sobota, 23 lutego 2019

Lody,schody i przeszkody :)

Sobotni ranek jest leniwy.Późno wstajemy,jemy śniadanie i pijemy kawę,zastanawiając się nad tym co dziś będziemy robić.Po chwili namysłu i sprawdzeniu pogody,postanawiamy pojechać do Siedlęcina na Targ Rolny-Górskie Smaki.O 11:30 wsiadamy do autobusu MZK "5",kupujemy bilety,rozsiadamy się wygodnie i jedziemy do Siedlęcina.Podróż mija nam szybko i bezproblemowo,wysiadamy na przystanku przy Wieży Książęcej i idziemy w kierunku stoisk z towarami.Zaglądamy wszędzie,robimy kilka zdjęć,kupujemy słoiczek czarnego czosnku i wchodzimy na chwilkę do Wieży Książęcej,gdzie stemplujemy nasze kajety.






























Po dopełnieniu formalności,opuszczamy Wieżę Książęcą i niespiesznie ruszamy dookoła niej na kilka zdjęć,a po nich wędrujemy już w kierunku Bobru.



















































Pogodę mamy piękną,na niebie króluje błękit i świeci słońce.W nocy był mróz,więc nie ma błota,a gdzieniegdzie,w zacienionych miejscach oglądamy lodowe dzieła sztuki.Mijamy ostatnie zabudowania Siedlęcina i wkraczamy na drogę wijącą się wzdłuż Bobru.Dawno tędy nie szliśmy,więc przyglądamy się wszystkiemu na nowo.Radek wypatrzył piłkę i zszedł na brzeg rzeki.Kijem wyciągnął piłkę na trawę i stwierdził że niestety piłka przebita,nie nada się do grania.Oprócz takiej niespodzianki w wodzie Bobru pływają i inne śmieci,niestety jest ich cale mnóstwo....
Po wyłowieniu piłki,Radek wraca na drogę i powli idziemy dalej.Nigdzie nam się nie spieszy,więc nasza wędrówka to spacer w pięknych okolicznościach przyrody,a my cieszymy się każdą chwilą spędzoną razem :)

























































I tak niespiesznie docieramy do elektrowni i zapory wodnej Wrzeszczyn.

"Elektrownia Wrzeszczyn.
Intensywny wyrąb górskich lasów w XVIII i XIX wieku spowodował zachwianie warunków retencji wody. Górzyste ukształtowanie terenu zlewni rzeki Bóbr, osadnictwo w obszarze powodziowym oraz liczne intensywne ulewy powodowały katastrofalne powodzie, zwłaszcza pod koniec XIX wieku: w 1888, 1890 i 1897 r. Pod wpływem tych wydarzeń jeszcze pod koniec XIX wieku profesor Otto Intze opracował program ochrony przeciwpowodziowej tego obszaru, a dostatek i spadki wody postanowiono przy okazji spożytkować do produkcji energii elektrycznej. Wieloletni i kosztowny program został zatwierdzony w roku 1900 przez ówczesny Bundestag (parlament niemiecki) i doprowadził do budowy na początku XX wieku pierwszej zaporowej elektrowni wodnej, na rzece Kwisa w miejscowości Leśna. Program obejmował kilkanaście obiektów hydrotechnicznych takich jak elektrownie z jeziorami zaporowymi oraz jazy do regulacji przepływów na rzekach Bóbr, Kwisa i w dorzeczu Nysy Łużyckiej - dziś na obszarze Czech.
Wybudowanie elektrowni we Wrzeszczynie (niem. Boberullersdorf) wraz z ponad 3 km jeziorem zaporowym zajęło budowniczym jedynie dwa lata: 1926-1927. Pracami kierował dr inż. Kurta Bachmana. Była to siódma w kolejności uruchamiania budowla hydrotechniczna z programu Otto Intza, której jednak autor projektu nie doczekał, umierając w 1904 r.
Zaliczana dziś do małych elektrowni wodnych (MEW - do 5 megawatów), elektrownia wrzeszczańska została zaplanowana i postawiona na 203,750 km rzeki Bóbr, jako przegroda wykonana z kamienia granitowego i betonu. Usytuowana jest w siodle doliny rzeki Bóbr, z górującym na wschodzie wzniesieniem Cichoń (398) i Buczyną (434 m) po stronie zachodniej.
Z technicznego punktu widzenia jest to elektrownia zbiornikowa, która wykorzystuje zgromadzoną masę wody (1,750 mln m³) i różnicę wysokości (15,5 m) do produkcji energii elektrycznej. Budowla jest jazem kamienno-betonowym z dwom przęsłami i dwoma mechanicznymi klapami do upuszczania wody, wg systemu Stoneya.
Zbiornik wodny pełni także rolę retencyjną. Przegradzająca rzekę tama ma wbudowany od strony prawego brzegu masywny budynek kamienny, posadowiony w dnie rzeki - czyli właściwa elektrownia. Znajdują się tu dwa pionowe sprzęgnięte zespoły: turbina-generator. W owych czasach były to najnowocześniejsze turbiny, wynalezione w roku 1919 przez Victora Kaplana, służące do zmiany energii spadającej wody na ruch obrotowy. Turbiny pracujące do dziś wykonała firma J. M Voit z miejscowości Heidenheim w Badenii Wirttemberdze. Jedna z turbin nosi nr fabryczny 9301. Firma założona przez Johana Matthäsa Voita w roku 1867 istnieje do dziś, jako międzynarodowy koncern Voit AG i jest potentatem produkującym urządzenia dla elektrowni, transportu ziemnego i morskiego.W elektrowni wrzeszczyńskiej funkcjonują także nadal oryginalne generatory wyprodukowane przez firmę Sachsenwerk z miejscowości Niedersedlitz pod Dreznem. Jeden z generatorów posiada nr fabryczny 292202. Także ta firma, założona w 1881 roku przez Oskara Ludwiga Kummera, istnieje dziś jako VEM Sachenberg GmbH w Dreźnie, produkując m. in. ogromne urządzenie elektryczne, silniki i generatory do lokomotyw, tramwajów, statków, maszyn budowlanych, koparek itp. W roku 2000 urządzenia techniczne elektrowni Wrzeszczyn zostały wpisane do rejestru zabytków technicznych. Należy się spodziewać, że także obiekt architektoniczny zapory wkrótce znajdzie się w tym rejestrze.
Oba bloki energetyczne mają łączną moc 4,71 MW i produkują średniorocznie 1,8 mln kWh.
Przez koronę zapory można przejść, wiedzie tu szlak rowerowy ER-6 „Dolina Bobru”.
Elektrownię Wrzeszczyn, położoną w Parku Krajobrazowym „Dolina Bobru”, można zwiedzać w małych grupach, po uprzednim uzyskaniu zgody od administratora: Zespół Elektrowni Wodnych Jelenia Góra, https://www.tauron-ekoenergia.pl/ Właścicielem elektrowni jest od 29 stycznia 20101 r. koncern TAURON EKOENERGIA Sp. z o.o..
Opracował: Andrzej Mateusiak."-tekst ze strony: http://www.atrakcjetechniki.karr.pl/pl/strony/1092.html?w[2576][data][l][page]=1

Zanim przejdziemy na drugi brzeg,zaglądamy przez okna do wnętrza elektrowni,robimy zdjęcia













Kiedy już napatrzymy się i zrobimy sporo zdjęć,idziemy kładką na koronie zapory na drugi brzeg.Oczywiście przy okazji fotografujemy,to co nasze oczy spostrzegają.Spoglądamy na burą wodę jeziora ze zgromadzonymi śmieciami przy koronie i spadającą w dół z drugiej strony zapory.
























Kiedy już stajemy na drugim brzegu,postanawiamy sobie zrobić ciut dłuższy postój.Radek foci piwo z browaru "Dolina Bobru",ja bawię się robiąc zdjęcia mchom porastającym słupek.Wspominamy nasze wędrowanie szlakiem Jakubowym-a było to tak:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/01/z-towarzystwem-szumu-wody.html
Rozmawiamy i cieszymy się spokojem i ciszą nas otaczającą.
















































Po naszych różnych sesjach zdjęciowych,powolutku ruszamy w kierunku Jeleniej Góry.Na tym brzegu jest zdecydowanie zimniej.Słoneczko tu jeszcze nie dociera,co widać po lodowych taflach na styku wody z brzegiem.Nas to cieszy,bo mamy co chwilkę przystanek na sesje zdjęciowe.Najdłużej zatrzymujemy się przy strumyku wpadającym do Jeziora Wrzeczyńskiego.Położone przy wodzie gałęzie ozdobione są niesamowicie pięknymi,lodowymi soplami.Cudnie to wygląda.Radkowi oczy się śmieją :) Patrzy na mnie i stwierdza: -Banalny spacer,a jakież ma niebanalne piękno :)
Po zdjęciach,przechodzimy przez strumyk i stajemy przed skałą,która zsunęła się na szlak,całkowicie zagradzając przejście.I cóż robić? Wracać? Czy może jednak spróbować iść dalej? Sopro pytań,ale odpowiedź mamy jedną.Omijamy głaz,pnąc się dość mocno w górę,a później stromo w dół schodząc do ścieżki,którą powoli wędrujemy dalej.




























Po przejściu niewielkiego odcinka,natrafiamy na powalone drzewa.Tworzą one istny tor z przeszkodami.Jakoś udaje nam się go przejść bezpiecznie.Cieszymy się i stwierdzamy że ten brzeg dostarczył nam już kilka atrakcji i nasza banalna wycieczka robi się całkiem niebanalna :)






















Po przejściu kawałka drogi,natrafiamy na płynącą rzeczkę,którą musimy przekroczyć,ale jak? Jest za zimno by ściągać buty i na boso przejść przez wodę.W butach natomiast się nie da,bo woda sięga do połowy łydki.I znów mamy problem.Myślimy chwilę,rozglądając się i zastanawiając nad sposobem na rzeczkę.Wracać nie będziemy przecież.Radek więc zaczął szukać i znosić odpowiednie klocki drewna,wrzuca je do wody,robiąc w ten sposób pseudo kładkę.Ja znajduję kije,którymi podpieramy się i w ten sposób przechodzimy na drugi brzeg.Radujemy się że udała nam się ta przeprawa :)




















Śmietnik,pozostałość bo biesiadowaniu nad wodą....

Szczęśliwi i radośni wędrujemy dalej.Jednak dość szybko znów się zatrzymujemy.Tym razem jednak urok lodowych girland,dzwoneczków i sopli to spowodował.Płynący z góry strumyczek i mróz ozdobił każdy patyk.Cudownie to wygląda,więc sesja zdjęciowa trwa tu bardzo długo.

























































































Po lodowej sesji,wędrujemy dalej.Idziemy wzdłuż Bobru.Przyglądamy się pływającym kaczkom i lodówce,rozmawiamy i niespiesznie docieramy do zabudowań Siedlęcina.I znów się zatrzymujemy.Przy płocie dostrzegamy słupek z muszlą jakubową i żółtą strzałką .Zaskoczeni,ale pozytywnie zaskoczeni robimy tu sobie sesję zdjęciową i dopiero po niej idziemy dalej.



























Przechodzimy przez niewyremontowany most nad Bobrem i docieramy do przystanku MZK nieopodal Wieży Książęcej.Chwilkę czekamy na autobus,a gdy przyjeżdża,wsiadamy do niego,kupujemy w automacie bilety,rozsiadamy się wygodnie i wracamy do domu.

Tak kończy się nasz banalny spacer wzdłuż Bobru.Było pięknie i niebanalnie.Jesteśmy zachwyceni :)
Kolejna wycieczka już niebawem,więc do zobaczeni wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)
Aby obejrzeć film,kliknij tutaj