niedziela, 26 czerwca 2016

Korale z deszczowej rosy utkane i szkło szlifowane i malowane :)

Ranek budzi nas pochmurnym niebem.Nie zraża nas to.Zaplanowaliśmy sobie trasę i mamy zamiar ją przejść.Spokojnie zjadamy śniadanie,pijemy kawkę,robimy herbatę do termosu,szykujemy kanapki i sernik,upieczony przez moją Mamę.Pakujemy to wszystko do plecaków i kiedy jesteśmy gotowi,idziemy na przystanek.O 8:17 ,albo coś koło tego wsiadamy do busika i jedziemy do Kowar.Tu mamy chwilkę czekania na autobus jadący do Pecu pod Sněžkou.Czas oczekiwania umilamy sobie rozmową i robieniem zdjęć.O 9-tej przyjeżdża nasz autobus,wsiadamy do niego,kupujemy bilety-jesteśmy zszokowani ceną-13 zł z Kowar na Przełęcz Okraj!!! Podrożało.....:( Nie dziwi więc,że pusty autobus....no może i pogoda też wystraszyła,wszak sobie delikatnie pada deszcz...








Może ktoś się skusi ???

Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.Wysiadamy na Przełęczy Okraj i idziemy do pivovaru Trautenberg.Niestety jeszcze jest zamknięty,musimy poczekać pół godziny.Nic to,idziemy do punktu informacji turystycznej,tu stemplujemy nasze kajety,rozglądamy się i w lodówce znajdujemy piwo Trautenberg.Kupujemy jedną beczułkę i wychodzimy na zewnątrz.Skoro udało nam się załatwić wszystko,to ruszamy na szlak.












Postanowiliśmy iść zielonym szlakiem do Budnik.Myśleliśmy też o Skalnym Stole,ale widoków znów byśmy nie mieli,więc wybieramy Budniki.Mgła otacza nas dookoła,wędruje sobie poganiana wiatrem po ziemi,osiada na trawie,drzewach,liściach i mchu,dodając im uroku i tajemniczości.Już wiem,że zdjęć będzie dużo....Pytam Radka,czy jeśli będą jakieś motylki,robaczki,kwiatuszki itp...to czy będę mogła się zatracić??? W odpowiedzi słyszę: Tak Danusiu,pod warunkiem,że będą jeszcze grzybki.Oj ucieszyła mnie taka odpowiedź,bardzo ucieszyła,a grzybki od razu na samym wejściu na szlak się pokazały.
Wędrujemy niespiesznie.Jesteśmy sami,nie ma nikogo na szlaku.Towarzyszy nam tylko świergot ptaków,szum wiatru i mgła :) Co jakiś czas przystaję by zrobić zdjęcia kroplom na mchu,igiełkach,trawie i pajęczynach.Przepięknie to wszystko wygląda :) Jestem zachwycona i co rusz się zatracam,zostając nieco w tyle.Radek nic nie mówi,nie pogania,nie jest zły,że tak wolno idziemy,sam pokazuje mi "korale z rosy utkane"....
























































































Niespiesznie docieramy do miejsca,gdzie zielony szlak turystyczny łączy się ze ścieżką dydaktyczno-historyczną.Tu postanawiamy skręcić w lewo,na ścieżkę i pójść nią do Ponurej Kaskady,a dopiero stamtąd zejść do Budnik.Idziemy więc tak jak postanowiliśmy.Nie gnamy,spokojnie,spacerowym krokiem wędrujemy znaną nam dróżką.Dookoła unosi się mgła,słychać świergot ptaków i krople spadające z drzew,strząśnięte wiatrem.Idąc powoli,dostrzegam motyle przycupnięte w trawie,połączone miłosnym aktem.Przystaję i robię zdjęcia,a w duchu,śmieję się,że Radek pozwalając mi na zatracanie się,pomyślał sobie,że podczas takiej pogody to motylków i robaczków pewnie nie będzie :), a tu taka niespodzianka :) Po sesji zdjęciowej idę powolutku dalej,rozglądając się dookoła i kiedy dochodzę do miejsca skąd można podziwiać piękną panoramę Kowar,staję jak zauroczona.Mgła uniosła się ku górze,a w dole ukazało się podświetlone słoneczkiem miasto :) Pięknie to wygląda,oj pięknie :) Po kilku zdjęciach,ruszam dalej,Radek jest kawałek przede mną,patrzy na mnie i czeka.Zastanawiam się dlaczego? Wchodzę w wysokie trawy i już wiem,czeka na moją reakcję-moje nogawki spodni momentalnie przyklejają się do nóg.Cała woda z traw osiada na mnie.Pierwsze co czuję to zaskoczenie,a później ogarnia mnie dziecięca radość :) Specjalnie nogami strząsam rosę z traw,mokre spodnie i buty sprawiają mi niesamowitą uciechę.Chwilo trwaj :) Kiedy w końcu docieram do Radka,opowiadam Mu jaką sprawiło mi to przejście radość,cieszę się jak małe dziecko,a On uśmiecha się do mnie tym swoim czorodziejskim uśmiechem,który sprawia,że jestem szczęśliwa :) Dla takich chwil warto żyć :)
Przystajemy przy Ponurej Kaskadzie.W miejscu gdzie Potok Malina przepływa przez ścieżkę,trzeba sobie jakoś poradzić i przejść na drugą stronę.Nie ma tu żadnej kładki,idzie się po wystających głazach.W nocy padało,więc dziś jest więcej wody i aby w miarę suchą nogą przez nią przejść,trzeba odpowiednio poukładać kamienie.Radek staje więc prawie na środku,na wystającym głazie i przekłada kamienie,tworząc dróżkę.Dzięki temu,daje nam się bezproblemu przedostać się na drugą stronę potoku.Tu robimy sobie sesję zdjęciową i dopiero po niej idziemy dalej.








































































Powoli,bez pośpiechu wędrujemy,robimy zdjęcia i rozmawiamy.I kiedy,ścieżkę dydaktyczną przecina żłóty szlak,wchodzimy na niego i nim schodzimy do Budnik.Skracamy sobie w ten sposób drogę.Przechodzimy przez most i idziemy do wiaty odpoczynkowej.Rozsiadamy się wygodnie,wyjmujemy z plecaków termos z herbatą,pojemniki z kanapkami i sernikiem i zaczynamy ucztę.
Przy okazji pozdrawiamy serdecznie Pana Krzysztofa i Pana Pawła,bo dzięki Nim to miejsce "żyje" :)
W Budnikach byliśmy kilka razy,a relacje z tych wizyt można obejrzeć tu:

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/11/budniki.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2016/03/idzcie-jak-gesia-nie-jak-stado-baranow.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/03/sniegowe-powitanie-sonca-w-budnikach.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/11/budniki.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/11/pozegnanie-sonca-na-ponad-sto-dni-czyli.html
























Kiedy już zjemy kanapki,sernik,napijemy się herbaty i odpoczniemy,powolutku ruszamy w drogę powrotną.Żółtym szlakiem schodzimy do Kowar.Niespiesznie idziemy,rozglądamy się za grzybami i miejscami zdjęciowymi.Krople rosy przepięknie stroją trawy,liście,kwiaty i pajęczyny.Nie można się nie zatrzymać,a poza tym dookoła pachnie grzybami.I nie tylko pachnie,bo grzyby są :)




































Niespiesznie docieramy do Kowar.Idziemy w kierunku dworca kolejowego i autobusowego.Spoglądamy na rozkład jazdy autobusów i wynika z niego,że spóźniliśmy się chwilkę,ale spora grupa ludzi czekających na przystanku,każe nam sądzić,że to jednak autobus jadący do Jeleniej Góry ma spóźnienie.I jak się okazuje po chwili,mamy rację.Podjeżdża opóźniony busik.Wsiadamy do niego i wracamy do domu :) Jesteśmy radośni i szczęśliwi,bo udała nam się wycieczka :) Było inaczej,ale pięknie :)
W domku,czyścimy grzybki,przebieramy się w suche rzeczy i postanawiamy,że najpierw odwiedzimy Muzeum Karkonoskie i cmentarz,a dopiero później zjemy obiad.Wsiadamy więc do autka i jedziemy w kierunku Muzeum.Parkujemy samochód,bierzemy aparaty i idziemy obejrzeć szkło,bo do końca lipca w Muzeum Karkonoskim jest wystawa "Śląskie szkło barokowe".

"Wystawa „Śląskie szkło barokowe” to efekt owocnej, wieloletniej współpracy Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze i Schlesisches Museum zu Görlitz. Celem wystawy jest ukazanie, na przykładzie 170 eksponatów, najświetniejszego okresu w dziejach szklarstwa śląskiego przypadającego na wiek XVII i XVIII, kiedy to szklany puchar osiąga elegancką, wyrafinowaną formę, a zdobienia rytowane i grawerowane na powierzchni naczyń są wyrazem wirtuozerii dawnych mistrzów, działających u podnóża Karkonoszy. Szlifowane i rytowane szkła z okresu baroku wytwarzane w Kotlinie Jeleniogórskiej należą bez wątpienia do najpiękniejszych wyrobów rzemiosła artystycznego, jakie kiedykolwiek wyprodukowano na Śląsku. Wystawę warto zobaczyć ze względu na walory estetyczne szklanych wyrobów. Duża różnorodność form i motywów: przedstawienia miast i krajobrazów, herby, emblematy, tematyka religijna, sceny militarne i alegoryczne, przedstawienia rzemiosła i handlu aż po erotykę sprawiały, że szkła te znajdowały wielu nabywców w całej Europie. Ogromnym wydarzeniem jest możliwość pokazania na wystawie szkieł mistrza Friedricha Wintera, który objął urząd kasztelana na zamku Chojnik w Sobieszowie, pracując jako rytownik szkła dla hrabiego Christopha Leopolda Schaffgotscha. Ten ustanowił dla Wintera monopol na wytwarzanie zdobionych rzeźbiarsko szkieł, zakazując innym rzemieślnikom działalności na obszarze swoich dóbr oraz wybudował pierwszą na Śląsku wodną szlifiernię, napędzaną siłą wody.
 Zebrane na wystawie obiekty pochodzą z kolekcji wielu polskich, niemieckich i czeskich muzeów: Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze, Schlesisches Museum zu Görlitz, Fundacji XX. Czartoryskich w Krakowie, Kulturhistorisches Museum Görlitz, Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej, Muzeum Narodowego w Kielcach, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Severoceskiego Muzeum w Libercu, Städtische Museen Zittau, Zamku Królewskiego na Wawelu w Krakowie oraz Zamku Królewskiego w Warszawie.
 Patronat honorowy nad wystawą objęli: Marszałek Województwa Dolnośląskiego Cezary Przybylski, Minister Spraw Wewnętrznych Landu Saksonia Markus Ulbig Prezydent Miasta Jelenia Góra Marcin Zawiła oraz Burmistrz Miasta Szklarska Poręba Mirosław Graf.
 Kuratorzy wystawy: Justyna Wierzchucka, Martin Kügler
 Asystenci: Dominik Kunysz, Przemysław Jermaczek, Norbert Faust
 Wystawę można oglądać od 11.06.2016 do 31.07.2016 w Jeleniej Górze oraz od 20.08.2016 do 20.11.2016 w Gőrlitz."-tekst ze strony http://www.muzeumkarkonoskie.pl/












Wchodzimy do Muzeum,wpisujemy się do księgi i pomijając wszystkie wystawy na parterze idziemy na piętro.Wiem,tak nie powinno się robić,ale czasu mamy mało,a szkło kusi,oj niesamowicie kusi....
W Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze jestem czwarty raz.
Relacje z drugiej i trzeciej wizyty można obejrzeć tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/01/szklane-oczarowanie.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/06/kiedy-pada-deszczdeszczdeszcz.html

Z pierwszej wizyty w Muzeum niestety nie mam zdjęć :( Zgubiły się gdy padł laptop....












I tak na pierwszym piętrze stajemy przed szklanymi gablotami,w których poustawiano pzepiękne kielichy,pucharki-szlifowane,złocone,z sentencjami,ze scenkami miłosnymi,herbami,krajobrazami itd....Jest tego całkiem niemało.Spokojnie przechadzamy się od jednej szklanej gabloty do drugiej i tak kolejno oglądamy wszystko.Robimy zdjęcia i podziwiamy kunszt dawnych mistrzów :)






\







































































\









































































Na obejrzenie całej wystawy,potrzeba sporo czasu.My zatracamy się totalnie.Każdy eksponat jest wart tego.Szkło tak cudnie szlifowane,formowane i mające kilkaset lat wywiera niesamowite wrażenie.I tak,pozostaje nam niewiele czasu na obejrzenie pozostałego szkła...Mimo to to wykorzystujemy czas,który został do zamknięcia Muzeum i oglądamy ekspozycję stałą.Zauważamy,że jest całkiem sporo eksponatów innych,niż do tej pory wystawianych.Oczywiście zdjęcia powtarzają się,ale i sporo jest nowych.
Przechadzamy się między szklanymi gablotami,robiąc sporo zdjęć i oglądając wszystko.Szkło mnie czaruje :)








































































\



















































\











































Kiedy już nasycimy się pięknem szkła,powolutku opuszczamy budynek Muzeum,wsiadamy do autka i jedziemy do domku,na obiad.A dziś mamy młode ziemniaczki,grzyby w sosie i ogóreczki małosolne-pycha :)
Kończy się cudowny,czerwcowy dzień :)
Wycieczka była niezwykle piękna,pora więc na kolejną,która już niebawem :)
Do zobaczenie :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)




















2 komentarze:

  1. Ło matko święta, Danusiu skąd u Was taka kondycja. Jedna wycieczka taka intensywna, Jakby mało to jeszcze muzeum!!! A szczególnie spodobało mi się Twoje zatracenie fotograficzne, coś na ten temat wiem. Jednak najbardziej cieszy mnie to, że Oboje macie możliwość wędrować razem po pięknych szlakach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu,wycieczka nie była aż tak wyczerpująca,a muzeum trzeba było odwiedzić,bo był czas i okazja.Niestety najczęściej brakuje czasu....
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń