niedziela, 3 lipca 2016

Wodospad Jodłówki-czyli uciec przed deszczem :)

Ranek budzi nas błękitnym niebem i słoneczkiem zaglądającym w okna.Niestety,taka pogoda ma być tylko przez część dnia i mamy zamiar wykorzystać ten czas :)
Po śniadaniu i kawie idziemy na przystanek MZK.Czekamy chwilkę na "6",a kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego i jedziemy w kierunku pętli,gdzie musimy się przesiąść.Niestety,już nie da się dojechać bez przesiadki np.do Przesieki.Trzeba się "przepętlić"....
Jedziemy więc w kierunku Osiedla XX-Lecia Pętla,ale Radek doszedł do wniosku,że mamy sporo czasu,więc możemy przejść się po Parku Norweskim.Wysiadamy więc na przystanku tuż przy Parku i idziemy na spacer.Przechodzimy ścieżką koło stawu z fontanną,robimy zdjęcia,przyglądamy się kaczkom,gołębiom i powolutku wędrujemy alejką parkową dalej.












Mówię Radkowi,że się nie przygotowaliśmy.Nie mamy orzeszków,a tu może stanąć na naszej drodze wiewiórka,albo kowalik przylecieć i co???,będą zawiedzeni....I kiedy tak rozmawiamy,dostrzegam koło krzaka,leżacego dość dużego orzecha włoskiego,a kilka kroków dalej,Radek pokazuje zbliżającą się do nas rudą wiewiórkę.Kucam i usiłuję skusić ją wyciągniętą dłonią-pustą dłonią.Wiewiórka obchodzi mnie szerokim łukiem i wchodzi na drzewo,a ja przypominam sobie o leżącym orzechu.Idę więc po niego i znów zaczynam kusić rudzielca,tym razem mam na dłoni orzecha.Wiewiórka schodzi z drzewa,podchodzi prawie do wyciągniętej ręki,ale płoszy ją gołąb,który nie wiedzieć skąd się znalazł tuż obok.Wiem,że nie mogę przedłużać w nieskończoność kuszenia,wchodzę więc na trawnik i kładę orzecha w taki sposób,by male zwierzątko to widziało.Odchodzę na alejkę i razem z Radkiem i parą siedzącą na ławce obserwujemy co nasz rudzielec zrobi.Nie musimy długo czekać.Wiewióreczka,podbiega do orzecha,bierze go w łapki,obraca nim kilka razy,wkłuwa swoje ząbki w skorupkę i z orzechem w pyszczku zmyka w ustronne miejsce.Jesteśmy zachwyceni tym pokazem :)
Jakiś czas temu mieliśmy okazję mieć sesję zdjęciową z wiewiórką i kowalikiem,a było to tak : http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/12/zapomniany-czubek.html













































Po zrobieniu sporej ilości zdjęć,powoli opuszczamy Park Norweski,pora iść w kierunku pętli.Kiedy tam docieramy,nasza "4" już jest,wsiadamy więc do autobusu,kupujemy bilety i czekamy na odjazd.
Przed nami Borowice :)
Podróż mija nam szybko.Wysiadamy na przystanku,który znam tylko z zimnową scenerią.Podchodzimy do mapy,umieszczonej na tablicy informacyjnej,spoglądamy na nią i tuż za plecami słyszymy pytanie: "Może w czymś pomóc?"-Pani,która z nami jechała w autobusie bardzo chciała nam wskazać drogę.My jednak dziękujemy i spokojnym krokiem wkraczamy na żółty szlak.Przechodzimy przez Borowice i powoli zaczynamy się piąć w górę.Zatrzymujemy się na łące,która zimą służy jako teren zjazdowy,podziwiamy panoramę i całe mnóstwo kwitnących storczyków.Każde ma coś dla siebie :)





































Po nasyceniu oczu i aparatów widokami,wchodzimy na leśną ścieżkę i nią pniemy się coraz wyżej i wyżej i tak niespiesznie docieramy do miejsca,z którego widać i słychać płynącą Jodłówkę.Schodzimy więc ostrożnie,wydeptaną,ledwo widoczną,wąską ścieżeczką ku szemrzącym po kamieniach,wodom potoku.






















Stajemy nad płynącą wodą.Spływa ona po kamieniach,pomiędzy nimi,tworząc malownicze wodospadziki.Przyglądamy się,robimy zdjęcia i cieszymy się spokojem tego miejsca.Górą,co jakiś czas wędrują turyści,goniąc aby szybciej dotrzeć do obranego przez siebie celu.Nam się nie spieszy,delektujemy się urokiem tego miejsca.Po dość długiej sesji zdjęciowej,powoli pniemy się ku górze.Wracamy na szlak i nim,spokojnie,rozglądając się za grzybami wędrujemy dalej.






























































W drodze ku górze,cały czas towarzyszy nam szum płynącego z lewej strony potoku.Raz słyszymy go głośniej,to znów za chwilę cichnie.Momentami mamy okazję podejść do niego bliżej i popatrzeć na kolejne kaskady wody płynącej po kamieniach.Piękny to widok :)


































Nasza wąska,wydeptana ścieżka zmienia się w kamienistą,dość szeroką drogę.Idziemy nią delikatnie pnąc się ku górze i tak docieramy do miejsca,gdzie droga zamienia się w mokrą ścieżkę.Woda płynie sobie między kamieniami,a tam gdzie jest płasko stoi,tworząc mokradła.Soczysta zieleń nas otacza.Wędrujemy po kamieniach,pnąc się już mocniej w górę.Mówię Radkowi,że właśnie dotarliśmy do miejsca,do którego dotarliśmy w styczniu.Wtedy był śnieg i lód,więc nie dziwi fakt,że zawróciliśmy,a poza tym szliśmy z Karpacza,a teraz idziemy do Karpacza i to też jest różnica.Aby zobaczyć jak to było,trzeba zajrzeć tu: http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2016/01/karpacz.html


























































Im jesteśmy bliżej zbiornika wodnego,tym więcej ludzi nas mija.Wszyscy schodzą tą drogą,którą myśmy weszli.My postanawiamy sobie zrobić przerwę w wędrowaniu.Przy zbiorniku wodnym,rozsiadamy się na ławce,wyjmujemy ciasto z plecaka i posilamy się odpoczywając leniwie.Zmienia się pogoda.Coraz więcej chmur pojawia się na niebie.Będzie padać.Na razie jednak deszcz nam nie grozi.Po odpoczynku i zjedzeniu ciasta,powoli ruszamy dalej.

























































Opuszczamy nasz spokojny szlak.Wchodzimy w tłum wędrujący od świątyni Wang ku Śnieżce i odwrotnie.Docieramy do kościółka Wang-tu dopiero jest tłum!!! Nie przystajemy i nie robimy zdjęć,schodzimy do przystanku autobusowego.Chmury nadciągają coraz bardziej deszczowe.Nam jednak udaje się uciec przed deszczem i odjechać do Jeleniej Góry nie moknąc.
Kończy się nasza spokojna i piękna wędrówka:)
Kolejna juz niebawem,więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)






6 komentarzy:

  1. O poznałam kolejne tereny. Dobrze tak wirtualnie pnąć się do góry nie męcząc się. Latem trzeba wybierać bardziej dzikie szlaki, bo turyści i pseudo turyści zadepczą. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu,my uwielbiamy takie dzikie,nie zadeptane szlaki i jeśli tylko mamy okazję takimi wędrować,to wędrujemy :) Ten jest prawie bezludny,ale malowniczy i nezbyt wyczerpujący :)
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  2. Tu szczególnie przypadł mi do gustu placek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Motylki, wiewiórka, krajobrazy... jak to mówią: miód, malina!

    OdpowiedzUsuń