niedziela, 15 maja 2016

Na Skopcu z Kateriną :)

Ależ zrobiliśmy się leniwi...
Kiedy się budzimy i spoglądamy w okno,to,to co widzimy,wcale nas nie nastraja do wstania....
Wtulamy się w poduszki i śpimy...
Budzi nas "warczenie" mojego telefonu.Przez moment zastanawiam się dlaczego dzwoni budzik,skoro go nie nastawiałam??? Oczywiście,to nie budzik,tylko mój brat dzwonił.Chwilkę rozmawiamy-brat jest zaskoczony,że ja jeszcze śpię,ale zmęczenie daje o sobie znać.Po rozmowie,chwilę jeszcze polegujemy-ot leniwce z nas majowe :)
Śniadanie,kawa ze słusznym kawałkiem sernika i zaglądanie za pustułkami.Znów coś się stało,bo od kilku dni nie widać ani samiczki,ani samczyka :( Szkoda by było,gdyby....nawet nie chcę o tym myśleć....
Zastanawiamy się co zrobić z dzisiejszym dniem,jest późno,więc niczego dalekiego nie będziemy wymyślać.Dzwonię do Zosi,by złożyć Jej życzenia imieninowe i ewentualnie zaproponować wspólną wycieczkę-niestety Sofii nie ma w domu :(
Radek wymyślił dzień pieczątkowy,ale najpierw potrzebujemy potwierdzenia,czy faktycznie na zdjęciach od Macieja widzieliśmy pieczątkę.Dzwonię więc do Macieja.Niestety,Maciej ma wyłączony telefon,albo jest poza zasięgiem...:( I tak na zmianę: Sofijka-Maciej-Sofijka-Maciej.....W końcu udaje mi się dodzwonić do Macieja.Rozmawiamy dłuższą chwilę i okazuje się,że dobrze wypatrzyliśmy na zdjęciach pieczątkę.Na Skopcu jest zamontowana czerwona skrzyneczka,a w niej jest pieczątka i cała masa innych rzeczy.Mamy więc ustalone jedno miejsce.Najpierw jednak decydujemy się odwiedzić Grodną z ruinami Zamku Księcia Henryka (Radek był tam w ubiegłym tygodniu,wchodził na wieżę i widział pieczątkę ).Plan mniej więcej został ustalony.Pakujemy się,wsiadamy do autka i jedziemy.Najpierw na cmentarz,a później do Staniszowa.Zostawiamy autko na parkingu przy moim ulubionym kościółku.Bierzemy plecaki i aparaty.Robimy kilka zdjęć i idziemy na szlak.Przed nami Grodna :)

"Grodna
-nazwa polska: Grodna (Zamek Księcia Henryka)
-wysokość n.p.m.: 504 m
-współrzędne Google: 50.835298, 15.723283
-przynależność administracyjna do gminy: Podgórzyn, sołectwo Staniszów
-właściciel obecny: Nadleśnictwo Śnieżka w Kowarach (Lasy Państwowe)
-czy pełnił w przeszłości funkcję p.w.: tak – co najmniej od pierwszej połowy XIX wieku
-obecny kąt widokowy: ok. 90° – w kierunku zachodnim i południowo-zachodnim, z tym że tylko zimą, gdy nie ma na drzewach liści
-potencjalny kąt widokowy: 360° – z wieży
-aktualna dostępność dojściowa ścieżką lub drogą: Do punktu widokowego prowadzi kilka łatwo dostępnych dróg leśnych, oznakowanych turystycznie: szlak żółty – ze Staniszowa (ok. 30 min), z Sosnówki (ok. 20 min) i szlak niebieski – z Marczowa (ok. 15 min). W każdej z trzech miejscowości istnieje możliwość zaparkowania samochodów. Nieco dłuższa, ale niegdyś dość popularna, była trasa z Cieplic Śląskich przez Marczyce, szlakiem niebieskim.
-obecność w pobliżu znakowanych szlaków turystycznych: Wiedzie tędy żółty szlak turystyczny ze Staniszowa do Sosnówki, a także kończy (i zaczyna zarazem) swój bieg szlak niebieski, prowadzący z Cieplic Śląskich – dzielnicy Jeleniej Góry.
-opis aktualnego stanu: Wzgórze zarośnięte jest lasem mieszanym. Stoi na nim budowla w całkowitej ruinie: brak dachów, okien, drzwi, schodów; pozostały porozbijane kamienne mury zewnętrzne. Na placu przed zamkiem znajduje się miejsce na ognisko oraz ławki i stoły.
Na górze Grodna (Stangenberg) ok. 1806 roku wzniesiono neogotycką budowlę w formie średniowiecznego zameczku, z wieżą oraz niewielkimi pokojami w przybudówce, m.in. jako schronienie dla myśliwych i punkt widokowy. Wzniesiono ją z kamienia i cegły. Od imienia fundatora zwana była Zamkiem Księcia Henryka (Heinrichsburg). Powstanie zamku było zapewne wynikiem ówczesnej romantycznej mody na tego typu budowle, której uległ właściciel Staniszowa książę Heinrich XXXVIII hr. von Reuss, jak i założeń tworzonych wówczas parków krajobrazowych, nie zaś (a przynajmniej nie wyłącznie) – jak chcą autorzy niektórych publikacji – jedynie wynik zazdrości o sąsiednie ruiny zamku Chojnik, które były w posiadaniu cieplickich Schaffgotschów. Budowa ciągnęła się dość długo. W 1818 roku stanęła wieża, wzniesiona przez murarza z Bukowca. Budowlę w 1841 roku dokończył książę Heinrich XII. Ostatecznie obiekt składał się z okrągłej wieży, zwieńczonej blankami, na którą wiodły kręte schody o 77 stopniach, oraz dwukondygnacyjnego budynku, krytego dwuspadowym dachem, mieszczącego Salę Myśliwską, zwaną też „rycerską”. Na XIX-wiecznej grafice widoczna jest też niewielka drewniana budowla (kapliczka?), wzniesiona na kamiennej podmurówce na wschód od zamku – nie wiadomo jednak o niej nic bliższego.
Z 1849 roku pochodzi pierwszy polski opis tego miejsca, zamieszczony przez Rozalię Saulson w jej przewodniku po Karkonoszach pt. „Warmbrunn i okolice jego…”, wydanym w 1850 roku we Wrocławiu. Oto tenże opis: „Heinrichsburg na Stangenbergu. Zaledwie o ćwierć mili od Stonsdorfu, dokąd miła nieuciążliwa prowadzi droga, na górze okrytej laskiem, znanej pod nazwiskiem Stangenberg (własność księcia Reuss), stoi mały zamek naśladujący w budowie doskonale średniowieczne burgi. W takim też guście jest mały salonik sklepiony, z którego okien szybami malowaniem zdobionych na Olbrzymie góry, a z wieży na całą tę niezmierzoną przestrzeń, górami ograniczoną, zasianą miastami, wioskami, lasami, polami i pagórkami, szczególnie przy świetle zachodzącego słońca, obszerny, piękny, zachwycający jest widok”.
Dla odwiedzających to miejsce turystów i przybywających tu chętnie kuracjuszy pobliskich Cieplic wyłożono specjalne księgi („Heinrichsburger Fremdenbucher”), do których się wpisywano. Trzy z nich, obejmujące lata 1866–1893, zachowały się do dziś w jeleniogórskim Archiwum Państwowym. Podobno urzędował tu „kasztelan”, który za drobną opłatą otwierał wejście na wieżę. W 1830 roku zamek, a w zasadzie stojącą tu wówczas wieżę, odwiedził Alexander von Humboldt, który stojąc na jej szczycie, stwierdził, iż „stąd jest widok obejmujący całe przedgórze; jedyny w swoim rodzaju”. Już przed 1939 rokiem budowla była opuszczona i stopniowo popadała w ruinę, lecz nadal dostępna i chętnie odwiedzana przez turystów oraz kuracjuszy. Z informacji z 1923 roku wynika, że zamek był wtedy niedostępny i pozostawał w ruinie. Przed 1960 rokiem zniszczono schody wiodące na szczyt wieży, jak również obie izby. Z czasem dewastacja posunęła się jeszcze dalej."-tekst ze strony http://www.zapomnianepunkty.karr.pl/pl/strony/1062.html#_ftn1
























Mijamy stada pasących się na łąkach krów.Wędrujemy znanymi nam ścieżkami wijącymi się między skałami i polami.Idziemy drogą leśną,gdzie sporo drzew wycięto i uporządkowano las i niespiesznie docieramy do szczytu,gdzie mimo Święta,trwa praca.Podchodzimy do stolika,na którym rozłożono pamiątki i różne inne rzeczy.Kupujemy jeden bilet,dla mnie,bo Radek w ubiegłym tygodniu wchodził na wieżę,chwilkę rozmawiamy z Panem,który sprzedaje bilety,zostawiam plecak Radkowi i idę do wieży.Oczywiście liczę schody i kiedy staję na tarasie widokowym,wiem już,że jest ich 87,krętych,metalowych i tych kamiennych na dole-wszystkich razem jest 87 stopni.






















Jestem sama na górze.Podziwiam widoki,robię zdjęcia i cieszę się,że to miejsce nabiera blasku :)
Kiedy już nasycę oczy i aparat pięknymi widokami,powoli zaczynam schodzić.Robię zdjęcia i dostrzegam,że ktoś namalował na ścianie "Wieża zakochanych"-nie wiem czy ten napis,jest taki celowy,czy raczej to wandalizm?
Na dole robię jeszcze kilka zdjęć i podchodzę do Radka.On w tym czasie jak ja byłam na górze,podstemplował wszystkie nasze kajety,a teraz rozmawia ze znajomym.




































Schodzimy z Grodnej.Zatrzymuję się na dłużej przy pniaku,obleganym przez żuczki.Jest ich cztery,ale kiedy robię zdjęcia dochodzi piąty.Coś w tym pieńku jest :),a co?-o tym wiedzą tylko żuczki :)
Po sesji zdjęciowej,podchodzę do Radka i razem idziemy w kierunku Skalnej Ściany.Ma ona 30 metrów długości i naturalne skalne okno.Robimy sobie zdjęcia,oglądamy i podziwiamy naturę za to jak potrafi stworzyć piękno :) powoli wracamy na leśną drogę.Mija nas Pan motocyklista-ma niesamowitą ilość odznak na przodzie kamizelki-pozdrawiamy się nawzajem i idziemy dalej,zastanawiając się dokąd dojechał motorem.














































I dość szybko się wyjaśniło,dokąd dojechał Pan motocyklista.Przy szlabanie dostrzegamy zaparkowany motor.Mijamy go i wędrujemy dalej,zmierzając do samochodu.Po drodze mija nas sporo ludzi idących na Grodną.Pytają nas czy dobrze idą?Czy daleko jeszcze?Czy można wejść na wieżę?I do której dziś otwarte?Odpowiadamy na te pytania i docieramy do autka.Wsiadamy do niego i jedziemy do domu,na obiad.
Po obiedzie,zastanawiamy się nad wyjazdem do Komarna,ale rezygnujemy,bo pada deszcz.Bierzemy się więc za przegląd folderków i map.Naskładało się tego całe mnóstwo i w końcu trzeba to jakoś usystematyzować-zostawić to co potrzebne,podwójne mapy rozdać,a resztę oddać na makulaturę.I kiedy tak układamy i sortujemy część,bardzo niewielką część naszych zasobów,za oknem pojawia się błękit i słoneczko.Patrzymy na siebie pytająco i jednogłośnie stwierdzamy,że jedziemy.
Bierzemy plecak i aparaty,wsiadamy do samochodu i ruszamy do Komarna.Droga mija nam bezproblemowo i szybko.Dojeżdżamy do końca asfaltu i parkujemy autko na poboczu.Bierzemy plecak i aparaty i ruszamy w kierunku Barańca i Skopca.Przystajemy na chwilę przy pomalowanym drzewie z poprzyklejanymi do niego różnymi butami.Kilka zdjęć i dalej idziemy,a im jesteśmy wyżej,tym piękniejsza panorama Karkonoszy rozpościera się za nami.Robimy zdjęcia i powolutku docieramy lasu i leśną drogą wędrujemy.Na Skopcu biliśmy w 2013 roku,a cała relacja z tamtej wyprawy jest tu: http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/09/urlopu-cz-ii.html










































Drzewo urosło,więc oznaczenie zamieniło się w kokardkę :)



Docieramy do przełączki pomiędzy Barańcem a Skopcem,robimy kilka zdjęć,bo stąd rozpościera się piękna panorama.Po sesji zdjęciowej,skręcamy w lewo,w leśną ścieżkę.Stare,niewielkie oznaczenia przybite do drzew,zrobiły się kokardkami-drzewa urosły,ot i wszystko.Docieramy do strzałki wskazującej nam kierunek.Skręcamy w lewo i wydeptaną ścieżką dochodzimy do szczytu.Zmieniło się tu.Oznaczenie wysokości z czerwoną skrzyneczką robi wrażenie.Robimy zdjęcia.Stawiamy na czerwonej skrzyneczce piwo z Frydlanckiego browaru,specjalnie przyniesione przez nas na taką okazję i mamy dość długą sesję zdjęciową,a dopiero po niej otwieramy skrzyneczkę.Znajdujemy w niej pieczątkę i całe mnóstwo innych,niezbyt przydatnych rzeczy.Co ludzie potrafią zostawić,to się w głowie nie mieści.Robią istny śmietnik !!!
No cóż,taka już ludzka natura !!!
Stemplujemy nasze książeczki i kajety,robimy jeszcze kilka zdjęć i powoli wracamy do samochodu.


























































Dziwna chmura nad  Śnieżką :)






Zanim jednak dotrzemy do autka,to trochę czasu mija.Bo czyż można oprzeć się tak cudnym widokom??? Karkonosze przed nami pokazały się w całej krasie.Jesteśmy zachwyceni tym widokiem :)
Dopiero po sesji powoli docieramy do samochodu,wsiadamy do niego i wracamy do domu.


I tak kończy się nasz leniwcowa,majowa wycieczka,następna już niebawem,więc do zobaczenia :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)

By obejrzeć filmik,trzeba kliknąć tu:
https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/6285565795929516881?authkey=Gv1sRgCKKrh-vcn_S8ggE#6285575093895926178











4 komentarze:

  1. Kolejny udany wypad, mimo nieciekawej pogody. Gratuluję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Widoki na Karkonosze i Śnieżkę wspaniałe. A wyprawa: jak zwykle ucząca, ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karkonosze i Śnieżka cudeńko,dlatego dla takich widoków warto wspinać się,męczyć,pocić i kląć gdy trzeba,a później sycyć się bez końca....:) Uwielbiam to :)
      Pozdrawiam Izuniu serdecznie :)

      Usuń