodzimy do miejsca,gdzie z kamieni jest usypany kopiec z tablicą "Wysoka Kopa 1126 m n.p.m.". Robimy sobie sesję zdjęciową,która trochę trwa,a dopiero po niej ruszamy w drogę powrotną,na czerwony szlak :)
Jednak po jakimś czasie,"gubimy" go i do nieczynnej kopalni kwarcu dochodzimy już bezszlakową drogą.










































































Stajemy jak wryci nad wyrobiskiem pokopalnianym.Niesamowity widok się przed nami ukazał.Ogromny dół ze "schodami",a w dole zielone stawki,w których przegląda się niebo.Słoneczko nam dziś sprzyja i co jakiś czas odkrywa przed nami piękno tego nieczynnego kamieniołomu.Skały w jego promieniach połyskują i błyszczą się.To dzieło człowieka,który przeistoczył to naturalne piękno wybierając stąd kwarc.
Nieczynna już dziś,odkrywkowa Kopalnia kwarcu "Stanisław" to najwyżej położony kamieniołom w Polsce-1050 m n.p.m.(przed eksploatacją góra miała wysokość 1080 m n.p.m.). Od wieków to miejsce jest znane z występowania pięknych kryształów kwarcu-mlecznego i różowego.Minerał ten jest wykorzystywany w przemyśle szklarskim,hutniczym i elektronicznym.
W przeszłości wzniesienie nosiło nazwę: Weisser Steinrücken, Weisse Flins, Bily Flins, Bile Garby, Biały Lwiniec, Biały Kamień.Legenda mówi o ukrytym tutaj złotym posążku boga Bieżuńczan-Bieśniczan-Flinsie.Nikomu jak dotąd nie udało się owego skarbu odnaleźć,albo zwyczajnie nie ogłosił tego światu.Jednak prawdą jest,że góra kryje wciąż wiele skarbów.
Najpierw robimy zdjęcia z góry-trwa to dość długo i po sesji zdjęciowej podążamy ku wejściu do kamieniołomu.Tu na pobliskich skałkach zauważamy kilka wielkich,czarnych ptaków.Nie powiem cóż to za ptaszyska,bo mimo ogromnej ostrożności ,od razu podrywały się do lotu.Zdjęcia są więc zrobione z daleka i niezbyt wyraźne :(









Czarne ptaki.











Kijankowe królestwo.



Kałuże pełne życia.





























I tak wchodzimy na teren kopalni.Sporo tu podobnych nam ciekawskich ludzi.My oglądamy kamienie,podziwiamy widoki rozpościerające się z tej ogromnej dziury,robimy zdjęcia.
Szkoda,że to miejsce jest pozostawione samemu sobie,a przecież można by było odpowiednio je zaadaptować....





























Śnieżne Kotły.


Po bardzo długiej sesji zdjęciowej opuszczamy kamieniołom i wkraczamy na czerwony szlak,którym już mamy dojść do Wysokiego Kamienia.Oczywiście po drodze robimy zdjęcia i wchodzimy na skałki,by móc podziwiać widoki.























"Ależ Danusiu,łapeczka twierdzi,że to nie ona":)












Całą drogę od kopalni do Wysokiego Kamienia idziemy sami,aż dziw bierze,że w Górach Izerskich są miejsca tak bezludne....
Na Wysokim Kamieniu za to jest kilkoro turystów,którzy podziwiają widoki.My najpierw wchodzimy po pieczątkę i piwo,które smakuje wręcz rewelacyjnie.Po ukojeniu pragnienia wychodzimy na zewnątrz i tu napawamy pięknymi widokami.
Okno z widokiem :)














































Opuszczamy Wysoki Kamień i powoli schodzimy do Szklarskiej Poręby,przy okazji robimy zdjęcia i podziwiamy krajobrazy,a widoczność dziś jest cudowna :)
Po drodze na dłużej zatrzymujemy się na łące pełnej łubinów.Są w różnych kolorach i tu czas dla nas staje w miejscu -sesja zdjęciowa trwa i trwa....






















W końcu jednak trzeba zakończyć sesję i powoli docieramy do centrum Szklarskiej Poręby,gdzie na przystanku autobusowym stoi już busik.Wsiadamy do niego i tu spotykamy znajome buźki.Rajdowicze właśnie wracają z wędrówki.Witamy się z Nimi i razem jedziemy już do Jeleniej Góry.

Tak oto kończy się nasza kolejna wędrówka,następna już niebawem,więc do zobaczenia :)


Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i życzymy miłej lektury :)


Danusia i Radek :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz