niedziela, 27 stycznia 2019

Idzie wiosna???

Wczoraj kilka osób zadało mi pytanie-dokąd jutro się wybieracie? Będąc w pracy nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie,więc wszystko "zwaliłam" na Radka.Ustalił On spokojną trasę,a chętną pójść z nami okazała się Marlenka.
I tak nastał niedzielny ranek.Wstajemy dość wcześnie,jemy śniadanie,pijemy kawę i pakujemy plecaki.Mamy sporo czasu,więc ubieramy się,wsiadmy do autka i jedziemy na cmentarz.Wczoraj minęły trzy lata od śmierci Tatki.
Po zapaleniu zniczy,chwili modlitwy i zadumy,wracamy do domku,bierzemy plecaki i ruszamy w kierunku Teatru,skąd mamy autobus MZK nr 19 jadący do Sosnówki.Kiedy jesteśmy niedaleko Teatru,dostrzegamy dwie idące znajome postacie-to Marlenka i Gosia.One nas również dostrzegają,zatrzymują się,machamy do siebie nawzajem,lekko zaskoczeni widokiem Gosi.Jednak kiedy docieramy bliżej,Gosi już nie ma.Witamy się z Marlenką i dowiadujemy się że Gosia poszła na szkolenie,więc z nami jedzie tylko Marlenka.Idziemy we troje na przystanek,chwilkę czekamy na nasz transport,a kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego,kupujemy bilety w automacie,rozsiadamy się wygodnie i jedziemy ku nowej przygodzie :)
Podróż umilamy sobie rozmowami,więc mija nam ona szybko i bezproblemowo.Wysiadamy na końcowym przystanku w Sosnówce,rozglądamy się dookoła,sprawdzając co się zmieniło,robimy kilka zdjęć,a po nich niespiesznie ruszamy na szlak.






















Wędrujemy skrajem jezdni,co jakiś czas przystajemy na zdjęcia,ale najdłuższą sesję zdjęciową mamy z łaniami pasącymi się między drzewami.Patrzymy na nie zauroczeni tym widokiem i dopiero po zrobieniu sporej ilości fotek idziemy dalej.










Z głównej szosy schodzimy na drogę wiodącą w kierunku kaplicy św.Anny i do "Lubuszanina".Przystajemy na chwilę i podziwiamy widoki,co jakiś czas musimy zejść na bok,bo sporo samochodów tu jeździ.Idziemy powoli,bo jezdnia jest przykryta wyślizganym przez koła pojazdów śniegiem,przez co nawierzchnia jest śliska.Mamy okazję obejrzeć kilkukrotne próby młodego kierowcy,wjechania na niewielkie wzniesienie.Oczywiście skończyło się na tym że samochód stanął w poprzek drogi i na nic się zdało nasze pomaganie by auto wypchać,kierowca musiał pójść po pomoc do "Lubuszanina".Tak to niestety bywa zimą....
My po nieudanej próbie pomocy,ruszamy już ku naszemu celowi.












Podchodzi do kaplicy,chwytamy za klamkę,otwieramy drzwi i wchodzimy do środka.Chwila modlitwy i zadumy,kilka zdjęć i wychodzimy na zewnątrz.

"Pierwsza udokumentowana wzmianka o istnieniu tzw."Kościółka Źródlanego",na zachodnim zboczu góry Grabowiec,pochodzi z kroniki kościelnej z 1220 roku.W tej kronice jest również informacja,że w 1212 roku,w wyniku intensywnych i długotrwałych opadów,nastąpiło zmycie budynków w okolicy kaplicy.W wyniku czego,miejscowa ludność,schroniła się do ówczesnego "Kościółka Źródlanego".
Miejsce to było jednak ludziom znane od zarania dziejów,jako tzw.Dobre Źródło,cieszące się cudownymi właściwościami.
Ostatnie badania archeologiczne potwierdzają,że miejsce to stanowiło prasłowiański ośrodek kultu.Jest to najstarsza budowla murowana,na tym terenie.Pierwsza kaplica w tym miejscu,została wybudowana już X wieku,przemawia za ty architektura zbliżona do stylu romańskiego.Podstawowym budulcem świątyni jest kamień,a mury posiadają grubość dochodzącą do 1,7m,Formą owalną,budowla nawiązuje do grobu Chrystusa w Jerozolimie.W 1316 roku,ustalona została przez księcia Bolko,roczna dotacja w wysokości 3 marek w złocie na utrzymanie kaplicy,potwierdzona zapisem z 1367 roku.Od początku,kaplica miała szczodrych fundatorów,którzy nie skąpili grosza i opiekowali się świątynią.Przykładem mogą być bracia Melka i Konrad Liebthaler,którzy byli właścicielami Sosnówka i Podgórzyna i w roku 1481 gruntownie odnowili budowlę.Po wojnach husyckich,również kaplica była mocno zdewastowana i w 1668 roku,na polecenie właściciela tych terenów hrabiego Leopolda Schaffgotscha,została kaplica odbudowana.Obecny swój wygląd i wystrój,świątynia zawdzięcza ostatniej przebudowie z 1718-19 roku.Na polecenie ówczesnego właściciela tych terenów,hrabiego Hansa Antona Schaffgotsch,wyznaczono mistrza Caspara Jentscha,który oszacował koszty na 700 guldenów.We wrześniu 1718 roku,wmurowano kamień węgielny,a poświęcenie nastąpiło w lipcu 1719 roku.Przy budowie i wystroju kaplicy pracowali:Wenzel Conrad z Cieplic-ołtarz główny,legnicki malarz Knechtel-obraz św.Anny w ołtarzu głównym malarz Johannes Hieronimus Kettenacher z Cieplic-drugi obraz ołtarzowy z przedstawieniem św.Rodziny.Po przeszło 200 latach przeprowadzono następny remont kaplicy,w latach 1942-43,na pamiątkę swych poległych synów,właściciel tych ziem hrabia Friedrich von Schaffgotsch i właściciel aptek w Sosnówce i Opolu-Carl Wieczorek,sfinansowali kolejny remont kaplicy.
Początkowo źródełko wypływało spod ołtarza głównego kaplicy,ale podczas ostatniego remontu "wyprowadzono" je poza obręb kaplicy.Z powodu ludzkiej głupoty i bezmyślności,kaplica była w poważnym stopniu zawilgocona i zniszczona.
W 1998 roku,właściciele pensjonatów i hoteli z Sosnówki,założyli Społeczny Komitet Odbudowy Kaplicy św.Anny,aby ratować ten piękny i stary zabytek.Ze środków prywatnych i społecznych w 2000 roku przystąpiono do remontu kaplicy,"Dobrego Źródła",często zwanego "Źródłem Miłości". Z okazji odpustu św.Anny,organizowane są festyny,z których cały dochód przeznaczony jest na remont tego miejsca.Zrobiono nowy dach,drenaż,izolację,tynki,okna,instalację elektryczną i zbudowano tzw.letni ołtarz,gdzie w przeddzień odpustu św.Anny,od 2003 roku odbywają się koncerty muzyczne.
Stara legenda głosi,że jeżeli nabierze się wody w usta ze "Źródełka Miłości" i przebiegnie siedem razy wokół kaplicy,nie połykając wody,to miłosne życzenie,o którym się pomyślało-na pewno się spełni.
Powrócił przedwojenny zwyczaj zawierania związków małżeńskich w kaplicy,ponieważ są one szczęśliwe i długotrwałe.
Stary napis z wnętrza kaplicy mówi nam:"Wędrowcze,jeżeli ujrzałeś obraz Rodziny Świętej w blasku wieczności i pięknie natury,wznieś oczy ku Krzyżowi-naszej jedynej nadziei,pamiętaj o niej i poleć ją boskiej miłości."-informacje z tablicy przy świątyni.

















Przysiadamy na krzesełkach,które dawniej służyły na wyciągu krzesełkowym.Kilka zdjęć,a po nich selfie z kaplicą św.Anny.Kiedy już fotki zostały zrobione,idziemy za kaplicę,gdzie postanawiamy odpocząć i zjeść kanapki.
































































Po odpoczynku i posileniu się powoli ruszamy w drogę do Podgórzyna.Kawałek idziemy tak jak przyszliśmy.Jednak gdy docieramy do jezdni,to nie skręcamy w prawo,tylko przez nią przechodzimy.Wędrujemy wydeptaną w śniegu ścieżką kierując się do leśnej drogi i nią idziemy do Borowic.







































































I tak spokojnym,niespiesznym spacerowym krokiem docieramy do szosy,przy której stoi "Villa Limba"-piękny budynek,kusi nas o sesję zdjęciową.Zatrzymujemy się więc na chwilę i robimy sobie kilka wspólnych zdjęć,a dopiero po nich idziemy dalej.





Serce :)

Wielka stopa :)

Kiedy jesteśmy niedaleko OW "Łokietek",dostrzegamy kulig.Para zaprzęgniętych do sani koni,ciągnie za sobą całe mnóstwo sanek,na których siedzą dorośli z dziećmi.Ależ mają frajdę.My stoimy,przyglądamy się z lekką zazdrością i robimy zdjęcia,dopiero po nich idziemy powoli dalej.













































Wędrujemy leśną drogą,rozmawiamy i niespiesznie docieramy do skrzyżowania sześciu dróg,gdzie na środku krzyżówki rośnie pokaźne drzewo.Jest to Jesion Idy.Kiedyś rósł tu dąb,który usechł,a w zastępstwie posadzono jesion.Ida to oczywiście imię żony miejscowego leśniczego,za czasów którego posadzono to drzewo.W obecnych czasach jest to punkt orientacyjny.Przystajemy na kilka zdjęć,a po nich wkraczamy na jedną z sześciu dróg,tą która wiedzie do Podgórzyna.



























































Mimo że idziemy spacerowym krokiem,to i tak dość szybko docieramy do Podgórzyna.Oczywiście zatrzymujemy się co jakiś czas by zrobić zdjęcia pokazującym się cudnym widokom.Im bliżej jesteśmy wsi,tym bardziej zmienia się otoczenie.Tu nie ma śniegu.Wszystko wygląda tak jakby panowała już wiosna,a nie zima.Kiedy docieramy do pierwszych zabudowań wsi,z prawej strony podziwiamy zbiornik wody pitnej Sosnówka,z budującym się nad jego brzegiem apartamentowcem i górującym nad nim Zamkiem Księcia Henryka.Tu dopiero Radek ma długą sesję zdjęciową,oj długą :)
















Po zdjęciach i nasyceniu oczu widokami,powoli docieramy do przystanku autobusowego w Podgórzynie.Sprawdzamy o której mamy autobus i stwierdzamy że możemy spokojnie rozsiąść się na ławce.Wyjmujemy pozostałe kanapki,zjadamy je,pijemy grzane wino z termosu,rozmawiamy i czekamy na nasz transport.Kiedy przyjeżdża autobus,wsiadamy do niego,kupujemy bilety czasowe w automacie,rozsiadamy się wygodnie i jedziemy nim na pętlę,gdzie się przesiadamy i innym autobusem wracamy już do domu.Żegnamy się z Marlenką i wysiadamy na przystanku "Kochanowskiego",kończąc w ten sposób krótki dzisiejszy spacer.Kolejny już niebawem więc do zobaczenia wkrótce :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)








           
Aby obejrzeć film kliknij tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz