niedziela, 3 czerwca 2012

Storczykowa kraina,Śnieżka widziana inaczej czyli jak łatwo można się zgubić....

Dzisiejsza niedziela zapowiada się pięknie.Mamy w planie Czechy.Najpierw jedziemy po Macieja.Później po Henia i Ewę.Pogoda na razie jest dość ładna,jednak ostatnimi czasy wciąż płata nam figla,więc przygotowani jesteśmy na różne ewentualności.Oczywiście lepiej by było,gdyby nie padało,ale my na to wpływu nie mamy.
Kluczyk :)





Bniec czerwony.

Bodziszek leśny :)

Seks w tak cudownych okolicznościach natury....



 Najpierw jedziemy do Ciemnego Dołu (Temny Dul),gdzie w punkcie informacji turystycznej i galerii "Vesely vylet" musimy zapłacić kaucję 500 koron za pożyczenie klucza do Leśnego Zameczku Aichelburg.Szok,na szczęście mamy tyle.Klucze są dwa.Duży klucz robi na nas wrażenie,jest mosiężny i potężny,waży z pół kilograma.Pani w punkcie informacji powiedziała nam,że mamy dwie możliwości dojścia do zameczku.My po namyśle wybraliśmy wejście kamiennymi schodami.Auto zostawiamy na parkingu przy punkcie informacji i idziemy do zameczku.400 kamiennych schodów,najpierw mnie przeraża,ale na miejscu okazuje się,że "strach ma wielkie oczy". Schody wiodą nas ku zameczkowi delikatnymi serpentynami,także droga do góry jest całkiem znośna.


Przyłapany Maciej :)

Bniec biały.









My do góry,a on w dół...





Gajowiec żółty :)











































































































Leśny Zameczek Aichelburg uroczyście otwarty został 9 września 1863r.Został on wybudowany przez pracowników majątku Marszov i Bielohrad w hołdzie dla prawdziwego szlachcica-hrabiego Bertholda Aichelburg.W sieni umieszczono popiersie hrabiego,wykonane przez F.Hauptfleischa-mistrza szklarza z huty w Ciemnym Dole. Odbywały się tu zabawy i festyny.Zameczek popadł w ruinę gdy kupiła go rodzina Czernin-Morzinów w 1883r.W 1989r. zrodziła się inicjatywa odbudowy zameczku,która odbyła się w latach 1998-1999.
Radek otwiera drzwi zameczku kluczami,które dostaliśmy w galerii.Zarówno wielki klucz jak i mały są potrzebne do otwarcia ościeży.Wchodzimy do środka.Jest tu kominek,pod ścianami ławy,a na środku stół i dwoje małych drzwi.Jedne prowadzą na mały taras,a drugie drewnianymi,krętymi schodami na wieżyczkę. Oczywiście idziemy na górę.Jest dość wąsko,ale na tarasie mieszczą się trzy osoby.Widoków nie ma zbyt pięknych,bo zasłaniają je drzewa,ale z jednego okienka możemy podziwiać widok na Ciemny Dół.Ściągamy okienko by móc zrobić jakieś zdjęcia,bo nie trzyma się na zawiasach..




























































Zameczkowy dziedziniec.











































Przekwitnięty czworolist pospolity :)










































Po obejrzeniu znikomych widoków,zakładamy z powrotem okienko,schodzimy na dół.Tu chwilę odpoczywamy,oglądając zdjęcia na ścianach i posilając się troszkę.Teraz trzeba wszystko dobrze pozamykać i można ruszać dalej.
Maciej poszedł jako pierwszy po drabiniastych schodach do góry i stwierdził od razu,że teraz dopiero zaczynają się schody!!!
Cóż to dla nas,wspinamy się do góry coraz to różniejszymi schodami,aż stajemy na rozstaju dróg.Oczywiście kierujemy się drogowskazem "trail Vesely vylet". Mamy do przebycia około 2km.









Idziemy teraz leśną ścieżką,która wije się wśród drzew.Z prawej strony mamy zbocze,dość stromo wspinającej się góry,a z lewej stromo spadającej w dół.Po drodze Heniu znalazł duże stanowisko,przekwitniętego czworolistu pospolitego.Mamy roślinną sesję zdjęciową.Heniu ma niesamowitą cierpliwość do mnie w wielokrotnym powtarzaniu nazw roślin.Dzięki Niemu znam niektóre rośliny z nazwy.
Spojrzenie z wysoka na Ciemny Dół,widać nawet nasze autko :)



Za nami,w oddali Leśny Zameczek Aichelburg.

Konwalia dwulistna :)

Modrzyk w pakach :)





Żuczek z trąbką :)







































































































 Leśna droga sprowadziła nas do Ciemnego Dołu.Wychodzimy prawie na wprost "Veselego vyletu". Idziemy oddać klucze i odebrać zaliczkę założoną za nie,przy okazji dostrzegamy pieczątki,których jeszcze nie mamy.Stemplujemy turystyczne dzienniczki,żegnamy się z panią z punktu informacji i jedziemy dalej.
Jastrzębiec pomarańczowy.

Ależ się wessał :)






 
Św.Jan Nepomucen.
 Dojechaliśmy do Górnego Marszova,parkujemy auto naprzeciw cmentarza i idziemy zobaczyć czy już zostało odnowiony kościółek cmentarny.Ostatnio gdy tu byliśmy,to wokół kościółka były rozstawione rusztowania.Pełno tu pięknych starych nagrobków i kaplica rodziny Aichelbergów..Przed cmentarzem stoi figura św.Jana Nepomucena z 1717r.,rośnie tu też od ponad czterystu lat lipa,przy której robimy sobie grupowe zdjęcie.
Nieopodal lipy,pasie się stado kóz,które na nasz widok gęsiego biegną.Jakby wyczuły,że mamy coś do jedzenia.
Lipa :)



Ryś?:)



Kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.





































Czerwony żarnowiec :)



















Autko w Pecu pod Śnieżką :)
 Po obejrzeniu cmentarza i sesji zdjęciowej z kozami idziemy do restauracji,która znajduje się na wprost zaparkowanego naszego auta.Chcemy coś zjeść.Jesteśmy rozczarowani bo nie ma niczego dla nas,wychodzimy więc i posilamy się tym co mamy w plecakach.Po czym wsiadamy do auta i jedziemy do Pecu pod Śnieżką.
:)

:)















Gajówka Hnedy Vrch.

















































































































































































 

 Tam zostawiamy auto na parkingu,zabieramy plecaki i idziemy ku naszemu celowi,a jest nim wieża widokowa Hnedy Vrch.
Pec pod Śnieżką jest jednym z najbardziej znanych kurortów w Karkonoszach.Rozpościera się we wschodniej części Karkonoszy,w dolinie rzeki Upy na wysokości 769m n.p.m. Osada górnicza powstała pod koniec XVI wieku.Wytapiano tu arsen,żelazo i rudy miedzi.
Najpierw idziemy drogami asfaltowymi,wśród lasu,który daje nam ochłodę przed słońcem.Schodzimy na szlak i otwartą przestrzeń.Ukazują się nam cudowne widoki.Za nami góruje Czerna Hora,z prawej strony mamy Śnieżkę.Jakże inną,niepodobną do "naszej" Śnieżki,ale równie cudowną i górującą nad wszystkim,jak prawdziwa "królowa". Po lewej stronie rozpościera się łąka pełna kwiecia.Razem z Heniem zostajemy z tyłu,robiąc zdjęcia prawie na kolanach.Pełno tu storczyków.Jedne mają ledwie maleńkie pączki,inne natomiast są w pełni kwitnienia.
Storczyk.

Nasza Śnieżka,jakże inna...

W oddali Czerna Hora.





























 Tak jesteśmy zafascynowani kwitnącymi storczykami,że nie zwracamy uwagi,którędy wszyscy poszli.Schodzimy z "magicznej" łąki i idziemy zielonym szlakiem.Mijamy z lewej strony drogę prowadzącą do pensjonatu i cały czas idziemy przed siebie trzymając się zielonego szlaku.Po jakimś czasie,gdy nikogo z naszych nie widzimy,zastanawiamy się dokąd Oni poszli.Dochodzimy do rozstaju i stwierdzamy,że reszta naszej grupy musiała pójść inną drogą.Dzwonię do Radka.Niestety nie ma połączenia,dzwonię więc do Macieja i dopiero teraz dowiaduję się,że Radek idzie w naszą stronę.I znów udało mi się zgubić,storczykowa łąka,jej magia kwiatów spowodowała,że wyszła z nas gapowatość.










Resztki śniegu...















 Dochodzimy do trasy narciarskiej i tu Ewa stwierdza,że Ona wspinać się nie będzie.Chce byśmy poszli sami,a Ona zejdzie sobie do Pecu.Tak więc "skracamy" sobie drogę i wspinamy się narciarską trasą zjazdową.Oj męczące jest to podejście,ale dajemy radę.Oczywiście po drodze znajdujemy kolejne kwiatki,których nie znałam.Jednak najgorsze dopiero przed nami.Zaczyna padać deszcz.Najpierw drobny,ale jednak,a szkoda...


Siódmaczek leśny :)

Heniu przyłapany...

Siódmaczek leśny :)

Lucni Hora :)

Pomiędzy drzewami pokazała się nasza wieża....









 Im jesteśmy wyżej,tym mocniej zaczyna padać.
Pomiędzy drzewami ukazuje się nam nasz cel-wieża widokowa Hnedy Vrch.Gdy dochodzimy do niej już solidnie leje.Wieża jest ażurowa,ma kręte schody(135-liczyłam)z tarasami na piętrach by móc odpocząć.My nie odpoczywamy,tylko idziemy na samą górę.Tam jest przynajmniej dach i na głowę nie pada.Niestety przez deszcz mamy ograniczone widoki,ale naszą Śnieżkę widać.Co rusz przetaczają się nad nią chmury,które okrywają ją jak pierzyna.Trzeba tu wrócić podczas pogody,bo widoki są niesamowite.
Trochę cyfr dotyczących wieży.
Pięta wieży znajduje się na wysokości 1207m n.p.m.,ogólna wysokość wieży to 30,85m.Natomiast galeria widokowa umieszczona jest na wysokości 27m nad okolicznym terenem.
































































































 Żałujemy,że pada deszcz,ale na to my nie mamy wpływu.Powoli schodzimy na dół i w drogę powrotną do Pecu.Leje ale jakoś jeszcze od czasu do czasu udaje mi się zrobić zdjęcia.Szczególnie kwiatów.
Radek zagląda do menu w napotykanych po drodze boudach i widzę,że znalazłoby się coś dla Niego do zjedzenia,ale rezygnuje i tak dochodzimy do Pecu,gdzie obok auta czeka na nas już Ewa.Okazało się,że poszła zielonym szlakiem za Czeszkami i wyszła prawie przy aucie.My natomiast drogę w dół pokonaliśmy idąc żółtym szlakiem.






Jeszcze jedno zdjęcie...

Ten storczyk był najpiękniejszy,chociaż skąpany w deszczu :)

Wełnianka pochwowata.

Wełnianka pochwowata,mokra od deszczu :)

Pierwiosnek.

Dolna stacja wyciągu.
































Wyjeżdżamy z Pecu i kierujemy się już ku granicy.
Zatrzymujemy się w Malej Upie i idziemy coś ciepłego zjeść.Radek chciał zjeść cibulkovą,ale niestety nie było.Zamówiliśmy piwo,kofolę i cesnećkovą,która normalnie powinna być podana w chlebie.My natomiast zrezygnowaliśmy z chleba i przez to polevka była wodnista.Kofola dla Radeczka była droga.Pierwszy raz zdarzyło nam się tak drogo zapłacić za 0,5 litra kofoli-50 koron :(
Po posileniu się biegniemy wśród deszczu do auta i Henia i ruszamy już do domu.











Nasza kolejna wędrówka dobiegła końca.
Kolejna karteczka znów została zapisana,pora więc na następną...


Pozdrawiamy serdecznie i cieplutko życząc miłej lektury i oglądania.
Zdjęcia tu dodane są autorstwa Henia,Macieja,Radeczka i moje.


Do zobaczenia.


Danusia i Radek :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz