niedziela, 30 kwietnia 2017

Waligóra zwala z nóg :)

Dziś drugi dzień z długiego weekendu.Wczoraj były Czechy i "Pochod krajem českých sklářů".Pogoda ma być dziś piękna,więc trzeba to w odpowiedni sposób wykorzystać.Postanawiamy więc wyruszyć w Góry Suche.Na tę wędrówkę umówiliśmy się z Sylwią.
Wstajemy dość wcześnie,za oknem mgła i pustułki.W nocy musiało padać,bo parapety są mokre,nie zraża nas to.Jemy spokojnie śniadanie,pijemy kawę,robimy kanapki i pakujemy plecaki.Kiedy jesteśmy gotowi idziemy w kierunku stacji.Kupujemy trzy bilety "podróżuj z KD" za 35zł jeden.Uprawniają one nas do nieograniczonej liczby przejazdów pociągami Kolei Dolnośląskich do 4 maja do godziny 6:00.Czekamy chwilę na Sylwię,witamy się z Nią,a kiedy przyjeżdża nasz pociąg,wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca,wypełniamy nasze bilety.Trzeba na nich wpisać numer dowodu osobistego,imię i nazwisko osoby podróżującej.Teraz możemy podróżować spokojnie.Jedziemy do Wałbrzycha Głównego.Rozmawiamy,podziwiamy widoki i cieszymy się że razem będziemy wędrować.Podróż mija nam miło,bezproblemowo i szybko.Wysiadamy na stacji Wałbrzych Główny.Tu mamy przesiadkę na szynobus jadący do Międzylesia.Już stoi na swoim peronie.Idziemy więc w jego kierunku.Wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca i przed ruszeniem w dalszą podróż postanawiamy skorzystać z toalety.Niestety mamy pecha-jest zamknięta :( I cóż robić??? Głośno się zastanawiamy i wtedy Pan siedzący za nami podpowiada nam byśmy poszły do dworcowej,uprzednio informując o tym Konduktora.Wszak to nie nasza wina,że toaleta w szynobusie jest nieczynna.Korzystamy z podpowiedzi i biegiem załatwiamy swoje potrzeby i bez opóźnienia ruszamy ku dzisiejszej przygodzie.












Wysiadamy na stacji Jedlina-Zdrój.Stąd ruszamy.Kilka zdjęć na stacji i powoli idziemy czerwonym szlakiem.Szliśmy już tędy,a było tak:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2016/05/osmaganek-plamekpaso-fino-i-rogowiec.html
Mgła,która otula wszystko dookła uniosła się i odsłoniła piękny błękit nieba.Jest dość rześko.Zimny front przechodzący nad Polską zrobił swoje.W piątek w Górach spadło mnóstwo śniegu.Ciekawe co dziś nas czeka??? Śnieg już widzieliśmy na stacji w Jedlinie-Zdrój....


































Wedrujemy niespiesznie,przystajemy na zrobienie zdjęć i złapanie oddechu.Idziemy cały czas pod górę.W pewnm momencie Radek się zatrzymuje i spogląda w dół.Znajduje się tam tunel kolejowy.Kiedy tędy szliśmy z Rogowca,nie widzieliśmy go,bo gęste krzaki i liście drzew skutecznie zaslaniały widok.Teraz stoimy i spoglądamy w dół zaskoczeni.

"Tunel pod Sajdakiem – tunel kolejowy koło Jedliny-Zdroju, województwo dolnośląskie. Tunele znajdują się pod górą Sajdak (586 m n.p.m.) w Górach Wałbrzyskich na południe od miejscowości Głuszyca, w południowo-wschodniej części Gór Wałbrzyskich w paśmie Gór Czarnych między miejscowościami Jedlina-Zdrój i Głuszyca na trasie kolejowej z Wałbrzycha do Kłodzka.
Tunele pod Sajdakiem – są to dwa równoległe tunele kolejowe, jednotorowe, proste, stopowe, wydrążone pod Sajdakiem (586 m n.p.m.). Pierwszy tunel (tunele drążono jednocześnie z dwóch stron na zbicie), o długości 380 m, wydrążono w latach 1876-1879. Drugi równoległy, wydrążono w latach 1909-1910. Wlot tuneli położony jest na wysokości około 500 m n.p.m., a wylot na poziomie około 505 m n.p.m. Spadek tuneli w kierunku południowo-wschodnim wynosi około 1,35 promila. Maksymalna głębokość tuneli od powierzchni wynosi około 65 m. Tunele wykonano w obudowie murowej z bloczków kamiennych i cegły klinkierowej. Portale wlotów do tunelu wykończono w obudowie kamiennej z klińców. Kształt tuneli eliptyczny, szerokość około 5,0 m, wysokość około 6,0 m. W ociosach tuneli wykonano wnęki ucieczkowe i rewizyjne układu odwadniania tuneli.
Decydujący wpływ na budowę tunelu miała wojna francusko-pruska, która pokazała, jak ważną rolę odgrywała wówczas kolej. Po zakończeniu wrócono do pierwotnych koncepcji budowy linii kolejowej Wałbrzych-Kłodzko, jednego z odcinków Śląskiej Kolei Górskiej. Jedną z wielu przeszkód na trasie, była góra Sajdak w Rybnickim Grzbiecie. W celu jej przekroczenia zdecydowano wydrążyć jednotorowy tunel o długości 380 m w obudowie murowej. Pierwsze prace rozpoczęto latem 1876 roku i trwały do 1879 roku. Pod koniec XIX wieku postanowiono wybudować drugi równoległy tor, do budowy którego przystąpiono w 1909 roku. Tunel został oddany do ruchu w 1912 roku.
W tym samym okresie na jednotorowej trasie wykonywano jednocześnie, trzy tunele: pierwszy pod Wołowcem, drugi pod zboczem Sajdaka, a trzeci w Świerkach pod Świerkową Kopą."-Wikipedia.

Po chwilowym zaskoczeniu idziemy dalej,czyli zaczynamy się piąć dość ostro w górę.Pamiętam jak tędy schodziliśmy-było ciężko !!!
Idąc do góry,co jakiś czas przystaję i robię zmrożone zdjęcia,dzięki czemu odpoczywam i powoli docieram na górę.
























Stoimy wszyscy przez chwilę na górze,spoglądamy w dół raz na jedną stronę,to znów na drugą stronę.Po chwili zaczynamy schodzić w dół.Szlak wiedzie zboczem wzgórza.Droga jest dość szeroka,choć miejscami z niespodziankami,np.powalone drzewo,woda wymyła sobie koryto na środku drogi itd....
Nie zraża nas to,idziemy powoli w dół do asfaltu.










Kiedy docieramy do drogi asfaltowej,wędrujemy jej skrajem,kierując się ku "Gospodzie Sudeckiej".Tu mamy bardzo długą sesję zdjęciową.Przepiękny budynek przyciąga wzrok.Wchodzimy za bramę,oglądamy i robimy zdjęcia,budząc przy okazji okoliczne psy.Głośne szczekanie niesie się echem daleko,daleko...

"Gospoda Sudecka Doliny Rybnej Władysławy i Waleriana Urbaniaków to jedno z najstarszych gospodarstw agroturystycznych ziemi wałbrzyskiej. Działa w Grzmiącej (Rybnicy Małej) przy ul. Turystycznej 13 od ponad 15 lat i w ciągu tego okresu zdobyło wiele branżowych wyróżnień. Zabytkowy dom z początku XVIII wieku położony między malowniczymi wzgórzami znali turyści już w ubiegłym stuleciu. Drewniany gmach wzniesiony przez rodzinę Heilmann był gościnny i zapraszał spacerowiczów oraz przyjezdnych na ciepłe posiłki. Dziś w gospodzie można wynająć pięć obszernych, pięknie urządzonych pokoi. Część z nich ma łóżka z baldachimem oraz ekskluzywne łazienki. Jedna z nich wyposażona jest w jacuzzi. Cena pokoju 90 – 150 zł. W pokojach dwuosobowych za dopłatą możliwe są dostawki. Pokoje znajdują się na piętrze, a na parterze domu mieści się izba biesiadna z kominkiem."-fragment tekstu ze strony http://walbrzych.naszemiasto.pl/artykul/agroturystyka-gospoda-sudecka-doliny-rybnej,2382707,artgal,t,id,tm.html

My po bardzo długiej sesji zdjęciowej,powoli wracamy na szlak.


























Cóż dziś na obiad??? Rosół z wody???















































Opuszczamy Gospodę Sudecką,skręcamy w lewo i kawałek idziemy asfaltem do góry.Po niedługim czasie schodzimy z niego i stajemy na mokrej łące.Przechodzimy przez nią bardzo szybko i zaczynamy się piąć w górę i oczywiście po chwili gubimy szlak.Niestety tak się dzieje gdy trwa wycinka w lesie,a szlaki są kiepsko oznaczone....a tu chyba jest to norma....
Wędrujemy wąską wydeptaną ścieżką i kiedy po jakimś czasie nigdzie nie widzimy czerwonego oznaczenia szlaku,zaczynamy wątpić w to czy idziemy dobrze.Wracamy.Docieramy do miejsca gdzie widzieliśmy ostanie i jesteśmy w kropce.Szlak się urywa.Nie ma go ani na żadnym drzewie na górze,ani na dole.Cóż robić? Dołem żeśmy szli i zaszliśmy w ślepy zaułek.Decydujemy się piąc w górę.Kiedy docieramy na wycięty grzbiet,stajemy z Radkiem jak wryci.Tędy szliśmy,tylko że ktoś wyciął drzewo z oznaczeniem szlaku...
Pniemy się do góry i wchodzimy na leśną drogę.






































Wędrujemy leśnym duktem spokojnie,bez pośpiechu.Rozmawiamy,robimy zdjęcia,cieszymy się piękną pogodą,szumem lasu,śpiewem ptaków i spokojem panującym dookoła :) Po pewnym czasie marszu docieramy do ośnieżonego lasu,a po jakimś czasie i drogi.Ciut jesteśmy zaskoczeni tym widokiem.Śnieg jest mokry,lepiący się i czasami chrupiący przy każdym kroku.W piątek sypało dość dobrze w wałbrzyskim i to właśnie tu widać.










Granica zimy i wiosny!!!



































Nie jest łatwo iść w świeżym,mokrym śniegu,mając pod spodem grząską warstwę ziemi.Błoto oblepia buty i spodnie.Podeszwy ślizgają się przy kazdym stawianym kroku.Mimo to idziemy ku obranemu celowi.Docieramy do miejsca gdzie do czerwonego i niebieskiego szlaku dochodzi żółty.Czyli jesteśmy pod Rogowcem.Stwierdzam że nie muszę już wchodzić na górę,ale Radek jest innego zdania,więc pnę się po śniegu w kierunku ruin dawnego zamku.Nie jest lekko,oj nie!!!






















Jednak kiedy docieram do podnóża szczytu i ruin zamku,rezygnuję.Nie wejdę na górę za nic,nikt mnie nie zmusi.Patrzę jak Radek i Sylwia idą grzbietem pnąc się ku szczytowi z lekką zazdrością,ale mój instynkt samozachwaczy hamuje mnie.Stoję więc i patrzę...Próbuję jeden raz wejść tak jak Oni weszli,ale ślizgający się na kamieniach śnieg pod butami i wąska ścieżka ostatecznie zmuszają mnie do zejścia na podzamcze.Nie widząc żadnych śladów,przechodzę przez miejsca poszukiwań archeologicznych i idę w kierunku wejścia którym w ubiegłym roku weszliśmy na szczyt.Dla mnie jest bezpieczniejsze,znam je,więc śmiało idę nim na górę.


































Po krótkim wspinaniu staję na szczycie.
Rozkoszuję się widokami,chłonę piękno które mnie otacza,rozkoszuję się ciepłem słońca i odpoczywam.Należy mi się :)
Po odsapnięciu,wyjmuję kanapki z plecaka i posilamy się w ruinach najwyżej położonego zamku w Polsce.
Po posileniu się,zdjęciach i odpoczynku powoli zaczynamy schodzić ze szczytu.


















































Idziemy wydeptaną w śniegu,na zboczu wąską ścieżką.Ta wędrówka robi na mnie wrażenie.Mój lęk przestrzenny powoli wychyla się z ukrycia i kiedy jest zbyt stromo i wąsko,daje o sobie znać-zostaję w tyle....
Jednak kiedy docieramy do białego krzyża,wąska ścieżka zamienia się w leśny dukt.Na tyle szeroki że dwie osoby mieszczą się na nim swobodnie,nawet omijając wszechobecne błoto.










I tak docieramy do Skalnej Bramy.Tu powinniśmy pójść górą,ale Pan który nas mija,mówi nam że na górze jest sporo śniegu,utrudniającego wędrowanie.Rezygnujemy więc i idziemy dołem.Śnieg,błoto,woda to teraz nasi towarzysze.
































































Błotnisto,śniegowa droga wiedzie nas przez wysoki las bukowy.Idziemy nią zmierzając ku "Andrzejówce".





















































































Wędrowanie leśną drogą,mimo błota lepiącego się do butów i nogawek jest przyjemnością.
Przy schronisku "Andrzejówka" zastanawiamy się chwilę co zrobić najpierw-wejść na Waligórę czy do Andrzejówki??? To jest dopiero dylemat.
Po chwili namysłu i dyskusji wybieramy Waligórę.
Stąd mamy 15 minut.Co to jest???!!!!
Wejdziemy szybciej-stwierdzamy butnie!!!










Idziemy więc ku szczytowi.Szlak schodzi z drogi i wprowadza nas na wąską,wydeptaną ścieżkę między drzewami,pnącą się ostro do góry-bardzo ostro do góry!!!
Mokry śnieg wymieszany z drobnymi kamykami i błotem nie ułatwia wspinania.Kijki zamiast pomagać-przeszkadzają.Bardziej pomocne są korzenie drzew i niewielkie drzewka.Nie narzekamy,pniemy się ku górze,co jakiś czas przystając na chwilę oddechu.Radek tradycyjnie na przodzie,daleko przed nami.Kiedy jesteśmy już dość wysoko,a szczytu wciąż nie widać,stajemy w miejscu.Sylwia mówi Radkowi żeby poszedł sam,a my jakoś powoli zaczniemy schodzić.
Nawet nie chcę spojrzeć za siebie,bo nie wyobrażam sobie zejścia tą samą drogą.Zawsze twierdziłam,że lepiej trudnym szlakiem wejsć niż nim zejść!!!
Radek poszedł do góry,a my stoimy i czekamy na jakiś znak od Niego.Czekamy.....długo czekamy...I coż??? Obie nie wiemy co robić,ręce opadają,trzeba chyba zacząć schodzić w dół....I cóż się dzieje??? Dostrzegamy między drzewami różową kurtkę schodzącą w dół,a za nią zieloną.Czekamy aż obie kurtki dojdą do nas.I kiedy dwójka młodych ludzi jest koło nas,pytamy Ich czy tędy wchodzili??? "Nie"-brzmi odpowiedź.Szlak którym weszliśmy nie jest tak stromy jak ten.Dziękujemy za informację i postanawiam zadzwonić do Radka.Oczywiście ma albo rozładowany telefon,albo jest poza zasięgiem....Decydujemy się z Sylwią jednak wejść na szczyt.Zaczynamy się piąć powoli ku szczytowi i dostrzegamy Radka,który zaczyna schodzić.Jednak kiedy nas zobaczył zrezygnował z tego planu i czeka na nas na szczycie,a my po jakimś czasie do Niego docieramy.

















































"Waligóra niem. Heidelberg, (936 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Gór Suchych i całych Gór Kamiennych; leży, odpowiednio, w ich północnej i środkowej części. Jest jedną z najwyższych gór Sudetów Środkowych.
Masyw Waligóry tworzy wydłużony południkowo, kilkusetmetrowej długości grzbiet z łagodnym zboczem południowym i bardzo stromymi pozostałymi; najlepiej widoczne, północne, opada bardzo ostro ku Przełęczy Trzech Dolin, czyniąc górę dominującym elementem krajobrazu tego miejsca.
Góra zbudowana jest z permskich porfirów kwarcowych, należących do północnego skrzydła niecki śródsudeckiej.
Jej zbocza porasta mieszany las bukowo-świerkowy, przerzedzony w wyniku klęski ekologicznej.
Waligóra należy do Korony Gór Polski, Korony Sudetów i Korony Sudetów Polskich.
Szczyt stał się celem wycieczek już w XIX w., gdy był odsłonięty i stanowił dobry punkt widokowy. Po roku 1945 istniała na nim drewniana wieża triangulacyjno-widokowa, jednak popadła w ruinę i została rozebrana. Mimo obecnego braku punktu widokowego pozostaje popularnym celem wycieczek pieszych, głównie dzięki bezpośredniej bliskości Przełęczy Trzech Dolin, na której znajduje się duży węzeł szlaków, schronisko Andrzejówka i tereny do narciarstwa biegowego i zjazdowego.
Na szczyt Waligóry prowadzą dwa szlaki:
-szlak turystyczny żółty pieszy, od Przełęczy Trzech Dolin do Sokołowska przez ruiny zamku Radosno,
-szlak rowerowy niebieski odgałęzienie górskiego szlaku rowerowego z Głuszycy przez Radosną do Przełęczy Trzech Dolin (wyznakowany w 2004 roku przez gminę Głuszyca).
U podnóża góry przebiegają szlaki:
-szlak turystyczny niebieski pieszy, od Przeł. Trzech Dolin do Sokołowska przez Suchawę,
-szlak rowerowy zielony górski szlak rowerowy wokół Głuszycy (wyznakowany w 2004 roku przez gminę Głuszyca)."-Wikipedia.

Stajemy na szczycie zmęczone,ale szczęśliwe że jednak weszłyśmy :) Oddychamy spokojnie,a po odsapnięciu robimy sobie sesję zdjęciową,długą sesję zdjęciową :)
Wszak zdobyliśmy Waligórę !!!!
Zajęło nam to więcej niż 15 minut,ale weszliśmy i to się liczy!!!
Po odpoczynku i sesji zdjęciowej ruszamy w drogę powrotną.Schodzimy z Waligóry żółtym szlakiem ale idziemy tak jak przyszli młodzi w różowej i zielonej kurtce.












Szlak jest lajtowy.Szybko nim docieramy do Rozdroża pod Waligórą.Tu chwilka na decyzję-Andrzejówka?-czy Radosno? Wybór jest jeden.Andrzejówka!!!
Chyba nam wszystkim Waligóra dała w kość....












Do Schroniska docieramy dość szybko.Wchodzimy do środka.Jest strasznie tłumnie i gwarno.Mimo to udaje mi się znaleźć stolik.Rozsiadam się wygodnie,Sylwia i Radek stemplują kajety,zamawiają jedzenie i piwo,a po tym siadają przy stole.Czekamy na nasze dania....










"Schronisko PTTK „Andrzejówka” – schronisko położone na Przełęczy Trzech Dolin pod szczytem Waligóry (936 m n.p.m.) w Górach Suchych, cz. Gór Kamiennych w Sudetach Środkowych. Do schroniska można dojechać miejską komunikacją z Wałbrzycha linii nr 12.
Schronisko zostało otwarte 21 października 1933 przez towarzystwo turystyczne z Wałbrzycha WGV z inicjatywy jego prezesa, aptekarza Andreasa Bocka, od którego imienia nazwano je Andreasbaude. Projektantem był wałbrzyski architekt F. W. Kronke, a autorem wystroju wnętrz H. Brochenberger, roboty murarskie wykonała firma Becker&Bergman z Wałbrzycha, a konstrukcje drewniane wałbrzyska firma Patrick. Był to nowoczesny obiekt wyposażony we wszystkie instalacje. W momencie otwarcia w obiekcie było 220 miejsc gastronomicznych w 3 salach jadalnych oraz 25 miejsc noclegowych - 3 pokoje 1-osobowe, 8 pokoi 2-osobowych oraz 2 pokoje 3-osobowe. Nocleg kosztował 1,75 - 2,25 marki. Pierwszymi właścicielami było małżeństwo O. i M. Rubartsch - szynkarze spod Dusznik.
W 1936 przez dwa tygodnie mieszkała w „Andrzejówce” królowa holenderska Wilhelmina z córką księżną Julianą.
W 1944 obiekt zajęły władze nazistowskie i przekazały Hitlerjugend, jako miejsce odpoczynku i szkolenia. W styczniu 1945 przejął je Wehrmacht na siedzibę grupy obrony przeciwlotniczej.
W maju 1945 rodzina Rubartsch opuściła obiekt, przejęło je Dolnośląskie Zjednoczenie Przemysłu Węglowego jako dom kolonijny, a w 1948 wałbrzyski oddział PTT (choć nadal służył jako miejsce organizowania kolonii). Oficjalne otwarcie jako schroniska PTTK następuje w 1953 - obiektowi nadano imię Mirosława Krajewskiego, jednak ta nazwa nie przyjmuje się wśród turystów. W 1955 zaadaptowano sąsiedni budynek jako część noclegową i zwiększono w ten sposób liczbę miejsc do 100 - obecnie ten budynek jest opuszczony i nie używany.
W 1968 obok „Andrzejówki” powstały pierwsze wyciągi narciarskie, a w 1978 odbył się pierwszy Bieg Gwarków. W 1981 na ścianie schroniska odsłonięto tablicę pamiątkową ku czci znakarza Jerzego Cholewickiego.
W sierpniu 2009 schronisko zajęło piąte miejsce w rankingu schronisk górskich PTTK, sporządzonym przez polski magazyn turystyki górskiej n.p.m.. Dwa lata później, w sierpniu 2011 zajęło drugie miejsce w drugiej edycji rankingu, natomiast w 2013 roku, w trzeciej edycji, zajęło pierwsze miejsce.
Gospodarze i kierownicy:
-O. Rübartsch
-bracia Marcinkowscy
-rodzina Pohribniaków
Szlaki turystyczne:
-szlak konny z Nowej Rudy do Bukówki (Główny Sudecki Szlak Konny)
Piesze:
-szlak turystyczny czerwony z Jedliny do Sokołowska (Główny Szlak Sudecki im. M. Orłowicza),
-szlak turystyczny żółty z Głuszycy do Sokołowska,
-szlak turystyczny zielony z Wałbrzycha do Unisławia Śląskiego,
-szlak turystyczny niebieski z Mieroszowa do Rybnicy,
-szlak turystyczny czarny do Przełęczy Pod Szpiczakiem.
Rowerowe górskie (wyznakowane w 2004 roku przez gminę Głuszyca):
-szlak rowerowy zielony zielony wokół Głuszycy,
-szlak rowerowy niebieski niebieski z Radosnej do Trzech Strug.
Narciarski:-czerwony prowadzący do schroniska Zygmuntówka na Przełęczy Jugowskiej w Górach Sowich."-Wikipedia.












Po posileniu się i odpoczynku,pora ruszyć w powrotną drogę.Zbieramy się i wychodzimy ze schroniska.Idziemy zielonym szlakiem,zmierzając do wałbrzycha.Przechodzimy obok Kopalni Melafiru w Rybnicy Leśnej.Widzieliśmy ją z Rogowca,ale z bliska robi jeszcze większe wrażenie.Człowiek potrafi "zjeść" górę....






















Kawałek dalej schodzimy z drogi asfaltowej by zajrzeć przez okienka do drewnianego kościółka.

"Patronką kościoła w Rybnicy Lesnej jest św.Jadwiga Śląska. Urodzona w Bawarii około 1174 roku. W 13 roku życia poślubiła Henryka Brodatego, z którym miała 7 dzieci. Otaczała troską ubogich i chorych dla których fundowała szpitale. Po śmierci męża schroniła się w klasztorze w Trzebnicy i tam zmarła 15 października 1243 roku. Odpust ku czci św. księżnej przypada na dzień 16 Października.
Kościół św. Jadwigi w Rybnicy Leśnej jest najstarszym zabytkiem drewnianego budownictwa sakralnego na terenie byłego woj. wałbrzyskiego.
"Świątynia pochodzi z roku 1580 lub najpóźniej z roku 1608 (data na jednym z dzwonów). Składa się z prostokątnej nawy 10,1 x 12,7 m i prezbiterium 6 x 5,45 m. Wchodzi się doń z boku przez małą kruchtę. Cała budowla ma konstrukcję zrębową, jest kryta gontem, ściany są licowane pionowymi deskami. Dach dwuspadowy, zwieńczony sygnaturką na planie sześcioboku.
Wewnątrz największe wrażenie sprawiają ściany i strop prezbiterium. Mamy tu 32 płyciny - kasetony pokryte malowanymi na czerwono i czarno motywami maureskowymi. Nazwa maureska pochodzi od Maurów, a więc wywodzi się z islamu. Dzięki podbojom arabskim poprzez Mauretanię dotarła ona do Europy płd. zach., a w okresie renesansu trafiła do świątyń chrześcijańskich na całym kontynencie. Malarstwo to jest też zwane patronowym lub patronimicznym - było wykonywane za pomocą skórzanego szablonu - patronu, przykładanego do malowanej powierzchni. Potem, można było szablon zmodyfikować i tworzyć nieco odmienne ornamenty. Podobne motywy maureskowe znajdują się też na emporze organowej i słupie podporowym. Słup ten stojący pośrodku nawy podtrzymuje za pomocą kroksztynu belki stropu i dach.
Ołtarz ma datę 1611, jednak kształt figur w scenie Ukrzyżowania (typowy dla gotyku kontrapost) wskazuje, że przedstawienie to może pochodzić z jakiegoś wcześniejszego dzieła. Poniżej mensy - stołu ołtarzowego mamy antepedium z płaskorzeźbą Ostatniej Wieczerzy. Późnorenesansowa, również drewniana ambona pochodzi z ok. 1610 r. Jej sześcioboczny korpus wsparto na słupie. Mamy tu rzeźby czterech ewangelistów, a powyżej baldachim, na którego szczycie rzeźba pelikana karmiącego młode. Na parapecie schodów jeszcze duże rzeźby św. Jana Chrzciciela i Chrystusa Zmartwychwstałego. Liczne ornamenty snycerskie, cała ambona jest bogato zdobiona polichromią. Ten sam styl posiada jeszcze drewniana chrzcielnica zdobiona główkami aniołków i maszkaronami." (Opracowanie: Witold Papierniak
)
Na emporze organowej ustawiono organy z ołowianymi piszczałkami. Ciekawy jest napęd miecha - przy pomocy korby ręczne.
Na ścianie poniżej ambony wisi obraz malowany na szkle ze św Anną, św. Joachimem i ich córką Maryją."-tekst ze strony:  http://gdziebylec.pl/obiekt/pokaz/Ko%C5%9Bcio%C5%82_%C5%9Bw_Jadwigi_w_Rybnicy_Le%C5%9Bnej/7170

Link do filmiku: https://photos.google.com/share/AF1QipPwKhDRB-phsYvsdICSBMe7wgpwvPdk3c1GznA6MauZzmFEtWEm2DdgRa7CFIcWjw/photo/AF1QipNA3uZPnNZo8H_zrTWbtesXKaxzU2x8f4fijej4?key=RHcyRnhiUEU0dzNWblBwUDBMT2F6S0J4b09TeVZB

Ochodzimy świątynię dookoła,robimy zdjęcia,zaglądamy przez niewielkie okienka do wnętrza,a po sesji zdjęciowej wracamy do asfaltowej drogi i nią wędrujemy dalej.
































Przechodzimy przez drogę wojewódzką 380 i wędrujemy dalej zielonym szlakiem,cały czas zmierzając do Wałbrzycha.Kiedy przejdziemy przez dawną wieś Kamionka-obecnie część Rybnicy Leśnej-stajemy na chwilę by spojrzeć na to co zostało za nami.Przepiękny widok się rozpościera :) Delektujemy się nim przez jakiś czas,a po rozkoszy dla oczu i aparatów,znów wędrujemy dalej.










Idziemy leśnymi drogami.Miejscami są błotniste i mokre,ale my cały czas podążamy ku Wałbrzychowi.Nie pamiętam tej drogi,choć tędy szłam już kiedyś.I jak to jest z pamięcią ludzką???
Jest nieodgadniona...
Kiedy zaczynamy schodzić w dół otwierają się pamięciowe szufladki.Wracają wspomnienia i miejsca stają się już jakoś znajome.
Przechodzimy pod wiaduktem kolejowym i chodnikiem zmierzamy do stacji kolejowej.Skąd odjeżdżamy po kilkunastu minutach do domu.
Podróż mija nam bezproblemowo i szybko.
Jesteśmy szczęśliwi i radośni :)
Kończymy naszą dzisiejszą wędrówkę,ale jutro już następna przed nami,więc do zobaczenia :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz