niedziela, 24 maja 2020

Skała Zofii odnaleziona :)


Niedzielny ranek budzi nas słoneczkiem przedzierającym się między chmurami.Wstajemy w miarę wcześnie,jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy plecaki i kiedy jesteśmy gotowi,wychodzimy z domu i wsiadamy do samochodu,ruszając ku nowej przygodzie.
Jedziemy najpierw do Szklarskiej Poręby,chcemy zobaczyć odnowiony punkt widokowy na Zakręcie Śmierci.Do punktu docelowego docieramy szybko i bezproblemowo.Jest dość wcześnie,więc nie ma jeszcze zaparkowanych samochodów na niewielkim parkingu.Autko zostawiamy na poboczu,wysiadamy z niego,bierzemy tylko aparaty i idziemy na punkt widokowy.










"Zakręt Śmierci - Wielki Zakręt
Zakręt znajduje się na wysokości 775 m n.p.m. na stokach Czarnej Góry. Powstał przez przerzucenie Drogi Sudeckiej z północnych na południowe stoki Wysokiego Grzbietu.
Zakręt zabójczą sławę zawdzięcza swej ostrości - zagina Drogę Sudecką o 180°. Choć podobno nie wydarzył się na nim żaden poważny wypadek. Z pewnością dziś nie jest bardzo groźny dzięki temu, że stał się atrakcją turystyczną. Wielu podróżnych Zakręt... przechodzi spacerowym krokiem podziwiając widoki. Kierowcy jednak nadal powinni mieć się na baczności. Zwłaszcza zimą, przy oblodzonej nawierzchni, łatwo wypaść z zakrętu. Murowana bariera może nie wystarczyć.
Droga Sudecka to wiodąca ze Świeradowa-Zdroju do Szklarskiej Poręby szosa (wojewódzka nr 358). Zaprojektowana w latach 30 XX w. z zamysłem turystycznym wybudowana została tylko w odcinku izerskim. Miała połączyć Żytawę z Opawą.
Z parkingu przy Wielkim Zakręcie łatwo dojdziemy do Rezerwatu KROKUSY w Górzyńcu.
Wewnątrz zakrętu znajdują się skałki, na które warto się wdrapać, ponieważ rozciąga się z nich szeroki widok na zachodnią część Karkonoszy. Dawniej rozleglejszy, a dziś nieco przysłonięty przez dorodne świerki i sosny.
Pod zakrętem znajdują się niewielkie sztolnie, które podczas II wojny światowej podobno zostały wysadzone w powietrze. Inni mówią, że nie zostały wysadzone lecz MIAŁY zostać na wypadek przemarszu wrogich wojsk. Tak też przypisuje się Wielkiemu Zakrętowi znaczenie militarne.
Wśród okolicznych mieszkańców krążą legendy, jakoby w sztolniach zostały nie tylko całe transporty wojskowe, ale także legendarne skarby III Rzeszy.
Prawda może być bardziej banalna - być może to prostu stare sztolnie górnicze, jakich nie mało w Górach Izerskich."-tekst ze strony: https://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=37
Po przejściu niewielkiego odcinka stajemy na punkcie widokowym.Trochę się tu zmieniło.Powstał drewniany podest z ławką,a całość otoczyły nowe barierki.Stajemy przy nich,podziwiamy widoki lekko zamglone i przysłonięte chmurami,robimy zdjęcia,a po nich wracamy do samochodu i jedziemy dalej,w kierunku Świeradowa Zdroju.















Czujne oko :)


































Zatrzymujemy się na dużym parkingu znajdującym się nieopodal Rozdroża Izerskiego.Wysiadamy z samochodu,bierzemy plecaki i aparaty i niespiesznie ruszamy na szlak.Przechodzimy przez szosę i stajemy naprzeciw miejsca gdzie kiedyś znajdował się wielki budynek schroniska "Ludwigsbaude".Dziś nie ma po nim praktycznie żadnego śladu.

"Schronisko na Rozdrożu Izerskim (Ludwigsbaude, Leśna Chata) – nieistniejące obecnie schronisko turystyczne, położone na wys. 767 m n.p.m. na polanie Rozdroże Izerskie w Górach Izerskich.
Pierwszym obiektem na polanie, służącym do obsługi ruchu turystycznego była wypożyczalnia koni wierzchowych oraz stacja tragarzy lektyk, powstała około 1888 roku. Budynek ten spłonął w 1911 roku, a na jego miejscu w rok później wybudowano schronisko Ludwigsbaude. W momencie otwarcia obiekt oferował 20 łóżek.
Podczas II wojny światowej przy budynku istniał obóz pracy, należący do Służby Pracy Rzeszy (RAD) lub Hitlerjugend. Po włączeniu tych terenów do Polski obiekt początkowo przywrócono do ruchu turystycznego. W 1948 roku schronisko było prowadzone przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie i oferowało 80 miejsc noclegowych.
W latach 50. XX wieku budynek przekształcono w prewentorium dziecięce (oddział Specjalistycznego Zespołu Gruźlicy i Chorób Płuc Dzieci w Karpaczu), a następnie w ośrodek kolonijno-wczasowwy. W 1979 roku w budynku Piotr Łazarkiewicz nakręcił etiudę pt. Dom na rozdrożu. W 1982 roku obiekt przeszedł pod zarząd Lasów Państwowych i do 1992 roku służył jako hotel dla drwali i wojska. Ostatecznie, w 2008 roku budynek został sprzedany prywatnemu inwestorowi, który w 2013 roku dokonał jego rozbiórki."-Wikipedia.

