sobota, 2 sierpnia 2014

"Koliberek" i Kat :)

Ciężko się rano wstaje,ale by cokolwiek zobaczyć,trza się poświęcić.Tak więc odpowiednio wczesna pobudka,by na spokojnie zjeść śniadanie,wypić kawę,naszykować kanapki i picie i spakować plecaki.Kiedy wszystko jest gotowe,wsiadamy do autka i ruszamy do Tanvaldu.Tu na parkingu zostawiamy samochód,kupujemy bilety,robimy sobie zdjęcia ze specjalnym pociągiem i odjeżdżamy do Železneho Brodu,gdzie mamy przesiadkę."Rychlíkem"-pociągiem pospiesznym jedziemy do Turnova,gdzie mamy kolejną przesiadkę-stąd odjeżdżamy do Bakova nad Jizerou,I tu mamy przesiadkę,z pociągu na pociąg-tym razem wiozący nas do celu dzisiejszej wędrówki,do stacji Bezděz.Cała podróż minęła bezproblemowo,co u nas raczej jest niemożliwe.W Czechach połączenia są skomunikowane,u nas niestety nie :(






















Ze stacji ruszamy za "piwnymi" oznaczeniami,które wiodą nas do knajpki,ale i też do skrzyżowania szlaków.Stąd mamy 3,5 km do zamku.Idziemy więc w jego kierunku.Żar z nieba się leje niesamowity,ale zapominamy o nim,gdy dostrzegamy ogromne pole słoneczników u "stóp" zamku.Jestem zachwycona,bo zawsze marzyły mi się zdjęcia ze słonecznikami.Wprawdzie słoneczniki są w większości już przekwitnięte,ale i tak widok jest niesamowity.Ogromne pole,a w oddali na wzniesieniu zamek-cudo :)
Robimy całe mnóstwo zdjęć,ciesząc się tym widokiem i powoli idziemy dalej.Oczywiście co jakiś czas przystajemy by zrobić kolejne zdjęcia :)


































Wędrując powoli i robiąc mnóstwo zdjęć,dochodzimy do miejscowości Bezděz.Tu najpierw zaglądamy do kościoła-oczywiście zamkniętego-robimy zdjęcia i odwiedzamy punkt informacji turystycznej,gdzie kupujemy vizytki,znaczek turystyczny,stemplujemy dzienniczki i kajety i zaopatrujemy się w folderki.Po dopełnieniu formalności,powoli zaczynamy się wspinać na górę zamkową.






















Droga wiodąca na szczyt,jest ocieniona przez drzewa,ale marne to pocieszenie,gdyż duchota jest niemiłosierna,a drzewa nie dają żadnej ochłody i pot strużkami spływa po nas.Mimo to,radość nasza jest ogromna,gdy dochodzimy do murów zamczyska.Kupujemy bilety i wchodzimy prze bramę na dziedziniec zamkowy.Spory tłum się tu znajduje,nie dziwi nas to,bo dziś odbywają się tu pokazy historyczne i dziedziniec odpowiednio jest ustrojony.Zanim jednak się zaczną,my postanawiamy najpierw zwiedzić zamek.
Trochę historii zamku-Wikipedia:
"Królewski zamek Bezděz jest jednym z najważniejszych czeskich zabytków gotyckich.Budowla powstała dzięki królowi Przemysławowi Ottokarowi II.Prace rozpoczęto w 1264 roku a zakończono w 1278 roku,już po śmierci władcy.Brak zabudowań zewnętrznych wskazuje,iż miała to być przede wszystkim forteca oraz reprezentacyjna siedziba króla.Po bitwie na Moravskim polu w 1278 roku,Otton Brandenburski więził tu królową Kunhutę i jej syna,późniejszego króla Wacława II.W połowie XIV wieku posiadłość przeszła w ręce Karola IV,a zamek stracił na znaczeniu,zajmując drugie miejsce w hierarchii czeskich zamków.Podczas wojen husyckich zamek był punktem oporu katolików.Dzięki nowym umocnieniom,skutecznie odstraszał oddziały wroga od prób zdobycia go.Za czasów Albrechta von Vallensteina,planowano budowlę przeistoczyć w prawdziwą twierdzę,jednak z zakładanych planów nic nie wyszło.Od 1627 roku budynki służyły mnichom,początkowo augustianom,a od 1632 roku benedyktynom z Montserrat.W 1662 roku zamek zamieniono na klasztor,w którym trzymano kopię posągu Czarnej Madonny Monastyrskiej i stał się on celem wędrówek tysięcy pielgrzymów jako znaczące miejsce kultu maryjnego.W 1778 roku majątek przejęli Prusacy i klasztor dekretem cesarza Józefa II został zlikwidowany.Zamek powoli chylił się ku ruinie.W XX wieku był m.in. własnością prywatną,ale w 1932 roku został odkupiony przez Klub Czechosłowackich Turystów za symboliczne 2000 czeskich koron.Budowlę planowano odrestaurować w stopniu umożliwiającym udostępnienie zwiedzającym.Prace jednak przerwała II wojna światowa.W 1978 roku zamek Bezděz,został wpisany na czeską listę zabytków,jako Narodowa Pamiątka Kultury.Od 1982 roku trwa remont zamku,który wspierany jest funduszami państwowymi.
Wejście na zamkowy dziedziniec otwiera potężna brama.Po lewej stronie znajduje się jedno z najważniejszych pomieszczeń-wczesnogotycka kaplica wybudowana na wzór francuskich katedr.Pomieszczenie przyległe do kaplicy stanowiło pierwotnie część pałacu królewskiego.W czasach istnienia tutaj klasztoru mnisi postanowili je zamurować i stworzyli w tym miejscu kryptę,w której chowali swoich współbraci.Kolejnymi pomieszczeniami są wnętrza pałacu królewskiego,składające się z kilkunastu komnat,z których jedynie pięć sal położonych na parterze budowli udostępnionych jest do zwiedzania.Obok królewskiego pałacu wznosił się pałac burgrabiego,czyli pełnomocnika władcy,który w królewskim imieniu zarządzał pałacem sprawując zarazem obowiązki sędziego.Na pałacowym dziedzińcu zwraca uwagę wielka cysterna wodna głęboka na prawie siedem metrów.Drugi zamkowy dziedziniec otaczają pozostałości tzw.Manskich pałaców,w których mieszkała szlachta,stanowiąca zamkową drużynę króla.Wielka wieża wznosząca się na wysokość 634 metry nad poziomem morza,a 34 metry nad zamkowym dziedzińcem stanowi najwyższy punkt zamku Bezděz.Mury tej budowli w jej dolnych partiach mają ponad 3 i pół metra grubości.Z wieży roztacza się rozległy widok na cały Czeski Raj i zamykające horyzont Karkonosze."
























Zwiedzanie zaczynamy od kaplicy.Sporo tu ludzi,trudno zrobić jakieś ładne zdjęcie.Mimo to robimy je,wszystko oglądamy i powoli przechodzimy dalej przez kolejne pomieszczenia kierujemy się ku zamkowej wieży.
Oczywiście,tradycyjnie liczę schody i wyszło mi 164-są drewniane,kamienne,proste i kręte.Kiedy jesteśmy na samej górze,oszałamia nas przepiękny widok i tłum ludzi.

























































Robimy zdjęcia i podziwiamy panoramę :)
Kiedy już nasyciliśmy oczy i aparaty cudownymi widokami,powoli schodzimy z wieży.




























































Po zejściu z wieży,zaglądamy na mniejszy dziedziniec i do pałacu murgrabiego,gdzie w pałacowych pomieszczeniach oglądamy wystawy i z okien podziwiamy widoki :)
Po obejrzeniu wszystkiego,opuszczamy pałac,wychodząc na zamkowy dziedziniec,gdzie coraz więcej ludzi rozsiadło się na kamiennych schodach,murkach itp...My również znajdujemy sobie dość wygodne miejsce,rozsiadamy się i czekając aż zacznie się spektakl,posilamy się,patrząc przy okazji co się wokół dzieje.


































A dzieje się,coraz więcej....ludzie,przebrani w stroje średniowieczne,znoszą na środek dziedzińca rekwizyty związane z zawodem kata.
Według Wikipedii kat to:
"Kat – człowiek,który zawodowo zajmuje się głównie wykonywaniem wyroków,skazujących na kary cierpienia,okaleczenia i na karę śmierci.Poza torturami,traktowanymi jako środek karny,kaci zajmowali się również zadawaniem cierpienia w celu wymuszenia zeznań.
Instytucja kata wykształciła się we wszystkich społeczeństwach znajdujących się na wyższym stopniu rozwoju,w Europie najpierw pojawiła się na zachodzie kontynentu,w Polsce od ok. XI-XIII wieku.Od późnego średniowiecza do obowiązków kata należały również pewne zagadnienia sanitarne w mieście,zwłaszcza usuwanie padliny (nie czynił on jednak tego osobiście,ale zajmowali się tym jego pomocnicy,tzw. hycle).W wielu miastach,zwłaszcza na zachodzie Europy,kat miał często obowiązek (zwykle połączony z monopolem w tym zakresie) prowadzenia domu publicznego.
Od XVIII/XIX wieku,tj.od zniesienia tortur, kaci zajmowali się jedynie wykonywaniem wyroków śmierci.
Instytucja kata w największym stopniu wyodrębniła się w Europie.Od średniowiecza na kontynencie tym kat m.in. posiadał określoną,odrębną niż u innych obywateli odzież.Ubrany zazwyczaj w jaskrawy strój,przywdziewał kaptur koloru czarnego lub czerwonego i przeprowadzał egzekucję.Rodzaj kary śmierci zależał w średniowieczu od stanu skazanego – rycerzy i możnowładców ścinano mieczem.Uważano,że mieszczanie nie zasługują na taki zaszczyt,i do wykonania na nich wyroku używano toporów (to mogło być również dodatkowym sposobem na poniżenie jakiegoś rycerza,który dopuścił się szczególnie haniebnych czynów – nie tylko skazywano go na śmierć,ale i odbierano mu tytuł, wynikający z pochodzenia),a chłopów po prostu wieszano.Ta "tradycja" niejako przetrwała do dzisiaj – w niektórych krajach zdrajców się wiesza,natomiast "godniejszą" może być śmierć przez rozstrzelanie.Przykładem tej tradycji jest egzekucja Saddama Husajna.W późniejszych wiekach ścinano skazańców na gilotynie.Kat zajmował się również przesłuchiwaniem podejrzanych,torturowaniem,wymierzał kary chłosty,pręgierza czy łamania kołem.
W średniowieczu zawód kata był elitarny,aczkolwiek kat i jego rodzina były dotknięte infamią.Do jego wykonywania wymagane było posiadanie dużej wiedzy,obejmującej m.in. umiejętność czytania i pisania oraz znajomość anatomii.Odpowiednie wykształcenie było konieczne do właściwego wykonywania obowiązków związanych ze stosowaniem tortur – na etapie przesłuchania musiały być one bolesne,lecz raczej nie wiążące się z trwałym kalectwem,zaś na etapie egzekucji – nie mogły spowodować przedwczesnej śmierci skazanego.
Z czasem kaci w ramach swoich obowiązków mieli łapać bezpańskie zwierzęta (psy i koty),co spowodowało poniżenie tego stanowiska.W razie potrzeby kaci nastawiali złamania i zwichnięcia.
W Bieczu znajduje się Baszta Katowska – budynek dawnej szkoły katów.Prawdopodobnie jest to dziewiętnastowieczna legenda,ale mistrzowie z Biecza byli cenieni i wypożyczani na egzekucje do innych miast,oraz szkolili uczniów.Drugą skrajnością byli przestępcy,którym darowano karę w zamian za zostanie katem.
Kaci niemieccy czasem zakładali maski,kiedy wykonywali wyroki śmierci i nie byli na stałej pensji. Zaś ich francuscy odpowiednicy po fachu byli niejako osobami publicznymi i byli na stałej pensji. Były czasy, nawet w XX wieku,kiedy kat był we Francji osobą popularną i powszechnie szanowaną (np. Anatole Deibler).W Niemczech zaś zawód ten uchodził często za hańbiący (np.Topór z Wandsbek).W niektórych miastach (np. Racibórz według danych z roku 1787) był to zawód rzemieślniczy i miał swój cech.
W języku polskim nie ma wielkiego rozróżnienia,prawie zawsze mówimy o kacie,niezależnie od sposobu,w jaki zadaje on śmierć skazanemu.Natomiast np. w języku angielskim kat,który wykonuje wyrok przez powieszenie nazywany jest hangman,zaś ścinający głowy headsman.W niektórych stanach USA,które stosowały karę śmierci na krześle elektrycznym,kat określany był jako state electrician (stanowy elektryk)."
I zaczyna się przedstawienie.Na środek dziedzińca wychodzi kat,odziany w pelerynę z kapturem,po przedstawieniu się,woła by ktoś na ochotnika był Jego pomocnikiem.I znalazła się dziewczynka,która została pomocnikiem kata.Otrzymała pelerynę i bicz.Kilka wskazówek jak się nim posługiwać i kat z widowni wywołuje co jakiś czas osoby,które zostają poddane różnorakim torturom.Oj dzieje się na dziedzińcu zamkowym,oj dzieje się!!!! I my temu się przyglądamy!!!!















































Przedstawienie dość długo trwa,wszak tortur było niesamowicie wiele i były one różne i dziś było nam dane większość z nich oglądać w formie zabawnego przedstawienia,z udziałem widowni.
Kiedy kończy się pokaz katowskich tortur,bijemy brawa i powoli opuszczamy mury zamku,kierując się do miejscowości u jego podnóża.
I tu w różowych floksach znajduję "koliberka"-ćmę dzienną,fruczaka gołąbka.Przystaję zachwycona motylem i robię mnóstwo zdjęć z nadzieją,że choć jedno z nich wyjdzie.
Dla Henia :) (bo Heniu mi kiedyś wysłał zdjęcie fruczaka,którego udało Mu się sfotografować ).
"Fruczak gołąbek-wygląd:długość przedniego skrzydła 2,0-2,5 cm.U tego niewielkiego zawisaka,szczególnie uderzający jest odwłok,na którego bokach,wydłużone łuski,tworzą czarno-białe "ogonkowate" rozszerzenie,służące jako doskonały ster przy manewrach wokół kwiatów.Przednie skrzydła,skromnie brunatne z ciemnymi liniami,natomiast tylne pomarańczowe lub żółte.
Środowisko:nasłonecznione wyręby,zakrzewione południowe zbocza,wrzosowiska i brzegi lasów to ulubione stanowiska gołąbka.W przeciwieństwie do innych zawisaków,jest on aktywny w dzień i to podczas najgorętszych godzin południowych.W ogrodach można go obserwować po południu lub wieczorem przy floksach,bodziszkach i petuniach;często także szuka nektaru na chabrach,mydlnicach i żmijowcu.Właściwą ojczyzną gołąbka jest Europa Południowa,skąd co roku leci nad Alpami i Karpatami do Europy Środkowej.Mogą się tu również rozmnażać,ale trwała populacja chyba nie jest w stanie się utrzymać,zapewne z powodu warunków klimatycznych.Niegdyś gołąbek był w Europie popularniejszy.W Europie Środkowej,a zwłaszcza na północy-rzadki.
Okres występowania imago:Dwa pokolenia:I od maja do lipca (w tym czasie przylatują motyle z południa), II we wrześniu i październiku,(nie wiadomo dokładnie,czy w tym czasie następuje przelot powrotny do Europy Południowej).
Okres występowania gąsienicy: I generacja we wrześniu i październiku,II od czerwca do sierpnia.Rośliny żywicielskie-różne gatunki przytulii."-Leksykon Przyrodniczy-Motyle.
Ze względu na zawisanie nad kwiatkami,bardzo przypominają kolibry i dlatego też są z nimi mylone :)
I ja mam to wielkie szczęście fotografować motyla wędrowca i cieszy mnie niezmiernie,że udaje mi się to :)


















Po dość długiej sesji zdjęciowej z tym niezwykłym motylem,idziemy w kierunku stacji.Mamy trochę czasu do przyjazdu naszego pociągu,więc postanawiamy nasycić nasze rozgrzane od słońca ciała-kofolą,zimną i pyszną,dającą rozkosz i gaszącą pragnienie :)
A później wsiadamy do pociągu i tak,jak jechaliśmy rano,wracamy do domu :)
Nasza przecudna i niezwykła wędrówka dobiegła końca,więc pora na kolejną.Do zobaczenia już niebawem :)


Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)


Zdjęcia tu dodane i jeszcze więcej można obejrzeć tu:
https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/02082014rBezdez






2 komentarze:

  1. Danusiu dzięki za piekne widoki i opisy,które robią wrazenie.Pozdrawiam.Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu,dziękuję za miłe komentarze i wierne zaglądanie do nas :)
      Pozdrawiamy Cię serdecznie i cieplutko :)
      Danusia i Radek :)

      Usuń