niedziela, 28 grudnia 2014

Karpatka i sernik :)

Ostatnia niedziela w tym roku,a my nie bardzo wiemy dokąd ruszyć.
Radek przedstawia trzy propozycje dzisiejszego spaceru.Wspólnie wybieramy Karpacz.Na spokojnie zjadamy śniadanie,pijemy kawkę,robimy herbatę do termosu i w plecaku ląduje sernik i termos z herbatą.Ubieramy się ciepło i w drogę !
Karpacz wita nas wszechobecną bielą i tłumem ludzi.Jest chłodno,ale da się wytrzymać.Najpierw chcemy dotrzeć do Dzikiego Wodospadu (potrzebne nam są zdjęcia).Idziemy więc uliczkami Karpacza,kierując się ku wodospadowi.Robimy zdjęcia,bo nad naszymi głowami pojawił się błękit nieba.Mówię Radkowi,że wyżej musi być pięknie.Tu cudownie ośnieżone drzewa na błękitnym niebie wyglądają bajkowo,a co dopiero w górach????.....
Dochodzimy do Dzikiego Wodospadu i stajemy zachwyceni.Naszym oczom ukazała się rzeka z kamieniami ubranymi w puchowe,białe czapeczki,a na końcu spadające z wysokości,zamarzające wody,tworzące girlandy lodowych sopli.










 "Dziki Wodospad.
Łomnica jest dziką,górską rzeką.Swój początek bierze na wysokości 1407 m n.p.m.Podczas intensywnych opadów deszczu i roztopów wiosennych rzeka wylewała i niszczyła wszystko,co napotkała na swojej drodze.W roku 1816 oberwanie chmury w górach doprowadziło do olbrzymich zniszczeń w Miłkowie i całej Kotlinie Jeleniogórskiej,tak że suma strat wyniosła 109 496 talarów.28 lat później do Wielkiego Stawu zeszła potężna lawina,powodując zmiażdżenie lodu i wylew wody.Powstała w wyniku tego zdarzenia fala,niosąc z sobą kry,wyrwane drzewa,głazy,kamienie oraz potężną ilość wody,zniszczyła młyn wodny w Karpaczu Górnym.Szczególnie tragiczna była powódź w roku 1897,wtedy to w samym Karpaczu,Brzeziu Karkonoskim i Miłkowie zostało porwanych przez wartki nurt rzeki wiele domów,a kilometry dróg uległy zniszczeniu.Decyzją ówczesnych władz w latach 1910-1915 zbudowano zaporę przecwirumoszową nazwaną obecnie Dzikim Wodospadem.Swoją skuteczność-wraz z innymi tego typu urządzeniami-potwierdziła ona w 1997 roku podczas powodzi tysiąclecia."-informacje z tablicy przy wodospadzie.






































































Po niesamowicie długiej sesji zdjęciowej,opuszczamy Dziki Wodospad i nie idziemy na skróty-jak zawsze to robimy-schodzimy do centrum miasta najpierw poboczem ulicy,a później ścieżką przez las.Idąc nią,znaleźliśmy się w krainie Królowej Śniegu.Każdą trawkę oblepia całe mnóstwo białych,śniegowych gwiazdeczek-aż dziw bierze,że takie źdźbło jest w stanie udźwignąć taki ciężar.
Spacer w tak przepięknej scenerii mija nam szybko i docieramy do naszego kolejnego celu-do Zapory na Łomnicy.


































Niedaleko zapory,tuż przed utworzonym dzięki niej jeziorku,przechodzimy przez most i idziemy ku górze,która jest naszym celem.Na dole tablica informacyjna z opisem:
"Skałki na Karpatce-punkt widokowy.
W centrum miasta znajduje się granitowa,porośnięta pierwotnym sosnowym lasem góra (726 m n.p.m.),która charakterystycznym wyglądem z daleka przyciąga wzrok turystów.
Już w XVIII wieku powstały na Karpatce pierwsze kopalnie srebra.Cesarzowa Elżbieta w roku 1711 nadała Bernardowi Koburgowi prawo do prowadzenia na terenie miasta robót górniczych.
Na przełomie XIX/XX wieku serpentyny ścieżek z wyznaczonymi miejscami widokowymi oplotły dokładnie całe wzniesienie.
Na szczycie Karpatki znajduje się charakterystyczna skała składająca się z kilku bloków.Jeden z nich jest tak wyważony,że można go bez większego wysiłku wprawić w ruch.Jest to jeden z trzech karkonoskich Chybotków."
Po przeczytaniu tekstu,zaczynamy się wspinać.Nigdzie nie ma żadnej wskazówki którędy iść.Na logikę pniemy się ścieżką do góry.Jest lekko wydeptana,więc może to być właściwy kierunek.Im wyżej jesteśmy,tym pomiędzy drzewami dostrzegamy zaporę z ludźmi po niej idącymi.Robię zdjęcia,podziwiamy piękno otaczającego nas świata i stajemy na szczycie.I znów zastanawiamy się w którą stronę iść-nie ma żadnego oznaczenia-idziemy więc pośladach,skręcając w prawo i dzięki temu dochodzimy do skałek.












Ośnieżone skałki wyglądają niesamowicie malowniczo i szkoda tylko,że nie ma tu żadnego oznaczenia,że to jest właśnie punkt widokowy na Karpatce.
Spacerujemy pomiędzy skałkami,idąc po śladach.Zaglądamy przez wysokie,nagie korony drzew,by wypatrzeć jakiś znajomy szczyt Karkonoszy,niestety wszystko otulają chmury a na dokładkę wysokie drzewa zasłaniają widoki.No cóż,może kiedyś to miejsce doczeka się,że znów będzie to prawdziwy punkt widokowy i tak jak dawniej będą tu ławeczki.Miejmy nadzieję.
My "utrudzeni" wędrowaniem,wyjmujemy z plecaka termos z herbatą i pojemnik z sernikiem-robimy sobie ucztę :)










We mgle,ledwo widoczna skocznia...





































Po posileniu się idziemy jeszcze kawałek dalej.Szukamy kamienia,który ma być chybotkiem-niestety nie udaje nam się go odnaleźć :( Postanawiamy więc powoli schodzić.Wracamy tą samą drogą,bo innych śladów na śniegu nie ma.Ostrożnie,by nie zjechać na tyłku,udaje nam się zejść do zapory i tu rozdzwonił się mój telefon.Ściągam rękawiczkę i rozmawiam,najpierw z Jarkiem,później z moją koleżanką z pracy,a na końcu z mamą i stało się!!! Moja ręka jest tak zmarznięta,że nie mogę jej w żaden sposób rozgrzać....Wchodzimy do sklepu,gdzie Radek wybiera piwo,a ja ściągam rękawiczkę i rękę wkładam do kieszeni pluszowej bluzy i rozcieram ją.Dopiero po tym czuję jak dłoń zaczyna być ciepła.Jestem zaskoczona tym(zbyt długo to trwało).
No cóż wszystko już wróciło do normy,więc idziemy do przystanku autobusowego.Tu,gdzieś po drodze minął nas Jurek,uśmiechał się do nas i pozdrawiał,a my Go nie zauważyliśmy :( Jest nam przykro z tego powodu-wybacz Jureczku :) Pozdrawiamy Cię bardzo serdecznie i cieplutko :)






Tuz po przyjściu na przystanek,podjechał bus,wsiadamy do niego i wracamy do domu.


Tak kończy się ostatnia niedziela roku 2014.
Było pięknie,bajkowo i cudownie.
Mamy nadzieję,że w 2015 roku będą równie piękne wędrówki i cudowne miejsca.

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)