Ludwigsbaude-Chata Ludwiga,przed pożarem na początku XX w.

Nowa Ludwigsbaude odbudowana po 1912 r.

Schronisko - stan sprzed rozbiórki (lipiec 2011)







Po kilku zdjęciach,idziemy ku naszemu celowi.Nie docieramy jednak daleko.Zatrzymuje nas zielono-biały szlaban i tabliczka z informacją o zakazie wstępu,z przyczyn ochrony siedlisk zwierzyny.Patrzymy na siebie lekko zdezorientowani.Widzieliśmy na Rozdrożu Izerskim że zmieniony został przebieg żółtego szlaku,ale nie sądziliśmy że nie wiedzie on u podnóża Kamienicy.No nic,krótka narada i postanawiamy pójść niebieskim szlakiem i z niego odbić w kierunku Kamienicy.Skoro tak ustaliliśmy,to odwracamy się do zielono-białego szlabanu plecami i na skrzyżowaniu dróg,skręcamy w lewo,wkraczając tym samym na niebieski szlak.Wędrujemy nim,rozmawiamy,podziwiamy widoki-szczególnie pięknie prezentuje się stąd Kopalnia Stanisław-robimy zdjęcia,podglądamy przyrodę i docieramy do skrzyżowania dróg leśnych ze stojącą z boku amboną myśliwską.Zatrzymujemy się tu na ciut dłużej.Spoglądamy na mapy-papierową i internetową i okazuje się że przebieg niebieskiego szlaku,którym szliśmy został również zmieniony.






















































































































Spoglądamy na mapy,na siebie i na drzewo rosnące przy drodze,na którym dostrzegamy ledwo widoczny niebieski szlak.Zdajemy sobie sprawę że jest to oznaczenie przebiegu starego szlaku i właśnie nim powinniśmy dojść do drogi wiodącej na Kamienicę.Chwila namysłu i krótka rozmowa,spowodowały że oboje wkraczamy na stary,niebieski szlak.Wędrujemy nim,omijając co jakiś czas kałuże,jednak kiedy docieramy do miejsca gdzie woda praktycznie płynie całą drogą,a dodatkowo z chmur wiszących nad nami zaczyna padać deszcz,postanawiamy zawrócić.Żałujemy że nie mamy możliwości wejścia na Kamienicę,by zweryfikować subiektywny ranking punktów widokowych w Górach Izerskich według https://goryiludzie.pl/2018/10/punkty-widokowe-w-izerach-ranking-subiektywny.html
Wracając,obiecujemy sobie,że na Kamienicę i tak wejdziemy,bo ciekawi nas ten zachwalany,dawny punkt widokowy :)
Wędrujemy więc starym szlakiem niebieskim,moknąc od siąpiącego deszczu,pokonując podmokłą,kałużową drogę,docieramy do skrzyżowania duktów leśnych z amboną myśliwską stojącą na poboczu.Zastanawiamy się chwilkę dokąd dziś jeszcze pójdziemy i kiedy tak debatujemy,podchodzi do nas młody mężczyzna z mapą w dłoni i pyta nas o żółty szlak wiodący do Rębiszowa.Jest zaskoczony zmianą przebiegu szlaku,ale sądził podobnie jak my,że niebieskim dojdzie do łącznika-drogi bezszlakowej i nią bez problemu dotrze do żółtego szlaku-a tu okazało się że przebieg niebieskiego szlaku został też zmieniony.Chwilkę rozmawiamy,życzymy sobie nawzajem dobrego dnia i rozstajemy się.Młody mężczyzna idzie dalej niebieskim,a my wracamy do zostawionego na parkingu autka.Kiedy docieramy na miejsce,wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej.


























Przejeżdżamy ulicami Świeradowa Zdroju,zmierzając ku dawnej stacji kolejowej.Nieopodal niej zostawiamy samochód,bierzemy plecaki i aparaty i ruszamy znanymi nam szlakami w kierunku Sępiej Góry.Ustaliliśmy że dziś odnajdziemy Skały Zofii znajdujące się na zboczu Sępiej Góry.Co jakiś czas zatrzymujemy się na zrobienie kilku zdjęć i odsapnięcie.Jest dość parno,więc ciężko się wędruje pod górę.Wiemy że skałki,do których chcemy dotrzeć znajdują się na Sępiku,na wysokości ponad 750 m n.p.m. i wiedzie do nich leśna,bezszlakowa droga,więc kiedy do niej docieramy,bez namysłu skręcamy w nią,schodząc tym samym z niebieskiego szlaku.Wędrujemy ową leśną,zarośniętą trawą drogą,z każdym krokiem zbliżając się do naszego celu-takie mamy przeczucie.Intuicyjnie wybieramy kolejny dukt-na mapach nie ma tych dróg-gdy docieramy do rozwidlenia i docieramy dość szybko do poszukiwanej przez nas Skały Zofii.

















































































Po kilku zdjęciach na dole,zaczynamy iść wąską,wydeptaną wśród jagodziwia ścieżynką,pnącą się ku widocznym skałom.Kiedy docieramy do nich,buzie nam się szeroko uśmiechają : ) Znaleźliśmy Skałę Zofii-dawny punkt widokowy.Kiedyś piękne miejsce ze schodami wiodącymi na górę skałek,które otaczały metalowe barierki,dziś nadal jest pięknym miejscem,aczkolwiek po schodach nie ma śladu,a po metalowych barierkach jedynie gdzieniegdzie sterczą szczątki....
Skałka została nazwana na cześć Hrabiny Zofii (z domu von Oppersdorf) małżonki Fryderyka Scahffgotscha,ostatniego własciciela "izersko-karkonoskiego" majątku,w którego skład wchodziło uzdrowisko Bad Flinsberg.
Ściągamy plecaki,pozujemy do zdjęć,podziwiamy piękną,aczkolwiek lekko zawężoną panoramę Gór Izerskich i chłoniemy piękno,które nas otacza całymi sobą :) Odpoczywamy popijając bezalkoholowe piwo o smaku gorzkiej pomarańczy,rozkoszujemy się jego smakiem i widokami i swoim towarzystwem :) Czujemy się jak "odkrywcy" :)



























































https://polska-org.pl/5003487,foto.html?idEntity=5002987


















Po dość długim czasie spędzonym na Skałkach Zofii,powoli zaczynamy schodzić w dół.Radek z góry wypatrzył zarys dawnej drogi,wiodącej prosto w dół.Niewiele zastanawiając się postanawiamy własnie w taki sposób zacząć schodzić.Wędrujemy więc między jagodziwiem i porozrzucanymi niewielkimi kamieniami,wąziutką,ledwie widoczną ścieżynką,zmierzając cały czas ku dołowi.Docieramy do leśnej,zarośniętej trawą drogi i kawałek nią idziemy.Jednak kiedy dostrzegamy kolejną,dawną drogę wiodącą w dół,wchodzimy na nią instynktownie i pewnie dzięki temu skracamy sobie wędrówkę.Śmiejemy się,rozmawiamy,robimy zdjęcia,rozkoszujemy się śpiewem ptaków i bezludziem :) W takich nastrojach docieramy do czarnego szlaku.






















Wędrujemy dość szybkim tempem,bo zaczyna siąpić deszcz.Chcemy dotrzeć do Świętojanek zanim na dobre się rozpada i udaje nam się to.Siadamy przy zadaszonym stole,usytuowanym tuż przy dawnym punkcie widokowym,poświęconemu również przedstawicielowi rodziny Schaffgotschów.Graf Johannes Fels-obecnie-Świętojanki.
Przeczekujemy ulewny deszcz pod dachem,radując się,że udało nam się tu dotrzeć bez zmoknięcia.Kiedy deszcz przechodzi w mżawkę,opuszczamy zadaszony stół.Robimy kilka zdjęć i ruszamy w drogę powrotną,do samochodu.






















Aby obejrzeć film,kliknij tutaj











Oczywiście do zaparkowanego autka idziemy inną drogą niż przyszliśmy.Oboje szukamy alternatywnych ścieżek :)
Gdy docieramy do samochodu,wsiadamy do niego i jedziemy do domu.Podróż mija nam bezproblemowo i dość szybko.W domu,kąpiemy się,przebieramy,jemy obiad i szykujemy się do odwiedzin w Mysłakowicach.Kiedy jesteśmy w autku,piszę do Majki wiadomość,że jedziemy do Nich.Droga do Mysłakowic mija nam w miarę bezproblemowo.Patrząc przez szyby samochodu,na to jak dynamicznie dzieje się nad Karkonoszami,cieszymy się,że nam się udaje na miejsce dotrzeć,przysłowiową suchą nogą :)
U Majki i Wiktora mile spędzamy czas :)
Dawnośmy się nie widzieli,więc opowiadaniom nie ma końca.Cieszy nas że Wiktor z Mają mają się dobrze i mimo tej całej pandemii nic,a nic się nie zmienili.Pijemy kawę,rozkoszujemy się smakiem Wiktorowego piernika,rozmawiamy,a czas nieubłaganie sobie pędzi do przodu.I tak nie wiedzieć kiedy przyszła pora pożegnać się z naszymi Przyjaciółmi i wrócić do domu.Jutro niestety trzeba wcześnie wstać i iść do pracy....
Żegnamy się z Mają i Wiktorem,wsiadamy do samochodu i jedziemy do domu.
Tak kończy się nasza dzisiejsza,piękna i wyjątkowa wycieczka,kolejna już wkrótce,więc do zobaczenia niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury i zdrówka :)

Danusia i Radek :)