sobota, 9 czerwca 2018

Gładkie stopy Onufrego-czyli ucieczka przed burzą do pałacu :)

Trudno wymyśleć wędrówkę,skoro się wie że ma grzmieć i padać.
Po dość długiej rozmowie i przeanalizowaniu mnóstwa miejsc,które chcielibyśmy zobaczyć,padło na Gorzanów.To też po części dzięki rozmowie z Wiesią,wzięliśmy pod uwagę Wapniarkę.
Pobudka jest wczesna,ale mimo to prawie w biegu jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy plecaki i ruszamy w kierunku stacji kolejowej.W kasie kupujemy "Bilety Turystyczne" po 45 zł i idziemy na peron,z którego ma odjechać nasz pociąg.Chwilkę czekamy,umilając sobie czas oczekiwania rozmową.Kiedy przyjeżdża nasz pociąg,wsiadamy do niego,zajmujemy wygodne miejsca i rozpoczynamy swoją nową przygodę.Najpierw jedziemy do Wałbrzycha Głównego-tu mamy pierwszą dziś przesiadkę.Wsiadamy do szynobusa jadącego do Kudowy-Zdrój.Nim jedziemy do Kłodzka Głównego.Rozmawiamy na temat dzisiejszej wędrówki i decydujemy,że z Wapniarki pójdziemy do Bystrzycy Kłodzkiej-bo tam też jeszcze nie byliśmy i tak ustaliliśmy plan na dziś.Kiedy wysiadamy na stacji,doznajemy szoku-mamy ledwie kilka minut na przesiadkę i teoretycznie nie powinno być z tym problemu,bo w ubiegłą niedzielę,pociąg do którego mamy się przesiąść,wjechał na ten sam peron,co nasz.Dziś jednak jest inaczej,nie ma toru,został zdemontowany.Biegniemy więc do schodów na kładkę nad torami i kiedy na nią wchodzimy,dostrzegamy wjeżdżający pociąg.Zdyszani zbiegamy na peron i w ostatniej chwili wbiegamy do pociągu.Udało się!!!! Cieszymy się i odsapujemy,rozsiadając się wygodnie.
















Podróż trwa krótko.Przejeżdżamy przez Kłodzko Miasto,Krosnowice Kłodzkie i wysiadamy na stacji w Gorzanowie.

"Gorzanów leży nad Nysą Kłodzką i stanowi niemal geograficzne centrum Ziemi Kłodzkiej. Gorzanów znany jest już od wczesnego średniowiecza. Ceniony był od dawna jako miejscowość o wybitnych walorach rekreacyjno-wypoczynkowych, a od ponad 100-lat do popularności wsi  przyczyniło się odkrycie w drugiej połowie XIX w. miejscowych źródeł mineralnych. W 1895 roku czynna była już rozlewnia wody mineralnej, eksploatująca źródło „Weberquell” produkująca ok. 300 tys. butelek wody rocznie. Dawniej zalesiona okolica wzbudzała zainteresowanie mieszkańców pobliskich miast, szukających spokoju i wytchnienia wśród cienistych lasów i u brzegów Nysy Kłodzkiej. W niezwykle bogatym w zabytki Gorzanowie góruje nad miejscowością kościół parafialny pw. św. Marii Magdaleny, który przetrwał w stanie dobrze świadczącym o jego gospodarzach. Imponująca wieża kościelna była jako pierwsza, podświetlana na Ziemi Kłodzkiej. Miejscowość jest wymieniana źródłowo, po raz pierwszy w roku 1341 jako Arnoldisdorf później Arnsdorf lub Arnoldi Villa. W 1670 roku otrzymała nazwę „Grafenort”, a po 1945 roku Gorzanów. Miejscowość nie stanowiła majątku królewskiego tzw. „królewszczyzny”, lecz w bliżej nieokreślonym czasie wczesnego średniowiecza stała się własnością prywatną. Należała m.in. do dwóch znanych rodów Muszyn i Raczyn, lecz po wojnie 30- letniej dobra te zostały skonfiskowane za sprzyjanie czeskiej rebelii. Wtedy dobra te wraz z zamkiem przechodzą na krótko w posiadanie Biskupa Wrocławskiego Karola, będącego arcyksięciem austriackim, który jednak sprzedaje majątek Johanowi Arbogastovi von Annenberg za „magiczną” sumę 52.525 talarów.
Po śmierci Annenberga, jego córka i dziedziczka Maria Maximiliana, poślubiła Johanna Fridricha von Herbestein, który pochodził ze styryjskiej rodziny szlacheckiej od dawna związanej z Habsburgami (jeden z jej członków był znanym dyplomatą w XVI w. posłował do Moskwy i napisał relację z tej podróży). Od momentu przejęcia zamku i dóbr gorzanowskich przez Herbersteinów, rozpoczęła się niemal trzystuletnia obecność tego rodu w Gorzanowie, która zaznaczyła się nawet w nazwie miejscowości (Grafenort - hrabiowska miejscowość). Niewiele brakowało do uzyskania praw miejskich przez Gorzanów, o co hrabia zabiegał na dworze cesarskim. Jednak ostry sprzeciw pobliskiego miasta Bystrzycy Kłodzkiej jak i innych miast uniemożliwił uzyskanie owych praw. Zasługą hrabiego było również założenie pierwszego na Ziemi Kłodzkiej, a może i najstarszego, regularnego na Śląsku ogrodu pałacowego wraz z jego architektoniczną osobliwością - rotundą (pawilon ogrodowy wzorowany na budowli z Schonbrunn pod Wiedniem). Był to człowiek pobożny, który ufundował w lesie koło Gorzanowa kaplicę św. Antoniego, która stała się z czasem miejscem pielgrzymek.
Na początku XIX w. dzięki pasji hrabiego Hieronima von Herbersteina został powołany do życia teatr dworski w Gorzanowie. Teatr działał do śmierci  hr. J.H. von Herbersteina (1847 r.), ale jego sława przetrwała znacznie dłużej. Pod koniec XIX w. Gorzanów stawał się coraz bardziej znanym letniskiem.
Obecnie na terenie Gorzanowa istnieją trzy zakłady produkujące wodę mineralną, szkoła podstawowa, ośrodek zdrowia, poczta, stacja kolejowa (działająca od końca XIX w.), biblioteka publiczna, młyn. W centrum znajduje się dawny park pałacowy o powierzchni 6,5 ha., w którym rosną stare okazy drzew rodzimych i egzotycznych (niektóre mają ponad 300 lat). Z okolicznych dróg roztaczają się piękne widoki na Góry Bystrzyckie i Masyw Śnieżnika. W 1999 r. na dziedzińcu zamkowym jak i w miejscowym kościele odbyły się koncerty muzyki dawnej.
W roku 2000 powołane do życia zostało Towarzystwo Miłośników Gorzanowa."-tekst ze strony: http://bystrzycaklodzka.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=237&strona=1&prywatnosc=tak

Zanim ruszymy na szlak,sprawdzamy odjazdy pociągów i trasę którą mamy iść.Kiedy już to zrobimy,powoli opuszczamy teren stacji i wkraczamy na zielony szlak.Idziemy nim kawałek wzdłuż torów i dostrzegamy na słupie oprócz zielonego szlaku,Jakubowe oznaczenie.Patrzymy lekko zaskoczeni,ale i uradowani.Niespodziewanie okazuje się że powędrujemy też Jakubowym szlakiem.Kilka kroków dalej zatrzymujemy się przy tablicy informacyjnej.Z niej dowiadujemy się że w Gorzanowie był Dwór Raczyn-obecnie to totalne ruiny.Przechodzimy przez przejazd kolejowy i mijamy jedyny dom przy drodze,a obok nas przejeżdżają dwa samochody.My zaczynamy się delikatnie piąć w górę.Droga wiedzie nas odkrytym terenem,więc od razu pot nas oblewa.Jest strasznie parno i nawet gdy wchodzimy między drzewa,cień nie daje żadnej ochłody.
























