sobota, 24 czerwca 2017

Stezka v oblacích :) - powrót z nadzieją....imieninowa wycieczka :)

 "XLVII Rajd na Raty, PTTK Oddział „Sudety Zachodnie” Jelenia Góra

Wycieczka autokarowa 24.06.2017 r.-Králíky, Dolní Morava

Opracowanie trasy, obsługa przewodnicka: Wiktor Gumprecht

Wyjazd z Jeleniej Góry, ul. Teatralna, godz. 7.00
Powrót do Jeleniej Góry około godz. 21

Program wycieczki:
Trasa przejazdu: Jelenia Góra – Świdnica – Kłodzko – Králíky – Dolní Morava – Kłodzko – Wałbrzych – Kamienna Góra – Jelenia Góra

Králíky: niewielkie miasteczko w pobliżu granicy z Polska, z malowniczą zabytkową starówką. Najważniejszą atrakcją i dominanta okolicy jest położony na wschód od rynku barokowy kompleks klasztorno-pielgrzymkowy Hora Matky Boží (Góra Matki Bożej) z kościołem Wniebowzięcia NMP i znajdującą się w środku dziedzińca kaplicą „Świętych schodów”, która jest imitacją schodów z pałacu Piłata w Jerozolimie. Z miasta do klasztoru prowadzi aleja ze stacjami Drogi Krzyżowej.

Dolní Morava – w górnej części wsi znajduje się otwarta w grudniu 2015 roku unikatowa wieża o nazwie „Stezka v oblacích”, czyli dosłownie ścieżka w obłokach, ponieważ trudno nazwać tą budowlę typową wieżą widokową. Jest to połączenie wieży, promenady i zjeżdżalni. Drewniana kładka spacerowa o długości 750 m wznosi się do wysokości 55 metrów nad poziomem gruntu. Będąc na samej górze można pospacerować po siatce zawieszonej bezpośrednio nad ziemią. Można również przebyć odległość między piętrami w rękawie z siatki a z samej góry na dół zjechać w stalowej rurze o długości 101 metrów. Ze szczytu rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na cały masyw Śnieżnika Kłodzkiego z malowniczą doliną rzeki Morawy, w oddali także na główny grzbiet Jesioników i Karkonosze.

Koszt wycieczki: 80 zł.
Świadczenia: autokar, obsługa przewodnicka, ubezpieczenie KL, NNW
Wstępy: 360 kč
Zapisy wraz z wpłatą przyjmowane są w Oddziale PTTK „Sudety Zachodnie”
Jelenia Góra ul. 1-go Maja 86 tel. 75-7525851, email: pttk@pttk-jg.pl."

Kiedy została ogłoszona ta wycieczka,od razu zapisaliśmy się na nią.W ubieglym roku przeszkodził nam ulewny deszcz,nie  dziwi więc fakt że w tym roku z nadzieją oglądaliśmy najbliższe prognozy pogody.I ta wczorajsza dawała nam nadzieję,że dziś się uda,a poza tym mam imieniny,więc wszystko musi się udać :)

"Danuta-znaczenie imienia.
Skromna z pozoru, ale w delikatny sposób obecna. Wciąż zastanawia się nad prawdziwą naturą swego dwoistego charakteru, złożonego jednocześnie z rezerwy i z pragnienia imponowania. To poszukiwanie własnej osobowości prowadzi ją nieraz do zamykania się w sobie.
Ten typ charakteru doskonale wie, dokąd można się posunąć i potrafi zatrzymać się przed dozwoloną granicą. Nic więc dziwnego, że pragnie, by ją widziano. Sprawia wrażenie, jakby jej główną cechą i zarazem orężem była nieśmiałość. Dzięki słabej reakcji na cokolwiek wytwarza wokół siebie aurę spokojnej pokory, która pozwala jej na doprowadzenie do końca planów zawodowych czy towarzyskich. Chętnie przyjmuje opiekę i pomoc innych osób, ale kiedy zaczyna odnosić sukcesy zawodowe lub towarzyskie, nabiera pewności siebie.
Odznacza się dużą inteligencją i przebiegłością. Bardzo towarzyska i szczera. Jeśli nie może posłużyć się kimś innym, to doskonale radzi sobie sama. Nieraz udaje jej się wyjść za swego szefa! Wie, jaką strategię obrać. Lubi udawać „kobietę-dziecko” i niekiedy po czterdziestce ma ochotę na kokardy i lizaki. Umie być zaborcza w inteligentny sposób, podporządkowuje sobie innych nie przykuwając ich do siebie. Więcej mówi niż robi... jest uczuciowa z pewną dozą fałszywej niewinności, która robi duże wrażenie na mężczyznach.
Potrafi być dwulicowa, czego otoczenie z reguły nie dostrzega. Miłość w niej to wyrachowanie i niezdecydowanie, lęki, seksualność i... masochizm! Nie czuje powołania do macierzyństwa, choć od dzieciństwa lubi małe dzieci, co przysparza jej wielu problemów. Wciąż zastanawia się nad sobą i nawet wśród największych sukcesów okazuje pewien niepokój, być może spowodowany świadomością, że jej sukces nie odpowiada zasługom."-tekst ze strony: http://magia.onet.pl/imiennik/danuta,42.html

Wstajemy dość wcześnie,by na spokojnie zjeść śniadanie,wypić kawę i spakować plecaki.Jest nam smutno,bo wczoraj tuż koło mojej pracy zdarzył się tragiczny,podwójnie śmiertelny wypadek.Zginął pieszy i motocyklista.Do dzisiejszego ranka nie wiedzieliśmy kto zginął,ale wszystko się wyjaśniło,gdy zadzwoniłam do mojej koleżanki z pracy-Dorotki.Pieszy był moim ostatnim klientem,który zrobił zakupy w sklepie.Znałam Go i lubiłam.Pełen życia i radości Artur...
Aż się wierzyć nie che....
Żal,smutek ogarnaia nas i tkwi jak drzazga...
Obaj młodzi,życie przed Nimi
Pokój Ich duszom....
O wypadku można przeczytać tu:
http://eluban.pl/komunikacja/6436,motocyklista-i-pieszy-nie-zyja.htm
Mimo tak smutnych wiadomości zbieramy się i idziemy w kierunku Teatru.Po drodze spotykamy Wiktora,witamy się z Nim,rozmawiamy i docieramy do miejsca zbiórki.A tu,tłum ludzi.Jesteśmy zszokowani tym widokiem.Po kilku powitaniach,okazało się,że są to dwie grupy czekające na autokar.Najpierw przyjeżdża autobus jadący do Pragi,a dopiero po jakimś czasie podjeżdża nasz.Wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca i kiedy już jesteśmy w komplecie ruszamy ku naszej dzisiejszej przygodzie.Podróż umilamy sobie rozmowami-co niestety przeszkadza co niektórym współwycieczkowiczom i mi się za to "obrywa"....
Mówię Radkowi że na najbliższym postoju podejdę do starszego Pana i zapropononuję Mu zamianę miejsc.Tak sobie wymyśliłam:że Pan mógłby usiąść na miejscu Henia,niedaleko Kierowcy,a wtedy Heniu znalazłby się koło nas.Czekam więc cierpliwie do postoju.
Dojeżdżamy do kultowej stacji paliw z bizonem w Ząbkowicach Śląskich.Już zaczynamy się cieszyć...
Nasza radość nagle prysła jak bańka mydlana,gdy zobaczyliśmy przez szyby autokaru wielki plac budowy :(
Decyzja jest tylko jedna-jedziemy dalej,do Barda-tu mamy postój na stacji paliw,na sikundę.Kiedy wracam z toalety,podchodzę do Pana,któremu przeszkadzają rozmowy i proponuję Mu zamianę.I co słyszę???-Mamy nie rozmawiać,a jeśli musimy to cichutko,a poza tym On jest z Żoną i chciałby usiąść koło Niej,a nie gdzieś tam koło Kierowcy.Mówię Mu że nie mam takiej władzy by mogli siedzieć razem.Daję sobie spokój i wracam do Radka.
Wsiadamy do autobusu i zmierzamy już do celu.
Przed nami Dolní Morava i Stezka v oblacích.





Autobus wjeżdża na parking.Bierzemy tylko to co nam potrzebne,wysiadamy i powoli idziemy w kierunku pnącej się ku górze wydeptanej w łace,wąskiej ścieżki.Nią pniemy się ku budynkowi w którym mieści się kasa.Wieże widokową widać z daleka i to nas cieszy niezmiernie.Idziemy i glądamy się za siebie.Na górze za plecami dostrzegamy Klepáč (Trójmorski Wierch) i wieżę widokową na nim.Oczywiście robimy zdjęcia i wędrujemy dalej.Zatrzymujemy się przed budynkiem w którym mieści się kasa i czekamy,aż Wiktor kupi bilety.My ten czas wykorzystujemy na sesje zdjęciowe.



































Trzy Danusie :)













Kiedy bilety zostają rozdane,idziemy w kierunku kolejki linowej.Radek pokazuje mi jeszcze dwa dodatkowe bilety,mówiąc: Danusiu przepadło,nie masz wyjścia,będziesz musiała zjechać rurą ze mną :) -Jak trzeba,to trzeba! Zjadę z Tobą Radeczku :)
Czekamy na swoją kolej,wsiadamy na kanapę i jedziemy do góry.Rozmawiamy,podziwiamy widoki,robimy zdjęcia i cieszymy się że tym razem nam się uda.W ubiegłym roku przez deszcz nie udało nam się wejść na wieżę widokową,a było to tak:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2016/08/sciezka-w-chmurach-i-deszcz-czyli-drugi.html
































Kolejka bezpiecznie dowozi nas na górę.Wysiadamy z niej i idziemy w kierunku chaty Slaměnka.Wchodzimy do budynku,sprawdzamy czy mają vizytki,ale długa kolejka do kasy sprawia że rezygnujemy i wychodzimy na zewnątrz.Idziemy w kierunku naszej grupy czekającej na Wiktora.Kiedy już jesteśmy w komplecie kilka słów organizacyjnych i niespiesznie wchodzimy na "Ścieżkę w obłokach".Przechodzimy przez bramkę obrotową z czytnikiem kodów kreskowych na biletach i wchodzimy najpierw do budynku w którym mieści się informacja i sklepik z pamiątkami.Po dość długim staniu w kolejce,kupujemy vizytki,dzwoneczek i stemplujemy wszystkie kajety.Po dopełnieniu formalności,spokojnym spacerkiem ruszamy na ścieżkę.

"Ścieżka  w obłokach znajduje się niedaleko górskiej chaty Slaměnka, blisko górnej stacji kolejki linowej Sněžník, na wysokości 1116 m n.p.m. Na górę wyjechać możną kolejka linową, na rowerze lub dojść pieszo. Wózki i rowery można przewieźć kolejką bez dodatkowych opłat, z wózkiem można wygodnie dojść po drewnianej kładce na sam szczyt ścieżki. Sama ścieżka umieszczona jest na wysokości 55 m.
Na miłośników przygody i zabawy czeka kilka pełnych adrenaliny atrakcji np. odpoczynkowa sieć, tzw. „kropla“, zjeżdżalnia czy rękaw.
-Rękaw to atrakcja zbudowana z gęstej sieci przez którą przechodzi się z jednego piętra kładki, na drugie.
-Kropla znajduje się na samym szczycie ścieżki. To sieć rozciągnięta na wysokości 50 m, a stojąc na niej można zobaczyć co znajduje się pod nogami.
-Najodważniejsi mogą skorzystać ze stumetrowej zjeżdżalni z okienkami i kilkoma pochyłymi zakrętami.
Z samego szczytu ścieżki rozciągają się zapierające dech w piersiach widoki na cały Masyw Śnieżniku z malowniczą doliną rzeki Moravy, w oddali dostrzec można główne pasmo Jesioników,  Suchý vrch i Karkonosze.
Projekt budowy pochodzi z warsztatu architekta  Zdeňka Fránka, który od 2012 r. pełni funkcję dziekana Wydziału Sztuki i Architektury na Uniwersytecie Technicznym w Libercu. Jako pedagog pracował także na Wydziale Architektury UT w Brnie, Wyższej Szkole Bańskiej w Ostrawie czy Instytucie Architektonicznym w Pradze. Realizował wiele wystaw w Czechach i na całym świecie. W Chwili obecnej projektuje, publikuje i uczy w Czechach oraz za granicą.
Jak powiedział architekt Fránk: „Wyjątkowość projektu polega na wykorzystaniu w dużej mierze drewna, co nie jest typowe dla konstrukcji tych rozmiarów. Konstrukcja wytwarza także nowy rodzaj przeżyć, gdzie człowiek uświadomi sobie jak mały jest w porównaniu z otaczającą przyrodą. Nie znam drewnianej budowli z elementami stalowymi o tych rozmiarach i takim przeznaczeniu. Budowle o tych rozmiarach są, ale ta nasza ma abstrakcyjną formę przypominającą lot ćmy, która porusza się jakby chaotycznie. Realizacja oferuje nieskończone możliwości punktów widzenia, sytuacji i momentów, kiedy drobna ludzka postać wchodzi do wnętrza i wynurza się na skraj tej naturalnej struktury.“
Ścieżka w Obłokach w liczbach:
-Wysokość nad poziomem morza  – 1 116 m
-Wysokość ścieżki - 55 m
-Długość drewnianej kładki – 710 m
-Długość zjeżdżalni – 100 m
Ciekawostki:
-W czasie budowy wykorzystano w sumie 380 ton stali, 300 m² modrzewia i  250 m² heblowanych graniastosłupów. Modrzew pochodzi z austriackich Alp, gdzie rósł  na wysokości 1000 m n.p.m.
-Wieża jest utwierdzona przy pomocy łączników i mikropalów, które wpuszczone są aż do skalnego masywu do głębokości 6,5 m.
-Wieża wytrzyma nawałnicę o sile do 200 km/h.
-W przypadku dobrych warunków pogodowych na wieży może być równomiernie rozmieszonych aż 4000 osób.
-W górnej części kładka jest zawieszona na stalowych prętach o łącznej długości  600 m."-tekst ze strony: http://www.dolnimorava.cz/pl/o-sciezce-w-oblokach







































































































































Ela w rękawie.

































































































Wędrujemy wygodnymi,szerokimi,drewnianymi pomostami,pnąc się cały czas ku górze.Podziwiamy widoki,robimy zdjęcia i chłoniemy piękno nas otaczające,niespiesznie docierając na samą górę wieży widokowej.Tu znajduje się "kropla"-siatka zawieszona nad ziemią.Spoglądając na nią i przez nią ma się dreszczyk na plecach.Obchodzimy ją najpierw dookoła podziwiając rozpościerające się widoki.Robimy zdjęcia i ukratkiem spoglądamy na ludzi znajdujących się na sieci.Postanawiamy więc i my spróbować.Z lekką obawą wchodzimy na sieć.Stajemy oszołomieni,spoglądamy w dół-widok robi wrażenie i zapiera dech w piersiach.Jednak po dłuższej chwili zaczynamy się do niego przyzwyczajać i na spokojnie zaczynamy robić zdjęcia.Jest to bardzo długa sesja zdjęciowa,oj bardzo długa....


























\
























































































































































































Kiedy już zrobimy mnóstwo zdjęć,powolutku idziemy w kierunku tobogánu-czyli zjeżdżalni w stumetrowej rurze z okienkami.Nie ma wyjścia,skoro kupiło się bilety,trzeba zjechać....
Przechodzimy przez bramkę,Pan wkłada filcowy "becik" do rury,mówi jak do niego wejść,położyć się i jaką pozycję przyjąć by bezpiecznie zjechać.Po instruktarzu,wsiadam pierwsza i zjeżdżam.....trwa to chwilkę,niewielką chwilkę...
W życiu bym nie pomyślała że tak szybko będę na dole....
Radek identycznie reaguje na zjazd-zaskoczenie i szok-tak szybko na dole....
No cóż,skoro już zaznaliśmy "rozkoszy" ślizgu w rurze z zakrętami,idziemy w kierunku wyjścia.Pora nadrobić zaległości-czyli kupić vizytki w chacie Slaměnka.Wedrujemy więc w tamtym kierunku.Po drodze spotykamy Marlenkę i Andrzeja-razem wchodzimy do budynku.Stajemy w kolejce-bo inaczej nam się nie uda kupić vizytek.Kiedy już mamy nasze naklejki,a dzienniczki są podstemplowane postanawiamy zjechać na dół i tam na spokojnie odpocząć,napić się piwa i zaczekać na resztę wycieczkowiczów :)
























































Podróż w dół mija nam szbko i bezproblemowo.Nasi wycieczkowicze są wciąż na górze,więc mamy sporo czasu na delektowanie się  Černým Kozlem.Rozsiadamy się więc wygodnie przy stoliku pod parasolem z widokiem na wieżę widokową.Odpoczywamy,sączymy bez pośpiechu zimne piwko,rozmawiamy i robimy zdjęcia.W miłym towarzystwie czas szybko mija i niestety pora zacząć powoli schodzić w kierunku autokaru.






















Niespiesznie docieramy do parkingu,chwilę czekamy na resztę wycieczkowiczów, a kiedy jesteśmy w komplecie,ruszmy w dalszą drogę.
Przed nami Králíky.


Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.Autokar zatrzymuje się na przystanku autobusowym.Zabieramy z niego to co nam potrzebne i wysiadamy.Wcześniej uzgodniliśmy że nie pójdziemy do klasztoru.Marlenka,Radek i ja korzystamy z okazji,że jesteśmy blisko wieży widokowej i ruszamy w jej kierunku.Idziemy asfaltową drogą wijącą się między polami,rozmawiamy,podziwiamy widoki,robimy zdjęcia i niespiesznie docieramy do metalowej wieży widokowej.
"Na południowy-wschód od Kralików (3km) nad Dolní Hedeči w 2003 roku udostępniono turystom metalową telekomunikacyjną wieżę widokową o wysokości 34 metrów, z tarasem widokowym położonym na wysokości 22 metrów. Wieża jest prawie identyczną kopią wieży na Ruprechtickim Špičáku stojącej w cyplu Broumowskim. Po pokonaniu 123 schodów ujrzymy wspaniały widok na klasztor Hedeč, Góry Orlickie, olbrzymi masyw Śnieżnika Kralickiego, Jeseniki, Branenskou vrchovinę (Wyżynę Branna), szczyty Jeřáb lub Suchý vrch."-tekst ze strony https://www.czecot.pl/obiekt-turystyczny/6487_szczyt-val-wieza-widokowa-z-zelaza-kraliky
Wchodzimy po ażurowych schodach na wieżę.














































Stajemy na tarasie widokowym i chłoniemy piękno,które rozpościera się dookoła nas.Podziwiamy cudne krajobrazy,rozpoznajemy szczyty,robimy zdjęcia i radujemy się chwilą :)
Kiedy już nasycimy oczy i aparaty przepięknymi widokami,powoli zaczynamy schodzić z wieży.
W oddali "Ścieżka w Chmurach".



Rozświetlony Pradziad :)

Góra Matki Bożej z klasztorem w Kralikach.

Tam dziś byliśmy...









Ażur robi wrażenie...

















Zakochani są wszędzie...





















Na dole świętujemy nasze wejście na wieżę małym co nieco i powolnym krokiem zmierzamy ku klasztorowi.Przechodzimy obok,kierując się ku alei z kapliczkami.Nią wędrujemy w ku centrum miasteczka.

"Małe miasteczko otoczone malowniczymi górami i dziewiczo czystą przyrodą położone jest w północnej części kralickiej bruzdy 560 m. nad poziomem morza. Obecnie żyje w tym podgórskim miasteczku około 4820 obywateli ( łącznie z przyległymi wioskami ).
Najstarsza wiarygodna wzmianka o tym mieście pochodzi z r. 1367. Jest to zapis zachowany w ziemskich tablicach, w których Karol IV. darował zamek Žampach i do niego należące " Góry Kralickie " ( montana in Greylichs ) Čeňkovi z Potštejna. Ta wzmianka jednakże tyczy się do bliżej nie określonych kopalń. Właściwe miasto powstało dopiero w 16. stuleciu i pierwsza wzmianka o założeniu to rok 1568. W roku 1577 kupił miasto wraz z dziesięcioma wioskami Zdenek z Valdštejna ( jego prawnuk był znanym wojewodą w wojnie Trzydziestoletniej Albrecht z Valdštejna ). Zdenek z Valdštejna wybrał sobie Kraliky na siedzibę nowego państwa i rozpoczął jego rozbudowę. Oprócz zamku, kościoła i domu modlitwy protestantów ( dzisiejszego kościoła św. Michała Archanioła ), polecił budowę rynku w kształcie jak obecnie, i na jego prośbę cesarz Rudolf II. udzielił miastu prawo trzech targów w ciągu w ciągu roku dokumentem pisanym w języku czeskim. W okolicy prawdopodobnie wydobywano rudę żelaza a także srebro i wtedy miało miasto otrzymać od swego herbu skrzyżowane młotki górnicze z mieczem. Próby o wznowienie w 17. stuleciu przyniosły tak nieznaczne ilości metalu, że wydobywanie zostało definitywnie zakończone.
Bliskość leczniczych źródeł nad miastem pozwoliła kralickiemu rodakowi biskupowi Tobiaszowi Janowi Becker w latach 1696-1710 zbudować monumentalny kompleks pątniczy. Do tego pątniczego miejsca przybywało dużo pielgrzymów, a biedni mieszkańcy Kralik znajdowali w czasie odpustów wyżywienie. Bardzo się rozszerzył wyrób i sprzedaż przedmiotów upominkowych. Zaczęło się rozwijać rzeźbiarstwo, które do dziś przypominają szopki betlejemskie i figurki rozsiane po całym świecie. Szopki były sprzedawane także i w Ameryce jako " prawdziwe wiedeńskie jasełka ". Nie pozostały także w tyle i inne rzemiosła, a przede wszystkim organistyka i tkactwo. Organami mistrzów kralickich może się pochwalić niejeden kościół lub kaplica w całej Czeskiej Republice. Jedne z najcenniejszych organów znajdują się w praskiej Lorecie, wiele innych jeszcze się doczeka swojej oceny.
Tkactwo odgrywało bardzo ważną rolę w późniejszym powstaniu tradycji tekstylnej, gdyż płótno kralickie sprzedawane było z powodzeniem w całym kraju. Jednym z największych odbiorców stało się Brno, a stąd płótno znajdowało drogę także na wiedeńskie targi.
W 18. stuleciu miasto trawiły pożary, morowe epidemie i wojny. I chociaż w tym rejonie nie doszło do znaczących bitew, miasto cierpiało przez przemarsze wojska. Miały tu miejsce napady i kradzieże, a także ściąganie podatków od pożarów tak samo jak w innych rejonach czeskiej ziemi. W ciągu największych pożarów w latach 1708 i 1767 spłonęła wielka część miasta włącznie z najważniejszymi budynkami. Pierwotnie drewniane domy były zastępowane kamiennymi. Po odstąpieniu Kłodzka Prusom wielu z jego obywateli przeniosłosię do Kralik, a miasto zaczęło się rozrastać.
W roku 1791 stały się Kraliky siedzibą urzędu magistrackiego. W czasie reformy rolnej w roku 1850 został założony w Kralikach sąd okręgowy, urząd podatkowy i ziemski. Sąd okręgowy prowadził z małymi przerwami swoją działalność prawie 100 lat.
Od drugiej połowy 19. stulecia nastąpił szybki rozwój miasta. W roku 1899 została otwarta miejska trasa kolejowa Dolni Lipka - Štity, budowane były magazyny, nowe drogi, wodociągi, gazownia a w końcu nowe domy mieszkalne.
Przed drugą wojną światową większość obywateli miasta, które nazywało się po niemiecku Grulich, stanowili Niemcy i tutaj również przejawiały się wpływy szerzenia nazizmu. W roku 1935 przystąpiły władze do realizacji projektu umocnień, których najpotężniejsza część była później właśnie budowana w rejonie Kralik. W roku 1937 odwiedził Kraliki prezydent Edward Beneš w ramach inspekcji trasy po zbudowaniu umocnień. W wyniku porozumień w Monachium zostały Kraliki w roku 1938 przemocą oderwane od Czechosłowacji i przyłączone do Niemiec. Na silnie umocnione granice przyjechał popatrzeć w roku 1938 do Kralik Adolf Hitler. W czasie drugiej wojny úwiatowej wyrabiano w mieúcie częúci do samolotów wojskowych. Większoúć produkcji wykonywana była rękami ludzi z obozu jenieckiego. Na wzgórzu Vyšina nad miastem budowany był obóz koncentracyjny, którego naziúci nie zdšżyli do końca wojny skończyć. Po wysiedleniu ludnoúci niemieckiej po roku 1945 miasto zostało całkiem sprawnie zasiedlone. Dlatego tutaj nie doszło do wyraźnej dewastacji.
Historyczne centrum miasta należy do najlepiej zachowanego w szerokiej okolicy i w roku 1990 zostało ogłoszone "městskou památkovou zónou". Do najważniejszych wydarzeń okresu najnowszego należy otwarcie nowego ratusza w roku 1997 i uchwalenie sztandaru miasta ustawš sejmowš CzR w roku 1999. "-tekst ze strony https://www.kraliky.eu/index.php?nazev=historia&ids=391


































































Aby obejrzeć film : kliknij tu





















Powoli,bez pospiechu wędujemy aleją w dół do miasteczka.Zaglądamy do wnętrz kapliczek,podziwiamy widoki rozpościerające się z prawej strony,robimy zdjęcia,rozmawiamy i cieszymy się że możemy to wszystko oglądać :)




















































































I tak niespiesznie docieramy do restauracji "U Lípy".Wchodzimy do ogórka restauracyjnego,przysiadamy się do stolika przy którym siedzą Małgosia,Ela,Danusia i Heniu.Zaglądamy do menu i stwierdzamy,że raczej nie uda nam się tu zjeść.Ruszamy więc do centrum miasteczka.W Rynku,znajdujemy Hotel z restauracją "Zlatá labuť".Wchodzimy do środka,siadamy przy stole,zaglądamy do menu i zostajemy.Po kolei zamawiamy picie i jedzenie.I tak po jakimś czasie Kelner stawia na naszym stole colę i piwo.Rozkoszujemy się smakiem zimnych napitków i czekamy na jedzenie.Nie denerwujemy się że dość długo trwa-tak powinno być.Czas oczekiwania umilamy sobie rozmowami i zdjęciami.Kiedy już nasze zamówione posiłki zostają przyniesione,zaczynamy ucztę.














































Po totalnym obżarstwie powoli opuszczamy restaurację.Robimy niewielkie zakupy w sklepiku obok i powoli ruszamy w kierunku dworca autobusowego,gdzie stoi nasz autokar.Wedrując uliczkami miasteczka,robimy sobie zdjęcia,przyglądamy się mijanym budynkom i niespiesznie docieramy do autobusu.Wsiadamy do niego,czekamy aż będzie komplet i ruszamy w drogę ku granicy.









Podróż mija nam bezproblemowo.Postój na sikundę mamy na stacji paliw w Nowej Rudzie-tam gdzie stoi odrzutowiec wylicytowany podczas ósmego finału WOŚP,w styczniu w 2000 roku we Wrocławiu przez noworudzkiego biznesmena,który nie wywiązał się z zapłaty....
Po sikundzie,podchodzimy do MIGA i robimy sobie z nim zdjęcia.Po nich wsiadamy do autobusu i jedziemy już do Jeleniej Góry,kończąc piękną imieninową wycieczkę.Kolejna już niebawem,więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)

P.S.
Zdjęcia tu dodane są Marlenki,Jarka,Henia,Radka i moje :)












Chcąc obejrzeć film kliknij tu