niedziela, 29 marca 2020

Korony w Rudawach w ucieczce przed koroną.

Zwrot "strach się bać " nabrał nowego prawdziwszego znaczenia. Nas to jeszcze nie dotyczy tak jak resztę Świata,po części dlatego,że po prostu nie wykonuje się testów i prawdziwy obraz tego jak to wygląda w Polsce jest zacieniony. Rano przeczytaliśmy,że na dwa byłe województwa - legnickie i jeleniogórskie dziennie wykonuje się jedynie 100 testów,50 jest w stanie pobrać wymazów jedyna na tym terenie karetka drugie 50 szpital w Bolesławcu. Zbierane grupowo wymazy dopiero są zawożone w celu testowania. By nie zwariować,oboje niestety pracujemy i widzimy co wyprawiają klienci jedziemy do lasu na przełęcz Średnicką obok Gruszkowa. Mam plan by pokazać Danusi miejsca,które udało mi się odnaleźć związane z właścicielem tych terenów hrabią Henrykiem XXX von Reusem. Po wyjściu z auta widzimy 3 kobiety idące przed nami naszą planowaną trasą, jesteśmy zabezpieczeni jakby co,mamy rękawiczki i maseczki. Dochodzimy do lasu i czytamy zasady bezpiecznego spaceru.Jeden z punktów mówi,żeby szukać nowych lokalizacji,gdzie nie chodzą ludzie.










































































Taki mam plan ;).A plan jest taki,że najpierw dojdziemy do Kamiennej Ławki na Wilczysku i pójdziemy drogą Preussendamm w kierunku gołoborza. Droga ta dawniej przechodziła w kierunku Czarnowa i Przełęczy Rudawskiej teraz pewnie po obsypaniu się kamieni urywa się właśnie pod gołoborzem. Obok skrzyżowania przy Kamiennej Ławce spotykamy widziane wcześniej kobiety,widząc,że skręcamy pytają gdzie idziemy. Widać,że nie mają pomysłu na spacer - mówimy szczerze,zwycięża chęć podpowiedzenia pomysłu i podpowiadamy by zobaczyły znajdującą się niedaleko skałę z herbem i inicjałami żony hrabiego Feodory w postaci dwóch odwróconych liter F. Są zaskoczone - jedna z pań mieszka w Wojkowie i nie wiedziała o tej skale i zauroczone. My ruszamy drogą Preussen Damm dalej, ale po jakimś czasie zauważamy,że jesteśmy śledzeni ;). Dochodzimy do skały, którą chciałem pokazać Danusi z nazwą drogi i datą 25.11.1920. Zbliżona data widnieje pod kamienną ławką z tym, że tam jest 25.11.1926. Zagadka ? Nie,dzięki wujkowi G. wiem, że hrabia urodził się prawie pod taką datą jak ja 25.11 właśnie i jak ja jest spod znaku Strzelca - od razu go polubiłem ;), tylko deczko wcześniej w 1864 r. Robimy sobie zdjęcia,panie czekają w sporej odległości,wracając wymijamy się i rozwiązując kwestię dalszego śledzenia proponujemy, że jak zachowamy dystans mogą iść za nami..przystają ochoczo na tę propozycję, ale potem jednak rezygnują.










































Z ulgą idziemy dalej sami. Najpierw udajemy się do jaskini Maria Antoninienstein z datą 28.09.1929. Dlaczego akurat skała Marii Antoniny ? - próbowałem podpytać wujka G. w tym względzie, niestety wujek akurat w tym względzie wykazywał oznaki Alzheimera.  To co udało mi się od niego wyciągnąć, to to, że w tym akurat roku raczkująca kinematografia - tu francuska - sfilmowała historię Marii Antoniny,więc hrabia mógł być pod wrażeniem seansu, wtedy filmów nie powstawało zbyt wiele. Niestety troszkę tą teorię obala fakt, że premiera miała miejsce miesiąc później w Paryżu i pewnie to by przekreślało ten trop gdyby nie to, że współproducentem filmu była niemiecka firma kinematograficzna UFA. Być może hrabia miał w jakiś sposób możliwość obejrzeć film wcześniej. Co do daty wujek G. też mataczył..Według różnych źródeł małżeństwo von Reussów Feodory i Henryka zostało zawarte we Wrocławiu albo 24.09 albo 26.09. Może być,że to było jednak właśnie 28.09, albo też w kilka dni po ślubie hrabiostwo spędziło tu romantyczne chwile, podczas podróży poślubnej.


































Ruszamy dalej, teraz idziemy do skały z herbem. Jest olbrzymia, by wykuć herb, ktoś musiał zrobić specjalne rusztowanie. Ale jesteśmy pod wrażeniem kunsztu wykucia tego elementu. Pod koroną są trzy wielkie X i na tle środkowego litera H. Każdy z męskich potomków linii von Reuss otrzymywał na imię Henryk i kolejny numer. Rodzina kontaktowała się w tym względzie bo to było dość skomplikowane, linia dynastyczna była dość rozbudowana,więc trzeba było to jakoś ogarnąć. W każdym razie kamienne graffitti nie pozostawia wątpliwości, że chodzi o naszego "Haza", tak na niego mówiono.




































Teraz udajemy się do skały G.S.E. czyli w tłumaczeniu "Boże Ukarz Anglię " z datą 1914. Wybuchu  I Wojny Światowej wtedy nikt się nie spodziewał, były ostre spory o kolonie, potworzyły się trójbloki, ale Anglia miała pozostać neutralna. Jednak przystąpiła do wojny i 50-letni wówczas hrabia,który rok wcześnie zamieszkał w Kowarach i zaczął cieszyć swoimi włościami - niedaleko od Przełęczy Średnickiej jest kamień z rytem 1913 - musiał ruszyć na wojnę. Od słów "Gott Strasse England" zaczynała się ulubiona pieśń każdego z pułków i słowa te pojawiły się na skale. Również wykute z imponującą precyzją i kunsztem. Ciekawe, czy "Haz" patrzy dziś z góry na świat i ma satysfakcję, bo Bóg jakby go posłuchał bo kara Anglię, Borys Johnson i książę Karol są zakażeni. Problem w tym, że wziął się również za Niemców a teraz zabiera się za Polaków ;(
















Wracamy już powoli w kierunku auta. Wcześniej jednak skręcamy przy kamieniu Kriegelslehne Damm w kierunku skały potocznie zwanej czołgiem, bowiem kształtem przypomina czołg z I Wojny Światowej. Zresztą sama nazwa wzgórza - Wojenne Zbocze - wskazuje, że kształt skały pod ryt wybrano nie przez przypadek. Hrabia dosłużył się podczas wojny stopnia generała majora. A data na skale wskazuje, że ten ryt zamówił na swoje 60 - lecie. Wracamy do auta, zadowoleni z udanego w sumie leśnego spaceru, pozostając w nadziei, że w przyszłości uda nam się tu wrócić i odnaleźć kamień z herbem ojca "Haza" Henryka von Reussa IX w pobliżu Gruszkowa a pan Bóg dojdzie do wniosku, że wystarczy już karania Świata za grzechy.






















Pozdrawiamy Danusia i Radek, życząc zdrowia i szybkiego końca kwarantanny. Póki co jednak jeszcze bardziej myjmy ręce i zakładajmy środki ochrony, bo najgorsze dopiero przed nami ;(