Śniadanie,kawa,kanapki i pakowanie plecaków.Kiedy jesteśmy gotowi,idziemy na przystanek autobusowy,gdzie czekamy chwilkę na busa,a gdy przyjeżdża,wsiadamy do niego i jedziemy do Kowar.Tu chwila oczekiwania na autobus jadący do Pecu pod Sněžkou.Zastanawiamy się,czy będą w nim jeszcze wolne miejsca,jeśli nie,to wprowadzimy plan awaryjny....Czekamy,a z nami na przystanku jest coraz więcej osób.No cóż,cały czas liczymy na to,że uda nam się jednak pojechać do Pecu pod Sněžkou.
Kiedy w końcu przyjeżdża autobus,okazuje się,że są w nim ledwie dwa wolne miejsca,ale Pan Kierowca,mówi nam byśmy chwilkę poczekali,bo być może w drugim autobusie są jeszcze wolne miejsca.Dzwoni więc do Kierowcy i po krótkiej rozmowie,dowiadujemy się,że jednak pojedziemy.Kupujemy bilety-dziś są tańsze,niż ostatnio,czym jesteśmy mile zaskoczeni i zostajemy na przystanku w Kowarach,by zaczekać na drugi autobus.Kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego,pokazujemy bilety i jedziemy do Czech.
Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.Ku naszej radości,autobus w Pecu pod Sněžkou zatrzymał się nie na dworcu autobusowym,a na parkingu niedaleko kolejki gondolowej.Stąd mamy bliżej :)
Rusałka osetnik |
Przechodzimy obok kapliczki Panny Marii.Oczywiście zaglądamy do wnętrza,robiąc też kilka zdjęć.Tuż za kapliczką znajduje się szereg nietypowych ławek.Tu mamy ciut dłuższą sesję zdjęciową,ale czy można przejść obojętnie obok ławki w kształcie zgniecionej puszki,albo przewróconej filiżanki itp...???Po serii zdjęć powoli wędrujemy dalej i wkraczamy na szlak.Tu pytam Radka,czy jeśli będą jakieś motyle i robaki,to będę mogła się zatracać?Odpowiedź jest dla mnie pozytywna,więc od razu zaczynam sesję zdjęciową....Nie są to tylko motyle,bo tu też zaczyna się interaktywna ścieżka edukacyjna.Świetna zabawa dla dzieci,ale i dorosłych,którzy nadal mają w sobie coś z dziecka.Przystajemy więc na chwilkę,odpowiadamy na pytania,układamy wyrazy,liczby,obrazki itp....i niesamowicie wolno idziemy dalej,niespiesznie docierając do budynku dolnej stacji kolejki gondolowej na Śnieżkę.Tłum ustawiony gęsiego robi wrażenie.My jednak nie mamy w planach wjazdu na Śnieżkę,wię cieszymy się,że nie musimy stać w tej kolejce,robimy tylko kilka zdjęć i wędrujemy dalej.
Rusałka pawik |
Bielinek kapustnik |
Cytrynek listkowiec |
Osadnik kostrzewiec |
Fotografując motyle,powoli docieramy do Chaty Betyna.Tu ustawiono bramę z elektronicznym licznikiem.Każde przejście to 5 koron dla niepełnosprawnych,którzy stracili swą sprawność w wyniku wypadku,spowodowanego przez pijanego kierowcę.My zanim przejdziemy przez tą bramę,wchodzimy najpierw do Chaty Betyna po vizytki i pieczątkę.Kiedy już dopełnimy formalności,ruszamy na szlak.
Czerwończyk dukacik. |
Piórolotek zwyczajny |
Błyszczka jarzynówka. |
Droga do Boudy w Obřím Dolu trwa znacznie dłużej niż jest wskazany czas na drogowskazach,a poza tym żadne z nas nie pamięta jej,a przecież kiedyś tędy szliśmy.Jak to możliwe?Minęło kilka lat,a szlak się zmienił niesamowicie.....
Kiedy docieramy do Boudy w Obřím Dolu,mamy jeszcze dłuższą sesję zdjęciową z krzesłem.Dziwne,prawda???Nic w tym jednak dziwnego,bo krzesło,które stoi na łące za schroniskiem jest olbrzymie,jakby stworzone dla Golema....Korzystamy z okazji,że nikogo przy nim nie ma i idziemyw tamtym kierunku.Zostawiamy plecaki na ławce i zaczynamy sesję zdjęciową.Radek zawziął się i mimo trudności,jakie sprawia linkowa drabinka,wszedł na siedzenie krzesła.Jestem zachwycona.Radek jest maleńki,kiedy siada i majta nogami :) Stoję,robię zdjęcia i cieszę się jak małe dziecko :) Jak niewiele trzeba by radość nas ogarniała :)
Kiedy już zrobię całe mnóstwo zdjęć,idziemy do okienka barowego,by kupić vizytki.Niestety nie ma :( Będą w poniedziałek,ale nas tu nie będzie :( Nic to!,bierzemy pieczątkę,stemplujemy wszystkie kajety i idziemy dalej.
Rusałka admirał. |
Droga do Boudy Pod Sněžkou wyjątkowo szybko nam mija.Jedynie rusałka admirał odpoczywająca na asfalcie zatrzymuje nas i ludzi idących za nami na dłuższą chwilę.Dopiero po zrobieniu kilku zdjęć przeze mnie i odleceniu motyla,wszyscy idą dalej.
Przed schroniskiem jest mały bufet z piwem,kofolą i lodami.Zastanawiamy się tylko chwilkę co wybrać-decyzja jest jedna-piwo.Radek zamawia a ja zajmuję stolik i korzystam z okazji fotografując muchy siedzące w kwiatku gerbery.Kiedy piwo jest już nalane,idę po nie i razem z Radkiem rozsiadamy się wygodnie na krzesłach,rozkoszując się cudownym chłodem i smakiem piwa :) Po wypiciu złotego płynu,idziemy do schroniska po pieczątkę-vizytki mamy,więc stemplujemy wszystkie nasze kajety,a po dopełnieniu formalności wychodzimy na zewnątrz,gdzie mamy długą sesję zdjęciową z alpakami i kozami.
I znów długo idziemy,ale żadne z nas nie potrafi się oprzeć robieniu zdjęć.Powoli jednak docieramy do polany z kamienną kapliczką.Tu kończy się droga asfaltowa,a zaczyna się kamienista.Poza tym,to własnie tu zaczyna się ścisły rezerwat przyrody.Zejście do kotła polodowcowego jest zabronione.Zatrzymujemy się na chwilkę przy kamiennej kapliczce.Robimy zdjęcia i zaglądmy do środka.Kapliczka upamiętnia lawinę błotno-kamienną,która po ulewnych deszczach,w lipcu 1897 roku zeszła do Obří Dolu,zabijając 7 osób.Po zdjęciach wracamy na szlak,który stąd zaczyna się piąć w górę.
I tak docieramy do Kovarny.To właśnie dotąd kiedyś doszliśmy,rezygnując z dalszego wejścia z powodu pogody...Kovarna,to po naszemu kuźnia.To dawny,XVI-wieczny obszar górniczy,gdzie wydobywano głównie żelazo,ale także miedź i arsen.Nic dziwnego,że tę część Olbrzymiej Doliny nazwano "Na Dołach". Na XVI-wiecznej mapie zanotowano także nazwy poszczególnych "dołów"-Boża Pomoc,Obfita Nadzieja,Wielka Żyła,Wielka Ruda.Zachowały się sztolnie kopalni Kovarna o głębokości 140 metrów,które można odwiedzić po uprzednim umówieniu się z przewodnikiem.Na miejscu trzeba być 15 minut przed rozpoczęciem zejścia do kopalni.My dziś nie mamy w planie zejścia w głąb Śnieżki,wolimy wędrować jej zboczami,podziwiając cudne widoki.
A jest na co patrzeć.Cała Studniční hora jest naprzeciwko.Towarzyszy nam w naszej wędrówce,ukazując swe piękno.Przystajemy co jakiś czas,robimy zdjęcia,podziwiamy i pozujemy z cudowną górą,pokrytą grzebieniem skał i wyrytymi między nimi korytami wodospadów.Cały czas wędrujemy do góry,wciąż pnąc się wyżej i wyżej.Oj strasznie mozolna jest ta wędrówka...
Upał daje się we znaki,pot zalewa twarz,ale widoki rekompensują wszelkie niedogodności.Powoli,bardzo powoli docieramy do ujęcia wody pod Śnieżką.
Oczywiście Radek jest przede mną i czeka,aż ja dotrę.I kiedy w końcu docieram,jest tam taki tłum ludzi,że muszę swoje odczekać,aby wejść do środka-Vodárna Trkač,dawny wodociąg podający na szczyt Śnieżki od 2 do 4 tys. litrów wody dziennie.Kiedy udaje mi się wejść do środka,oglądam wszytsko i robię zdjęcia,a po wyjściu zastaję Radka w wodzie płynącego ze zbocza Rudnego Potoku.Oczywiście nie tylko On w nim jest.Cała czeska rodzinka zajęla część zbocza,oblewając się,dosłownie spływającą z góry wodą.Po jakimś czasie,kiedy rodzinka poszła w końcu do góry,wiele osób stojących z boku,zwyczajnie zaczęło nabierać do butelek wody i ja pić.Radek wyjął z kieszonki plecaka pomarańczowy,składany kubeczek i napełnił go wodą,którą wypił,a po chwili napełnil znowu dla mnie.Zimna i pyszna woda z górskiego potoku,smakuje niebiańsko.Rozkoszuję się jej chłodem i smakiem i dopiero po jej wypiciu,pniemy się znów ku górze.
I tak pnąc się cały czas w górę,nie wiedzieć kiedy docieramy do granicy czesko-polskiej.Z prawej strony mamy "naszą" polską Śnieżkę,a na wprost Dom Śląski i niesamowity tłum ludzi....
Nie zatrzymujemy się ani na chwilę,od razu podejmujemy decyzję-schodzimy czarnym szlakiem przez Biały Jar do Karpacza.
Łudzimy się,że niewiele osób będzie tędy szło.Oj złudna jest ta nasza nadzieja,oj strasznie złudna....Tłum-ciut mniejszy niż przy Domu Śląskim,ale tłum cały czas towarzyszy nam w drodze do Karpacza.Nawet nie ma jak zejść na sikundę,bo cały czas jest pełno ludzi...
Górówka boruta. |
Docieramy do Karpacza.Na przystanku Biały Jar,czekamy tylko chwilę na autobus.Kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego i wracamy do domu,do Jeleniej Góry :)
Tak oto kończy się nasza przepiękna wędrówka po czeskich i polskich Karkonoszach :) Następna już niebawem,więc do zobaczenia wkrótce :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Link do filmiku tu:
https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/6311161733190710881?authkey=Gv1sRgCOOKiuqzpJCoQA#6311196157600198498
Wspaniała wycieczka, a ilość motyli, co jeden ładniejszy imponująca. Letnie miesiące i te tabuny turystów są porażające. Poczekam na wrzesień. i może wybiorę się w góry.
OdpowiedzUsuńOlu motyli było całe mnóstwo...i ludzi było też całe mnóstwo-niestety latem tak już jest...
UsuńPozdrawiam cieplutko :)