sobota, 10 października 2015

Dwa kościoły-czyli wycieczki ciąg dalszy-Świdnica :)

Jedziemy więc do Świdnicy.Ja oczywiście przysypiam i kiedy się zatrzymujemy,jestem zaskoczona tym co widzę.
Zamiast Kościoła Pokoju,stoimy tuż przed bramą wjazdową do Oczyszczalni Ścieków.Wysiadamy z autokaru i znów zaskoczenie-przed nami rzeźba siedzącego na ceglanym murku Chłopa i pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego,ale gdy się na niego spojrzy z tyłu,okazuje się,że ów Chłop załatwia potrzebę fizjologiczną a ceglany murek to wychodek...
W 1928 roku,mieszkańcy miasta,z okazji powstania wodociągów miejskich,ufundowali taki,niecodzienny pomnik.Pierwotnie znajdował się on przy ul.Bokserskiej,niedaleko pierwszego budynku firmy.Jednak,po wybudowaniu Oczyszczalni Ścieków,na rogatkach miasta,przeniesiono go do Zawiszowa.I tak "Srający Chłopek" lub jak kto woli "Bolko Myśliciel",siedzi na ceglanym wychodku przed Oczyszczalnią Ścieków,czyniąc swą osobą atrakcję turystyczną....i tak siedzi już 87 lat....
Nietypowa rzeźba powoduje dość długą sesję zdjęciową,wywołując w nas radość i śmiech :)- i dopiero po niej wsiadamy do autokaru i jedziemy do Świdnicy.



























Autobus zatrzymuje się tuż przy murach okalających teren przykościelny.Ubieramy się ciepło,wysiadamy i idziemy w kierunku świątyni.na chwilę i uwieczniamy przepiękny,szachulcowy budynek na tle błękitnego nieba.Po tych kilku zdjęciach wchodzimy do środka.Wiktor kupuje bilety i niestety musimy chwilkę zaczekać-w środku jest niemiecka wycieczka.


































Sam wśród tłumów...

:)









Kiedy niemiecka wycieczka wychodzi ze świątyni,my wchodzimy do środka.Siadamy w ławkach i wsłuchujemy się w słowa płynące z głośników...

"Kościół Pokoju powstał na mocy pokoju westfalskiego (stąd nazwa),kończącego wojnę trzydziestoletnią 1618-1648.
Przed jej rozpoczęciem świdniczanie mogli swobodnie wyznawać idee Lutra,w mieście odprawiano nabożeństwa luterańskie.
Po wybuchu wojny ewangelikom odebrano prawo do własnej wiary i kościołów. Zgodnie z pokojem westfalskim, katolicki cesarz Ferdynand III Habsburg został zobowiązany przez Szwedów do zezwolenia ewangelikom w księstwach dziedzicznych w Jaworze, Głogowie i Świdnicy na zbudowanie po jednym tzw. Kościele Pokoju. Habsburgowie surowo obwarowali tę zgodę: ewangelicy mogli wznieść świątynię wyłącznie poza murami miasta, bez wież i dzwonnicy, tylko z nietrwałych materiałów – z drewna, piasku, słomy i gliny. Nie mogła przypominać kościoła, a jej budowa nie mogła przekroczyć roku.
Ewangelicy wykazali się wówczas niezwykłą zaradnością, najbiedniejsi przynosili choćby deskę. W budowę zaangażowali się przedstawiciele wszystkich stanów, od szlachty, przez mieszczaństwo, po chłopów. Świdniczanin Christian Czepko wyruszył w podróż po europejskich dworach protestanckich, żeby prosić o pieniądze na budowę. Udało się i w1657 r. odprawiono pierwsze nabożeństwo w Kościele Pokoju w Świdnicy.
Dwa takie kościoły powstały także w Głogowie (spłonął po stu latach) oraz w Jaworze (istnieje do dziś).
Kościół Pokoju w Świdnicy jest bazyliką na planie krzyża, zbudowaną w technice szachulcowej (drewniany szkielet wypełniony masą z gliny i słomy).
Do głównej bryły dobudowano potem Halę Chrztów i zakrystię od wschodu, Halę Zmarłych od zachodu, Halę Ślubów od południa i Halę Polową od północy. Na powierzchni 1090 mkw. mieści się 7,5 tys. osób. W barokowym wnętrzu dominuje XVIII-wieczny bogaty ołtarz z drewna. Płaskorzeźba ponad mensą przedstawia Ostatnią Wieczerzę. Powyżej umieszczono rzeźbione postacie Mojżesza, arcykapłana Aarona, Jezusa, Jana Chrzciciela i apostołów Piotra i Pawła. Pomiędzy nimi, w centralnym miejscu znajduje się scena z chrztem Chrystusa w Jordanie. Nad sześcioma drewnianymi kolumnami korynckimi biegnie fryz z napisem: “Dies ist mein geliebter Sohn, an dem ich Wohigefallen habe” (“To jest syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem” – Ew. Mateusza 3,17). Ołtarz wieńczy księga z siedmioma pieczęciami i barankiem z chorągwią.
Drugą dominantą jest ambona, również z XVIII wieku. Jej kosz podtrzymują Wiara z krzyżem, Nadzieja z kotwicą i Miłość z dzieckiem, a na zwieńczeniu anioł z trąbą obwieszcza Sąd Ostateczny. Schody na ambonę zdobią reliefy z zesłaniem Ducha Św., Golgotą i Rajem. Na mównicy umieszczono klepsydrę podzieloną na cztery półgodzinki, która odmierzała długość trwania kazania.
XVII-wieczne organy ze wspaniałym barokowym prospektem, podtrzymywanym przez dwóch atlasów, ozdobione ruchomymi figurkami aniołków, właśnie zostały gruntownie odnowione. Z powodu licznych napraw duże organy były często nieczynne, dlatego na najwyższej emporze nad ołtarzem zbudowano drugie, małe organy. Empory biegną na kilku poziomach, pokryte 78. tekstami z Biblii i 47. scenami alegorycznymi, bogato zdobione epitafiami, tarczami cechowymi m.in. piekarzy, piwowarów, rzeźników, sukienników oraz portretami mieszczan i szlachty.
Najbardziej uprzywilejowane rodziny miały własne loże, wśród których najbardziej imponująca jest loża Hochbergów, dowód wdzięczności dla rodziny hrabiego Johanna Heinricha von Hochberg, który ufundował dwa tysiące dębów, czyli dwie trzecie drewna niezbędnego do budowy. Malowidła na stropach przedstawiają Świętą Trójcę, Sąd Ostateczny, Niebiańskie Jeruzalem, upadek Babilonu. W Hali Chrztów warto zwrócić uwagę na drewnianą, polichromowaną chrzcielnicę z 1661 r., na portrety duchownych, którzy w ciągu trzech stuleci odprawiali tu nabożeństwa oraz ich bogate stroje liturgiczne.
Kościół stoi w centralnym miejscu placu Pokoju, opasanego kilometrowym murem. Wśród starodrzewu sąsiadują ze sobą XVII- i XVIII-wieczne zabytki: dzwonnica, dawne ewangelickie liceum (obecnie pensjonat Barokowy Zakątek), dom dzwonnika z ogrodem lawendowym (obecnie Centrum Promocji i Partnerstwa UNESCO), dom stróża (kawiarnia Baroccacfe) i nekropolia, która przez 250 lat była jedynym miejscem pochówku dla kilku tysięcy ewangelików. Plebania po remoncie zamieni się w Dolnośląski Instytut Ewangelicki, który będzie udostępniał cenne zbiory parafialne: 300-letnie Biblie i starodruki tworzące jedno z największych archiwów luterańskich w Polsce.
Po II wojnie światowej parafia ewangelicka w Świdnicy zmniejszyła się z kilkunastu tysięcy do setki wiernych. Kościół wciąż jest ich domem, ale jednocześnie coraz bardziej cenionym zabytkiem, jednym z zaledwie trzech dolnośląskich zabytków na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Jest także symbolem pojednania: w 1989 r. premier Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Niemiec Helmut Kohl w drodze do Krzyżowej modlili się tu o pokój. W 2014 r. kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Polski Ewa Kopacz wzięły udział w ekumenicznej modlitwie o pokój. Gościła tutaj, w 2011 r., także szwedzka para królewska Karol XVI Gustaw i królowa Sylwia.
To fenomen, że mimo nietrwałych materiałów budynek stoi ponad 350 lat zadziwiając wytrzymałością konstrukcji. Renowację kościoła wsparli m.in.: Niemieckie Centrum Rzemiosła i Ochrony Zabytków w Fuldzie, Federalne Ministerstwo Badań i Technologii w Bonn, Federalna Fundacja Ochrony Środowiska w Osnabrück, Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, EEA Grants i Norway Grants."-tekst ze strony http://kosciolpokoju.pl/historia/















































































































Po wysłuchaniu opowieści o historii powstania Kościoła Pokoju i jego wnętrzu,wychodzimy z ławek i zaczynamy spacerować po świątyni,oglądać wszystko i robić zdjęcia.Wnętrze wywiera niesamowite wrażenie i trzeba przyznać,że trzeba jeszcze wielu środków finansowych i czasu by lśniło swym pięknem :)
Chodzimy z zadartymi do góry głowami,wypatrując cudeniek na emporach i suficie.Sesje zdjęciowe trwają niesamowicie długo,każde z nas chce mieć mnóstwo zdjęć z tego miejsca....

























































































Po obejrzeniu wnętrza świątyni i zrobieniu całego mnóstwa zdjęć,wychodzimy na zewnątrz i całą grupą ruszamy ku centrum miasta.
Radek namawia mnie do przyspieszenia kroku...
















Zostawiamy więc grupę daleko w tyle,a sami idziemy obejrzeć dziki...
Na placu,pomiędzy budynkami rozgościło się rozbiegane stadko.Malutkie warchlaczki i wielka locha,wywierają niesamowite wrażenia-są zwyczajnie piękne :) i oblegane... Postanawiamy chwilkę zaczekać,aż nikogo przy nich nie będzie i zrobić sobie z nimi sesję zdjęciową.Oj krótka to chwilka gdy jesteśmy sami...dzieci uwielbiają wręcz rozbiegane stadko i za nic mają sobie dorosłych,którzy chcą mieć z nimi zdjęcia....
Mimo to,udaje nam się tak kadrować zdjęcia,że dzieci praktycznie na nich nie ma,a poza tym przypadkowo przechodząca para młodych ludzi,na naszą prośbę,robi nam wspólne zdjęcia :) Dziękujemy serdecznie i po dzikowej,sesji zdjęciowej idziemy w kierunku Rynku.

















































"Świdnica (łac. Svidnica, niem. Schweidnitz, czes. Svídnice) – miasto w województwie dolnośląskim, siedziba powiatu świdnickiego. Miasto leży historycznie na Dolnym Śląsku, na Przedgórzu Sudeckim, nad rzeką Bystrzycą. Od 2004 r. siedziba diecezji świdnickiej. Od 2015 w Świdnicy rezyduje Biskup Diecezji Wrocławskiej Kościoła Ewangelicko - Augsburskiego w RP.Świdnica wchodzi w skład Aglomeracji Wałbrzyskiej.
Osada wspominana już w 1243 r, po raz pierwszy wzmiankowana jako miasto już 3 września 1267 r. Niegdyś stolica księstwa świdnicko-jaworskiego. Obecnie ośrodek przemysłowy (rozwinięty przemysł motoryzacyjny, elektrotechniczny, maszynowy oraz spożywczy), z jedynym w Polsce Muzeum Dawnego Kupiectwa oraz instytucjami kultury i oświaty, Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Według danych z 2010 r. Świdnica była siódmym co do wielkości miastem województwa.
Według danych z 31 grudnia 2011 r. miasto miało 60 213 mieszkańców. Najnowsze dane (2014): liczba mieszkańców wynosi 59 002.
Świdnica położona jest w południowej części województwa dolnośląskiego w powiecie świdnickim na Równinie Świdnickiej nad Bystrzycą. Leży na skraju Sudetów oraz Gór Wałbrzyskich na wysokości od 225 do 265,9 m n.p.m.
Według danych z 1 stycznia 2012 roku powierzchnia miasta wynosiła 21,76 km². Miasto stanowi 2,93% powierzchni powiatu.
Według danych z roku 2002 Świdnica ma obszar 21,76 km², w tym: użytki rolne 41%, użytki leśne 1%.
Nazwa „Świdnica” wywodzi się od staropolskiej nazwy krzewu świdwy oznaczającej jeden z jadalnych rodzajów derenia. Jest to więc nazwa ściśle związana z położeniem topograficznym miasta. Miasto leży nad rzeką, a miejsce w którym gród się rozrósł porośnięte było krzewami derenia. Niemiecki językoznawca Heinrich Adamy swoim dziele o nazwach miejscowości na Śląsku wydanym w 1888 roku we Wrocławiu wymienia jako najwcześniejszą zanotowaną nazwę miejscowości w łacińskim dokumencie z 1070 roku – Svidnica podając jej znaczenie „Hornstrauch, Hartriegelplatz”, czyli po polsku „Dereń, miejsce derenia”.
Nazwę miejscowości w zlatynizowanej staropolskiej formie „Suidenicz” wymienia spisany ok. 1300 roku średniowieczny łaciński utwór opisujący żywot świętej Jadwigi Vita Sanctae Hedwigis. W spisanym po łacinie dokumencie średniowiecznym z 1310 roku miasto wymienione jest pod zlatynizowaną staropolską nazwą Swidennicz. Miejscowość wymieniona została w łacińskim dokumencie z 1342 roku gdzie miasto zanotowano jako „Swydenicz”. Występująca od XV w. niemiecka forma Schweidnitz czy Schweidenitz stanowi adaptację fonetyczną wcześniejszej nazwy słowiańskiej.
Jeszcze w 1750 roku nazwa „Swidnica” wymieniona jest w języku polskim przez Fryderyka II pośród innych miast śląskich w zarządzeniu urzędowym wydanym dla mieszkańców Śląska. Polską nazwę Świdnica w książce „Krótki rys jeografii Szląska dla nauki początkowej” wydanej w Głogówku w 1847 wymienił śląski pisarz Józef Lompa. Świdnica wymieniona jest również w 1896 roku przez śląskiego pisarza Konstantego Damrota. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego wydany na przełomie XIX i XX wieku notuje nazwę miasta pod polską nazwą Świdnica oraz niemiecką Schweidnitz.
Czasem spotyka się nazwę Świdnica Śląska, lecz jest ona nieoficjalna i nieurzędowa. Funkcjonuje ona przede wszystkim z uwagi na nazwy placówek pocztowych miasta, np.: „UP Świdnica Śląska 1” przy pl. Grunwaldzkim.
Herb Świdnicy – Czteropolowy herb Świdnicy został przywrócony przez Radę Miejską w dniu 28 stycznia 1999 roku. Na tarczy podzielonej na cztery równe pola, w czarnych polach – pierwszym i czwartym – znajduje się złota korona, w drugim polu srebrnym czerwony gryf, a w trzecim srebrnym polu czarny dzik. Gryf znajdujący się na tarczy herbowej w srebrnym polu symbolizuje dzielność rycerską. Dzik jest znakiem odwagi i męskości, natomiast korona jest symbolem władzy i zwycięstwa.
Hejnał Świdnicy – Uchwałę o ustanowieniu hejnału Rada Miejska w Świdnicy przyjęła 29 czerwca 2000 roku. Autorem jest świdnicki kompozytor Marek Banaszczyk.
Logo miasta – Logo zawiera panoramę miasta, jego zabudowy miejskiej z wieżami wyróżniającymi się z tejże zabudowy. Logo to złożone jest z barw czerwonej, żółtej oraz czarnej. W dolnej części umieszczone jest hasło „Rynek z tradycjami”. Znak ma uproszczoną stylistykę i formę aby nie klasyfikować go do jedynie znaku informującego o tradycjach historycznych miasta. W dolnej części logo jest czarna wstęga symbolizującą drogę, trasę. Nawiązuje ona do łatwości komunikacyjnej Świdnicy, o jej dostępności, usytuowania komunikacyjnego. Hasło „Rynek z tradycjami” ściśle łączy się z bogatymi, kilkusetletnimi tradycjami handlowymi Świdnicy, jak też nawiązuje do starej, zabytkowej części miasta. Ma ono za zadanie promować Świdnicę poprzez graficzne ujęcie miasta. Ma zachęcać do odwiedzin oraz poprzez skojarzenie ukazywać historię i tradycję miasta
Pierwsze ślady osadnictwa i zarazem najstarsze oznaki osadnictwa na terenie dzisiejszej Świdnicy pochodzą z okresu brązu czyli ok. 700 lat p.n.e. Wówczas w okolicach dzisiejszej ul. Piekarskiej istniała wioska rybacka. Niedaleko znajdowała się przeprawa przez Bystrzycę położona na szlaku handlowym zwanym czeskim. W XI lub w XII wieku istniała już tutaj drewniana osada targowa z kościołem. W 1267 roku Świdnica wspominana jest już jako osada miejska. Faktem dokumentującym to jest najstarsza pieczęć miejska z 1280 roku ukazująca kroczącego gryfa. Świdnica rozwijała się dosyć szybko. W 1284 roku powstała szkoła, dynamicznie rozwijało się rzemiosło, oraz handel. Ten ostatni wspomagało nadane w 1285 roku tzw. Prawo mili. Również w tym roku rozpoczęto budowę murów miejskich.
Lata 1290-1392 to okres dynamicznego rozwoju miasta. Było to wynikiem pełnienia przez Świdnicę w tych latach stolicy suwerennego księstwa. Miasto było zamożne. Posiadało prawo bicia własnej monety od 1290 roku tzw. florenów. Posiadało również ważne obiekty handlowe i administracyjne mianowicie zamek, dom kupiecki oraz kramy. W 1300 roku wprowadzono tzw. Prawo łaski z okresu którego pochodzi wiele kapliczek, krzyży pokutnych i różnego rodzaju relikwii zachowanych na Ziemi Świdnickiej. Upadek miasta nastąpił po wielkim pożarze w 1313 roku. Od jego okresu Świdnica była drugim miastem które prowadziło księgi miejskie. Rozwijał się system fortyfikacji miejskich. Mury obronne uposażone były w bramy miejskie: Dolną, Strzegomską, Witoszowską, Kraszowicką, Poszewniczą i Kapturową. Ów system obronny wzbogaciła się w latach 1323-1485 o przybramną kaplice. Mimo oblężenia księstwa w 1345 roku nie poddało się ono. Świdnica za panowania Bolka II znacznie się rozbudowała. W latach 1329-1336 rozbudowano miejski ratusz, położono kamień węgielny pod nowy kościół 1330 oraz wydano nakaz a by wszyscy świdniccy mieszczanie mieli jakiś wyuczony zawód (1340). W 1344 roku rozpoczęto brukowanie miejskich ulic. W 1380 roku fortyfikacje miejskie powiększyły się o nową Bramę Mikołajską. Sądnym dniem okazał się 31 lipca 1361 roku kiedy to olbrzymi pożar trawi całe miasto. W wyniku tego w 1363 roku Świdnica była lokowana na nowym prawie magdeburskim. Spowodowało to podjęcie decyzji o odbudowie i rozbudowie miasta. Pod koniec panowania Bolka II, w 1368 roku księstwo rozciągało się od Czech po Wielkopolskę, Górny Śląsk i przedmieścia Berlina. Miasto Świdnica słynęło z produkcji piwa. W Pradze, Toruniu, Wrocławiu, Brzegu, Oleśnicy, Heidelbergu, Pizie czy Krakowie istniały specjalne „Piwnice Świdnickie” gdzie to wyśmienite piwo serwowano. W latach 1380-1382 doszło to konfliktu na rynkach europejskich po których świdnickie piwo ostatecznie wywalczyło sobie miejsce na stołach europejskich domostw i dworów. Jednak miasto słynęło także z innych wyrobów takich jak noże, sukno, płótna. Odbywały się tutaj także duże targi bydła. Rozwijało się także winiarstwo. U schyłku XIV wieku Świdnica była drugim miastem na Śląsku po Wrocławiu posiadając 0,9 km² i 6 tysięcy mieszkańców. W obrębie murów miejskich było prawie 500 budynków a drugie tyle na przedmieściach.
Panowanie Czech objęło lata 1392-1742, choć już za życia księżnej Agnieszki czescy starostowie z ramienia króla Wacława IV sprawowali współrządy z Agnieszką. Było ono wynikiem zawartego układu sukcesyjnego przez Bolka II. Traktat ten mówił iż w razie swej bezpotomnej śmierci władze przejmują Czesi. Do 1419 r. królem i ksieciem świdnickim i jaworskim był Wacław IV, w latach 1420-1437 - jego brat Zygmunt, potem krótko jego zięć - Albrecht Habsburg, a następnie jego syn Władysław (zm. 1457). Kolejni władcy to Jerzy z Podiebradów (zm. 1471) i katolicki antykról czeski Maciej Korwin (zm. 1490). W 1452 ustanowiono nowy herb, który był używany do roku 1966. Traktat ten popisany został w roku 1353. W czasach rządów Macieja Korwina jako króla czeskiego rozpoczęto budowę dodatkowego pierścienia umocnień. Prace trwały do początku XVI w. Bardzo dobrze rozwijało się wówczas rzemiosło i handel. W Świdnicy, liczącej wtedy nieco ponad 12 tysiące mieszkańców działało ponad 650 zakładów rzemieślniczych. W 1504 roku w mieście powstała jedna z najstarszych na Śląsku loterii miejskich. Świdnica dorobiła się także swojej monety. W latach 1517-1528 w piwnicach ratusza bito półgrosze świdnickie które miały mniejszą wartość od ówczesnych półgroszy polskich. Fakt ten doprowadził do wielkiej afery i reformy monetarnej w 1526 roku. Szacuje się że piwnice ratusza świdnickiego na przestrzeni 12 lat opuściło 77 mln sztuk półgroszówek. W tym czasie na tronie czeskim zasiadali Jagiellonowie: Władysław (do 1516) i jego syn Ludwik (do 1526 r.). W 1526 r. Czesi wybrali na króla Ferdynanda I Habsburga - dynastia na na trwale usadowiła się na tronie w Pradze. Początki ich panowania zapisały się wielkim pożarem w 1528 podczas którego spłonęła zachodnia część miasta wraz z ratuszem miejskim i zamkiem królewskim. Wraz z niezbędną odbudową miasta podniesiono poziom higieny i zdrowia. Już od XIII wieku w mieście istniał lekarz, łaźnie miejskie a od 1403 roku istniał nawet okulista. Istniało nawet stanowisko fizyka miejskiego nadzorującego stan sanitarny Świdnicy. W 1560 roku wydano zarządzenie zakazujące hodowli krów, świń, wylewania ścieków przed domy, mycia się w miejskich fontannach i studniach oraz wyrzucania śmieci i odpadków na ulice. Miało to uchronić przed epidemią. Mimo tych wszystkich zakazów epidemie miasta nie ominęły. Zarazy i inne masowe choroby zdziesiątkowały mieszkańców w 1413, 1497 i 1585 roku. W latach 1600-1601 wybudowano pierwszy wodociąg miejski. W 1611 roku Świdnica wraz z 9 tysiącami mieszkańców i licząca 1300 budynków była jednym z większych miast na Dolnym Śląsku. Katedra św. Stanisława i św. Wacława wzbogaciła się o najwyższą wieżę o wysokości 103 m dająca świadectwo bogactwa i zamożności miasta. Przed wojną trzydziestoletnią Świdnica była szybko rozbudowującym się miastem z dobrze rozwiniętym handlem i rzemiosłem. Istniało 14 kościołów, szpital, ratusz, apteki, zakłady rzemieślnicze w liczbie 168, fontanny, mennica, ogrody, łaźnie, szkoły a wszystko to skryte za podwójnym rzędem murów obronnych."-Wikipedia.










































W Rynku robimy sobie najpierw sesję zdjęciową z Marią Cunitz.Przysiadamy na ławeczce,obok śląskiej astronomki.

"Maria Cunitz lub Maria Cunitia, inne wersje nazwiska: Cunitiae, Kunicia, Kunic, Kunicka (ur. 29 maja 1610 w Świdnicy , zm. 24 sierpnia 1664 w Byczynie) – śląska astronom, autorka pracy Urania propitia, będącej udoskonaleniem Tablic rudolfińskich Keplera.
Maria Cunitz była najstarszą córką Marii Schultz i dr. Henryka Cunitza ze Świdnicy. Jak wiele rodów szlacheckich i mieszczańskich na Śląsku, rodzina Cunitzów mogła wywodzić się ze słowiańskiej ludności. Podobnie jak w przypadku Mikołaja Kopernika i Jana Heweliusza niełatwo określić jednoznacznie jej narodowość, gdyż współczesne pojęcie narodowości pojawiło się dopiero w XIX wieku, a w jej czasach nie odgrywało istotnej roli.
Otrzymała staranne wykształcenie, znała język grecki, łacinę, francuski, niemiecki, polski, włoski i hebrajski, interesowała się m.in. medycyną, matematyką, astronomią i historią. W wieku 19 lat spotkała matematyka i astronoma Eliasza Kreczmara, który za swoje dzieło Horologium Zodiacale uzyskał tytuł szlachecki Leonibus (von Löwen). Dzięki tej znajomości Maria przeniosła swoje wcześniejsze zainteresowania astrologią na problem ówczesnej astronomii, jakim była zapoczątkowana przez Kopernika debata nad budową Wszechświata. W 1630, po śmierci ojca Marii, wyszła za mąż za Eliasza. Wraz z nim wspólnie obserwowała (z dachu swojego domu w Świdnicy) planety: Wenus i Jowisza, pracując w nocy, a śpiąc w dzień.
Ze względu na jej dokonania zwano ją "Śląską Pallas" oraz "Drugą Hypatią", a jej praca, Urania propitia, wydana własnym sumptem w Oleśnicy w 1650 roku, będąca udoskonaleniem Tablic rudolfińskich Keplera, przyniosła jej sławę europejską. Napisała ją w Łubnicach, niedaleko klasztoru w Ołoboku, gdzie wraz z mężem znalazła schronienie w czasie wojny trzydziestoletniej u boku ksieni konwentu cysterek Zofii Łubieńskiej. Urania propitia zawierała nowe tablice astronomiczne, tzw. efemerydy oraz w bardziej jasny i prosty sposób rozwiązywała (korygując wcześniejsze obliczenia) „problem Keplera”, który zagęszczał maksymalnie sfery w przestrzeni trójwymiarowej. W 1656 roku, podczas pożaru Byczyny, spaliła się większość jej dorobku naukowego: notatek i rękopisów.
Maria i Eliasz prowadzili kilkuletnią korespondencję z Janem Heweliuszem, a następnie z francuskim astronomem Ismailem Bouillaudem. Jej listy przechowywane są w Bibliotheque Nationale de France oraz w Bibliotheque de l’Observatoire w Paryżu. Znany jest też fakt jej korespondencji z Johannem Albrechtem Portnerem z Ratyzbony oraz z sekretarzem królowej Polski, Pierre’em Desnoyersem. Maria Cunitz owdowiała w roku 1661 i potem zaprzestała działalności naukowej.
Johann Caspar Eberti w 1727 roku napisał: „Cunicia (Maria) albo Cunitzin, córka sławnego pana Henryka Cunitiego, [...]. Uczona niewiasta, błyszcząca zarazem jak królowa pośród śląskich niewiast, mówiła siedmioma językami: niemieckim, włoskim, francuskim, polskim, łaciną, greką i hebrajskim, była doświadczona w muzyce i potrafiła sporządzić piękny obraz. Przy tym była bardzo zajęta astrologią [...]; rozważania astronomiczne były jej największą przyjemnością".
W czasach nowożytnych na jej cześć nazwano jeden z nielicznych kraterów uderzeniowych na Wenus – Cunitz, a także jedną z planetoid – (12624) Mariacunitia.
Pod koniec października 2008 roku gimnazjum w Świdnicy otrzymało jej imię, zaś w pobliżu wciąż istniejącego domu Pod Złotym Chłopkiem, gdzie mieszkała i prowadziła swoje obserwacje, stanął jej pomnik.
Urania propitia została wydana w 1650 roku w Oleśnicy i była dedykowana cesarzowi Ferdynandowi III. W 1651 roku we Frankfurcie ukazało się jej drugie wydanie. Urania propitia przyczyniła się do upowszechnienia wiedzy o odkrytych przez Keplera prawach ruchu planet. Maria Cunitz poprawiła napisane przez niego Tablice rudolfińskie oraz znacznie uprościła zaproponowane przez niego schematy obliczeniowe, m.in. odchodząc od wtedy nowatorskich, a więc i słabo rozumianych, logarytmów.
Urania propitia, licząca 552 stron, została jednocześnie wydana w dwóch wersjach językowych − pierwsza część jest napisana po łacinie, druga po niemiecku. Dzięki napisaniu pracy również w języku powszechnie zrozumiałym (zgodnie z dotychczasową tradycją dzieła naukowe pisano wyłącznie po łacinie), dzieło Marii stało się dostępne dla znacznie szerszego grona badaczy. Obie te cechy wyrażają zamysł autorki przedstawiony w samym tytule dzieła: Urania propitia, czyli astronomia przybliżona czytelnikowi, uczyniona zrozumiałą.
W Uranii znajduje się też novum. Jest to pierwsze dzieło astronomiczne, które zawiera efemerydy faz Wenus."-Wikipedia.

Po sesji zdjęciowej,odwiedzamy punkt informacji turystycznej-vizytki,pieczątka,folderki i pytanie o wejście na wieżę ratuszową,która oczywiście jest otwarta-co nas niezmiernie cieszy.Po dopełnieniu formalności,ruszamy więc w kierunku budynku wieży ratuszowej.
O budowli,ciekawostkach,legendach i historii można przeczytać tu:http://wieza.swidnica.pl/pl/wczoraj-i-dzis/ciekawostki/35-wieza-dzisiaj

Wchodzimy do przestronnego holu,tu pytamy Panią o wejście na wieżę i zostajemy poinformowani,że musimy wejść na drugie piętro,a stamtąd wjedziemy już windą.Idziemy więc po schodach na drugie piętro,wsiadamy do windy,która zatrzymuje się na 8 kondygnacji,gdzie znajduje się przeszklony taras widokowy.Jednak nie zatrzymujemy się tu,wchodzimy na 9 kondygnację.Tu z odkrytego tarasu widokowego podziwiamy panoramę miasta i okolicy.Oj jest na co patrzeć.Panorama jest przecudna-zachwycamy się widokami i mamy tu niesamowicie długą sesję zdjęciową....

















































=
































































































































Po nasyceniu się cudnymi widokami i zrobieniu mnóstwa zdjęć,opuszczamy taras ratuszowy i schodzimy piętro niżej.Oszklony taras widokowy z tarczami zegarowymi robi niesamowite wrażenie.Stajemy przy każdym oknie i przez tarcze zegarowe robimy zdjęcia i spoglądamy na Świdnicę :)
Po tej nietypowej sesji zdjęciowej,nie wsiadamy do windy,ale decydujemy się zejść schodami....
I to była dobra decyzja o czym przekonaliśmy się po zejściu na niższe kondygnacje...
Na 6 piętrze oglądamy zdjęcia i trofea myśliwskie.(7 piętro jest zamknięte-część techniczna),
Po obejrzeniu wystawy myśliwskiej,schodzimy na niższą kondygnację.Tu mamy okazję obejrzeć wystawę fotografii Stanisława Kusiaka.Dwie kondygnacje pełne niezwykłych zdjęć robi na nas niesamowite wrażenie.Po obejrzeniu ich,schodzimy niżej i znów trafiamy  na wystawę fotografii,ale innej,bo łączącej przeszłość z teraźniejszością.Zdjęcia Mariusza Nowickiego "Pajęczyna czasu",przykuwają nasz wzrok na ciut dłużej.Niesamowita jest ta wystawa....Kiedy obejrzeliśmy wszystko,schodzimy na niższe piętro i tu mamy okazję obejrzeć zdjęcia "Morza Bałtyckiego" według Grzegorza Lewandowskiego.Przepiękne fotografie przyciągają nas na dłużej.Sporo czasu spędzamy na oglądaniu cudnych zdjęć naszego morza.Po długiej sesji zdjęciowej,schodzimy na parter,a później na niższy poziom.Tu korzystamy z toalety i dopiero po tym wracamy na parter.Pytam Panią czy może wie ile jest schodów-pomyliłam się w liczeniu-?I cóż się okazuje?-Pani wie!!!-schodów jest 222-dziękuję za informację,ale pytam jeszcze o pieczątkę.Oczywiście jest!!! Stemplujemy więc wszystkie nasze kajety i wychodzimy na zewnątrz.Przechadzamy się chwilę po Rynku,robimy trochę zdjęć i idziemy uliczkami Świdnicy w kierunku katedry.
























































































































































































































































































































Przy katedrze św.Stanisława i św.Wacława robimy sobie bardzo długą sesję zdjęciową-wszak św.Jakub jest na kolumnie portalowej,a dodatkowo jest tu też figura św.Nepomucena,więc jak się oprzeć zdjęciom??? Nie da się!!!
Gdy już zrobimy całe mnóstwo zdjęć,postanawiamy wejść do środka.
Wchodzimy więc do kościoła,siadamy w ławkach na chwilkę modlitwy i zadumy,a po nich zaczynamy,każde z osobna zwiedzać świątynię.

"Pierwszy kościół parafialny, najpewniej drewniany, istniał w Świdnicy już co najmniej w 1250 r. Jeszcze pod koniec XIII w. rozpoczęto budowę nowego, murowanego kościoła. Dowodzą tego listy odpustowe z lat 1288-1303, które nawołują wiernych, aby wspomogli według swoich możliwości i sił budowę kościoła. Z dokumentów tych wynika, że już wówczas patronami kościoła farnego byli męczennicy: św. Wacław i św. Stanisław. Wyposażenie świątyni było bardzo skromne, stanowił je tylko ołtarz główny oraz ołtarz św. Jana, ufundowany przez Kunigunde de Amore.

Bardzo szybko, bo już po kilkunastu latach kościół stał się jednak za mały dla szybko rozwijającego się miasta i rozrastającej się parafii. Stąd też postanowiono wybudować nową świątynię. Jej wznoszenie (obecnie istniejący kościół) rozpoczęto według tradycji w 1330 roku, za panowania księcia świdnicko - jaworskiego Bolka II Małego. Książę ten miał być również jej fundatorem, jednak nie jest to udokumentowane. Wiąże się to zapewne z ambicjami księcia oraz tutejszych mieszczan zamieszkujących stołeczną Świdnicę. Dzięki hojności bogatych mieszkańców, których rola była w tym względzie szczególnie ważna po śmierci Bolka II w 1368 r., oraz pielgrzymów odwiedzających Świdnicę można było szybko kontynuować wznoszenie świątyni. Budowano ją jako bazylikę, to znaczy jej nawa środkowa jest wyższa od bocznych, zaś okna umieszczone w ścianach nawy środkowej, wychodzą powyżej dachów naw.
Znani są z XIV w. niektórzy budowniczowie kościoła, np. w 1385 r. w dokumencie jest wymieniony strycharz Apecz. W tym samym roku nawa główna świątyni była już gotowa, a nawy boczne i prezbiterium otrzymały sklepienia.Wydaje się jednak, że właściwym budowniczym świątyni był słynny świdniczanin Jakub, który budował kościół farny w Strzegomiu. Nadzór nad pracami sprawował zamieszkały w Świdnicy bogaty patrycjusz Nikolaus Lwe. Parafia świdnicka obejmowała również niektóre okoliczne wsie: Kleczków, Schreibendorf, Jakubowice, Witoszów, Jagodnik i Bystrzycę Polską (obecnie Dolną).
W tym okresie przy kościele znajdował się cmentarz. Jeszcze w XIV i XV w. przy nawach bocznych wybudowano kaplice. Były one fundowane przez bogatych mieszczan, bractwa religijne oraz cechy. Już u schyłku XIV w. planowano wybudowanie dwóch wież. Około 1400 r. rozpoczęto wznoszenie pierwszej z nich, południowej i tylko tę jedną zrealizowano w pełni. Obecnie jest ona najwyższą na Śląsku (101,25 m) i szóstą co do wysokości w Polsce.
W kronikach jako budowniczy tej wieży wymieniany jest murarz i kamieniarz Peter Zehin. Tragiczną datą w dziejach kościoła był rok 1532. Wówczas to wójt świdnicki Franz Glogisch wraz z synem wszedł na wieżę i lekkomyślnie odpalił działko stojące na niej. Znajdujące się w lufie szmaty płonąc opadły na gontowy dach kaplicy kramarzy i spowodowały wielki pożar. Zawaliło się wówczas m.in. sklepienie nawy środkowej, część fasady oraz uległo spaleniu większość ołtarzy, dziewięć dzwonów i dwa zegary. Za swój lekkomyślny czyn Glogisch został w okrutny sposób ukarany. Pomimo, że uciekł do Nysy, świdniczanie dopadli go tam i zatłukli na śmierć pałkami. W 1535 r. fasadę i sklepienie odbudowano, jednak to ostatnie obniżono o około 6 m. Prace te kosztowały 30 000 guldenów.
Już w początkach reformacji cała ludność Świdnicy przyjęła protestantyzm w luterańskiej postaci. Rada miejska przeciwstawiała się obsadzaniu stanowiska proboszcza przez biskupa wrocławskiego i angażowała ewangelickich duchownych. Od 1535 r. komunia święta było przyjmowana pod obiema postaciami, zarzucono też spowiedź uszną i celibat księży. W 1561 r. kościół parafialny przeszedł w ręce ewangelików i stał się główną świątynią ewangelicką w mieście. Dnia 3 czerwca 1583 r. starszy dzwonnik Paul Faber z Davidem Stollem z Lutomi, który potrafił robić zegary słoneczne, postanowili taki umieścić na zachodniej ścianie wieży. Kazali się wciągać w drewnianej skrzyni, zanim jednak jeszcze osiągnęli połowę jej wysokości pękła lina. Obydwaj nieszczęśnicy ponieśli śmierć na miejscu. W tym samym roku 15 września Świdnica przeżyła trzęsienie ziemi.
W czasie wojny trzydziestoletniej kościół został oddany w ręce Towarzystwa Jezusowego. Z końcem stycznia 1629 r. w poświęconym ponownie przez wrocławskiego biskupa pomocniczego Liescha von Hornau kościele zaczęto na nowo odprawiać msze katolickie. Potem, w zależności od tego jakie wojska stacjonowały w Świdnicy, świątynia była na zmianę użytkowana przez ewangelików i katolików, aż ostatecznie, gdy w 1644 r. miasto zajęły wojska cesarskie, kościół przekazano katolikom. W 1659 r. papież nakazał biskupowi, aby rozstrzygnął w sporze pomiędzy wrocławskimi klaryskami i jezuitami na rzecz tych ostatnich. Ostatecznie sprawę zakończono w 1660 r., kiedy to prawa patronackie do kościoła parafialnego przeszły na jezuitów za sumę 6600 guldenów. Po przejęciu parafii wybudowali oni gmach kolegium jezuickiego (1667 r.), szkołę oraz konwikt (internat). Przez 113 lat rektor kolegium jezuickiego był zarazem proboszczem kościoła pw. św. Stanisława i św. Wacława. Jezuici dokonali przebudowy wnętrza świątyni. Usunięto wówczas wiele epitafiów, płyt nagrobnych i dawnych ołtarzy oraz stworzono nowe barokowe wyposażenie.
Większość prac snycerskich wykonali artyści świdniccy: jezuita Johann Riedel (prawie całość prac) oraz Georg Leonhard Weber. Warto przy okazji dodać, że olbrzymie poddasze kościoła zostało zaadoptowane przez jezuitów na spichlerz zbożowy.
W 1740 r. na Śląsk wkroczyły wojska pruskie. Spowodowało to wybuch wojen, podczas których kościół znacznie ucierpiał. Prusacy urządzili w świątyni obóz jeniecki, a później magazyn zbożowy (w latach 1757 - 1772). Zniszczono wówczas prawie wszystkie konfesjonały i ławki, uszkodzono obrazy oraz ołtarze. Dopiero w 1773 r. kościół zwrócono do użytku sakralnego. Później jeszcze urządzono w nim (w latach 1778 - 1779) szpital wojskowy. Po kasacie Towarzystwa Jezusowego (na Śląsku dopiero w 1776 r.) jezuici świdniccy stali się księżmi diecezjalnymi podlegającymi władzy biskupa wrocławskiego. Ostatni rektor kolegium jezuickiego pozostał nadal proboszczem świdnickim. Dekretem królewskim wszystkie kościoły, kolegia i inne budynki pojezuickie stały się własnością państwa pruskiego.
Pod koniec XIX w., pomimo remontu przeprowadzonego w 1832 r., niezbędne stało się podjęcie gruntownej renowacji świdnickiej fary. Rozpoczęto ją za probostwa księdza Hugo Simona w 1893 r. Została ona zakończona w 1909 r. Odnowiono polichromię nawy głównej, odmalowano nawy boczne i kaplice oraz wzmocniono konstrukcyjnie korpus kościoła oraz wieżę. Renowacja kosztowała pół miliona marek w złocie i została sfinansowana przez rząd pruski, biskupa wrocławskiego i parafian. Podczas bombardowania Świdnicy przez samoloty Armii Czerwonej 11 lutego 1945 r. w plebanię trafiła bomba, nie czyniąc na szczęście większych szkód przylegającej świątyni. Na Tysiąclecie Chrztu Polski w 1966 r. odnowiono wnętrze kościoła, zaś w 1979 r. starą piaskowcową posadzkę zastąpiono nową granitową. W ostatnich latach przeprowadzono dalsze prace przy renowacji kościoła, m.in. częściowo odnowiono polichromię w kaplicy Matki Boskiej Świdnickiej oraz wymieniono pokrycie dachu."-tekst ze strony http://www.katedra.swidnica.pl/index.php/o-katedrze/60-dzieje-katedry




















































































































































































































































Po obejrzeniu wnętrza katedry,zrobieniu zdjęć,wychodzimy na zewnątrz.Tu kilka zdjęć i spoglądamy na zegarek-no cóż,pora wracać do Rynku....idziemy więc uliczkami miasta,wolno,oglądając wszystko dookoła i ciesząc się swoim towarzystwem :)
W Rynku spotykamy wycieczkowiczów.Przechadzamy się dookoła,robimy zdjęcia,rozmawiamy i czekamy na resztę grupy.
Kiedy już jesteśmy w komplecie,ruszamy powoli na spacer po Rynku.Wiktor opowiada nam ciekawe historie o Świdnicy i ludziach z nią związanych,a my powolutku,spacerowym krokiem idziemy,kierując się ku katedrze.
Zatrzymujemy się na placu przy świątyni.Czekamy na Przewodnika.My będąc wcześniej w kościele,mieliśmy okazję zobaczyć przygotowania do ślubu,więc zdajemy sobie sprawę,że teraz możemy mieć niewiele czasu na zwiedzanie....cieszy nas to,że skorzystaliśmy z okazji i najpierw tu przyszliśmy....
I tak jak przewidywaliśmy,kiedy przyszedł nasz Pan Przewodnik i zaczął opowiadać historię Świdnicy.Stoimy zasłuchani,a pan Mariusz w niezwykły sposób przybliża nam dawne dzieje miasta.Zasłuchani,dopiero po dłuższej chwili zaczynamy odczuwać zimno.Mroźne powietrze sprawia,że właściwie każdy z nas chce już wejść do świątyni i kiedy dostrzegamy wychodzącą z kościoła,młodą parę z gośćmi,odczuwamy radość i ulgę,bo możemy schronić się w kościele.Wchodzimy więc do środka i zaczynamy zwiedzanie,ale tym razem z Przewodnikiem,który opowiada nam o wnętrzu.Oglądamy więc piękne ołtarze-główny i boczne,rzeźby,kapliczki,freski itd...Mamy niestety mało czasu,bo za niedługo rozpocznie się msza.Powoli kościół zapełnia się wiernymi,więc pan Mariusz,pyta nas czy chcemy jeszcze obejrzeć przepiękny ołtarz szafkowy.Nikt z nas się nie wyłamuje,kupujemy za symboliczne 2 zł,kartki z katedrą i wchodzimy po kamiennych,wydeptanych schodach na tzw."Chór Mieszczan".Na górze,rozsiadamy się w ławkach i spoglądamy na ścianę,na której znajduje się odnowiony,piękny ołtarz szafkowy.Słuchamy o jego historii,naprawie i odnowie.Robimy zdjęcia i schodzimy.Musimy opuścić mury świątyni,zaraz rozpocznie się msza.
Wychodzimy więc na zewnątrz i tu owiewa nas mroźny wiatr.Każdy opatula się jak może,by nie zmarznąć.Chwilkę stoimy jeszcze przed katedrą,słuchając opowieści pana Mariusza.Kiedy już zimno zaczyna nam dokuczać,powoli ruszamy w kierunku Rynku.Nasz Przewodnik cały czas mówi nam o miejscach,które akurat mijamy.W Rynku oglądamy piękne kamienice,słuchamy ciekawych historii i o ludziach,którzy w nich mieszkali.Powolutku przechadzamy się dookoła ratusza,podziwiamy,marzniemy-ziąb zrobił się niesamowity,br,br,br....
Pan Mariusz potrafi opowiadać,a Jego opowieściom nie ma końca,aż żal,że mamy tak mało czasu....
Żegnamy się z naszym Przewodnikiem,dziękujemy za poświęcony nam czas i przekazaną nam wiedzę i ruszamy w kierunku autokaru.Pora wracać!!!





















































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































Kiedy docieramy do autobusu,wsiadamy do niego,rozsiadamy się wygodnie i ruszamy w drogę powrotną do Jeleniej Góry.Kończy się nasza cudowna wycieczka.Miejsca w których dziś byliśmy ukazały nam swe piękno i pewnie jeszcze je kiedyś odwiedzimy.
Do zobaczenia więc niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)


Zdjęcia tu dodane są Jarka,Radka i moje :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz