niedziela, 29 maja 2016

Żółta gąsienica-czyli Popove Skały :)

Dzisiaj tak trochę nietypowo ruszamy na wspólną wycieczkę.Radek jedzie z Jeleniej Góry,a ja wsiadam w Lubaniu.
Ranek budzi mnie cudnym błękitem.Po śniadaniu i kawie,ruszam w kierunku stacji kolejowej.Nie idę tam najkrótszą drogą,postanawiam wykorzystać piękną pogodę na zdjęcia.Idę więc przez miasto.Wieża Bracka prezentuje się cudnie na tle błękitnego nieba,poświetlona słońcem,w otoczeniu kolorowych drzew i kwiatów.Przystaję więc na chwilę i robię zdjęcia.O tej godzinie,w niedzielny ranek w mieście jest cisza i spokój,ulice są puste-miasto zwyczajnie jeszcze śpi.Po sesji zdjęciowej,powoli idę już w kierunku stacji.Mijam dawny dworzec autobusowy-w tej chwili to sterta piachu i gruzu-tu,w niedalekiej przyszłości ma być zbudowana galeria handlowa.Jedno zdjęcie,przechodzę na drugą stronę drogi i już wędruję ku stacji.
Aby obejrzeć krótki filmik,trzeba kliknąć tu: https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/6290934732051980257?authkey=Gv1sRgCKmio8HM5OP86gE#6290935687010588354








































Na dworcu kolejowym jestem przed czasem,przechadzam się więc i robię zdjęcia.Kiedy na tor wjeżdża pociąg,wsiadam do niego,witam się z Radkiem,siadam wygodnie obok Niego i już dalej jedziemy wspólnie.Rozmawiamy,cieszymy się,omawiamy plan dzisiejszej wędrówki i docieramy do Görlitz.Tu mamy trochę czasu,więc idziemy na krótki spacerek.Wychodzimy więc ze stacji,skręcamy w lewo i idziemy w kierunku ronda z dużą,białą rzeźbą na środku.Jest to "Maska" Marianne Wesołowska-Eggimann
"Biała rzeźba w przestrzeni publicznej to pewnego rodzaju prowokacja, będąca częścią tej pracy. Zasygnalizowana przez biały kolor czystość i delikatność MASKI stoi w sprzeczności do otoczenia, do brudu miasta, na którego bezpośredni wpływ jest wystawiona, zwłaszcza w miejscu o dużym natężeniu ruchu. Postać chimery symbolizuje równość człowieka i zwierzęcia w zmaganiach z zanieczyszczeniem środowiska naturalnego. Pokazuje, że konieczność odnalezienia się w świecie, w zastanych okolicznościach zewnętrznych, dotyka ludzi i zwierzęta w taki sam sposób. Rzeźba o wysokości 4 m wykonana jest płyt z żywicy syntetycznej, odciśniętych na wzorcu z gliny, zamontowanych na metalowym stelażu."-tekst ze strony http://www.goerlitzer-art.eu/polski-1/instalacje/maska/
W ramach Święta Sztuki Współczesnej,od kwietnia 2016 roku,w Görlitz ustawiono 10 prac wrocławskich artystów.Będą one przez rok odmieniać oblicze niemieckiego miasta.Nas bardzo zaintrygowała owa,biała postać w masce.Robimy sobie z nią zdjęcia i przechodzimy do dworca autobusowego.Sprawdzamy sobie ewentualne połączenia i powoli wędrujemy,pustymi ulicami Görlitz.Kiedy zbliża się przyjazdu naszego pociągu,wracamy na stację,chwilkę czekamy,a kiedy przyjeżdża ,wsiadamy do niego i jedziemy do Zittau.Tu mamy przesiadkę.Kilkanaście minut oczekiwania i kilkanaście minut jazdy i wysiadamy w Hradku nad Nisou.






\











































W Hradku nad Nisou byliśmy kilka razy,więc spokojnym krokiem wędrujemy uliczkami miasteczka.Idziemy najpierw do punktu ihformacji turystycznej po pieczątki,vizytki i folderki-niestety jesteśmy za wcześnie,więc ruszamy na szlak.Wędrujemy uliczkami miasteczka,już jest gorąco.Cieszymy się,gdy schodzimy z asfaltu na trawiastą drogę-wykoszoną drogę.Zadziwia nas fakt,że tam gdzie idzie szlak,trawa jest skoszona.Już w kilku miejscach po czeskiej stronie spotkaliśmy się z utrzymanym szlakiem :)




































Wędrujemy między łąkami,W nagrzanym powietrzu unosi się zapach traw i kwitnącego zielska.Pniemy się caly czas delikatnie w górę,więc kiedy przystajemy i oglądamy się za siebie,nie jesteśmy zdziwieni roztaczajacymi się widokami.Podziwiamy je,robimy zdjęcia i powoli idziemy dalej.Docieramy do asfaltu i nim wędrujemy kawałek,tylko kawałek,bo nasz szlak skręca w prawo w szutrową drogę wiodącą do lasu.Już cieszymy się,że będziemy mieć odrobinę cienia.Zanim jednak dotrzemy do lasu,zatrzymujemy się przy ławeczce ustawionej na skraju łąki.Chwilkę odpoczywamy,pijemy i rozkoszujemy się cudną panoramą :)
















































Po nasyceniu oczu i aparatów widokami,powoli ruszamy dalej.Wchodzimy do lasu.Cień drzew daje osłonę przed słońcem,ale gorąc jest niemiłosierny.Wędrujemy leśną,szeroką drogą.Co jakiś czas wyprzedzają nas rowerzyści.Niespiesznie docieramy do skrzyżowania szlaków.Tu skręcamy w lewo i idziemy ścieżką oznaczoną niebieskim trójkątem.Wije się ona między głazami i drzewami.Docieramy nią do skał.Wchodzimy na nie i robimy sobie sesję zdjęciową.Gdzieś blisko słyszymy głosy.Wydaje się,że całkiem spora grupa niemieckich turystów weszła na Popovou skále,taki jest gwar.Po chwili okazuje się,że to dwie Panie tak głośno ze sobą rozmawiały.Schodzimy ze skały i idziemy wąską ścieżką kawałeczek dalej.Zatrzymujemy się przy stoliku z ławkami.Jesteśmy u podnóża Popovej skály.Ściągamy plecaki,zostawiamy je przy stoliku i wchodzimy po metalowych schodach na górę.Oczywiście liczę schody i kiedy staję na samej górze,na najwyższym punkcie,wychodzi mi,że metalowych i skalnych schodów jest 64.
Popova skála (niemiecka nazwa Pfaffenstein) 565 m n.p.m.Jako punkt widokowy została udostępniona w 1907 roku,kiedy na jej wierzchołek poprowadzono żelazne schody.W 1933 roku zabezpieczono szczytową skałę podmurowując ją.Do dziś na murze widać datę.I dzięki temu zabiegowi,można z jej szczytu podziwiać przepiękne widoki,których nie przysłaniają drzewa.Stoimy na samej górze.Rozglądamy się dookoła,robimy zdjęcia i cieszymy się,że dane nam jest to piękno podziwiać :)






































































































































































Po bardzo długiej sesji zdjęciowej i rozkoszowaniu się widokami,powolutku schodzimy.Rozsiadamy się przy stoliku,zjadamy nasze kanapki,odpoczywamy i powolutku ruszamy w drogę powrotną.Na krzyżówce szlaków postanawiamy pójść inną drogą.Obieramy kierunek na Krásný důl.










Uśmiechnięta skała :)

























Niespiesznie sobie wędrujemy leśną drogą.Co jakiś czas się zatrzymujemy by zrobić zdjęcia.Mamy okazję inaczej spojrzeć na Popovou Skale,a poza tym wzdłuż drogi "wyrastają" niesmowite formy skalne,baszty itp...,więc jest na co patrzeć i co podziwiać :)






















Jajo dinozaura :)





































I tak niespiesznie docieramy do drogi między łąkami.Znów podziwiamy piękne widoki.Rozkoszujemy się upojnym zapachem traw i kwitnącego ziela.Na jednym źdźble dostrzegamy żółtą gąsienicę i dzięki niej mamy długą sesję zdjęciową,ale nam się nie spieszy,mamy sporo czasu,więc napawamy się pięknem nas otaczającym :)
Odpoczywamy chwilę na trawie,wypijamy piwo,o którym zapomnieliśmy i cały czas było w plecaku,a miało być wypite na Popovej Skale.Po odpoczynku wędrujemy dalej,zmierzając do centrum miasta.


















































Kiedy docieramy do centrum Hradka,idziemy napierw do punktu informacji turystycznej po vizytki,pieczątki,folderki i informacje.Po dopełnieniu formalności,wychodzimy na zewnątrz.Mamy jeszcze jedno miejsce do odwiedzenia w Hradku.Najpierw jednak opłukujemy się z potu w fontannie i dopiero po tym ruszamy w kierunku domu przysłupowego.Dziś Dzień Otwarty Domów Przysłupowych,a w Hradku nad Nisou jest właśnie jeden,remontowany i można do niego wejść i obejrzeć.

"Archtektura przysłupowa.
Na pierwszy rzut oka wyglądają na „zwykłe” domy szachulcowe. Przy bliższym spojrzeniu otwiera się zupełnie inny świat architektury przysłupowej, jedynej w swoim rodzaju na naszym Kontynencie, która dominuje na obszarze od Szwajcarii Saksońskiej przez Górne Łużyce i północne Czechy po Dolny Śląsk. Dla nadgranicznego regionu Niemiec, Czech i Polski powstało dodatkowe określenie – Kraina Domów Przysłupowych.
Domy przysłupowe najprawdopodobniej powstają od przełomu XV i XVI wieku. Wówczas zaczęto budować domy łączące w sobie zalety słowiańskiej konstrukcji zrębowej i przybyłej z głębi Niemiec techniki szachulcowej. Izba zrębowa została dodatkowo otoczona stojącymi „przy (niej) słupami”, na których spoczywa górna kondygnacja lub więźba dachowa.
Właśnie ta konstrukcja podtrzymująca to przysłupy, którym ten typ budownictwa zawdzięcza swoją nazwę. W ciągu wieków ta niezwykła architektura rozwijała się nadal i dopasowywała do nowych potrzeb. Kolejne pokolenia budowały więc domy mniejsze, większe, wąskie, szerokie, proste i o charakterze reprezentacyjnym. Nie ma więc "typowego" domu przysłupowego – każdy z nich jest na swój sposób unikatem.
Tekst: Jeannette Gosteli."-tekst ze strony http://www.krainadomowprzyslupowych.pl/?dir=domy,architektura,1

"Koník"-tak się nazywa dom przysłupowy w Hradku nad Nisou.Oglądamy go najpierw z zewnątrz.Przez otwarte drzwi zaglądamy do środka i od razu zostajemy zaproszeni do obejrzenia wnętrza.Pan ubrany w płucienny strój dawnego gospodarza,oprowadza nas po całym budynku.Niesamowicie dużo już zrobiono,ale i całe mnóstwo pracy jeszcze przed Nimi.Rozmawiamy,chociaż trudno nam się czasem zrozumieć,ale jednak udaje nam się dowiedzieć dlaczego dom nazywa się "konik"?Otóż od nazwiska ostatniego właściciela.Na jednej z belek,w części kuchennej na parterze,odkryto datę 1812 rok .
W 1897 roku,Hradek nad Nisou nawiedziła wielka powódź.Zniszczeniu uległo sto sześdziesiąt domów przysłupowych.Do naszych czasów dotrwało niewiele.Ten miasto odkupiło w 2008 roku,a od 2014 roku jest remontowany.W przyszłości ma być tu utworzone muzeum miejskie.
Po obejrzeniu parteru,pierwszego piętra i strychu,żegnamy się z Panem i idziemy na lody.Zanim przyjedzie nasz pociąg i ruszymy w drogę powrotną,zdążymy je zjeść.
























Z Hradka nad Nisou jedziemy do Zittau.W Zittau przesiadamy i jedziemy do Görlitz.Tu mamy trochę czasu,więc odpoczywamy od upału,siedząc na ławce,na stacji.Nie chce nam się nigdzie chodzić,poza tym ciemne chmury,które widzieliśmy w Zittau,tu się oberwały.Grzmoty dudnią,deszcz leje a błyskawice co rusz roświetają niebo.Lepiej siedzieć więc pod dachem.Obserujemy gołębie i ludzi.Kiedy ma przyjechać nasz pociąg,na peron wchodzi trzech uzbrojonych policjantów.Obserwują wszystkich i czekają na pociąg z Polski,a kiedy ten wjeżdża na peron,od razu zaglądają do środka.Tak to ostatnio już jest.Ochrona przed nielegalnymi uchdźcami.My znajdujemy miejsca siędzące,o co jest niezwykle trudno,bo szynobus jest pełen pasażerów.Nam jednak się udaje.Wracamy do domu,do Polski.
Jesteśmy zadowoleni i szczęśliwy,że udała nam się dzisiejsza wycieczka.W Mikułowej do pociągu wsiadł nasz znajomy rajdowicz.Wołamy Go do siebie,mówiąc że koło nas jest miejsce.Profesorek rozsiada się wygodnie i zaczyna z nami rozmawiać.Pytamy Go czy ma bilet,odpowiada,że nie,bo Konduktor sam przyjdzie.Doradzamy Mu by jednak sam poszedł do Konduktora,bo później może zapłacić karę.Posłuchał nas i dzięki temu,jedziemy dalej swobodnie rozmawiając.W Lubaniu żegnam się z Panami i wysiadam.Jutro trzeba wcześnie wstać i jechać do pracy....
Radek i Pan Janek docierają szczęśliwie do Jeleniej Góry :)
Tak oto kończy się kolejna wędrówka,pora więc na następną.Do zobaczenia więc niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życzącmiłej lektury :)

Danusia i Radek :)