sobota, 28 września 2019

Ma się....te Ząbkowickie znajomości :)

Mamy ostatni weekend września i końcówkę urlopu,chcemy więc wykorzystać to odpowiednio.Wczoraj po krótkiej naradzie ustaliliśmy że dziś pojedziemy do Szklar.
Wstajemy w miarę wcześnie.Na spokojnie zjadamy śniadanie,pijemy kawę i pakujemy plecaki.Gdy jesteśmy gotowi,to ruszamy w kierunku stacji kolejowej,gdzie w kasie kupujemy bilety "Weekend z KD",jurto też z niego skorzystamy.Po zakupie idziemy na peron,na którym stoi już nasz pociąg.Wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca i o 8:47 ruszamy ku nowej przygodzie.Kiedy przychodzi do nas Pani Konduktor sprawdzić bilety,mówimy Jej że mamy przesiadkę w Jaworzynie Śląskiej i zależy nam by się udało przesiąść.Pani się uśmiechnęła i powiedziała:-Da się zrobić :)
Jesteśmy ciut zaskoczeni,ale i uradowani tym stwierdzeniem :)
Podróż umilamy sobie rozmowami i podziwianiem krajobrazów,więc jazda pociągiem mija nam szybko.W Jaworzynie Śląskiej wysiadamy z jednego pociągu po to by od razu wsiąść do drugiego-szynobus stoi na peronie.Znajdujemy dwa wolne miejsca,ściągamy plecaki i rozsiadamy się wygodnie,wszak przed nami jeszcze godzina jazdy.Rozmawiamy i podziwiamy widoki,a poza tym radujemy się że znów będziemy mieli okazję odwiedzić Ząbkowice Śląskie-miasto Krzywej Wieży i Frankensteina :) Po godzinnej jeździe wysiadamy na stacji w Ząbkowicach Śląskich.Od razu idziemy w kierunku dworca autobusowego.Powinniśmy mieć za kilka minut busa,który będzie jechał przez Siodłowice,bo tam według mapy powinniśmy wysiąść.Kiedy podchodzimy na przystanek,podjeżdża akurat bus jadący w kierunku Wrocławia.Pytamy Kierowcę czy jedzie przez Siodłowice,a Ten odpowiada że chyba nie-mężczyzna jest narodowości ukraińskiej-ale po chwili mówi nam że jedzie,bo na kasie ma pierwszy przystanek-Siodłowice.Wsiadamy więc,kupujemy bilety i jedziemy.Powinniśmy wysiąść na pierwszym przystanku,ale nasz Kierowca się na nim nie zatrzymał.Sprawdzam w telefonie trasę i mówię Radkowi,że jesteśmy już za Szklarami,a On podchodzi do Kierowcy i mówi że musi się zatrzymać,bo minęliśmy nasz przystanek i Ten strasznie nasz przepraszając staje w miejscu bezpiecznym.Opuszczamy busa i poboczem,ruchliwej drogi wędrujemy w kierunku Szklar.Gdy dostrzegamy polną drogę biegnącą wzdłuż głównej szosy,od razu na nią schodzimy i wędrujemy nią ku pierwszym zabudowaniom.Kiedy docieramy do pierwszych domów,dostrzegamy po drugiej stronie ulicy przystanek autobusowy.Zastanawiamy się czy stamtąd damy radę odjechać w kierunku Ząbkowic Śląskich.I kiedy tak debatujemy,zauważamy młodą Kobietę z dzieckiem,podchodzimy do Nich i pytamy o ten przystanek.Okazuje się że raczej nie mamy żadnych szans wydostać się dziś autobusem ze Szklar.Lekko zaskoczeni,odpowiadamy że właśnie przyjechaliśmy busem z Ząbkowic Śląskich,więc pewnie jest możliwość odjechać stąd w ten sposób wyjechać.Tym na razie nie zawracamy sobie głowy,co będzie,to będzie.Pytamy jeszcze Panią,jak dojść do Kopalni.Po udzieleniu nam wyczerpujących instrukcji,dziękujemy bardzo i idziemy we wskazanym kierunku.


Spora purchawka :)









Dość szybko docieramy na miejsce.Witamy się z Panem,którego dostrzegamy przy wejściu.Rozmawiamy z Nim chwilę i odchodzimy na bok,bo kolejne wejście jest dopiero o 12:15.Idziemy więc na krótki spacerek,a przy okazji robimy kilka zdjęć.I tak,kiedy focę jesienne owoce na krzakach,na parking wjeżdża samochód z Kobietą za kierownicą,która na nasz widok szeroko się uśmiecha.Po zaparkowaniu auta,Pani wysiada z niego,podchodzi do nas i wita się z nami serdecznie,stwierdzając przy okazji że nas zna.Patrzymy na Nią zaskoczeni i zdziwieni,a Ona zwyczajnie do nas mówi:
-Przyjechaliście zwiedzić Kopalnię? To tak jak ja,ale Wy pewnie dotarliście tu pociągiem i autobusem? A ja Was znam.Prowadzicie bloga,prawda? Miałam okazję do niego zajrzeć,Karolina-przedstawia się nam młoda Kobieta.
-Danusia.-Radek.-Przedstawiamy się oboje.Karolina uśmiecha się do nas i odpowiada:-Wiem.
-Od niedawna mieszkam w Ząbkowicach Śląskich,a przyjechałam się z Górnego Śląska.Podoba mi się tu ogromnie i pragnę zobaczyć jak najwięcej.Poza tym mieszkam teraz tak blisko i dopiero dziś uzmysłowiłam sobie że to ostatni moment by zwiedzić Kopalnię Niklu,Chryzoprazu i Opalu,bo przecież kończy się sezon,a tak przy okazji to mam swój chryzopraz.Dostałam go od Taty i jest moim talizmanem.-Pokazuje nam piękny,zielony kamień zawieszony na szyi.
-A jak będziecie wracać?
-Spróbujemy autobusem.Skoro zatrzymał się w tą stronę,to teoretycznie powinien zatrzymać się w drugą stronę.
-Mogę Was podrzucić do Ząbkowic Śląskich,jeśli oczywiście nie boicie się wsiąść do mojego starego autka,które uwielbiam.Naprawiam i jeżdżę i nie chcę się z nim rozstać.
-Jeśli nie sprawi Ci to problemu,to z przyjemnością skorzystamy z Twojej propozycji.-odpowiadamy zgodnie.
-Czyli uzgodnione,podwiozę Was :)
Rozmawiamy z Karoliną tak jakbyśmy się znali od zawsze,a czas sobie szybko płynie....
Kiedy jest kilka minut po 12-tej,podchodzimy w trójkę do wejścia i czekamy cierpliwie.Na razie jest nas tylko troje,ale kiedy na parking wjeżdża samochód,wiemy już że będzie nas ciut więcej.Z auta wysiadają trzy osoby i podchodzą bliżej wejścia do Kopalni.O 12:15,Pan zaprasza nas wszystkich do środka.Tu wita nas młoda Pani,która mówi nam że będzie naszym Przewodnikiem po wnętrzu Kopalni.Zakładamy kaski,a z pojemnika każdy bierze latarkę i tak wyposażeni ruszamy korytarzem w głąb ziemi.

"Dawna kopalnia niklu w Szklarach położona jest w Masywie Szklar, około 7 km na północ od Ząbkowic Śląskich. Masyw ten tworzy pasmo wzgórz o wysokościach 345–375 m n.p.m. o układzie południkowym. Występują tu serpentynity, w których w wyniku wietrzenia chemicznego wykształciły się złoża rud niklu. Po wschodniej stronie wzgórz znajduje się stara wieś Szklary (do 1945 r. Glasendorf, dosłownie „wieś szklarzy”). Zabudowania Szklar przy drodze krajowej nr 4 powstały w większości po 1890 r., w wyniku rozbudowy kopalni i związanych z nią osiedli robotniczych. Podziemna kopalnia niklu funkcjonowała w tym rejonie od 1890 r. do około 1920 r. W późniejszym okresie na większą skalę wprowadzono wydobycie metodą odkrywkową, która spowodowała zniszczenie części kopalni podziemnej. Do czasów współczesnych zachowała się nieznaczna ilość podziemnych wyrobisk, głównie na polu górniczym Martha (Marta) i Benno. Niniejsze opracowanie opisuje stan zachowania jedynie łatwo dostępnych sztolni i szybów, które nie wymagały dodatkowego udostępniania.
Występowanie wietrzeniowej rudy niklu w masywie Szklar stwierdził w latach osiemdziesiątych XIX w. Adolf Reitsch, inżynier górnik z Ząbkowic Śląskich. Zauważył on podobieństwo budowy geologicznej tego masywu i obszaru występowania złóż rudy niklu w Nowej Kaledonii. W 1889 r. (l września) wspomniany Reitsch i berliński kupiec Benon Sommer złożyli wniosek o koncesję na eksploatację rudy, zaś 24 lutego 1890 roku Główny Urząd Górniczy we Wrocławiu nadał im akt własności pierwszych pól górniczych: pola Martha (Marta) i Benno w Masywie Szklar.
W 1891 r. pola górnicze tego złoża zostały sprzedane Rudolfowi Härsche, który posiadał już kilka kopalni w Nadrenii. Nowy właściciel jeszcze w tym samym roku uruchomił przedsiębiorstwo, które rozpoczęło drążenie szybów i chodników górniczych w celu dotarcia do najbogatszych złóż i przygotowania ich do eksploatacji. W 1882 r. dokonano nadania kolejnych pól górniczych: Alwine (Alwina) i Adolf . W tym czasie wykonano dokładne badania geologiczne złóż, które pozwoliły na określenie ich budowy i genezy. Zawartość niklu w rudzie wynosiła w przypowierzchniowych partiach 1–1,5%, w głębszych 2–4%, a lokalnie nawet do 12 %. Ze względu na trudności finansowe początkowo nie wybudowano przy kopalni huty. Jednak wywóz rudy do innych hut okazał się nieekonomiczny. W rezultacie w dniu 23 X 1894 r. powołano spółkę Gewerkschaft Schlesische Nickelwerke (Śląskie Zakłady Niklowe) z siedzibą w Ząbkowicach (do Szklar przeniesiono ją dopiero w 1917 r.), która wybudowała niewielką hutę. Dyrektorem tej spółki i jej głównym udziałowcem został Rudolf Härsche. Inwestycja ta okazała się niewystarczająca dla rentownej eksploatacji złoża i w 1897 r. powołano nową spółkę z udziałem kapitału belgijskiego Compagnie Silesienne des Mines, która rozpoczęła nowe inwestycje. W dniu 26 VI 1899 przystąpiono do budowy zakładu przeróbczego, a 10 X 1899 położono kamień węgielny pod budowę huty, ukończonej w grudniu 1900 r. Rozpoczęła ona przerób rudy w 1901 r. Zakład zatrudniał 96 osób. Dodatkowo w 1901 r. nadano nowe pole górnicze Michael (Michał). Po tych inwestycjach kopalnia i huta zaczęła się szybko rozwijać bazując na najbardziej zasobnych rudach o zawartości niklu przekraczającej 3%.
W latach 1902–1903 wydrążono główny szyb wydobywczy na polu Martha na zboczach Szklanej Góry (Gläsendorfer Berge), z którego w następnych latach prowadzono eksploatację. Na planie pola Martha i Benno z 1903 r., aktualizowanym do około 1918 r., zaznaczono rozległy system korytarzy na 5 głównych poziomach:
• górnym Martha (344,6 m n.p.m.), oznaczanym umownie na mapach jako –15 m,
• drugim, pośrednim (335,2 m n.p.m.),
• poziomie sztolni transportowej Robert (326,8 m n.p.m.; –34 m),
• poziomie 308 m n.p.m. (–54 m),
• najniższym poziomie sztolni odwadniających 284,9 m n.p.m. (–80 m).
Oczywiście należy pamiętać, że rzeczywista wysokości nad poziom morza i głębokość wyrobisk mogły w praktyce w różnych miejscach odbiegać od tych umownych wartości (chociażby dla zachowania spadków koniecznych dla ich grawitacyjnego odwodnienia). W tym czasie głównymi sztolniami transportowymi w rejonie pola Benno i Marta były (od północy) sztolnie: Tomnitz (nazywana także Benno), Robert, Martha, Dornbruch i Rudolf (oraz w mniejszym stopniu kilka innych nie posiadających nazw własnych). Sztolnie te służyły głównie do transportu osób i przewietrzania, natomiast ruda wydobywana była na powierzchnię z dolnych poziomów przede wszystkim przez główny szyb za pomocą elektrycznego kołowrotu. Woda z wyrobisk w znacznym stopniu wypompowywana była na potrzeby huty, a reszta miała zapewniony grawitacyjny odpływ do sztolni odwadniającej, która posiadała ujście w dolinie na północny-wschód od kopalni.
Najbogatsze złoża zostały szybko wyczerpane i wkrótce rozpoczęto eksploatację rudy o zawartości niklu 1–2%, która nie zapewniała opłacalności spółki przy ówcześnie znanych procesach technologicznych. Dlatego od 1905 r. zaczęto dodatkowo importować z Nowej Kaledonii bogatą rudę o zawartości niklu około 6%, którą mieszano z rudą miejscową. Po wybuchu I wojny światowej zakład przeszedł pod nadzór państwowy, a w 1915 r. belgijskie akcje spółki wykupił koncern Friedrich Krupp z Essen, który stał się odtąd głównym właścicielem kopalni i huty. Koncern ten był głównym dostarczycielem broni dla armii niemieckiej. Inwestycje spowodowały unowocześnienie huty i zwiększenie robót eksploatacyjnych. Prawdopodobnie długość systemu podziemnych chodników osiągnęła wówczas maksimum, gdyż w kolejnych latach stopniowo zaczęto zwiększać wydobycie metodą odkrywkową, niszcząc jednocześnie najpłytsze fragmenty dawnej kopalni podziemnej. W 1917 r. wydobycie rudy było ośmiokrotnie wyższe niż w 1913 r., jednak produkcja niklu wzrosła tylko czterokrotnie na skutek wyczerpywania się najbogatszych części złoża. Bezpośrednio po I wojnie światowej nastąpił kryzys rozwoju przemysłu hutniczego, co w połączeniu z wyczerpaniem najbogatszych zasobów rudy w rejonie Szklar spowodowało zamknięcie w 1920 r. kopalni, a dwa lata później również huty.
W latach 1921–1935 kopalnia była nieczynna z powodu wyczerpania rud o zawartości niklu powyżej 1%. W 1934 r. koncern Kruppa wybudował nową hutę z dwoma piecami obrotowymi, zastosowano też procesy granulowania i elektroseparacji, co pozwoliło na eksploatację rud o zawartości niklu poniżej 1%. Technologia ta została przygotowana specjalnie dla kopalni w Szklarach. W 1935 r. uruchomiono na dużą skalę odkrywkowe wydobycie rudy i wykorzystano część starych zwałów kopalnianych. Zasoby rud o zawartości średniej 1% niklu szacowano w 1939 r. w kategorii zasobów stwierdzonych na 2600 tys. ton, w kategorii zasobów prawdopodobnych na 900 tys. ton, natomiast w kategorii zasobów możliwych na 500 tys. ton. Stwierdzono występowanie rud do głębokości 60–80 m od powierzchni.
Roboty odkrywkowe przy użyciu bagrów (czyli pogłębiarek) w 1944 r. sięgnęły do głębokości 34 m od powierzchni w 3 poziomach. Przy eksploatacji niklu przy okazji pozyskiwano magnezyt, gdy napotykano na jego większe skupienia. W 1945 r., w wyniku działań wojennych, huta uległa częściowemu zniszczeniu i została zamknięta. W latach 1947–1949 ocenę wartości przemysłowej i zasobów złoża Szklary przeprowadzili polscy geolodzy. W 1950 r. kopalnia i huta zostały ponownie uruchomione w oparciu o wyrobiska i technologie przedwojenne. W latach 1950–1953 r. uruchomiono łącznie 3 piece obrotowe do wytopu niklu.
Nowe wyrobiska zaczęto eksploatować dopiero w 1961 r. Huta funkcjonowała do 1982 r., kiedy to zaprzestano produkcji z powodu jej nierentowności i złych warunków pracy załogi. Od 1982 do 1993 r. zakład produkował nawozy wapniowo-magnezowe, przerabiając dolomit sprowadzany ze Stronia Śląskiego i z kopalni „Żelatowa” koło Chrzanowa.
Sztolnia Robert, do której wejście prowadzi naprzeciwko budynku dawnej dyrekcji jest obecnie najdłuższym dostępnym fragmentem kopalni. Analiza obecnego przebiegu sztolni i starych planów wykazuje, że na odcinku obetonowanym a dalej obudowanym cegłą, odcięto dostęp do korytarzy prowadzących w kierunku szybu głównego, a także do chodnika południowego (Südliche Feldort), który prowadził do wyrobisk kopalni Rudolf (około 1 km). Po minięciu magazynu materiałów wybuchowych (w tym rejonie także zamurowano stare korytarze prowadzące m.in. do starszego magazynu dynamitu), dochodzimy do skrzyżowania. W lewym korytarzu zachowały się przed tamą ławeczki do odpoczynku, prawy kończy się zawałem. Także kolejne kilkaset metrów głównej sztolni posiadało liczne odnogi, w większości odcięte obecnie tamami. Część z nich została przebita przez eksploratorów, co umożliwia penetrację niektórych bocznych wyrobisk.
Wejście do sztolni Martha znajdowało się powyżej szybu głównego. Poziom ten w większości został zniszczony w trakcie eksploatacji odkrywkowej. Niewielki fragment wyrobisk tego poziomu o łącznej długości około 48 m, znajduje się przy drodze, niedaleko komina huty. Sztolnia Tomnitz została prawdopodobnie w latach trzydziestych XX w. zamurowana po kilku metrach od zachowanego do dziś wejścia. Na planie z datą „1943” końcowy odcinek sztolni oznaczony jest już jako piwnica (Benzin keller). Obecnie fragment ten pełni nadal funkcję magazynu. Autorzy nie odnaleźli śladów wejścia do sztolni Dornbruch w terenie. Lepiej widoczne są leje i podłużne rowy będące pozostałościami wlotów do sztolni w rejonie wyrobisk związanych ze sztolnią Rudolf. Nie są one jednak obecnie dostępne. Fragmenty dawnych wyrobisk znajdują się także w północnej ścianie odkrywki przylegającej do terenu dawnej huty. Pierwsza od strony zabudowań jest sztolnia składu materiałów wybuchowych. Za nią, kilka metrów powyżej, znajduje się odsłonięte na skarpie wyrobiska wejście do starszej sztolni o łącznej długości korytarzy około 70 m (prawdopodobnie pozostałość poziomu kopalni –15 m, rys. 7). Nieco dalej w tej samej skarpie położony jest dawny schron dla załogi kopalni odkrywkowej. Niedaleko, na wyższym poziomie wyrobiska na wysokości około 346 m n.p.m. znajdują się dwa wejścia do pozostałości wyrobisk na dawnym poziomie –15 m. Główny korytarz długości 67 m prowadzi do szybu o wysokości około 17 m. Kilka metrów nad dnem szybu naprzeciw siebie odchodzą dwa chodniki. W jednym z nich do około 2006 r. znajdował się stary wagonik górniczy. Został on wyciągnięty z kopalni prawdopodobnie w 2006 r. (autorom nie udało się w sposób pewny ustalić czy został on zabrany przez kolekcjonerów czy na złom). Z dna szybu prowadzą cztery korytarze, z tego jeden jest częściowo zasypany urobkiem wydobytym w innej części podziemi. Prawdopodobnie jest to pozostałość poziomu –34 m. Korytarze kończą się przodkami lub zawałami. Zawały i odkrywka odcięły połączenie tego fragmentu z chodnikami w rejonie sztolni Robert.
Interesujący jest także położony poniżej szosy i hałdy przy parkingu dawny szyb wentylacyjny, z którego wg planów prowadziło połączenie do sztolni odwadniającej na poziomie –80 m. Obecnie jest on zalany już na głębokości około 5 m od poziomu gruntu i dodatkowo prawdopodobnie niedrożny. Inne połączenie z najniższym poziomem prowadziło przez szyb położony przy ulicy, koło budynku starej huty (Brunnen Schacht), pełniący obecnie funkcję ujęcia wody. Według planów znajduje się on bezpośrednio nad jedną z dawnych sztolni odwadniających.
Sztolnie kopalni niklu w Szklarach są obecnie zimowiskiem cennych gatunków nietoperzy. Odnotowano tu między innymi dość regularne zimowanie wpisanych do „Polskiej czerwonej księgi zwierząt” nocków orzęsionych Myotis emarginatus, a także nocka Bechsteina Myotis bechsteinii i sporadycznie mroczka pozłocistego Eptesicus nilsonii. Poza tym zimują tu nockie duże Myotis myotis, nocki rude Myotis daubentonii, nocki Natterera Myotis nattereri, gacki brunatne Plecotus auritus, gacki szare Plecotus austriacus, mopki Barbastella barbastellus i mroczki późne Eptesicus serotinus. Do najważniejszych zimowisk należy sztolnia Robert (maks. 18 osobników zimą 2008) i sztolnia z szybem (maks. 18 osobników zimą 2006). Przy sztolni z szybem i prochowni obserwowano jesienne i wiosenne rojenie nietoperzy. Dodatkowo w sztolni z szybem rozwijają się co jakiś czas interesujące grzybnie pokrywające ściany i stropy w okolicy wejścia do szybu. Ze względu na występowanie chronionych gatunków zwierząt stare sztolnie nie mogą być celowo zniszczone, zamurowane lub zasypane.
Po zamknięciu zakładów górniczych oraz zakładu produkującego nawozy, infrastruktura kopalni była stale niszczona i demontowana. Między innymi zniszczono unikatowe, zabytkowe piece huty niklu."-tekst ze strony:
http://www.alterstollen.com/files/05Furmankiewicz_Krzyzanowski_Relikty_kopalni_Ni_w_Szklarach.pdf
























Wędrujemy korytarzem oświetlając sobie drogę,sufit i ściany latarkami.Co jakiś czas zatrzymujemy się a nasza Pani Przewodnik opowiada nam historię powstania Kopalni i jej przeznaczenie.Mówi nam o niklu i jego przeznaczeniu.Pokazuje nam miejsca gdzie występują opale,chryzoprazy,karneole,a my cała szóstka z otwartymi szeroko oczami chłoniemy piękno zrodzone przez naturę.Zaczynamy odróżniać opale-mleczne,miodowe i szkliste-hiality.Do tego oglądamy przepiękną,długą żyłę chryzoprazu,ścianę z "piorunami" magnezytów,"boczek" z karneolu i opalu i mnóstwo innych,przecudnych minerałów.Słuchamy historii o "zielonym złocie" i niespiesznie wędrujemy korytarzem oświetlanym naszymi latarkami.

"Chryzopraz to książę polskich kamieni szlachetnych.
Tak nazywano zielone kamienie wydobywane w Polsce (i to w dużych ilościach), które doceniali królowie i uczeni. Na początek jak zwykle garść informacji o pochodzeniu i właściwościach chryzoprazu. Chryzopraz należy do tej samej rodziny co popularne agaty, czyli do kwarców skrytokrystalicznych i powstaje z krzemionki (dwutlenku krzemu). Chryzopraz jest przeświecającą, zieloną odmianą chalcedonu, swoją piękną, pozytywnie nastrajającą barwę zawdzięcza domieszce niklu. Występuje dość rzadko w przyrodzie, stąd też jest trudniej osiągalny w na rynku kamieni od pozostałych minerałów i co za tym idzie droższym. Kolor chryzoprazu jest bardzo charakterystyczny, najlepsze egzemplarze, przezroczyste i niespękane mają barwę jabłkowo zieloną, ale chryzopraz wykazuje też inne odcienie, w dużych surowych bryłach można dostrzec różnorodne zielenie (jasnozielony, miętowy, niebieskozielony, szmaragdowozielony i ciemnozielony). Chryzopraz ma nieco mniejszą twardość od kwarcu wynoszącą ok. 6,5-7 w skali Mohsa. Nazwa pochodzi od greckiego chrysos (złoto) i prasinos (zielonkawy) i sugeruje zarówno  jego barwę jak i wartość porównywalną ze złotem. Chryzopraz ceniony jest za żywy zielony kolor, który przypomina jadeit w najwyższej jakości, tańsze odpowiedniki chryzoprazu są bardziej mętne a ich rozkład koloru jest nierównomierny. Ciekawą odmianą jest chryzopraz matrycowy, przyjmuje on dodatkowo kolor skał macierzystych w których występuje tj. brązowy i biały, dając urozmaicenie i rustykalny charakter kamieni.
Chryzopraz występuje w pobliżu niklonośnych stref wietrzejących skał serpentynitowych. W Polsce na Dolnym Śląsku (Szklary koło Ząbkowic Śląskich, Wiry koło Sobótki). Na świecie znane miejsce eksploatowania chryzoprazu to Australia – 85% złóż (Marlborough, Queensland i na pustyniach Australii Zachodniej), Brazylia, Rosja (Ural, okolice Swieradłowska), USA (Góry Niklowe w Oregonie i Kalifornii). Z Zimbabwe natomiast pochodzą chryzoprazy, których zielony kolor pochodzi od domieszek związków chromu.
Zielone kamienie chryzoprazu były już cenione przez Egipcjan, Greków i Rzymian. W średniowieczu kamienie były wykorzystywane do zdobienia naczyń liturgicznych, a w epoce wiktoriańskiej zyskał na popularności oprawiany w brosze i pierścienie. Dzisiaj chryzopraz jest atrakcyjnym minerałem, chętnie wykorzystywanym w drogiej biżuterii złotej i srebrnej,  (do pierścionków, kolczyków, naszyjników i brosz) biżuterii inkrustowanej i nie rzadko w obsadzany w towarzystwie brylantów. Nie brak również kolekcjonerów, którzy chętnie poszerzają swoje zbiory o ten zielonkawy kamień. Chryzopraz jest wykorzystywany do wyrobu pamiątek, statuetek, amuletów, sygnetów, kamei i innych przedmiotów ozdobnych oraz jako kamień okładzinowy. Liczne wrostki innych minerałów, pory i tzw. pustki występujące w chryzoprazie utrudniają polerowanie kamienia, te bardziej zanieczyszczone egzemplarze wykorzystuje się jako kamień okładzinowy.
W jubilerstwie najczęściej wykorzystuje się okrągłe, owalne kaboszony z wysokiej jakości chryzoprazu, a materiał niższej jakości stosuje się do formowania kulek, bryłek tzw. nieregularnych zębów i innych koralików, które po przewierceniu chętnie wykorzystuje branża biżuterii handmade.
Chryzopraz to kamień pasujący zarówno dla kobiet jak i mężczyzn, jego kolor jest neutralny względem płci. Delikatna przezroczystość, blask i relaksująca zieleń wyglądają szczególnie oszałamiająco w oprawach ze srebra, platyny i białego złota.
Choć chryzopraz znany był już w wiekach średnich to na większą skalę zaczęto go pozyskiwać dla przemysłu dekoracyjnego i artystycznego dopiero od połowy XVIII wieku. Źródła mówią, że kiedy złoża znane w średniowieczu zostały wykorzystane rozpoczęto poszukiwania nowych rejonów do eksploatowania. I pewnie niewiele osób wie, że to właśnie na terenie Polski odnaleziono duże pokłady chryzoprazu. W Polsce, w Szklarach (lub Koźmicach – różnie podają źródła),  koło Ząbkowic Śląskich barwą chryzoprazu zachwycono się w 1740 roku, kiedy ktoś natknął się przypadkiem na żyłę soczystego zielonego kamienia, która wynurzała się z serpentynitu. Kamień okazał się cenny i pożądany, więc wieści się rozeszły natychmiast i rozpoczęto intensywną penetrację terenu w poszukiwaniu większej ilości chryzoprazu, a na obszarze Ząbkowic zapanowała gorączka chryzoprazowa. Wielbicielem chryzoprazu stał się nawet Fryderyk II Wielki (król Prus, pod którego panowaniem był wówczas Dolny Śląsk) – dzięki niemu chryzopraz określano mianem: „Dolnośląskie zielone złoto”. Ponoć Fryderyk nie rozstawał się nigdy z pierścieniem z chryzoprazu i brylantów, zapewne wierzył w moc zwyciężania jaką daje mu kamień. Do niedawna z naszych Ząbkowic pochodziły najpiękniejsze okazy chryzoprazu na świecie. Rodzime złoża niestety wyczerpały się i aktualnie największym dostawcą chryzoprazu jest Brazylia i Australia. Przy okazji wycieczki na Dolny Śląsk warto wybrać się do Dawnej Kopalni Szklary i przebyć Podziemną Trasę Edukacyjną aby z bliska obejrzeć na ścianach skalnych nie tylko chryzopraz, ale również opale i karneole.
Inne ciekawostki o chryzoprazie:
– Aleksander Wielki nosił broszę z chryzoprazu jako talizman zwyciężania
– mozaiki na ścianach w kaplicy św. Wacława (Katedra św. Wita na Hradczanach w Pradze) zdobione są ogromną ilością kamieni, w dużej mierze chryzoprazów
– wystrój Sali pałacowej w Poczdamie (Pałac Sanssouci) wykonany jest z chryzoprazów (z intencji wspomnianego wyżej Fryderyka II)
– w biżuterii z chryzoprazów lubowała się angielska królowa Wiktoria
– chryzoprazy wielbił też Johann Wolfgang Goethe, jego pokaźną kolekcję można do dziś podziwiać w Muzeum Goethe w Weimarze.
Z czym można pomylić chryzopraz?
Chryzopraz jak już wcześniej wspomniałam przypomina zielony jadeit w najwyższej jakości (takich jadeitów właściwie na rynku polskim nie ma, więc nie należy ich kojarzyć z powszechnie występującymi barwionymi jadeitami). Jadeit w odróżnieniu od chryzoprazu jest bardziej miękki i mniej półprzezroczysty. Z kolei prehnit choć podobny, bo też zielony to jednak ma mniej intensywną barwę. Waryscyt może też zwieść, ma jednak znacznie niższą twardość, a jego kolor jest intensywnie miętowy.
Pielęgnacja kamieni chryzoprazu.
Należy wiedzieć, że chryzopraz jest bardzo wrażliwy na promienie słoneczne i ogrzewanie; pod ich wpływem, barwa kamieni ulega wyblaknięciu. Aby przywrócić intensywność koloru kamienie chryzoprazu należy owinąć w wilgotną tkaninę, aby kamienie mogły wchłonąć wodę."-tekst ze strony: https://blog.royal-stone.pl/chryzopraz-dolnoslaskie-zielone-zloto/








































Tabakiera króla Prus - Fryderyka II Wielkiego.Wykonana z Chryzoprazu
pochodzącego z regionu Szklar. Chryzopraz tzw. "zielone jabłuszko".
Tabakiera zdobiona dodatkowo diamentami, złotem i Karneolem
( płatki kwiatów na wieczku i wykonane z Karneolu - ten również ze Szklar ).
Widok od tyłu. Muzeum w Londynie.


















































































Oprócz minerałów,Kopalnia ma też swoich mieszkańców.Są nimi nietoperze.Co roku studenci z Uniwersytetu Wrocławskiego przyjeżdżają tu by je policzyć i tak np.w 2017 roku w Szklarach i Gilowie uczestnicy owego przedsięwzięcia doliczyli się około 200 osobników.My oczywiście nawet zadzierając wysoko głowę nie jesteśmy w stanie żadnego nietoperza dostrzec.Nasze oczy skupiają się przede wszystkim na kolorowych minerałach.Jesteśmy zachwyceni pięknem i surowością Kopalni.Nasza wędrówka w głąb kończy się po przejściu 500 metrów.Dalsze korytarze są niedostępne dla turystów,ale być może w przyszłości będzie można powędrować jeszcze dalej.Powoli zaczynamy więc wracać,a Pani Przewodnik cały czas nam opowiada o tym miejscu,przy okazji wskazuje światłem swojej latarki przy kolejne piękne okazy kamieni,mieniących się różnymi kolorami.








I tak niespiesznie docieramy do bocznego korytarza,w którym utworzono wystawę cudnie kolorowych kamieni i sprzętu używanego przy pozyskiwaniu owych piękności.Oglądamy wszystko,słuchamy i robimy zdjęcia.Nasze oczy i aparaty chłoną piękno,które nas otacza,a nasze serca radują się że możemy to wszystko podziwiać wspólnie.










































Po obejrzeniu wszystkiego i zrobieniu mnóstwa zdjęć,powoli zmierzamy do wyjścia.Tu ściągamy kaski i odkładamy latarki do pustego pojemnika,będą ładowane by inni mogli z nich skorzystać.Dziękujemy Pani Przewodnik za czas,który z nami spędziła i pokazała nam piękno ukryte pod ziemią,oraz za wiadomości,którymi się z nami podzieliła.Była to niesamowita godzina spędzona pod ziemią :)
Podchodzimy do Pana po pieczątkę,stemplujemy wszystkie nasze kajety i wychodzimy na zewnątrz.Zachwyceni idziemy z Karoliną do Jej samochodu,wsiadamy do niego i ruszamy w drogę do Ząbkowic Śląskich.Podróż umilamy sobie rozmową i zbyt szybko docieramy do miasta.Wysiadamy na parkingu obok marketu.Dziękujemy Karolinie za podwózkę,żegnamy się z Nią z nadzieją że znów się spotkamy i wspólnie poszukamy pięknych kamieni.Pozdrawiamy przy okazji Karolinę serdecznie :)




Gdy Karolina odjechała,my niespiesznie idziemy w kierunku centrum miasta.W Ząbkowicach Śląskich byliśmy kilka razy.Odwiedziliśmy to miasto podczas wycieczek autokarowych,ale i nie tylko,sami też tu trafiliśmy,a jak było można zobaczyć tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2019/08/zabkowickie-tancehulankiswawole.html
i tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2018/02/jak-to-byo-z-frankensteinem.html
I pewnie jeszcze tu przyjedziemy,bo miasto nam się podoba bardzo.
W Rynku zatrzymujemy się na sesję zdjęciową z Ratuszem.Trwa ona bardzo długo,ale budynek ma tyle niesamowitych maszkaronów i rzygaczy że trudno wzrok od nich odwrócić.Stoimy oboje i fotografujemy,podziwiając przy okazji kunszt budowniczych.
















































































Nie podoba mi się ta ławeczka....











































Po zrobieniu ogromnej ilości zdjęć Ratuszowi,idziemy w kierunku kościoła św.Anny.Przechodzimy obok Krzywej Wieży,w małym sklepiku z pamiątkami kupujemy dzwoneczek dla mnie i na dość długo przystajemy przed świątynią.Fotografujemy epitafia nagrobne umieszczone na ścianach kościoła,a po zrobieniu zdjęć patrzymy na siebie i oboje zadajemy to samo pytanie:-Byliśmy w środku???
-Nie.-Odpowiadamy zgodnie.
-Pora więc to nadrobić.
Wchodzimy więc do wnętrza świątyni.Przysiadamy w ławkach na krótką modlitwę i chwilę zadumy,a po nich zaczynamy powoli wędrować i fotografować wnętrze.




























































































































"Kościół parafialny pw. św. Anny.
Kościół został wzniesiony prawdopodobnie wkrótce po lokacji miasta. Pierwszy dokument, wskazujący, że w Ząbkowicach znajdował się kościół pochodzi z 27 września 1292 r - z tego dnia pochodzi dokument wystawiony przez Krystiana proboszcza Sadlna i Ząbkowic. Pierwotnie bowiem kościół w Ząbkowicach był jedynie filią parafii w Sadlnie.
Z 14 października 1302 roku pochodzi pierwsza informacja o budowie kościoła. Wymieniony wcześniej proboszcz Krystian pisze, że zmarły wójt Hermann na łożu śmierci zapisał dla zbawienia swojej duszy jemu i jego następcom 1 ferton czynszu rocznego. Jego syn i następca imieniem Arnold dołożył jeszcze kolejną darowiznę za duszę swoją i swojej matki Katarzyny. W zamian w rocznicę oraz w wigilię rocznicy śmierci wójta Hermanna i jego małżonki Katarzyny proboszcz miał odprawiać mszę w intencji zbawienia ich duszy.
W styczniu 1330 roku parafia otrzymała kolejne darowizny od księcia Bolka II ziębickiego - 2,5 łana ziemi w Tarnowie oraz dochody z 21 łanów ziemi w Strąkowej. Dochód z majątku w Strąkowej był przeznaczony na ufundowanie ołtarza św. Krzyża do świeżo wybudowanego kościoła.
Budowla bardzo szybko uległa zniszczeniu. Prawdopodobnie w połowie XIV wieku kościół uległ spaleniu podczas pożaru. Nową świątynię ufundował król czeski Karol IV. Jako datę ukończenia budowy podaje się 1413 lub 1415 rok. W tym okresie do Ząbkowic przeniesiono ze Zwróconej siedzibę archiprezbiteratu (dekanatu).
Również i ta budowla bardzo szybko uległa zniszczeniu. W kwietniu 1428 roku husyci spalili miasto – spłonęła większość budynków mieszkalnych, kościół i klasztor Dominikanów (obecny kościół Podwyższenia Krzyża Św. przy ul. Grunwaldzkiej) oraz kościół parafialny, który nosił wówczas wezwanie Najświętszej Marii Panny. Podczas odbudowy świątyni do starego prezbiterium dobudowano nową nawę główną nawy boczne oraz dwie boczne kaplice. Prace zostały ukończone w 1453 roku. Trzy lata później został ufundowany ołtarz główny ku czci Najświętszej Marii Panny, Trzech Króli oraz świętych: Katarzyny, Jana i Andrzeja. W kościele znajdowało się wówczas aż 17 ołtarzy.
W 1447 roku obok plebani kościoła została założona mennica, która 60 lat później została przeniesiona do Złotego Stoku.
Kolejny główny ołtarz ufundowano w 1492 roku (Przetrwał on do 1638 roku). Pięć lat później ufundowano nową ambonę.
W 1507 roku nad zakrystią wzniesiono kaplicę bractwa maryjnego. W późniejszym czasie pomieszczenie to było nazywane biblioteką, nie wiadomo, skąd wzięła się ta nazwa, ponieważ kaplica prawdopodobnie nigdy nie pełniła takiej funkcji. W tym samym roku zbudowano murowany ganek łączący kościół z Krzywą Wieżą – ówczesną dzwonnicą.
W 1544 roku pośrodku prezbiterium ustawiono nagrobek tumbowy księcia Karola I z Podiebradu oraz jego żony księżniczki Anny Żagańskiej. Nagrobek, wykonany przez Ulryka z Żagania ufundowali synowie książęcej pary. 11 lat później nagrobek otoczono żelazną kratą, którą wykonał kowal Adam Hübrig z Ząbkowic.
Już wówczas świątynia znajdowała się w bardzo złym stanie a sklepienia kościoła groziły zawaleniem. W lipcu i sierpniu 1547 roku wykonano nowe sklepienia naw bocznych, prace nad przykryciem nawy głównej oraz prezbiterium ukończono w 1563 roku..
W 1562 roku pastor Knobloch ukończył budowę domu parafialnego, rozpoczętą w 1520 roku przez katolickiego proboszcza Jakoba Klose. W międzyczasie, w 1538 roku, zarządzeniem synów Karola I Podiebrada, którzy po śmierci ojca przeszli na protestantyzm, wszystkie świątynie w mieście przeszły w ręce ewangelików. Dom parafialny przebudowano po raz kolejny w 1611 roku.
We wrześniu 1619 roku ostatni ząbkowicki pastor Abraham Kirsten poświęcił nową ambonę, która istnieje do dzisiaj. Dziesięć lat później Ząbkowice objęte zostały rekatolicyzacją a kościół ponownie został zwrócony katolikom.
Kilkanaście lat później świątynia jeszcze raz na krótko przeszła w ręce protestantów. W 1632 roku Szwedzi zajęli miasto. 10 września tego samego roku mieszczanie wygnali katolickiego proboszcza Heltzela, który cudem uszedł z życiem. Proboszcz udał się do Wiednia, gdzie przedstawił swoją sprawę cesarzowi. W mieście przywrócono ewangelickie nabożeństwa oraz powołano protestanckiego pastora. Jednak już w listopadzie miasto zajęły wojska cesarskie. Pastor Gebhard uciekł z miasta, cesarz zaś nakazał by katolickiemu proboszczowi zostały zwrócone parafia oraz wszystkie jego zrabowane rzeczy. Mieszczanie musieli być posłuszni rozkazowi cesarza. Delegacja mieszkańców miasta udała się do proboszcza, który mieszkał wówczas w Kłodzku i poprosiła go o powrót do Ząbkowic. Dodatkowo protestanci z Ząbkowic, Sadlna, Strąkowej i Jaworka zostali ukarani zakazem śpiewu i bicia w dzwony podczas ceremonii pogrzebowych. Zakaz ten obowiązywał do 1708 roku.
W 1680 roku przykościelny cmentarz został otoczony murem.
4 lipca 1735 roku nagrobek pary książęcej usunięto ze środka prezbiterium i umieszczono go pod ścianą północną.
W 1754 roku zlecono wykonanie nowego ołtarza głównego, który zachował się do dziś. W tym samym czasie powstały również rzeźby czterech ewangelistów, które znajdują się w prezbiterium obok ołtarza.
W 1815 roku nagrobek księcia Karola I i jego żony Anny przeniesiono do kaplicy Kauffunga w bocznej nawie. Kolejnych ważnych zmian dokonano w II połowie XIX wieku: w 1861 roku z kościoła podominikańskiego przeniesiono obrazy drogi krzyżowej, dwa lata później przeprowadzono remont organów, w 1880 roku wykonano nowy ołtarz do kaplicy św. Anny, wreszcie w latach 1895 – 1897 przeprowadzono generalny remont wnętrza świątyni, podczas którego niestety usunięto z wnętrza wiele zabytkowych przedmiotów, między innymi renesansowe stalle rajców miejskich oraz starszych cechu wykonane w 1584 roku. Obecnie stalle są własnością Muzeum Narodowego we Wrocławiu. W 1915 roku zburzono budynek dawnej szkoły katolickiej, który znajdował się obok kościoła i wzniesiono bramę, w którą wmurowano XVI wieczną tablicę pochodzącą z budynku szkoły.
Ołtarz główny.
Obraz w głównym ołtarzu, przedstawiający św. Annę z rodziną, został namalowany w 1701 roku przez nadwornego malarza biskupów wrocławskich Johanna Clayssensa z Antwerpii. Obraz został przeniesiony ze starego ołtarza do nowego, wykonanego w 1754 roku. Święta Anna siedzi na kamiennym stopniu, na kolanach trzyma Dzieciątko Jezus, obok klęczy Maria. Obok Marii klęczy mały Jan Chrzciciel. Za plecami św. Anny stoi jej mąż, św. Joachim. W górze widnieje postać Boga w otoczeniu aniołów. Po obu stronach obrazu stoją figury św. Piotra z pękiem kluczy i św. Pawła z mieczem i otwartą księgą. Pod obrazem znajduje się tabernakulum. Na szczycie tabernakulum znajduje się postać kobiety z zakrytą twarzą, trzymająca w lewej ręce krzyż a w prawej kielich. Jest to alegoria Wiary. Niżej stoją Nadzieja i Miłość.
Nagrobek księcia Karola I i jego żony Anny Żagańskiej w kaplicy Kaufunga.
W 1544 roku pośrodku prezbiterium ustawiono nagrobek tumbowy księcia Karola I z Podiebradu oraz jego żony księżniczki Anny Żagańskiej. Nagrobek, wykonany przez Ulryka z Żagania ufundowali synowie książęcej pary. 11 lat później nagrobek otoczono żelazną kratą, którą wykonał kowal Adam Hübrig z Ząbkowic.
Karol I urodził się w Kłodzku 4 maja 1476 roku. W wieku 12 lat ożenił się z ośmioletnią księżniczką Anną Żagańską. Ponieważ nowożeńcy byli w chwili zaślubin dziećmi, faktyczne zawarcie małżeństwa nastąpiło dopiero w 1495 roku. Z ich związku urodziło się 12 dzieci. Książę Karol był niewątpliwie najwybitniejszym ząbkowickim władcą, którego długoletnie panowanie przyniosło miastu rozkwit i dobrobyt. Z jego polecenia zbudowano nowy renesansowy zamek, którego ruiny istnieją do dzisiaj.
4 lipca 1735 roku nagrobek usunięto ze środka prezbiterium i umieszczono go pod ścianą północną. W 1815 roku nagrobek zupełnie usunięto z prezbiterium i przeniesiono do kaplicy Kauffunga, gdzie znajduje się do dziś.
Postaci są przedstawione w pozycji leżącej, mają otwarte oczy. Książę po swojej lewej ręce ma miecz, po prawej Misericordię. W prawej ręce trzyma chorągiew z herbem składającym się z jego herbu rodowego oraz herbów ziem rządzonych przez Podiebradów.
Na bocznych ścianach nagrobka znajdowało się niegdyś łącznie 14 tarcz herbowych ziem, którymi władali Podiebradowie, bądź z których władcami byli spokrewnieni. Do dzisiaj zachowało się jedynie sześć. Są to herby księstwa opolskiego, Bawarii, Sycylii, Badenii, księstwa ziębickiego, Lotaryngii. Z pozostałych herbów zachowały się jedynie napisy, które niegdyś znajdowały się nad tarczami.
Obecnie kaplica jest zamknięta, służy jako magazynek, nagrobek nie jest więc udostępniony. Stan zabytku już od dawna jest bardzo zły, wiele elementów odpadło i zostało złożonych luzem (w tym jedna z brakujących tarcz herbowych). Nagrobek wymaga pilnego remontu.
Płyta nagrobna Sigmunda Kauffunga.
Renesansowa płyta Sigmunda Kauffunga von Chlum jest wmurowana w ścianę kaplicy Kauffunga. Obecnie znajduje się obok nagrobka Karola I Podiebrada i jego żony Anny Żagańskiej. Przedstawia ona brodatego rycerza w bogato zdobionej zbroi. Tablica jest częściowo uszkodzona – brakuje tarczy herbowej w rogu.
Ambona w kościele św. Anny powstała w 1619 roku a więc w czasach, gdy kościół znajdował się w rękach ewangelików. Fundatorem ambony była ówczesna ząbkowicka rada miejska. Stąd wykorzystanie w wystroju ambony charakterystycznych dla protestantów wątków biblijnych.
Wykonanie ambony powierzono Janowi Grunbergerowi. Z dwóch tablic, umieszczonych przy wejściu na ambonę dowiadujemy się, że wykonanie ambony kosztowało 1500 talarów. Kolejne 400 talarów oraz 4 korce zboża otrzymał malarz – mistrz Braumer.
Ambona została wykonana z piaskowca, gabra i alabastru. Ambonę zdobi osiem alabastrowych płycin przedstawiających sceny ze Starego Testamentu (na balustradzie schodów) oraz Nowego Testamentu (na ambonie). Płyciny przedstawiają: Wygnanie z raju, Sen Jakuba, Ofiarę Abrahama, Wniebowstąpienie Eliasza, Pokłon pasterzy, Chrzest Chrystusa, Ukrzyżowanie, Zmartwychwstanie.
Na cokołach siedzą postacie czterech ewangelistów: św. Mateusza, św. Marka, św. Łukasza i św. Jana.
Bardzo ciekawym elementem jest podpora ambony przedstawiająca postacie biblijnego proroka Habakuka oraz anioła. U stóp Habakuka leży lew. W prawej ręce trzyma dzban, lewa jest uniesiona do góry. Obok na wysokim postumencie klęczy anioł, który podpiera się lewą ręką a prawą trzyma proroka za włosy. Postaci anioła brakuje skrzydła. Scena nawiązuje do wydarzeń opisanych w biblijnej księdze Daniela (Dn 14, 33 – 39). Obecnie grupa rzeźb nie jest dobrze widoczna, ponieważ zasłaniają ją ławki.
Epitafium wnuka Wita Stwosza.
Wit Stwosz Młodszy był synem złotnika ze Zgorzelca, trzeciego z kolei syna wielkiego renesansowego rzeźbiarza Wita Stwosza, twórcy ołtarza w Kościele Mariackim w Krakowie. Prawdopodobnie sławny rzeźbiarz, będąc majętnym człowiekiem, zainwestował swe pieniądze w spółkę prowadzącą kopalnię złota w Złotym Stoku. Wspólnicy okazali się jednak nieuczciwymi ludźmi. Stwosz wytoczył im proces sądowy, który jednak nie skończył się pomyślnie dla rzeźbiarza. Być może wnuk przyjechał do Ząbkowic w celu odzyskania majątku dziadka. Zmarł 15 sierpnia 1569 roku Jego krewni ufundowali epitafium, które znajduje się obok bocznego wejścia na północnej ścianie kościoła.
Kaplica św. Anny.
Obecny barokowy wystrój kaplicy pochodzi z 1772 roku. Wtedy to ówczesny proboszcz Marcin Koblitz nakazał gruntowną restaurację kaplicy oraz pokrycie jej sklepienia nowymi malowidłami. Fresk na sklepieniu przedstawia cztery postaci kobiece uosabiające cztery cnoty: Wiarę, Nadzieję, Miłość i Sprawiedliwość. Autorem malowidła jest Johann Michael Steiner.
Obraz na ołtarzu kaplicy został wykonany przez wybitnego ząbkowickiego malarza Bernarda Krause. Przedstawia świętą Annę, która wskazuje swojej córce Marii fragment Biblii. Obok stoi mąż świętej, święty Joachim. Obraz powstał prawdopodobnie w latach 90 – tych XVIII wieku. Sam ołtarz pochodzi z 1880 roku.
Barokowe organy.
Zostały wykonane przez mistrza Hansa Jakoba Z Nysy w 1731 roku. Organy były remontowane w 1863 roku przez Moritza Müllera.
Chrzcielnica.
Barokowa chrzcielnica znajduje się w niewielkiej kaplicy, oddzielonej od prezbiterium kratą. Została wykonana w II połowie XVIII wieku. Na pokrywie chrzcielnicy znajduje się scena chrztu Chrystusa. Nad głową Chrystusa znajduje się oko Opatrzności, od którego odchodzą promienie.
Rzeźba św. Jana Nepomucena.
Przy murze, który niegdyś otaczał teren przykościelnego cmentarza znajduje się piaskowcowa rzeźba św. Jana Nepomucena, wykonana w XVIII wieku. Sposób przedstawienia postaci świętego jest bardzo rzadki – Jan Nepomucen klęczy na obłokach, spomiędzy których wychylają się główki aniołów.
Wyjątkowość figury, poza niespotykanym sposobem ujęcia postaci, polega również na tym, że figura powstała jeszcze przed beatyfikacją jednego z najpopularniejszych śląskich świętych. Jest najstarszą zachowaną na Śląsku figurą Jana Nepomucena.
Fundatorka pomnika była Jadwiga von Giller, żona Franza Leopolda, sekretarza księstwa ziębickiego."-tekst ze strony: http://www.zabkowiceslaskie.pl/turysta/ciekawostki-i-atrakcje-zabkowic-slaskich/kosciol-parafialny-pw-sw-anny,67.html
Po obejrzeniu kościoła,wychodzimy na zewnątrz i niespiesznie wędrujemy w kierunku Zamku.Jest niestety zamknięty-już po sezonie.Obchodzimy go dookoła,focimy ruinę i powoli ruszamy uliczkami miasta w kierunku stacji kolejowej.




























Po drodze sprawdzam o której mamy pociąg i kiedy okazuje się że mamy ponad czterdzieści minut,postanawiamy wejść do "Kresowianki" i coś zjeść.I tak też czynimy.Wchodzimy do "Kresowianki",witamy się z Panią i zastanawiamy się na głos czy damy zdążymy coś zjeść.Pani uśmiecha się do nas i mówi:
-Ostatnio jak tu byliście,zdążyliście zjeść,więc i dziś dacie radę.
Lekko zaskoczeni,mówimy Pani że jest drugą dziś osobą,która nas poznała i opowiadamy o Karolinie w Szklarach,a przy okazji zamawiamy "coś do pochlipania".Radek wybiera łagman,a ja żurek kresowy z pierożkami z białą kiełbasą,płacimy,ściągamy plecaki i siadamy przy stoliku.Czas oczekiwania na nasze potrawy umilamy sobie rozmową z Właścicielką "Kresowianki".Dowiadujemy się że mieszka w Polsce trzydzieści lat,a przyjechała tu ze Stanisławowa.Mówimy że w ubiegłym roku mieliśmy okazję być w Stanisławowie i tak nasza rozmowa zeszła na temat Ukrainy i kresowego jedzenia.Miła rozmowa skraca niesamowicie czas oczekiwania i nasze zamówione zupy zostają postawione przed nami.Rozkoszujemy się pysznym jedzeniem,delektując się każdą łyżką.Zaskakujący żurek z sadzonym jajkiem i pierożkami z białej kiełbasy-to pychota :) Łagman Radkowy,też rewelacyjny :)-mnóstwo warzyw i wołowina,a dodatkowo makaron w środku,trochę pikantny,więc już nie dla mnie,ale spróbowałam-pychota :)
Dopieszczeni,powoli zbieramy się,Pani przynosi nam po szklaneczce kompotu z malin,z przydomowego ogródka.Rozkosz dla podniebienia :) Wypijamy go,dziękujemy i gdy mamy już wychodzić,dostajemy jeszcze po kiści winogrona.Dziękujemy jeszcze raz i żegnamy się z Panią serdecznie,mówiąc do zobaczenia :)
Pozdrawiamy Panią Właścicielkę "Kresowianki" bardzo serdecznie :)































Obdarowani winogronem idziemy w kierunku stacji kolejowej,chwilę czekamy na pociąg,a gdy przyjeżdża,wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca i jedziemy do Jaworzyny Śląskiej.Tu mamy przesiadkę.Informujemy o tym Panią Konduktor gdy sprawdza nasze bilety.Oczywiście zależy nam by zdążyć się przesiąść,bo wtedy w domu będziemy wcześniej,a nie uśmiecha nam się czekać na stacji na kolejny pociąg.
Do Jaworzyny Śląskiej przyjeżdżamy punktualnie,więc na spokojne przesiadamy się do pociągu jadącego do Jeleniej Góry,kończąc w ten sposób dzisiejszą cudną i niezwykłą wycieczkę :)
Było nie tylko super zwiedzanie,ale przede wszystkim to co lubimy w podróżach najbardziej,spotkania z niezwykłymi ludźmi :)
Kolejna już niebawem,więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)