niedziela, 13 lutego 2022

Spotkanie z Niedźwiedziem w Rokytnicy nad Jizerou :)

W niedzielny ranek budzimy się dość wcześnie. Postanowiliśmy wczoraj że dziś ruszymy do Czech, do Rokytnic nad Jizerou. Znajduje się tam miejsce zwane Hlídka na stráži, z czteroma punktami widokowymi: liška, medvěd, ovce i horník. 



Śniadanie, kawa, pakowanie plecaków i kiedy zbliża się pora odjazdu pociągu, wychodzimy z domu i idziemy w kierunku stacji kolejowej. W kasie kupujemy dwa bilety Euro Nysa i wędrujemy na peron, z którego ma odjechać nasz pociąg. Chwilkę czekamy na peronie na nasz transport, a kiedy przyjeżdża pociąg, wsiadamy do niego, zajmujemy miejsca i wygodnie się na nich rozsiadamy. Jedziemy do Szklarskiej Poręby Górnej. Podróż umilamy sobie podziwianiem widoków i rozmową, więc mija nam dość szybko i bezproblemowo. W Szklarskiej Porębie Górnej mamy przesiadkę, więc kiedy pociąg dociera na miejsce, od razu idziemy na peron, na który ma przyjechać szynobus z Czech. Chwilkę czekamy na nasz transport, a kiedy przyjeżdża, wsiadamy do niego, zajmujemy wygodne miejsca i ruszamy ku nowej przygodzie.
Podróż do Harrachova przebiega też planowo. Po opuszczeniu pociągu idziemy w dół przed stację kolejową, skąd odjeżdżają busy rozwożące pasażerów po miejscowości. Bus już czeka. Wsiadamy do niego, pokazujemy nasze bilety Kierowcy i po sprawdzeniu ich, zajmujemy wygodne miejsca. Zanim ruszymy Radek pytam mnie:
-Może wysiądziemy wcześniej i spacerkiem dotrzemy do dworca autobusowego, co myślisz Danusiu ??
-A musimy?-pytam.
-No nie, ale mamy sporo czasu-odpowiada Radek lekko zawiedziony-możesz jeszcze sprawdzić rozkład jazdy, może coś wcześniej będzie-stwierdza Radek.
Sprawdzam więc na stronie jízdních řád połączenia do Rokytnic nad Jizerou i stwierdzam że mamy wcześniej autobus, ale musimy wysiąść na przystanku Harrachov sklárna i przejść na drugą stronę jezdni i wsiąść do autobusu z przystanku znajdującego się przy Pivovarze i Hucie.
-Tak więc zrobimy Danusiu-stwierdza Radek.
Zostało więc postanowione.
Jedziemy, rozmawiamy, podziwiamy znajome, dawno niewidziane widoki i cieszymy się że mamy okazję znów tu być razem :)
Podróż mija nam szybko i bezproblemowo. Wysiadamy na przystanku Harrachov sklárna i po zrobieniu kilku zdjęć ruszamy w kierunku Pivovaru i Huty. Przechodzimy więc na drugą stronę ulicy i zatrzymujemy się przy kapliczce św. Elżbiety.

"Kapliczka św. Elżbiety pochodzi z XVIII wieku. Jej umiejscowienie przed hutą szkła nie jest przypadkowe. Jej budowę zleciła Anna Elisabeth Muller, żona dyrektora huty szkła. Początkowo drewniana kaplica przestała pełnić swoją funkcję po zbudowaniu kościoła św. Wacława w 1786 roku i stopniowo ulegała niszczeniu.
W 1901 roku kaplicę odbudował hrabia Jan Harrach, który zlecił jej budowę w kształcie, jaki znamy dziś. Pseudogotycki obiekt poświęcono w 1902 roku. Ciekawostką jest to, że materiał budowlany pochodzi z lokalnych źródeł. Herby i rzeźby wykonane są z piaskowca z Hořic. Ich autorem jest znany czeski rzeźbiarz Antoni Sucharda.
Kaplica św. Elżbiety ma unikatowy szklany dzwon, odlany w miejscowej hucie.
W 2020 roku kapliczkę odnowili harrachovscy wolontariusze i na Boże Narodzenie 2020 roku została po raz pierwszy odświętnie oświetlona. Kolorowe witraże kaplicy św. Elżbiety święcą w zimowe wieczory i wraz z oświetloną skocznią mamucią współtworzą atmosferę zimowych wieczorów w Harrachovie."-tekst ze strony: https://www.harrachovcard.cz/pl/25-artykuly-pl/130-kaplica-sw-elzbiety

Po zajrzeniu do kapliczki i zrobieniu zdjęć idziemy na przystanek. Tu spotykamy dwójkę młodych rodaków, którzy czekają na spóźniony autobus jadący do Polski. Rozmawiamy z Nimi, sprawdzamy rozkład jazdy i czekamy na nasz transport. Czas dość szybko mija, a naszego autobusu nie widać. Zaczynamy się niecierpliwić. kiedy mijają kolejne minuty a naszego autobusu nie widać, postanawiamy iść w kierunku dworca autobusowego. Żegnamy się z dwójką młodych Polaków i ruszamy w drogę. 
Idziemy wzdłuż jednej z głównych ulic Harrachova. Śmiejąc się, stwierdzam że niechcący udało się Radkowi wprowadzić swój plan spacerku. W połowie drogi do dworca autobusowego mija nas autobus, opóźniony autobus, ten na który czekaliśmy. Spoglądamy na siebie i jednomyślnie stwierdzamy że zabrakło nam cierpliwości i wiary w to że przyjedzie.... 
Ot, taka nasza polska mentalność....
Radek patrzy na mnie i z lekką obawą pyta:
-Zła jesteś Danusiu?
Spoglądam na Niego i mówię:
-Nie. Nie jestem zła, stało się. Mamy piękną pogodę, dodatkowy spacer, ale przede wszystkim jesteśmy tu razem, więc trzeba się cieszyć każdą chwilą :)
Uśmiecham się do Radka, a On odsapuje z ulgą i śle mi swój uśmiech :) I w takich radosnych nastrojach docieramy do dworca autobusowego. Tu po sprawdzeniu rozkładu, stwierdzamy że mamy że mamy tyle czasu by skorzystać  z toalety, napić się grzanego wina z termosu i przekąsić małe co nieco.
Kiedy przyjeżdża nasz autobus, wsiadamy do niego, pokazujemy nasze bilety, mówimy Kierowcy dokąd jedziemy, zajmujemy wygodne miejsca i ruszamy ku nowej przygodzie.






Autobus szybko dojeżdża do celu. Wysiadamy na przystanku tuż obok Ratusza.

"Rokytnice nad Jizerou zaliczyć trzeba do tych miast Karkonoszy, które były zasiedlane już w połowie XVI wieku. Gmina została założona około 1574 roku. Swą nazwę Rokytnice zyskały od Huťského potoka. Dawniej nazywano go "Rokytnice", od przymiotnika "rokytná", co znaczyło tyle, co woda cieknąca między rokitami (wierzbami).
Pierwsi mieszkańcy w dolinie Huťského potoku eksploatowali drewno, miedź, ołów i srebro. Tutejsze łożyska rud kazał w 1625 roku analizować Albrecht z Valdštejna (Albrecht von Wallenstein), przy czym został odkryty szereg dawniejszych wyrobisk dołowych. Wezwano fachowca z Jáchymova. Albrecht z Valdštejna (Albrecht von Wallenstein) wydał regulamin, w którym obiecał górnikom domy mieszkalne oraz możliwość uzyskania gospodarstw na korzystnych warunkach.
Najwyżej położoną kopalnią w rejonie był „Vysoký hrad" na górze Kotel. Rudę stąd musiano znosić do Rokytnicy, za jeden sprowadzony cent (61,6 kg) w 1630 roku płacono 12 krajcarów. Po śmierci Albrechta z Valdštejna (Albrecht von Wallenstein) niestety nastąpił upadek kopalń rokytnickich. Po zakończeniu wojny trzydziestoletniej wprawdzie uczyniono próbę ożywienia przeważnie opuszczonej i zatopionej kopalni, bowiem tylko nieliczne urządzenia kopalni były zdolne do eksploatacji. 
Rokytniccy właściciele kopalń zwracali się do państwa z prośbą o wsparcie w celu wydobywania srebrnej żyły, lecz nadaremnie. Z 1814 roku dochowały się informacje o rewizji kopalń rud cynku i prośbę o wydanie zezwolenia na wydobywanie rud ołowiu. W latach 1853-1856 w Horní Rokytnici zbudowano nawet dział wzbogacania rud oraz sortownię, lecz projekt ten przynosił tylko straty. Daremna była też próba o zezwolenie na wydobywanie rud w 1909 roku.
Dla rozwoju Rokytnicy bardzo ważna była też tradycja szklarska. W zachodniej części Karkonoszy było pod dostatkiem drewna, gdyż tutejszy region nie musiał dostarczać drewna dla kutnogórskich kopalń jak miało to miejsce we wschodnich rejonach gór. Już przed 1562 rokiem właściciel majątków Arnošt z Újezdce i Kunic założył w Rokytnicy hutę, w której pracowała znana szklarska rodzina Schürerów. Huta jednak także musiała się później przemieszczać za drewnem. Rokytnicka huta szkła funkcjonowała od 1574 roku do 1599 roku.
Po wojnie trzydziestoletniej był rejon Rokytnicy pod względem wyznaniowym przeważnie protestancki. Hetman jilemnickich dóbr Jiřík Hartmann z Hartenštejna w spisie poddanych z 1651 roku nie miał ani w jednym przypadku notatki, że ktoś jest katolikiem. Misjonarz Kacper Dirig z Towarzystwa Jezusowego następnie, w kilka lat później zauważył tylko, że z faktem tym nie można praktycznie nic zrobić. Niemniej jednak spróbował i pozyskał nawet kilku zawziętych kacerzy. I tak na św. Jana w 1680 roku zapłonęło na górze Kotel wielkie ognisko, które miało symbolizować zwycięstwo kościoła. Ksiądz nie miał jednak w ogóle łatwego zadania. W ciągu misji jego rokytnicka siedziba została trzykrotnie ograbiona.
O wyprawach kontrreformacyjnych opowiadano niekiedy bardzo przesadne historie, z drugiej natomiast strony, powstało szereg grup religijnych (sekt), z których najsilniejszymi byli Adamici. W rejonie Rokytnicy dochodziło także do buntów niezadowolonych poddanych - np. w 1704 roku podczas budowy browaru. Na początku drewniany kościół protestancki z 1598 roku został w czasach kontrreformacji przebudowany i zastąpiony murowanym. W latach 1752-1759 został na jego miejscu zbudowany jednonawowy późnobarokowy kościół pod wezwaniem św. Michała według planów nieznanego architekta wiedeńskiego. Wnętrza były w stylu klasycznym. Cynowa chrzcielnica pochodzi z 1793 roku.
Przede wszystkim w latach 1775-1776 chłopi buntowali się w różnych miejscach w Czechach. W odróżnieniu od innych włościach jednak niemieccy obywatele Rokytnicy nie dołączyli do czeskich buntowników, lecz wręcz przeciwnie stanęli po stronie pańskich urzędników i pomagali w tłumieniu powstania. W czerwcu 1776 roku ludzie uzbrojeni w widły, strzelby i szable zaatakowali folwark panów i plebanię. Właściciel folwarku i nadleśniczy ze swymi ludźmi odparli jednak atak. Definitywny porządek zaprowadzili dopiero huzarze. Przywódcy powstania zostali schwytani i zginęli w więzieniach.
W XVIII wieku większość mieszkańców Rokytnicy trudniła się tkactwem. Na początku XIX wieku jednak tkactwo domowe wypierała fabryczna produkcja tekstylna, co znowu prowadziło do niezadowolenia i buntów. Dnia 1.12.1839 r. zostały zniszczone mechaniczne urządzenia przędzalni J. Grossmanna. W 1873 roku powstała tu niższa szkoła tkacka.
Na rozwój przemysłu pozytywnie wpłynęło także wybudowanie kolei na trasie Martinice w Karkonoszach – Rokytnice nad Jizerou, która została uroczyście otwarta dnia 7.12.1899 r. W 1903 r. został w centrum miasta zbudowany secesyjny ratusz z 37-metrową wieżą, którą w latach siedemdziesiątych XX wieku poddano rekonstrukcji.
Po drugiej wojnie światowej w Rokytnici w dalszym ciągu kontynuowano produkcję tekstylną. Miasto jednak zaczęło stopniowo nabywać na znaczeniu jako popularne centrum sportowe i rekreacyjne."-tekst ze strony: https://www.rokytnice.com/pl/o-miecie/815-historie-rokytnice-nad-jizerou

Kilka zdjęć Ratusza i idziemy do punktu informacji turystycznej, która znajduje się w budynku Ratusza i jest otwarta. Stemplujemy wszystkie nasze kajety, kupujemy vizytki, znaczek turystyczny i zamiast dzwoneczka dla mnie (są tylko duże) naparstek. Kiedy mamy już wychodzić, dzwoni mój telefon. Odbieram, wychodzę na zewnątrz i chwilę rozmawiam. Radek idzie za mną, co jak się później okaże zostawiając znaczek turystyczny na ladzie. No cóż i tak bywa...
Powoli wędrujemy ku naszemu celowi. Wędrujemy skrajem asfaltowej drogi, która dość mocno pnie się w górę. Co jakiś czas przystajemy by odsapnąć, spojrzeć w tył, sycąc oczy piękną panoramą i zrobić kilka zdjęć. Mijamy stare drewniane chałupy ludowe, tzw. roubenky, oczywiście focąc je przy okazji.













I tak docieramy do miejsca gdzie szlak schodzi z asfaltu w wydeptaną w śniegu ścieżkę wiodącą wzdłuż płotu. Wędrujemy nią, pnąc się cały czas w górę, podziwiamy widoki, robimy zdjęcia, przechodzimy przez przez pole i docieramy do ratrakowanej drogi. Jej skrajem idziemy dalej z każdym krokiem zbliżając się do naszego celu.












"Warta na Straży.
Na łonie natury, a w szczególności w lesie, można najlepiej poznać, jakim kto jest naprawdę człowiekiem. „Warta na Straży” – Stráž to nazwa szczytu wznoszącego się nad Rokytnicami nad Jizerou. Stań więc na straży – Strážy – i zobacz, czy jesteś: 
Bystry jak Lis…
Silny jak Niedźwiedź…
Wytrzymały jak Owca…  
Odważny jak Górnik…
Widokowy leśny park „Warta na Straży” to idealne miejsce do spędzenia przyjemnego popołudnia z rodziną i z przyjaciółmi. Warto zabrać wygodne ubranie, odpowiednie obuwie i jakiś prowiant. Nie warto natomiast zabierać zmartwień i problemów – niech zostaną w domu. Wyruszyć można rano i wieczorem, pieszo i na rowerze. Cel wycieczki zawsze odwdzięczy się pięknymi przeżyciami.
Z „Warty na Straży” rozciąga się niezapomniany widok na dolinę, w której położone są Rokytnice, zobaczymy Lysą horę i Kotel, ale też wspaniałe widoki na Paseky i Vysoké nad Jizerou. Poszczególne punkty widokowe nie są jednak dla każdego! Przyjdź i zobacz, czy zdołasz pokonać Lisa, Niedźwiedzia, Owcę i Górnika!
 Dawno, dawno temu...
Nad Rokytnicami faluje grzbiet wzgórza Stráž. Jego zachodni kraniec schodzi do dzikich wód rzeki Izery i dalej na wschód wzdłuż grzbietów Sachrový i Vlčí hřeben aż na legendami oprzędzioną górę Kotel. Wzgórze Stráž lub Strážnik, jak jest również nazywane, było jednym z miejsc, z których podczas inwazji nieprzyjacielskich wojsk wysyłano za pomocą ognia sygnały o przekroczeniu granicy kraju przez wroga. Sygnały dymne były następnie odbierane przez inne posterunki na Kozákovie i dalej w Czechach.
Dziś, na szczęście, ognie na okolicznych wzgórzach już nie płoną. Rokytnice nad Jizerou mają nowych strażników. Nad miastem czuwa czworo patronów z herbu, symbolizujących cztery wsie, które w dawnych czasach połączyły się w miasto Rokytnice: Lis, Niedźwiedź, Owca i Górnik – wartownicy na Strážy."-tekst ze strony: https://www.hlidkanastrazi.cz/




Kiedy docieramy na miejsce, postanawiamy najpierw wejść na Niedźwiedzia.

"Niedźwiedź
Niedźwiedź ukrył się w lesie w niewielkiej odległości od Lisa. Stoi na kawałku kamienia wśród jagód, spoglądając w korony drzew. Wygląda na dobrze odżywionego, jest go spory kawał. „Wskakujcie mi na plecy!” – woła Niedźwiedź, zapraszając na punkt widokowy, który działa nawet wtedy, gdy mgła przetacza się przez góry. Jeśli będziecie mieli szczęście, zobaczycie dzięcioła czarnego w akcji, a jeśli rano wstaniecie trochę wcześniej i będziecie mieli szczęście, może natkniecie się na sarnią rodzinę przemierzającą lasy na szczycie Strážy. 
Niedźwiedź jest z Dolnych Rokytnic, ale wygląda na to, że mu się tu, na górze, spodobało. Ma tu spokój, a ludzi lubi. Nie bój się więc, posłuchaj go i wejdź mu na plecy."-tekst ze strony: https://www.hlidkanastrazi.cz/

Ostrożnie wchodzimy po wyślizganej ścieżce wiodącej na szczyt platformy widokowej nazwanej "niedźwiedź". Widoki z niej są ciutkę ograniczone, ale mimo to można się nimi cieszyć. Kilka zdjęć i ostrożnie schodzimy do miejsca gdzie leży mój plecak. Tu zanim go założę na plecy, zakładam raczki na buty, by bezpiecznie móc iść dalej.






Radek bez raczków jakoś wchodzi na punkt widokowy Lis, ale gdy widzi że ścieżka między skałami jest wyślizgana i cały czas wyślizgiwana przez dzieci, to stojąc już na górze skwapliwie zakłada swoje raczki. Bezpieczeństwo to podstawa.

"Lis.
Lis usiadł na pierwszej skale. Jego długie ciało stoi na skale, ogon wystaje w dolinę. Widzi całe Rokytnice i okoliczne wzgórza. Bystrym okiem obserwuje, jak topnieje ostatni śnieg na Łysej Górze, wie o pierwszych pierwiosnkach na zboczach, gdzie odpoczywają promienie wiosennego słońca. Letnie słońce wybiela jego plecy, jesienny lis deszczowy przyciemnia jego drewniane futro. Więc wejdźcie kochani, teraz Liška z Františkov zabierze was na plecy!
Jest ładny widok na lisa z małej kładki, która stoi w pobliżu wraz z częścią wypoczynkową, która jest przeznaczona na popołudniową przekąskę. Takich przystanków po drodze jest więcej, więc jak zapełni się w Lišce, nie smućcie się, na pewno będzie dla Was miejsce gdzie indziej."-tekst ze strony: https://www.hlidkanastrazi.cz/

Na zmianę wchodzimy na platformę widokową, każde z nas chce mieć na niej zdjęcia, więc sesje zdjęciowe trochę trwają, a poza tym trzeba też poczekać aż inni się sfotografują.




















Kiedy już zrobimy mnóstwo zdjęć i nasycimy się widokami, postanawiamy zejść z Liska. Idziemy dość pewnie po wyślizganej ścieżce, a większość wchodzących na górę patrzy na nasze raczki z zazdrością. Będąc już na dole decydujemy się pójść zobaczyć kolejne dwa punkty widokowe. Wydeptana w śniegu, wąska ścieżka wije się między drzewami. Mijamy po drodze Owce, odpuszczając sobie wejście na platformę i docieramy do Górnika.

"Górnik
Do Horníka dostaniecie się kładką. Stoi na wysokiej skale, którą miejscowi wspinacze nazywają Kápětka. Jego postać nawiązuje do górniczej przeszłości Rokytnicy. Jako symbol Rokytna jest ostatnim z czteroosobowego patrolu. Ogromna postać spogląda w dolinę Izery. Strome schody prowadzą do punktu widokowego z pięknym widokiem. Jeśli posłuchasz, usłyszysz musujące wody rzeki, która płynie dziką doliną z gór na granicy z Polską. Usiądź na schodach i obserwuj panoramę wzgórz nad rzeką, tu jest cudownie."-tekst ze strony: https://www.hlidkanastrazi.cz/

Wspinamy się wydeptaną ścieżką do schodów wiodących na kładkę Górnika. Stajemy przed nimi i decydujemy że dalej pójdzie Radek, a ja zostanę i będę robić zdjęcia. 



Jak zostało postanowione, tak też zostało uczynione. Radek wszedł na Górnika, obejrzał widoki, zrobił zdjęcia i wrócił do mnie i razem ruszyliśmy w drogę powrotną, zatrzymując się na sesję zdjęciową przy Owcy.

"Owca
Owce przywędrowały do ​​Straży z łąk Górnej Rokytnicy. Pilnuje drogi na Horník, która jest ostatnim przystankiem na trasie między patrolami na Stráž. Skulony w lesie wśród krzaków jagód oferuje swój garb najbardziej przerażającym. Wejdź po drabinie i pogłaszcz ją po plecach, będzie szczęśliwa."-tekst ze strony: https://www.hlidkanastrazi.cz/


Po zdjęciach przy Owcy, niespiesznie ruszamy w drogę powrotną. Przechodzimy obok Niedźwiedzia i Liska i powoli docieramy do skrzyżowania dróg-leśnych i polnej, która jest wyratrakowana. Chwilka namysłu i jednomyślnie stwierdzamy że pójdziemy drogą przez pole. Jak postanowiliśmy, tak też czynimy. Idziemy bardzo widokową drogą przez śnieżne pola, zatrzymujemy się co jakiś by nasycić oczy i aparaty pięknem, które nas otacza :)
Wędrujemy niespiesznie, rozmawiamy i cieszymy się swoim towarzystwem :)









Kiedy docieramy do drogi asfaltowej, ściągamy raczki i ruszamy w dół w kierunku Ratusza i usytuowanego naprzeciwko niego przystanku autobusowego. Dość szybko docieramy na miejsce, sprawdzamy rozkłady jazdy-Radek papierowe, a ja internetowe i obojgu nam wyszło że mamy ciut ponad pół godziny do przyjazdu naszego transportu. Sporo czasu, więc trzeba go odpowiednio wykorzystać. Ja zostaję na przystanku z plecakami, a Radek idzie do marketu na zakupy. Nie ma Go chwilkę, ale gdy wraca uśmiech ma na twarzy :)
-Danusiu zobacz co mam :)
-Kofola-raduję się-aż dwie butelki. Super!!! Zapomniałam już jak smakuje.
-To co? Gwintujemy?
-Oczywiście Radeczku, gwintujemy :)
Odkręcamy butelkę z napojem i po kolei pijemy kofolę, rozkoszując się jej smakiem :) Po napiciu się, przepakowujemy nasze plecaki, rozmawiamy i spokojnie czekamy na autobus. Kiedy przyjeżdża, wsiadamy do niego, pokazujemy nasze bilety.
-Kam?-pada pytanie Pana Kierowcy.
-Harrachov-zgodnie oboje odpowiadamy.
Kierowca się uśmiecha i każe nam usiąść. Okazuje się że kilka osób stojących na przystanku a jadących dalej, nie wsiadło do autobusu, bo miejsca są zarezerwowane. Gdy już wszyscy co mają wsiąść wsiądą, ruszamy. Jedziemy do Harrachova. Podróż mija nam w radosnym nastroju. Wysiadamy na przystanku Harrachov sklárna. Przechodzimy na drugą stronę jezdni i nauczeni poranną niecierpliwością, grzecznie czekamy na spóźniający się bus. Kiedy przyjeżdża, wsiadamy do niego, pokazujemy bilety, siadamy na wolnych miejscach i jedziemy w kierunku stacji kolejowej. 
Bus zatrzymuje się u podnóża dworca kolejowego kilka minut przed odjazdem pociągu. Wysiadamy i szybkim krokiem tak i wielu innych pasażerów pokonujemy ten odcinek, docierając do czekającego na stacji pociągu. Wsiadamy, zajmujemy wygodne miejsca i punktualnie odjeżdżamy w kierunku Polski. Podróż mija nam bezproblemowo i w radosnych nastrojach. W Szklarskiej Porębie Górnej przesiadamy się na pociąg jadący do Wrocławia. Wszystko odbywa się sprawnie i szybko. 
Wracamy do domu.
Jesteśmy szczęśliwi że udało nam się być i widzieć piękne miejsca razem :)

Tak kończy się nasza piękna zimowa wędrówka. Pora na kolejną, a już wkrótce.
Do zobaczenia niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko życząc wszystkim zdrowia i spokoju :)

Danusia i Radek :)