niedziela, 11 marca 2018

Sowi Kamień i Bobrowe Skały :)

Radka wczoraj dopadła rwa kulszowa i nie wiedzieliśmy jak będzie dziś się czuł,dlatego wstajemy dziś dużo później niż zamierzaliśmy.Jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy plecaki i zastanawiamy się dokąd ruszymy.Trwa "Poznaj Polskę-weekend za pół ceny".Sprawdzamy gdzie można co zobaczyć w naszej okolicy i okazuje się że Huta Szkła Kryształowego Julia w Piechowicach,bierze udział w tej promocji,a jeśli dodamy do tego jeszcze spacer na Bobrowe Skały to dzień będzie udany.O 9:21 mamy pociąg,więc kiedy jesteśmy gotowi,idziemy w kierunku stacji.Od razu zmierzamy na peron,na który ma przyjechać nasz pociąg.Kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego,rozsiadamy się wygodnie i jedziemy nim do Górzyńca.Podróż mija nam szybko.Wysiadamy na przystanku kolejowym w Górzyńcu.W wiacie zakładamy ochraniacze na spodnie.Od wczoraj jest bardzo ciepło,więc pewnie drogi leśne są błotniste,a stuptuty ochronią nasze nogawki przed zabrudzeniem.Kiedy jesteśmy gotowi,ruszamy.










Najpierw idziemy uliczkami Górzyńca,a później wchodzimy na polną drogę,pnącą się ku górze,która po jakimś czasie wchodzi w las.Mijamy kamienne wały,spoglądamy na szczątki zjedzonego barana pozostawione na łące i wchodzimy na leśną,zrytą przez ciężki sprzęt drogę.Dobrze że założyliśmy stuptuty,bo nogawki spodni byłyby po kolana w błocie.Wędrujemy nią do Babiej Przełęczy.
















Babia Przełęcz potocznie zwana "Polaną Czarownic" (niem.Hexenplatz) 646 m n. p. m..Po wycince drzew jest to obecnie wielka polana z mnóstwem dróg biegnących w różnych kierunkach.Na samym środku,obok niewielkiego drzewa postawiono stół z ławkami,tablicą z mapą i oznaczeniem miejsca.Przysiadamy na chwilkę,robimy kilka zdjęć,spoglądamy na mapę i Radek mówi mi,że moglibyśmy pójść kawałek jedną z dróg do Sowiego Kamienia.Skoro padła propozycja,to niespiesznie ruszamy w tamym kierunku.










Dość szybko docieramy do Sowiego Kamienia.

"Sowi Kamień.
 Gnejsowa skałka na Zachodnim zboczu Ciemniaka, na wysokości ok. 670 m. Z jej szczytu piękny, choć ograniczony drzewami widok na zabudowania Górnego Kopańca z górami Kowalówką i Tłoczyną w tle. W najbliższej okolicy mogła się znajdować świątynia pogańska. Według legendy Sowi Kamień to miejsce, w którym od wieków ukazuje się raz do roku duch występnej żony jednego z panów na zamku w Starej Kamienicy. Ciemną nocą przybiera on postać ogromnej budzącej grozę sowy."-tekst ze strony: http://www.kopaniec.com/turystyka/2.html

Radek na blogu "Dzikie Sudety" widział zdjęcia kamienia z sową i figurkę sowy.Obchodzimy więc skały dookoła,zaglądamy do wnęk skalnych i nic.Schodzimy na dół.Oglądamy wszystkie porozrzucane kamienie i dosłownie niczego nie znajdujemy.I kiedy już rezygnujemy i postanawiamy wracać do polany Czarownic,Radek znajduje wnękę z sową i z jej wizerunkiem namalowanym na kamieniu.Woła mnie bym podeszła i to zobaczyła.
























Wyjmujemy sowę i kamień z wnęki.Robimy sobie z nimi zdjęcia,a po sesji chowamy z powrotem wszystko tam gdzie było i niespiesznie opuszczamy Sowi Kamień,podążając drogą do Polany Czarownic.Tu wkraczamy na niebieski szlak i nim wędrujemy ku Bobrowym Skałom.


































A w Karkonoszach ciemno.....















Wędrujemy leśną drogą.Miejscami jest ona błotnista i zryta przez ciężkie samochody pracujące przy zrywce drewna.Robimy zdjęcia,rozmawiamy i docieramy do Bobrowych Skał.Najpierw idziemy do miejsca gdzie kiedyś była gospoda,a nad nią górowała drewniana wieża widokowa.Robimy sobie tu zdjęcia i dopiero po nich podchodzimy do skał.Tu,na dole znajduje się miejsce na ognisko i dziś czworo dorosłych ludzi z dziećmi właśnie je rozpala.My przechodząc obok Nich,mówimy "Dzień dobry" i wchodzimy na punkt widokowy.

"Bobrowe Skały (niem. Bibersteine) – granitognejsowe skały na północno-wschodnim stoku góry Ciemniak (699 m n.p.m.) w Górach Izerskich, we wschodniej części Kamienickiego Grzbietu. Od północnej strony ściana skalna wysokości około 25-30 m. Na szczycie znajduje się dobry punkt widokowy na Karkonosze (szczególnie ich zachodnią część) oraz Kotlinę Jeleniogórską i w oddali Rudawy Janowickie. Na szczyt skałek prowadzą metalowe schodki. W pobliżu w latach 30. XX w. mieściła się tu popularna restauracja i wieża widokowa, dziś pozostały tylko resztki fundamentów."-Wikipedia.
Wieża widokowa była drewniana i miała wysokość 13 m.Zbudowana w I połowie XIX wieku,zniszczona po 1945 roku.













Zdjęcie ze strony: http://www.naszesudety.pl/bobrowe-skaly.html





















Na skale umieszczono tabliczkę przestrzegającą o możliwości wypadku i że wejście jest na własną odpowiedzialność.
Wchodzimy najpierw po kamieniach,a później po metalowych schodach wciśniętych między skały.Po ich pokonaniu stajemy na szczycie.Podziwiamy rozpościerające się stąd widoki i robimy zdjęcia.Punkt widokowy posiada barierki,niestety spora ich część zniknęła,przez co poruszanie się po szczycie gdy mocno wieje lub gdy jest ślisko może być niebezpieczne.Kiedy tylko o tym wspominamy zaczyna wiać.I to tak mocno duje,że spędzamy na górze ciut mniej czasu niż zamierzaliśmy,a mieliśmy wypić piwko,które wczoraj zostało nalane do butelki.Nic to,wypijemy je w domu.I tak,po sesji zdjęciowej schodzimy z Bobrowych Skał.































































Na dole robimy jeszcze kilka zdjęć i ruszamy zielonym szlakiem do Piechowic.Wszak mamy zamiar jeszcze zwiedzić Hutę Julia.
Wędrujemy więc błotnistą drogą leśną i przypominamy sobie jak tędy szliśmy z Rajdem na Raty.Uśmiechamy się na to wspomnienie.
A jak to było,można zobaczyć tu: http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2016/11/smak-kiebasy-z-ogniska-czyli-rajdowe.html




























Do Huty Szkła Kryształowego Julia docieramy po 14-tej.Kupujemy bilety wstępu i na dworze rozsiadamy się na ławce,chwilę odpoczywając.

"Historia Huty Szkła Kryształowego Julia sięga XIX wieku i wiąże się nierozerwalnie z dwoma niemieckimi producentami szkła: hutą Josephine ze Szklarskiej Poręby oraz hutą Fritza Heckerta z Piechowic.
Huta Josephine powstała w 1842 roku na polecenie śląskiego rodu Schaffgotschów. Dzięki geniuszowi architekta Franza Pohla, który wybudował zakład i był jego pierwszym dyrektorem, osiągnęła niebywały poziom artystyczny i bardzo szybko zyskała uznanie. Jej wyroby trafiały do rezydencji rodów królewskich i arystokratycznych w całej Europie i w Stanach Zjednoczonych.
Potwierdzeniem kunsztu artystów zatrudnionych w Josephinie była jej ogromna innowacyjność. Wyrażała się ona we wprowadzaniu nowych technik szklarskich, które były później kopiowane przez czeską i włoską konkurencję. Huta zdobywała także prestiżowe nagrody takie jak złoty medal na pierwszej wystawie światowej w Londynie.
Pod koniec XIX wieku huta Josephine zyskuje groźnego konkurenta. W Piechowicach powstaje huta Friedricha Wilhelma Heckerta – członka rodziny niemieckiej rodziny królewskiej. Firma zatrudniała wielu fachowców z czeskiej strony Karkonoszy. Byli to doskonali dmuchacze, szlifierze i malarze szkła, dzięki którym zakład doścignął jakością starszą hutę ze Szklarskiej Poręby.
W roku 1923 huta Fritza Heckerta w Piechowicach łączy się z hutą Josephine w Szklarskiej Porębie oraz firmą Kynast Kristal Neumann & Staebe w Sobieszowie. Zostaje zawiązana spółka akcyjna z marką handlową Josephine. Od tej pory dwie największe karkonoskie huty z wspólnie kontynuują podbój światowych rynków.
Po II Wojnie Światowej, kiedy to Śląsk przechodzi w ręce Polski, Josephine z hutami w Szklarskiej Porębie i Piechowicach kontynuuje produkcję. Polscy hutnicy i zdobnicy przez kilka lat uczą się od swoich niemieckich mistrzów. W roku 1958, huta szkła kryształowego Josephine, przyjmuje polską nazwę Julia.
W 1999 roku sprywatyzowany zakład kupują Amerykanie, którzy doprowadzają najpierw do zamknięcia zakładu w Szklarskiej Porębie, a ostatecznie do upadłości całego zakładu.
W 2006 roku część Julii w Piechowicach kupuje polska rodzina, która ponownie uruchamia produkcję. Obecnie huta produkuje głównie na eksport, na najbardziej wymagające rynki, gdzie trafia nawet 80% wytworzonych tutaj kryształowych dzieł sztuki.
Huta Julia jest dziś jedyną ocalałą pamiątką po wspaniałych szklarskich tradycjach tej części Karkonoszy i jedynym żywym pomnikiem huty Josephine w starych murach huty Fritza Heckerta."-tekst ze strony: http://hutajulia.com/historia/

O godzinie 14:30 ruszamy z Panią Przewodnik na zwiedzanie.












"Czym jest szkło? To substancja składająca się ze stopionego piasku krzemionkowego, związków sodu i wapnia, znana już 5 tysięcy lat temu w Egipcie i Mezopotamii jako barwione szkliwo, a w późniejszym czasie perły, amulety i w końcu naczynia. Najstarsze z nich sięgają 1470 r. p.n.e. Wydobyto je z grobu Thutmosisa IV. Były to wówczas ręcznie formowane z gorącej masy szklanej, niewielkie, wielobarwne i posiadające grube ścianki buteleczki na olejki i pachnidła, przeznaczone dla najbogatszych warstw społeczeństwa.
Od tamtego czasu wiele w technologii wytwarzania szkła się zmieniło, bowiem stopniowo, coraz ważniejszą stawała się kwestia artyzmu i piękna naczyń, które miały być nie tylko funkcjonalne ale i kojarzące się ze sztuką i luksusem.
Dmuchanie szkła odkryto dopiero w I w.n.e. w Syrii, co zapoczątkowało intensywny rozwój szklarstwa artystycznego w Europie. Szkło stało się przejrzyste i bezbarwne. W późniejszym czasie olbrzymie zainteresowanie wzbudzało krystaliczne i lśniące, cienkościenne szkło weneckie. W XVII wieku pojawiły się kryształ czeski oraz angielski, które okazały się być jeszcze bardziej lśniące i klarowne, świetnie nadające się do bogatego zdobienia szlifami i rytami. Techniki zdobnicze rozwinęły się wówczas niezwykle mocno, dochodząc w wielu manufakturach szklarskich niemal do perfekcji.
W XVII wieku coraz bardziej liczyć się zaczęło charakterystyczne i rozpoznawalne „szkło śląskie”, pochodzące z Dolnego Śląska, a szczególnie z Kotliny Jeleniogórskiej. Pierwsze ślady szkła z tegoż regionu, w postaci przede wszystkim biżuterii, pochodzą z X-XI wieku. W XIII wieku trudniono się tu również produkcją witraży i naczyń. Od XIV wieku pracownie szklarskie w większych osadach zaczęły przekształcać się w zdecydowanie korzystniej zlokalizowane huty leśne, które miały lepszy dostęp do surowca i opału. Powstawały one na terenach przede wszystkim Karkonoszy, Gór Izerskich oraz w Kotlinie Kłodzkiej. Najstarszą hutą w regionie jeleniogórskim okazała się ta w Cichej Dolinie, nieopodal Piechowic (koniec XIII wieku). Szkło śląskie w tym czasie nie było jednak najlepszej jakości –  mało przejrzyste, zanieczyszczone i zabarwione na zielono (szkło leśne). Znaczna zmiana w jakości, formach i sposobie zdobienia szkła nastąpiła dopiero w czasie baroku, w drugiej połowie XVII wieku, by pełnię swego rozwoju osiągnąć w wieku XVIII.
W XVII wieku szklane wyroby z regionu Dolnego Śląska były jeszcze dekorowane w sposób prymitywny, nieporadny. Prawdziwy przełom nastąpił w XVIII stuleciu. Ówczesne wyroby zdobione były już kunsztowną, piękną dekoracją rytowaną, która była na tyle kosztowna, iż pozwolić na nie mogli sobie wyłącznie zamożni odbiorcy na dworach królewskich, książęcych, a później już także szlacheckich i mieszczańskich. Trendem w sztuce zdobienia było wówczas rytowanie, którym to dekorowano wyroby będące prawdziwą ozdobą stołów, takie jak kielichy, karafki, kufle, szklanice czy flakony na przyprawy. Zdobienia były wielce zróżnicowane, począwszy od herbów rodowych, popiersi, scen rodzajowych z ważnych wydarzeń, pejzaży, panoram, poprzez motywy roślinne, postacie zwierząt, postacie kobiet z atrybutami, symbole, na ornamentach wstęgowo-wiciowych i wielu innych skończywszy. Powszechne było niepozostawianie wolnego, niezdobionego miejsca na wyrobach. W późniejszych okresach rokoka modne stało się również złocenie fragmentów naczyń. Pod sam koniec wieku XVIII popularny stał się styl klasycyzmu, zmieniło się zatem i zdobienie, ograniczone już raczej do motywów roślinnych, antycznych, ozdobnych inicjałów, a także widoków miast.
W XVIII wieku, w regionie wykształcił się tym samym charakterystyczny, lokalny styl w sztuce zdobienia szkła, śmiało konkurujący z przodującymi dotychczas czeskimi i niemieckimi artystami. Liczba hut na Dolnym Śląsku wzrosła trzykrotnie w porównaniu z ubiegłym stuleciem, a zlokalizowane były one zwłaszcza w kotlinie jeleniogórskiej i kłodzkiej. Dominowały jednak huty w okolicy Szklarskiej Poręby i to właśnie w ich pobliżu zakładano ośrodki artystycznej obróbki szkła.
Najsłynniejszą i największą z hut w regionie był Huta Josephine, powstała w Szklarskiej Porębie, w 1842 roku, z polecenia rodu Schaffgotschów. Zakład był nowocześnie wyposażony i dawał pracę wielu doskonale wykwalifikowanym fachowcom, którzy do dyspozycji mieli trzy piece hutnicze oraz przyległe zakłady zdobnicze. Huta skupiała się wówczas na produkcji głównie serwisów dla europejskich rodów królewskich. Dlatego też wyroby Josephine cechowała elegancja, szlachetne proporcje, kunsztowne zdobienia i doskonałej jakości wykonanie.
W 1862 roku, w pobliskich Piechowicach, Friedrich Wilhelm Heckert kupił leżący nad rzeką młyn, będący szlifiernią szkła i na tejże parceli, w roku 1866 uruchomił swój własny zakład zdobniczy, a w 1889 hutę szkła. Początkowo, specjalizował się tylko w obróbce części do żyrandoli i w wytwarzaniu luster kryształowych. Niezbędny surowiec szklany pozyskiwał z Huty Josephine ze Szklarskiej Poręby. Jego wysokiej jakości wyroby z zielonego i oliwkowego szkła były początkowo malowane i złocone w stylu neorenesansowym. W latach 80 XIX w. Heckert postanowił wytwarzać ozdobne szkło w orientalnym stylu, inspirowanym indyjską prowincją Jodhpur. Produkty szklane o tej właśnie nazwie  cechowały się charakterystycznym zdobieniem w orientalnym stylu, złoceniem oraz malowaniem transparentnymi emaliami. Koniec XIX wieku przyniósł natomiast serię ozdobnych naczyń, przypominających w swej formie ceramiczne naczynia starożytnej Grecji czy syryjsko-rzymskie szkła antyczne.
Kryzys gospodarczy oraz inflacja po I Wojnie Światowej spowodowały, iż 8 listopada 1923 roku, Josephinenhütte w Szklarskiej Porębie, huta Fritza Heckerta w Piechowicach oraz firma Kynast Kristal Neumann & Staebe w Sobieszowie połączyły siły, zawiązując towarzystwo akcyjne o nazwie „Josephinnenhütte-Heckert-Kynast Kristallwerske A.G.”, w skrócie „Jo-He-Ky”. Odtąd, dwie największe w Karkonoszach huty szkła rozpoczęły dalszy podbój światowych rynków, już pod wspólną marką. Za siedzibę spółki obrano Piechowice.
Całe przedsiębiorstwo zatrudniało aż 1400 pracowników fizycznych oraz urzędników i dysponowało 4 piecami wytopowo–wyrobowymi, około 800 warsztatami szlifierskimi w Piechowicach, Szklarskiej Porębie i w Sobieszowie, a także kilkoma podobnymi punktami na obszarze Kotliny Jeleniogórskiej. Każdy szklany wyrób, pochodzący ze zjednoczonej Josephine, był prawdziwą pracą artystyczną na wielu płaszczyznach – w formie, jak i w dekoracji, co potwierdzały licznie zdobywane złote medale i wysokie odznaczenia. Głównym produktem było wówczas wysokiej jakości szkło kryształowe w stylu art deco, w postaci modnych serwisów do napojów, zestawów kryształowych do deserów czy kompletów do win i wódek.
Druga Wojna Światowa niestety pogorszyła sytuację spółki. Od roku 1939 do 1940, sprzedaż nieznacznie spadła, w porównaniu z okresem przedwojennym. Towarzystwo akcyjne należało wtedy do niemieckiego kartelu szkła gospodarczego. Koniec II Wojny Światowej zaowocował przyłączeniem Śląska do Polski. Huty nie zaprzestawały produkcji. Doskonale wykwalifikowani, niemieccy mistrzowie szkolili polskich robotników, mających ich wkrótce zastąpić. Sprawowanie władzy w spółce przejęło Państwo Polskie, które zabezpieczyło huty. Niestety, w efekcie działań wojennych wyraźnie ucierpiała huta szkła kryształowego w Piechowicach, którą jednak zdołano odbudować i ponownie uruchomić w 1956 roku.
Do roku 1958 nadal jeszcze używano wspólnej nazwy Josephine. W tym samym roku jednak, Schaffgotschowie nabyli w Schwäbisch Gmünd hutę “Cecylia” i postanowili nazwać ją tak samo jak Hutę ze Szklarskiej Poręby. W związku z tym wytoczyli oni proces polskiej administracji państwowej o niezgodne z prawem używanie miana Josephine. Nazwę zawiązanej w 1923 roku spółki należało więc zmienić. Postawiono na krótszą, spolszczoną, lecz wciąż kojarzącą się z dawną marką i jej logiem, nazwę „Julia”.
Ulegając kryzysowi w branży, hutę w Szklarskiej Porębie zamknięto w 1992 r. Mimo to, piechowicka fabryka nadal produkowała i funkcjonowała pod nazwą Julia. W 1993 roku, państwowy zakład przekształcono w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością z kapitałem amerykańskim. Głównym asortymentem były wtedy, przeznaczone zwłaszcza na rynek amerykański, kryształy użytkowe, dmuchane i prasowane. Niestety, metody zarządzania zakładem Amerykanów spowodowały zakończenie produkcji w Julii oraz ogłoszenie upadłości w 2000 roku.
Nadzieja pojawiła się dopiero w 2006 roku, kiedy to prywatny, polski przedsiębiorca odkupił obiekt od syndyka masy upadłościowej. Nowy właściciel rozpoczął intensywne starania o przywrócenie produkcji w piechowickiej fabryce kryształu. Uzyskał również prawo do posługiwania się znakiem handlowym “Julia”.
Jak widać, Karkonosze i okalające je kotliny jeleniogórska, kamiennogórska i kłodzka to artystyczna mekka, będąca miejscem wiekowych tradycji szklarskich i niesamowitych okoliczności przyrody, które przez wieki sprzyjały rozkwitowi w branży szklarstwa artystycznego. Artyzm, o którym mowa, jest jednak nieodłączną częścią w procesie produkcji także w dzisiejszej Hucie Julia w Piechowicach, funkcjonującej w dawnych budynkach słynnej w Polsce i na świecie Huty szkła Fritza Heckerta. Tam też nadal kultywuje się tradycyjny, ręczny sposób produkcji kryształu z wykorzystaniem wyłącznie prostych maszyn i urządzeń.
Huta Julia w Piechowicach jest otwarta dla turystów, można więc na własne oczy podziwiać artystyczny kunszt pracowników o kilkudziesięcioletnim doświadczeniu w swoim fachu. Szczególnie imponują podest hutniczy, z którego na żywo, z odległości zaledwie kilku metrów zobaczyć można hutników dmuchających i formujących wyroby z półpłynnej masy szklanej, stanowisko wolnoformowania, gdzie hutnicy przy użyciu bardzo prostych narzędzi i własnej wyobraźni formują fantazyjne figurki zwierząt, kwiatów itp. oraz w końcu – widowiskowe stanowiska zdobnicze, wymagające niezwykłej precyzji, cierpliwości, wyczucia i zdolności manualnych. Wszyscy Ci pracownicy, bez wrodzonego, bądź wypracowanego przez lata pracy zmysłu artystycznego, nie byliby w stanie wykonać tak cenionych w Polsce i na świecie, za swe formy, jakość szkła czy precyzyjność zdobin, kryształowych wyrobów.
Dodatkowo, po zobaczeniu hutników podczas pracy, chętne osoby zaintrygowane technologią produkcji szkła kryształowego, w których obudzi się artystyczny duch, mogą samodzielnie spróbować grawerowania na kryształowej biżuterii lub szklance, czy malowania na kryształowych skałkach o przeróżnych motywach. Najmłodsze dzieci zaś, mogą wcielić się w role Młodych Hutników i spróbować swoich sił w specjalnie zaaranżowanym dla maluchów, bezpiecznym procesie produkcji. Zwiedzać Hutę Julia oraz wziąć udział w warsztatach można codziennie, w określonych godzinach, które wraz z cenami i innymi praktycznymi informacjami znaleźć można na stronie http://hutajulia.com/ ."-tekst ze strony : http://www.blog.hutajulia.com/historia-szkla-artystycznego-regionie-karkonoszy/















































































































































































I tak oglądamy pracę hutników dmuchających i formujących wyroby z gorącej masy szklanej.Wędrujemy za Panią Przewodnik,która co jakiś czas zatrzymuje się i opowiada gdzie jesteśmy i co w tym miejscu jest robione.Po obejrzeniu wszystkich etapów przez jakie przechodzi szkło kryształowe,wychodzimy na zewnątrz i idziemy do sklepu przyzakładowego,tzw.białym,gdzie kończy się nasze zwiedzanie.Żegnamy się z Panią Oprowadzającą i zaczynamy oglądać kryształowe cudeńka.
















































































Z białego sklepu,wędrujemy do kolorowego.I tu spędzamy mnóstwo czasu na oglądaniu,podziwianiu i robieniu zdjęć.


























































































Po zrobieniu mnóstwa zdjęć i obejrzeniu niezliczonej ilości pięknych kryształów,kupujemy vizytki turystyczne i stemplujemy kajety,a po dopełnieniu formalności ruszamy w kierunku stacji kolejowej.Tu czekamy chwilkę na pociąg,a kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego i odjeżdżamy nim do Jeleniej  Góry,kończąc w ten sposób dzisiejszą wycieczkę.










Tak oto kończy się dzisiejsze nasze wędrowanie i zwiedzanie,pora więc na kolejne.
Do zobaczenie wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)


2 komentarze:

  1. Dochodzę do wniosku, że jeszcze trochę to wszystkie szlaki będą zryte i zniszczone. Ech szkoda gadać. Na skałkach też nic nie poprawione,
    coraz gorzej dzieje się "w świecie turystycznym". Dobrze, że Wam nie ubywa kondycji i wędrujecie i tak trzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu niestety to prawda-leśne szlaki są w strasznym stanie.Zastanawiające jest to,że leśnicy mają swoje "autostrady" a korzystają ze szlaków turystycznych,rujnując je dokumentnie...
      Skałki,no cóż,od ostatniego naszego pobytu nic się nie zmieniło-no może urosły chaszcze i drzewa.
      Z kondycją u nas to tak różnie,ale nie poddajemy się i wciąż dokądś ruszamy,ale i Ty wędrujesz Olu niestrudzenie,tak trzymaj :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń