piątek, 8 lutego 2019

I nas poniosło....

Od dziś oboje jesteśmy na urlopie i wymyśliliśmy sobie wyjazd na dwa dni.Przede wszystkim chcemy wypróbować bilety weekendowe IC,czyli będziemy przemieszczać się pociągami.Po kilku dyskusjach,ustaliliśmy że pojedziemy do Białegostoku.Za każdym razem gdy jechała z nami Basia,kusiła nas podróżą własnie na drugi kraniec Polski,więc czemu nie spróbować? Tym bardziej że pociąg z Jeleniej Góry mamy bezpośredni,w nocy,więc i zdrzemnąć się będzie można,a cały dzień poświęcić na szwędanie po mieście.Kiedy wszystko zostało ustalone,pakujemy minimalistycznie plecaki,robimy kanapki na drogę i przed 21-szą idziemy w kierunku stacji kolejowej,gdzie w kasie kupujemy dwa bilety weekendowe IC za 81 zł. jeden.Prosimy Pana w kasie o miejscówki-oczywiście żebyśmy siedzieli obok siebie-mówimy.Po chwili szukania,dowiadujemy się że mamy miejsca naprzeciwko siebie w wagonie nr 6.Może być-stwierdzamy zadowoleni.Pan proponuje nam miejscówki na powrót,ale my mamy inne plany,więc dziękujemy.Zadowoleni idziemy na peron,na który ma przyjechać nasz pociąg.Czekamy chwilę,a gdy przyjeżdża,wsiadamy do niego i siadamy na naszych,wyznaczonych miejscach.Mimo tego że pociąg jedzie ze Szklarskiej Poręby Górnej,to jest w nim dość pusto.Cieszy nas to,bo mamy nadzieję trochę pospać.Trochę to będzie utrudnione,bo wszystkie drzwi między wagonami są otwarte i jest dość głośno i chłodno,a ja wzięłam sobie kapcie by przez 12 godzin jazdy nie mieć butów na nogach :( I kiedy w końcu zaczynamy drzemać,nagle budzi nas odgłos wybuchu petardy.Zdezorientowani patrzymy na siebie,a później spoglądamy w okno.Pociąg stoi na stacji-nie wiemy jakiej-,a za szybą dostrzegamy mnóstwo uzbrojonej Policji i mężczyzn wsiadających do pociągu.Patrzę na Radka zaskoczona,a On ma przerażenie w oczach.Nie bardzo wiem o co chodzi,ale wszystko za chwilę się wyjaśnia,gdy młodzi-w przewadze-męzczyźni rozsiadają się w naszym i następnym wagonie,a te dwa wagony zostają zablokowane przez Policję.Kibice wracają z meczu!!!! No i masz "babo placek".My siedzimy w samym środku tej dziwnej sytuacji-a ponad setka Kibiców z nami i Policjanci uzbrojeni "po zęby" oddzielają nas od reszty pasażerów.Kibice rosiadają się na wolnych miejscach,rozmawiają,śmieją się,piją,śpiewają,na nas prawie uwagi nie zwracają,za co jesteśmy Im wdzięczni,ale ja z racji tego że jestem niedysponowana zmuszona jestem iść do toalety.Nie mam wyjścia,idę i od razu staję się osobą "publiczną"-jako jedna z dwóch,a od Wrocławia trzech kobiet mogę przemieszczać się bez żadnych ograniczeń pomiędzy innymi wagonami.Przy okazji wyjścia pytam Policjantów stojących w przejściu dokąd jadą Kibice??? I cóż się okazuje?-do Białegostoku!!! Dziś Jagiellonia Białystok grała mecz w Legnicy,wygrali,więc nasi współtowarzysze podróży wracają szczęśliwi do domu,a my z Nimi :)
Cieszyć się ???
Czy martwić ???

Pusto...




Stacja Koluszki-wszyscy śpią :)




Kibice śpiewają,rozmawiają,raczą się małym co nieco,a my nie śpimy.Impreza w pociągu trwa w najlepsze,ale i Oni powoli wyczerpują swe siły i kiedy dojeżdżamy do stacji Koluszki-wszycy grzecznie śpią,tylko za drzwiami-zamkniętymi,które podobno były zepsute-Policja czuwa.
Trochę spokoju i ciszy wystarcza nam by się zdrzemnąć."Łapiemy" więc ciutkę snu.Oczywiście krótko śpimy,bo kiedy przejżdżamy przez województwo Mazowieckie nasi współtowarzysze podróży usiłują wyjść do toalety w innym wagonie,mają przed sobą zaporę w postaci Policjanta opartego ostentacyjnie o drzwi i nie wypuszczającego z wagonu nikogo płci męskiej.Oczywiście mnie to nie dotyczy,ja mogę wychodzić i korzystam z tego.
Kiedy zbliżamy się ku granicy województwa Podlaskiego,Kibice budzą się i zaczyna się przemarsz między dwoma wagonami,głośne rozmowy,śmiechy i Disco Polo na full...i po spaniu....
I tak poznajemy niektórych z Kibiców.
Podczas przemarszu zauważają nas,przysiadają tuż obok,albo stają koło nas i zadają pytania:
-A Państwo skąd jadą?
-Z Jeleniej Góry-odpowiadamy.
-Jelenia Góra to Karkonosze,tak??
-Oczywiście,że tak.
-A nie Karpaty???-któryś z Kibiców pyta,a drugi Mu odpowiada-Nie,Karpaty to Krosno.-No tak!!!
-I Wy tak sobie z nami jedziecie???,a dokąd???
-Do Białegostoku jedziemy.
-A po co?
-Zobaczyć miasto.
-Oooooo-zdziwienie słychać dookoła nas.
-To my Wam powiemy co warto zobaczyć u Nas.
I zaczyna się wyliczanie miejsc,które koniecznie musimy zobaczyć.Studzimy Ich zapały,mówiąc że w Białymstoku zabawimy jeden dzień.
-Trochę mało czasu-słyszymy.
-No tak,ale tak sobie wymyliliśmy,a poza tym mieliśmy się wyspać w pociągu,a musieliśmy Wam zarezerwować całe dwa wagony,żebyście mieli jak wrócić do domu-odpowiadamy,śmiejąc się przy tym.
-Ooooo!!! Dziękujemy,ale my w zamian załatwiliśmy Wam ochronę Policji-odpowiadają Kibice.
No i wszyscy zaczynamy się śmiać.
Wesoło się zrobiło.Nasi współtowarzysze podróży stają dookoła nas,a stojący za drzwiami Policjanci nie wiedzą co się dzieje,bo mają ograniczoną widoczność.
-Nie martwcie się,za niedługo przekroczymy granicę województwa i będzie zmiana Policji,na naszą,podlaską.Będziemy mogli wyjść na papierosa i zabrać swoje rzeczy zostawione w innym wagonie,a dzięki temu i Wy odetchniecie z ulgą :)
-Super-odpowiadamy.
I nagle słyszymy pytania jednego z Kibiców Jagi,który z nami rozmawiał-to "Diablo"-,typowy sljedzik zaciągający jak w filmie "U Pana Boga za Piecem".
-A Wy macie jakąś tam gwarę aaa?,mówicie gwarą aaa?
-Nie!,nie mamy gwary!!-odpowiadamy zgodnie.
?????zaskoczenie i konsternacja,wszyscy na nas patrzą wyczekująco.
-Po drugiej wojnie światowej,na Dolny Śląsk przesiedlono mnóstwo ludzi z różnych stron dawnej Polski i innych krajów.Każdy musiał się przystosować,by wspólnie się porozumieć więc gwara zniknęła,za to powstał najczystszy język polski.My nie mamy gwary-odpowiadamy.
Zaskoczenie widać na Ich twarzach,ale naszą odpowiedź przyjmują to bez szemrania i do samego Białegostoku z nami rozmawiają jak dobrzy znajomi :) Tuż przed stacją końcową,przychodzi do naszego wagonu jeden z Kibiców i głośno mówi by nawzajem się pilnować,zabrać wszystkie rzeczy,spokojnie opuścić pociąg i rozejść się do domów.Patrzymy na  całą sytuację zdziwieni i zaskoczeni,ale i w pewnym sensie zachwyceni.

Stacja Białystok :) Kibice i ochrona Policji :)



Kiedy pociąg zatrzymuje się na stacji końcowej,wysiadają z niego pasażerowie i nasi wspóltowarzysze podróży.Grzecznie,spokojnie,żegnają się z nami uściskiem dłoni i już Ich nie ma.My idziemy za grupą Policjantów w kierunku schodów i kładki nad torami.Kiedy jesteśmy na górze dostrzegamy dwóch funkcjonariuszy nagrywających wszystkich wysiadających z pociągu.Patrzę na Radka i mówię:-Jesteśmy celebrytami policyjnymi !!! Sfotografowano nas i nagrano,nie wyprzemy się że przyjechaliśmy do Białegostoku pociągiem.

-No cóż.widać tak musi być-odpowiada Radek i idziemy kładką w kieunku ulicy św.Rocha.Schodząc po schodach,dostrzegamy murale "Jagi" i jak się nie zatrzymać? Cała noc spędzona z Kibicami Jagiellonii zobowiązuje do tego by sfocić te murale.
























"Historia Białegostoku.
W XIV w. tereny dzisiejszego Podlasia, wcześniej obszar rywalizacji Polski, Rusi i Litwy, znajdowały się pod panowaniem litewskim. Najstarsza wzmiankę o Białymstoku znajduje się w dokumencie z 1426 r., na mocy którego wielki książę litewski Witold nadaje wieś o nazwie Bielszczany Stok, Maciejowi z Tykocina. W połowie XV w. wieś przeszła na własność bojara żmudzkiego Jakuba Raczki Tabutowicza, który wybudował tu pierwszy dwór. W 1547 r. dobra białostockie przeszły we władanie rodu Wiesiołowskich, a w 1569 r. Białystok wraz z całym województwem podlaskim został włączony do Korony. W 1661 r,. dobra białostockie (własność królewska po wygaśnięciu rodu Wiesiołowskich) wraz ze starostwem tykocińskim zostają przyznane Stefanowi Czarnieckiemu w dowód wdzięczności Rzeczypospolitej za jego zasługi wojenne. A po rychłej śmierci hetmana posiadłości dziedziczy córka i zięć Katarzyna Aleksandra i Jan Klemens Braniccy herbu Gryf.
Białystok prawa miejskie uzyskał zapewne przed 1691 r. od króla Jana III, dzięki staraniom ówczesnego właściciela miasta — Stefana Mikołaja Branickiego, a zachowany do dziś dokument z 1749 r., stwierdzający nadanie praw miejskich magdeburskich przez króla Augusta III, był jedynie potwierdzeniem przywileju nadanego wcześniej. Choć Białystok pełnił rolę ośrodka miejskiego co najmniej od poł. XVII w., prawdziwie miejski charakter zyskał jednak dopiero w czasach, gdy w 1709 r. właścicielem dóbr został Jan Klemens II Branicki, późniejszy hetman wielki koronny i kasztelan krakowski, szwagier i jednocześnie kontrkandydat Stanisława Augusta Poniatowskiego do tronu Rzeczypospolitej. Nowy właściciel, uważany za „najrządniejszego” magnata, wspierał rozwój handlu i instytucji miejskich, przebudował pałac i otoczył go ogrodami (nazywane niekiedy Podlaskim Wersalem). Na dworze Branickich działał m.in. teatr. W pałacu Branickich gościli królowie polscy: August I, August III i Stanisław August, carewicz Paweł, a także cesarz Józef II i francuski król-uchodźca Ludwik XVIII.
Po pożarze Białegostoku w 1753 r. Branicki przebudował miasto wg nowej koncepcji architektonicznej, odwołującej się do wzorów francuskich i niemieckich. Powstały wówczas m.in. ratusz, zbrojownia, przytułek dla ubogich, plebania, a także liczne domy zajezdne. W Białymstoku działały szkoły kształcące inżynierów i budowniczych oraz akuszerki. Pod koniec XVIII w. w mieście założono szkołę średnią (podwydziałową), podlegającą bezpośrednio uniwersytetowi w Wilnie, przekształconą w 1802 r. w pruskie gimnazjum. W okresie tym, do miasta coraz liczniej napływali też Żydzi, którzy wspierali gospodarczy rozwój ośrodka.
Lata zaboru pruskiego (1795–1807) przyniosły stopniową degradację miastu, włączonemu do prowincji Prusy Nowowschodnie. W 1802 r. ówcześni właściciele — Potoccy sprzedali całe dobra białostockie królowi pruskiemu za niewygórowaną cenę 271 tys. talarów. Postanowieniem traktatu tylżyckiego miasto jako stolica obwodu białostockiego obejmującego powiaty: białostocki, bielski, drohicki i sokólski, znalazło się w granicach imperium rosyjskiego. Na początku XIX w., po okresie wojen napoleońskich, w Białymstoku zaczął rozwijać się przemysł tekstylny. Osiedliła się tu wówczas spora grupa żołnierzy pochodzących z Saksonii — specjalistów od tkactwa i przędzalnictwa, którzy założyli liczne warsztaty, wchodząc niejednokrotnie w spółki z miejscowym kapitałem żydowskim. Z czasem Białystok zyskał pozycję trzeciego co do wielkości, po Moskwie i Łodzi, ośrodka produkcji włókienniczej w tej części Europy.
Po zniesieniu Obwodu Białostockiego (1842) i włączeniu miasta do guberni grodzieńskiej, Białystok utracił znaczenie jako ośrodek administracyjny, przekształcając się jednocześnie w jedno z większych miast przemysłowych na ziemiach polskich. Gospodarcze odrodzenie Białegostoku nastąpiło po 1831 r., kiedy w ramach represji po powstaniu listopadowym wprowadzono granicę celną pomiędzy Kongresówką a Rosją. Car Mikołaj I, dążąc do osłabienia przemysłu w Królestwie Polskim, nałożył wysokie cła na towary eksportowane do krajów zaborców, a przede wszystkim do Rosji. Wytwórcy tkanin z Łodzi, dla których głównym rynkiem zbytu był wówczas rynek rosyjski, zaczęli wówczas masowo przenosić swoje fabryki jak najbliżej granicy, m.in. do Białegostoku i Supraśla.
Wraz z ekonomicznym rozwojem miasta, rozrastała się także białostocka społeczność żydowska, by w drugiej połowie XIX w. stać się najliczniejszą grupą etniczną, obok Polaków, Rosjan, Niemców, Tatarów, Romów, Ukraińców, Białorusinów i Litwinów. W 1862 r. przez Białystok poprowadzono linię kolejową łączącą Warszawę z Petersburgiem, co uczyniło z miasta ważny węzeł komunikacyjny i przyczyniło się do przyspieszenia rozwoju gospodarczego. Na skutek dynamicznego rozwoju wielu branż przemysłowych, Białystok zyskał miano „Manchesteru Północy”. Ze względu na robotniczy charakter ośrodka, pod koniec XIX w. duże poparcie zdobywały tu partie lewicowe, m.in. żydowski Bund, zaś niezadowoleni z trudnych warunków pracy robotnicy podejmowali strajki. W 1905 r. wojsko i policja krwawo stłumiły te manifestacje, zaś w 1906 r., w odpowiedzi na zamachy i zabójstwa, dokonywane na wyższych urzędnikach i policjantach, władze rosyjskie zainicjowały pogrom Żydów, w czasie którego zginęło ponad 70 osób, a ponad 90 zostało rannych.
Po wybuchu pierwszej wojny światowej, władze carskie ewakuowały część fabryk w głąb Rosji, a dalszemu pogarszaniu się sytuacji ekonomicznej sprzyjało m.in. odcięcie Białegostoku od rosyjskich rynków zbytu. W latach 1915–1919 miasto znajdowało się pod okupacją niemiecką. 19 lutego 1919 r. Białystok zajęło Wojsko Polskie. Krótki okres względnej stabilizacji przerwało wkroczenie do miasta, 28 lipca 1920 r. idących na Warszawę oddziałów Armii Czerwonej, które stacjonowały tu do ucieczki 22 sierpnia 1920 r. przed kontrofensywą polską. Wraz z nimi miasto opuścił Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, kierowany przez Juliana Marchlewskiego, szykujący się do objęcia władzy w niedoszłej Polskiej Republice Rad.
W okresie międzywojennym w Białymstoku, stolicy rozległego województwa, wzniesiono liczne nowe gmachy publiczne, osiedla mieszkaniowe, rozpoczęto prace nad tworzeniem sieci kanalizacyjnej, rozbudowano elektrownię i rzeźnię. Wybudowano gmachy szkolne, szpital, nowy kościół, teatr i stadion sportowy. Zacierano ślady po rządach rosyjskich, część cerkwi wyburzono, inne przekształcono w kościoły katolickie. W latach 20. i 30. XX w. w mieście rozwijał się też przemysł włókienniczy. Od 1919 r. miejscowi producenci uzyskali dostęp na rynki wewnętrzne (dawny zabór austriacki i pruski). Na przełomie 1924/1925 przemysł białostocki odczuł dotkliwie skutki „pierwszego kryzysu”, w wyniku którego część producentów przeniosło swe fabryki do m.in. Jugosławii, Rumunii i Serbii. Ponowne ożywienie dla przemysłu włókienniczego nastąpiło w l. 1926–1928. W mieście działało wówczas 76 zakładów, zatrudniających ok. 6000 robotników i wytwarzających towary zarówno na rynki krajowe, jak też na eksport — głównie do Indii i Chin, a także na Bałkany. Produkowane były także gotowe ubrania, przeznaczone na eksport do Anglii, Afryki Południowej, Irlandii, Indii i Chin. W latach 30. XX w., okresie wielkiego kryzysu ekonomicznego, zlikwidowano część białostockich zakładów, co przyczyniło się do wzrostu bezrobocia i biedy oraz zamorskiej emigracji (głównie Żydów).
Na początku II wojny światowej, miasto zostało zajęte przez Niemców, który okupowali je od 15 do 22 września 1939 r. Następnie zostało przekazane Armii Czerwonej, a 28 października 1939 r. przyłączone do Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Sowieccy okupanci rozpoczęli szeroko zakrojone represje skierowane przeciwko ludności polskiej i żydowskiej, które spowodowały m.in. masową emigrację Polaków z miasta. Wiele tysięcy białostocczan zostało deportowanych do Kazachstanu i na Syberię.
27 czerwca 1941 r., po ataku Niemiec na ZSRR, do Białegostoku wkroczyły bataliony Einsatzgruppen i Wehrmachtu, które spacyfikowały dzielnicę żydowską i spaliły m.in. Wielką Synagogę. Miasto stało się ośrodkiem okręgu podlegającego gauleiterowi Prus Wschodnich. Pod koniec lipca utworzono getto, w którym zamknięto 50–60 tys. Żydów z miasta i okolic. Likwidacja getta nastąpiła zdławieniu pięciodniowego powstania, które wybuchło 16 sierpnia 1943 r. Większość mieszkańców getta zginęła w niemieckich nazistowskich obozach zagłady w Treblince, a także w Auschwitz i na Majdanku.
27 lipca 1944 r. miasto zostało zajęte przez oddziały sowieckie, które dokonały aresztowań i wywózek wśród żołnierzy AK. W wyniku prowadzonych przez Niemców wyburzeń oraz nalotów lotnictwa ZSRR, centrum Białegostoku zostało niemal całkowicie zniszczone. Miasto poniosło także wielkie straty ludnościowe. Z 108 tys. mieszkańców w 1939 r., w 1946 r. zostało jedynie 56 tys. osób.
Białystok ponownie stał się stolicą województwa (od 1999 r. — podlaskiego) oraz ośrodkiem powiatu. W 1945 r. w  mieście osiadł arcybiskup, seminarium duchowne i kuria wileńska. W 1991 r. administratura apostolska w Białymstoku została przekształcona w archidiecezję białostocką. Miasto jest również ośrodkiem biskupstwa prawosławnego. Szybkiemu wzrostowi liczby ludności towarzyszy rozwój przemysłu i szkolnictwa wyższego. W 1997 r. powołano do życia uniwersytet. W 2013 r. w Białymstoku żyło 294 tys. mieszkańców."-tekst ze strony: https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/b/397-bialystok/96-historia-miejscowosci/68211-historia-miejscowosci

Wędrujemy od stacji ulicą św.Rocha i docieramy do białego kościoła ze strzelistą,wysoką wieża.To Bazylika św.Rocha.Nawet się nie zastanawiamy,tylko od razu idziemy zobaczyć wnętrze świątyni.Wchodzimy do świątyni i niespiesznie zaczynamy oglądać wnętrze.

"Bazylika św. Rocha w Białymstoku – kościół-Pomnik Odzyskania Niepodległości znajduje się na wzgórzu św. Rocha w Białymstoku, na miejscu kaplicy św. Rocha i katolickiego cmentarza z 1839 r. (miejsca profanacji dokonanej przez Rosjan podczas powstania styczniowego).
Dzieje kościoła w obecnym kształcie rozpoczęły się 2 lutego 1925, kiedy ordynariusz wileński, biskup Jerzy Matulewicz, zezwolił księdzu Adamowi Abramowiczowi na założenie drugiej parafii i zbudowanie nowego kościoła w Białymstoku; wyznaczono do tego celu należące do diecezji wzgórze św. Rocha, na którym znajdował się nieczynny od końca XIX wieku cmentarz grzebalny z kaplicą św. Rocha. Wzgórze po rozszerzeniu granic Białegostoku w 1919 znalazło się w centrum miasta. Budowę poprzedziło ogłoszenie konkursu na projekt „Świątyni Opatrzności Bożej w Białymstoku” w czasopiśmie „Architektura i Budownictwo” (14 IV 1926). Wpłynęło ponad 70 projektów. Konkurs został rozstrzygnięty w trzy miesiące później. Do realizacji przeznaczono wyróżniony projekt architekta Oskara Sosnowskiego.
Prace budowlane rozpoczęto w 1927. Budowa postępowała sprawnie. W chwili wybuchu wojny kościół był gotowy w stanie surowym, z zamontowaną kopułą i ukończoną wieżą. W czasie wojny, jako jeden z nielicznych w Polsce obiektów nie uległ zniszczeniu, a prace budowlane przy nim były kontynuowane. We wrześniu 1939 został na krótko zarekwirowany przez Niemców na koszary. W 1941 rozpoczęto w kościele odprawianie nabożeństw. W zajętej wieży Niemcy urządzili punkt obserwacyjny. Prace budowlane zakończono w 1945 pod kierownictwem arch. Stanisława Bukowskiego (Oskar Sosnowski zmarł w 1939).
Kościół został zbudowany został w stylu modernistyczno-ekspresjonistycznym na planie ośmioboku i składa się z trzech stopniowo narastających brył. Pierwsza tworzy zasadniczy plan świątyni, drugą i trzecią stanowią ośmioboczne parawanowe attyki. Pierwotnym wezwaniem miała być Gwiazda Zaranna, która miała symbolizować jutrzenkę Niepodległości, dlatego Sosnowski użył w projekcie planu gwiazdy, którą następnie wykorzystał w innych elementach we wnętrzu (np. sklepienia).
Monumentalny obiekt wybudowano z wykorzystaniem nowego materiału – żelbetu i z zastosowaniem nowej techniki, bez której niemożliwym byłoby osiągnięcie efektów przestronności i lekkości wnętrza oraz realizacja wysmukłej, ażurowej wieży.
Część materiału pod budowę kościoła, a szczególnie pod budowę otaczającego go muru, pozyskano z rozbiórki białostockiej cerkwi Zmartwychwstania Pańskiego.
Ołtarz główny wykonany został przez Antoniego Masłonia.
Kościół na wzgórzu św. Rocha pełni w pejzażu Białegostoku rolę szczególną, ze względu na wyjątkową rangę artystyczną. Ma on szansę stać się pomnikiem historii, trwają przygotowania dokumentacji, która wraz z wnioskiem będzie przedstawiona do oceny prezydentowi Polski, który na wniosek ministra kultury nadaje obiektom ten status.
W październiku 2018 decyzją papieża Franciszka kościół został podniesiony do rangi bazyliki mniejszej.
Całe gwiaździste założenie wieńczy wysoka na 78 m wieża z kojarzącą się z katedrą w Kamieńcu Podolskim 3-metrową postacią Matki Boskiej (z 1936 r.), stojącą na piastowskiej koronie, wzorowanej na koronie króla Kazimierza Wielkiego (dodano wtedy wezwanie Królowej Korony Polskiej) i wiążącą się z Apokalipsą św. Jana [12:1].
Kryształowa struktura sklepień nawiązuje do miejscowych sklepień z XVI wieku w Łomży, Wiźnie, Supraślu i Wilnie.
W kościele znajdują się trzy rzeźby Stanisława Horno-Popławskiego: Chrystus w ołtarzu głównym, Matka Boska z Dzieciątkiem w ołtarzu zewnętrznym i Chrystus Dobry Pasterz na galerii dziedzińca.
Na suficie kościoła znajduje się witraż (rozeta) przedstawiający symbole św. Ducha i Ewangelistów (projekt Placydy Siedleckiej-Bukowskiej). Na lewo od ołtarza głównego mieści się ołtarz św. Antoniego oraz lewa kaplica boczna pw. św. Rocha. Z prawej strony ołtarza głównego umieszczono ołtarz Matki Boskiej Różańcowej, a za nim kaplicę Matki Boskiej Ostrobramskiej z kopią wileńskiego obrazu. We wnętrzu kaplicy znajduje się także kilka tablic upamiętniających żołnierzy polskich z pułków kresowych.
W czasie okupacji władze sowieckie chciały w niedokończonej budowli urządzić cyrk.
Obok kościoła modernistyczna plebania zbudowana w latach 1929-1932 również według projektu Oskara Sosnowskiego.
Kościół jest otoczony murem (w planach były dwie kondygnacje) z 4 wieżyczkami narożnymi nawiązującymi do baszt obronnych, co miało symbolicznie łączyć całe założenie z typową dla Kresów kościelną architekturą obronną. W półkolistej szyi bramnej można doszukać się analogii do Ostrej Bramy w Wilnie.
16 stycznia 2011 przy kościele odsłonięto pomnik-tablicę ku czci ofiar katastrofy polskiego Tu-154 w Smoleńsku, wzniesiony z inicjatywy proboszcza parafii i społecznego komitetu."-Wikipedia.

Bieluteńkie wnętrze świątyni niesamowicie współgra z brązem drewnianych ławek,ołtarzy,konfesjonałów i obrazów.Ogladamy wszystko i robimy zdjęcia,a po nich przysiadamy w ławkach na krótką modlitwę i chwilę zadumy i dopiero po nich opuszczamy kościół.



























Na zewnątrz robimy kilka zdjęć i idziemy w kierunku centrum miasta.









Z ulicy św.Rocha wkraczamy na ulicę Lipową.Niespiesznie wędrujemy,oglądamy odnowione stare kamieniczki,robimy zdjęcia i odnajdujemy,ukryty w podwórzu piękny mural.

"Malwy
Lipowa 24, Białystok, Polska

Malwy pojawiły się w podwórzu przy ul. Lipowej 24 w czerwcu 2017 roku. Oto sielskie przedstawienie podlaskiej wsi - dwa bielone domki kryte strzechą, otoczone ogrodem kwiatowym. Malwy, słoneczniki a na drewnianym płotku ptaszyna, która przypomina zimorodka (lecz wg. znawców zimorodkiem nie jest). Dla jednych piękny, dla innych kiczowaty - mini mural typu makatka. Z pewnością ożywia smutne podwórze i jest jedynym muralem na reprezentacyjnej ul. Lipowej. Autorem muralu jest M. Ceirowski."-tekst ze strony: https://bialystoksubiektywnie.com/blog/2018/12/07/murale-w-bialymstoku-mapa-2019/

Oczywiście zatrzymujemy się przy nim na dłużej,robiąc sobie z nim sesję zdjęciową.Dopiero po zrobieniu sporej ilości zdjęć,opuszczamy podwórko i wychodzimy na główną ulicę.






















Po przejściu niewielkiego odcinka ulicy Lipowej znów się zatrzymujemy.Tym razem przed rzeźbą.I tu również mamy długą sesję zdjęciową,a przy okazji trochę zabawy :)

"Podróż.
Rzeźbę odsłonięto 1 grudnia 2012 roku – było to zwieńczenie remontu ul. Lipowej oraz kolejne odniesienie do białostockich tradycji lalkarskich. W konstrukcji znajdziemy specjalne wizjery w których zawarta jest historia Białostockiego Teatru Lalek. Autor projektu, Michał Jackowski urodził się i mieszka w Białymstoku. Ukończył studia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Swój projekt opisuje następująco:
<Koło jako symbol podróży, marzenia, czasu, myśli, siły napędzającej, aż wreszcie jako aktor, który sprawia, iż nasze lalki żyją, mogą podróżować przez obszary naszej wyobraźni, przez świat. Zatrzymując się w przystaniach naszej świadomości, odciskają ŚLAD, który uzmysławia nam, iż NAVIGARE NECESSE EST – czyli, że podróż, marzenie jest czymś niezbędnym, koniecznym.>".-tekst ze strony: https://bialystoksubiektywnie.com/blog/2017/08/28/co-zobaczyc-w-bialymstoku-rzezby-i-pomniki/


















Po sesji zdjęciowej z rzeźbą,przechodzimy na drugą stronę ulicy,bo kawałek dalej dostrzegamy Sobór św. Mikołaja.Idziemy więc obejrzeć świątynie z zewnątrz,bo w środku akurat trwa msza,a my nie mamy zamiaru przeszkadzać.Przechadzamy się niespiesznie,robimy zdjęcia i opuszczamy teren cerkwi.Pora iść dalej,wszak miasto wielkie,czasu niewiele,a my chcemy jak najwięcej zobaczyć.

























Niespiesznym krokiem zmierzamy w kierunku Rynku.Oczywiście przystajemy przed pięknie zdobionymi,starymi kamienicami,oglądamy i robimy zdjęcia.Na elewacji królują kolorowe ptaki,znaki zodiaków,detale roślinne i motyw żywiołu wiatru.




























"Sgraffito, to najprościej mówiąc technika malarska, polegająca na nakładaniu wielu warstw kolorowego tynku. Nastepnie poprzez zeskrobywanie jego wierzchnich warstw i odsłanianiu głębszych, powstaje wielobarwny wzór.
Północną elewację kamienicy przy ul. Lipowej 1 pokrywa dwubarwne, dwuwarstwowe, wycinane sgraffito przedstawiające ptaki.  Projektantem i wykonawcą był art. mal. Krzysztof Tur.
Możemy na nim zobaczyć pędy winogron i liście akantu. Dodatkowo zbogacają go grona, kwiaty i maszkarony umieszczone w górnej części obramowań okiennych. Pomiędzy pierwszym i drugim piętrem umieszczono ptaki w otoczeniu stylizowanych liści.
Dalszą część elewacji kamienicy pokrywa trójbarwne, trójwarstwowe, wycinane sgraffito ze znakami zodiaku. Sgraffito umieszczone jest w przestrzeniach pionowych i poziomych między oknami I i II piętra. Są nim dwubarwne, brązowo-różowe dekoracje ujęte w kwadratowych polach.
W przestrzeniach pionowych pomiędzy oknami, możemy zobaczyć stylizowane znaki zodiaku umieszczone w cyklu rocznym. Otaczają je ornamenty geometrycze i łacińskie podpisy o różnorodnej stylistyce."-tekst ze strony: http://bialystok.naszemiasto.pl/artykul/bialostockie-sgraffito-1-kamienica-przy-ul-lipowej-1,2528772,artgal,t,id,tm.html

I tak robiąc zdjęcia niespiesznie docieramy do Rynku.Tu oczywiście kamienice mają również ciekawe i piękne zdobienia.Przyglądamy się i robimy zdjęcia,ciesząc się z każdego dostrzeżonego nowego detalu.
























Po zrobieniu mnóstwa zdjęć detalom kamienic,wędrujemy w kierunku Ratusza.Mieści się w nim Muzeum Podlaskie i my chcemy je odwiedzić.Po drodze zaglądamy do restauracji "Esperanto",ale jest jeszcze zamknięta,więc idziemy od razu do Muzeum.I tu niestety "całujemy klamkę"-jesteśmy za wcześnie.No cóż,nie będziemy stać i czekać aż otworzą,idziemy na krótki spacer uliczkami Rynku.

"Rynek Kościuszki – reprezentacyjna promenada położona w centrum Białegostoku, ciągnąca się od placu Jana Pawła II, przechodząca w pierzeję południową z ul. Suraską natomiast pierzeja północna w ul. Lipową od skrzyżowania z ul. Spółdzielczą. Pierzeję zachodnią Rynku Kościuszki tworzą linię zabudowy budynków pomiędzy ul. Suraską a ul. Lipową na wysokości ul. Spółdzielczej.
Wizytówką miasta Białegostoku jest zespół architektoniczny, który tworzą park miejski - Planty, zespół pałacowo-parkowy Branickich oraz pasaż - Rynku Kościuszki z jego zabudową, wspólnie tworzące w centrum miasta specyficzne miejsce kulturalno-wypoczynkowe.
W przyszłości ma być połączony przez ul. Suraską, plac Uniwersytecki z parkiem Centralnym na terenie, którego oprócz terenów zielonych znajduje się między innymi Teatr Lalek, amfiteatr miejski oraz cerkiew św. Marii Magdaleny. Na terenie parku znajduje się zespół Opery i Filharmonii Podlaskiej - Europejskiego Centrum Sztuki w Białymstoku oddane do użytku w 2010 r.
Przy wschodniej stronie Rynku stoi najstarszy zachowany zabytek w mieście - kościół (ukończony w 1621 r.) ufundowany przez Piotra Wiesiołowskiego - młodszego. W czasach Jana Klemensa Branickiego dokonano przebudowy obiektu, dzięki której wnętrze uzyskało wystrój rokokowy. Szczególną uwagę zwracają osiemnastowieczne organy, a także pomnik Jana Klemensa Branickiego wystawiony w 1775 r. przez Izabelę Branicką; jest to jeden z najpiękniejszych przykładów rzeźby nagrobkowej 2. połowy XVIII wieku.
Nad starym kościołem Wiesiołowskiego dominuje neogotycki kościół dobudowany na początku XX wieku według projektu Józefa Piusa Dziekońskiego. Oryginalna, pierwotna część tej budowli wygląda przy późniejszej o dwieście lat przybudówce jak skromny kościółek. W roku 1899 po 39 latach oczekiwań, mieszkańcy Białegostoku doczekali się pomyślnej decyzji ówczesnych władz guberni carskiej: wyrażono zgodę na postawienie przybudówki do istniejącego budynku, chociaż mieszkańcy starali się o nowy kościół. Jednak dzięki umiejętnie skrywanym pracom budowlanym udało się wznieść trzynawowy neogotycki kościół z charakterystycznej czerwonej cegły. W ten sposób ominięto carski zakaz budowy nowej świątyni katolickiej. Tak powstała jedyna w Polsce całość - "murowany komentarz" do dziejów prześladowań polskości przez zaborców rosyjskich w XIX w.
Po pożarze miasta w roku 1753 ówczesny właściciel Białegostoku Jan Klemens Branicki dokonał przebudowy. Z tamtego okresu pozostało na rynku tylko kilka budynków. W centrum znajduje się ratusz z wieżą zegarową. Jego budowę ukończono w 1761 roku. Do II wojny światowej rynek pełnił jeszcze funkcje handlowe: mieściły się tu kramy kupieckie, natomiast wieża była wykorzystywana jako punkt obserwacyjny straży pożarnej. W 1939 roku, po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej, Rosjanie rozebrali budynek, a nawet zamierzali w tym miejscu postawić pomnik Stalina. W latach 1954-1958 odbudowano obiekt. Obecnie jest siedzibą Muzeum Okręgowego, posiadającego bogate zbiory z dziedziny sztuki, etnografii i archeologii.
Przy Rynku Kościuszki znajduje się szereg budynków i budowli posiadających wartości nie tylko historyczne, ale i zabytkowe.
Pierzeja północna (w części wschodniej) rozpoczyna się od placu Jana Pawła II do przecięcia się z ul. H. Sienkiewicza. Reprezentacyjna promenada zachowana w formie ulicy.
-Rynek Kościuszki - Archikatedra białostocka pw. Wniebowzięcia NMP (róg ul. Kościelnej)
-Rynek Kościuszki 2 - Kino Ton
-Rynek Kościuszki 4 - Cekhauz, w którym mieści się Archiwum Państwowe, przed którym aktualnie znajduje się pomnik J. Piłsudskiego,
-Rynek Kościuszki 6 - restauracja Astoria (róg ul. H. Sienkiewicza),
Pierzeja północna (w części zachodniej) Rynku Kościuszki zaczyna się od ul. H. Sienkiewicza i biegnie w kierunku ul. Lipowej (do skrzyżowania z ul. Spółdzielczą).
-Rynek Kościuszki 8 - EMPIK (róg ul. H. Sienkiewicza),
-Rynek Kościuszki 16 - budynek banku PKO (róg ul. Zamenhofa),
-Rynek Kościuszki 24 - Almatur (biuro podróży).
Pierzeja południowa:
-Rynek Kościuszki 5 - zabytkowy klasztor Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego
-Rynek Kościuszki 7 - Bank BPH
-Rynek Kościuszki 9 - Kuratorium Oświaty
-Rynek Kościuszki 11 - dawny Dom Handlowy "Nowy", obecnie restauracja Bierhalle
-Rynek Kościuszki 13 - Poczta Polska, kawiarnia "Czerwony Fortepian", sklep jubilerski "Złotnictwo"
-Rynek Kościuszki 15 - piwiarnia i bar Podlasie.
Pierzeja zachodnia:
Spośród trzech pierzei Rynku Kościuszki najbardziej efektowna jest zachodnia, którą tworzy linię zabudowy pomiędzy ul. Suraską a ul. Lipową na wysokości ul. Spółdzielczej. Za kolorowymi fasadami odbudowanych po wojnie kamieniczek, pod którymi przez wszystkie letnie miesiące wystawiają na sprzedaż swoje dzieła białostoccy i przyjezdni malarze, znalazła pomieszczenia galeria, salonik prasowy Ruch, kawiarnia Wedel (dawniej była tu ulubiona kawiarnia plastyków o nazwie Marszand), księgarnia i kawiarnia Akcent, pizzeria Chilli Pizza.
Elewacje kamieniczek zdobione są przez dekoracje wykonane techniką sgraffito. Obok elementów roślinnych, wizerunków zwierząt, postaci muz są umieszczone portrety ludzi zasłużonych dla regionu:
-ks. Krzysztofa Kluka – przyrodnika z Ciechanowca, autora „Dykcjonarza roślinnego”,
-księżnej Anny z Sapiehów Jabłonowskiej z Siemiatycz – znanej reformatorki okresu oświecenia,
-Adriana Krzyżanowskiego – matematyka, fizyka i historyka, urodzonego w Dąbrowie Białostockiej,
-Krzysztofa Lacha Szyrmy – literata i politologa spod Olecka,
-Antoniego Stanisława Wagi – entomologa z Grabowa."-Wikipedia.














































































Po spacerze postanawiamy wejść do kawiarni "Bella Vita" usytuowanej w Rynku na sikundę i kawę.Oczywiście najpierw sprawy przyziemne,czyli sikunda-ściągamy plecaki i kurtki,Radek zostaje przy stoliku,a ja idę do toalety.Kiedy wracam,akurat Pani stawia na nasz stolik dwa podwójne espresso i dwie małe literatki z wodą.Rozkoszujemy się pysznym smakiem kawy,rozmawiamy o naszej nocnej jeździe i cieszymy się że mimo wszystko udało nam się szczęśliwie dotrzeć do Białegostoku :)
Radek opowiada mi że nasi Kibice to były "aniołki",inni zachowują się o niebo gorzej,przez co nasza podróż nie byłaby taka....
I jak się nie cieszyć????
Pozdrawiamy wszystkich Kibiców Jagi bardzo serdecznie-z nami jechało Ich 137 :) (tu można sprawdzić ranking wyjazdowy : https://stadionowioprawcy.net/ranking-wyjazdowy/?sezon_id=7&liga_id=11&klub_id=259/ ).









Po wypiciu pysznej kawy i złapaniu oddechu,ubieramy się i idziemy do Ratusza gdzie mieści się Muzeum.

"Białostocki ratusz nigdy nie był siedzibą władz miejskich. Nadana mu została funkcja handlowa. Był to więc nie tyle ratusz, co bardziej kramnice lub sukiennice. Ufundowany przez Jana Klemensa Branickiego, miał w jego wizji miasta komponować przestrzeń rynku, stanowić jego dominantę architektoniczną i być świadectwem gustu fundatora. Jego budowa przebiegała w kilku etapach.
W 1745 roku postawiony został parterowy, oparty na rzucie kwadratu obiekt, przykryty łamanym dachem. Znalazło w nim miejsce 10 sklepów oddanych w dzierżawę miejscowym Żydom. Rozwój handlu spowodował, że już w 1755 roku, na koszt około 20 kupców żydowskich, wybudowano 4 narożne pawilony - alkierze. Połączone one zostały z głównym budynkiem arkadkami, które były wejściowymi bramkami na wewnętrzne dziedzińce.
W 1761 roku wybudowana została jedna kondygnacja wieży, podwyższona do obecnej wysokości w 1798 roku. Tak długi czas budowy ratusza świadczy o tym, że wymuszona ona została czynnikami zewnętrznymi, a nie jednorodną koncepcją architektoniczną.
Pomimo tego białostocki ratusz jest jedną z piękniejszych budowli w mieście i stanowi rzadki w Polsce przykład ratusza alkierzowego. Jego autorstwo przypisywane jest Janowi Henrykowi Klemmowi. Bezsporne jest jednak tylko to, że to on projektował narożne pawilony.
Gdy budowano drugą kondygnację wieży, nadając całemu budynkowi znaną nam obecnie formę J.H. Klemm już nie żył. W 1772 roku w ratuszu mieściło się 48 kramów, a w wieży, na parterze i piętrze, urządzono izbę sądową i areszt. W związku z dalszym rozwojem handlu, około 1807 roku, poszerzono alkierze, zabudowując częściowo dziedzińce.
W 1868 roku na ratuszowej wieży pojawił się zegar wykonany przez "uczonego zegarmistrza Tropa". Około 1898 roku wokół hełmu wieży umieszczona została metalowa galeryjka, służąca jako punkt obserwacyjny Białostockiej Ochotniczej Straży Ogniowej.
W 1922 roku w ratuszu - bazarze mieściło się ponad 100 różnej branży sklepików. Stan techniczny i estetyczny tego zabytkowego obiektu budził ogromne zastrzeżenia. Konserwator Okręgu Białostockiego w 1923 roku wnioskował o wywłaszczenie wszystkich właścicieli i przeprowadzenie rekonstrukcji budynku. Plan ten nie został zrealizowany.
W 1940 roku okupujący Białystok Rosjanie chcąc postawić w centrum miasta pomnik Józefa Stalina rozebrali ratusz, widząc w nim symbol szlacheckiej Rzeczpospolitej.
 W 1953 roku, dzięki staraniom Władysława Paszkowskiego - Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków - rozpoczęto jego odbudowę. Autorem projektu architektonicznego była Zofia Chojnacka. Wnętrza zaprojektował Stanisław Bukowski. Prace zakończono w 1958 roku, przeznaczając ratusz na siedzibę Muzeum Okręgowego. Zasadniczą zmianą wprowadzoną przy odbudowie, było podpiwniczenie budynku i połączenie alkierzy z centralną częścią obiektu łącznikami, co zapewniło wewnętrzną komunikację."-tekst ze strony: http://muzeum.bialystok.pl/ratusz-w-bialymstoku/siedziba/

Po kilku zdjęciach z miniaturką Ratusza,wchodzimy do środka.Kupujemy bilety wstępu,stemplujemy wszystkie nasze kajety i schodzimy do piwnic gdzie znajduje się szatnia.Tu w szawkach zostawiamy kurtki i plecaki i niespiesznie wędrujemy ku górze by obejrzeć ekspozycję muzealną.







"Wystawy stałe Muzeum Podlaskiego.
Galeria malarstwa polskiego:
Stała ekspozycja liczy ponad 120 dzieł najwybitniejszych polskich i obcych malarzy, działających w ciągu ostatnich 250 lat. To także reprezentacyjny przegląd dziejów malarstwa, ilustrowany pracami takich twórców jak Marcello Bacciarelli, Jan Chrzciciel Lampi, Józef Grassi, Michał Bogoria Skotnicki, Piotr Michałowski. Ważną grupę tworzy zespół obrazów, będących dziełami artystów związanych z dworem Jana Klemensa Branickiego. Ozdobą Galerii jest zespół płócien polskich malarzy wykształconych w Akademii Monachijskiej, zaś prawdziwym arcydziełem w tej grupie - "Wyjazd powozem" Alfreda Wierusza - Kowalskiego.
Przemiany w sztuce 2 polowy XIX w. są zilustrowane świetnymi obrazami Olgi Boznańskiej i artystów związanych z krakowską Akademią Sztuk Pięknych, m.in. Jacka Malczewskiego, Stanisława Wyspiańskiego, Juliana Fałata, Jana Stanisławskiego i wielu innych. Wielość nurtów malarstwa w pierwszych dekadach XX w. prezentują płótna uczniów tzw. szkoły pejzażowej Jana Stanisławskiego, artystów wileńskich czy niezwykłego fenomenu, fascynującego do dziś - Stanisława Ignacego Witkiewicza.
Dwa obrazy, które dołączyły do zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, uświetniając Galerię Malarstwa Polskiego, są portretami Jana Klemensa Branickiego i Izabeli z Poniatowskich Branickiej.
Najprawdopodobniej pochodzą one z XVIII w., ale mogły powstać już po śmierci Branickich. Autora obrazów nie znamy, ale oglądając prace możemy stwierdzić, że był to artysta wysokiej klasy. Obrazy są dopracowane, co można zauważyć w detalach stroju Branickich oraz subtelnym namalowaniu twarzy i dłoni Izabeli. Portrety są przykładem pendantów, tj. powstawały w tym samym czasie i z myślą o powieszeniu obok siebie, dodatkowo są spójne pod względem kompozycji, stylu i kolorystyki.
Dzięki wsparciu finansowemu pozyskanemu z programu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (priorytet: Wspieranie działań muzealnych) oraz wkładowi własnemu do tego projektu zapewnionemu przez Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego obrazy zostały poddane pracom konserwatorskim. Dzięki analizom, badaniom mikrochemicznym, oczyszczeniu lic i próbie rekonstrukcji warstwy malarskiej wiemy już, że pochodzą z XVIII wieku. Dzięki analizom drewna użytego w ramach i w krosnach, badaniom użytych farb wiemy, że ramy pochodzą z XIX wieku i wtedy zapewne płótna zostały zdublowane i przeszły prace konserwatorskie.
Nadal autor lub autorzy pozostają dla nas nieznani, ale oglądając prace możemy stwierdzić, że był to malarz wysokiej klasy. Portrety są bardzo sprawnie malowane, co można zauważyć na detalach stroju Jana Klemensa i w subtelnie malowanych dłoniach i twarzy Izabeli. Prace mogą być uznane za przykład pendantów, czyli zostałyby namalowane w tym samym czasie i z myślą o powieszeniu obok siebie. Są też spójne pod względem kompozycji, stylu i kolorystyki.
Augustyn Mirys (1700-1790)-Portret Jana Klemensa Branickiego, pł. ol., 78,5 x 58,5, nr inw. MB/S/147
Nadworny malarz hetmana Jana Klemensa Branickiego, herbu Gryf, jest postacią o bardzo tajemniczym życiorysie. Był ponoć synem szkockich emigrantów osiadłych we Francji, lecz współcześni uważali go za Francuza. Zakończył życie w Białymstoku. Początki edukacji artystycznej pozostają dla nas nieznane. Wiadomo, że był malarzem ambasadora Francji w Rzymie, do Polski zaś zaprosił go J. S. Jabłonowski. W 1752 r. Mirys znalazł się na dworze J. K. Branickiego. Na zlecenie swego chlebodawcy pracował przy warszawskim i białostockim pałacu hetmana. Przed 1760 r. zamieszkał na stałe w Białymstoku i w specjalnie dla niego zbudowanej pracowni tworzył kopie wielkich płócien malarzy francuskich. Jego dziełem były freski w białostockiej i warszawskiej siedzibie Branickich oraz portrety ich obojga. Malował na zamówienie obrazy do podbiałostockich świątyń, ponieważ zaś nie w pełni opanował język polski - nie zawsze udawało mu się zadowolić zleceniodawców.
Jan Stanisławski (1860 - 1907)-Villa d'Este, tekt., pastel, 42 x 28, nr inw. MB/S/382
Najznakomitszy spośród polskich pejzażystów i twórców polskiej szkoły pejzażu. Ukończył najpierw wydział matematyczny, potem zaś uczył się w warszawskiej Klasie Rysunkowej Wojciecha Gersona. Wkrótce potem przeniósł się do Krakowa, by kontynuować naukę w Szkole Sztuk Pięknych pod kierunkiem Władysława Łuszczkiewicza. W 1885 r. wyjechał do Paryża - zetknięcie się z dziełami francuskiej awangardy stało się dlań silnym impulsem twórczym. Młody artysta nauczył się malować w plenerze, odkrył dla swych obrazów światło słoneczne i powietrze. W 1890 r. z powodzeniem prezentował swe prace w paryskich galeriach, rychło też o jego współpracę zaczęli się ubiegać autorzy wielkich panoram (m.in. Julian Fałat i Wojciech Kossak, przy "Przejściu przez Berezynę"). Jako profesor krakowskiej ASP stworzył "polską szkołę pejzażu", to dzięki niemu w polskim malarstwie "zaroiło się wolnym powietrzem, słonecznością, nieoczekiwanymi krasami zwyczajnej skiby".
Zdzisław Jasiński (1863 - 1932)-Pejzaż z okolic Narewki, pl., ol., 58 x 78, ok. 1893, nr inw. MB/S/1588
Utalentowany absolwent akademii monachijskiej i twórca malarskich dekoracji w myśliwskim pałacyku w Białowieży. Malował też nadnarwiańskie plenery. Czynił to ze swobodą rasowego pejzażysty, z prawdziwym mistrzostwem odtwarzając nastrój letniego zmierzchu i nadrzecznych mgieł, z delikatnym sfumato otulającym widoczny na horyzoncie las. Z równą maestrią malował wiejskie sceny rodzajowe i kompozycje symboliczne. Znaczna część jego spuścizny artystycznej uległa zniszczeniu lub zaginęła, w tym nagrodzone na wystawach w Chicago i San Francisco (1894 r.) płótno "Nabożeństwo świąteczne". Jasiński był też pierwszym krytykiem artystycznych poczynań swego wnuka Szymona Kobylińskiego.
Olga Boznańska (1865 - 1940)-Portret Agnieszki Lipońskiej, tekt. ol., 98,5 x 67,7, 1912 r., nr inw. MB/S/275
Talent jednej z najwybitniejszych polskich artystek wcześnie odkryli jej rodzice. 21-letnia, nieźle już wykształcona malarka (pobierała lekcje rysunku u Kazimierza Pochwalskiego i Józefa Siedleckiego) wyjechała do Monachium, a później do Paryża. Tam w 1898 r. zamieszkała na stałe. O obrazach Boznańskiej z podziwem pisał Stanisław Wyspiański: "I jak tu się teraz brać do malowania, kiedy panna Boznańska już tak świetnie maluje, jakże długo trzeba by czekać, zanim by się co tak wykonać umiało..." Malowała głównie portrety, zamawiane przez międzynarodową klientelę. Opracowała własną technikę, polegającą na stosowaniu małych plamek suchej, wsiąkającej w tekturę farby z pozostawieniem prześwitów złocistego tła podobrazia. Doceniona przez malarzy w kraju, otrzymała propozycję kierowania studium dla kobiet w zreformowanej krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, lecz jej nie przyjęła. Oddała się niemal wyłącznie sztuce, co na długie lata pozbawiło utalentowane Polki możliwości pełnego rozwoju.
Stanisław Ignacy Witkiewicz (1885 - 1939)-Autoportret, pl. ol., 86 x 81, 1922 - 1924 r., MB/S/353
Jeden z najbardziej niezwykłych fenomenów sztuki polskiej, wszechstronnie utalentowany malarz, dramaturg, pisarz i filozof, był w istocie genialnym samoukiem. Twórca "Firmy Portretowej S.I. Witkiewicz", której mottem był dwuwiersz "Klient musi być zadowolony, nieporozumienia wykluczone", wielokrotnie portretował samego siebie. Kilkumiesięczne studia w krakowskiej akademii oraz lekcje u Władysława Ślewińskiego, przede wszystkim zaś niezwykła atmosfera zakopiańskiego domu rodzinnego pozwoliły Witkacemu wykreować własny styl, nazywany przezeń Czystą Formą.
Bronisława Rychter-Janowska (1868-1953)-"Przed dworkiem", olej, tektura, 35 x 50,5, MB/S/2166
Artystka, nazywana "malarką polskich dworków", naukę malarstwa rozpoczęła w Krakowie pod kierunkiem brata, Stanisława Janowskiego. W 1896 r. wyjechała na dalsze studia do Monachium. Studia artystyczne kontynuowała we Florencji i w Rzymie. W Starym Sączu, gdzie zamieszkała, otworzyła prywatną szkołę malarstwa, którą wkrótce musiała zamknąć z powodów obyczajowych. Twórczyni realistycznych widoków i wnętrz dworków, kościołów. Malowała sceny z życia wsi, pejzaże polskie oraz przywiezione z licznych podróży (włoskie, hiszpańskie, francuskie), martwe natury i portrety. Jej pasją była tkanina. Projektowała i wykonywała niezwykłe malarskie, nastrojowe makaty pejzażowe, ewenement w polskiej sztuce."-tekst ze strony: http://muzeum.bialystok.pl/ratusz-w-bialymstoku/wystawy-stale/






















































Powoli,bez pośpiechu wędrujemy od obrazu do obrazu.Oglądamy,podziwiamy ich piękno i robimy zdjęcia.Każda z sal ma inny kolor i tak w sali w kolorze dziwnie żółtym,żeby nie powiedzieć "sraczkowym",znajdujemy obraz,mieszkającego w Szklarskiej Porębie malarza Vlatimila Hofmanna.






Po obejrzeniu obrazów ze stałej wystawy,przechodzimy do pomieszczenia gdzie znajduje się wystawa czasowa:

"bez ram | unframed-malarstwo z kolekcji prywatnej
Wystawa w Muzeum Podlaskim w Białymstoku – Ratusz, Rynek Kościuszki 10, prezentowana od 19 stycznia do 14 kwietnia 2019 r.
Przedstawione zostaną między innymi prace:
Michała Wareckiego, Jakuba Adamka, Pauliny Zalewskiej, Gossi Zielaskowskiej, Juliusza Lewandowskiego (Martwego), Julii Kowalskiej, Piotra Mariusza Urbaniaka,  Katarzyny Słowiańskiej-Kucz, Jerzego Konstantynowicza, Dilana Abdulla, Kamila Kukli, Michała Mroczki, Tobiasza Kenio, Magdaleny Daniec,  Krzysztofa Piętki,  Roberta Jaworskiego, Agnieszki Pietrzykowskiej, Macieja Nawrota, Jakuba Glińskiego, Piotra Młodożeńca, Wojciecha Brewki, Soni Ruciak, Bartosza Kokosińskiego.
Na sztukę nie ma recepty, żadne lekarstwo nie pomoże w zrozumieniu języka, jakim rozmawia artysta, kiedy tworzy często niezrozumiale i nie od razu czytelnie. Może dzieło sztuki jest właśnie samym medykamentem – leczącym niewidoczne emocje, które nagle zaczynają otwierać wszelkie granice podświadomości. Do głosu dochodzi schemat pewnych wrażeń, spostrzeżeń, analiz uwalniających codzienne blokady i bariery, podobne do przeładowanej poczty głosowej współczesnej telefonii komórkowej.
Kiedy usłyszymy to co widoczne, zaczynamy spostrzegać w pośpiechu, że dokładnie jest to wizerunek dźwiękowego odkrycia. Wielu współczesnych twórców przechodzi przez wczesne fale akustyki, eksperymentując muzykalnością plastyki, pulsującym eterem abstrakcji szumu, wielorakiej rytmiki tętna ziemi, tego niestabilnego podłoża z wibrującym jądrem przyciągania i odpychania jednocześnie. Rezonans Schumanna, przy częstotliwości 7,83 Hz, zmienia rozmyślania duchowe w silną przestrzeń bez konkretnego myślenia. Poddając się procedurze oderwania od zakodowanych schematów, zaczynamy odbierać wizualny zapis informacji, przypominający jeszcze nie opisany, pusty ekran wyobraźni. Właśnie tam pojawia się pojęcie artyzmu, nie tylko w sztuce.
Idąc dalszą drogą można zrozumieć, że wszystko już było, lecz nic się nie powtarza, że artyści tworzą to samo lub podobnie w tym samym czasie, nie znając się, pomimo szybkobieżnej wymiany informacji i porównań dokumentalnych. Kolekcja malarstwa powstaje oczywiście spontanicznie, często jest to przypadek, może misternie zaprogramowany, związany z doczesną wędrówką, przeznaczeniem na ścieżce życia, z odkrywczym poznaniem nowych przyjaciół–malarzy, współtwórców obecnego ducha czasu… .                                   
Piotr Mariusz Urbaniak:
Osobiście uważam, że sztuka (dla mnie przede wszystkim sztuki plastyczne) jest fantastyczną przygodą i ścieżką rozwoju. To sfera, która nigdy się nie nudzi i która ciągle mnie wzbogaca, pozawala na nowe odkrycia. (…)
Kolekcjonowanie (…). To pasja obcowania ze sztuką i prawdziwe zaangażowanie emocjonalne. Jeśli kolekcjoner kupi prace artysty, które mu się podobają i wpływają na jego emocje, to nawet jeśli ten artysta nie zrobi oczekiwanej kariery to nie zawsze kolekcjoner chce takie prace sprzedać. (…) Kolekcja to świadomie budowany zbiór prac. Świadomie, czyli wg pewnego klucza, przyjętego z góry założenia. To założenie może mieć bardzo różny punkt wyjścia wg. chronologii, nurtu w sztuce, stylu, środowiska artystycznego, motywu na obrazie itp. W obrębie młodej sztuki można też kolekcjonować ciekawe prace dobrych artystów. (…) Agnieszka Gniotek."-tekst ze strony: http://muzeum.bialystok.pl/ratusz-w-bialymstoku/wystawy-czasowe/































































































Kiedy już obejrzymy wszystkie obrazy i zrobimy ogrom zdjęć,pytamy Panie co jest na piętrze?W odpowiedzi słyszymy że kolejną wystawę możemy obejrzeć w piwnicy-tam gdzie jest szatnia.Natomiast na piętrze niczego nie ma.Schodzimy więc do piwnicy obejrzeć wystawę "Zdumiewający Białystok-malarstwo w latach 60-70 XX wieku".

"Białystok, jak się z pozoru wydaje, po epoce Branickich nie należał do ważnych centrów kulturalnych. Tymczasem w drugiej połowie XX w. w mieście miały miejsce wydarzenia, które doprowadziły do pojawienia się nowych instytucji kultury, nowych grup artystycznych, w ich obrębie zaś ważnych indywidualności twórczych, docenianych na wystawach nie tylko w kraju, lecz także w samym Paryżu. Lata 60 – 70 XX w. to czas rozkwitu kultury białostockiej, wzbogacania zbiorów publicznych, nie tylko w przestrzeni malarskiej, lecz także w literaturze i teatrze.
Warto białostoczanom przybliżyć ten ważny dla miasta okres, często niedoceniany i zapomniany. Same plenery białowieskie, zainicjowane w 1965 r. były zjawiskiem niezwykle ważnym w skali kraju: wystarczy przypomnieć, że impreza należała do pierwszych tego typu w Polsce. Na zaproszenie białostockich kolegów ze Związku Polskich Artystów Plastyków przybywali – nie tylko na krótki czas pleneru – najznakomitsi polscy artyści, odbywały się wystawy zbiorowe i indywidualne, spotkania i dyskusje. Białowieża ze swoją zmiennością barw, wielkością bogatego świata przyrody ożywionej i nieożywionej pobudzała malarzy do pełnej swobody wypowiedzi, stała się znakomitą inspiracją dla młodych (choćby tylko duchem) twórców z Podlasia i z całego kraju.
Co z atmosfery tamtych lat artystycznego fermentu pozostało do dziś? Na wystawie "Zdumiewający Białystok" chcemy zaprezentować prace, powstałe na Plenerach Białowieskich, przypomnieć artystów, którzy swoją twórczością wzbogacili nasze miasto, które w owym czasie śmiało wkroczyło do czołówki aktywnych kulturowo ośrodków w kraju.
Ekspozycja ma na celu podjęcie problemu ważności i talentu naszych, podlaskich twórców na tle innych, bardziej znanych nazwisk. Chcemy przypomnieć ówczesną twórczość Alicji Chorociej i Lecha Okołowa, Jerzego Skarżyńskiego i Janusza Debisa, Grzegorza Morycińskiego i Stefana Rybiego, Rajmunda Ziemskiego i Aleksandra Wellsa, Ryszarda Winiarskiego i Sławomira Chudzika, by przypomnieć tylko kilka nazwisk z całej plejady twórców "naszych" i przybyłych z różnych stron kraju. Ważnych dla kultury polskiej i bardzo ważnych dla Podlasia. Tych wszystkich, którzy pozostawili swój ślad w zbiorach muzealnych, ale także w duchowej kulturze miasta i regionu."-tekst ze strony: http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/Bialystok/1,43,611892,Zdumiewajacy-Bialystok--Malarstwo-w-latach-60---70.html

Oglądamy całą wystawę ciutkę zdegustowani,że Muzeum w stolicy województwa tak niewiele oferuje.10 złotych od osoby nie majątek,ale w takich miejscach oczekuje się czegoś więcej niż obrazy....

















Po obejrzeniu wszystkiego co możliwe w Muzeum,ubieramy się i wychodzimy na zewnątrz.Robię Radkowi kilka zdjęć przy Browarze Stary Rynek-zamierzamy tu wrócić i spróbować piwa,ale najpierw postanawiamy zobaczyć Pałac Branickich.Idziemy więc w kierunku parku okalającego teren przypałacowy.Tu znajduje się rzeźba psa,podobno tak brzydkiego,że aż pięknego.Ciekawi jesteśmy tej rzeźby,więc idziemy najpierw na spotkanie z psem Kawelinem.

"Pies Kawelin.
Miejska maskotka, pies tak brzydki aż piękny. Oryginalna rzeźba z 1938 roku zaginęła – obecna jest repliką z 2005 roku dłuta Małgorzaty Niedzielko. Jak przedwojenny pomnik tak i dzisiejszy cieszy się ogromną popularnością wśród spacerowiczów. Mieszkańcy i turyści chętnie się z psem fotografują przy okazji wspominając postać Mikołaja Kawelina – jednego z założycieli Jagiellonii, animatora życia sportowego słynącego ze swojego niebanalnego stylu życia. Jednak tak naprawdę nikt nie wie czy faktycznie rzeźba upamiętnia Mikołaja Kawelina – carskiego oficera i właściciela majątku w Majówce, czy może stróża hotelu Ritz czy wreszcie buldoga, którego właścicielem był Kawelin. Faktem jest, że podobieństwo rysów twarzy naszego parkowego psiaka i pana Mikołaja jest uderzające…"-tekst ze strony: https://bialystoksubiektywnie.com/blog/2017/08/28/co-zobaczyc-w-bialymstoku-rzezby-i-pomniki/

Odnajdujemy rzeźbę dość szybko.Najpierw ją oglądamy,a dopiero później robimy sobie z nią zdjęcia.Pies nie jest aż tak brzydki jak go opisują-trochę pokraczny i przysadzisty,z wyłupiastymi oczami,ale na swój sposób ładny-kwestia gustu,a z gustami się nie dyskutuje.Po sesji zdjęciowej idziemy przez park i jedną z bram wchodzimy na teren ogrodów pałacowych.






















"Pałac Branickich (dawniej także: Pałac Pracy) – zabytkowy pałac w Białymstoku, jedna z najlepiej zachowanych rezydencji magnackich epoki saskiej na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej w stylu późnobarokowym określany mianem „Wersalu Podlasia”, „Wersalem Północy”, a także „Polskim Wersalem”. Początki pałacu sięgają XVI wieku. Murowany zamek w stylu gotycko-renesansowym został zbudowany przez królewskiego architekta Hioba Bretfusa, znanego z budowy Zamku Dolnego w Wilnie, dworu królewskiego w Knyszynie, oraz modernizacji i rozbudowy Starego Zamku w Kamieńcu Podolskim czy zamku w Tykocinie. Kompletnie przebudowany w stylu późnobarokowym przez trzech architektów: Tylmana z Gameren, Jana Zygmunta Deybela i Jakuba Fontanę. Pałac został zniszczony w 1944, odbudowany w latach 1946–1960. Od końca II wojny światowej mieściła się w nim Akademia Medyczna, obecnie Uniwersytet Medyczny w Białymstoku.
Pierwsze przekazy o istnieniu osady w miejscu pałacu, które zostały potwierdzone wykopaliskami archeologicznymi z 2009 roku[potrzebny przypis], pochodzą z XVI wieku. Znajdował się tu w tym czasie prawdopodobnie dwór sekretarza królewskiego Mikołaja Raczkowicza, po którego śmierci jego żona Katarzyna Wołłowiczówna wniosła go do majątku swojego drugiego męża Piotra Wiesiołowskiego. Na jego też polecenie budowniczy królewski Hiob Bretfus wzniósł w Białymstoku murowany gotycko-renesansowy zamek. Posiadał on dwie kondygnacje, a dostępu do niego broniła fosa i umocnienia ziemne. Syn Piotra – Krzysztof Wiesiołowski został marszałkiem wielkim litewskim. Przed bezpotomną śmiercią w 1637 roku, zapisał swoje dobra skarbowi Rzeczypospolitej, a wdowa po nim otrzymała w zamku jedynie dożywocie.
W okresie potopu szwedzkiego w białostockim zamku przebywała chorągiew litewska podległa Januszowi Radziwiłłowi. Żołnierze wypowiedzieli mu jednak posłuszeństwo i pod dowództwem pułkownika Korotkiewicza przeszli na stronę królewską, podporządkowując się Pawłowi Sapieże.
Za zasługi położone przez Stefana Czarnieckiego w wojnie ze Szwedami, Sejm Rzeczypospolitej nadał mu dobra białostockie. Czarniecki przekazał następnie Białystok wraz z zamkiem swojej córce Katarzynie Aleksandrze, żonie Jana Klemensa Branickiego, stolnika koronnego. Od tego czasu zamek stał się siedzibą rodu Branickich herbu Gryf.
Wiek XVII-Stefan Mikołaj Branicki, ojciec hetmana wielkiego koronnego Jana Klemensa Branickiego, zlecił przekształcenie zamku Wiesiołowskich w barokową rezydencję Tylmanowi z Gameren. Ten pochodzący z Utrechtu inżynier wsławił się wcześniej m.in. budową pałacu Krasińskich w Warszawie i rezydencji prymasa Michała Radziejowskiego w Nieborowie. Trwająca w latach 1691–1697 przebudowa zmieniła całkowicie oblicze budowli. Między innymi jedna z baszt została wykorzystana jako klatka schodowa. W drugiej baszcie usytuowano komnaty. Podczas kolejnej przebudowy podwyższono boczne oficyny, postawiono jońską kolumnadę, wiele rzeźb. Z dawnej wojennej przeszłości zamku obecnie widoczne są jedynie zarysy bastionu nieopodal stawu. Istnieje także legenda o podziemnym przejściu między zamkiem i wieżą stojącego w pobliżu kościoła farnego, który w XVII wieku również był przystosowany do obrony.
Wiek XVIII-Dalszej rozbudowy pałacu dokonano już na polecenie Jana Klemensa Branickiego i jego żony Izabeli Poniatowskiej. Od 1728 roku pracami budowlanymi kierował Jan Zygmunt Deybel. Pod jego kierunkiem dodano jedną kondygnację, tympanon od strony fasady i hełmy na wieżach z czasów Tylmana z Gameren. Deybel jest też autorem elewacji od strony dziedzińca. Następnie, w miejscu wcześniejszych alkierzy i oficyn, Deybel zbudował na wzór francuski skrzydła boczne, aby objąć podkową dziedziniec – cour d’honneur, na który prowadziła brama zbudowana w 1758 roku przez Jana Henryka Klemma, który także odgrywał ważną rolę podczas przebudowy. Pracował tu także Pierre Ricaud de Tirregaille. Po śmierci Deybla, w latach 1750–1771 prace przy przebudowie pałacu prowadził Jakub Fontana i on też ukształtował ostateczną bryłę pałacu, westybul, rokokowe wnętrza, a w 1754 roku klatkę schodową z rzeźbami Jana Chryzostoma Redlera „Rotator” i dwoma atlantami. Pomiędzy dziedzińcem wstępnym i honorowym w 1757 roku stanęły jeszcze dwie inne monumentalne rzeźby Redlera – „Herkules walczący ze smokiem” i „Herkules walczący z hydrą”. Wystrój wnętrz był także dziełem sztukatorów Samuela Contesse i Antoniego Vogta, malarzy takich jak Szymon Czechowicz, Louis Marteau, Augustyn Mirys, Jean Pillement i twórców fresków takich jak Georg Wilhelm Neunhertz (w 1738) i Antoni Herliczka. Nieznany jest dotąd twórca monumentalnej w swym barokowym klasycyzmie fasady ogrodowej pałacu.
Braniccy skupili wokół siebie wielu znakomitych artystów, poetów, ludzi nauki. Tu przez wiele lat przebywała polska poetka okresu baroku Elżbieta Drużbacka, tu tworzył poeta Franciszek Karpiński. Działał też teatr, orkiestra dworska i zespół baletowy, na gościnne występy przyjeżdżały włoskie aktorki. Na dworze Branickiego gościli (i często mieszkali przez pewien czas): król August II (1726-1727 i powtórnie 1729), król August III z żoną i synami Ksawerym i Karolem (1744 i 1752), książę kurlandzki Karol Krystian Wettyn (dwukrotnie w 1759), biskup Ignacy Krasicki (1760), Stanisław August Poniatowski (sporadycznie za życia Branickiego, zaś po jego śmierci bardzo często odwiedzał siostrę i przebywał na dworze pewien czas), cesarz Józef II Habsburg (1780), wielki książę Paweł, późniejszy car, z żoną (1782), król Ludwik XVIII (1798), także posłowie: francuscy, angielscy, tureccy i rosyjscy.
W 1754 roku hetman założył przy pałacu pierwszą w Polsce uczelnię wojskową – Wojskową Szkołę Budownictwa i Inżynierii. Następnie mieściła się tu Szkoła Akuszeryjna, a w 1773 roku Komisja Edukacji Narodowej utworzyła tu Szkołę Akademicką Zgromadzenia Białostockiego.
Według testamentu hetmana Branickiego, jego żona Izabela miała być w posiadaniu pałacu dożywotnio, potem miał on przejść w ręce Potockich. Jednakże w wyniku upadku Rzeczypospolitej spadkobiercy sprzedali w 1802 roku rezydencję królowi pruskiemu, z zastrzeżeniem, że nie może go przejąć za życia Izabeli. Po traktacie w Tylży w 1807 roku pałac przeszedł w ręce cara Rosji Aleksandra I.
Wiek XIX-W okresie zaboru rosyjskiego pałac został gruntownie rozgrabiony z wyposażenia. Drzewa i krzewy wywieziono do rezydencji carskich, a ponad dwadzieścia rzeźb z ogrodu do Petersburga. W 1826 roku skuto rzeźby zdobiące attykę, zlikwidowano rokokowe ornamenty na fasadzie i zrzucono z dachu barokowe hełmy. Po adaptacji pomieszczeń, ukazem carskim umieszczono tu w 1841 roku pensję dla panien z wyższych sfer rosyjskich – Instytut Dobrze Urodzonych Panien. W tym czasie zabrano między innymi ponad sto figur z pałacowego ogrodu francuskiego. Powodem miało być to, że nagie rzeźby mogłyby deprawować pensjonariuszki. Zburzono także prywatny teatr hetmana Branickiego, a unikatową kurtynę podzielono na cztery części i sprzedano w Anglii. Dalsze losy części kurtyny są nieznane. W XIX wieku zasypano też większość ogrodowych stawów.
Wiek XX-I wojnę światową pałac przetrwał bez większych zniszczeń. Mieścił się tu między innymi szpital polowy. Po wojnie pałac był siedzibą urzędu wojewódzkiego i rezydencją wojewody. Przez krótki okres podczas wojny polsko-bolszewickiej pałac był także siedzibą Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski.
W 1944 roku pałac został w 70 procentach zburzony przez wycofujących się Niemców. Dużą część z tego, co pozostało, zniszczyła w tym samym roku Armia Czerwona. Pałac odbudowano w latach 1946–1960 pod kierunkiem inż. Stanisława Bukowskiego i inż. Władysława Paszkowskiego, nawiązując do stanu z XVIII wieku. Pośpiech, z jakim przeprowadzono prace, nie pozwolił jednak na zebranie pełnej dokumentacji, rekonstrukcja wnętrz jest więc niezbyt wierna. I tak na przykład sala konferencyjna zyskała zieloną tonację, mimo że oryginalnie była biała z bogatymi złoceniami. Do 1990 roku odbudowano Pawilon Toskański i kaplicę pałacową z kopułą i kopiami prac Augustyna Mirysa. We wrześniu 2006 roku, po 200 latach przywrócono na bramie pałacowej herb Branickich Gryf. W czerwcu 2011 roku ukończono rekonstrukcję Pawilonu pod Orłem, który dawniej pełnił rolę woliery.
Aktualnie trwają prace rekonstrukcyjne ogrodów barokowych, by przywrócić je do stanu z XVIII wieku. W tym celu przeprowadzono prace archeologiczne i badania dawnych planów i opisów z epoki. Rekonstrukcja ogrodów trwała do 2012 roku. Planowane jest odbudowanie Pawilonu Chińskiego, Bramy do Zwierzyńca Jeleni, a także wycięcie wysokich drzew znajdujących się wzdłuż południowo-wschodniego boku ogrodów i odtworzenie tam bosketów.
Obecnie w pałacu ma siedzibę rektorat Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Kompleks pałacowo-parkowy jest zlokalizowany w obrębie ulic Legionowej i Akademickiej, usytuowany jest na dwóch parterach (poziomach): górnym i dolnym. Część górna, w której znajduje się pałac oraz ogród francuski mający kształt regularnego czworoboku. Na dolnym parterze położony jest o ogród o typie angielskim otoczony promenadami noszącymi nazwy bulwarów im. Kościałkowskiego i Kielanowskiego.
Barokowy park pałacowy ma powierzchnię ok. 9,7 ha, stanowi integralną część terenów zielonych Białegostoku."-Wikipedia.

Trzeba przyznać że mimo śniegu założenie ogrodowe robi teraz wrażenie,a jak musi wyglądać wiosną i latem? No cóż,by się o tym przekonać,musimy przyjechać tu w cieplejszej porze roku.Teraz przechadzamy się niespiesznie,podziwiamy esy-floresy bukszpanowych nasadzeń ogrodu francuskiego,szczelnie przykryte i zabezpieczone przed mrozem,przystajemy i robimy zdjęcia,ciesząc się że to piękno możemy współnie oglądać :)











































































































Po długim spacerze w ogrodzie pałacowym i zrobieniu mnóstwa zdjęć,wędrujemy w kierunku głównego wejścia do pałacu.Tu dopiero widać ogrom rezydencji Branickich.Dziś w pałacu mieści się Uniwersytet Medyczny w Białymstoku (UMB, do 2008 Akademia Medyczna w Białymstoku).Przechadzamy się po ogromnym dziedzińcu,oglądamy wszystko,robimy zdjęcia i podziwiamy ogrom i piękno,które nas akurat otacza.Ciekawi jesteśmy jak wygląda w środku,wchodzimy więc bocznymi,małymi drzwiami i w korytarzu znajdujemy kartkę z informacją,że aby zwiedzić pałac trzeba przejść do prawego skrzydła pałącu,gdzie znajduje się Muzeum Historii Medycyny i Farmacji i tam trzeba kupić bilet wstępu,a zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem.Idziemy więc w tamtym kierunku,otwieramy drzwi,wchodzimy do środka i "całujemy klamkę"-zamknięte.Wychodzimy na zewnątrz i podchodzimy do kolejnych drzwi,gdzie umieszczona jest kartka z informacją o zwiedzaniu.I tu niestety też mamy pecha.Pierwsze zwiedzanie już było,a drugie biędzie za kilka godzin.Patrzymy na siebie i stwierdzamy,że tyle czasu nie będziemy czekać i ruszamy na dalszy spacer ulicami Białegostoku.





































I tak niespiesznie szwędając się,docieramy do katedry białostockiej.Kilka zdjęć na zewnątrz i wchodzimy do środka.

"Pierwszy kościół w Białymstoku zbudowali przed 1547 r. Raczkowicze, właściciele miejscowych dóbr. Wtedy też powstała parafia. Nieznane są losy pierwszej świątyni. Wkrótce bowiem kolejny właściciel Białegostoku, Piotr Wiesiołowski, marszałek Wielkiego Księstwa Litewskiego, ufundował w 1581 r. nowy kościół, drewniany, pod wezwaniem Trójcy Świętej.
W 1617 r. Wiesiołowscy rozpoczęli budowę kościoła murowanego pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP. Kościół ten, z pewnymi przeróbkami, przetrwał do naszych czasów jako tzw. stary kościół farny.
Pod koniec XVII w. Białystok zyskał nowych opiekunów - Branickich. W 1746 r. Jan Klemens Branicki zbudował murowaną plebanię i sprowadził do parafii Księży Komunistów, którzy przez jakiś czas prowadzili duszpasterstwo parafialne. W 1750 r. zbudowano kaplicę murowaną pod wezwaniem św. Rocha, a w 1765 - kaplicę pod wezwaniem św. Marii Magdaleny. W 1768 r. J.K. Branicki sprowadził Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a' Paulo (Szarytki) i ufundował im szpital do opieki nad chorymi i ubogimi. Siostry zostały wydalone w 1864 r. przez władze carskie i powróciły dopiero w 1923 r.
Po ostatnim rozbiorze kraju, Białystok znalazł się pod zaborem pruskim i w utworzonej w 1799 r. diecezji wigierskiej. Wówczas Białystok został stolicą dekanatu. W 1806 r. Izabella Branicka sprowadziła do Białegostoku Księży Misjonarzy św. Wincentego a' Paulo, którzy prowadzili pracę duszpasterską, a w latach 1820-1843 także Seminarium Duchowne dla archidiakonatu białostockiego. Wraz z likwidacją misjonarzy przestało też istnieć Seminarium.
Po włączeniu w 1807 r. do Imperium Rosyjskiego, Białystok zaczął rozwijać się jako stolica obwodu białostockiego, a potem jako ośrodek przemysłowy. Przybywało ludności i mały kościół parafialny był stanowczo za mały dla dużej i ciągle powiększającej się liczebnie parafii. W latach 60-tych XIX w. po raz pierwszy starano się o wybudowanie nowego kościoła w Białymstoku. Nie pozwoliły jednak władze carskie. Po kolejnej prośbie ks. dziekana Wilhelma Szwarca, skierowanej w 1896 r. do władz carskich, nadeszła zgoda na powiększenie istniejącego kościoła farnego.
Plan "rozbudowy" sporządził najbardziej znany wówczas architekt Józef Pius Dziekoński. W efekcie, obok dawnej świątyni wystawiono w latach 1900-1905, wielką bazylikę w stylu neogotyku wiślano-bałtyckiego. Katedra, będąca repliką kościoła św. Floriana na Pradze w Warszawie, świadomie przywoływała motywy dawnej średniowiecznej architektury polskiej.
Główne roboty ukończono w 1905 r. i w tym samym roku budowlę poświęcono. Prace wykończeniowe wraz z wyposażaniem wnętrza trwały zasadniczo do I wojny światowej. Kościół uroczyście konsekrowano dopiero w 1931 r.
Działania wojenne nie zniszczyły świątyni. W czasie frontu w 1944 r. do jej uratowania przed pożarem przyczyniła się grupa osób z ks. dziekanem Aleksandrem Chodyką na czele. Wówczas, spośród całkowicie wypalonego śródmieścia Białegostoku ocalała jedynie białostocka fara i kościół św. Rocha. W 1977 r. w lewym ramieniu transeptu urządzono kaplicę Matki Bożej Ostrobramskiej, umieszczając w niej kopię obrazu z Ostrej Bramy autorstwa Łucji Bałzukiewiczówny. Kaplicę tę uroczyście poświęcił kardynał Karol Wojtyła w dniu 27 listopada 1977 r., a 5 VI 1995 r. miała miejsce uroczysta koronacja białostockiego wizerunku Ostrobramskiej Matki Miłosierdzia.
Od 1945 do 1991 r. kościół farny spełniał rolę prokatedry. W 1985 r. papież Jan Paweł II podniósł świątynię do godności bazyliki mniejszej, a 5 VI 1991 r. erygując diecezję białostocką, ustanowił ją katedrą.
W latach 1977-1984 zbudowano nową plebanię, a stara XVIII - wieczna została najpierw przekazana na potrzeby Kurii Arcybiskupiej. Obecnie jest rezydencją arcybiskupów białostockich. Od 1977  do 2008 r. proboszczem parafii był ks. Antoni Lićwinko, który prowadził prace budowlane oraz restauracyjne w katedrze i w starym kościele.
W starym kościele od 1980 r. przeprowadził remont kapitalny i konserwację wewnętrznego wystroju. Odkryto wówczas pod starym kościołem krypty grobowe i zbudowano krypty dla arcybiskupów białostockich. W nich pochowano już arcybiskupa mohylewskiego, wcześniej biskupa wileńskiego, Edwarda Roppa oraz pierwszego metropolitę białostockiego abpa Edwarda Kisiela.
Nie sposób wyliczyć wszystkich prac restauracyjnych i remontowych. Wypada jednak wymienić, że w ostatnich latach wymieniono dach na katedrze, zrobiono nowe ławki, przeprowadzono konserwację ołtarza głównego i ołtarza Chrystusa Ukrzyżowanego, przebudowano prezbiterium oraz odnowiono ołtarz Matki Boskiej Częstochowskiej. Wstawiono już część witraży i w przygotowaniu są dalsze według dobrze przemyślanego projektu.
Prace restauracyjne od 2008 r. kontynuuje ks. proboszcz Henryk Żukowski. W starym kościele farnym prowadzone są prace konserwatorskie przy ambonie, antepediuim i chrzcielnicy.  W dolnym oknie katedry został wstawiony nowy witraż. Kolejne będą wstawiane sukcesywnie począwszy od 2009 roku. Wszystkie przygotowano w pracowni pana Marka Wituszyńskiego w Toruniu. W katedrze odrestaurowano również tabernakulum przy ołtarzu MMP Częstochowsiej oraz przeprowadzono remont organów."-tekst ze strony: http://www.katedrabialostocka.pl/historia.php

Bez pośpiechu przechadzamy się,oglądamy wszystko i robimy zdjęcia,a po nich przysiadamy w ławkach na chwilę modlitwy i zadumy i wychodzimy na zewnątrz,bo zaczyna nam burczeć w brzuchach,co oznacza że najwyższa pora coś zjeść.








\






























































Po opuszczeniu świątyni,kierujemy swe kroku ku Ratuszowi,a właściwie ku restauracji mieszczącej się w budynku Ratusza.

"Esperanto Cafe to wyjątkowe miejsce położone w sercu Białegostoku, we wnętrzu zabytkowego Ratusza. Dzięki swojemu umiejscowieniu nasza restauracja jest doskonałym miejscem na biznesowe spotkania w centrum, smakowity lunch, romantyczną kolację czy też deser przy doskonale zaparzonej kawie.
W naszej restauracji mogą Państwo spróbować wielu regionalnych potraw, napić się buzy: białego, musującego napoju z rodzynkami, o nieco kwaśnym smaku, wyrabianego z kaszy jaglanej, bardzo popularnego w przedwojennym Białymstoku, oraz posmakować jednej z wielu przedwojennych specjalności naszego regionu-małej, pieczonej drożdżowej bułeczki z dodatkiem cebuli i maku – białysa.
Esperanto Cafe to znakomite miejsce na tradycyjny, regionalny obiad, wieczorne spotkanie z przyjaciółmi, zorganizowanie przyjęcia firmowego, czy rodzinnego, jak i relax przy kieliszku wybornego alkoholu."-tekst ze strony: http://esperanto-cafe.pl/pl/o-nas/

Wszędzie gdzie sprawdzaliśmy,było podane że w Cafe Esperanto można napić się buzy i zjeść białysę.I my właśnie na to liczymy.Wszak chcemy spróbować regionalnej kuchni.Wchodzimy do restauracji,ściągamy plecaki i kurtki,siadamy przy stoliku.Po chwili podchodzi do nas Pani Kelnerka z menu.My oczywiście od razu zamawiamy dwie buzy,białysek niestety nie ma,więc nad jedzeniem chwilę się zastanawiamy.Po niedługim czasie dwie buzy zostają postawione przed nami,a my po namyśle zamawiamy: babkę ziemniaczaną z mięsem,z  sosem podgrzybkowym i ogórkiem małosolnym (kiszonym)-to dla Radka,a dla mnie: duet pierogów-pierogi z gęsiną i pierogi z dzikiem,a do tego buraki pieczone.

Przepis na buzę:

"Składniki:
-10 dkg kaszy jaglanej
-1 dkg drożdży świeżych
-pół cytryny
-garść rodzynek
-15 dkg cukru
-1,5 litra wody
Przygotowanie:
Do gotującej się wody wrzucamy kaszę, którą gotujemy około 5 minut. Gdy przestygnie, przecedzamy (oddzielamy wodę od kaszy). Kilka minut wcześniej rozpuszczamy drożdże w ciepłej wodzie (pół szklanki) z dodatkiem łyżki cukru. Gdy drożdże urosną, dodajemy je do płynu po kaszy. Do wywaru wyciskamy też wyparzoną cytrynę (wyciśnięte kawałki też wrzucamy), rodzynki i cukier. Mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce (o temperaturze pokojowej) na 12 godzin. Po tym czasie rodzynki powinny wypłynąć na wierzch, powinny też tworzyć się małe bąbelki. Wyjmujemy z napoju kawałki cytryny. Całość przelewamy do butelek (jeśli do plastikowych to tylko 2/3 zapełniamy) i zakręcamy. Tak przygotowana buza, przechowywana w lodówce, nadaje się do picia około 3 dni."-tekst ze strony: https://www.radio.bialystok.pl/smakipodlasia/index/id/152615

Powoli smakujemy buzę-jest pyszna-więc małymi łyczkami rozkoszujemy się jej lekko gazowanym i kwaskowatym smakiem i czekamy na nasze dania.Przy okazji rozglądamy się dookoła i robimy zdjęcia.Po jakimś czasie na naszym stoliku pojawiają się zamówione potrawy.Oczywiście najpierw zdjęcia,a dopiero po nich zaczynamy jeść.Trzeba przyznać że oba dania są przepyszne-mogę się tylko czepić,że moje pierogi były ciut za chłodne-ale tłumaczymy to sobie,że pewnie musiały "czekać" na Radkową babkę ziemniaczaną....
Po posiłku,zamawiamy jeszcze butelkę buzy na wynos,płacimy,ubieramy się i wychodzimy na zewnątrz.Pora spróbować czegoś innego.



























Przechodzimy przez ulicę i wchodzimy do Browaru Stary Rynek.
Ściągamy plecaki i kurtki,siadamy przy wolnym stoliku przy oknie i nieopodal miedzianych kadzi.Rozglądamy się dookoła,sprawdzamy na karcie leżącej na stoliku jakie piwa możemy zamówić i kiedy podchodzi do nas młoda Kelnerka zamawiamy dwa takie same zestawy.
Dwa duże American IPA i po dwa małe-degustacyjne-Pszeniczne/Weizen i Milk Stout.

"Browar Stary Rynek znajduje się w samym centrum Białegostoku, od momentu otwarcia, pod koniec 2016 roku, robi furorę wśród białostockich miłośników piwa.
Stary Rynek to browar restauracyjny połączony z hotelem, znajduje się w samym sercu Białegostoku przy Rynku Kościuszki 11. Lokal jest dwupoziomowy, na parterze znajduje się typowa restauracja z ofertą dań obiadowych, przystawek i deserów, które częściowo powstają na bazie piwa lub składników używanych do jego produkcji. Latem ogromną popularnością cieszą się lody o smaku piwa, zimą na stołach króluje miętus w cieście piwnym oraz burger z dziczyzną i pastą grzybową.
Pub znajduje się na poziomie -1, po wejściu do sali od razu rzucają się w oczy dobrze wyeksponowane kadzie warzelne o łącznej pojemności 10 hektolitrów. Industrialny wystrój wnętrza pasuje do schematycznego rysunku ciągu technologicznego browaru, który znajduje się na ścianie obok baru oraz niezwykłego nalewaka imitującego miedziane części przemysłowej aparatury. Po drugiej stronie pomieszczenia za wygodnymi fotelami można przyjrzeć się podświetlonym tankom fermentacyjno-leżakowym, z których prosto do nalewaków leje się piwo. Pub urządzony jest tak, by osoby potrzebujące więcej prywatności też znalazły miejsce dla siebie przy stolikach sprytnie ukrytych w różnych zakamarkach pomieszczenia.
Stary Rynek nie jest typowym browarem restauracyjnym gdzie warzone jest 3-5 typów piw dostępnych zawsze w standardowej ofercie - tutaj co kilka tygodni można znaleźć całkiem inne, eksperymentalne piwo warzone na bazie wyselekcjonowanych słodów z dodatkiem nowofalowych lub tradycyjnych odmian chmielu. Piwny fundament browaru to Pszeniczne, Pils, Marcowe oraz American IPA. Znakomici piwowarzy: Czesław Dziełak laureat wielu prestiżowych konkursów piwowarskich, certyfikowany sędzia piwny PSPD i juror konkursów piwnych oraz Dawid Bobryk laureat XV Konkursu Piwowarów Domowych dają w tym miejscu upust swojej piwnej fantazji warząc wyśmienite trunki. Ich filozofią jest łączenie tradycji z nowoczesnością, potrafią odtwarzać i na nowo interpretować historyczne style piwne, dzięki temu powstają unikalne piwa o wyjątkowym smaku i aromacie np. Wędzone Marcowe, Milk Stout czy Royal Black.
Piwa podawane są w szkle o różnej pojemności, można zamówić zestaw degustacyjny składający się z pięciu piw o pojemności 100 ml. Mamy również do wyboru małe piwo 0,33 l oraz duże 0,5 l. Piwowarzy pomyśleli także o kierowcach i zamknęli swoje piwo w brązowe butelki o pojemności 0,33 l, dzięki temu każdy może delektować się wyśmienitymi trunkami także w domu.
Do Starego Rynku można wybrać się na piwo z przyjaciółmi, randkę z miłośniczką piwa oraz na spotkanie biznesowe, które będzie okraszone nie tylko dobrymi trunkami, ale także świetnym jedzeniem."-tekst ze strony: https://birofilia.org/miejsca/browar-stary-rynek.html























"American IPA-dla miłośników mocnej goryczki
Prawdziwy symbol odrodzenia piwowarstwa rzemieślniczego oraz piwnej rewolucji jaka przetacza się od dwóch dekad przez cały świat. Podobnie jak w świecie wina, gdzie smak winogron jest powiązany z miejscem, w którym rosną, chmiel uprawiany w północnej Kalifornii i w stanie Oregon posiadł unikalne cechy, które przekładają się na wyjątkowy smak naszego American IPA. Już w aromacie piwo uwodzi intensywną i bogatą cytrusowością, świeżą żywicą, nutami polnych kwiatów oraz owoców tropikalnych. IPA to piwo dla miłośników mocnej goryczki.
Jeżeli kochasz chmiel, spróbuj naszej American IPA!"-tekst ze strony: http://www.royal-hotel.pl/browar/nasze-piwa

"Pszeniczne / Weizen-lekki, orzeźwiający i elegancki w smaku
Oryginalne piwo pszeniczne, którego stolicą jest niemieckie Monachium. Nasz Weizen jest bogaty i intensywny w aromacie oraz lekki, orzeźwiający i elegancki w smaku. Szklanka pszenicznego wita degustatora czapą gęstej, kremowej, białej piany, spod której wydobywa się przyjemny zapach. Składają się na niego przede wszystkim nuty owoców z aromatem dojrzałego banana na czele, połączonego z pikantnym zapachem goździków, wspartych w tle nutami zielonej herbaty, śliwek oraz czerwonych jabłek. Smak jest lekko słodki, słodowy, puszysty, przypominający świeże, pszenne pieczywo. Finisz jest lekko kwaskowaty, czysty i wytrawny."-tekst ze strony: http://www.royal-hotel.pl/browar/nasze-piwa

"Milk Stout
Stout mleczny to jeden z wielu specjalnych rodzajów typowego stoutu. Piwo to pochodzi z Anglii, w której zabronione jest używanie nazwy "milk stout", aby wykorzenić powiązanie tego stylu z okresem połogu i laktacji, ponieważ w XIX i na początku XX wieku było polecane przez lekarzy jako wsparcie w odzyskiwanie przez kobietę sił po porodzie. Zawiera dodatek laktozy, czyli cukru mlecznego, który sprawia, że piwo jest bardziej słodkie, a także kaloryczne niż stout klasyczny. Do określenia tego gatunku często używa się również nazwy "cream stout" bądź "sweet stout". Piwo charakteryzuje się ciemną barwą, a także smakiem będącym mieszanką czekolady, palonego zboża oraz kawy. Kremowa piana zwykle ma kolor brązowy. Często smak tego piwa porównuje się do słodzonej kawy espresso."-tekst ze strony: https://birofilia.org/slownik/M/milk-stout.html
Niespiesznie rozkoszujemy się piwkami,rozmawiamy,rozglądamy się,robimy zdjęcia i cieszymy z naszej wycieczki.Oboje jednoznacznie stwierdzamy że z trzech zamówionych przez nas piw,najlepsze jest American IPA.



































Po wypiciu piw,powoli opuszczamy browar.Pora ruszyć w kierunku naszego zarezerwowanego noclegu.Wyznaczam więc w telefonie trasę i ruszamy.Wędrujemy ulicami Białegostoku,zatrzymujemy w Alei Bluesa na kilka zdjęć.

"Pomysł Alei Bluesa pojawił się jesienią 2007 roku. Jego realizacja stała się możliwa przy okazji obchodów Roku Bluesa w Białymstoku, ogłoszonego z okazji 30 jubileuszu Kasy Chorych i festiwalu Jesień z Bluesem, a także 25 rocznicy tragicznej śmierci legendarnego białostockiego harmonijkarza Ryszarda „Skiby” Skibińskiego. Stolica Podlasia jako pierwsze miasto w Polsce zdecydowało się uhonorować w taki sposób ten gatunek muzyczny.
Białystok jako miasto, w którym do dziś odbywa się najstarszy festiwal bluesowy w Polsce, a także miejsce, gdzie działają takie zespoły, jak Kasa Chorych, Devil Blues, Bracia i Siostry, 48 Godzin, Formacja Fru czy The Hardworkers, z powodzeniem może uważać się za jeden z głównych ośrodków polskiego bluesa. Aleja, obok cyklicznych imprez muzycznych, jest najważniejszym symbolem bluesowej tradycji Białegostoku.
Stworzenie Alei Bluesa miało na uwadze przypomnienie młodszemu pokoleniu o dokonaniach najważniejszych muzyków gatunku i zachęcanie wszystkich do zapoznawania się z ich twórczością. Blues to jednak nie tylko muzycy. To również cała grupa pasjonatów, propagatorów tego gatunku muzycznego, którzy wiele lat swojego życia poświęcili, zarażając innych miłością do bluesa. Wystarczy wspomnieć tu Marię Jurkowską, dziennikarkę radiowej Trójki, czy Witolda Frankiewicza, twórcę portalu Blues.pl i założyciela Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego. Aleja jest również miejscem, gdzie uhonorowane zostały ich dokonania. Aleja jest zatem aleją ludzi, którzy bluesa kochali i kochają."-tekst ze strony: https://arch.um.bialystok.pl/905-aleja-bluesa/default.aspx

Wędrujemy niespiesnie aleją,co chwila przystajemy by zrobić zdjęcia tabliczce ze znanym nam nazwiskiem.
















































Po sfotografowaniu gwiazd bluesa,idziemy dalej wyznaczaną trasą.Oczywiście co jakiś czas zbaczamy z niej,bo Radek nagle przypomina sobie że na tej ulicy są murale.I tak co rusz coś innego focimy,ale powoli zmierzamy ku naszemu noclegowi.











































Wędrujemy tak już dość długo,niby nasz cel jest tuż,tuż,ale nasze siły są na wyczerpaniu-noc nieprzespana robi swoje...Na przystanku autobusów miejskich sprawdzamy jakie i dokąd stąd jadą autobusy i w końcu docieramy do Willi Marcella,na ulicy Zwierzynieckiej 64.Wchodzimy do budynku i zatrzymujemy się w recepcji.Jest ciemno-mówię do Radka-prąd zbrali??-no i oczywiście tak właśnie jest-awaria.Pani w recepcji w niezwykle miły sposób tłumaczy rosyjskojęzycznemu małżeństwu jak mają dojechać do Ich miejsca noclegowego,ale kiedy para Rosjan wychodzi i tylko my zostajemy,słyszymy:-Proszę czekać,proszę czekać.proszę czekać....Kiedy "wraca światło",Pani w dalszym ciągu mówi do nas:-proszę czekać,proszę czekać....Za to z Panem,który razem z nami wszedł rozmawia sobie swobodnie w rosyjsko brzmiącym języku-a my czekamy.....
W końcu po dwudziestym razie "proszę czekać",Pani się nad nami zlitowała,zameldowała nas i zaprowadziła do pokoju.Mimo dziwnej sytuacji,cieszymy się że możemy choć chwilę odpocząć.Ściągamy plecaki,kurtki,buty i legamy na łóżku.Należy nam się :)
Śmiejemy się jak małe dzieci :)
Wystarcza nam niewiele czasu by zregenerować siły.Obmyślamy przy okazji plan na dalsze godziny dnia i po dyskusji decydujemy się ruszyć w miasto.Stwierdzamy że kawałek podjedziemy sobie autobusem,bo stąd do centrum Białegostoku jest dość spory kawałek.Sprawdzam o której mamy transport,ubieramy się i wychodzimy.Do przystanku docieramy dość szybko,chwilkę czekamy na autobus,a kiedy podjeżdża,wsiadamy do niego i jedziemy kilka przystanków.Wysiadamy na początku ulicy Zwierzynieckiej.Jest tu kilka murali,które chcemy zobaczyć i sfotografować.










Żubr na dachu...




































Po sfoceniu murali,wędrujemy ulicami miasta,kierując się ku centrum.Obmyślamy przy okazji plan-dokąd najpierw pójdziemy.Przede wszystkim musimy iść na stację kolejową po miejscówki na jutrzejszy pociąg,a po drodze to co zobaczymy i gdzie dotrzemy,to nasze.Przy okazji stwierdzamy że kawał drogi jest na nasz nocleg,więc podjedziemy sobie autobusem,ale potrzebne nam są bilety,by nie jeździć na gapę.I kiedy przechodzimy obok kiosku z gazetami,pytamy o bilety na autobusy miejskie,dowiadujemy się,że możemy je kupić w barze w galerii handlowej.Idziemy więc tam.Nabywamy czasowe bilety i wędrujemy dalej ulicami miasta.






























































































































Mural "Utkany Wielokulturowością"























Odnajdujemy "ukryty" mural "Utkany Wielokulturowością",przystajemy przed nim i robimy zdjęcia.

"Utkany Wielokulturowością
Choć znajduje się w centrum miasta niełatwo go namierzyć. Bardzo blisko kultowej Dziewczynki z konewką – na szczytowej ścianie jednego z bloków, cieszy oko klientów małej piekarni – niestety jest niemal niewidoczny dla tysięcy mieszkańców przemieszczających się główną arterią miasta – Aleją Józefa Piłsudskiego. Obraz powstawał przez trzy dni w październiku 2015 roku. Równolegle Stowarzyszenie na rzecz Kultury i Dialogu 9/12 zorganizowało warsztaty antydyskryminacyjne. Inicjatorem akcji była Fundacji Klamra, która w wielu polskich miastach realizowała projekt „Mowa Miłości”. Mural wyraźnie odnosi się do białostockich tradycji włókienniczych, a napisy i symbole nawiązują do pamięci o byłych mieszkańcach miasta, m.in. Żydach, Niemcach czy Rosjanach."-tekst ze strony: https://bialystoksubiektywnie.com/blog/2017/10/12/mapa-bialostockich-murali-czesc-3/

Kawałek dalej znajduje się kolejny mural-ten to ja bardzo chciałam zobaczyć.

"Dziewczynka z konewką
Z perspektywy lat wydaje się, że ani autorka – Natalia Rak, ani inicjatorzy akcji „Folk on the street” w 2013 roku, nie spodziewali się, że oto tworzą nowy symbol miasta. Mural powstał na ścianie budynku Instytutu Chemii UwB a inspiracją do jego powstania była legenda o wielkoludach z opracowania Wojciecha Załęskiego pt. „Hecz, precz, stała się rzecz. Wydobyte z kufra pamięci”. Dziś Dziewczynkę podlewającą drzewo chce zobaczyć każdy turysta – mało tego, przeogromną popularnością cieszą się gadżety z jej wizerunkiem – kubki, plecaki, zeszyty, magnesy itd. Dziewczynka doczekała się znaczka pocztowego i wielu replik. Właścicielem praw do wizerunku jest Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Białymstoku."-tekst ze strony: https://bialystoksubiektywnie.com/blog/2017/09/12/murale-w-bialymstoku-mapa/

Dziewczynce z konewką robimy mnóstwo zdjęć,żałując tylko że jest już ciemno.No cóż,nie można mieć wszystkiego,stwierdzamy.



Kiedy do stacji kolejowej docieramy jest już całkiem ciemno.W kasie pytamy o miejscówki na konkretny pociąg,chcemy jeszcze jutro coś zobaczyć.Niestety dowiadujemy się że nie ma wolnych miejsc.Odchodzimy więc od kasy i chwilę się zastanawiamy co dalej robić? Postanawiamy zmienić plany.Pytamy w kasie o miejscówki na pociąg jadący do Piotrkowa Trybunalskiego o 6:56 rano.Oczywiście znajdują się dwa wolne miejsca na siedzeniach jedno za drugim.Dziękujemy i opuszczamy stację.
Życie samo za nas zdecydowało.Jutro wczesna pobudka,więc pora coś zjeść ciepłego i wracać na nocleg.
W galerii handlowej znajdujemy bar samoobsługowy,gdzie wybieramy sobie jedzenie,płacimy za nie i siadamy przy stoliku.Posilamy się i rozmawiamy ustalając plan na jutrzejszy dzień.Po posiłku idziemy w kierunku stacji kolejowej,bo za nią znajduje się przystanek autobusowy,z którego odjeżdża autobus miejski nr 29,którym dojedziemy na nocleg.Po drodze kupujemy w kultowym sklepiku "Jagi" dwa regionalne piwa i wędrujemy na przystanek.Chwilkę czekamy na nasz transport,a kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego,kasujemy bilety,rozsiadamy się wygodnie i wracamy na nocleg.
Dość szybko docieramy na miejsce,śmiejemy się że idąc pierwszy raz dokądś zawsze jest daleko,a idąc któryś raz,droga już jest krótsza.Mimo nie tak późnej pory,postanawiamy wykąpać się i iść spać.Jedna noc nieprzespana wystarczy.Idę więc do wspólnej łazienki(jedna na dwa pokoje),biorę szybki prysznic i wracam do pokoju.Mówię Radkowi,by nie był zaskoczony,bo w kabinie prysznicowej nie ma jednej części od drzwi.Kiedy Radek wychodzi ja kładę się i przysypiam.Budzę się gdy Radek wraca z łazienki.Mówi mi że brak drzwi w kabinie to nic wobec braku światła.Nasi sąsiedzi próbowali skorzystać z łazienki,gdy Radek był w środku.I tak światło gasło i zapalało się kilka razy,zanim stwierdzili że łazienka jest akurat zajęta.
Po takich emocjach i pięknym dniu "Morfeusz" ukołysał nas niesamowicie szybko.
Jutro czeka nas kolejny niesamowity dzień,więc do zobaczenia :)

Do Białegostoku powrócimy,bo wielu rzeczy nie widzieliśmy.Jeden dzień to mało....a Podlaskie jest piękne i kibice Jagi są niezwykle mili :)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz