niedziela, 26 maja 2019

Z wizytą u Rumburaka,czarodzieja II kategorii :)

 Dziś Dzień Matki,więc z okazji tego Święta Mamuś moja kochana życzę Ci zdrowia,sił i codziennej radości wraz ze słowami największej wdzięczności.Za wszystkie dla mnie trudy i starania składam Ci dzisiaj podziękowania :) Kocham Cię Mamuś :)
Wszystkim Mamom,Mamusiom,Mateńkom,Matkom życzymy oboje wszelkiej pomyślności :)

Wczoraj,po powrocie do domu,sprawdziliśmy pogodę i postanowiliśmy że dziś pojedziemy do Czech.Ma być słonecznie i ciepło,więc wymarzona pogoda by odwiedzić miejsce,do którego w zeszłym roku nie udało nam się dotrzeć.
Wstajemy wcześnie,by na spokojnie zjeść śniadanie i wypić kawę.Robimy kanapki,pakujemy plecaki i kiedy jesteśmy gotowi ruszamy w kierunku stajci kolejowej,gdzie kupujemy dwa "Bilety Sudeckie" <(Bilet Sudecki-Bilet jednodniowy (ważny od godz. 00:00 do 24:00 w dniu wskazanym na bilecie) dla osób podróżujących w pociągach i autobusach Kolei Dolnośląskich na liniach Jakuszyce Gr. – Jelenia Góra – Wałbrzych Główny – Kłodzko Miasto – Kudowa-Zdrój / Międzylesie Gr oraz w pociągach przewoźnika České dráhy a.s. na odcinkach Jakuszyce Gr. – Harrachov i Międzylesie Gr. – Lichkov.
Na pierwszy rzut oka bilet nie jest szczególnie atrakcyjny, ale podróżując z nim można zwiedzić sporo ciekawych miejsc.
W czasie opracowywania artykułu Bilet Sudecki kosztował 25 złotych dla 1 osoby i 40 złotych dla 2 osób.)>-tekst ze strony:
http://kolejnapodroz.pl/2019/03/29/tanie-podroze-z-kolejami-dolnoslaskimi/
 i dwa bilety "KD+Czechy" <(KD+Czechy-Bilet Kolei Dolnośląskich uprawniający do podróży pociągami Kolei Czeskich (České Dráhy) i GW Train Regio (GWTR) w północnych Czechach, na obszarze wytyczonym na mapie obowiązywania biletu. Obowiązuje również na odcinkach Lubawka – Lubawka (Gr), Mieroszów – Mieroszów(Gr) – (połączenie sezonowe), Międzylesie – Lichkov(Gr), Szklarska Poręba Jakuszyce – Jakuszyce(Gr) obsługiwanych przez Koleje Dolnośląskie.
Bilet KD+Czechy to bilet jednodniowy, ważny do godziny 24:00 dnia wskazanego na bilecie. Przedsprzedaż biletu KD+Czechy wynosi 3 dni. U obsługi w pociągu można zakupić bilet ważny wyłącznie w dniu nabycia. W czasie opracowywania artykułu cena biletu KD+ Czechy wynosiła 19 złotych.
Do biletu KD+Czechy można dokupić bilet na wielokrotny przewóz roweru w cenie 5 zł.
Oferty nie stosuje się do przewozu zwierząt i bagażu.
Od ceny biletu KD+Czechy nie nalicza się ulg i zniżek.)>-tekst ze strony: http://kolejnapodroz.pl/2019/03/29/tanie-podroze-z-kolejami-dolnoslaskimi/
pod tym linkiem jest schemat obowiązywania biletu KD+Czechy: http://kolejnapodroz.pl/wp-content/uploads/2019/03/KD_plus_Czechy_201819_Z1a-1024x720.jpg
Po zakupie biletów,idziemy na peron,na którym stoi nasz pociąg,wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca,wypełniamy nasze bilety i o 8:31 ruszamy ku naszej nowej przygodzie.
Pierwszą przesiadkę mamy w Sędzisławiu-nie lubimy tej stacji,dla nas jest ona przeklęta.Kilka razy utknęliśmy na niej,a jak to było kiedyś można zobaczyć tu:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2012/07/dwa-swiaty-koleiczii-sedzisaw-czyli.html
i tu:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2012/07/dwa-swiaty-kolei-cz3-stacja-przekleta.html
Wciąż mamy nadzieję że jednak "nasza" kolej zmienia się na lepsze....
O 8:59 wysiadamy z pociągu w Sędzisławiu i bezproblemowo przesiadamy się do czeskiego motoraczka,jeżdżącego pod "szyldem" KD do Trutnova.Zajmujemy sobie wygodne miejsca w motoraczku i chwilkę czekamy na przesiadających się pasażerów jadących od strony Wrocławia.Kiedy już wszyscy się przesiądą,ruszamy ku granicy z Czechami.W Kamiennej Górze,piszę dwa smsy-do Danusi i Ewy z pozdrowieniami z motoraczka.Obie oczywiście odpisują.Ewa jest nad morzem,a Danusia zaprasza nas na kawę.Niestety odmawiamy,bo mamy na dziś inne plany.Robię zdjęcia,rozmawiam z Radkiem i jedziemy dalej.
















 Podróż do Trutnova mija nam bezproblemowo.Wysiadamy z motoraczka i idziemy do marketu na małe zakupy-mamy trochę czasu do odjazdu naszego następnego pociągu.Po zakupach,wracamy na stację,wsiadamy do stojącego na peronie pociągu jadącego do Pragi,zajmujemy wygodne miejsca i chwilę czekamy na odjazd.Powoli zapełniają się siedzenia,pasażerów w pociągu jest coraz więcej,co znaczy że zbliża się godzina odjazdu.O godzinie 10:42 ruszamy ze stacji Trutnov  hlavní nádraží i jedziemy ponad godzinę do stacji Hradec Králové hl.n.,gdzie mamy przesiadkę na pociąg jadący do Pardubic.Oczywiście wszystko działa sprawnie,więc bez stresu w Hradcu Králové hl.n.przesiadamy się kolejny już dziś raz.Stąd do Pardubic to przysłowiowy "rzut beretem",więc podróż szybko nam mija.










 Wysiadamy na stacji kolejowej w Pardubicach-byliśmy tu w ubiegłym roku,a jak to było,można zobaczyć tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2018/05/pardubice-po-koniadwa-piernikiale-trzy.html
i od razu idziemy na przystanek autobusu miejskiego,którym mamy jechać dalej.Sprawdzamy odjazdy i stwierdzamy że mamy sporo czasu.Robimy więc sobie krótki spacer i kilka zdjęć z rzeźba Jana Pernera.

"Jan Perner (ur. 7 września 1815 w Bratčicach, zm. 10 września 1845 w Pardubicach) – czeski konstruktor linii kolejowych i budowniczy.
Pochodził z rodziny młynarskiej. W dzieciństwie bardzo chorowity, został przez rodziców ochrzczony w dniu narodzin, w obawie przed śmiercią bez tego sakramentu. W latach 1822-1827 chodził do szkoły w Potěhach. Wbrew woli ojca studiował na politechnice praskiej. W 1836 zgłosił się do prac przy budowie linii kolejowej z Petersburga do Carskiego Sioła. W 1836 opuścił Rosję, po konflikcie z władzami budowlanymi.
1 czerwca 1837 rozpoczął pracę przy budowie Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda. Do lata 1839 uczestniczył w budowie odcinka Brzecław – Brno. Potem był odpowiedzialny za projektowanie prac przy odcinku Ostrawa – Oświęcim. Jan Perner brał udział w najważniejszych działaniach projektowych przy połączeniu Wiednia z Pragą. W 1841 postanowił całkowicie poświęcić się projektowaniu linii kolejowych. Od 1842 został Wyższym Inżynierem Kolei. W tym samym roku Cesarz zatwierdził jego projekt linii z Pragi do Drezna.
W dniu 9 września 1845 Perner wracał z Moraw w pierwszym wagonie za lokomotywą. Przy przejeździe przez tunel w okolicy Chocni, zszedł na ostatni stopień wagonu by sprawdzić stan przez siebie wykonanych prac i uderzył o mijany słup. Z urazem głowy i ręki wsiadł jeszcze do pociągu i dojechał do Pardubic, gdzie wysiadł i po kilku krokach upadł. Zmarł następnego dnia o godzinie jedenastej, po przewiezieniu do domu ojca. Pogrzeb odbył się 12 września, przy udziale dużej ilości ludzi. Z Pragi wyprawiono na tę okoliczność specjalny pociąg."-Wikipedia.

























 Po sesji zdjęciowej,idziemy na przystanek,z którego mamy autobus.Mamy jeszcze trochę czasu,więc Radek idzie kupić bilety w automacie,a po ich zakupie,wraca do mnie i razem czekamy na autobus,który przyjeżdża kilka minut po 13-tej,wsiadamy do niego,Radek kasuje bilety,przy czym denerwuje starszego Pana,któremu się ogromnie spieszy,rozsiadamy się wygodnie i jedziemy do wsi Ráby.Podróż trwa ciutkę ponad dwadzieścia minut.Przyglądamy się przez okno całej trasie,którą jedziemy by ją na wszelki wypadek zapamiętać.Kiedy autobus zatrzymuje się na przystanku "Ráby-Kunětická hora",wysiadają z niego wszyscy pasażerowie i my też.Zanim ruszymy do zamku,sprawdzamy na tabliczkach przystankowych,o której mamy autobus do Pardubic.Kiedy już wiemy ile mamy czasu,ruszamy ku zamkowi,mieszczącemu się na szczycie góry.


































 W drodze na szczyt,przechodzimy obok ogrodzonych łąk ze zwierzętami.Pasą się na nich kozy,owce,muflony i daniele.Mówimy sobie że,gdy będziemy wracać,to zrobimy zdjęcia,teraz zależy nam na czasie.Wyprzedzamy starszego Pana,który tak nerwowo się zachowywał w autobusie-też zmierza do zamku.Mamy tylko nadzieję że nie będzie z nami chodził.Oczywiście co jakiś czas przystajemy na zdjęcia,a po nich idziemy dalej,docierając do bramy zamkowej.W kasie kupujemy bilety wstępu,vizytki turystyczne,dzwoneczek i stemplujemy wszystkie nasze kajety.Po dopełnieniu formalności wchodzimy na dziedziniec zamkowy,przechodzimy przez niego i zmierzamy ku części przeznaczonej do zwiedzania.Na nasz widok z ławki wstaje Pan,bierze nasz podwójny bilet,odrywa jego kawałek i informuje nas co możemy obejrzeć i że nie wolno robić zdjęć z fleszem.Dziękujemy za porady i ruszamy na zwiedzanie zamku.Może przy okazji uda nam się spotkać Rumburaka-czarodzieja drugiej kategorii,z czechosłowackiego serialu "Arabela"? To właśnie tu Rumburak zamieszkał po wygnaniu i uwięził Arabelę.Jak wyglądał zamek w latach 1978-1980 można zobaczyć tu: https://www.youtube.com/watch?v=ZV24SyTFoI8




























 "Kunětická hora – samotna góra fonolitowa (295 m n.p.m.), która jest dominantą Kotliny Pardubickiej (Płyta Wschodniołabska) w rejonie Pardubic w Czechach Wschodnich. Lokalna nazwa to „Kuňka“.
Należy do grupy najdalej występujących trzeciorzędnych formacji wulkanicznych południowo-wschodniej części Masywu Czeskiego, jednak góra nigdy nie była wulkanem.
Na wierzchołku znajduje się zamek Kunětická hora, który w latach 1421-23 wybudował Diviš Bořek z Miletínka. Na przełomie XV i XVI wieku przebudował go w stylu późnogotyckim Vilém z Pernštejna i ufortyfikował nowoczesnym barbakanem na wzór zamku pardubickiego.
W 1645 r. Kunětická hora została zdobyta i spalona przez wojska szwedzkie.
Od początku XVI wieku aż do XX w. wydobywano na górze kamień co przyczyniło się do zniszczenia południowej części zamku.
Sam zamek był potem odnawiany, po raz ostatni w 1993 r., gdy został naprawiony krużganek i dach wieży. Rekonstrukcja zamku nie została jeszcze zakończona.
W czasach historycznych jeden z największych zamków czeskich. Dzisiaj ważny punkt trygonometryczny. Z Wieży Czarnej rozpościera się rozległa panorama.
W zamku są wystawiane spektakle pardubickiego Teatru Wschodnioczeskiego."-Wikipedia
 "Historia zamku:
Góra na której wzniesiono zamek należała na początku XV wieku do benedyktyńskiego klasztoru w Opatovicach. W 1421 roku, w początkowej fazie wojen husyckich, klasztor został spalony przez Diviša Bořka z Miletína i jego husyckie wojska. Zapewne wkrótce potem Diviš rozpoczął budowę zamku, jako iż już dwa lata później pisał się już “z Kunětickiej Hory”. Zamek stanął w ważnym strategicznie rejonie. Kontrolował drogę prowadzącą wzdłuż Łaby na północ, na Jaroměř i Náchod, a dalej do Kłodzka i Śląska oraz drogę prowadzącą na wschód na Vysoké Mýto i dalej na Morawy. Być może Diviš wzniósł go na miejscu starszej warowni z końca XIII wieku, która zaniknęła w XIV stuleciu.
W 1423 roku Diviš Bořek z Miletína znalazł na swym zamku schronienie po przegranej bitwie z Janem Žižką. W następnych latach działał po stronie umiarkowanych husytów, a w 1434 roku brał udział w bitwie pod Lipanami po zwycięskiej stronie starcia. W jego wyniku katolicka i utrakwistyczna szlachta czeska rozprawiła się z taborytami i sierotkami z radykalnego skrzydła husytyzmu. Za swe zasługi Diviš otrzymał od cesarza Zygmunta Kuněticką Horę na własność, a po jego śmierci w 1437 roku, zamek przejęli jego brat Jetřich i syn Soběslav.
We wczesnych latach sześćdziesiątych XV wieku, po śmierci Soběslava, w bliżej nie znanych okolicznościach zamek przejął król Jerzy z Podiebradów i przeznaczył dla swych synów: Viktorína, Jindřicha, Hynka i Bočka. Po śmierci króla Jerzego w 1471 roku synowie podzielili majątek. Kunětická Hora przypadła wówczas Jindřichovi z Minsterberka, który przez kolejne paręnaście lat straszliwie się zadłużył, aż w 1490 roku musiał sprzedać zamek Vilémowi z Pernštejna. Vilém należał do najbogatszych i najpotężniejszych możnowładców w ówczesnych Czechach, dzięki czemu mógł rozpocząć wielką, późnogotycką przebudowę Kunětickiej Hory. Prace te kontynuował do lat czterdziestych XVI wieku jego syn Jan z Pernštejna. Dzięki temu zamek stał się jedną z najsilniejszych fortec w kraju, przystosowaną do walk z użyciem broni ogniowej.
Mniej wybitną jednostką był potomek Jana, Jaroslav z Pernštejna, który z powodu długów w 1560 roku musiał sprzedać zamek arcyksięciu Maksymilianowi Habsburgowi. Od tamtego momentu warownia zaczęła tracić na znaczeniu i podupadać. W trakcie wojny trzydziestoletniej, w 1645 roku, słabo obsadzony zamek zniszczyli Szwedzi, a po zakończeniu działań militarnych nie podjęto nawet jego napraw. W 1681 roku został on opisany jako opuszczony, jedynie w 1697 roku przeprowadzono renowację zamkowej kaplicy. W XIX wieku sytuację zrujnowanej Kunětickiej Hory pogorszyło wydobycie bazaltu ze zboczy zamkowej góry. Dopiero po 1900 roku z inicjatywy znanego czeskiego malarza, Mikoláša Alše, zaprzestano destrukcyjnych działań i podjęto pierwsze prace remontowe.
Zamek wzniesiono na wyniosłym, skalistym grzbiecie bazaltowej góry o wysokości 81,5 metra nad okolicznymi równinami. Z powodu ukształtowania terenu otrzymał on w kształt załamanego prostokąta o długości około 110 metrów i szerokości między 25 a 30 metrami. Obwód murów poprowadzono krawędziami wzgórza, z wieżą bramną na zachodnim podzamczu po stronie północno – zachodniej. Jako, iż nie była ona poprzedzona fosą, otrzymała wzmocnienie w postaci przedbramia zakończonego budynkiem bramnym (w ostatecznej formie rozbudowy zamku przedbramie to było piątą bramą). Przedzamcze zostało oddzielone od zamku górnego przekopem.
Umieszczony w najwyższym i najbardziej niedostępnym miejscu góry rdzeń zamku posiadł kształt zbliżony do kwadratu o boku długości około 30 metrów. Jego południowo – wschodni narożnik murów wzmocniono cylindryczną wieżą główną o średnicy około 9,50 metra. Najstarsza zabudowa mieszkalna zajęła północną część dziedzińca, w początkowym etapie dodatkowo chronioną od wschodu i północy głęboką, wykutą w skale fosą i ziemnym wałem. Zamek z początku XV wieku zaskakiwał nie tylko szybkością wzniesienia, ale i dużym rozmiarem, mającym zapewne na celu pomieścić liczne husyckie wojska wraz z wozami i zaopatrzeniem.
Na przełomie XV i XVI wieku Vilém z Pernštejna dokonał znacznej rozbudowy zamku. Starsze ziemne obwarowania rdzenia zamku od północy i wschodu zastąpiono zewnętrznym murem obronnym z blankami, który otoczył całe założenie, na północnym zachodzie łącząc się z dawnym przedbramiem, a na południowym zachodzie dochodzącym do murów podzamcza i stromej skarpy.
Po stronie północnej, bardziej zagrożonej z powodu drogi wjazdowej, mury zostały nawet podwojone. Górowały one nad długą drogą wyjazdową, idącą północnym zboczem, pośrodku której umieszczono półokrągłą basteję, a w części wschodniej czwartą bramę. Dalsze prace prowadzone przez syna Viléma, Jana, po 1537 roku, przedłużyły drogę wjazdową o północno – wschodni dziedziniec z murami wzmocnionymi czworoboczną basztą i wieżą bramną (trzecia brama). Tam droga zawracała na zachód by ciasnym korytarzem przejść przez drugą i pierwszą bramę. Kolejnym wzmocnieniem obronności było dodanie również czterech półokrągłych bastej armatnich. Dwie z nich znalazły się we wschodnich narożach zamku, trzecią, najmniejszą usytuowano we wschodniej części zewnętrznego muru, tuż poniżej zamku górnego, a czwarta zabezpieczała od zachodu podzamcze. W odróżnieniu od wcześniejszych murów z krenelażem, basteje i obwarowania Jana zostały zwieńczone zadaszonym gankiem obrońców i zaopatrzone w strzelnice do ręcznej broni ogniowej.
W XVI wieku przebudowana została także zabudowa mieszkalna. Na zamku górnym przekształcono dwa górne piętra dawnego pałacu, które połączono zewnętrzną, okrągłą klatką schodową. Pierwsze piętro podzielono na trzy pomieszczenia z płaskimi stropami, oświetlone oknami, podobnie jak parter, od strony dziedzińca. Drugie piętro w całości zajęła pojedyncza, duża sala z płaskim, drewnianym stropem i kominkiem, oświetlana oprócz okien, dwoma wykuszami od wschodu i północy. Do południowej ściany zamku górnego dodano nowe skrzydło mieszkalne, połączone ze skrzydłem północnym za pomocą sklepionego krzyżowo przejazdu po stronie zachodniej. Nowe skrzydło w zachodnim narożniku posiadało reprezentacyjną salę zwieńczoną sklepieniem gwiaździsto-sieciowym. Także mniejsze pomieszczenia umieszczone przy cylindrycznej wieży zwieńczono wyszukanymi sklepieniami gwiaździstymi. Powyżej przyziemia znajdowały się jeszcze dwa piętra z płaskimi stropami oraz poddasze o konstrukcji szachulcowej. Przebudowę wieńczyła nowo powstała kaplica św. Katarzyny, wzniesiona na północnej ścianie obwarowań, na brzegu fosy oddzielającej podzamcze od  zamku górnego. Jej prostokątne krótkie prezbiterium i podłużna nawa otrzymały sklepienia kryształowe. Zabudowę uzupełniały budynki gospodarcze i pomocnicze, które zostały przystawione do wewnętrznych ścian murów podzamcza. Mniejsze budynki gospodarcze i studnię umieszczono również na niewielkim dziedzińcu pomiędzy trzecią a czwartą bramą.
Obecnie na majestatycznym skalnym wzniesieniu obejrzeć można zachowany zamek górny z narożną cylindryczną wieżą główną oraz częściowo zrujnowane podzamcze, na którym wyróżnia się kaplica św. Katarzyny i wieża bramna. Po stronie północno – zachodniej zachowało się dawne przedbramie, czyli późniejsza czwarta brama. Zamek udostępniony jest do zwiedzania za wyjątkiem okresu od listopada do końca marca."-tekst ze strony: https://medievalheritage.eu/pl/strona-glowna/zabytki/czechy/kuneticka-hora-zamek/




























 Zaczynamy zwiedzanie od pomieszczenia po prawej stronie.Pięknie odnowiona sala z cudownym sklepieniem,przyciąga nasz wzrok.Tu mamy dość długą sesję zdjęciową,po niej przechodzimy do pomieszczenia z lewej strony.Właściwie są to dwa,wysokie przykryte dachem pomieszczenia,z ruiną ściany po środku i pustymi oknami.Tu "mieszka" smok i całe mnóstwo kawek,które swą obecność głośno obwieszczają latając dookoła.Oglądamy wszystko i robimy zdjęcia,a po nich idziemy do kolejnej sali,gdzie oglądamy narzędzia służące do zadawania tortur i tablice opisujące profesję kata.Nigdzie nie znaleźliśmy sladów Rumburaka,idziemy więc dalej.





































 













 












 Po wyjściu na dziedziniec zadajemy sobie pytanie,gdzie teraz?
-wieża?-czy piwnice?
Oboje jednomyślnie wybieramy piwnice i z dziedzińca schodzimy schodami do podziemi.Tu znajdują drewniane pomosty,na których poutawiano gabloty z archeologicznymi znaleziskami.Pod pomostami mamy okazję obejrzeć pozostałości dawnych piwnic i lochów zamkowych,do których w obecnych czasach ludzie rzucają pieniądze-jest ich tu całkiem sporo.





























































Po obejrzeniu archeologicznej wystawy,wychodzimy na zamkowy dziedziniec i idziemy ku schodom wiodącym na wieżę.Kręte,kamienne schody wiodą nas do komnat znajdujących się na pierwszym piętrze.Tu oglądamy wystawy dawnego uzbrojenia rycerskiego i sztuki polowań.Wędrujemy niespiesznie,oglądamy wszystko i robimy sporo zdjęć.
















































































Po obejrzeniu wszystkiego na pierwszym piętrze,wędrujemy jeszcze kamiennymi schodami na kolejne piętro.Tu niestety dostrzegamy już beton.Dziwnie to wygląda.Betonowe obramienia okien,spoiny między kamieniami nawet nie "udają" starych.Patrzymy na to oboje lekko zdegustowani,ale jeszcze żadne z nas nic nie mówi.Wchodzimy do ogromnej sali z ogrodzoną na środku podłogą,na której znajduje się mapa wodnych i rybnych areałów dawnych właścicieli zamku.Żeby ją obejrzeć z bliska trzeba założyć filcowe kapcie.Oczywiście ja zakładam takie papucie i wchodzę na ową mapę,a Radek robi zdjęcia.






































 Po froterowaniu podłogi z mapą,ściągam kapcie i razem wędrujemy dalej i wyżej.Zaglądamy przy okazji do kolejnych pomieszczeń,gdzie oglądamy wszystko i robimy zdjęcia,a po nich,betonowymi schodami idziemy wyżej i wyżej,aż na samą górę wieży zamkowej,gdzie stykamy się z kolejną porcją betonu.








































































 I tak docieramy na taras widokowy na wieży.Jest on oczywiście odbudowany i zabudowany,drewnem i betonem.Okna są zabezpieczone siatką,ale można podziwiać widoki,które stąd się rozpościerają.Podziwiamy je i robimy zdjęcia,a po nich powoli schodzimy w dół,najpierw po betonowych schodach,a później po kamiennych.



































































Zanim opuścimy zamek,zaglądamy jeszcze do smoka,gdzie robimy sobie wspólne zdjęcia,a po nich wędrujemy już w kierunku wieży bramnej,gdzie znajduje się kasa.Kiedy idziemy wzdłuż murów otaczających budowlę,oboje stwierdzamy że beton jest tu wszechobecny.Z daleka nie widać go i zamek prezentuje się rewelacyjnie,ale z bliska wiele traci na swoim wyglądzie.Jednak gdy się obejrzy odcinek "Arabeli",gdzie widać jakie to były ruiny,to człowiek od razu przestaje się czepiać.


























 No cóż,nie udało nam się odnaleźć jakichkolwiek śladów czarodzieja II kategorii Rumburaka i mimo betonowego wszędobylstwa w późnogotyckim zamku,jesteśmy zadowoleni z wizyty w nim.Stajemy jeszcze na przedzamczu i robimy mnóstwo zdjęć.Stąd prezentuje się rewelacyjnie.















 

































Po niesamowicie długiej sesji zdjęciowej z zamkiem w tle,schodzimy na dół,gdzie zatrzymujemy się przy ogrodzonych pastwiskach z kozami,owcami,danielami i muflonami.I tu też mamy bardzo długą sesję zdjęciową.Zwierzaki nauczone,podchodzą do ogrodzenia,nadstawiają pyszczki do głaskania z nadzieją że dostaną przy okazji jakiś smakołyk.
































































































Kiedy już mamy mnóstwo fotek zrobionych zwierzakom,postanawiamy podejść do Piernikowej Chałupki.Na miesjce docieramy dość szybko,ale niestety nie mamt czasu by wejść do środka,a poza tym cały teren dookoła jest ogrodzony,więc odpuszczamy sobie i idziemy w kierunku przystanku autobusowego,z którego mamy transport do Pardubic.Na miejscu jesteśmy z kilkuminutowym zapasem czasowym,wykorzystujemy go na zjedzenie kanapek i łyk napoju,a kiedy przyjeżdża autobus,wsiadamy do niego,kupujemy bilety,zajmujemy wygodne miejsca i jedziemy do Pardubic,a razem z nami nerwowy,starszy Pan.Jedziemy trochę inaczej,bo zajeżdżamy do wsi Kunětice,dzięki temu mamy okazję spojrzeć na zamek górujący nad okolicznymi wioskami.Tu autobus zatacza pętlę i jedzie już tą samą drogą,którą przyjechaliśmy.











Podróż mija nam szybko.Wysiadamy na dworcu autobusowym,a że do odjazdu naszego pociągu mamy sporo czasu,postanawiamy wejść do mieszczącego się nieopodal Pivovaru Pernštejn na piwo.Idziemy więc do browaru,wchodzimy do środka,siadamy przy stole,zamawiamy dwa piwa Pernštejn Kvasňák 13°.Niespiesznie rozkoszujemy się smakiem piwa i oglądamy mecz hokejowy.


















































Po wypiciu piwa,wędrujemy w kierunku stacji kolejowej.Czas do odjazdu naszego pociągu wykorzystujemy na zajrzenie do pivovaru Bahno i zrobieniu jeszcze kilku zdjęć,a po nich idziemy na peron,gdzie stoi już nasz pociąg.Wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca i punktualnie ruszamy do Hradca Králové.Podróż mija nam spokojnie,do momentu kiedy pociąg stoi na którejś ze stacji stanowczo zbyt długo,łapiąc opóźnienie.Zaczynamy się martwić,bo to może oznaczać że nie zdążymy przesiąść się w Hradcu Králové na pociag jadący do Trutnova.Mówimy o tym Panu Konduktorowi,a On tylko machnął ręką.I jak tu się nie zmartwić? Kiedy dojeżdżamy do Hradca Králové z 8 minut zapasu czasowego na przesiadkę zrobiło się ledwie 2 minuty.Wysiadamy z pociągu i biegniemy na peron,z którego ma odjechać nasz pociąg.Kiedy wbiegamy,oddychamy z ulgą-nasz pociąg jeszcze stoi.Szczęśliwi wsiadamy do niego i stoimy czekając aż coś się zwolni w przedziale przeznaczonym na rowery i bagaże.Nic to! Najważniejsze że zdążyliśmy! Czekamy jeszcze na innych przesiadających się pasażerów i lekko opóźnieni odjeżdżamy z Hradca Králové do Trutnowa.Nie narzekamy,udało nam się przesiąść i to jest najważniejsze :) Kiedy pociąg staje na stacji w Jaroměřu,wysiada z niego sporo pasażerów,więc korzystamy z okazji i zanim inni wsiądą,zajmujemy dwa wygodne miejsca.Teraz to już pełnia szczęścia do samego Trutnova :) Oczywiście oboje ciutkę przysypiamy,więc podróż nie wiedzieć kiedy nam mija.W Trutnovie wysiadamy z pociągu i idziemy w kierunku motoraczka,który już stoi na peronie (ja oczywiście,myśląc że mamy jeszcze mnóstwo czasu idę w kierunku budynku dworcowego,Radek "sprowadza mnie na ziemię" pokazując że za niedługo odjeżdżamy).Nie wiem czemu,ale wydawało mi się że w Trutnovie mamy więcej czasu....Wsiadamy do motoraczka,rozsiadamy sięwygodnie,posilamy się i po kilku minutach odjeżdżamy w kierunku Polski.
Podróż mija nam szybko,Bez problemów docieramy do Sędzisławia.Wysiadamy z motoraczka,dzwonię do Mamy by złożyć Jej życzenia i chwilę porozmawiać,zanim przyjedzie nasz pociąg.Wszystkim Mamom życzymy wszystkiego najlepszego :)






Pasażerowie jadący do Wrocławia już odjechali,a my czekamy....
Gdy tak czekamy coraz dłużej,powoli zaczynamy się robić zaniepokojeni.Sprawdzam w telefonie połączenie do Jeleniej Góry i okazuje się że mamy prawie godzinę do pociągu.Mówię o tym Radkowi,a On nie wierząc poszedł zobaczyć na papierowy rozkład jazdy i okazało się że niestety miałam rację :( No cóż,ostatnio gdy wracaliśmy z Czech to była sobota,więc pociąg był,a dziś jest niedziela,więc pociągu nie ma.Kolej żyje swoimi prawami,a stacja Sędzisław zostanie dla nas stacją przeklętą....

Kiedy w końcu nasz pociąg przyjeżdża,wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca i jedziemy już do domu.Pan Konduktor przy sprawdzaniu naszych biletów,poinformował mnie,że skoro Radek ma bilet,to mam się Go trzymać bezwarunkowo.
Podróż mija nam już bezproblemowo,a ja po wyjściu z pociągu cały czas trzymam się Radka,według wskazań Konduktora :)
Tak kończy się nasza wycieczka do zamku czarodzieja II kategorii,Rumburaka,pora więc na kolejną,a ta już niebawem :)
Do zobaczenia więc wkrótce :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)