niedziela, 28 czerwca 2015

Pazerność ślimaka,urodzinowy piknik i Skiba :)

Według prognoz,ma dziś padać prawie przez cały dzień.Nie bardzo wiemy dokąd ruszyć.Po śniadaniu i kawie,powoli pakujemy plecaki.Radek przeglądając internet,znalazł informację,że dziś w Zamku Książ będzie piknik urodzinowy Księżnej Daisy.

"URODZINY KSIĘŻNEJ DAISY W WAŁBRZYCHU 28.06.2015 R.

28 czerwca 1873 roku w zamku Ruthin w Walii przyszła na świat Marie-Therse Cornwallis-West. Do historii przeszła jako księżna Daisy von Pless, najsłynniejsza w historii mieszkanka ziemi wałbrzyskiej. Urodziny Daisy świętowane są w Wałbrzychu od 2012 roku z inicjatywy Fundacji Księżnej Daisy von Pless.

URODZINY KSIĘŻNEJ DAISY W WAŁBRZYCHU 28.06.2015 -

PLAN GODZINOWY
Od 9:00 do 12:00 - spacer po wałbrzyskiej Starówce śladami Daisy i Hochbergów z przewodnikami Mateuszem Mykytyszynem i Magdaleną Woch z Fundacji Księżnej Daisy von Pless.
12:00-13:00 - przejazd do zamku Książ we własnym zakresie.
13:00- rozpoczęcie urodzinowego pikniku w parku przy zamku Książ, a dokładnie w drodze na Topolową Górkę przy Alei Lipowej.
13:30 - uroczysty przyjazd "księżnej Daisy" z książańskiej stadniny
Piknik z muzyką na żywo i poczęstunkiem. Swój udział potwiedziły członkinie stowarzyszenia "Krynolina"!!! Możemy się więc spodziewać piękny strojów z epoki. Zapraszamy do piknikowania z nami!"-zaproszenie ze strony: http://walbrzych.xyz/wydarzenia,walbrzych,4,1,urodziny_ksieznej_daisy,80.html

No cóż trochę późno zapoznaliśmy się z planem dzisiejszego świętowania rocznicy urodzin Księżnej Daisy i nie dane nam będzie pospacerować z przewodnikami po wałbrzyskiej Starówce,jednak mimo to,postanawiamy jechać do Książa i przy okazji "zdobyć" Skibę.
Podróż mija nam dość szybko i bezproblemowo.Zostawiamy autko na parkingu marketowym,bierzemy plecaki,kurtki przeciwdeszczowe,aparaty i ruszamy.Przechodzimy przez Bramę Książańską-zwaną też Bramą Lwów-jest to XVIII-wieczna,późnobarokowa brama wjazdowa do zespołu parkowo-pałacowego w Książu,zaprojektowana przez pochodzącego z Hesji artysty Christiana Wilhelma Tischbeina.Po obu stronach obiektu znajdują się dwa "domki szwajcarskie",w których niegdyś zamieszkiwali:odźwierny i ogrodnik z Książa.Brama zwieńczona jest dwoma figurami lwów po jej obu stronach.Robimy sobie kilka zdjęć i powoli wchodzimy,asfaltową drogą do parku.













Widok na Świebodzice.

:)



















Ściągam kurtkę przeciwdeszczową,bo jest w niej za ciepło.Idziemy,rozmawiamy i przyglądamy się pięknu,które nas otacza.Pytam Radka,czy jeśli będzie dookoła nas latać całe mnóstwo motyli,to będę mogła focić je do woli???Ależ oczywiście Danusiu!!!Nie ma żadnych zastrzeżeń....Ot cały Radek-wie,że ma padać,więc motyli nie będzie...Cwaniak...Mijamy sporo kamiennych mostków,murków,zapomnianych schodków i ścieżek.Powoli dochodzimy do Doliny Różaneczników.Spoglądamy na wielkie krzewy w większości przekwitniętych już rododendronów,a mimo to nawet teraz robią wrażenie !!!
Mijamy bramę,za którą zaczyna się ścieżka przyrodniczo-dydaktyczna "Dolina Różaneczników".Nie zaglądamy tam,tylko idziemy dalej.Przechodzimy obok pięknego,starego pensjonaciku i stajemy przed wyborem jednej z dwóch dróg.Wybieramy tą bardziej malowniczą-lipową aleję,z ogrodzonymi łąkami.Oboje stwierdzamy,że brakuje tylko koni pasących się na pastwiskach do iście sielankowego widoku.....i tak dochodzimy do zabudowań stadniny.Przechodzimy obok nich i wybrukowaną ulicą docieramy bramy,która oddziela stadninę od parku zamkowego.






















Oczywiście nie idziemy do stadniny,a kierujemy się ku zamkowi.Wytyczone,wysypane jasnym grysem alejki,wiją się między nowymi klombami kwiatowymi.Jesteśmy zaskoczeni tym widokiem,ale jest to miłe zaskoczenie,bo sprawia oczom i sercu radość :)
Śniadanie...





















Wędrujemy wytyczonymi alejkami,robiąc zdjęcia i podziwiając piękno,które stworzył człowiek i tak wolniutko dochodzimy do dziedzińca zamkowego.Wielkie donice pełne są kwitnącego kwiecia,co dodaje zamkowi uroku.Mnóstwo ludzi przechadza się brukowanymi alejkami,robiąc sobie zdjęcia.My w tłumie dostrzegamy parę ubraną w stroje z epoki Księżnej Daisy.Podchodzę do Nich i pytam,czy mogę zrobić sobie z Nimi zdjęcie?Ależ oczywiście nie ma żadnego sprzeciwu,ale gdy mówię by Radek też zrobił sobie z Nimi zdjęcie,okazuje się,że Dama ma tak skwaszoną minę,że Radek nie chce...:(
I tak bywa...nie jesteśmy jakimiś celebrytami,więc po co komu takie fotki???
Zostawiamy przebraną parę i idziemy do zamku.W zamkowym sklepiku kupujemy vizytki turystyczne i stemplujemy wszystkie kajety-tu jest problem,bo pieczątki nikt nie da do ręki...trzeba podać np.dzienniczek Pani,która tam sprzedaje i Ona sama stempluje....Wszystko jest dobrze,gdy ma się jeden kajet,ale jest problem gdy jest ich 5 albo więcej....W naszym przypadku,pierwsza z Pań zostawiła nas,po podbiciu dwóch dzienniczków i zaczęła obsługiwać kolejną osobę...Jednak "zlitowała" się nad nami inna Pani,która też tam pracuje i z uśmiechem podbiła nam wszystkie kajety :) Kiedy wszelkie formalności zostały dopełnione,wychodzimy na zewnątrz i robiąc zdjęcia,czekamy na piknik urodzinowy....
\





















Kiedy nic się nie dzieje i nie widać przebranych w stroje z tamtej epoki ludzi,postanawiamy "zdobyć" Skibę.Dochodzimy do wniosku,że taki piknik nie może szybko się skończyć,więc damy radę wrócić i zrobić sobie jakieś zdjęcia...
Ruszamy więc czerwonym szlakiem,kierując się ku Pomnikowi Przyrody-Cisowi Bolko.





















"Cis Bolko-drzewo według różnych źródeł liczy sobie od 400 do 600 lat,choć niemiecki przyrodnik Aleksander von Humboldt w I połowie XIX wieku,szacował jego wiek na 800 lat.Dokładne szacowanie wieku drzewa nie jest możliwe,ze względu na wypalone korzenie.Okaz ma w obwodzie pnia 285 cm.Tym samym jest największym cisem w Sudetach.Od 2006 roku posiada status Pomnika Przyrody.
Cis pospolity (Taxus baccata),stanowi gatunek najwcześniej objęty ochroną w Polsce,bowiem już od 1423 roku.Ochrona została wówczas ustalona na mocy wydanego przez króla Władysława Jagiełłę statutu warckiego.Ograniczenie wprowadzono z obawy przed całkowitym wyginięciem cisa,który masowo eksportowano,bowiem drewno cisowe służyło do wyrobu wysokiej jakości łuków."-fragment tekstu z tablicy informacyjnej.
Drzewo otoczone jest drewnianym płotkiem,stajemy przy nim i robimy sobie zdjęcia,a po sesji powolutku ruszamy dalej.Najpierw ścieżka wytyczona jest drewnianym płotem,idziemy więc nią i dochodzimy do rzeki Pełcznicy-szum spadającej wody nam to oznajmia.





















Wędrujemy brzegiem,ścieżką,która wiedzie między starymi drzewami.Woda płynie sobie spokojnie,szemrząc głośniej,to znów ciszej...Stare drzewa,kłaniają się wodzie,przeglądając się w niej....
Dróżka,którą idziemy jest usłana starymi,zrudziałymi liśćmi,które przy każdym,stawianym kroku wydzielają zapach grzybowy,które złudnie działają na zmysł węchu...
Radek idzie pierwszy i dzięki temu natrafia na wysokie pokrzywy,które "parzą" mu dłonie..i...dzięki temu jest zły....a ja robię zdjęcia pięknym,wysokim i kwitnącym pokrzywom...
I tak mijamy kilka tablic z informacjami co znajduje się na "Ścieżce Hochbergów",przechodzimy przez kładki,wspinając się wyżej i wyżej...i tak dochodzimy do miejsca,gdzie ostatnio zaczynaliśmy się wspinać do ruin Starego Książa...




Naturalny most z filarami...

Pokrzywa,która Radka dłoń sparzyła....

\

Drzewa z napowietrzeniowymi korzeniami... 





...idąc w kierunku wysepki,która już nie jest wysepką....







I jak tu przejść???











Stromo...



\

\

\:)

Pniemy się więc ostro serpentynami do góry...żadne z nas nie marudzi i nie narzeka...i tak po jakimś czasie stajemy na rozstaju dróg...,skręcamy w prawo i czerwoną ścieżką spacerową idziemy ku Skibie....:)


\

Pazerność ślimaka nie zna granic....zjadł całego grzyba...

















...i idąc tak ścieżką wydeptaną i oznaczoną,zbaczamy z niej..ot tak zwyczajnie...nie widząc oznaczenia skręcamy w lewo w kierunku dość szerokiej leśnej drogi....
Po przejściu dość sporego odcinka,stwierdzamy oboje,że zginął nam szlak....Zaglądamy na wzniesienia przed nami,z nadzieją,że to akurat nasz poszukiwany szczyt...i tak dochodzimy do miejsca,gdzie nasza droga łączy się ze ścieżką z czerwonym oznaczeniem.Decyzja jest jedna-wchodzimy na tą ścieżkę i nią wracamy....

Po przejściu niewielkiego odcinka,stajemy by zrobić sobie zdjęcia z Zamkiem Książ w tle i Radek dostrzega na drzewie kartkę z oznaczeniem szczytu.Stajemy i robimy sobie pamiątkowe zdjęcia....Radek na pobliskim pniaczku kładzie kamyczka z Góry Krzyżowej w Strzegomiu,biorąc przy okazji ze Skiby....
Po sesji zdjęciowej,powolutku idziemy w kierunku ruin Starego Książa.






\















Kiedy dochodzimy do Starego Książa,postanawiamy na krótką chwilę zajrzeć do ruin.Nie ma tu nikogo....za to śmieci jest więcej :(...i to jest smutne....Opuszczając ruiny,mijamy grupkę turystów podążających właśnie tam...
My powolutku schodzimy ze Starego Książa,kierując się ku Pełcznicy.Żółto-niebiesko-żółtym szlakiem postanawiamy pójść do Zamku Książ.














































Schodzimy szlakiem do Pełcznicy,przechodzimy nad nią mostkiem i powolutku zaczynamy się wspinać....
Ścieżka wiedzie nas dość delikatnie ku górze.Jestem tym trochę zaskoczona,bo nastawiłam się,że podejście będzie większe...


























I tak wędrujemy wąską ścieżką,która wije się nad płynącą w dole Pełcznicą,wspinając się delikatnie ku górze.Z prawej strony mamy ostre krawędzie,wystających i wznoszących się ku niebu skał,a z lewej ostro spadające ku rzece urwisko....a ścieżka wąska,z korzeniami,z kamiennymi schodkami,barierkami i poręczami...wszystko to niezwykle malownicze i piękne,wywierające niezapomniane wrażenia :)






























\





Mija nas sporo turystów pytających czy daleko jest do ruin Starego Książa.Odpowiadamy zgodnie z prawdą,jaką mają drogę przed sobą,zachwalając przy okazji piękno,które na nich czeka i tak dochodzimy do Zamku Książ.Mijamy pięknie zagospodarowane rabaty i dawny basen przeciwpożarowy i wchodzimy na teren zamkowy.....i jesteśmy rozczarowani....
Nie ma pań w długich sukniach :(
Nie ma panów gustownych garniturach :(
Nie ma pikniku urodzinowego :(
Nie ma Księżnej Daisy :(
Czyżby cała uroczystość już się skończyła????Dręczy nas takie pytanie....
Zaglądamy wszędzie i nic....
Postanawiamy więc powoli zacząć wracać....




















Fiolet na ziemi,to  pole facelii...:)

Droga do Bramy Lwów mija nam szybko i dobrych nastrojach :)
Jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni z dzisiejszej wędrówki :) Wracamy do domu :)
Pora więc na kolejną,która już niebawem :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)