I tak niespiesznie docieramy do miejsca z figurą  św.Onufrego.

"św. ONUFRY (WIELKI),(IV w.?),eremita
-patron: mnichów, dorożkarzy, pielgrzymów, tkaczy, prawników, także Monako i Monachium
-orędownik: w sprawach wyboru małżonka i posiadania potomstwa
wspomnienie: 12 czerwca
Po edukacji w klasztorze w Hermopolis (tradycja podaje, że studiował prawo i filozofię), po jakimś czasie spędzonym w klasztorze, przez ponad 60 lat przebywał samotnie na pustyni w pobliżu Tebaidy w Egipcie.
Podobnie jak św. Pawła Pustelnika odkrył i wsławił św. Antoni Pustelnik, tak Onufrego odkrył św. Pafnucy (Pafnucjusz). O spotkaniu z Onufrym tak pisał: „Cały był pokryty włosami posiwiałymi ze starości, w biodrach przepaska z liści i starej wysłużonej koźlej skóry…” Na pytanie Pafnucego, czy przyjmuje Najświętszy Sakrament, Onufry miał odpowiedzieć: „Anioł przynosi mi kielich z Ciałem i Krwią Chrystusa i serce moje napełnia się wtedy wielką radością…”.
Onufry miał oddać Bogu ducha na ręku Pafnucego (zresztą zapowiadając - przepowiedzianą przez Pana - swą śmierć), następnego dnia po spotkaniu i po całonocnej rozmowie. Umierając miał modlić się „Boże, moją ofiarą jest duch skruszony, pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz…”
Pafnucy pochował go w szczelinie groty. Sam pragnął w niej pozostać ale, po pochówku Onufrego, ta zawaliła się. Uschła też palma żywiąca Onufrego daktylami. Pafnucy uznał to za znak, że należy o życiu pustelnika powiadomić współbraci…
Według liturgii greckiej śmierć Onufrego miała miejsce 12 czerwca. Rok jest nieznany. Było to jednak zapewne w wieku IV, gdyż za datę śmierci św. Pafnucego zwykło się uznawać rok 380.
Onufry jest przedstawicielem wielkich pustelników pierwszych wieków, takich jak św. Paweł, pierwszy z nich, naśladujący ideał św. Jana Chrzciciela (nazywano ich eremitami [z gr. samotny, opuszczony] lub anachoretami [z gr. wycofać się, uciec]), którzy całe swoje życie spędził samotnie na pustkowiu. Idąc na pustynię, całkowicie poświęcali się Bożej Opatrzności, znosząc nocne chłody, dzienne spiekoty, poszcząc i walcząc z pokusami złego ducha.
Kult św. Onufrego szeroko rozpowszechnił się na Wschodzie i w tamtejszych kościołach Onufry do dziś jest szczególnie czczony. W Konstantynopolu miał on dwie kaplice, wystawione ku jego czci. Także w Rzymie ku czci Onufrego wystawiono kościół.
Arcybiskup Nowogrodu Antoni zaświadczał ok. 1200 r., iż relikwia głowy Onufrego przechowywana była w kościele św. Acindinusa w Konstantynopolu. Obecnie jego relikwie spoczywają w Sutéra, na Sycylii.
Onufry był też czczony na Ziemi Kłodzkiej. Poświęcono mu m.in. kaplice w Stroniu Śląskim (1732 r., obecnie w ruinie) i Pisarach oraz figurę koło kaplicy św. Antoniego w Gorzanowie. Czczony jest także na Podlasiu, w Jabłecznej. Na górze Chełm Beskidu Średniego w gminie Stryszów, znajduje się kamienna figura przedstawiająca świętego Onufrego. Tablica informacyjna datuje ją na XVI lub XVII wiek…"-tekst ze strony:
 http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0612stONUPHRIUShermit01.htm

Oczywiście robimy sobie zdjęcia z figurą św.Onufrego,oglądamy ją,podziwiamy piękną panoramę rozpościerającą się stąd na Gorzanów.Po drugiej stronie ścieżki prowadzącej do kaplicy św. Antoniego Padewskiego,znajduje się rzeźbiarska scena Piety pod krzyżem z 1734 roku,w której Chrystus przedstawiony jest w pozycji półleżącej u stóp Matki.Fundatorem był Jan Józef Marx.Tu również przystajemy na kilka zdjęć,ale i przy okazji witamy się z Panami,którzy przyjechali samochodami,które nas wcześniej minęły.Szykują przy wiatach odpoczynkowych miejsca na jutrzejszy odpust.My po krótkiej sesji zdjęciowej wędrujemy w kierunku kaplicy św.Antoniego.

"Na wzgórzu zwanym Antonówką, około dwóch kilometrów od Gorzanowa, stoi ufundowana przez właściciela pałacu w Gorzanowie Johanna Friedricha von Herbersteina w 1660 roku kaplica pod wezwaniem Św. Antoniego Padewskiego. Budowla na planie centralnym, czworoliścia, należy do jednych z pierwszych przykładów sztuki barokowej w hrabstwie kłodzkim. Poświęcenia dokonano w 1661 r.
Przy kaplicy znajdowała się pustelnia, stąd jej niemiecka nazwa."-tekst ze strony: https://dolny-slask.org.pl/510373,Gorzanow,Kaplica_sw_Antoniego_Padewskiego.html

Dość szybko docieramy do kaplicy.Obchodzimy ją dookoła,zaglądamy przez dziurkę od klucza do wnętrza i żałujemy że jesteśmy dzień wcześniej.No cóż,nie można mieć wszystkiego.Jutro będzie tu tłumnie i wesoło,a dziś jest cicho i spokojnie.Po sesji zdjęciowej,wracamy na szlak.




















































Wędrujemy leśną drogą.Cień drzew daje lekkie ukojenie od upału.Mimo to pot leje się z nas ciurkiem,przyciągając do nas muszki,kleszcze i wszelkie inne latające stworki...Otrzepujemy się co chwilkę,ręcznikami wycieramy twarze i cały czas idziemy.Żadne z nas nie narzeka.Wędrujemy niespiesznie ku naszemu celowi.
























I tak docieramy do miejsca gdzie dostrzegamy tabliczkę z oznaczeniem,że do Wapniarki jest 15 min.Zostawiamy więc zielony szlak i skręcamy w lewo,w leśną drogę,pnącą się ku górze.Najpierw idziemy w cieniu drzew,ale po jakimś czasie wychodzimy na odkrytą powierzchnie.Tu gorąc daje się nam we znaki.Wędrujemy jednak niespiesznie dalej.Dookoła drogi rosną poziomki z czerwonymi owocami,które niebiańsko pachną w upale.Zrywamy je i jemy,rozkoszując się ich smakiem i zapachem i tak stajemy u "stóp" wieży widokowej.

