niedziela, 17 lipca 2016

Jakie jest hasło?- "Otworzyć parasolkę!"-czyli 120 lat,a nawet i więcej....:)

 17 lipiec-dzień urodzin mojej Mamy
"Szczęścia, by każdy dzień przynosił radość
Radości, by uśmiech nie znikał z Twojej twarzy
Uśmiechu, by przeganiał zmartwienia
Beztroski, by żyć w pomyślności i zdrowiu
Pomyślności i zdrowia, by realizować marzenia
Spełnienia marzeń, by odnaleźć szczęście..."
Kocham Cię Mamuś :)

...ale i dziś swoje święto ma wiele innych osób,więc wszystkim Jubilatom składamy najserdeczniejsze życzenia :)

"Wycieczka nr 23. 17.07.2016 r. Jelenia Góra – Trzcińsko (PKP) Trzcińsko – Baza pod Krzywą – Sokolik – schronisko PTTK „Szwajcarka” – Karpniki – Bukowiec (ognisko) - Kostrzyca Kostrzyca - Jelenia Góra (PKS) Wyjazd pociągiem o godz. 8.37."

Postanowiliśmy więc pójść na rajdową wycieczkę.Wstajemy odpowiednio wcześnie,jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy plecaki i kiedy jesteśmy gotowi ruszamy w kierunku stacji kolejowej.Tu kupujemy bilety,witamy się ze znajomymi i idziemy na nowy peron,gdzie już jest podstawiony szynobus.Wsiadamy do niego,rozsiadamy się wygodnie i punktualnie o 08:37 ruszamy ku nowej przygodzie :)
























Podróż mija nam szybko i radośnie-w miłym towarzystwie zawsze tak jest :)
Wysiadamy na stacji Trzcińsko,Podchodzimy do wiaty przystankowej,witamy się z Bolkiem,składamy Mu życzenia i częstujemy się cukierkami.Kiedy już wszyscy się przywitali z dzisiejszym Jubilatem,stajemy koło Wiktora,który oficjalnie wita rajdowiczów i przedstawia plan dzisiejszej węrówki.
Po omówieniu wszystkich szczgółów,powoli ruszamy na szlak.























Kiedy jesteśmy w połowie drogi do Bazy pod Krzywą,dzwonię do Mamy,by złożyć Jej urodzinowe życzenia.Rozmawiam z Mamą chwilę i przez to zostaję w tyle,ale cieszy mnie to,bo dzięki temu mam okazję spojrzeć na widoki rozpościerające się za nami.Po rozmowie z Mamą i zdjęciach,powoli ruszam za rajdowiczami.Zaczyna padać deszcz....
W Bazie pod Krzywą,mamy krótki postój.Czekamy aż wszyscy dzisiejsi wędrówkowicze tu dotrą i dopiero wtedy zaczynamy piąć się ostro do góry.I to nie są żarty,wejście daje porządnie w kość.Pot leje się stróżkami po twarzy i plecach-nie widać tego,bo dodatkowo pada deszcz,więc i tak jesteśmy mokrzy.Pniemy się cały czas wyżej i wyżej.....Zatrzymujemy się na chwilkę,by nabrać oddechu i znów pniemy się w górę.Przystajemy by popatrzeć na ludzi wspinających się po skałach,robimy zdjęcia i dzięki temu odpoczywamy,nabierając sił przed dalszą drogą.




























































I tak wędrując między skalnymi formacjami,powoli docieramy do Sokolika,drugiego co do wyskości szczytu Gór Sokolich.

"Sokolik (niem. Forst Berg lub Forstberg, 622 i 642 m n.p.m.) – drugi co do wysokości szczyt w Sokolich Górach, w Rudawach Janowickich.
Położony jest w północno-zachodniej części Rudaw Janowickich, w Górach Sokolich, na północ od bliźniaczej Krzyżnej Góry, od której oddziela go Przełączka. Na szczycie i zboczach duże nagromadzenie skałek oraz pojedynczych bloków skalnych. Wiele z nich posiada własne nazwy. Najbardziej znane skałki "Sokoliki", znajdujące się w północno-wschodniej części szczytu, składają się z dwóch filarów skalnych, z których zachodni, wyższy (642 m n.p.m.) zwieńczony jest stalową platformą widokową, na którą prowadzą żelazne schody. Co do daty powstania schodów i platformy w literaturze funkcjonują dwie wersje. Według pierwszej z nich schody w tym miejscu zostały wykute w 1885 z inicjatywy Riesengebirgsverein, które w najbardziej stromych miejscach zamontowało dodatkowo drewniane drabiny. Inne źródła przypisują inicjatywę właścicielowi dóbr w Maciejowej Carlowi Emilowi Beckerowi, a jako czas realizacji podają rok 1884. Pomiędzy pośrednimi pomostami istniała kiedyś żeliwna tabliczka z napisem Piękny widok i rokiem budowy schodów. Na szczycie Becker nakazał ustawić maszt, na który wciągano flagę z jego imieniem i nazwiskiem.
Niektóre skałki pokrywające szczyt i zbocza masywu, to: "Krzywa Turnia", "Sukiennice", "Chatka", "Stodoła", "Jastrzębiec", "Okienna", "Ząbek", "Wysoka", "Michały", "Szafa", "Loża", "Solarium", "Skałka nad Ogniskiem", "Gilotyna", "Kiełek", "Zipserowa Czuba", "Ptak", "Tępa", "Leśna" i inne.
Na Sokoliku kultywowany był występujący w Sudetach do 1945 r. zwyczaj umieszczania w specjalnie przygotowanych metalowych puszkach (tzw. puszkach szczytowych) książek szczytowych oraz ołówków, umożliwiających wpisywanie turystom informacji o kolejnych wejściach na wierzchołek i – ewentualnie – o towarzyszących temu wrażeniach. Trudno ustalić, kiedy zwyczaj ten się pojawił; zanikł on natomiast definitywnie po wymianie ludności w Sudetach po II wojnie światowej.
Z platformy rozpościera się widok na Karkonosze, dolinę Bobru, północną część Rudaw Janowickich oraz Góry Kaczawskie. Sokolik jest często wykorzystywany jako teren do ćwiczeń wspinaczkowych.
Zbudowany z granitu karkonoskiego.
Wzniesienie położone jest na obszarze Rudawskiego Parku Krajobrazowego."-Wikipedia.

Stajemy u podnóża Sokolika,chwila zastanowienia-czy iść dalej?,a może jednak wejść na górę?
Po namyśle stwierdzamy,że warto jednak zostać i wspiąć się po schodach na punkt widokowy.Trzeba przekonać się na własnej skórze,czy w taką pogodę cokolwiek ze szczytu widać.Zostawiamy plecaki i tylko z aparatami wchodzimy na szczyt.Oczywiście liczę schody-wszystkie-kamienne i metalowe....i kiedy staję na samej górze,mówie Radkowi,że jest ich 120.Rozglądamy się dookoła,podziwiamy widoki,tak,tak-nawet przy takiej pogodzie są stąd widoki.Mgła i chmury otaczają wszystko dookoła,a na dokładkę wciąż pada deszcz.Nie martwi nas to,bo pomimo mgły,chmur i deszczu,mamy mozliwość podziwiania wsi skupionych u podnóża Gór Sokolich.Niesamowite to i piękne :)
Patrzymy jak zauroczeni na mgły i chmury unoszące się nad ziemią,mokniemy,robimy zdjęcia i powolutku schodzimy z Sokolika.
















































Na dole,czekamy aż wszyscy rajdowicze przyjdą,wejdą na szczyt i zejdą.I kiedy już jesteśmy prawie wszyscy,robimy pierwsze dziś grupowe zdjęcia.Po nich powoli zaczynamy schodzić ku Szwajcarce-to nasz kolejny dziś cel.










W Sokolikach byliśmy wiele razy.Niektóre opisaliśmy,więc można do nich zajrzeć,np.tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/11/swieto-w-swiecie.html
tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/10/najwiekszy-biustonosz-polski-czyli-dwa.html
tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2012/10/jesienna-szwajacarka-w-puchowym-ubranku.html
tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/11/kiedy-sie-urodziampada-snieg.html

I tak niespiesznie docieramy do schroniska "Szwajcarka".Tu mamy krótki odpoczynek.Czas na zjedzenie kanapek,wypicie zimnego piwa,podstemplowanie książeczek,zrobienie zdjęć i złapanie oddechu :) Dopiero po tym wszystkim,powoli ruszamy dalej.Przed nami Karpniki.





















Do Karpnik schodzimy żółtym szlakiem.Najpierw idziemy leśnym duktem,a później wchodzimy na drogę wijącą się między łąkami.Tu dostrzegam motyla w biało-czarną szachownicę.Schodzę za nim w łąkę pełną wysokich ostów i wszelkiego innego kwitnącego zielska.Niestety,motyl ani myśli przysiąść na kwiatku.Lata sobie,kusząc mnie bym za nim poszła....Odpuszczam....Rozglądam się dookoła i dostrzegam inne motyle,które fotografuję.I tak udaje mi się "upolować": strzępotka ruczajnika,czerwończyka nieparka,piórolotka i karlątka.Jestem zachwycona i pewnie spędziłabym tu resztę dnia,ale pora iść dalej.Opuszczam więc motylową łąkę i wędruję z rajdowiczami do Karpnik.






















Cieszymy się,bo dzięki temu że rajdowa trasa wiedzie przez Karpniki,my będziemy mieli okazję zajrzeć do Cioci Radka.Idziemy za całą grupą i lekko jesteśmy zaskoczeni,gdy Wiktor skręca w lewo.Mijamy ogrodzone zabudowania jakiegoś zakładu i stajemy na wydeptanej ścieżce.Wiktor z częścią rajdowiczów zniknął w gąszczu drzew i krzaków rosnących na wzniesieniu,a my z ciekawości idziemy za Nimi i po chwili stajemy zaskoczeni-naszym oczom ukazał się kamienny,duży krzyż.Jest to pomnik postawiony ku czci poległych i tych,którzy nie powrócili z I wojny światowej.Cud że się zachował.Nie ma na nim żadnych tablic z nazwiskami,zostały pewnie zdjęte i zniszczone.Stajemy przy nim i słuchamy opowiadania Wiktora.Po wysłuchamiu historii tego miejsca,zrobieniu zdjęć,wracamy dawnymi alejkami do wydeptanej ścieżki.Wracamy nią do drogi asfaltowej i nią podążamy w kierunku Zamku Karpniki.My korzystamy z okazji i zbaczamy do Cioci.Niestety nie ma Jej w domu.Szkoda :(
























Skoro nie zastaliśmy Cioci w domu,idziemy do sklepu na małe zakupy.Dołącza do nas Sylwia.Po zakupach w trójkę maszerujemy w kierunku Zamku Karpniki.I kiedy tak idziemy,ktoś z tyłu nas woła.Okazuje się,że Sylwia zostawiła kijki,a teraz Pan,który był koło sklepu Jej je oddaje.Są jeszcze na tym świecie życzliwi i dobrzy ludzie :) Docieramy do reszty rajdowiczów i wspólnie już wędrujemy dookoła Zamku.Robimy zdjęcia,słuchamy opowiadania Wiktora i powoli opuszczamy teren zamkowy,kierując się ku drodze wiodącej do lasu.








































































Leśny dukt wiedzie nas do wsi Krogulec.Tu wędrujemy już skrajem asfaltowej drogi.Cała grupa rozciągnęła się na dużą odległość.Każdy idzie własnym tempem.My wędrujemmy spokojnym,niespiesznym krokiem,przez co zostajemy całkowicie z tyłu,ale czy gdzieś nam się spieszy? Przecież i tak do Bukowca dojdziemy.










I kiedy takim spacerowym krokiem idziemy,dostrzegam kraśnika sześcioplamka,który przysiadł na kwiatku.Podchodzę bliżej i usiłuję zrobić zdjęcia.Niestety,odlatuje na innego kwiatka,podążam za nim i dzięki temu udaje mi się "upolować" polowca szachownicę.Pozuje mi,a ja korzystam z okazji i zatracam się....Kiedy już mam sporo zdjęć idę powoli dalej.Oczywiście zostałam sama,wszyscy już pewnie są w Bukowcu,przy pałacu,ale co tam!-ja się cieszę,że udało mi się sfotografować motyla :)
Polowiec szachownica z kraśnikiem sześcioplamkiem :)

























































Kiedy jestem już niedaleko pałacu,dostrzegam Radka przechodzącego na drugą stronę ulicy.Czyżby zaglądał za mną?-taka myśl przychodzi mi do głowy.Oczywiście,że tak-zagląda za mną,bo przecież dość długo mnie nie ma.Podchodzę do Niego i razem idziemy już w kierunku namiotu ze stołami i ławkami.Dostrzegam Macieja-witam się z Nim.Podchodzę do Bolka i Krzysztofa-składam Im życzenia.Plecak zostawiam pod drzewem i zaczynam sesję zdjęciową.


































Zanim zaczniemy ucztować,postanawiamy zrobić zdjęcia grupowe.Na trawnik przed pałacem zostaje wniesiona sofa dla Jubilatów,a wokół niej ustawiają się rajdowicze.Trochę to trwa,ale w końcu udaje się zrobić zdjęcia.


































Po długiej,grupowej sesji zdjęciowej,pora na prezenty.Obaj dzisiejsi Jubilaci dostają plecaki.Po prezentach zostaje zaśpiewane "Sto lat",na tortach zapalono świeczki,które zdmuchuje wiatr,ale nic to!,bo Panowie biorą torty i stają z nimi przed rajdowiczami,pozując Im do zdjęć.Ponownie zapalono świeczki i tym razem Jubilaci zdmuchują je."Sto lat" rozbrzmiewa dookoła :)

Jest co roku taki dzień, kiedy troski idą w cień. Więc z okazji tego dnia, posłuchajcie czego Wam życzymy.
Dużo szczęścia, moc radości, mało smutku, pomyślności. Aby to o czym marzycie się spełniło, a to co kochacie Wasze na zawsze było.






























































































































Pozdrawiam Cię Bożenko :)



















Po prezentach,toastach,tortach,przyszła pora na ucztowanie i tańce.Dookoła rozbrzmiewa muzyka,radość i śpiew.Bawimy się,zajadamy kiełbaski smażone nad ogniskiem,tańczymy,rozmawiamy ze znajomymi,a czas płynie nieubłaganie i nastaje pora powrotu do domu.Żegnamy się z Jubilatami,życząc Im wszystkiego dobrego,bierzemy plecaki i ruszamy do Kostrzycy na przystanek autobusowy.




















































































Ile ludzi może pomieścić wiata przystankowa???





Kiedy docieramy na przystanek autobusowy,okazuje się,że jest już tu całkiem spora grupa znajomych.Czas oczekiwania na przyjazd autobusu umilamy sobie rozmowami.Śmiech i radość rozbrzmiewają dookoła.Nawet nagła ulewa nie zgasiła tej radości.Kiedy podjechał,autobus,wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy w drogę powrotną.W pewnym momencie Gabrysia zapytała:"Jakie jest hasło?"-ktoś z tyłu odpowiedział:"Otworzyć parasolkę"-wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.I nagle Gabrysia rozgląda się po wnętrzu autobusu i stwierdza,że nie ma Ewy z Bogdanem-jak to się stało?No cóż,okazuje się,że w tym samym czasie,na przystanek przyjechał jeszcze jeden autobus i Oni wsiedli właśnie do niego.Gadu,gadu,a na kolejnych przystankach wysiadają znajomi.Autobus pustoszeje.My również wysiadamy.W domu,sprawdzam telefon-mam nieodebrane połączenie od Sylwi.Już mam do Niej dzwonić,kiedy Ona mnie ubiega i dzwoni.Pyta mnie gdzie jesteśmy?Mówię że w domu.-A aparat?-odpowiadam,że ja swój mam.Pytam Radka o aparat i okazuje się,że nie ma,zostawił w autobusie.Sylwia go ma,więc trzeba będzie umówić się,by go odebrać.Jak dobrze,że aparat się znalazł.Ulga wielka i radość !!!
Tak oto kończy się rajdowa,urodzinowa wędrówka,pora więc na kolejną,która już niebawem :)
Do zobaczenia więc w krótce :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)

Zdjęcia tu dodane są Eli B.,Macieja,Pawła,Radka i moje.


Linki do filmów:
https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/6308741633793891297?authkey=Gv1sRgCLGns6PvuZj1xgE#6308739551565217234

https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/6308741633793891297?authkey=Gv1sRgCLGns6PvuZj1xgE#6308747650859884178

https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/6308741633793891297?authkey=Gv1sRgCLGns6PvuZj1xgE#6308754023435218754






2 komentarze:

  1. No to była wyprawa z przygodami. Dobrze kończąca się. Miło jest tak z Wami wędrować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń