niedziela, 3 listopada 2013

Jedna wieś-dwa kościoły :)

Dziś postanowiliśmy być leniwi i wygodni.Wstajemy późno-to mój trzeci dzień wolny i aż się wierzyć nie chce,że jutro trza iść do pracy....Pogoda za oknem nie nastraja zbyt optymistycznie-pada :(
Śniadanie,kawa i krótka narada-dokąd dziś???
Postanawiamy zobaczyć dwa kościoły znajdujące się w jednej małej wsi.Takich wsi,gdzie istnieją dwa,różnowyznaniowe kościoły na naszym terenie jest wiele.I nie mam tu na myśli,współcześnie wybudowanych świątyń,ale takie,które mają kilka wieków.Najczęściej z takimi kościołami,dzieje się tak,że kościół ewangelicki popada w ruinę,jeśli nie został przemianowany na katolicką świątynię i tak też jest w tej niewielkiej wsi do której jedziemy.
Przejeżdżamy przez Lwówek Śląski,Brunów,Żerkowice,Skałę-tu pokazuję Radkowi ruiny pałacu z pozostałościami tarasów,Gaszów,Ustronie i dojeżdżamy do Żeliszowa.





Kościół p.w.św.Jana Nepomucena w Żeliszowie.





Z daleka dostrzegamy kościół katolicki.Na parkingu jest trochę samochodów.Dla nas to znak,że trwa w nim jeszcze msza,albo właśnie się skończyła i my będziemy mieli szansę wejść do środka.
Parkujemy autko i kierujemy się do świątyni.Mamy szczęście-właśnie skończyła się msza,a kościół jeszcze nie został zamknięty.Wchodzimy do środka.Krótka modlitwa,robię jedno zdjęcie i gaśnie światło,a z zakrystii wychodzi ksiądz,który z uśmiechem nas wita,pytając przy okazji skąd jesteśmy?
Mówimy,że z Jeleniej Góry,że chcemy zrobić sobie zdjęcia ze św.Janem Nepomucenem i czy dostaniemy pieczątkę.
Kapłan zaprasza nas na plebanię,gdzie w naszych pieczątkowych zeszytach pojawia się nowa pieczątka.Dziękujemy serdecznie i żegnamy się z księdzem.Wracamy do kościoła-jest jeszcze otwarty.Wchodzimy do środka i mimo obaw Radka,co do jakości zdjęć przy zgaszonym świetle-robimy sobie takie.Trzeba powiedzieć,że są całkiem niezłe.
Kościół jest,odnowiony,niewielki i skromny.Jedynym przepychem jaki tu można znaleźć,to ołtarz główny,z obrazem przedstawiającym św.Jana Nepomucena.
Pierwsze wzmianki o kościele pochodzą z 1367 roku.Wzniesiony w średniowieczu,powiększony w 1600 roku o kaplicę.Odrestaurowany w XIX wieku.Murowany z kamienia,jednonawowy,ze sklepieniem krzyżowo-żebrowym nad ołtarzem.Ma kilka zabytków w swoim wnętrzu:tuż przy ołtarzu głównym,przy ścianie stoi kamienne sakramentarium z 1511 roku,a przy balaskach w rogu,znajduje się kamienna chrzcielnica z końca XVI wieku.
Po sesji zdjęciowej opuszczamy świątynię,robiąc jeszcze krótki spacer dookoła niej.






































Po krótkim spacerze-pada coraz mocniej-wracamy do samochodu.Idąc w jego kierunku,dostrzegamy po drugiej stronie jezdni na wzniesieniu,górujący nad wsią nasz drugi kościół.Jedziemy więc w tamtym kierunku.
Pada i deszcz nie nastraja na spacer,ale zatrzymujemy się tuż przy budynku świątyni i mimo deszczu wysiadamy.Pierwsze co zauważamy,to nowiutkie paczki cegieł i pustaków,do zamurowywania okien,a my myśleliśmy,że to dachówki.....O złudna nadziejo....
Budynek kościoła ma wszystkie parterowe okna zamurowane,są też wstawione,jedne drzwi,na których napisane jest kto jest właścicielem owego budynku.Podany jest numer konta fundacji i numer telefonu,gdzie można uzyskać informację.Obchodzimy budynek dookoła w nadziei,że znajdziemy jakieś dzikie wejście do środka.Niestety niczego takiego nie znajdujemy :( Dlatego nie ma też zdjęć ze środka :(
O fundacji i kościele można poczytać tu:
http://twojedziedzictwo.pl/obiektyzelisow.php

Tu też można zajrzeć do galerii i zobaczyć jak świątynia wygląda obecnie,a jak wyglądała przed II Wojną Światową.














Na mnie zdjęcia ze środka zrobiły niesamowite wrażenie i żal,że to "piękno" możemy utracić....
Deszcz pada coraz mocniej,wsiadamy do samochodu i jedziemy do Wojciechowa,tu mamy nadzieję zastać księdza i podbić nasze pielgrzymie paszporty.
Droga nam mija szybko.Oczywiście w Wojciechowie okazuje się,że kapłan powinien właśnie skończyć mszę w Pasieczniku,więc po krótkim zastanowieniu,stwierdzamy,że się z Nim miniemy-zwyczajnie odpuszczamy sobie i jedziemy do Janic.Malowniczą,wąską drogą asfaltową,wijącą się wśród pól z pasącymi się na nich końmi i krowami wjeżdżamy do wsi Janice.Tu znajduje się "Fundacja Wioski Franciszkańskiej". Zgodnie za drogowskazem wjeżdżamy na dość duże podwórze gospodarstwa.Wysiadamy z autka i dzwonimy do drzwi,w których po chwili pojawia się uśmiechnięty mężczyzna.Przedstawiamy naszą prośbę,dotyczącą pieczątki-uśmiecha się jeszcze bardziej do nas i z lekkim zdziwieniem pyta nas: Pielgrzymi? Tutaj? Po czym zaprasza nas do środka,proponując kawę,herbatę.Dziękujemy,ale w domu czeka na nas sernik mojej mamy,dlatego też odmawiamy.
O Fundacji Wioski Franciszkańskiej w Janicach można przeczytać tu;
http://www.janice.org.pl/index.php/historia
















Po podbiciu naszych paszportów,dziękujemy,wsiadamy do samochodu i wracamy do Jeleniej Góry.Tu mamy jeszcze jeden cel-cmentarz.Znicz dla Roberta jeździł z nami trzy dni,więc najwyższy czas by go zapalić :)
O symbolice zapalania zniczy można przeczytać tu:
http://www.miejsce-pamieci.pl/artykul-224/znicze--symbolika.html

A o chryzantemach,ich historię i ciekawostki można przeczytać tu:
http://www.kwiatysztuczne.pl/publikacje/chryzantemy-krotka-historia/





Teraz już wracamy do domu,na obiad,kawę i słuszny kawałek sernika :)

Dzień minął nie wiedzieć kiedy,krótka wędrówka również,pora więc na następną.Do zobaczenia niebawem.


Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)


1 komentarz:

  1. Pozdrawiam podróżników..ale fajnie..ja z mężem też tak lubię spędzać czas ale..na razie go nie ma...pracuje

    OdpowiedzUsuń