niedziela, 31 lipca 2022

W ostrogach na Wrocław :)

Cóż można wymyśleć na niedzielny spacer jeśli ma się ostrogi piętowe i nie można zbyt dużo chodzić ??? 
Oczywiście Wrocław !!!! 
Wstajemy odpowiednio wcześnie, by na spokojnie zjeść śniadanie i wypić kawę. Kiedy jesteśmy gotowi, wychodzimy z domu i idziemy w kierunku dworca kolejowego. W kasie kupujemy bilety i wędrujemy na peron, z którego ma odjechać nasz pociąg. Wsiadamy do niego, zajmujemy wygodne miejsca i ruszamy ku nowej przygodzie.
Podróż mija nam szybko i bezproblemowo, praktycznie przesypiamy ją, więc we Wrocławiu wysiadamy lekko przyśnięci...
Najpierw oczywiście idziemy na "gwoździa" czyli na sikundę, a po niej ruszamy w kierunku Dworca Świebodzkiego. Kiedy słoneczko wyjrzy zza chmur robi się niesamowicie gorąco. Idziemy więc niespiesznie, szukając po drodze jak najwięcej cienia.







Kiedy docieramy do dawnego Dworca Świebodzkiego, wchodzimy do środka i powolutku zaczynamy przechadzać między straganami. Oglądamy towary poukładane na stołach i pozawieszane na wieszakach. Im jesteśmy dalej, tym bardziej uświadamiamy sobie że na giełdzie jest coraz mniej straganów. Puste place są zapełniane porozwieszanymi firankami, co nawet dość ciekawie wygląda. Po spacerze między kramami, postanawiamy opuścić teren dawnego Dworca i idziemy w kierunku Synagogi pod Białym Bocianem.



Wczoraj rozpoczął się Festiwal Kultury Żydowskiej Simcha. I tak na terenie Synagogi trwa Jarmark Żydowski i plener malarski dla najmłodszych. 
Wchodzimy na dziedziniec Synagogi. Poustawiane dookoła stragany uginają się pod ciężarem przeróżnych towarów przeznaczonych na sprzedaż. Powoli wędrujemy między nimi, oglądamy wszystko, robimy kilka zdjęć i wychodzimy na ulicę.











Idziemy w kierunku dawnej ulicy Rybiej. Po drodze przystajemy by zrobić kilka zdjęć. I tak niespiesznie docieramy na Plac Solidarności. Tu focimy krasnala Solidarka i kawałek dalej, na rogu budynku odnajdujemy krasnala Bardusia.

"Barduś.
Jego imię nawiązuje do niezwykłej postaci, o której Barduś przypomina wszystkim, którzy go zobaczą. Tym kimś jest Jacek Kaczmarski.
Z życiem głównego bard czasów Solidarności wiążą się niezwykłe historie, opowieści i legendy. Nie wiemy dokładnie, czy Jacek Kaczmarski znał Bardusia. Być może mały grajek miał wpływ na twórczość artysty. Wśród niektórych krasnali można usłyszeć, że Barduś dużo podróżował po Europie, a szczególnie upodobał sobie Hiszpanię.
Ten trop mógłby wyjaśniać inspirację hiszpańską melodią przy tworzeniu jednego z najbardziej znanych utworów Kaczmarskiego – pieśni „Mury”. Barduś jednak przede wszystkim przypomina legendę Solidarności, przywołuje wspomnienia niezwykłego pieśniarza, wciąż pozostając postacią nieco tajemniczą."-tekst ze strony: https://visitwroclaw.eu/miejsce/bardus

Po dość długiej sesji zdjęciowej i pozostawieniu przy krasnalu Bardusiu kamyczka, ruszamy w kierunku Rynku, oczywiście zatrzymujemy się co jakiś czas by zrobić zdjęcia.








I tak spacer zaostrzył nasze apetyty. Kiedy znajdujemy się w pobliżu "Ukraińskiej Knajpy" i dostrzegamy wolny stolik, postanawiamy usiąść i zamówić jedzenie. W menu znajdujemy piwo Mikulin, zamawiamy więc dwa ciemne i dwa Królewskie Deruny z wieprzowiną. Od razu zostajemy poinformowani że na jedzenie musimy trochę poczekać, bo się będzie robić. Odpowiadamy że spokojnie poczekamy. Mamy czas. 
Najpierw Pani przynosi nam zimne, ciemne piwo. Rozkoszujemy się jego chłodem i smakiem i od razu wróciły do nas wspomnienia z pobytów na Ukrainie. To były piękne chwile :) Po wcale nie aż tak długim czasie, na naszym stoliku zostają postawione dwa talerze z plackiem ziemniaczanym, z wieprzowiną, serem, sosem grzybowym i z dużą ilością koperku. Zaczynamy biesiadę i rozpustę :) Tak oboje stwierdzamy :) Danie jest przepyszne :) Dopieszcza nas niesamowicie :) 
I kiedy kończymy jeść, jesteśmy najzwyczajniej w świecie OBŻARCI !!!!





Po zapłaceniu, niesamowicie ociężale idziemy przez Rynek, zmierzając powoli w kierunku stacji kolejowej. Przystajemy co jakiś czas na zrobienie kilku zdjęć, a to krasnala, a to mnie na "czerwonym dywanie" przy Operze. I kiedy docieramy do dworca kolejowego Wrocław Główny, okazuje się że mimo moich ostróg piętowych i kiepskiego chodzenia, mamy dość spory zapas czasowy. Oczywiście wykorzystujemy go odpowiednio: idziemy na piwo !!!
Po piwie wędrujemy na peron, z którego ma odjechać nasz pociąg. Stajemy na peronie i czekamy. Kiedy przyjeżdża nasz transport, wsiadamy do niego, zajmujemy wygodne miejsca i wracamy do domu. Kiedy ruszamy, dzwonię do Gabrysi i umawiam się z Nią na wyjście w miasto gdy wrócimy do domu. 
Podróż praktycznie oboje przesypiamy. Ja z tego względu że zawsze śpię w pociągu, a Radek dlatego że się zmęczył powolnym chodzeniem. Kiedy jesteśmy w Jeleniej Górze, wysiadamy z pociągu i idziemy w kierunku domu. Po drodze spotykamy Gabrysię i w trójkę wędrujemy w kierunku Rynku. W knajpce przy Ratuszu, siadamy przy stoliku, zamawiamy piwo, rozmawiamy, śmiejemy się, obdarowujemy się wzajemnie gadżetami, które sprawiają nam radość, opowiadamy swoje wzajemne wędrówki i cieszymy się ze spotkania. 
Czas w miłym towarzystwie mija nam szybko i przyjemnie :) Kiedy zrobi się już całkiem ciemno, żegnamy się z Gabrysią i wracamy do domu, kończąc w ten sposób krótką, ale piękną wycieczkę do Wrocławia :)
Kolejna już niebawem, więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko, życząc miłej lektury i zdrowia  :)

Danusia i Radek :)