czwartek, 15 sierpnia 2013

Miejsca do których powracamy...

Na dziś mamy zaplanowane Czechy.U nas jest święto i dzień wolny,a w Czechach zwykły roboczy dzień,więc trzeba to wykorzystać odpowiednio.
Wstajemy wcześnie,by spokojnie zjeść śniadanie,wypić kawę,spakować plecaki i bez pośpiechu idziemy na stację,kupujemy bilety i jedziemy do Trutnova polskim szynobusem.Jedziemy nim z Jeleniej Góry do samego Trutnova-bez przesiadek.Pewnie w przyszłym roku już takiej możliwości mieć nie będziemy,bo z naszymi kolejami już tak jest....
Podróż mija nam szybko,wysiadamy w Trutnovie w wyśmienitych nastrojach.Ze stacji kolejowej idziemy na dworzec autobusowy,licząc na to,że sprawdzany w internecie rozkład jazdy jest aktualny.
I co?
Jest jak najbardziej aktualny.
Na autobus czekamy kilka minut,wsiadamy do niego i jedziemy do Janskich Lázni.






















W Janskich Lázniach byliśmy z Bożenką.Dla mnie to była pierwsza wizyta w tym uzdrowisku.Od tamtej pory byliśmy tu już kilka razy.
"Według kronikarza trutnowskiego Simona Hüttla ciepłe źródło w dzisiejszych Jańskich Łaźniach zostało odkryte przez Jana z Chockowa,giermka rycerza Albrechta z Trautenbergu,dnia 6 czerwca 1006 r.Pierwsze wykorzystanie źródła było czysto praktyczne.Woda termalna służyła do napędu koła wodnego,które poruszało młot do kruszenia rudy żelaza stojący w pobliżu źródła.
Pierwsze wiadomości o wykorzystaniu wody termalnej do kąpieli pochodzą dopiero z XIV wieku,kiedy właściciel majątku ziemskiego Zilvar ze Silbersteinu urządził tu prymitywne uzdrowisko dla potrzeb swego rodu.Była to drewniana budowla postawiona nad źródłem.W roku 1485 obok źródła został zbudowany dom noclegowy.W 1495 r.spłonął młot a na jego miejscu zbudowano młyn.
W 1621 r. wymarł ród Silbersteinów a cesarz skonfiskował majątek ziemski Vlčice,do którego Jańskie Łaźnie należały,za działalność przeciw Habsburgom ostatniego właściciela i przekazał je na własność Albrechtowi z Valdštejna,wojewody frydlanckiego.Ten wszakże już w 1628 roku,ze względu na brak środków oddał majątek wraz z Jańskimi Łaźniami pod zastaw w ręce obcej szlachty.W 1673 r. w pobliżu źródła został położony kamień węgielny pod kaplicę świętego Jana Chrzciciela.W 1675 r. majątek kupił i został właścicielem Jańskich Łaźni Jan Adolf,książę Schwarzenberg,który w 1677 r. dał podwaliny współczesnemu miastu uzdrowiskowemu budując w pobliżu źródła sześć nowych budynków,zlecając Dr Hettmayerowi napisanie uczonej rozprawy o działaniu źródła uzdrowiskowego.
Jańskie Łaźnie się rozwijały.W 1685 r. było w mieście 22 domów, młyn, gospoda i dom uzdrowiskowy.Później wybuchła wojna siedmioletnia między Austrią a Prusami, która wprawdzie ominęła Jańskie Łaźnie,ale majątek został zrabowany przez walczące wojska,a to odbiło się na jego stanie.Znaczna odległość posiadłości Vlčice od pozostałych majątków Schwarzenbergów była przyczyną wielu utrudnień.Dlatego w 1788 r. książę Jan Nepomuk skorzystał z okazji wymieniając ją za majątki przyklasztorne w Złotej Koronie i Borowanach w Czechach Południowych.
W ten sposób Jańskie Łaźnie weszły w skład majątku kościelnego, zarządzanego przez dwór cesarski.W roku 1790 uzyskał Jańskie Łaźnie kupiec towarów lnianych Franciszek Theer z Hostinnego mianowany do stanu wolnego pana ze Silberštejnu.W roku 1868 przeszło uzdrowisko do majątku Hugo Wiharda z Libavy a w tym samym roku na własność fabrykanta Steffana także z Libavy.
Jańskie Łaźnie się rozrastały a w 1881 roku otrzymały prawa miejskie.W roku 1902 uzdrowisko nabyła gmina.W roku 1920 przejęła uzdrowisko z całym wyposażeniem,gruntami i źródłami spółka akcyjna po czym nastąpił okres największego rozwoju Jańskich Łaźni.
W roku 1928 została uruchomiona kabinowa kolejka linowa na wierzchołek Czarnej Góry.W roku 1935 wprowadzono metody leczenia stanów po porażenia dziecięcego według amerykańskiego uzdrowiska Warm-Springs.W czasie II wojny światowej Jańskie Łaźnie służyły jako lazarety wojskowe oraz kwatery dla uciekinierów z utraconych terenów.
Po zakończeniu wojny Jańskie Łaźnie zdobyły światowy rozgłos dzięki osiągnięciom w leczeniu stanów po porażeniu dziecięcym.W ramach planu Marshala miał zostać wybudowany nowy kompleks uzdrowiskowy.Jednakże po wydarzeniach w lutym 1948 r. z powodów politycznych nie zostało to zrealizowane,mimo iż zostały już rozpoczęte niektóre prace wykopowe.W tym czasie niektóre hotele i pensjonaty zmieniły się na związkowe domy wypoczynkowe,gdzie rocznie wypoczywały liczne rzesze ludzi pracy.Nastąpiło połączenie byłej gminy Czarna Góra z Jańskimi Łaźniami.
W 1965r. Jańskie Łaźnie uzyskały status miasta.W 1977 r. został oddany do użytku nadajnik telewizyjny na Czarnej Górze a w roku 1980 nowa kabinowa kolejka linowa na wierzchołek Czarnej Góry.Tego samego roku została otwarta Lecznica Dzieci Vesna.W 1982 r. zostało utworzone nowe centrum uzdrowiskowe, które zostało przyłączone do starej kolumnady.
Po zmianie ustroju państwowego 1989 r. niektóre hotele i pensjonaty przeszły w ręce prywatne,ale uzdrowisko jako takie pozostało przedsiębiorstwem państwowym.Największą inwestycją w tym okresie była budowa Akademii Handlowej dla niepełnosprawnych,otwarty w 1994 r.
Obecnie ma miejsce wielki boom budowlany w górnej części miasta w okolicy parkingu centralnego. We wrześniu 2007 r. otwarto w Pańskich Łaźniach pierwszy czterogwiazdkowy hotel.
Jańskie Łaźnie zajmują się głównie chorobami aparatu ruchowego,ale nie są tylko uzdrowiskiem.Są również znaczącym ośrodkiem sportowo-rekreacyjnym.Są tu warunki do uprawiania całego szeregu sportów letnich i zimowych z możliwością odwiedzenia unikatowych miejsc z turystycznego punktu widzenia w pobliskiej okolicy."tekst z oficjalnej strony miasta.
Spacerujemy po tym urokliwym miasteczku,oglądamy piękną kolumnadę,robimy zdjęcia,pijemy wodę źródlaną i powolutku idziemy w kierunku kościoła ewangelickiego,oczywiście jest zamknięty.Obchodzimy świątynię dookoła,rozglądamy się ciekawie,robiąc przy okazji sporo zdjęć.Zaglądamy do punktu informacji turystycznej i po dopełnieniu formalności,powoli wracamy do centrum.Tuż za piękną kolumnadą,znajduje się piękna rzeźba Karkonosza.Robimy sobie z nią zdjęcia i dopiero po długiej sesji zdjęciowej idziemy w kierunku kościoła św.Jana Chrzciciela.






















































































Stajemy przed kościołem.Za plecami mamy piękną panoramę uzdrowiska,a przed sobą główne wejście do świątyni.Drzwi są otwarte,więc skorzystamy z tego i wejdziemy do środka.Najpierw jednak sesja zdjęciowa na zewnątrz.Tuż nad drzwiami,po obu ich stronach są rzeźby i jedna z nich to św.Jan Nepomucen.Robimy sobie z nim zdjęcia.I dopiero po sesji zdjęciowej,wchodzimy do środka-oczywiście tylko do przedsionka,bo reszta kościoła oddzielona jest piękną,oszkloną kratą.Robimy kilka zdjęć i opuszczamy świątynię.Na zewnątrz krótka sesja zdjęciowa i powoli ruszamy na szlak.Przed nami Zlatá Vyhlídka.























































