niedziela, 9 lutego 2014

Droga-czyli znów jesteśmy pielgrzymami.Legnica-Złotoryja :)









"BRACTWO ŚW. JAKUBA APOSTOŁA W WIĘCŁAWICACH STARYCH
ZAPRASZA NA PIELGRZYMKĘ DZIĘKCZYNNĄ
ZA PONTYFIKAT BŁ. JANA PAWŁA II
„9664 km za 9664 dni pontyfikatu bł. Jana Pawła”
Zapraszamy wszystkich, którzy pragną podziękować za pontyfikat bł. Jana Pawła II, pielgrzymując (indywidualnie lub grupowo) dowolnym odcinkiem Drogi św. Jakuba w Polsce lub za granicą do 15 kwietnia 2014 r. Przyjmując, że każda osoba z 100-osobowej grupy pielgrzymów pokona odcinek 97 km otrzymamy kilometraż odpowiadający liczbie dni pontyfikatu Papieża-Polaka. Zgłoszenia osób, które pragną włączyć się w pielgrzymkę przyjmujemy do 31 marca 2014 r. Każda osoba, która prześle swoje zgłoszenie drogą pocztową lub elektroniczną otrzyma okolicznościowy „Paszport Pielgrzyma”, a po kanonizacji bł. Jana Pawła II certyfikat potwierdzający odbycie pielgrzymki.
Warunkiem otrzymania certyfikatu jest przesłanie do 15 kwietnia 2014 r. kopii „Paszportu Pielgrzyma” dokumentującego odbycie pielgrzymki. Kopie paszportów zostaną złożone w procesji z darami podczas uroczystości po kanonizacyjnych w Krakowie.
Pragniemy także powiadomić, że metropolita krakowski, ks. kard. Stanisław Dziwisz objął patronatem honorowym naszą inicjatywę oraz udzielił pielgrzymom pasterskiego błogosławieństwa,
Szczegóły dotyczące pielgrzymki będą dostępne na stronie www.swjakub.pl.
Jednocześnie pragniemy zaprosić na Niedzielne Pielgrzymowanie Małopolską Drogą św. Jakuba z Więcławic Starych do Bielan koło Kęt (97 km), które odbędzie się 23.02, 9.03, 23.03 i 6.04.2014 r.
Z pielgrzymkowym pozdrowieniem Buen Camino.
Kapituła Bractwa św. Jakuba w Więcławicach Starych."-zaproszenie ze strony Parafii św.Jakuba Apostoła w Więcławicach Starych.
Radek znalazł zaproszenie.Zgłosiliśmy się oboje.Trochę czekaliśmy na paszporty,ale kiedy do nas dotarły,postanowiliśmy ruszyć jak najszybciej.
Najpierw trzeba było ustalić trasę-97km szlakiem św.Jakuba.Moglibyśmy przejść trasę z Krzeszowa do Lubania (105km),ale my już nią szliśmy,więc po co powtarzać,jak można iść nowym,nieznanym szlakiem!!!
Radek ustalił trasę-szlak św.Jakuba,Via Regia Legnica-Zgorzelec.
Tak więc zostało postanowione,w niedzielę ruszamy z Legnicy do Złotoryi.
Wstajemy bardzo wcześnie.Wyjazd z Jeleniej Góry 6:30.Śniadanie,kawa,pakowanie plecaków i nagle Radek mówi: Zmiana planów,jedziemy autem,bo w rozkładzie nie ma dziś naszego autobusu.
Pakujemy się do autka i w drogę!!!!
"Dziewczynka"-bo to "Fiesta"-nie chce się obudzić,więc droga przebiega nam w napięciu,które opuszcza nas kiedy "dziewczynka" się budzi,światła z tyłu nagle w czasie jazdy zapalają się.W Złotoryi jesteśmy ciut wcześniej,zostawiamy autko na parkingu i bez pośpiechu idziemy na dworzec autobusowy-pseudo dworzec,bo są tu tylko dwa stanowiska,market i parking.
Przyjeżdża nasz autobus-okazuje się,że jest to ten,którego nie było w rozkładzie....wsiadamy,kupujemy bilety i po niedługim czasie jazdy,wysiadamy w Legnicy.Stąd zaczynamy.Nie mamy żadnej mapy,mamy tylko spisane punkty na trasie,a prowadzić ma nas muszla św.Jakuba :)
Idziemy najpierw do Katedry pw.Świętych Apostołów Pawła i Piotra.Mamy maleńką nadzieję,że uda nam się zdobyć pierwszą pieczątkę w naszych paszportach pielgrzymich właśnie w Katedrze.Kiedy jesteśmy niedaleko świątyni,dostrzegam idącego księdza.Mówię do Radka-może by spróbować?Widząc aprobatę,podbiegam do księdza,witam się z Nim i wyjaśniam swoją prośbę.Uśmiech na twarzy kapłana i zaproszenie do kancelarii,gdzie w naszych paszportach pojawiają się pieczątki :).Św.Jakub najwyraźniej dziś postanowił nam pomóc. Chwila rozmowy,dziękujemy i żegnamy się z księdzem(okazało się,że rozmawialiśmy z księdzem Proboszczem ) i idziemy do świątyni.
Szybko biegający punkowy gołąb :)









Zrujnowany browar.



Strażnik browaru :)





















































































W środku trwa jeszcze msza,więc by nie przeszkadzać,spacerujemy dookoła świątyni,robiąc zdjęcia.Obowiązkowo sesja zdjęciowa przy pomniku Papieża-wszak to nasz taki mały dar,za Jego pontyfikat.
Zaglądamy do porozstawianych straganów.Trafiliśmy na kiermasz staroci i osobliwości i kiedy msza dobiegła końca,wchodzimy do Katedry.Upewniamy się jeszcze,czy nie ma zakazu fotografowania,ale jedyny zakaz jaki dostrzegamy to włączony telefon.Możemy więc spokojnie robić zdjęcia.
Najpierw chwila modlitwy i zadumy i każde z nas na własną rękę ogląda wnętrze.
O historii Katedry można przeczytać tu :
http://katedra.legnica.pl/pagendashtemplates/


















































Sesja w świątyni trwa dość długo,pora nam powoli ruszyć w drogę.Wychodząc,w drzwiach mija mnie starsza Pani,która widząc u mnie wiszący na szyi aparat fotograficzny,gani mnie,mówiąc,że nie wolno tu robić zdjęć.Całe szczęście,że pojawiła się tak późno...
Na zewnątrz,postanawiamy trochę poszwędać się wśród porozstawianych stoisk ze starociami.Mnóstwo tu różności: porcelana, bibeloty, gazety, książki, widokówki, zabawki, meble, sprzęt wojskowy itp....Trudno wszystko ogarnąć.Oglądamy,powoli spacerując.Kiedy dostrzegamy coś ciekawego-fotografujemy.Mi się spodobał wielki,pewnie gipsowy,malowany kogut,stojący na środku stołu.Robię zdjęcia i dostrzegam naprzeciwko,stojące na bruku,stare,malowane,przepiękne sanki.Udaje mi się zrobić dwa zdjęcia,kiedy słyszę,męski głos tuż obok: "Należało by najpierw zapytać,czy można fotografować!!!". No cóż odpuszczam sobie,ale najśmieszniejsze jest to,że kogut,którego fotografowałam był tego Pana,a sanki nie!!!
Mam mieszane uczucia.Opowiadam Radkowi o tym i przy najbliższej okazji,widząc stare butelki,pytam Pana,czy mogę zrobić zdjęcia.I co??? Totalne zaskoczenie i uśmiech,a w odpowiedzi usłyszałam,że nie ma nic przeciwko i nawet mogę Jemu zrobić zdjęcie.Zatrzymuję się przy pięknie haftowanych torebkach i w obawie (dwa razy zwrócono mi już uwagę!!!),że znów zostanę zganiona,pytam się czy mogę sfotografować torebki.I znów totalne zaskoczenie,uśmiech i odpowiedź,że naturalnie mogę sfotografować wszystko co mają tu zgromadzone.Wychodzi na to,że tamten Pan "wstał lewą nogą"....












