"Wapniarka albo Bielica – wzniesienie 532 m n.p.m. w południowo-zachodniej Polsce w Sudetach Wschodnich, w Masywie Śnieżnika – Krowiarkach.
Wzniesienie położone w Sudetach Wschodnich, w północno-zachodniej części Masywu Śnieżnika, na północno-zachodnim grzbiecie odchodzącym od Śnieżnika, w północno-zachodniej części Krowiarek, około 1,8 km na południowy zachód od miejscowości Żelazno. Po południowo-zachodniej stronie góry, położona jest miejscowość Mielnik.
Niewielkie wzniesienie w środku Kotliny Kłodzkiej, w kształcie kopca, o dość stromych zboczach i wyraźnie podkreśloną częścią wierzchołkową i wieżą widokową na szczycie, co czyni wzniesienie rozpoznawalnym w terenie. Ku północnemu zachodowi łączy się z Dębową, a na południowym wschodzie Przełęcz Mielnicka oddziela ją od Mrówczyńca. Przez przełęcz przebiega droga z Kłodzka do Międzylesia (z Wrocławia do Brna). Do przełęczy dochodzą od południa zabudowania wsi Mielnik.
Wzniesienie o zróżnicowanej budowie geologicznej, zbudowane ze skał metamorficznych należących do metamorfiku Lądka i Śnieżnika – głównie łupków łyszczykowych, a podrzędnie z wapieni krystalicznych – marmurów kalcytowych i dolomitowych serii strońskiej, które występują w formie kilku soczew o gubości kilku-kilkudziesięciu metrów i długości do kilkuset metrów. Występujące tu wapienie krystaliczne mają barwę białą lub różową, są średnio- i grubokrystaliczne. Na szczycie i na zboczach wśród lasu, występują pojedyncze wapienne skałki.
Wzniesienie prawie w całości zajmuje las mieszany regla dolnego, zbocza południowo-zachodnie i północno-wschodnie, poniżej wysokości 400 m n.p.m., zajmują łąki i częściowo pola uprawne. Niewielkie powierzchnie porośnięte są roślinnością kserotermiczną. Na górze Wapniarka znajdują się najcenniejsze w Krowiarkach fragmenty ciepłolubnej buczyny storczykowej związek Cephalanthero-Fagion, które są silnie zagrożone zniszczeniem i znajdują się poza jakąkolwiek formą ochrony. Na podłożu bogatym w węglan wapnia występuje bogata flora.
Na północno-wschodnim, wschodnim i południowo-wschodnim zboczu i u podnóża znajdują się wyrobiska po dawnych kamieniołomach wapienia krystalicznego (marmuru). Większe są kilkupoziomowe. Wysokość ścian w najwyższym miejscu dochodzi do 80 metrów. Na północnym zboczu stoi ruina wapiennika, a w lasach natknąć się można na liczne hałdy. Tutejsze wapienie krystaliczne przerabiane były na wapno palone - budowlane oraz nawozowe.
Na szczycie Wapniarki stały wcześniej kolejno dwie wieże widokowe wzniesione przez Niemców. Obie zostały zniszczone. Pierwszą wieżę widokową wybudowano w roku 1889, była to wieża drewniana, która w 1925 roku została zniszczona przez piorun. W tym samym roku przez Kłodzkie Towarzystwo Górskie (niem. Glatzer Gebirgsverein) wieża została odbudowana. Decyzja o jej odbudowie zapadła 31.01.1925 w hotelu w Ołdrzychowicach. Głównym sponsorem był właściciel krosnowickiej przędzalni bawełny Meier-Kaufmann. Wieża rozpadła się od uderzenia pioruna i ze starości w latach 70. XX wieku.
Trzecią z kolei w tym miejscu drewnianą wieżę widokową, planowano otworzyć 23 września 2007. Ostatecznie, 15 metrową wieżę z trzema tarasami oddano do użytku w połowie grudnia 2008, do jej wzniesienia wykorzystano żelbetowe elementy podstawy poprzedniej konstrukcji.
Wzniesienie stanowi jeden z większych obszarów krasowych w paśmie Krowiarek.
Stary kamieniołom wapienia "Wapniarka" na zboczu wzniesienia Rozporządzeniem Wojewody Dolnośląskiego Nr 15, z dnia 27 listopada 2006 r. (Dz. Urz. Woj. Doln.Nr 253 z dnia 4 grudnia 2006 r. poz. 3768., uznany został za Pomnik przyrody.
Na Wapniarce występuje ślimak świdrzyk ozdobny, gatunek ciepłolubny związany ze skałami wapiennymi, objęty ochroną gatunkową. Jest to najbardziej na północ wysunięte stanowisko tego gatunku.
Przez szczyt przechodzi szlak turystyczny zielony z Romanowa do Bystrzycy Kłodzkiej."-Wikipedia.

Najpierw krótki odpoczynek-jesteśmy zlani potem.Ściągamy,plecaki,przysiadamy na ławkach,odsapujemy i odparowywujemy.Kiedy już lekko odetchniemy,zaczynamy oglądać miejsce i robić zdjęcia.Przy wieży znajdują się ławki i grill.Śmieci w workach poukładane i ustawione za drzewami.Wszędzie porządek.Po sesji zdjęciowej na dole,wchodzimy na wieżę.Oczywiście liczę schody i wyszło mi 76 stopni.Kiedy stajemy na ostatniej platformie widokowej,podziwiamy widoki z niej rozpościerające się,robimy zdjęcia i radujemy się,że tu jesteśmy razem :)








































Rozkoszujemy się ciszą i pięknymi widokami,kiedy do naszych uszu dociera jeszcze daleki odgłos burzy,ale pogoda zaczyna się zmieniać.Kiedy już nasycimy oczy i aparaty widokami,powoli schodzimy z wieży.Na dole czytamy regulamin korzystania z wieży i jej opis.Jest to wieża obsrwacyjno-przeciwpożarowa.W opisie jest napisane że na ostatnią platformę widokową wiedzie 71 schodów.Nam obojgu wyszło 76.










Kiedy jesteśmy na dole,idziemy na skałki usytuowane na wprost wieży.Stąd też roztaczają się widoki,a poza tym jest tu mnóstwo poziomek,które pachnąc niesamowicie kuszą by je zrywać i jeść.My oczywiście rozkoszujemy się ich smakiem,robimy zdjęcia i podziwiamy widoki,a dodatkowo kosztujemy piwo przywiezione z Wrocławia,z Browaru Profesja.Stąd mamy widok na Żelazno i tam mamy zamiar zawitać-oczywiście nie dziś.Dziś przed nami jest Bystrzyca Kłodzka.


























Miś koala przywieziony z Australii przez Ewę :)









Kiedy tak rozkoszujemy się ciszą,spokojem,piwem i poziomkami,do naszych uszu docierają coraz głośniejsze pomruki burzy.Zbieramy się.Znamy historię dwóch wcześniejszych wież widokowych na Wapniarce,więc wolimy z niej zejść,po co kusić licho???
Schodzimy więc z Góry Wapniarki tak samo jak na nią weszliśmy.Kiedy docieramy do zielonego szlaku,nawet nie myśimy o tym by pójść w drugą stronę,od razu wybieramy drogę do Gorzanowa.Mamy nadzieję że zdążymy przed burzą.Grzmi dość solidnie,więc po krótkiej naradzie odpuszczamy sobie pójście do Bystrzycy Kłodzkiej.I tak docieramy do figury św.Onufrego.Jeszcze nie pada,więc przystajemy na chwilkę i robimy zdjęcia i dostrzegamy stopy pustelnika-są gładziutkie-pewnie wiele dłoni je głaskało....
Po kilku fotkach,opuszczamy świętego i wędrujemy w kierunku torów kolejowych.Przechodzimy przez nie,zmierzając w kierunku centrum wsi.




























Przechodzimy nad Nysą Kłodzką,obok Młyna,Piekarni,zatrzymujemy się na kilka zdjęć przy figurze św.Jana Nepomucena,a po nich wędrujemy dalej,zmierzając powoli w kierunku pałacu.




























































Zatrzymujemy się przy zamurowanej bramie,na której szczycie dostrzegamy figurę św.Jana Nepomucena.Oczywiście robimy sobie z nią zdjęcia i spoglądamy na drugą stronę ulicy,skąd widać pałac i park przypałacowy.Radek się śmieje,że tu jest taki niski mur,że spokojnie można przejść na drugą stronę i nie ma ogromnych psów.Niestety inne pałace właśnie tak są otoczone-murem i psami.Fotografujemy pałac i niespiesznie docieramy do bramy wjazdowej.Przechodzimy przez nią i kiedy chcemy iść dalej,Pan siedzący na ławce mówi nam że jeśli chcemy zwiedzić pałac to musimy iść do biura.Otwieram więc drzwi z napisem "Biuro" i kiedy przekraczam próg,naskakuje na mnie czarny,młody psiak.Obszczekał mnie niesamowicie i głośno.Po dość długim szczekaniu,wyszedł do mnie Pan.Uspokoił psiaka,przeprosił mnie za psinę i zapytał czy chcemy zobaczyć pałac.Mówię że tak,więc Pan poprosił byśmy poczekali chwilkę,"poprawi tylko makijaż" i zaraz do nas przyjdzie.Czekamy chwilkę,a kiedy Pan wychodzi z biura,wita się z nami i prowadzi nas w kierunku dziedzińca pałacowego.I tu pada pytania:
-Czy państwo znają historię pałacu???
Odpowiadamy zgodnie z prawdą,że nie.
-Więc Wam ją opowiem,ale i oprowadzę po wnętrzach pałacu.
Buzie nam się uśmiechnęły,a oczy roziskrzyły.I tak ruszamy w niespieszną "podróż" po pałacowych komnatach....

"Najstarsza w Gorzanowie budowla o charakterze zamkowym znajdowała się najprawdopodobniej pomiędzy obecnym założeniem pałacowym, a kościołem. Prawdopodobnie miała charakter obronny – związany z ochroną szlaku z Kłodzka do Bystrzycy i dalej – do Pragi. Źródła nie wskazują, z którym rodem mogła być związana. Zamek ten zburzyli Husyci, Ślązacy lub Wrocławianie w latach 1460-1469. Wysuwane są również przypuszczenia, że mógł zostać ostatecznie zniszczony w 1470 r., podczas walk o tron czeski pomiędzy Jerzym z Podiebradu i Maciejem Korwinem. Materiał budowlany, pozostały z zamku, użyto do budowy do dzisiaj istniejącego pałacu. Około 1845 r. na miejscu dawnego zamku założono ogród uprawny. Koegler i Nuernberg przypuszczają, że dobra te mogły należeć do rodziny Molstein (Molsteyn) – wzmiankowanej już w 1347 r. i należącej do kłodzkiego patrycjatu. Później wiążą je z rodzinami von Stercz, von der Bele, von Pannwitz, von Muschin i von Ratschin. Może to oznaczać, że każda z tych rodzin posiadała je okresowo. W XV w. dobra zamkowe posiadali przedstawiciele rodziny von Knoblauchsdorf a od lat 70-tych – rodziny von Ratschin, która to utraciła swe włości w 1623 r. w czasie wojny trzydziestoletniej, za popieranie protestantyzmu. Dobra lenne utracili w całości, a dobra dziedziczne – w połowie. Utracone przez nich trafiły do cesarskich dóbr kameralnych i tą drogą – do Johanna Arbogasta barona von und zu Anneberg, który dokupił do nich w 1623 i 1624 r. Moschenhof a po 1628 r. także Ratschinhof. Johann Arbogast von Annaberg był baronem, kamerdynerem arcyksięcia Karola, biskupa wrocławskiego. Od 1633 r. sprawował funkcję komendanta twierdzy kłodzkiej i od 1636 r. nosił tytuł hrabiego Rzeszy. Po jego śmierci dobra w Gorzanowie przejął w 1646 r. jego starszy syn Carl Heinrich (rezydujący wówczas w Austrii), który następnie sprzedał je w 1650 r. swojej siostrze Marii Maximilianie, zamężnej z Johannem Friedrichem hrabią von Herberstein. To właśnie jemu Maria Maximiliana podarowała dobra zamkowe w Gorzanowie w 1659 r. Herbersteinowie posiadali tytuł hrabiowski dopiero od 1644 r.
Hrabia Johann Friedrich utworzył w 1669 r. z dóbr kłodzkich majorat, a siedzibą jego ustanowił Gorzanów (czyli wówczas – Grafenort). Po jego śmierci (1701 r.) majorat przejął jego starszy syn Johann Friedrich młodszy (1683 – 1713), po nim – Johann Anton – jedyny syn Johanna Friedricha młodszego, który w 1720 r. zmarł bezpotomnie, a dobrami zaopiekowała się wdowa po nim – Maria Antonia von Lichtenstein.  W 1721 r. dobra gorzanowskie przejął stryj zmarłego Johanna Antona – Franz Leopold von Herberstein na Wangern w Austrii. Po jego śmierci dobra przejął jego drugi syn – Johann Friedrich starszy, zmarły bezpotomnie w 1728 r.
W ten sposób dobra gorzanowskie przeszły w ręce styryjskiej linii rodu, na małoletniego Johanna Gundackera, w którego imieniu zarządzała nimi jego matka – Maria jdv6uepha z domu von Breuner. Johann Gundacker zajął się zarządem osobiście w 1735 r. Po jego śmierci w 1770 r. przejął zarząd jego syn Johann Gundacker młodszy, a po 1810 r. - Johann Heronymus baron von Lanckowitz und Guttentag na Herberstein, Neuberg, Stubenberg, Aussen (w Austrii) i Grafenort. Zarządzał dobrami do 1847 r. i przekazał je synowi – Johannowi Heinrichowi, urodzonemu w 1810 r. Od 1898 – 1909 r. majorat Grafenort stał się własnością Sigmunda von Herberstein barona zu Neuburg ud Guttentag na zamkach Herberstein i Eggenberg w Styrii. Od 1909 – 1930 r. miał je we władaniu Maximilian von Herberstein. W latach 1926 – 1930 doszło do rozwiązania majoratu Grafenort a dobra sprzedano miastu Bystrzyca.
W kondygnacji piwnicznej obecnego pałacu niektórzy doszukują się reliktów starszego dworu, powstałego być może w latach 1450-1500.
Okazały, renesansowy dwór, czyli główny korpus obecnego pałacu, został wzniesiony najprawdopodobniej po 1554 r. z inicjatywy Heinricha von Ratschin. Miał prawdopodobnie jednotraktowy układ z centralnie usytuowaną wieżą skrywającą klatkę schodową oraz dużą sień. Dwór ów został, jak się przypuszcza, przebudowany być może w latach 20-tych XVII w. przez barona von und zu Anneberg, który stworzył w ten sposób dwudziedzińcowe założenie pałacowe, ujednolicone wokół wewnętrznego dziedzińca. Na południe od głównego założenia dodano drugi dziedziniec otoczony z trzech stron budynkami i z czwartej – zachodniej – murem kurtynowym z bramą przejazdową.
Renesansowe założenie pałacowe zbarokizowano w latach 1653-1657, już na zlecenie hrabiego Johanna Friedricha von Herberstein. Przebudowa zrealizowana została pod kierownictwem wykonawców ze strzechy Carla Lurago. Zmodernizowano zarówno bryłę zespołu pałacowego, jak i wnętrza pałacu, unowocześniono wystrój elewacji i wnętrz w stylu wczesnego baroku o włoskich proweniencjach. Do dzisiaj zachowały się pięknie polichromowane drewniane stropy (częściowo niestety zniszczone), stiukowe, lustrzane plafony z bogatą dekoracją sztukatorską (w reprezentacyjnych salach pierwszego i drugiego piętra skrzydła wschodniego). Przypuszcza się, że prace te prowadzone były pod kierownictwem Lorenzo Nicelli i Andrei Carove. Założono tarasy nad skrzydłem zachodnim i północnym oraz wzniesiono nowy hełm na wieży. Nad głównym wejściem od strony dziedzińca zbudowano nowy portal, a na wysokości trzeciej kondygnacji – oddzielono tarasy dekoracyjną ścianą parawanową po północnej i południowej stronie wieży. Kondygnację o charakterze reprezentacyjnym zachowano na drugim piętrze – zgodnie z lokalną tradycją. W dawnej sieni usytuowano salę terrena, z piękną dekoracją sztukatorską i malarską. Wyjście z niej prowadziło na taras, z którego schody prowadziły do rozległego, kwaterowego ogrodu. W północnym skrzydle pałacu usytuowano kaplicę pod wezwaniem Św. Jerzego, którą przekryto sieciowym sklepieniem, pokrytym bogatą, figuralną dekoracją sztukatorską. Jeszcze w latach 1668-1672 kontynuowano prace nad wystrojem wnętrz założenia. Od północy urządzono podjazd, oddzielony od wsi bramą zwieńczoną pełnoplastyczną figurą Św. Jerzego. W konsekwencji prowadzonych prac powstała okazała rezydencja pałacowo-parkowa, najokazalsza na ziemi kłodzkiej.
Drobnych przebudów wnętrz i elewacji dokonano w roku 1735 (między innymi – skrzydła wschodniego przy dziedzińcu południowym). Po 1775 r.  przekształcono istniejący ogród w park krajobrazowy w stylu angielskim. Zachowano barokowy Lusthaus (tzw. grotę – bogato dekorowaną sztukateriami, wapiennym narzutem mającym przypominać tuf wulkaniczny, z centralnie umieszczoną sadzawką), dawną strzelnicę z torem przekształcono ok. 1800 r. w klasycystyczny pawilon ogrodowy nad stawem (dawny Melusinenteich) i aleję spacerową. Rozebrano schody prowadzące od sali terrena w dół założenia ogrodowego. Do 1824 r. park mieścił się w ramach dawnego ogrodu ozdobnego i boskietu. W 1836 r. hrabia Johannes Hieronymus założył w parku rosyjskie łazienki, które z czasem udostępnił kuracjuszom. W sąsiedztwie łazienek wybudowano w 1838 r. murowaną kawiarnię. W latach 1830 – 45 park, z którego roztaczały się piękne widoki na góry, udostępniano turystom. Do 1865 r. założenie parkowe powiększono od zachodu o dawny ogród użytkowy przy folwarku oraz o teren pomiędzy pałacem, a położonym na południe folwarkiem Moschenów. Od strony wsi pozostawiono ogrodzenie, natomiast od strony Wysoczyzny Łomnicy – nie zastosowano go. Północna część dawnego założenia ogrodowego (obecnie ul. Podzamcze) została w XIX w. zlikwidowana, a teren dworski przy ul. Bystrzyckiej podzielono na parcele i częściowo zabudowano zagrodami.
Pod dachem głównego skrzydła znajdował się i do dzisiaj częściowo przetrwał wydatny gzyms lunetowy, zdobiony dekoracją ornamentalną i figuralną. Wysoki, siodłowy dach kryty był gontem barwionym na czerwono.
W latach 1900-1906 przeprowadzono prace remontowo-konserwatorskie i unowocześniono m.in. system wodno-kanalizacyjny w pałacu. Zachowano i wzbogacono dekorację elewacji pałacu. Do dzisiaj zachowało się wykonane wówczas sgraffito złożone z pseudociosów i groteski. Wykonano w tynku dekorację szczytów południowego i północnego, a także czterech małych szczytów od strony wschodniej i zachodniej na dachu skrzydła głównego – złożyły się na nią pilatsry, wiązki gzymsów, narożne streczyny, kule i wyobrażenie gryfa (?).
W XVIII w., gdy śląska linia rodu von Herberstein wygasła, a dobra Grafenort przeszły pod władanie linii styryjskiej – pałac zamieszkały był przez jej członków jedynie okresowo, choć przez cały rok majątek pracował i pozostawał pod opieką zarządcy. W czasach Johanna Friedricha von Herberstein, w latach 1816 – 47 na terenie pałacu działał teatr (do dzisiaj istniejący przykład barokowego, pałacowego założenia teatralnego), w którym wystawiano niewielkie sztuki sceniczne, opery, na które zapraszano nawet miejscową ludność. To tutaj mieszkał okresowo, występował, pisał swoje wiersze i nawet reżyserował przedstawienia Carl von Holtei.
Po II wojnie światowej w budynku zakwaterowano przesiedleńców z okolic Stanisławowa, zachowane niemal bez zmian założenie pałacowo-parkowe niszczało, było dewastowane, rozkradane. W latach 90-tych XX wieku gmina sprzedała je obywatelce Austrii. Pozostawanie w jej rękach nie uratowało już bardzo zniszczonego zabytku. Dachy zaczęły się walić, stropy – częściowo powycinane, częściowo zawilgocone i przegniłe – także runęły. Mury uległy spękaniom. Kolejny właściciel – nie zabezpieczył nieruchomości i tuż po zakupie – wystawił ją na sprzedaż.
Fundacja Pałac Gorzanów została właścicielem kompleksu pałacowo-parkowego w Gorzanowie w listopadzie 2012 roku. Przystąpiono do ratowania parku i budynków. Zrekonstruowano i postawiono nowe dachy nad skrzydłem wschodnim i zachodnim, rekonstruowane są stropy, przemurowano ogromną ilość rozspojonych, sypiących się murów. Jeszcze w 2012 roku zostały złożone wnioski do NFOŚiGW o dofinansowanie prac renowacyjnych w parku oraz do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego o dofinansowanie prac zabezpieczających, remontowo-budowlanych w pałacu oraz o dofinansowanie rozpoczęcia prac konserwatorskich prowadzących do uratowania jeszcze istniejących polichromowanych drewnianych stropów renesansowo-barokowych.
W styczniu 2013 roku Fundacja złożyła do Marszałka Województwa Dolnośląskiego wniosek o dotację na roboty budowlano-zabezpieczające i rekonstrukcję budynku skrzydła wschodniego przy dziedzińcu południowym."-fragment tekstu ze strony: http://www.palacgorzanow.pl/index.php/palac-park/historia

Niespiesznie wędrujemy przez pałacowe pomieszczenia.Podziwiamy cudne,zachowane,malowane,stare stropy.Pan opowiada nam o pracach prowadzonych przy zabezpieczaniu i odtwarzaniu poszczególnych elementów,a my przyglądamy się i robimy zdjęcia.Powoli,bez pośpiechu przechodzimy do kolejnych pokoi.Wchodzimy po schodach na piętro,gdzie znajduje się Sala Terrena.






























































"Tzw.Sala Terrena Zamku w Gorzanowie czyli w oczekiwaniu na sensację.
Jedną z największych atrakcji zamku w Gorzanowie (powiat kłodzki, gmina Bystrzyca Kłodzka) pozostaje w dalszym ciągu niewielkie, prostokątne pomieszczenie usytuowane w przyziemiu, od strony parku i komunikujące pierwszą kondygnację tego monumentalnego założenia rezydencjonalnego z górnym tarasem ogrodu. Pod względem funkcjonalnym ten „łącznik” nie jest zbyt udanym rozwiązaniem. To wyjście na ogród, czy też park, nie przyjęło bowiem – tak jak w czeskich, morawskich czy wreszcie generalnie południowoeuropejskich rezydencjach z XVII w. – kształtu arkadowej loggii (np. w pałacu Wallensteina w Pradze) czy też stylizowanej groty (np. w morawskim pałacu arcybiskupim w Kroměřížu).
Zapewne ograniczenia architektoniczne i trudności z rozbudową tych odziedziczonych po poprzednikach wnętrz sprawiły, że nowy właściciel zamku Johann Friedrich I von Herberstein musiał w latach 1653–1657 poprzestać tylko na adaptacji tych pomieszczeń. Dość skromny pod względem kubatury rozmiar tego wnętrza nie pozwolił mu na bardziej okazałe jego zmodernizowanie i zmusił do zachowania w nim klasycznej w swej funkcjonalności sieni zamkowej. Ale wszystkie te ograniczenia rekompensował sobie zleceniem wykonania jedynego w swoim rodzaju – w tym wnętrzu jeszcze stosunkowo dobrze zachowanego – zespołu bogatych dekoracji sztukatorskich. Jest to istny popis talentu artystów przybyłych z północnych rubieży Italii (dla niektórych badaczy jednym z nich mógł być Carlo Lurago, dla innych – Andrea Carove), którzy z typowym jeszcze dla nieodległych czasów poczuciem horror vacui (strachu przed pustką) pokryli szczelnie powierzchnię sklepień naturalistycznie ukazanymi motywami kwiatów, owoców, wstęg i okazałych kartuszy. Z bogactwem sklepienia tego wnętrza nie może się już równać dekoracja jego ścian bocznych, których to podziały utworzone zostały dzięki arkadom wspartym na jońskimi pilastrach. Jedynie kominek uzyskał okazalszą oprawę, stał się podobnie jak sklepienie miejscem szczególnie wyeksponowanym. Wielu widziało w tym rozróżnieniu stopnia „nasycenia” powierzchni ścian i kolebkowego sklepienia z lunetami dekoracją sztukatorską pewne nawiązanie do konstrukcji ogrodowej altany. I być może stąd przyjęło się w literaturze naukowej, a następnie we wszelkich opracowania turystycznych czy też krajoznawczych, a ostatnio także w Internecie, określać to wnętrze mianem sala terrena (sala w przyziemiu) lub widzieć w nim hol ogrodowy (Gartenhalle) czy też salę ogrodową (Gartensaal). Więcej – zaczęto uznawać to niewielkie pomieszczenie za jedno z pierwszych tego typu wczesnonowożytnych rozwiązań architektonicznych na całym Śląsku i w Hrabstwie Kłodzkim. Ten „łącznik” zamku z otaczającym go światem zewnętrznym, bogactwem przyrody misternie ukształtowanej przez człowieka, stał się w ten sposób zwiastunem nowych rozwiązań w sztuce baroku tego regionu. I to wystarczy, aby zrobić wszystko, co tylko jest możliwe, aby go uratować za wszelką cenę, poddać starannej konserwacji i uczynić swoistą wizytówką wspaniałego gorzanowskiego zamku.
Bo tak pożądane prace konserwatorskie przyniosą jedną z największych sensacji, jakie kryje w swoim wnętrzu ten bezcenny zabytek architektury czesko-śląskiego pogranicza. Spod niepozornych, mało wartościowych polichromii sklepienia tego wnętrza (wykonanych zapewne w takcie przebudowy zamku w 1884 r. lub nawet podczas jego wczesno XX-wiecznych konserwacji) wyłaniają się bowiem fragmenty ewidentnie starszej malatury. I to one – oprócz bogatej, wyjątkowo udanej dekoracji sztukatorskiej – czynią ten fragment zamku gorzanowskiego bezcennym. Słaba czytelność tych „wychodzących” spod pobiały i wtórnych ornamentalnych motywów neostylowych dekoracji malarskich sprawia, że do tej pory nie podjęto się próby ich identyfikacji, a następnie też –interpretacji.
A wszystko wskazuje na to, że mamy w jej przypadku jedną z najciekawszych kreacji artystycznych o ewidentnym programie politycznym. Składają się na niego przedstawienia portretowe władców czeskich (bo tylko tyle można póki co dostrzec) oraz zapewne ich dewizy.
Wśród rozpoznawalnych i dających się zidentyfikować postaci, których popiersia wypełniają poszczególne kartusze sklepienia, w pierwszej kolejności należy wymienić Jerzego z Podiebradu (Jiří z Kunštátu a Poděbrad) (1420–1471).
Tożsamość tej postaci – o dość charakterystycznej fizjonomii z marsowymi wąsami, pucułowatą twarzą, silnie uwypuklonym podbródkiem i haczykowatym nosem – znajduje potwierdzenie w licznych, znanych jego przedstawieniach. Graficzną podobiznę tego władcy można znaleźć w pracach takich XVI-wiecznych autorów, jak Martin Kuthen z Šprinsberka (Kronyka o založení zemíe Cžeské a prwních obywatelích gegich ..., Praha 1539 lub Catalogus ducum regumque Bohemorum ..., Praha 1540), David Crinit (Disticha Certis Literarum Notis Anno a Christo Nato Exprimentia, qvibus omnium Regum Bohemorum inaugurationes ... iconibus eorundem ad vivum effigiatis ..., Pragæ 1563), czy też Václav Hájek z Libočan (Kronyka Cžeska, Praha 1541). Wizerunek Podiebrada pojawia się również w dokonanym przez Johanna Sendela niemieckojęzycznym tłumaczeniu powyższej kroniki (Böhmische Chronika Wenceslai Hagecii ..., Praha 1596), u Bartłomieja Paprockiego (Diadochus ed est successio ..., Praha 1602) czy też wydanych drukiem dziełach jezuity Julio Solimana (Bohemorum ducum, regum et interregum ... elogia ..., Praha 1629), Daniela Nastupila z Schiffenberku (Positiones sacræ de augustissimo Eucharistiæ sacramento una cum Columna triumphali, Ducibus ac regibus Bohemiæ christianis ..., Praha 1651), a ostatecznie u Johanna Campaniusa (Czechias, sive Bohemia Heneta, Ducum & Regum, qui veterum Bojorum sedes ab Henetis occupatas tenuerunt ..., Gorlicii 1654)
Utrwalony w ten sposób wizerunek funkcjonuje w całej ikonografii nowożytnej tego władcy Czech – dowodzić tego mogą wrocławski rysunek ze zbiorów Archiwum Państwowego we Wrocławiu (nr inw. E 2,4) przypisywany Gottfriedowi Rothowi (z lat 1664–1665), czy też witraż w bibliotece klasztoru norbertanów na praskim Strachovie (Strahovský Klášter) z 3 ćw. wieku XVII
Pojawienie się w omawianej dekoracji sklepiennej podobizny tej konkretnej postaci znajduje pełne uzasadnienie w historii miejsca, w którym usytuowany jest zamek gorzanowski. Wszak to właśnie ten możnowładca w 1454 r., jako namiestnik i wielkorządca Czech, a w wkrótce przyszły ich król (w latach 1458–1471), nabył ziemię kłodzką (terra Glacensis, od XV w. zwana comitatus Glacensis), a rok po wstąpieniu na tron Czech w 1459 r. podniósł ją do rangi suwerennego hrabstwa. Stało się ono lennem władcy czeskiego potwierdzonym przez cesarza Fryderyka III. Podiebrad był pierwszym z rodu, który tytułował się hrabią kłodzkim. Także jego synowie z dwóch małżeństw nosili te tytuły – Wiktoryn (1443–1500), Henryk Starszy (1448–1498) oraz Hynek, czyli Henryk Młodszy (1452–1492). Po nich władzę hrabiowską sprawowali z kolei synowie Henryka Starszego i wnuki Jerzego – Albrecht I, Jerzy II i Karol I. Byli jego posiadaczami do roku 1501, kiedy to odstąpili tę majętność hrabiemu Hardeckowi.
Podobne wyjaśnienie towarzyszyć musi kolejnej rozpoznanej postaci w prezentowanej dekoracji malarskiej. Tu także bohatera tego dzieła zdradza fizjonomia – w szczególności podłużna twarz, mocno wystająca i zarysowana dolna część szczęki, wydatne usta i proste, wysokie czoło. Zdobiący skronie wieniec laurowy dodaje mu imperatorskiego dostojeństwa, a widoczny fragment zbroi – zaświadcza o tym, iż mamy do czynienia z wojownikiem. W ten sposób ukazywany był jeden z najbardziej znanych reprezentantów dynastii habsburskiej – sprawujący władzę w latach 1576–1611 król Czech i cesarz Rzymski Narodu Niemieckiego Rudolf II.
Jego młodzieńcze podobizny (bo z upływem lat zmieniał się ten wyniszczony melancholią i używkami człowiek) przypominają tę, którą gotowi jesteśmy identyfikować w Gorzanowie. Dzieła graficzne Martina Roty z lat 70. XVI w. [il. 9–10], Giacomo Franco z 1596 r., Antona Wierixa z początków XVII w. [il. 11], obrazy olejne [il. 12], a nawet przedstawienia na wyrobach rzemiosła artystycznego (np. czynnego we Wrocławiu Blasiusa Ebischa – autora stempla drukarskiego z podobizną cesarza z 1585 r.)  – wszystkie one ukazują bardzo podobną postać.
 To pojawienie się tutaj podobizny Habsburga także daje się łatwo wytłumaczyć. W roku 1567 Hrabstwo Kłodzkie zostało ostatecznie przyłączone do dziedzicznych posiadłości tej dynastii, a jej kolejni reprezentanci od tego momentu aż po koniec panowania w tej części Europy mogli tytułować się mianem hrabiego kłodzkiego. Pierwszy krok ku odzyskaniu Hrabstwa Kłodzkiego dla władców habsburskich wykonał cesarz Ferdynand I, który w 1561 r. wykupił częściowo z rąk Hardecków tę ziemię. Proces jej scalania definitywnie ukończył, wykupując pozostały fragment, jego syn – cesarz Maksymilian II w 1567 r.
To być może właśnie jego, ledwo czytelna w Gorzanowie dewiza (Deus providebit) pojawia się w kolejnym medalionie (czytelne słowo: providebit), zaświadczając być może o tym, że i podobizna tego władcy powinna tutaj się znajdować.
Niestety, nam dotąd nie udało się jej wypatrzeć. Ale o tym, że są następne podobne podobizny, świadczą kontury i zarysy widoczne spod późniejszych przemalowań. Zaświadczają o tym widoczne fragmenty zbroi oraz zdobiące głowy wieńce laurowe
Czym zatem była ta galeria portretowa władców Hrabstwa Kłodzkiego, zapewne także królów Czech? Do czego służył ten powstały – jak przyjmuje się w literaturze przedmiotu – w 1653–1657 poczet? Warto wspomnieć, że okres ten pokrywa się doskonale z początkami panowania kolejnego hrabiego kłodzkiego, króla Czech (od 1656 r.) i władcy Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (od 1658 r.) – Leopolda I von Habsburg. Czy posiadaczowi Gorzanowa zaledwie od 1651 r. Johannowi Friedrichowi I von Herberstein (1626–1701) mogło w jakiś szczególny sposób zależeć na przywoływaniu tutaj autorytetu władców czeskich? Wszak Gorzanów nie był dobrem bezpośrednio odziedziczonym przez Herbersteina. Był on pierwszym reprezentantem stryjskiej rodziny, od drugiego zaledwie pokolenia obecnej w Hrabstwie Kłodzkim, która pozyskała tę majętność. I to nie na drodze kupna czy władczego nadania, ale za sprawą małżeństwa z spadkobierczynią tych dóbr – młodziutką Marią Maximilianą z domu von Arbogast und Annenberg (1639–1664), córką starosty kłodzkiego Johanna (zm. 1654). Czy w swoich planach utworzenia z tych majętności majoratu, uwieńczonych sukcesem dopiero w 1670 r., Herbersteinowi nie mogło zależeć na okazywaniu szczególnego szacunku i dawaniu dowodów lojalności władcom czeskim? Tym bardziej, że mająca miejsce w tym samym roku, tj. w 1654 śmierć zarówno wysoko postawionego w hierarchii teścia, jak – a może przede wszystkim – dotychczasowego hrabiego kłodzkiego króla Czech Ferdynanda IV, czyniła go zdanym na łaskę nowego władcy.
W powstałym niewiele później bogatym wystroju paradnej Sali Antenatów zamku w Luboradzu (z lat 1690–1692) spotkamy się z dość podobnym, ale bez porównania bardziej rozbudowanym, programem ideowym. Tutaj, obok podobizn 53 antenatów hrabiego Christopha Wenzla von Nostitz (1642–1712) znajduje się także malowidło z apoteozą cesarza Leopolda I oraz jego poprzedników. Ten hołd złożony władcy habsburskiemu z okazji 50-lecia jego urodzin i przypadającej w 1690 r. koronacji jego syna Józefa na króla rzymskiego był ze strony fundatora malowidła jawną deklaracją lojalności wobec tej dynastii – teraz, u schyłku XVII w., jak i w przyszłości za panowania kolejnego jej reprezentanta. To deklarował – jak pisał prof. Konstanty Kalinowski w 1973 r. (Gloryfikacja panującego i dynastii w sztuce Śląska XVII i XVIII wieku, s. 120) – właściciel Luboradza, szambelan i tajny radca cesarski hrabia von Nostitz, który w ufundowanym przez siebie malowidle stworzył „wiernopoddańczy, nie pozbawiony wyraźnej nuty pochlebstwa” program ideowy stanowiący „wyraz hołdu doświadczonego dworaka, któremu nieobca była atmosfera panegiryzmu otaczającego cesarza”.
Zapewne podobne intencje kierowały właścicielem Gorzanowa – Johannem Friedrichem I von Herberstein. Także i on chciał być postrzegany jako lojalny, związany ściśle z orientacją prohabsburską, zaangażowany w akcję kontrreformacyjną i w poczynania mające na celu ściślejsze podporządkowanie Hrabstwa Kłodzkiego monarchii absolutnej, poddany. Musiał udowodnić, że wart jest łaski nowego władcy. I tutaj się nie zawiódł.
Powyższe stwierdzenia pozostają póki co jednak tylko i wyłącznie pewnymi spekulacjami. Inaczej bowiem być nie może – do czasu, kiedy nie odsłonimy w całości tych malowideł, nie poddamy jej gruntownej konserwacji, wszystko to może mieć wagę li tylko hipotezy. Ale jeżeli się to z czasem potwierdzi, to kto wie – czy nie zdobędziemy jeszcze jednego argumentu przemawiającego za datowaniem tej dekoracji sztukatorskiej i malarskiej na czas przypadający wkrótce po roku 1654, a przede wszystkim – na uznanie jej za jedną z najciekawszych, najwartościowszych „pamiątek” artystycznych z historii Hrabstwa Kłodzkiego. Wtedy też postawić będzie można dobitnie raz jeszcze pytanie – czym rzeczywiście to pomieszczenie, które określamy mianem sala terrena zamku w Gorzanowie, było w przeszłości? Jakie funkcje dodatkowo pełniło?
Dopóki nie uratujemy tego bezcennego zabytku, nie dołożymy wszelkich starań aby go ocalić – dopóty pytanie to będzie nas po prostu bardzo, ale to bardzo męczyło!

 dr hab. Piotr Oszczanowski
Instytut Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego,10 maja 2013 r. "-tekst ze strony: http://www.palacgorzanow.pl/index.php/sala-terrena












Pomieszczenie do którego weszliśmy może nie jest ogromne,ale zachwyca sztukaterią i niewyraźnymi malowidłami.Zadzieramy głowy do góry,rozglądamy się dookoła,podziwiamy piękne detale,słuchamy opowiadania Pana i robimy zdjęcia.Po dość długiej sesji zdjęciowej,Właściciel prowadzi nas schodami wyżej,do Kaplicy.










Tu przez chwilę przyglądamy się pracom,robimy zdjęcia i wsłuchujemy się w opowieść Pana.Po obejrzeniu Kaplicy,wędrujemy przez kolejne sale,oglądamy to co zostało już zrobione i jak wiele jeszcze zostało do zrobienia.










Wychodzimy na dziedziniec,jeden z kilku w pałacu,przechodzimy przez niego i wchodzimy do pomieszczenia,w którym znajdują się tablice z opisem historii pałacu i jego remontu.Stąd przechodzimy do dawnych,pałacowych pomieszczeń kuchennych.Oglądamy wszystko,robimy zdjęcia i powoli wychodzimy na dziedziniec,kończąc w ten sposób zwiedzanie pałacu.














































Idziemy z Panem do Biura,gdzie stemplujemy wszystkie nasze kajety,rozmawiamy o wędrówkach,wrzucamy pieniążki do skrzyneczki,żegnamy się Panem i dziękujemy Mu za oprowadzanie i czas,który nam poświęcił.
Opuszczamy niespiesznie teren pałacu,zadowoleni i szczęśliwi,kierując swe kroki ku kościołowi.Dość szybko docieramy do świątyni.Otacza ją mur z bramami,które niestety są zamknięte,więc nie mamy możliwości obejrzeć świątyni,a nawet podejść pod jej drzwi.Szkoda,ale nie można mieć wszystkiego.

"Dużą wartością we wsi odznacza się kościół parafialny św. Marii Magdaleny, wspomniany w 1341 roku. Ta gotycka budowla, przebudowana w 1658 roku w duchu baroku, powstała na wzgórku Klin na miejscu dawnej, zniszczonej w XV wieku wieży strażniczej. Otacza ją mur z wyróżniającą się bramką. W 1678 roku podwyższono wieżę kościelną, kwadratową, nieco przesadzistą, z oknami w górej kondygnacji. Nakrywa ją jednoprześwitowy hełm. Pojedyncza nawa posiada trójboczne zamknięte prezbiterium i symetryczne przebudówki.
Wnętrze, oświetlane oknami w głęboko wciętych otworach, przykryte zostało płytkim sklepieniem zwierciadlanym, zaś prezbiterium - krzyżowym, w którym żebra otrzymały mięsiste barokowe stiuki. Oba częściowo polichromowane, nad nawą dodatkowo wykonano florystyczną plecionkę. Wyposażenie nie jest zbyt obfite, ale wartościowe. Nieduży, z luźno stojącymi kolumnami ołtarz główny to ładne rokokowe dzieło Ignacego Klara (1770-80). W centrum mieści się obraz Matki Bożej, osiemnastowieczna kopia dzieła Łukasza Cranacha. Skromna ambona pochodzi z tegoż czasu. Ołtarze boczne posiadają bujną, niespokojną dekorację nastaw (koniec XVIII wieku). Symetrycznie do ambony ustawiony jest ołtarz MB Szkaplerznej, zaś w nawie - św. Józefa i św. Ignacego Loyoli. Mieszczą one obrazy patronów i tonda w górze. Rzeźby i obrazy pochodzą z końca XVII-XIX wieku. Warte nadto jest uwagi gotyckie sakramentarium w prezbiterium i marmurowa chrzcielnica z 1900 roku oraz loża kolatorska nad zakrystią, na której umieszczono sporo rzeźb, w tym unikatowe przedstawienie leżącego na marach św. Jana Nepomucena (XVIII wiek)."-tekst ze strony: https://dolny-slask.org.pl/514566,Gorzanow,Kosciol_sw_Marii_Magdaleny.html

Po obejrzeniu zza murów kościoła,schodzimy schodami w dół do centrum miejscowości.Pora iść w kierunku stacji.Grzmi coraz bardziej i nadciągają ciężkie,granatowe chmury.Zanim jednak skierujemy swe kroki ku stacji idziemy do sklepu gdzie kupujemy sobie lody.Rozkoszujemy się ich smakiem i niespiesznie docieramy na stację.Tu chwilkę czekamy na pociąg.Zaczyna padać w momencie kiedy przyjeżdża nasz transport.Wsiadamy do szynobusu i jedziemy nim do Kłodzka Miasto,gdzie mamy przesiadkę na pociąg jadący do Wałbrzych Głównego.Podróż mija nam bezproblemowo i szybko.Jesteśmy szczęśliwi bo trafiliśmy do miejsca niezwykle pięknego i przyjaznego,do którego wrócimy.

















Po przesiadce w Wałbrzychu Głównym,jedziemy już do Jeleniej Góry,kończąc w ten sposób piękny i niesamowity dzień :)

Pozdrawiamy serdecznie i cieplutko wszystkich,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)

2 komentarze: