Dziś jesteśmy umówieni z Sylwią.
Wstajemy odpowiednio wcześnie i na spokojnie zjadamy śniadanie, pijemy kawę i pakujemy plecaki. Kiedy jesteśmy gotowi, ruszamy ku stacji kolejowej. Zdecydowaliśmy, że tu wsiądziemy do busa. Dzięki takiemu posunięciu mamy większe szanse na miejsca siedzące. Kiedy jesteśmy już na przystanku, dzwonię do Sylwi, mówiąc Jej żeby się nie martwiła, że nas nie ma przystanku, bo my będziemy w busie wcześniej od Niej i zajmiemy Jej miejsce. Gdy wszystko już zostało ustalone i przyjechał nasz bus, wsiadamy do niego, kupujemy bilety i zajmujemy miejsca, dla Sylwi również :) Na następnym przystanku wsiada Sylwia i już razem jedziemy do Kowar. Podróż mija nam niesamowicie szybko i wybornym nastroju. W Kowarach mamy kilkanaście minut na przesiadkę. Czas oczekiwania umilamy sobie rozmowami i podziwianiem Śnieżki. Gdy przyjeżdża nasz autobus, wsiadamy do niego, kupujemy bilety i rozsiadamy się wygodnie. Resztę drogi do Pecu pod Sněžkou umilamy sobie rozmowami i podziwianiem widoków. Cieszymy się ze spotkania i że wspólnie będziemy wędrować :)W Pecu pod Sněžkou wysiadamy na parkingu niedaleko kapliczki. Od razu ruszamy ku informacji turystycznej, gdzie Radek kupuje piwo z Pivovaru Trautenberk z miejscowości Malá Úpa.Co jest zaskakujące, to cena-jest taka sama. U nas byłby pewnie szok cenowy....
Po zakupieniu piwa i wzięciu folderków, powoli ruszamy na szlak. I znów nie mamy mapy....i znów pytam Radka, czy gdyby były motyle i inne robale, to będę mogła się zatracać?....
W odpowiedzi usłyszałam, że nie bardzo, tylko w granicach rozsądku....
Zaczynamy od dużego parkingu. Tu wchodzimy na zielony szlak i nim docieramy do asfaltowej drogi.
Zatrzymujemy się na chwilę. Na drogowskazach nie ma nazwy boudy, do której zmierzamy. Zastanawiamy się nad dalszą wędrówką. Gdybyśmy poszli zielonym szlakiem, to musielibyśmy przejść obok "storczykowej łąki", a tu mogłabym się zagubić-zbyt wielkie ryzyko-,a poza tym musielibyśmy później wchodzić trasą zjazdową-a tego chcemy uniknąć. Już kiedyś tak właśnie wchodziliśmy, a było to tak: https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2012/06/storczykowa-krainasniezka-widziana.html
Dziś chcemy też wejść na wieżę widokową Hnědý vrch,ale jeszcze mamy zamiar odwiedzić dwa vizytkove miejsca,dlatego postanawiamy jednak zejść asfaltową drogą i poszukać żółtego szlaku.Oczywiście przy pierwszym skrzyżowaniu,zmieniamy lekko plan i idziemy w kierunku chaty Smetánka.Kiedy tam docieramy,robimy kilka zdjęć i spoglądamy na wydeptaną ścieżkę pod wyciągiem-strome podejście....No cóż,rezygnujemy z niego i schodzimy na skróty,czyli przez łąkę,kierując się ku dolnej stacji kolejki.Mijamy ją i wychodzimy na asfaltową drogę i na żółty szlak.
Niestety szlak wiedzie asfaltem,ale nie ma rady,trzeba nim pójść.Wędrujemy więc skrajem asfaltowej drogi,pnąc się wyżej i wyżej i tak docieramy do Lesni Boudy.Kusi nas by zatrzymać się na chwilę i wypić piwo,ale tłum jaki tu jest,skutecznie odstrasza.Wchodzimy więc do środka tylko po vizytki i pieczątkę,a po dopełnieniu formalności idziemy dalej.Przed nami wieża widokowa Hnědý vrch.Wiedzie do niej wygodna,szutrowa droga,a po jej obu stronach ciągną się karkonoskie łąki,pełne kwitnącego ziela i motyli....i jak tu się powstrzymać od zatracenia???-nie ma szans.Przystaję więc co kawałek,robię zdjęcia i niesamowicie powoli idę dalej.I tak docieramy do wieży widokowej Hnědý vrch.
Najpierw mamy sesję zdjęciową z wieżą widokową.Kiedy już zrobimy całe mnóstwo zdjęć,postanawiamy wejść na samą górę,by móc podziwiać rozpościerające się z tarasu widoki.I tak krętymi,ażurowymi schodami wchodzimy na samą górę.Oczywiście liczę schody i kiedy jestem na ostatnim tarasie widokowym,mówię,że jest ich 138.Radek też liczył i wyszło Mu tyle samo.Stajemy na tarasie widokowym,podziwiamy cudowną panoramę,robimy zdjęcia i cieszymy się,że mamy możliwość tu być :)
Po nasyceniu oczu i aparatów widokami,powoli schodzimy z wieży widokowej.Rozsiadamy się wygodnie na ławkach tuż przy górnej stacji kolejki.Wyjmujemy kanapki z plecaków i zjadamy je bez pośpiechu,rozkoszując się widokami,które nas otaczają.Po zjedzeniu kanapek,Radek wyjmuje z plecaka piwo kupione w Pecu,pora je spróbować.Pijemy więc po słusznym kubeczku,rozkoszując się smakiem piwa.Kiedy już nasycimy swoje zołoądki i podniebienia,pakujemy się i powoli ruszamy dalej.
Wracamy szutrową drogą. I znów wędrujemy między łąkami, pełnymi kwitnącego ziela i motyli. Idziemy niespiesznie i dzięki temu mamy możliwość dostrzec zielone gąsienice wędrujące przez drogę.Ja i Sylwia oczywiście pomagamy im w przejściu na drugą stronę drogi.Radkowi na ten widok buzia się uśmiechnęła szeroko:)
Kiedy gąsienice-kilka z nich,bo na wszystkie zabrakłoby nam dnia-lądują bezpiecznie w trawie,my powoli wędrujemy dalej.Przed nami Lyžařská bouda.Docieramy do niej wykoszonym pasem między łąkami.Wchodzimy do środka po vizytki i pieczątkę,a po dopełnieniu formalności wychodzimy na zewnątrz,gdzie odpoczywamy polegując na olbrzymich poduchach.
Po odpoczynku i nasyceniu oczu cudnymi widokami,bardzo powoli ruszamy dalej.Zaczynamy się piąć w górę.Co jakiś czas spogladamy za siebie i podziwiamy widoki,przepiękne widoki :) Im jesteśmy wyżej,tym panorama za nami jest szersza i piękniejsza.Podziwiamy ją i niespiesznie docieramy do punktu widokowego.Śnieżka prezentuje się stąd cudownie i inaczej niż z polskiej strony.
Kiedy już napatrzymy się na naszą "Królewnę" i zrobimy zdjęcia,ruszamy dalej,dochodząc Chalupy na Rozcestí.Dziś jest tu tłum,więc nie zatrzymujemy się tylko wędrujemy dalej.Postanawiamy,że dłuższy postój zrobimy sobie na punkcie widkowym.Mijamy więc Chatě Výrovke i docieramy do miejsca odpoczynkowego z cudownym widokiem.Cieszymy się,bo akurat nie ma tu nikogo.Rozsiadamy się wygodnie na ławkach, napawamy oczy, aparaty i serca pięknem, zjadamy małe co nieco, pijemy piwo i odpoczywamy.
Błogie lenistwo nas ogarnia.Oj chciałoby się tak polenić jeszcze dłużej,oj chciałoby się....niestety pora iść dalej.Opuszczamy więc punkt widokowy i powoli wędrujemy dalej.Co chwila oglądamy się za siebie,podziwiamy przepiękną panoramę i robimy zdjęcia.Mija nas mnóstwo ludzi idących w dół.Wszyscy są poubierani w kurtki lub bluzy z długimi rękawami,pozapinanymi pod samą brodę.Dziwi nas ten widok,bo przecież jest ciepło.No cóż,zdziwieni wędrujemy dalej.Przechodzimy obok Kapliczki i powoli zaczynamy schodzić w dół ku Luční boudzie.
Wchodzimy do Luční boudy,ale tylko na chwilkę,a po niej ruszamy powoli dalej,zmierzając ku granicy.Po polskiej stronie,decydujemy się iść w kierunku Strzechy Akademickiej.Tłum ludzi na szlaku towarzyszy nam do schroniska,a w Strzesze Akademickiej jest on jeszcze większy.Mimo to,udaje nam się znaleźć wolną ławkę,by usiąść i odpocząć.Zjadamy resztę kanapek i ciasto.Odpoczywamy,rozmawiamy i pijemy piwo,ciesząc się z dzisiejszego wędrowania.Po odpoczynku ruszamy już do Karpacza.Schodzimy żółtym szlakiem.Dawno nim nie szłam,więc zaskakują mnie zmiany.W górnej części szlaku wycięto drzewa,przez co można podziwiać widoki.Nawierzchnię naprawiono i trzeba przyznać,że idzie się lepiej.Na dodatek słoneczko towarzyszy nam przez całą drogę,głaszcząc swymi promieniami nasze twarze.I jak tu się nie cieszyć? Radujemy się niesamowicie z dzisiejszego dnia :) I w takich cudnych nastrojach docieramy do Karpacza.Tu czekamy chwilkę na autobus,a kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego i jedziemy do Jeleniej Góry.Wracamy do domu :)
\
Tak oto kończy się nasza cudowna wędrówka.Było pięknie,radośnie i niezapomnianie,ale w tak miłym towarzystwie inaczeć być nie mogło :)
Kolejna wędrówka już niebawem,więc do zobaczenia wkrótce :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Sylwia,Danusia i Radek :)
Oj nogi mnie zabolały, a tylko oglądałam Waszą wycieczkę siedząc wygodnie. Super wędrowanie, tyle kilometrów. A Twoje fotografie motyli i innych żuczków są niepowtarzalne. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDziękuje Olu :)
UsuńPozdrawiam cieplutko i jeszcze letnio :)
Góry... Mam ich niedosyt :)
OdpowiedzUsuńJa też...wciąż jest mi ich mało...
Usuń