Spacerujemy wśród straganów,dookoła rynku.Podziwiamy przy okazji stare kamieniczki,kupujemy kilka starych egzemplarzy "Sudetów" i powoli kierujemy się ku naszej Drodze.Opuszczając już prawie rynek i jarmark,na jednym ze straganów dostrzegamy muszle.Jest ich tu sporo,ale te co nas interesują są dwie-każda inna i w przystępnej cenie.Kupujemy więc obie :) Obwijamy je w moje ochraniacze i pakujemy do etui od aparatu,które ląduje w plecaku.Są zabezpieczone,więc powinny w całości dotrzeć z nami do domu :).Te muszle kupione właśnie dzisiaj nasuwają po raz kolejny refleksję,że patron naszej wędrówki czuwa nad nami.A my powoli wkraczamy na szlak,który ni stąd,ni zowąd pojawił się na naszej Drodze :)




















:)

















Przechodzimy obok budynku Kurii Biskupiej.Tu przystajemy na chwilkę,by zrobić kilka zdjęć i rozdzielamy się-Radek idzie ulicą po lewej stronie placu,a ja prawą.Każde z nas robi inne zdjęcia i co innego dostrzega,ale po obejściu placu,w którego centralnym punkcie stoi krzyż,znów idziemy razem.Podziwiamy piękne,stare kamieniczki i wchodzimy w ulicę willową.Stare,w większości nie odnowione,ale piękne wille,jak małe pałacyki,towarzyszą nam w naszej wędrówce.




































Trzy szlaki nas wiodą ku granicom miasta:Via Regia,szlak św.Jakuba i niebieski szlak turystyczny.






Wszystkie trzy szlaki razem:)

Skała,która nas zmyliła....

I tak powoli,opuszczamy piękne,stare osiedle willowe,mijamy po drodze sporo wielkich gmachów i wychodzimy pomiędzy bloki z płyty.Szlaki wiodą nas pomiędzy nimi,wyprowadzając nad staw.Tuż przed nim postawiono wielki głaz i na nim namalowano szlak niebieski i żółtą strzałkę.Podążamy więc w kierunku,który wskazuje i po przejściu sporego odcinka,wszystkie oznaczenia zniknęły :( Wracamy i idziemy inną drogą i też nic :( Pytamy napotkaną parę,dokąd wiodą drogi na skrzyżowaniu i czy na którejś z nich są oznaczenia szlaków.Niestety oznaczeń nie ma,a drogi wiodą jedna ku giełdzie,a druga do szosy w kierunku Złotoryi.Wracamy.Szukamy dalej i kiedy dochodzimy do tegoż wielkiego kamienia,Radek dostrzega,że niebieski szlak skręca w lewo,a nie jak myśmy poszli w prawo.Idziemy więc ledwie  widoczną ścieżką w las i po jakimś czasie wychodzimy koło giełdy!!!!! Nawet przez myśl nam nie przyszło,że Droga będzie tak dosłownie wiodła :)
Radek idzie obok płotu,a ja postanawiam przejść przez giełdę,z malutką nadzieją,że znajdę na końcu wyjście i w ten sposób dołączę do Radka.Niestety,moja nadzieja była płonna-wyjścia nie ma,więc wracam i doganiam Radka już poza giełdą....






















Przechodzimy przez pole i tuż przy drodze szybkiego ruchu,wkraczamy na ścieżkę rowerową,którą dochodzimy do przejścia na drugą stronę szosy,którą przechodzimy.Skręcamy w prawo i najpierw wędrujemy asfaltem,powoli zbliżając się do lasu.Leśna droga jest błotnista,ale udaje nam się iść nią w miarę normalnie.Po wyjściu z lasu,dostrzegamy w oddali pasące się stado koni,ubranych w końskie ubranka,a tuż za nimi różowy pałacyk.Robimy zdjęcia i idziemy dalej,mijając drogę wiodącą w tamtym kierunku,ku budynkom gospodarczym.Spory kawałek dalej mijamy zrujnowany pałac,a tuż obok jeszcze bardziej zrujnowane zabudowania gospodarcze.Na ścianie jednego z tych budynków są dwie tabliczki o treściach: "Teren prywatny" i "Obiekt zabytkowy wejście na teren grozi śmiercią lub kalectwem niszczenie zabytkowego obiektu grozi karą 5 lat więzienia i paragrafy...."-bez komentarza....










Mijamy ruiny i z błotnistej drogi,wchodzimy na drogę wyłożoną betonowymi płytami.Nią dochodzimy do przystanku autobusowego "Smokowice",tu do naszych szlaków dochodzi jeszcze żółty szlak turystyczny.Wędrujemy teraz drogą z kilkoma powykręcanymi drzewami owocowymi,pomiędzy polami,a w oddali słychać odgłosy autostrady.Będziemy musieli ją przejść....
Najpierw jednak dochodzimy do rozwidlenia i mamy kłopot,bo żółty szlak idzie w prawo,a niebieski w lewo,natomiast nasz szlak jest do połowy zerwany,więc nie wiemy dokąd teraz.Na logikę powinniśmy iść w lewo,by przejść nad autostradą,ale już raz logiczne rozumowanie nas zawiodło,więc tym razem robimy zdjęcia na największym zoomie,stojącego daleko przed nami słupa energetycznego.Dzięki temu,wiemy,że mamy skręcić w lewo.






Radek pokazuje jak drzewa są poskręcane :)





Lisek idzie sobie na obiad...









Przechodzimy nad autostradą,mijamy stada pasących się na polach saren.Jedyny samochód,który nas mija na drodze to auto kurierskie-jak najbardziej pasujące na tym szlaku.
Dochodzimy do Wilczyc.
Idziemy główną drogą wiodącą przez wieś.Mijamy stadka kur spokojnie spacerujące na poboczach.Na skrzyżowaniu,gdybyśmy chcieli zboczyć ze szlaku,to do Dunina mamy tylko 3km.My jednak idziemy dalej.Przed nami Krotoszyce.





















W Krotoszycach witają nas stada wróbli siedzących w żywopłotach.Nic,a nic się nie boją.Do woli można stać i robić zdjęcia,a one tylko ciekawie zaglądają :)
Po takiej wróblowej sesji zdjęciowej,dostrzegamy spory ruch na głównej ulicy.Dochodzimy do wniosku,że musiała właśnie skończyć się msza w kościele.Nabieramy tempa-jest szansa na pieczątkę.










Kiedy jesteśmy już przy kościele,okazuje się,że świątynia jest już zamknięta,a na dodatek Radek mówi mi,ze widział chyba księdza jak jechał samochodem....Szkoda by było,gdyby to była prawda...
Obchodzimy kościół dookoła i stwierdzam,że budynek stojący tuż za murem to pewnie plebania.Pewności jednak nie mamy,bo nie ma żadnej informacji.Pytamy więc Pana,który właśnie wyszedł z cmentarza,czy to jest plebania.Odpowiedź jest twierdząca,więc tam idziemy.Dzwonek przy drzwiach pewnie nie działa,bo dopiero pukanie do drzwi przynosi skutek-drzwi się otwierają i pojawia się w nich ksiądz.Witam się z Nim i przedstawiam swą prośbę.Widać,że ksiądz się spieszy,ale zaprasza mnie do kancelarii,gdzie w naszych paszportach przybija nam pieczątki.Na pożegnanie,życzy nam "Dobrej Drogi".
Znów mieliśmy troszkę szczęścia,a może sam św.Jakub czuwał nad nami???
Robimy jeszcze kilka zdjęć koło kościoła i ruszamy do pałacu.






Kościół  fil. pw. Wniebowzięcia NMP, z XV w.,
przebudowy w 1626 r., XIX/XX w.



























By dojść do pałacu,musimy nadłożyć troszkę drogi,bo nasz szlak skręca tuż przed zabudowaniami pałacowymi.Nic to,trza pałac zobaczyć,bo kto wie kiedy tu znów będziemy....
Radek szybko poszedł nad staw,by zrobić zdjęcie z odbiciem,niestety woda w stawie jest zamarznięta,ale i tak sesja zdjęciowa tu trwa dość długo.
"Pałac, z 1686 r., otoczony zabytkowym, sześcio-hektarowym parkiem. W 1686 r. Florian Gottlob von Thielau nadał mu kształt neobarokowego pałacu, o czym świadczy data zachowana w kartuszu herbowym nad wejściem. Kolejne przebudowy w połowie XIX wieku, w 1894 r. i remont w roku 1964 nie zmieniły już jego kształtu. Od 1945 do roku 1949 obiekt znajdował się pod administracją wojsk radzieckich. Po ich odejściu przeszedł w ręce Państwowego Gospodarstwa Rolnego, a po jego upadku przejęła go Agencja Nieruchomości Rolnych, która sprzedała zabytek Przedsiębiorstwu Transportowo-Budowlanemu Sp. z o. o. ze Złotoryi. Po gruntownym remoncie całego zespołu pałacowo-parkowego od 2010 roku „Pałac Krotoszyce” pełni funkcję kompleksu konferencyjno-hotelowego."-Wikipedia.






















Po sesji zdjęciowej z pałacem w roli głównej i przepięknym platanem,wchodzimy do hotelu.Tu w recepcji prosimy o pieczątkę.Bardzo miły młody Pan,wypytuje nas czy jesteśmy turystami.Mówimy,że tak,ale dziś jednak jesteśmy pielgrzymami.Zaskoczony i zdziwiony,wypytuje nas dalej.Rozmowa pewnie trwała by długo,ale przed nami jeszcze sporo do przejścia.Dziękujemy więc za pieczątkę i wychodzimy z hotelu,ruszając dalej.
















Opuszczamy powiat legnicki i wkraczamy do powiatu złotoryjskiego.Pierwsza wieś,do której wchodzimy to Rzymówka.Od razu,z daleka dostrzegamy pałac,ale kiedy podchodzimy bliżej to ukazuje nam się "piramida"-to źródło św.Jadwigi.Jego nazwę wiąże się z pobytem w tym miejscu,matki Henryka II Pobożnego,która jest patronką Śląska i pojednania narodu polskiego i niemieckiego.Kilka zdjęć i idziemy w kierunku pałacu.Jest on odnowiony.
Pałac wzniesiony został w początku XVII w. w stylu renesansowym. W połowie XVIII w. został przebudowany, później był modernizowany.
Został zbudowany na planie czworoboku, z sienią przelotową na osi. Nakryty jest czterospadowym dachem łamanym z lukarnami. Elewację frontową wieńczy wysoki trójkątny szczyt. Wejście do pałacu prowadzi przez portal z przyczółkiem. Nad portalem znajduje się tarcza herbowa rodu Richthofen z wizerunkiem postaci siedzącej w fotelu z mieczem w prawej ręce, ptasim skrzydłem i czaplą trzymającą kamienną kulę zwieńczona baronowską koroną. Wnętrza dawnej rezydencji pokrywają stropy z fasetami o zniszczonej dekoracji sztukatorskiej.W II poł. XIX w. pałac został częściowo opuszczony. Obecnie jest to własność prywatna zamieszkiwana przez kilka rodzin.Robimy zdjęcia na zewnątrz,a później wchodzę do środka,przechodzę przez sień i zaglądam na tył budynku.Wracam do Radka i znów idziemy dalej.


Źródło św.Jadwigi.

















Sufit w sieni.

Kładka :)

Pałacyk-trochę dziwny...



Wysocko.

Kościół fil.św.Jadwigi-Wysocko.



Po opuszczeniu Rzymówki,idziemy kawałek przez las,ale cały czas drogą asfaltową.W pewnym momencie pytam Radka: -Radeczku,czy ja mogę mieć marzenie?
-Ależ oczywiście,Danusiu.
-Marzy mi się oranżada,słodka i gazowana....
-No wiesz??? A moja herbata Ci się nie marzy????
-Nie,bo mam ją w plecaku...
Śmiejemy się z tej rozmowy i w dobrych humorach dochodzimy do zakrętu,gdzie niebieski szlak nas opuszcza,idąc prosto przez pola,a natomiast nasz skręca w prawo do wsi Wysocko.No cóż taki urok Wysokiej Drogi,ale najgorszy jest ten asfalt....
Dochodzimy do skrzyżowania i schodzimy ze szlaku by zobaczyć kościółek górujący nad wioską.Mały,kamienny i prosty.Wybudowany pod koniec XV wieku.Wejść do niego było więcej,niż dwa obecnie istniejące.Ślady po nich zostały w ścianach kościoła.
Robimy zdjęcia,obchodząc go dookoła i powoli wracamy na nasz szlak.




















W oddali Rokitnica.



Teraz po przejściu Wosocka,wchodzimy do Kozowa.Mijamy zabudowania dość dużego gospodarstwa.Dom wygląda jak dwór,lub folwark.Przechodzimy przez wioskę i dochodzimy do skrzyżowania dróg.Z wyliczeń wynika mi,że do Złotoryi mamy jeszcze 5km.Nic nie mówię Radkowi,ale czuję zmęczenie.Bolą mnie nogi-nie cierpię asfaltu....
Idziemy za naszymi muszlami i nagle dołącza do naszego szlaku,niebieski turystyczny.Skrócił sobie drogę,a my zrobiliśmy kółko-mówię do Radka.
Ale i nasze żółte muszle wiodą do wsi,przynajmniej tak to wygląda.Jednak po drugiej stronie ulicy dostrzegamy oznaczenie naszego szlaku.Idziemy więc tam i wchodzimy na błotnistą drogę,wiodącą pomiędzy polem,a lasem.










Idąc tak,mało rozmawiamy,każde z nas powoli zaczyna odczuwać zmęczenie.Dochodzimy do skraju lasu i tu dostrzegamy tablicę informacyjną z oznaczeniem ścieżki edukacyjnej.Z niej wynika,że stąd mamy 5km do przejścia.Wyjmujemy jedzenie i termos z gorącą herbatą.Posilamy się i odpoczywamy.Robimy zdjęcia.drzewka ponasadzane mają swoje imiona.Znajdujemy tu Macieja i Elżbietę-pozdrawiamy imienników :)
Jest tu też Jan Paweł II :)
I tak oto dołączył kolejny szlak do naszego :)






















Mijamy kolejne punkty oznaczone na ścieżce św.Jadwigi i powoli zbliżamy się do centrum Złotoryi.Nie idziemy już szukać jakiegoś potwierdzenia w postaci pieczątki-to zostawiamy sobie na kolejną wędrówkę,wszak stąd zaczniemy :)
Wsiadamy do autka i jedziemy do domu :)
Zachód słońca nad Złotoryją :)



Tak oto dobiegła końca nasza pierwsza,pielgrzymia wędrówka :)
Dziś przeszliśmy 24,2 km.
Kolejne przed nami,wszak mamy dojść do Zgorzelca :)
Do zobaczenia więc niebawem :)
Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury i wędrówki z nami :)

Danusia i Radek :)



Buen Camino :)




4 komentarze:

  1. Gratulacje za odwagę i hart ducha w pokonywaniu zaplanowanej trasy:)).
    Trzymam za Was kciuki.Dziekuje za piękne widoki i opisy.
    Ela P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu dziękuję :)
      Wyznaczyliśmy cel,więc trza do niego dotrzeć i wiem,że nam się uda,powinno nam się udać :)
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  2. Jesteście nie do zdarcia, nie usiedzicie chyba ani tygodnia spokojnie na tyłeczkach :-) Będę śledzić Waszą wędrówkę i trzymać kciuki. Buen Camino!
    P.S. Te torebki z haftem krzyżykowym z targu staroci mnie oczarowały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej zdzieramy się,ale nie dajemy się zbytnio,bo tyleż miejsc jeszcze przed nami,a i marzeń mamy bez liku i choć część z tego by się chciało zrealizować...
      Dziękuję Anetko :)
      Beun Camino!
      P.S.Ja osobiście nie szaleję za torebkami,ale te były przecudne i przymierzałam się chyba ze cztery razy by zrobić zdjęcie-dwa razy zostałam zbesztana,więc później już się pilnowałam.
      Pytanie o pozwolenie na zrobienie zdjęć torebkom,wywołało najpierw zdziwienie,zaskoczenie i radość.Większość kobiet zapytałaby o cenę!!!
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń