niedziela, 12 lipca 2020

Rajdowo w Rudawach :)

" Zarząd Oddziału PTTK „Sudety Zachodnie” wraz z redakcją „Nowin Jeleniogórskich” zapraszają w dniu 12 lipca 2020 r. na wycieczkę nr 8 w ramach tegorocznego Rajdu na Raty. Wyjazd z Jeleniej Góry pociągiem o godz. 7.26 do Janowic Wielkich. Zbiórka uczestników o godz. 7.40 przed budynkiem dworca PKP w Janowicach Wielkich.
Trasa długości 16 km prowadzi przez północną część Rudaw Janowickich. Od stacji kolejowej idziemy drogą obsadzoną jarzębami szwedzkimi i dalej szlakiem zielonym podchodzimy na wznoszący się na krańcu Zamkowego Grzbietu Zamek Bolczów. Ruiny tej średniowiecznej warowni górskiej należą do najbardziej malowniczych i oryginalnych w Sudetach (przy wznoszeniu doskonale wykorzystano naturalne ukształtowanie terenu). Zamek zachował czytelny układ murów, dziedzińce, przejścia i kamienne schody. Z murów otwierają się ograniczone widoki na okolicę, przede wszystkim na Sokole Góry. Po obejrzeniu zamku szlakiem zielonym schodzimy do Doliny Janówki. Przy skrzyżowaniu dróg spotykamy ciekawe grupy skalne. Jest to Piec – potężna baszta z górną częścią udostępnioną stopniami i obszernymi okapami w części dolnej, oraz Skalny Most – silne spękane pionowo skały połączone w górnej części wąskim naturalnym pomostem skalnym, stąd nazwa. Następnie szlakiem niebieskim podchodzimy na Starościńskie Skały, jedną z najpiękniejszych i najokazalszych grup skalnych w Rudawach Janowickich zajmująca wierzchołek szczytu o wys.718 m w Janowickim Grzbiecie. Skałki granitowe o fantazyjnych kształtach tworzą na wierzchołku mały labirynt z przejściami, oknami, tunelami i małymi grotami.
Z krawędzi skał, na które prowadzą wykute w XIX w. stopnie roztaczają się piękne widoki. W dalszej części wędrówki przez Przełęcz Karpnicką docieramy do schroniska Szwajcarka. Budynek w którym mieści się schronisko to dawny domek myśliwski wybudowany w 1823 roku. Po odpoczynku w schronisku podchodzimy na Sokolik. Skałka szczytowa zwieńczona jest stalową platformą widokową, z której rozpościera się rozległy widok na okoliczne pasma górskie. W końcowej części wycieczki schodzimy do Trzcińska, skąd o godz. 17.11 odjeżdżamy pociągiem do Jeleniej Góry. Wycieczkę prowadzi Wiktor Gumprecht z Mysłakowic. Uczestnicy we własnym zakresie ubezpieczają się od następstw nieszczęśliwych wypadków, członkowie PTTK z opłaconą składką objęci są ubezpieczeniem zbiorowym.
Ze względu na sytuację epidemiologiczną, zgodnie z Rozporządzeniem Rady Ministrów, w czasie wycieczki obowiązuje zachowanie dwumetrowego dystansu, lub zakrywanie ust i nosa, używanie maseczek jest obowiązkowe w środkach komunikacji. Uczestnicy wycieczki zobowiązani są do posiadania i używania indywidualnych środków do odkażania rąk."

Ustaliliśmy oboje że w niedzielę pójdziemy na rajdową wycieczkę.Chcemy spotkać dawno nie widzianych znajomych,pokazać koszulki,które Radek zaprojektował,a poza tym obiecaliśmy Wiktora zaprowadzić do skał z rytami sławnych osób,odwiedzających Zamek Bolczów.
Wstajemy dość wcześnie,jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy plecaki i kiedy jesteśmy gotowi,wychodzimy z domu.
Idziemy w kierunku stacji kolejowej.Wchodzimy do dworcowego budynku,witamy się ze znajomymi głośnym "dzień dobry" i stajemy w kolejce do kasy.Gdy już jestem przy okienku,kupuję trzy bilety do Janowic Wielkich-dla nas i Gabrysi.
Po zakupie,podchodzimy do znajomych,rozmawiamy z Nimi,śmiejemy się i witamy z kolejnymi.Gdy zbliża się pora przyjazdu naszego pociągu,niespiesznie wędrujemy w kierunku właściwego peronu.Stajemy na nim i chwilę czekamy,a kiedy przyjeżdża pociąg,wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca i ruszamy ku nowej przygodzie :)
Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.Kiedy pociąg zatrzymuje się na stacji w Janowicach Wielkich,wysiada z niego całkiem spora grupa Rajdowiczów.Wszyscy wychodzimy przed budynek stacji kolejowej i tu Wiktor wita oficjalnie przybyłych Rajdowiczów i przedstawia plan dzisiejszej wędrówki.Po powitaniu i omówieniu trasy,niespiesznie ruszamy ku naszym dzisiejszym celom.Od stacji kolejowej wędrujemy Zabytkową Aleją Jarząbu Szwedzkiego.Ponad sto lat temu,wzdłuż ulicy posadzono około stu dziesięciu drzew jarząbu szwedzkiego,tworząc w ten sposób piękną aleję wiodącą od dworca kolejowego w kierunku starych,drewnianych,zabytkowych wilii,będących kiedyś pensjonatami dla przybywających tu kuracjuszy.Obecnie pozostało trochę ponad siedemdziesiąt pięknych,starych drzew,które mają obwód pnia 155-248 cm,a wysokość ich wynosi 15 metrów i są prawnie chronione.Po wichurach,które powaliły kilka pomnikowych drzew,w ich miejsce zostało posadzonych młodych jarząbów szwedzkich i miejmy nadzieję że dotrwają takiego wieku,by zostały uznane jako pomniki przyrody :)

"Jarząb szwedzki (Sorbus intermedia) – gatunek drzewa należącego do rodziny różowatych. Występuje w Europie. W Polsce osiąga południową granicę; w stanie dzikim występuje tylko na Pomorzu – w lasach nad Bałtykiem, między Kołobrzegiem a Gdynią. Coraz częściej spotykany w lasach i zaroślach niemal całej Polski za sprawą rozsiewania się drzew uprawianych na terenach zieleni. W północnych i północno-wschodnich Niemczech i w zachodniej Polsce jest nierzadkim drzewem alejowym przy ulicach i w zadrzewieniach śródpolnych.
Gatunek jest utrwalonym mieszańcem poliploidalnym jarząba pospolitego (S. aucuparia), jarząba mącznego (S. aria) i jarząba brekini (S. torminalis).
Wysoki krzew lub drzewo do 15 – 20 m o szerokiej, regularnej koronie.Młode pędy szaro, filcowato owłosione, w drugiej połowie lata i jesienią nagie. Pąki zielonkawe lub brązowe, lepkie, owłosione na brzegach łusek.Pojedyncze, eliptyczne lub odwrotnie jajowate, długości 6 – 10 cm, pierzastowrębne i piłkowane, z 5–8 parami nerwów, u podstawy szeroko klinowate, z wierzchu ciemnozielone, dolna strona liści szaro, filcowato owłosiona. Kształt liści bardzo zmienny.Kwiatostany owłosione, szerokości do 10 cm. Kwitnie w maju.Prawie kuliste, pomarańczowoczerwone, średnicy do 13 mm, dojrzewają we wrześniu, październiku.
Roślina ozdobna. Jarząb ten jest często uprawiany na terenie całego kraju. Mało wymagający w stosunku do gleby, jednak na siedliskach uboższych zwykle rośnie krzaczasto. Wymaga pełnego oświetlenia. Ozdobny jest ze względu na liście, regularną koronę, barwne owoce. Jest odporny na zarazę ogniową.Roślina objęta jest na stanowiskach naturalnych w Polsce ścisłą ochroną gatunkową. Informacje o stopniu zagrożenia na podstawie Polskiej Czerwonej Księgi Roślin oraz polskiej czerwonej listy – gatunek zagrożony (kategoria zagrożenia EN). Głównym źródłem zagrożenia gatunku jest gospodarka leśna i bezpośrednie tępienie gatunku, jako drzewa o małej użyteczności."-Wikipedia.
























Gdy docieramy do skrzyżowania,zostawiamy za plecami piękną,zabytkową Aleję Jarząbu Szwedzkiego,teraz przed nami asfaltowa droga,wiodąca prosto do lasu.Wędrujemy nią,podziwiając stare,piękne domy.Drogę umilamy sobie rozmowami,oglądaniem i robieniem zdjęć.W wyśmienitych nastrojach docieramy do lasu :)




























Leśnym duktem powoli wędrujemy ku naszemu celowi.Grupa rozciągnęła się niesamowicie.Część popędziła do przodu,jakby Ich kto gonił,ale większość Rajdowiczów do Zamku Bolczów wędruje bez pośpiechu,wręcz leniwie,oglądając i podziwiając otaczającą przyrodę,rozmawiając i robiąc zdjęcia.I tak w wyśmienitych humorach docieramy do Zamku Bolczów.




















Przy Zamku Bolczów mamy dłuższy postój,by każdy z Rajdowiczów mógł spokojnie wejść do ruin,obejrzeć je,zrobić zdjęcia,odpocząć,podziwiać widoki i posilić się.

"Warowny zamek Bolczów wzniósł przypuszczalnie ochmistrz książęcy Clericus Bolz (Bol­cze) z Mniszkowa po roku 1371, a przed 1386, na ziemiach kupionych wcześniej od rycerza Heinricha Bawara. Mający stanowić odtąd siedzibę rodu, strzegący biegnących w pobliżu szlaków kupieckich obiekt został w 1433 roku zniszczony przez reprezentujących interesy biskupa wrocławskiego mieszczan świdnickich, którzy przybyli tu zbrojnie, by położyć kres częstym ra­bun­kom na drogach - właściciele Bolczowa nie dość bowiem, że sympatyzowali z husytami, to nie stronili też od raubritterstwa, czyli bandyckich rozbojów ukierunkowanych głównie na przejeżdżające w okolicy tabory. Po zakończeniu wojen husyckich, w połowie XV wieku Hans Dippold von Burghaus odbudował warownię, rozszerzając jej zakres o część południowo-wschodnią i for­tyfikując z wykorzystaniem naturalnych warunków obronnych. W październiku 1529 zamek wraz z folwarkiem w Janowicach Wielkich kupił za kwotę 1400 guldenów rycerz Franz von Rei­bnitz z Kłaczyny, pełniący w roku 1535 funkcję komtura krzyżackiego w Oleśnicy Małej, a od 1536 namiestnika zakonu krzyżackiego na Śląsku. W tym czasie nie mieszkał on już jednak w Bol­czowie, gdyż w 1532 sprzedał go pochodzącemu z Poznania kupcowi o nazwisku Holtz­schuer.
Nazwa zamku wywodzi się zapewne od imienia jego właściciela, a prawdodopodobnie również budo­wniczego, rycerza Clericusa Bolz, zwanego też Bolic, von Polz i Politz. W średniowiecznych dokumen­tach zamek tytułowano Baulzen lub Boulczenstein, później pojawiło się określenie Polzenstein. W czasach nowożytnych obiekt nosił nazwę Poltzenschloss, Bolzenschloss i czasami - być może przez pomyłkę - Bolkenschloss.
W latach 1537-1543 zamek Bolczów należał do pochodzącego z Alzacji Jobsta Ludwiga Dietza, zwanego Justusem Decjuszem, sekretarza królewskiego Zygmunta Starego, kra­kowskiego ban­kiera i finansisty. Jobst Dietz bynajmniej tutaj nie zamieszkał dzierżawiąc warow­nię wraz z Janowicami, Miedzianką oraz Mniszkowem swemu pełnomocnikowi Heinrichowi Thule. W tym okresie Bolczów pełnił funkcję strażnicy, a być może również skarbca usytuowanej w pobliżu kopalni miedzi, stąd zapewne decyzja o jego rozbudowie, realizowanej między 1520 a 1550, polegającej głównie na modernizacji systemu fortyfikacji części pd.wsch. założenia. W 1562 roku właścicielami Bolczowa zostali bracia Hans i Franz Heylmann, po nich w 1575 zamek ob­jął Hans von Gersdorf z Sichowa, a następnie jego syn Christoph, który w 1608 sprzedał go wraz okolicznymi dobrami Danielowi von Schaffgotsch, właścicielowi zamków Gryf i Chojnik. Jeszcze w tym samym roku von Schaffgotsch rozpoczął trwające dwa lata prace przy modernizacji urządzeń obronnych warowni, rozbudował też i ufortyfikował dwór w pobliskich Janowicach Wiel­kich. Podczas toczącej się w okresie 1618-48 wojny 30-letniej Bolczów pierwotnie służył za schronienie okolicznej ludności różnego stanu, wkrótce jednak został wzmocniony i obsadzony stałą załogą cesarską. W tym czasie dwukrotnie zdobywały go wojska szwedzkie, w 1641 oraz czte­ry lata później, przypuszczalnie na skutek zdrady jednego z obrońców. Szczególnie dramatyczna i brzemienna w skutkach okazała się zimowa noc z 5 na 6 grudnia 1645, gdy z polecenia generała Lennarta Tortenssona pod zamek podłożono ogień - spłonęła wówczas drewniana konstrukcja wraz z poszyciem i więźbą dachową; również część murów nie wytrzymała wysokiej temperatury i popękała. Próby odbudowy nie powiodły się i po kolejnym pożarze w 1646 warownia na zawsze u­tra­ciła swój dotychczasowy charakter.
Dnia 6 października 1632 roku w godzinach wieczornych doszło na Bolczowie do tragicznego w skut­kach zdarzenia. Cesarski komisarz wojenny Georg Friedrich von Knobelsdorff przez własną nieuwagę śmiertlenie postrzelił komendanta zamku Christopha von Kleist. Sprawca wypadku, zapewne w szoku, zbiegł, ale wkrótce został odnaleziony, przy czym stawiając czynny opór przy zatrzymaniu został postrzelony i półżywy przetransportowany do Bolczowa. Źródła milczą na temat ewentualnej kary, jaka go spotkała, nie mogła być ona jednak nazbyt wysoka, skoro von Knobelsdorff pozostał na zajmowanym stanowisku. Szczęście odwróciło się od niego rok później, kiedy oddział szwedzki zaatakował, ograbił, a na końcu spalił dom komisarza. Obecny podczas ataku von Knobelsdorff został wówczas ciężko ranny.
W roku 1679 majątek wraz ze zniszczonym już zamkiem nabył za sumę 27,000 talarów śląskich Erdmann hrabia von Promnitz. W rękach rodu znajdował się on do czerwca 1765, a następnie stał się własnością Christiana Friedricha hrabiego Stolberg-Wernige­rode, który z dóbr rycerskich w Janowicach, Trzcińsku oraz Miedziance utworzył dla swojego syna fideikomis, tj. podlegający odrębnym przepisom dotyczącym dziedziczenia majątek ziemski posiadający odrębny statut zapobiegający nadmiernemu rozdrobnieniu dóbr rodowych. W okre­sie tym rozpowszechniła się wśród zamożnej części społeczeństwa moda na romantyzm średnio­wieczny, na czym skorzystał także i Bolczów, który choć już wówczas w postępującej ruinie, od­wie­dzany był chętnie, między innymi przez rodzinę królewską von Hohenzollern i ich gości. Za­pewne na fali tych uniesień rezydujący w Janowicach Wielkich wnuk Christiana hrabia Wilhelm Stolberg-Wernigerode odgruzował teren zamku, wzmocnił i częściowo zrekonstruował jego mury, przywrócił do dawnego stanu wydrążoną na dziedzińcu studnię, wybudował ułatwiające zwiedzanie drewniane schody i poręcze, a na zamku wysokim wzniósł gospodę w bardzo modnym wtedy stylu szwajcarskim.
Na początku XX stulecia w sąsiedztwie gospody zbudowano schronisko turystyczne, które funkcjonowało jeszcze przez początkowy okres II wojny światowej, a następnie przez kilka lat po wojnie, po czym zostało zamknięte i rozebrane. Pierwsze i największe jak dotąd prace konserwatorskie po przejęciu Śląska przez państwo polskie miały miejsce na zamku w połowie lat 60. XX wieku. Wycięto wówczas porastającą mury roślinność, przebudowano część scho­dów i przejść, wzmocniono też brzegi fosy, nad którą przerzucono drewniany most. Efekt tych prac widoczny jest do dnia dzisiejszego.
{Ruiny tego dawnego okazałego zamku wznoszą się wśród lasów świerkowych, na górze 1199 stóp wysokiej, trzy kwadranse drogi od Starego Janowca, stacyi kolei szlązkiej. Przed wejściem do zamku rozpościera się duży plac, wokoło wysokiemi obsadzony drzewami. Południowa brama wchodowa dość dobrze jest zachowaną. Mury warowni składają się w większej części z wyrąbanych kawałków skał granitowych. Wnętrze ruiny przedstawia obraz zupełnego zniszczenia, choć i obecnie widoczne, że niegdyś mieściły się tu znaczne budowle. Wieża zamkowa w swym stanie ruiny jest dziś jeszcze mniej więcej na sześćdziesiąt stóp wysoką. Wiadomości z minionych czasów skąpo mamy o zamku. Jedni, do których Naso w swym dziele "Phoenix redivivus" należy, twierdzą że zamek ten pobudował książę szlązki Bolesław Wysoki, inni, że jest dziełem jednego z rodu Bolców, którzy w czasie rządów księżny Agnieszki w Dolnym Szlązku, około roku 1374, przewoźny wpływ na losy swego kraju wywierali.
W XVI i XVII wieku widzimy ten zamek w rękach możnej rodziny Schaffgotschów. W czasie 30-letniej wojny służył on nieraz okolicznym mieszkańcom za miejsce bezpiecznego schronienia. Szwedzi, pod dowództwem Koenigsmarcka, zdobyli go w roku 1641. Cesarscy kusili się kilkakrotnie o odebranie go, lecz bezskutecznie. Będąc zmuszeni, ze względów strategicznych, pozycye zmienić, wyszli Szwedzi w roku 1643 z zamku a generał Torstenson kazał go wtedy zburzyć i wewnątrz wypalić. Na zachodniej stronie zamku pokazują okno, przez które ksiądz katolicki z piętra wyskoczył i o skały się rozbił, nie chcąc żywo Szwedom, w roku 1641 zamek dobywającym, do niewoli się dostać. Chodzi podanie, że w sklepach zamkowych wielkie mieszczą się skarby, których Torstenson przy pośpiesznym opuszczaniu zamku miał zapomnieć zabrać ze sobą. Dziś ruiny zamkowe są własnością hrabiego Stolberga.  Tygodnik Ilustrowany, 1882.}
Bolczów zbudowany został na skalistym granitowym wzniesieniu o wys. 561 m n.p.m górującym nad doliną potoku Janówka. Najstarszą częścią założenia pozostaje zamek górny, który zajmuje obszar między dwiema formacjami skalnymi częściowo włączonymi w ob­wód warowny, zamykającymi regularny dziedziniec. W północnej części, na krawędzi zbocza zwanego Kapelanią wzniesiono podpiwniczony, w przyziemiu dwuizbowy budynek mieszkalny o wymiarach ok. 7,8x20 metrów, którego mury częściowo przetrwały do dziś. Naprzeciw domu mieszkalnego, od południowego wschodu, mieściła się kuchnia i piekarnia, a na dziedzińcu wy­kuta w skale cysterna z wodą. Wjazd na zamek wysoki flankowała zbudowana na wschodniej skale czworoboczna baszta obronna. Nowożytne stadium rozwoju warowni przedstawia system bramny z wieżą, basteją i barbakanem prowadzącym do mostu nad fosą.
W dawnej warowni do czasów teraźniejszych dobrze zachowały się utrwalone podczas prac konserwatorskich XVI-wieczne mury zespołu bramnego z barbakanem i basteją, niemal pełny ciąg murów obwodowych z otworami strzelniczymi, cysterna na wodę, a także częściowo zrekonstruowane fragmenty domu mieszkalnego na zamku wysokim. Z górującego nad ruiną tarasu Kapelanii, dokąd prowadzą wykute w skale strome schody, podziwiać można urodziwą panoramę sudecką z charakterystycznymi wierzchołkami Sokolików na pierwszym planie. Zamek prezentuje się szczególnie atrakcyjnie późnym jesiennym popołudniem, kiedy południowe partie jego murów "złocą" się pod wpływem padających na nie pod ostrym kątem promieni słonecznych. Ruina stanowi obecnie własność Stowarzyszenia Mieszkańcy Gminie - jest udostępniona do zwie­dzania."-tekst ze strony: http://www.zamkipolskie.com/bolcz/bolcz.html
W czasie gdy większość Rajdowiczów przemierza ruiny Zamku,Radek mówi mi,że podejdzie kawałek dalej i obejrzy dawny punkt widokowy usytuowany na skale Urwista.Ja w tym czasie fotografuję i rozmawiam z Gabrysią,Pawłem,Jarkiem,Mają i innymi Rajdowiczami.Kiedy Radek zadowolony wraca do mnie,akurat Wiktor zaczyna opowiadać historię tej warowni.Stajemy dookoła Niego i słuchamy.Gdy już Wiktor skończy swe opowiadanie,ogłasza,że tu przed Zamkiem zrobimy sobie grupowe zdjęcia,a po nich będziemy powoli schodzić ku Dolinie Janówki,ale przy okazji Radek zaprowadzi do skały z naskalnymi rytami,usytuowanej u podnóża Zamku Bolczów.Oczywiście wszystkich,którzy będą chcieli je zobaczyć.
Całą grupę fotografuje Paweł.Uprosiłam Go by zrobił też zdjęcia moim aparatem,a dodatkowo żeby mi podesłał też swoje.
Po grupowych fotkach,Rajdowicze od razu ruszyli na szlak,schodząc w dół.Przed Zamkiem zostało niewiele osób chcących zobaczyć wyrytą w skale "księgę pamiątkową",znamienitych osobistości odwiedzających Zamek Bolczów i okolice w XIX wieku.

















































Opuszczamy Zamek Bolczów i powoli schodzimy zielonym szlakiem w dół.Po przejściu niewielkiego odcinka,schodzimy ze szlaku,skręcając w prawo.Wędrujemy po usłanym rudymi liśćmi i zielonym mchem poszyciu ku skałom,na których znajduje się "kamienna,pamiątkowa księga" znamienitych gości odwiedzających Zamek Bolczów z XIX wieku.Po niedługim spacerze stajemy wszyscy przed skałą,na której wyryto nazwiska,symbole i daty.Spękana skała częściowo pokryta jest mchem,ale miejsca z wyrytymi napisami są wyczyszczone i widać że ktoś to czyni co jakiś czas,aczkolwiek nie chce by zostały udostępnione szerzej.
Ryty zostały ponownie wydobyte spod warstw mchu dzięki informacjom,które uzyskał mieszkaniec Janowic Wielkich w korespondencji z Dorą Puschmann,dawną mieszkanką tej miejscowości,w 2013 roku.Miały być udostępnione szerszej widowni.Pamiątkowa księga pozostawiona w formie wyrytych napisów na skale w latach 1824 oraz 1830 roku,ujawnia odwiedziny Zamku Bolczów i okolicy,przez takie osobistości jak:Karl-książę pruski,Auguste-księżna legnicka,Marie-księżna Prus,Alexandra-cesarzowa Rosji,Elisabeth-księżna Prus,Wilhelm-książę Prus,Caroline-księżna Hesji.Tuż obok napisów znajdują się różne symbole.Pierwszy z nich przypomina dwie litery "C" odwrócone do siebie plecami i nachodzące na siebie.Kolejny symbol to krzyż z wpisanym w niego kwadratem.Ostatni zaś to wyryte cztery "X" obok siebie.Nie są to jednak "X"-y,są to dwie litery nałożone na siebie W i M-Wilhelma Hohenzollerna i jego małżonki księżnej Marianny,który byli właścicielami Zamku w Karpnikach.
Przyglądamy się wyrytym napisom,robimy zdjęcia i powoli opuszczamy to niedostępne dla zwykłego,nie interesującego się historią turysty,miejsce.

























Schodzimy dawną drogą,usłaną grubą warstwą,rudych,zeschniętych liści.Jeśli się dobrze ktoś przyjrzy,to dostrzeże ową drogę,która wiedzie prosto do miejsca ze skałą z rytami.Tak sobie myślimy,że to właśnie tą drogą wędrowali ówcześni książęta,księżniczki,królowie,caryca itp...na Zamek Bolczów.
Powoli wracamy na szlak i nim już wędrujemy dalej.
















































Przechodzimy obok grup skalnych Krowiarki i Ścianki,na ciut dłużej zatrzymujemy się nieopodal krzyżówki szlaków.Z żółtego mamy wejść na niebieski szlak.Kiedy wszyscy ruszają dalej,my postanawiamy podejść kawałek żółtym szlakiem do pamiątkowego kamienia.Radek wypatrzył go na starej mapie.Po przejściu niewielkiego odcinka znajdujemy z prawej strony właściwie nagrobek,a nie kamień.Jest na nim wyryte imię,nazwisko,data urodzenia i śmierci-Ernst Liebig,ur.5.5.1842,zm.31.7.1922.Stoją przy nim wypalone znicze,a dookoła leży pełno szyszek.Robimy zdjęcia i zastanawiamy się kim był ów człowiek.Mimo przeszukania internetu,niczego właściwie o Nim nie znaleźliśmy.Jedyną wskazówkę podał mi Paweł z DTMZ-na moje zapytanie,odpowiedział tak:-"Ja kiedyś słyszałem, że podobno były dwa nagrobki i są to rzekomo ofiary pioruna :) ów jegomość mógł mieć coś wspólnego ze sportem, jakieś saneczkarstwo ale w stu procentach tego nie potwierdzę :)".
Po fotkach,wracamy do skrzyżowania szlaków i skręcamy w lewo,wkraczając tym samym na niebieski szlak długodystansowy E3.Przechodzimy obok Skalnego Mostu,robiąc przy okazji kilka zdjęć i doganiamy Rajdowiczów przy Skale Piec.Tu mamy postój.Radek wchodzi na skałę i próbuje odnaleźć kartkę z numerem gry terenowej aGdzieto.Mimo poszukiwań nigdzie jej nie znajduje....Miejsce jest oblegane przez turystów,więc pewnie komuś przeszkadzała...Odpoczywamy,rozmawiając i wspominając rajdowe wycieczki,szczególnie te gdzie Ela się gubiła-śmiechu mamy przy tym co niemiara.Po odpoczynku ruszamy powoli dalej.
































































































Wędrujemy niebieskim i czerwonym szlakiem.Szukamy grzybów,rozmawiamy i w pewnym momencie dostrzegamy Jerzego założyciela grupy na facebooku "Sudety z Plecakiem" jak wita się z Jarkiem-Jarek ma na sobie niebieską koszulkę grupową-Jerzy z Markiem też tak są w takie ubrani.Oni idą szlakiem długodystansowym E3.Podchodzimy do Nich i witamy się serdecznie,rozmawiamy i śmiejemy się że również mamy grupowe koszulki ale w plecakach,bo dziś prezentujemy się bardziej lokalnie,czyli mamy na sobie zaprojektowane przez Radka koszulki "50 lat Rajdu na Raty".Rozmawiamy chwilę i przez to zapominamy zrobić sobie wspólne zdjęcie :(
Ot gapy!!!
Rozstajemy się z Jerzym i Markiem,ruszając w przeciwne kierunki :) Stwierdzamy jednogłośnie,że świat jest mały i wszędzie można spotkać znajomych :)
Tak przy okazji pozdrawiamy Jerzego i Marka bardzo serdecznie :)
Niebieski i czerwony szlak pnie się ku górze i dociera do drogi leśnej.My ją znamy i decydujemy się pójść nią do schroniska Szwajcarka,nie wchodząc na Starościńskie Skały-byliśmy na nich całkiem niedawno.Czekamy na Gabrysię i kiedy do nas dociera,pytamy czy idzie z nami?,czy z grupą? Odpowiedź jest jedna-z Wami.Dołączają do nas jeszcze Majka z Hanią i tak w piątkę wędrujemy leśnym duktem,niespiesznie zmierzając ku Szwajcarce.
Po drodze,Radek zagląda w miejsce gdzie powinien być punkt z gry terenowej.Oczywiście nie odnajduje go-to już drugi raz-więc odpuszcza i dołącza do nas,idąc z nami leśną drogą.Hania umila nam wędrówkę śmiesznymi opowiadaniami,a my odwdzięczamy się Jej tym samym.Radości przy tym jest co niemiara,a wędrówka do Schroniska mija nam w rewelacyjnych humorach :)
Gdy już jesteśmy na miejscu,rozsiadamy się wygodnie przy stole obok wielkiej lipy.Radek poszedł do Schroniska i kupił dla nas ciemne piwo,z plecaków wyjmujemy kanapki,kiszonego arbuza i kalafiora.Częstujemy tymi kiszonkami znajomych,sprawdzając Ich reakcję.Rozmawiamy,śmiejemy się i odpoczywamy :)
Po odsapnięciu,Radek pyta Tereskę czy widziała "Ławkę zakochanych"?,a kiedy Ta odpowiedziała że nie,to zaproponował Jej i kilku innym osobom,że Im ją pokaże.Idzie więc z Nimi żółtym szlakiem w kierunku Trzech Koron,a ja zostaję przy stoliku :)








































"Ławka Zakochanych" Marianny i księcia Wilhelma von Hohenzollerna została wykuta u podnóża skały na Trzech Koronach.Piękne miejsce,aczkolwiek w obecnych czasach zapomniane przez turystów i najprawdopodobniej odwiedzane jedynie przez wspinaczy.
"Schronisko PTTK „Szwajcarka” – górskie schronisko turystyczne Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego położone w Sudetach Zachodnich, w Górach Sokolich (Rudawy Janowickie), w woj. dolnośląskim.
Schronisko położone jest na wysokości 520 m n.p.m., na południowo-wschodnim stoku Krzyżnej Góry (654 m n.p.m.), na terenie Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Mieści się w drewnianym zabytkowym budynku w stylu tyrolskim, wybudowanym w 1823, więc jest najstarszym budynkiem użytkowanym jako schronisko turystyczne w Polsce. Położone jest przy węźle pięciu szlaków turystycznych.
Początek historii schroniska sięga 1823. Wtedy to właściciel zamku w niedalekich Karpnikach, Wilhelm von Hohenzollern (1783-1851), brat króla Prus, Fryderyka Wilhelma III, wydał polecenie zbudowania na Krzyżnej Górze domku myśliwskiego na wzór budynku z Wyżyny Berneńskiej w Szwajcarii. Na parterze znajdowały się pomieszczenia leśniczego, a na piętrze urządzony był gabinet księcia (sala z ogromnym kominkiem zachowała się w schronisku do dnia dzisiejszego). W niedługim czasie obiekt stał się miejscem bardzo popularnym. W kilka lat po wybudowaniu domku, na parterze urządzono gospodę. Funkcję schroniska "Szwajcarka" (Schweizerei) zaczęła pełnić dopiero w okresie międzywojennym. Po II wojnie światowej budynek był niezagospodarowany i niszczał. W 1950 obiekt przejęło Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze i uruchomiło w nim schronisko turystyczne, a pierwszym jego gospodarzem był Tadeusz Steć."-Wikipedia.
Kiedy Radek wrócił z odwiedzin na Trzech Koronach,Rajdowicze powoli zaczęli się rozdzielać.Część z Nich ruszyła w drogę powrotną,inni poszli obejrzeć Jaskinię Bukową-a tak naprawdę,dwóch wejść do sztolni,które są pozostałością po eksploatowanej tu żyle pegmatytu zasobnej w duże kryształy kwarcu i ortoklazu,a później idą szlakiem w kierunku Sokolika i Trzcińska.My natomiast po odsapnięciu przy Schronisku postanawiamy razem z Gabrysią iść do Wojanowa.Fotografujemy się jeszcze na tle Szwajcarki,prezentując nasze nowe koszulki i ruszamy w drogę.
















































Wędrówkę do Wojanowa-Bobrów umilamy sobie rozmowami i wspomnieniami,więc mija nam dość szybko.Po opuszczeniu lasu,wychodzimy na łąkę,nieopodal murów okalających pałac.Idziemy wąską ścieżką,zmierzając ku rzece Bóbr.Mijamy coraz bardziej popadający w ruinę pałac,przystając jedynie na kilka zdjęć.
"Pałac w Bobrowie, części Wojanowa, wznosi się nad lewym brzegiem rzeki Bóbr. Ukryty wśród drzew jest mało widoczny z drogi. Drogę do niego otwiera umieszczona na osi fasady i głównego wejścia, poprzedzona długą aleją, trójprzelotowa brama, zwieńczona po bokach rzeźbami lwów, trzymających kartusze herbowe. Zespół pałacowy składa się z pałacu, kaplicy, mauzoleum, 3-skrzydłowych zabudowań gospodarczych oraz resztek parku.Według niepotwierdzonych informacji, w Bobrowie około 1450 roku miał istnieć zamek – strażnica „Boberstein”. Miał on strzec przeprawy przez Bóbr. Został spalony przez husytów około 1428 roku. Jego lokalizacja nie jest znana, nie przeprowadzono badań archeologicznych, które mogły potwierdzić informacje o istnieniu zamku. Była tu zlokalizowana wieża rycerska, po której do dziś można odszukać pozostałości z okalających ją murów.
Obecny pałac wzniesiono na ruinach renesansowego dworu. Pod koniec XV wielu właścicielem posiadłości był Anton Schoffa po jego śmierci odziedziczył go jego syn Wolfganag. Od roku 1598 lub 1607 majątkiem zarządzał Nickel von Zedlitz,  który prawdopodobnie wybudował w miejscu dzisiejszego pałacu renesansowy dwór. Mury tej dawnej rezydencji nadal są widoczne w budowli istniejącego do dziś pałacu. Była to budowla kamienna, o kształcie prostokąta z krótszym bokiem zwróconym w stronę rzeki.
Po wojnie trzydziestoletniej, kiedy dwór został zniszczony, około połowy XVII wieku, nastąpiła przebudowa zamku. Carl Christoph von Zedlitz odsprzedał zamek w 1662 roku Anie von Nostitz. Kolejnymi właścicielami byli Jezuici, którzy nabyli posiadłość prawdopodobnie za długi byłych już właścicieli. Od 1737 do 1776 roku właścicielami była rodzina Schaffgotschów. W 1776 roku, w wyniku licytacji, Bobrów został sprzedany za 10 tysięcy talarów jeleniogórskiemu kupcowi Danielowi von Bachus. Był on już wówczas posiadaczem posiadłości Wojanów i Dąbrowice. W 1825 roku właścicielem dóbr stał się Karol Sigimund von Rothkirch. Następnym posiadaczem w 1836 roku za 24 460 talarów stał się Ernestyna von Kockwitz (wg innych danych było to panieńskie nazwisko pani von Rothkirch). Około roku 1894 według planów berlińskiego architekta Paula Roetgera nastąpiła generalna przebudowa pałacu. Wówczas właścicielem był Hans Rudolf von Decker.
Pałac pozostał w rękach rodziny Deckerów do 1921 roku. W 1934 roku posiadłość przejęli ponownie Rothkirszowie. Sprzedali ją Sierstorpffowi von Franken, który to odsprzedał ją rządowi III Rzeszy. Założono w nim ośrodek szkoleniowy SA.
Po 1945 roku pałac zajmowany był przez Armię Radziecką. Kolejno istniał w nim ośrodek dla uchodźców politycznych z Grecji, dom poprawczy, ośrodek kolonijny, PGR, SKR, Inspektorat OC z Jeleniej Góry, który wykorzystywał zabudowania gospodarcze. Od końca lat 60 XX wieku pałac i jego zabudowania były nieużytkowane i nieremontowane. Zaczęły popadać w ruinę. Rozbiórka dachu w latach 1972-1973 spowodowała gwałtowne zniszczenie pałacu. W 1994 roku cały zespół nabyło Stowarzyszenie Polsko-Niemieckie Promocji, Odbudowy i Utrzymania Historycznych Wartości Zabytków, Kultury i Tradycji Śląska, założone przez Gunthera Artmanna."-tekst ze strony: http://www.zamki.bill.com.pl/dolnoslaskie/100-wojanow-bobrow






Po minięciu zrujnowanego pałacu,wchodzimy na most nad Bobrem i przechodzimy na drugi brzeg gdzie znajduje się budynek dawnej Karczmy Sądowej.Obecnie mieści się w nim świetlica i biblioteka,a dziś okręg wyborczy,więc nie dziwi nas wzmożony ruch na drodze.Przechodzimy na drugą stronę ulicy,zaglądamy na przystanek autobusowy,sprawdzając przy okazji,o której mamy stąd ewentualny transport.Gdy już wiemy że mamy ponad pół godziny,idziemy do sklepu,gdzie kupujemy piwo.Wypijamy je,rozkoszując się jego chłodem i smakiem.I kiedy tak siedzimy sobie i kosztujemy złoty trunek,nieopodal nas przysiada się dwoje ludzi z psem.Jedno z nich proponuje nam pożyczkę,na którą cała nasza trójka odpowiada "nie mamy pieniędzy".Po wypiciu piwa,idziemy znów do sklepu.Tym razem kupujemy lody.Siadamy na ławce i powoli się rozkoszujemy ich smakiem,a po ich zjedzeniu,wędrujemy na przystanek,gdzie jesteśmy podsłuchiwani i komentowani przez Pana,który akurat wyszedł z dawnej Karczmy Sądowej,gdzie był głosować.Przemilczamy dziwne teksty podsłuchującego i kiedy podjeżdża autobus MZK "33",wsiadamy do niego i jedziemy do Jeleniej Góry.
W domu przebieramy się i idziemy zagłosować,a po oddaniu głosów,wędrujemy jeleniogórską "majówką" do "Gruzina" na obiad i krótki spacer ulicami miasta.
Na ciut dłużej zatrzymujemy się przed budynkiem Poczty Głównej.Tu podziwiamy piękny portal z trzema płaskorzeźbami przedstawiające sceny z legend o Duchu Gór.Fotografuję je,a po zrobieniu kilku zdjęć wracamy do domu.






"(...)Nad portalem znajdują się trzy płaskorzeźby  wykonane przez artystę Weylera - rzeźbiarza zamieszkałego w Jeleniej Górze, przy Kaiser Friedrichstraße 15b – obecnie ul. Matejki –  według projektu berlińskiego profesora Giesecke, a przedstawiające sceny z legend o Duchu Gór. Środkowy relief ukazuje postać Rübezahla według obrazu (z 1859 r. Moritza von) Schwinda, z lewej – ucieczkę pięknej Emmy - według I legendy o Duchu Gór wg Musäusa, z prawej zaś – motyw z legendy „Rübezahl i matka Ilse” - według V legendy o Duchu Gór wg Musäusa.(....)"-fragment tekstu ze strony: http://nieregularnik-nieperiodyczny.blogspot.com/2014/05/budynek-poczty-gownej-w-jeleniej-gorze.html
Tak kończy się nasza niedzielna wędrówka,kolejna już niebawem,więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc zdrowia i miłej lektury :)

Danusia i Radek :)

P.S.Zdjęcia tu dodane są Pawła,Jarka,Radka i moje.