niedziela, 26 marca 2017

Na przełaj,końskimi szlakami i leśnymi "autostradami"-czyli Haida :)

Ranek budzi nas cudownie błękitnym niebem :)
Oczywiście wstajemy dość wcześnie,a jeszcze dodatkowo zmieniono czas,więc o całą godzinę krócej spaliśmy....
Śniadanie,kawa,kanapki,pakowanie plecaków i kiedy jesteśmy gotowi,idziemy w kierunku dworca kolejowego.Z przystanku autobusowego przy stacji mamy o 8:17 busika do Kowar.Na miejscu jesteśmy ciut przed czasem,więc chwilę czekamy.Kiedy przyjeżdża busik,wsiadamy do niego,kupujemy bilety i rozsiadamy się wygodnie.Nie odjeżdżamy jednak o 8:17,czekamy,siedzimy i czekamy...dłuższą chwilę czekamy....
Nasz późniejszy odjazd wyjaśnia się,gdy przyjeżdża "6"-spóźniona "6".Ruszamy zaraz po tym,jak kilka osób z autobusu MZK przesiada się do naszego busika.
Jedziemy.
Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.W Kowarach jesteśmy kilkanaście minut przed przyjazdem autobusu jadącego z Karpacza do Pecu pod Sněžkou.










Czas oczekiwania umilamy sobie rozmową i robieniem zdjęć.Kiedy przyjeżdża autobus,wsiadamy do niego,kupujemy bilety,rozsiadamy się wygodnie i jedziemy do Malej Úpy.Rozmawiamy,podziwiamy krajobrazy i tak docieramy do miejsca skąd ruszymy na dzisiejszą wędrówkę.
Wysiadamy w Malej Úpie przy informacji turystycznej,przechodzimy przez ulicę i na przełaj przechodzimy przez łąkę,zmierzając ku drodze.Podziwiamy piękny krajobraz,cieszymy się błękitnym niebem,słońcem i swoim towarzystwem.Niespiesznie wędrujemy po resztkach ubitego śniegu,kierując się ku naszemu celowi.


































Idziemy drogą,przez łąkę,mijamy stare drewniane domy i wchodzimy do lasu.To tu zrezygnowaliśmy dwa tygodnie temu z wejścia na Haide,a było to tak:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2017/03/pohadkovou-stezkou-do-dziurkacza.html
Dziś jest inaczej,śnieg stopniał,a reszta,która jeszcze zalega w zacienionych miejscach nie sprawia problemów podczas chodzenia.Wędrujemy więc leśnym duktem niespiesznie,radując się ciszą i spokojem panującym dookoła.Rozmawiamy,robimy zdjęcia i powoli docieramy na wykarczowany i zryty przez ciężkie samochody szczyt Haidy.
Na skraju lasu,Radek dostrzegł ambonę myśliwską,więc od razu postanowił wejść na górę,a ja zostaję na dole i robię zdjęcia.Po sesji zdjęciowej podchodzimy do dziurkacza i dopełniamy formalności,dziurkując swoje mapki i focac przyniesioną butelkę piwa.Oczywiście mamy przy okazji niesamowitą frajdę :)




































































































Po bardzo długiej sesji zdjęciowej,spoglądamy jeszcze na Śnieżkę,która co jakiś czas ukazuje swe piękne i tajemnicze oblicze i powoli ruszamy dalej :) Wędrujemy niespiesznie rozkoszując się ciepłem promieni słonecznych i pięknem,które nas otacza.Leśna droga wyprowadza nas na odkrytą stronę Haidy.Stąd mamy widok na Kravi Hore-byliśmy na niej dwa tygodnie temu,a było to tak:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2017/03/pohadkovou-stezkou-do-dziurkacza.html
Przystajemy,patrzymy,robimy zdjęcia i przypominamy sobie jak tamtędy wędrowaliśmy.













































Kravi Hora.









Wejście na mostek na własną odpowiedzialność !

Po kilku fotkach idziemy dalej.Kiedy wychodzimy na ośnieżoną łąkę,dostrzegamy w oddali drewniany budynek-to Horská chata Haida.Pięknie się prezentuje oświetlona słońcem.Spoglądamy na nią zaciekawieni,ale nie idziemy w jej kierunku,schodzimy ku drewnianemu mostkowi.Przechodzimy przez niego i wchodzimy na łąkę,która dwa tygodnie temu był ciężka do przejścia.Nogi wtedy zapadały się w śniegu po kolana.Dziś jest inaczej.Śniegu jest niewiele,a miejscami nawet w trawie stoi woda.Wędrujemy tą łąką w kierunku drewnianej kładki i pohádkovéj stezce,którą już szliśmy dwa tygodnie temu.










Przechodzimy przez kładkę i wędrujemy wzdłuż rzeczki kierując się ku Pomezním Boudom i Przełęczy Okraj.
Rozmawiamy,podziwiamy widoki,robimy zdjęcia,cieszymy się swoim towarzystwem i otaczającym nas pięknem :)




























Na Przełęczy Okraj przystajemy na chwilę,spoglądamy na drogowskaz i zastanawiamy się którędy pójść.Po namyśle i krótkiej dyskusji wybieramy żółty szlak wiodący przez Uroczysko do Kowar.Idziemy więc w kierunku Amelkowej Chaty.Przechodzimy obok niej i wkraczamy na leśną drogę,na której jeszcze zalega dość dużo śniegu.Cisza i spokój panuje dookoła nas.Wędrujemy niespiesznie,co jakiś czas przystając by zrobić zdjęcia i spojrzeć na wyłaniąjący się między drzewami cudny krajobraz.Po kilku fotkach idziemy dalej,rozkoszując się ciszą i spokojem.





































































Leśny dukt doprowadza nas do skrzyżowania kilku szerokich,szutrowo-asfaltowych dróg.Stajemy na środku lekko zdezorientowani.Trzeba którąś wybrać.Zastanawiamy się chwilę i skręcamy w prawo.Wędrujemy szeroką,asfaltowo-szutrową drogą,która wije się i delikatnie schodzi ku dołowi i doprowadza nas do kolejnego skrzyżowania.I znów dylemat,w którą stronę pójść?? Włączam lokalizatora w telefonie,a on pokazał nam że jesteśmy niedaleko Kopalni Podgórze.Skręcamy więc w lewo,dedukując że tak dotrzemy do centrum Kowar.
Pierwszy w tym roku "upolowany" motyl.Listkowiec cytrynek.





















Niespiesznie wędrujemy,mijają nas ludzie,co oznacza że jesteśmy niedaleko zabudowań.Przystajemy gdy z lewej strony odsłaniają się krajobrazy.Spoglądamy i robimy zdjęcia.Stwierdzamy przy okazji że gdyby wycięto samosiejki to byłby stąd przecudny widok na Kowary.Sycimy oczy i aparaty i powoli wędrujemy dalej.
Kiedy z prawej strony dostrzegamy drogę z oznaczeniem szlaku końskiego,postanawiamy nią pójść.Jest niesamowicie zryta przez ciągniki ściągające drewno,ale nie zraża nas to.Idziemy nią kawałek w dół.Na zakręcie schodzimy z niej i wędrujemy na skróty przez las.W oddali dostrzegamy dach budynku,gdzie znajduje się ujęcie wody,więc taki obieramy kierunek.I tak skrótem,docieramy asfaltowej drogi.Idziemy nią tylko kawałek,bo kiedy dostrzegam z lewej strony leśny dukt,wchodzimy na niego.Wędrujemy nim do ogrodzonego terenu,przechodzimy pod stalową liną i wychodzimy na łąkę.












:)





















Przechodzimy przez łąkę i docieramy do Głazu Hendricha Mende.Tu rozsiadamy się wygodnie i postanawiamy odpocząć.Wyjmujemy kanapki i picie z plecaka.Posilamy się,rozkoszujemy śpiewem ptaków i odpoczywamy.Mamy sporo czasu do autobusu.Po odpoczynku i posileniu się,niespiesznie wędrujemy w kierunku dawnego dworca kolejowego.Docieramy tam z lekkim zapasem czasowym,siadamy więc na ławce i czekamy.I tak zastaje nas Ewa.Witamy się z Nią serdecznie.Rozmawiamy chwilkę i dowiadujemy się,że Jej mąż Bogdan jest w Kowarach w szpitalu.Pozdrawiamy Ewę i Bogdana serdecznie,życząc zdrowia :)
Kiedy przyjeżdża nasz autobus,wsiadamy do niego i odjeżdżamy do Jeleniej Góry.










Tak kończy się nasza piękna i nietypowa wycieczka.Pora na kolejną.
Do zobaczenia więc niebawem :)


Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)