Mijamy ostatnie zabudowania i wchodzimy na leśną,asfaltową drogę.Nią pniemy się delikatnie coraz wyżej.Przechodzimy obok źródełka,z którego pijemy wodę,mijamy miejsce z działającą kiedyś fontanną,robimy zdjęcia i rozmawiając idziemy dalej.Dochodzimy do miejsca,gdzie skręcamy w lewo i ścieżką dochodzimy do wieży widokowej.
















I nie ma wody!!!



































Wieża jest stalowa i ma stożkowaty kształt.Postawiono ją na wysokości 807 m n.p.m.,a otwarta została w 2008 roku.Jej całkowita wysokość wynosi 22 metry.Na górę wiedzie 70,ażurowych,krętych i wąskich schodów.Ledwo mieścimy się z plecakami,ale wchodzimy na górę.Panorama stąd rozpościerająca się jest przepiękna.Widać stąd Broumovsko,Góry Orlickie (Orlické hory),Przedgórze Karkonoszy (Zvičina,Kumburk) i oczywiście sąsiednią część Karkonoszy Czarna Góra (Černá hora).Stajemy na szczycie,obchodzimy dookoła platformę widokową,podziwiamy krajobrazy i robimy zdjęcia,a po nich powoli schodzimy.Na dole jeszcze krótka sesja zdjęciowa i wchodzimy do schroniska Hoffmanovy boudy po pieczątkę.Po dopełnieniu formalności idziemy dalej.

















































































Wędrujemy przez Janské Lázně,kierując się ku kolejce kabinowej.Tu w informacji turystycznej,wymieniamy złotówki na korony,po strasznym kursie.Niewiele więc ich wymieniamy,ale będą nam potrzebne.I ruszamy do góry.Najpierw idziemy uliczkami,mijamy Ludvíkovou boude i postanawiamy nie iść asfaltem,tylko wkraczamy na wydeptaną ścieżkę wiodącą pod jadącymi do góry i na dół wagonikami kolejki.Idziemy więc do góry skrótem,ale wiele osób przed nami tak szło i wiele osób tak właśnie idzie.Mijając któryś z kolei słup,mówię do Radka ze śmiechem,że trzeba mi było liczyć słupy-miałabym okazję pochwalić się ile ich musieliśmy minąć...hi,hi...














































Im wyżej jesteśmy,tym piękniejsze mamy widoki za plecami.Odwracamy się co jakiś czas,by je choć przez chwilę podziwiać,zrobić zdjęcia i przy okazji odsapnąć.I tak po wielu takich przystankach docieramy na szczyt Černej hory.













































Teraz spokojnie wędrujemy po płaskim terenie.Mijamy restauracje i schronisko-kiedyś byliśmy tu z Bożenką,dziś jednak idziemy dalej,przed nami spory kawałek do przejścia.Zatrzymujemy się na chwilę przy hotelu Černá bouda.Robimy mnóstwo zdjęć i przez chwilę podziwiamy przepiękną panoramę :)










Kiedy nasycimy oczy i aparaty pięknem nas otaczającym,powoli wkraczamy na ścieżkę wiodącą na torfowiska.
Černohorská rašeliniště-Czarnogórskie torfowisko,ajmuje powierzchnię 72,04 ha i jest największym torfowiskiem wierzchowinowym Karkonoskiego Parku Narodowego.Występuje tu wiele gatunków roślin (torfowce,turzyca skąpokwiatowa i bagienna,wełnianka pochwowa,wełnianeczka darniowa i in.) oraz zwierząt (chruściki,małe biegaczowate,jaszczurka żyworodna,cietrzew). Torfowisko-według ekspertów-liczy sobie niewiarygodnych 6000 lat,torf osiąga maksymalną głębokość 2,5 m, a jego całkowita objętość to 420000 metrów sześciennych.I jest Narodowym Rezerwatem Przyrody.To wyjątkowe miejsce można odwiedzić dzięki ścieżce edukacyjnej,którą myśmy już wędrowali z Bożenką,a dziś idziemy we dwoje :) Najpierw kierujemy się ku drewnianej wieży widokowej.Drewniane pomosty doprowadzają nas do celu.Wchodzimy na wieżę i podziwiamy piękno nas otaczające :)
























Kiedy na wieży zaczyna robić się tłoczno od ludzi,opuszczamy powoli to miejsce i drewnianymi kładkami wychodzimy z torfowisk.Teraz nasz cel,to Kolínská bouda.
Zanim dojdziemy do hotelu,mamy sesję zdjęciową z kozami,owcami i motylami.Po niej w końcu wchodzimy do boudy.Tu kupujemy vizytki i stemplujemy wszystkie kajety.Odpoczywamy chwilę i po odpoczynku ruszamy dalej.Kierujemy się na Śnieżkę,wszak pora powoli wracać do Polski :)


























Radeczku zrobisz mi w końcu zdjęcie ????










Śnieżkę wciąż mamy przed sobą :)



















Powoli zaczynamy schodzić coraz niżej.Zmierzamy do Pecu pod Sněžkou.Śnieżka,nasz królewna chowa się przed nami,a my schodząc w dół wkraczamy w las.Ścieżka wije się wśród drzew i wyprowadza nas w centrum.Tu sprawdzamy odjazdy autobusów i okazuje się,że mamy tylko kilka minut do naszego odjazdu.Wykorzystujemy ten czas na zjedzenie kanapek i kiedy przyjeżdża nasz autobus,Radek kupuje bilety do Svobody nad Úpou-ČD nádraží.I jedziemy! I co się stało?Radek wymyślił sobie,że wysiądziemy przystanek przed ČD nádraží i dzięki temu złapiemy autobus jadący wcześniej do Malá Úpa.I kiedy już zamierzamy wysiąść,kierowca nam mówi,że to nie ten przystanek i jak wytłumaczyć Czechowi,że my chcemy akurat tu wysiąść???Nie ma szans!!! Jedziemy więc na stację kolejową i tam wysiadamy.






















Mamy więc sporo czasu,idziemy na piwo do znanej nam knajpki-byliśmy tu razem z Tatkiem Radka-zamawiamy piwo,delektujemy się nim po wypiciu powoli wracamy na dworzec.Tu mając jeszcze sporo czasu,rozsiadamy się wygodnie na ławkach i zjadamy nasze kanapki :) Trzeba przyznać,że zrobiliśmy się trochę głodni....
Kiedy przyjeżdża nasz autobus,wsiadamy do niego i odjeżdżamy do Malej Úpy.I jest już późno,nie mamy aż tyle czasu by iść na szlak i nim zejść do Kowar-niestety :(
Idziemy więc do schroniska "Okraj",tu stemplujemy nasze kajety i powolnym krokiem,niebyt zdecydowanie,zaczynamy schodzić szosą ku Kowarom.
I tak,od niechcenia,machnęłam ręka,słysząc jadący samochód...
Auto na słowackich blachach zatrzymało się,a my po chwili rozmowy z kierowcą i pasażerką,lokujemy się w środku i zjeżdżamy z nimi do pierwszej krzyżówki dróg.Oni jadą do Lubawki i później przez Czechy na Słowację,a my Im dziękujemy,wysiadamy,życząc szerokiej drogi.
Czeka nas teraz piesze przejście.I tak powoli,zaczynamy schodzić ku Kowarom.Dzwonimy do Tatki i umawiamy się z Nim na Przełęczy Kowarskiej.Idziemy więc niespiesznie,rozmawiamy,wspominamy dzisiejszy dzień i cieszymy się,że razem udało nam się tyle przejść :)
I tak mija nam droga.Na Przełęczy Kowarskiej jesteśmy przed Tatkiem Radka,mamy więc chwilę na obejrzenie pięknej panoramy i załatwienie potrzeb fizjologicznych....
Kiedy Tatko przyjeżdża,wsiadamy do autka i odjeżdżamy razem do domu :)
\









Tak minął przepiękny,świąteczny dzień :)
Jesteśmy radośni,szczęśliwi i zmęczeni,ale warto było :)
Każdemu z Was życzymy tylu pięknych chwil,widoków i cudownych wrażeń,jakie my mieliśmy tego dnia :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz