sobota, 1 kwietnia 2017

Prima aprilis....

 Na dziś jesteśmy umówieni z Maciejem.Rocznicowe spotkanie prima aprilisowe.
Cztery lata temu odbyła się wycieczka prima aprilisowa,a było to tak:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/04/wielkanocnyprima-aprilisowy-poniedziaek.html
Wstajemy dość wcześnie,jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy plecaki i kiedy jesteśmy gotowi idziemy w kierunku stacji kolejowej.Na miejscu rozglądamy się za znajomymi.Jesteśmy zaskoczeni,bo nie ma nikogo.Czyżby się rozmyślili??? Dzwonię do Macieja i dowiaduję się,że właśnie idą i za niedługo będą na miejscu.Pytam jeszcze czy kupić bilet i rozłączam się.W kasie kupuję bilet grupowy ZVON,witam się z Edytką,która akurat weszła do budynku dworca.W trójkę idziemy na peron,na który wjechał już nasz pociąg.Kiedy jesteśmy przy szynobusie,dostrzegamy Marlenkę i Macieja wchodzących na stację.Machamy do Nich,wsiadamy do pociągu i zajmujemy wygodne miejsca.Jedziemy do Szklarskiej Poręby Górnej.










Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.W Szklarskiej Porębie Górnej mamy przesiadkę na czeski szynobus jadący do Liberca,czywiście musimy trochę poczekać,więc czas oczekiwania umilamy sobie rozmowami i sesjami zdjęciowymy.




















Trzeba dokładnie zamknąć!!!

Kiedy przyjeżdża czeski pociąg,wsiadamy do niego i jedziemy nim do Tanvaldu.Podróż umilamy sobie rozmowami,więc mija nam ona szybko.Wysiadamy na stacji w Tanvaldzie.Po krótkiej przemowie Macieja i sesji zdjęciowej,ruszamy niespiesznie na szlak.




























































Kiedy opuszczamy teren dworca autobusowego,przejeżdża obok nas stara,czerwona Škoda.Udaje mi się zrobić jej jedno zdjęcie,zanim zniknęła za zakrętem.My skręcamy w uliczkę,która pnie się w górę ku kościołowi.I tu dostrzegamy zaparkowany zabytkowy samochód.Jest to Łada pomalowana na żółto-biało z dużymi literami VB.Przystajemy koło auta,oglądamy je i robimy zdjęcia.

",,Verejná bezpečnos” czyli ,,Bezpieczeństwo narodowe” – tak w latach 1947-1991 nazywano czechosłowacką policję. Samochody jakimi poruszali się funkcjonariusze były malowane na biało-żółto (wcześniej także na niebiesko). Na masce i przednich drzwiach umieszczony był skrót ,,VB”. Auta takie jak Wołgi M24, Łady czy Skody wyposażone były w charakterystyczny ,,kogut” umieszczony na dachu. Produkowano go w zakładach TESLA, a wzrok przyciągał głównie swoim sporym rozmiarem."-tekst ze strony http://www.autokrata.pl/uzywane/lada-polonez-i-inne-czyli-radiowozy-z-dawnych-lat_s18934/slide_4

Po sesji zdjęciowej powoli idziemy dalej.I kiedy tak niespiesznie sobie wędrujemy,mija nas czerwony,zabytkowy autobus."Ogórek" sprawił,że każdy z nas pomyślał o tym,że gdzieś w okolicy będzie dziś zlot starych samochodów.Gdy czerwony autobus zatrzymał się,podchodzimy do niego,robimy sobie z nim zdjęcia,a Maciej tak przy okazji zagaduje kierowcę o ewentualny zlot.No cóż,po krótkiej rozmowie okazuje się,że autobus został wynajęty do przewiezienia gości weselnych.Wiadomość ta lekko nas rozczarowuje,ale i tak cieszy nas fakt,że mamy możliwość oglądać go i zrobić sobie z nim zdjęcia.Po sesji zdjęciowej wędrujemy dalej.




























































Przechodzimy obok budynku przy którym zgomadzili się weselni goście,mijamy stare i nowe domy,zaglądamy do ogródków w poszukiwaniu wiosennych kwiatków,podziwiamy widoki i niespiesznie wędrujemy uliczkami Tanvaldu,zmierzając powoli do naszego dzisiejszego celu.









































































Przystajemy na dłuższą chwilę przy Kudrův ozdravný pramen.Nalewamy do białych filiżanek źródlanej wody,pijemy ją delektując się jej smakiem i chłodem.Po wypiciu wody,wracamy na szlak,wedrując dalej.






















Na skrzyżowaniu szlaków Svárov Továrna,zmieniamy kolor szlaku.Teraz będzie nam towarzyszył żólty.Kiedy dochodzimy do stawu,dostrzegamy dość sporo ludzi-zastanawiamy się czy czasami nie odbywają się jakieś zawody wędkarskie,ale wszystko się wyjaśnia,gdy nasz żółty szlak skręca w lewo i wiedzie nas obok stawu.Zbiornik jest bez wody,a na dnie w błocie po kolana grupa mężczyzn ustawiona gęsiego,wyławia z mułu ryby.Trwa czyszczenie stawu....My chwilkę przyglądamy się trwającym pracom,robimy zdjęcia i powoli zaczynamy się piąć ścieżką między drzewami w górę.






















Leśna droga,usłana rudymi,suchymi liśćmi z bukowymi nagimi drzewami pięknie się prezentuje z błękitnym niebem.Jeszcze wiosna nie zdążyła "wybuchnąć" zielenią,ale kilka ciepłych dni wystarczy by drzewa się zazieleniły.Wędrujemy niespiesznie wsłuchując się w świergot ptaków i delikatny szum wiatru.Jest ciepło i pięknie :) Radujemy się tym i bez pośpiechu idziemy ku vyhlídce Šulíková skála.
Rusałka pawik-drugi motyl "upolowany" w tym roku :)



































Przechodzimy obok skalnych formacji.Mijamy powyginane drzewa i wąskimi,wydeptanymi ścieżkami zmierzamy ku punktowi widokowemu.Po wielu zdjęciach i powolnym spacerze,docieramy do ogrodzonego braierkami szczytowi.Panorana z tego punktu widokowego jest ograniczona,gdyż zasłaniają go wysokie drzewa.Jednak z jednej strony ich nie ma i widać stąd punkt widokowy Terezinka,część miasta Tanvald i Smržovku.W oddali góruje nad wszystkim Ještěd.Chwilę podziwiamy widoki,robimy zdjęcia,a po nich rozsiadamy się na skałach.Wyjmujemy z plecaków kanapki,posilamy się i odpoczywamy.
































































































Po posileniu się i odpoczynku,powoli opuszczamy punkt widokowy na Šulíkově skále.Wędrujemy żółtym szlakiem,kierując się ku Příchovicom.Idziemy leśną drogą,rozmawiamy,robimy zdjęcia,przystajemy na łyk gorącego napitku z termosu i niespiesznie docieramy do kapliczki św.Gotharda.
















































Odpoczynek w takim miejscu musi trochę trwać,więc rozkoszujemy się ciszą i spokojem tego miejsca.Zaglądamy do kapliczki,czytamy tekst z tablicy informacyjnej,przysiadamy na ławce,robimy zdjęcia i odpoczywamy.Po dość długim postoju i zrobieniu całego mnóstwa zdjęć,powoli idziemy dalej.Przed nami Lesopark u Čápa w Příchovicach.










W ubiegłym roku wędrowaliśmy po Lesoparku,bawiąc się przy okazji jak dzieci,a było to tak:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2016/10/prichovice-pulstoleti-s-cimrmanem-czesc.html

Dziś również wędrujemy ścieżkami Lesoparku,przysiadamy na rzeźbionych ławkach,huśtamy się na huśtawkach,robimy zdjęcia grupowe w ramce,a po nich idziemy w kierunku wieży widokowej Maják i restauracji U Čápa.























































































Kiedy już jesteśmy niedaleko wieży widokowej,zatrzymujemy się przy "wełniaczkach".Na ogrodzonej łące sjestują się owce z maleńkimi jagniątkami.Ależ piękny to widok.Stoimy i robimy zdjęcia,dopiero po nich idziemy do wyjścia z Lesoparku.Radek i Maciej postanowili iść do wieży,a ja,Marlenka i Edytka idziemy w kierunku restauracji.






























Rozsiadamy się na zewnątrz.Słoneczko cudnie świeci,więc trzeba cieszyć się i rozkoszować tym,poza tym okazuje się,że jedna z sal w restauracji jest wynajęta dla nowożeńców i gości weselnych.Kiedy nasi Panowie dopełnili formalności w wieży widokowej,dotarli do nas,zostawili plecaki i poszli po piwo.I tak po jakimś czasie nasze podniebienia rozkoszują się piwami:
-Světoběžník JC-Cimrmanův 12% světlý ležák
i
-Jubilejní 13% JC - speciální polotmavé pivo.
Delektujemy się napitkami,podziwiamy widoki,rozmawiamy,robimy zdjęcia i cieszymy się,że możemy dziś tu być razem :)
Po wypiciu piwa,odnosimy kufle i idziemy w kierunku kościoła.Przy okzaji,dzięki uprzejmości Pani z małym dzieckiem i psem,robimy grupowe zdjęcie z narciarskimi postaciami.Po tej sesji zmierzamy już ku świątyni.














































Mijamy kościół i po krótkiej naradzie stwierdzamy,że warto by było zajrzeć do Příchovickiej hospůdki.Wchodzimy więc do środka i rozsiadamy się przy jedynym wolnym stoliku.Gwarno tu i tłoczno.Zamawiamy jedzenie i piwo z pivovaru Matuška-Volba sládků duben 2017 – Nefiltrovaná Velikonoční Zlatá 13 Master.
"Velikonoce bez piva? To byla už ve středověku obtížná představa… Pivo se tehdy vařilo v klášterech a tamní mniši si jej během postního období dopřávali kvůli chuti i živinám. Inspirováni touto tradicí pro vás plzenští sládci připravili nefiltrované pivo zlaté barvy s bílou pěnou a výraznou sladovou vůní a chutí."
Posilamy się,delektujemy się wielkanocnym piwem,rozmawiamy,robimy zdjęcia i odpoczywamy,a czas sobie płynie....Dziś mamy go dość dużo,więc spokojnie,bez pośpiechu rozkoszujemy się każdą chwilą :)


































Po posileniu się i odpoczynku,powoli ruszamy ku stacji kolejowej w Kořenovie.Wędrujemy drogami asfaltowymi przez Příchovice,co jakiś czas przystajemy i robimy zdjęcia.Podziwiamy widoki,stare budynki i przyrodę nas otaczającą.








































































Mimo niespiesznego kroku,do Kořenova docieramy dość szybko.Mijamy kościółek cmentarny i polnymi drogami zmierzamy ku stacji kolejowej.






























































Przy górskiej chacie Zvonica robimy krótki postój.Po odpoczynku wędrujemy dalej.Teraz nasz szlak wiedzie nas leśną drogą i o dziwo mimo ciepłego powietrza,leśny dukt jest przykryty dość grubą warstwą mokrego i miękkiego śniegu.Nogi nam się rozjeżdżają na wszystkie strony kiedy zaczynamy nią schodzić,ale jakoś powoli udaje nam się wędrować,zmierzając ku stacji.


























Do stacji kolejowej docieramy z zapasem czasowym.Sprawdzamy rozkład jazdy pociągów i stwierdzamy,że możemy pojechać wcześniejszym szynobusem do Harrachova i tam poczekać na pociąg do Polski,pijąc piwo w barze "U mašinky".Jak postanowiliśmy,tak też czynimy.Wsiadamy do wcześniejszego pociągu i jedziemy nim do Harrachova.










Podróż mija nam szybko i w wyśmienitych humorach wysiadamy na stacji w Harrachovie.Idziemy od razu do Baru "U mašinky" i niestety "całujemy" klamkę-bar jest już zamknięty-dziś był czynny do 17-tej.Lekko rozczarowani tym faktem,postanawiamy godzinę oczekiwania na pociąg do Polski przesiedzieć w wiacie przystankowej.Nie jest nam to straszne,zjadamy owoce,opowiadamy swoje przygody,które nas spotkały po czeskiej stronie,śmiejemy się,a czas oczekiwania nadspodziewanie szybko nam mija.Kiedy przyjeżdża nasz pociąg,wsiadamy do niego,rozsiadamy się wygodnie i wracamy nim do Polski.










W Szklarskiej Porębie Górnej wysiadamy z czeskiego szynobusa i wsiadamy do polskiego,jadącego do Wrocławia.
Wracamy już do domu :)
Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.
Po godzinnej jeździe,wysiadamy w Jeleniej Górze,kończąc w ten sposób dzisiejszą wycieczkę.
Żegnamy się ze znajomymi i idziemy do domu.
Dzisiejsza wędrówka była piękna,pora więc na kolejne,które już niebawem :)
Do zobaczenia :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)

Zdjęcia tu dodane są Macieja,Radka i moje.

Opis dzisiejszej naszej wędrówki można też przeczytać u Macieja:
http://zpamietnikamlodegoturysty.blogspot.com/2017/04/prima-aprilis-czy-jest-potrzebny-w-tak.html




P.S.
Wczoraj był Prima aprilis,a dziś rano,wsiadając do samochodu by pojechać do pracy,na dachu dostrzegł Radek pustułki....
Może znów zamieszkają.....





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz