sobota, 4 lutego 2017

Urania :)

I znów się leniliśmy....ale czasem tak trzeba....ciało potrzebuje odpoczynku...
Wstajemy późno,jemy śniadanie,pijemy kawę i zastanawiamy się dokąd dziś ruszyć.Opcji jest kilka-mimo późnej pory-ale my wybieramy "Targ Rolny-Górskie Smaki" w Siedlęcinie.Najbardziej zależy nam na kupieniu pasztetu z buraków.
Kiedy jesteśmy gotowi,a czas odjazdu naszego autobusu MZK zbliża się,wychodzimy z domu i idziemy w kierunku Teatru.Na przystanku jesteśmy z dość sporym zapasem czasowym,więc musimy poczekać.Rozmawiamy i dostrzegamy w mijającym nas autobusie Macieja.Machamy do Niego,ale nie wiemy czy nas zauważył.W moim plecaku zawarczał telefon,wyjmuję go i okazuje się,że to Maciej dzwoni.Zauważył nas!!! Rozmawiam z Nim i dzięki temu dowiaduję się,że Maciej jedzie do Borowic-szkoda,że się wcześniej nie dogadaliśmy....za to umawiamy się na jutro,na wspólną wycieczkę do Czech.Szczegóły będą podane wieczorem.Życzymy sobie nawzajem udanych wycieczek i się żegnamy.Akurat przyjechał nasz autobus,wsiadamy więc do niego,kupujemy bilety w automacie i wygodnie się rozsiadamy.Rozmawiamy o Maciejowych planach na jutro,a mój telefon znów zaczyna warczeć.Numer prywatny-tak się wyświetliło-odbieram i okazuje się,że to Basia dzwoni.Ależ się ucieszyłam.Basia mówi,że widziała nas jak staliśmy na przystanku i gdyby nie to,że za nią jechało kilka samochodów,to by się zatrzymała.Rozmawiamy dłuższą chwilę.Opowiadamy sobie wzajemie o tym co u nas słychać,o planach i o wspólnym wędrowaniu.Tak dawno się nie widzieliśmy...Żegnam się z Basią,a resztę podróży spędzam na rozmowie z Radkiem :)
W Siedlęcinie wysiadamy na przystanku koło Wieży Książęcej.Idziemy w jej kierunku,bo to właśnie obok,co sobotę odbywa się "Targ Rolny-Górskie Smaki".Pod wiatą zgromadziło się dziś dość sporo sprzedawców.My najpierw podchodzimy do "Weganizerki" i pytamy o pasztet z buraczków.Niestety dziś nie ma :( Szkoda....
Mówię Pani,że na stronie,której adres nam kiedyś podała,nie przepisu na ten pasztet,a Pani z uśmiechem odpowiada mi,że wszystkie przepisy znajdę na facebookowej stronie "Górskie Smaki".Tam też jest zapowiedź co będzie przywiezione na sobotni targ.Dziękuję,pytam jeszcze czy mogę zrobić zdjęcia,a po przyzwoleniu zaczynamy sesję zdjęciową.I kiedy tak przechadzamy się od od stoiska do stoiska i robię zdjęcia,słyszę: "Co się dzieje? Kolejna już dziś osoba robi zdjęcia.Jakiś reportaż będzie???"
I był.Tylko nie nasz,bo my do gazet,nawet tych elektronicznych nie piszemy.A z tego reportażu nas na zdjęciu można znaleźć np.tu:
http://www.jelonka.com/news,single,photos,article,67176,p,8#photos
a czły artykuł jest tu:
http://www.jelonka.com/news,single,init,article,67176























Link do filmiku:
https://photos.google.com/share/AF1QipNuaN98MBmiCPpBgJi2XxeYzsbC0nkPNi0hblJl1wCsyLWb0SGb5Y0624exjpgRww/photo/AF1QipMDU-avBdTbdP-Ogf-a1immTpjZVCynpkfMbzBD?key=cy05VU56Sm1FSlNUWmlTODNGa3JINHpMV2UwZmxR
Po sesji zdjęciowej idziemy w kierunku mostu nad Bobrem.Przechodzimy po nim na drugi brzeg i kierujemy się ku "Perle Zachodu".Przechodzimy obok zamarzniętego Jeziora Modrego,robimy zdjęcia,podziwiamy widoki,rozmawiamy i cieszymy się,że znów tu jesteśmy razem :)
I tak niespiesznie docieramy do "Perły Zachodu".
























Do schroniska wchodzimy tylko na chwilkę-po pieczątkę,a po dopełnieniu formalności wędrujemy dalej.
Idziemy wzdłuż Bobru,rozmawiamy,robimy zdjęcia i niespiesznie docieramy do miejsca gdzie zielony szlak skręca w prawo i dość mocno pnie się w górę.Idziemy tam.






















Spokojnie,bez pośpiechu pniemy się ku górze.Przed nami punkt widokowy Trafalgar.Stajemy na nim,podziwiamy widoki rozpościerające się przed nami,robimy zdjęcia,odpoczywamy i radujemy się,że znów tu jesteśmy :)
Zjadamy małe co nieco słodkiego,wypijamy po łyku grzanego wina z termosu i opuszczamy Trafalgar.






















Wędrujemy leśnymi,znanymi nam,zaśnieżonymi drogami.I kiedy stajemy na skrzyżowaniu dróg,Radek spogląda na mnie i wskazuje na widoczne po prawej stronie skałki.
-Danusiu,a może wejdziemy na Uranię?
-Możemy spróbować,czemu nie?
Skręcamy więc w prawo i idziemy kawałek leśną drogą,szukając przy okazji jakiegoś dojścia do skalnej fomacji.W jednym miejscu znajdujemy powycinane drzewa i dzięki temu zrobiła się droga.Idziemy nią przez kawałek,a później wchodzimy w śnieg i wędrujemy między niewielkimi drzewkami z każdym krokiem zbliżając się do skał.










I stajemy przed skałą,Przydałoby się teraz na nią wejść.Radek robi to od razu,a ja,jak zwykle stoję i zastanawiam się z której strony byłoby dla mnie lepiej wejść.I kiedy tak kombinuję,Radek schodzi kawałek,podaje mi rękę i mówi:-Danusiu,gdybym nie widział jak potrafisz wchodzić po skałach,to bym Ci nie proponował wejścia na górę.
I cóż mam zrobić???-wejść!!!
Wchodzę więc i staję obok Radka na Uranii.Robimy sobie wspólne zdjęcie,można by je nazwać selfie,ale bez kija i aparatem.Podziwiamy widoki,które mimo wysokich drzew,jednak są i po krótkim odpoczynku powoli zaczynamy schodzić.






















Wracamy do drogi,którą przyszliśmy.Idziemy nią kawałek i kierujemy się ku polom,którymi zawsze wędrujemy gdy idziemy na Śledzikową Polanę.Spokojnie,bez pośpiechu,robiąc zdjęcia i podziwiając panoramę docieramy do drogi szybkiego ruchu i wchodzimy do miasta.Idziemy do marketu na niewielkie zakupy,a po nich wędrujemy już do domu.






















Tak kończy się krótka,ale przyjemna wędrówka,pora więc na kolejną,która już niebawem :)
Do zobaczenia :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz