niedziela, 22 maja 2022

Takie buty-czyli Wrocław inaczej :)

Wczoraj postanowiliśmy że dziś pojedziemy do Wrocławia na Jarmark Świętojański i Targi Książki Regionalnej, a przy okazji mamy nadzieję zobaczyć coś innego.
Wstajemy dość wcześnie, by na spokojnie zjeść śniadanie i wypić kawę. Kiedy jesteśmy gotowi wychodzimy z domu i idziemy w kierunku dworca kolejowego. Bilety mamy kupione, więc bocznym wejściem wędrujemy na peron, z którego ma odjechać nasz pociąg. Czekając aż przyjedzie widzimy Rajdowiczów zmierzających na peron, na którym stoi już pociąg jadący do Szklarskiej Poręby. Oni dziś jadą obejrzeć łąkę żonkilową w Jizerce. Machamy Im i wsiadamy do naszego pociągu, który akurat podjechał. Zajmujemy wygodne miejsca i ruszamy ku nowej przygodzie. Podróż mija nam bezproblemowo i szybko. 



Uwielbiamy Wrocław. Trudno by było nam zliczyć ile razy wędrowaliśmy ulicami tego miasta, a mimo to wciąż tu wracamy i odkrywamy dla nas nowe miejsca, o krasnoludkach nie wspomnę. I dziś jest tak samo. Idziemy najpierw do nowego krasnoludka, który przysiadł sobie na krześle reżyserskim przy Dolnośląskim Centrum Filmowym. Krasnal ma twarz Sylwestra Chęcińskiego. Przystajemy przy nim i robimy zdjęcia. Sesja zdjęciowa jest dość długa, ale któż z nas nie zna filmów przez Niego wyreżyserowanych??? - Historia żółtej ciżemki, Sami Swoi, Nie ma mocnych, Kochaj albo rzuć, Wieki Szu, Rozmowy kontrolowane, to tylko kilka z nich.

Po fotkach idziemy w kierunku Rynku.










Zanim jednak dotrzemy do Rynku, zatrzymujemy się przed porozrzucanymi butami, lalkami i wypalonymi zniczami. Na kartonie są wypisane miasta ukraińskie w, których zabito cywilów. Ciarki po plecach przechodzą, że w XXI wieku dochodzi do takich tragedii....






"W roku 2022 Jarmark Świętojański potrwa od 20 maja do 27 czerwca i odbędzie na obszarze wrocławskiego Rynku – przy Pręgierzu, ulicy Świdnickiej i Oławskiej.
Jarmark będzie czynny codziennie od godziny 10:00
Tradycje Nocy Świętojańskiej:
To właśnie Noc Świętojańska, kiedy to dzień jest najdłuższy w roku, stała się inspiracją i motywem przewodnim do zorganizowania od 20 maja do 27 czerwca 2022 r.  Jarmarku Świętojańskiego, kiedy to na Rynku we Wrocławiu, ul. Świdnickiej i Oławskiej zaznasz uczty dla swoich oczu i podniebienia!
Wróżby, czary, tajemnicze znaki - to tylko część z tego, czego można się spodziewać w Noc Świętojańską, obchodzoną 23/24 czerwca. Jest to bowiem zaczarowana noc, kultywowana dawniej wśród Słowian jako święto ognia i wody. Najważniejsze obrzędy związane były z rozpalaniem ognia i zanurzaniem się w wodzie. Noc Świętojańska zwana również Sobótką, Nocą Kupały, Wigilią św. Jana była również świętem miłości oraz płodności. Odpowiednie powitanie lata miało zapewnić pomyślność zbiorów, dobrą pogodę i obfitość plonów. Do najpopularniejszych zwyczajów Nocy Świętojańskiej należy rzucanie wianków na wodę - jako wróżba dla panien i kawalerów, ponieważ dotyczy zamążpójścia i wyczekiwanej miłości. W Noc Świętojańską szukano również kwiatu paproci, który miał znalazcy przynieść wielkie szczęście, mądrość i zdolność widzenia wszystkich skarbów ukrytych w ziemi. Według legendy niebieski kwiat paproci zakwita tylko raz w roku - właśnie w noc świętojańską. Znaleźć go może podobno tylko człowiek odważny i prawy. Ci, co twierdzą że go widzieli, mówią że jest mały oraz niebieski. Z jednej strony kwiat paproci gwarantuje znalazcy szczęście, bogactwo oraz możliwość wpływania na uczucia innych, ale niestety z drugiej - jego samego prawdziwych uczuć pozbawia. Dlatego jeśli nawet nocna eskapada do lasu okaże się bezowocna, nie ma co rozpaczać. Wystarczy zerwać pęd paproci - ten dużo łatwiej znaleźć - i nosić go w portfelu jako szczęśliwy talizman. Dziś kultywowanie zwyczajów Nocy Świętojańskiej to przede wszystkim dobra zabawa, która stanowi element dawnych tradycji słowiańskich."-tekst ze strony: 
Im bliżej Rynku, tym bardziej czuje się magię świętojańską. Pełno tu stoisk z różnościami, a przed Ratuszem ustawiono kwiatowe panny, a między nimi Domek Młynówka. Wędrujemy między stoiskami, oglądamy wszystko i niespiesznie docieramy do Placu Solnego, gdzie odbywają się Targi Książki Regionalnej Silesiana 2022. Wchodzimy do pawilonu wystawowego i powoli wędrujemy wzdłuż stoisk z książkami. Oglądamy wystawione pozycje, słuchamy opowiadań, przeglądamy książki i trochę zawiedzeni wychodzimy na zewnątrz. Wczoraj było kilku autorów i można było z Nimi porozmawiać i zdobyć autografy. Dziś niestety tej możliwości nie ma. No cóż, mówi się trudno, wszak wszystkiego mieć się nie da. 
Wędrujemy uliczkami miasta, przyglądamy się znanym nam budynkom i w pewnym momencie, gdy jesteśmy przy kamieniczkach Jaś i Małgosia, Radek pokazuje mi kraty w oknach Małgosi. Niby niczym się nie różnią, a jednak. Jedna z nich jest z roku 1564. O kamieniczkach Jaś i Małgosia można poczytać tu: https://kochamwroclaw.pl/wroclawskie-zabytki-kamieniczki-jas-i-malgosia-historia-i-mroczna-legenda-o-ktorych-mogliscie-nie-wiedziec/













I tak wędrując uliczkami miasta, docieramy do Skweru Wrocławianek. To tu powinny kwitnąć tysiące tulipanów. Powinny, ale nie kwitną. Ich czas już minął. Spóźniliśmy się....Teraz nieśmiało między trawami rozkwitają fioletowe irysy. Pewnie z czasem będzie ich więcej, ale gdy się nie mieszka we Wrocławiu, to nie ma się możliwości tego monitorować. Patrzymy na siebie lekko zawiedzeni, siadamy na ławce, wyciągamy kanapki i zjadamy je ciesząc się budzącym dookoła pięknem :) (tulipany w przyszłym roku znów zakwitną) i tego się trzymajmy :)
Po posileniu się ruszamy w kierunku Rynku. Po drodze mijamy lodziarnię, przy której na krzesełku rozłożył się olbrzymi miś. 
-Zjemy lody??-pyta Radek.
-Oczywiście-odpowiadam.
Wchodzimy do lodziarni i kupujemy dwa, całkiem różne lody. Radek wybrał z alkoholem, a ja obłędnie słodkiego. Z lodami i siadamy obok misia, focąc się z nim oczywiście :)














Po zjedzeniu lodów i zrobieniu kilku zdjęć, idziemy do Rynku. Po drodze, mijając stragany, zastanawiamy się dokąd iść.
-A może podejdziemy na Świebodzki??-pyta Radek.
-A po co??-pytam.
-Zobaczyć co dziś na giełdzie się dzieje. Bo wiesz, w planach jest aby przywrócić Dworzec Świebodzki do ruchu kolejowego i może już nie być okazji przejścia po peronach, obok torów z poustawianymi straganami.
-Możemy iść-odpowiadam.
I tak wędrujemy w kierunku Dworca Świebodzkiego, mijamy znane nam budynki, ale przy okazji napotykamy na swej drodze nowe krasnale. Focimy je oczywiście i niespiesznie docieramy na miejsce.










Po wejściu do budynku dawnego dworca kolejowego i wyjściu na dawne perony, naszym oczom ukazał się ogrom giełdy towarowej. Ubrania, buty, zegarki, jedzenie, kwiaty, warzywa itd.... Jest tu tego mnóstwo. Przechadzamy się niespiesznie, oglądając wszystko-no prawie wszystko. Robimy zakupy przy okazji-Radek 4 koszule sobie kupił i czapkę, a ja 3 bluzki, klapki i sandałki. I pewnie byśmy o wiele więcej kupili, ale zaczęło nam w brzuchach burczeć, więc stwierdziliśmy że najwyższa pora ruszyć w kierunku dworca kolejowego Wrocław Główny, by tam gdzieś usiąść i spokojnie zjeść, bo jeśli tu zostaniemy to możemy nie dać rady dotrzeć na pociąg....

"Dworzec do zadań specjalnych, czyli o Dworcu Świebodzkim
Był świadkiem radosnych powitań, smutnych pożegnań i wielu dramatycznych wydarzeń. Był też dekoracją dla rozmaitych filmów, a przez krótki czas nawet sceną teatralną. Obecnie bardziej kojarzy się z kolorowym targowiskiem – wrocławskim odpowiednikiem warszawskiego bazaru Różyckiego – niż z oknem na świat. 15 września 1945 r. polska administracja uruchomiła, po krótkiej przerwie, Dworzec Świebodzki. Pierwszy pociąg odjechał z tego dworca o godzinie 8.30 do Marciszowa.
Breslau Freiburger Bahnhof, czyli dworzec kolejowy na Przedmieściu Świdnickim, powstał jesienią 1842 roku. Był początkową stacją kolei świebodzicko-wałbrzyskiej, którą uruchomiono rok później, a także drugim – po Dworcu Kolei Górnośląskiej (Oberschlesischer Bahnhof) przy obecnej ul. Małachowskiego – dworcem kolejowym we Wrocławiu.
Pierwotny, utrzymany w klasycystycznym stylu projekt dworca zakładał, że pociągi będą tu kończyć swój bieg i wyjeżdżać tylko w jednym kierunku. W tym celu przed budynkiem, w okolicach dzisiejszego placu Orląt Lwowskich, zbudowano obrotnicę kolejową. Dwadzieścia lat po uruchomieniu dworca, zdecydowano o jego przebudowie. Autorem nowego projektu był m.in. architekt i dyrektor wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, Karl Lüdecke. Dworzec zyskał bardziej okazałą bryłę oraz nowe symbole. W związku z planami uruchomienia linii łączącej dworzec Świebodzki z dworcami w Szczecinie i Świnoujściu, nad wejściem, tuż pod obowiązkowym zegarem, umieszczono herby prowincji oraz rzeźbione alegorie Pomeranii (Pomorza) i Silesii (Śląska), czyli regionów, które według założeń miała połączyć linia rozpoczynająca w tym miejscu swój bieg.
Idea kolejnej przebudowy pojawiła się w latach 20. XX wieku. Planowano wówczas, że dworzec będzie stacją przelotową, jednak plany te nie doczekały się nigdy realizacji.
Początkowo linię obsługiwały jedynie pociągi parowe. Wyruszające w kierunku Wałbrzycha, a z czasem i Jeleniej Góry, pociągi nosiły jednoznaczne nazwy. Do popularnej legendy o duchu gór nawiązywał parowóz Rübezahl, a obawiający się podróży mogli wybrać podróż parowozem „Glück auf!” (Na szczęście!). Szczęście było potrzebne wówczas wszystkim podróżującym, gdyż pierwsze pociągi nie miały elektrycznego światła ani toalet. Podróż do Świebodzic trwała aż 2 godziny, jednak nie zrażało to chętnych. W listopadzie 1843 r. z pociągów startujących z tego dworca skorzystały 22 tys. osób.
Rosnący ruch pasażerski został gwałtownie zahamowany przez wybuch Wielkiej Wojny w 1914 roku. Absolutne pierwszeństwo zyskały wówczas przewozy towarowe. Liczba podróżnych na kolejach pruskich w 1917 r. zmniejszyła się aż o 75 proc. Powolne odradzanie podróży pasażerskich nastąpiło dopiero w latach 20. XX w., a zwłaszcza od stycznia 1928 r., gdy zelektryfikowany został odcinek kolei z Jaworzyny do Dworca Świebodzkiego, łącząc tym samym stolicę Śląska z Elektryczną Śląską Koleją Górską. Dworzec Świebodzki stał się wtedy prawdziwą „bramą do gór” lub – jak go określono w Baedekerze z 1922 r. – „Dworcem Górskim”. Wyjeżdżały z niego pociągi przede wszystkim w kierunku Karkonoszy, a także Zgorzelca, Legnicy i Ścinawy. O dalszym wzroście popularności tego środka transportu świadczą dane z 1924 r., gdy kasy dworcowe sprzedały – według precyzyjnych pruskich statystyk – 1 043 665 biletów.
Czołowy (ślepy) charakter dworca sprawiał kłopoty podróżnym pragnącym jechać dalej w kierunku np. Górnego Śląska czy Pomorza. By dostać się na Dworzec Główny, musieli oni skorzystać z tramwaju linii obwodowej (Gürtelbahn) 7/8 lub wsiąść do specjalnego autobusu Kolei Rzeszy. Podróż autobusem trwała 7 minut, a bilet kosztował 15 fenigów.
Wraz z wprowadzeniem trakcji elektrycznej poprawiła się nie tylko wygoda, ale i szybkość podróżowania w góry. Najszybszy pociąg pospieszny na tej trasie (D-192 do Berlina przez Jelenią Górę, Zgorzelec, Cottbus/Chociebuż), od 1936 r. prowadzony przez najnowocześniejszą lokomotywę niemiecką E-18 o eleganckich, opływowych kształtach, osiągał na linii do Jaworzyny Śląskiej średnią prędkość 107,6 km na godzinę! Większość połączeń w stronę Jeleniej Góry, a dalej Szklarskiej Poręby i Karpacza, obsługiwały wyprodukowane przez wrocławskie zakłady Linke-Hoffman składy elektryczne, które mogły być kompletowane, w zależności od zapotrzebowania, z różnej liczby wagonów silnikowych i doczepnych. Wprowadzone w drugiej połowie lat 30. XX w. składy ET-31 (czterowagonowy pociąg o nowoczesnej linii) osiągał maksymalną prędkość 120 km na godzinę w ciągu zaledwie 75 sekund. Szybkość połączona była z komfortem – w klasie III pasażerowie mieli do dyspozycji cztery miejsca w jednym rzędzie, ale w klasie II już tylko trzy, do tego dodatkowe wrażenia dzięki wielkim oknom, które mogły być opuszczane przy pomocy korbki.
Dworzec Świebodzki szczególnie wielkie obciążenie przeżywał w 1937 r., czyli w momencie, gdy we Wrocławiu odbywało się – z udziałem Adolfa Hitlera – 12. Święto Niemieckich Związków Śpiewaczych, a także w 1938 r., gdy Wrocław przeistoczył się w stolicę niemieckiego sportu. W 1937 r. w dniach od 28 lipca do 1 sierpnia na Dworzec Główny i Świebodzki przybyło 114 specjalnych pociągów dalekobieżnych wiozących uczestników z Niemiec i krajów sąsiednich oraz 197 pociągów z całego Śląska. Przykładowo: 31 lipca 1937 r. o godz. 10.41, po dwóch godzinach i 27 minutach jazdy, na Dworzec Świebodzki przybył specjalny pociąg ze Świerzawy. Część uczestników zlotu 1 sierpnia 1937 r. udała się w dalszą podróż w Karkonosze. Z Dworca Świebodzkiego zamiast rozkładowego pociągu odprawiano często dwa–trzy składy, by sprostać zwiększonemu zapotrzebowaniu.
W ostatnim „pokojowym” rozkładzie jazdy z 1939 r., który miał obowiązywać do 7 października, z Dworca Świebodzkiego odjeżdżały (i przybywały) dziesiątki pociągów do Jeleniej Góry, Zgorzelca, Berlina, Karpacza, Szklarskiej Poręby, a także do Ścinawy i Głogowa, zaś w ruchu podmiejskim do Wrocławia–Leśnicy (18–19 minut jazdy) i Wrocławia-Muchoboru (5 minut). Podróż najszybszymi pociągami pospiesznymi do Jeleniej Góry trwała jedną godzinę i 54 minuty, zaś zwykłym pociągiem osobowym – prawie trzy godziny.
W czasie II wojny światowej priorytet ponownie uzyskały przewozy towarowe i transporty wojskowe. Dworzec Świebodzki stawał się areną coraz smutniejszych i coraz bardziej tragicznych zdarzeń. To właśnie stąd w październiku 1941 r. ruszył jeden z pierwszych pociągów z wrocławskimi Żydami wywożonymi do obozu przejściowego w Krzeszowie…
We wnętrzach Dworca Świebodzkiego zdjęcia do „Lalki” kręcił Wojciech Has. Kilka lat później był również tłem dla popularnego kryminału pt. „Belfer”. W serialu telewizyjnym „Bodo”, opowiadającym o losach polskiego aktora i piosenkarza Eugeniusza Bodo, udawał dworzec w Poznaniu i Warszawie. Pod dachem dworca sztuka zagościła na dłużej po pożarze Teatru Polskiego, gdy tu ulokowano jedną ze scen.
Po raz pierwszy w powojennej Polsce wrocławski Dworzec Świebodzki pojawił się w jednym z wydań Polskiej Kroniki Filmowej wiosną 1946 roku. Ujęcia przedstawiają sceny wyjazdu niemieckich mieszkańców Wrocławia. Wszyscy, zapewne na znak reżysera, uśmiechają się do kamery. Lektor (w tej roli Jan Świderski) czyta komentarz: „Nie szukamy zemsty. Niczego nam nie żal. Szczęśliwej drogi – żegnamy na zawsze!”.
Nieco ponad rok wcześniej, w drugiej dekadzie stycznia 1945 r., pod dworcowymi dachami rozgrywał się horror mieszkańców Wrocławia, Niemców, których nazistowskie władze zmusiły do ucieczki tuż przed zamknięciem wszelkiej komunikacji z Festung Breslau. Na zapełnionym ludźmi aż do granic możliwości dworcu co chwila wybuchała panika. Tłoczyły się na nim głównie matki z dziećmi, które próbowały wsiąść do pociągu i jednocześnie nie dać się stratować przez tłum i nie zgubić dzieci, co, niestety, nie zawsze się udawało. Nie wiadomo dokładnie, ile osób przepłaciło dworcowe sceny życiem, ale jeden z kolejarzy wspominał po latach, że to, co wtedy zobaczył, nie mieściło mu się w głowie nawet po pięciu latach wojny.
Po wojnie Dworzec Świebodzki został otwarty 15 września 1945 r., jednak nie był w idealnym stanie. Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych we Wrocławiu jeszcze rok później w „Trybunie Dolnośląskiej” zamieszczała oferty przetargów na naprawę chodników przed wejściem do budynku, na naprawę peronów nr 2 i 3, a także na naprawę rampy. Po remoncie Dworzec Świebodzki służył przez kolejnych 46 lat. „Z okazji Wystawy Ziem Odzyskanych oddane będzie dziennie 14 osobowych pociągów, nie licząc normalnie przychodzących przez Wrocław 19 pospiesznych i 57 osobowych dziennie, ani pociągów nadzwyczajnych dyplomacji, rządu i zagranicznych. Trzy stacje będą obsługiwały przyjezdnych: Wrocław Główny, Nadodrze i Świebodzki. Ten ostatni dworzec przeznaczony jest dla pociągów z wycieczkami z Dolnego Śląska. Liczy na przyjęcie 600 000 osób” – pisano w 1948 r. w jednym z numerów miesięcznika „Śląsk”.
Ostatni regularnie kursujący pociąg odjechał w Dworca Świebodzkiego w 1991 roku. Kolejny pojawił się na jego torach 11 listopada 2016 r., nie była to jednak zapowiedź ponownego uruchomienia dworca, a jedynie gratka, jaką miłośnikom pary zafundował Klub Sympatyków Kolei we Wrocławiu. Na inny rodzaj „gratki” polują zwykle „zakupowicze” odwiedzający weekendowy bazar, który jest obecnie najbardziej kojarzony z zabudowaniem dworca.
Obecnie Dworzec Świebodzki majestatycznie niszczeje, choć jest najstarszym z trzech zachowanych do dziś dworców z pełną, choć zdekompletowaną, infrastrukturą, tj. torowiskami, peronami i rozjazdami. Część torów zasypano lub rozebrano. Proces dewastacji przyspieszył pożar, który w listopadzie 2017 r. wybuchł w strzelnicy zorganizowanej w dworcowych podziemiach.
W 2013 r. Dolnośląski Urząd Marszałkowski zapowiadał ponowne uruchomienie dworca jako elementu kolei aglomeracyjnej, na przeszkodzie stanęły jednak fundusze, a raczej ich brak. Może jednak jeszcze coś zmieni…"-tekst ze strony: https://www.zajezdnia.org/wh-1509

Obładowani, szczęśliwi i radośni, powoli idziemy w kierunku dworca Wrocław Główny. Po drodze wchodzimy do restauracji armeńskiej "Armine". Bierzemy menu i siadamy przy stoliku. Po namyśle, zamawiamy dwie armeńskie pizze.  manty ze szpinakiem i dwa piwa. 
Najpierw dostajemy piwa, a na jedzenie musimy poczekać. Mamy czas, więc niespiesznie pijemy bursztynowy napój, rozmawiamy i cieszymy się z nietypowo jak dla nas spędzonego dnia we Wrocławiu.

Po jakimś czasie Pan przynosi nam jedną pizzę i talerz z mantami. Widać że nie zrozumiał składanego zamówienia. Radek wyjaśnia Panu, że pizze miały być dwie, a młody mężczyzna uśmiecha się do nas przepraszająco i mówi że źle zrozumiał i druga za niedługo będzie. Zjadamy więc najpierw pierwszą-jest pyszna, dobrze doprawiona, a dodatkowo skropiona sokiem z cytryny smakuje bosko. Manty ze szpinakiem są całkowicie inne, niż te, które jedliśmy w uzbeckiej restauracji. 

"Lahmacun (wym. lahmadżun) – tradycyjna wschodnia potrawa, nazywana także pizzą arabską, ormiańską i turecką. Składa się z bardzo cienkiego ciasta oraz mięsnego nadzienia. Potrawę skrapia się przed podaniem sokiem z cytryny. Jest jednym z dań lokalnego fast foodu, konsumowanym przeważnie na ulicach. Lahmacun znane jest także w Armenii pod nazwą lahmajoun (orm. լահմաջուն). Lahmacun jest niekiedy jednym z elementów tureckich meze, czyli przystawek.
Mimo że istnieje mnogość technik przyrządzania i dobierania składników do lahmacun, w Turcji szczególnie popularne są dwa rodzaje tego dania, nazwane od miejscowości, w których występują – Gaziantep i Urfa. Zasadniczą różnicą między oboma typami jest użycie czosnku i cebuli zmiksowanych z mielonym mięsem, jako okrasy (czosnek występuje w odmianie Gaziantep, nazywanej też Antep, a cebula w odmianie Urfa). Lahmacun przeważnie wypiekane są w kamiennych piecach, toteż trudno uzyskać w domu efekt zbliżony do tego, jaki uzyskuje się w tureckich restauracjach."-Wikipedia.
Zjadamy nasze manty ze szpinakiem i po chwili Pan przynosi naszą drugą pizzę. Skrapiamy ją cytryną i kawałek, po kawałku zjadamy. 
Po posiłku, płacimy za jedzenie i opuszczamy restaurację i idziemy w kierunku dworca kolejowego.





Wędrujemy na peron, z którego ma odjechać nasz pociąg, chwilę czekamy, a gdy przyjeżdża, wsiadamy do niego, zajmujemy wygodne miejsca i po sprawdzeniu biletów przysypiamy. Budzimy się gdy pociąg zbliża się do Jeleniej Góry. Jesteśmy zadowoleni i radośni, bo dzień udał nam się wybornie :)

Tak kończy się nasza inna niż zwykle, bo zakupowa wycieczka. Kolejna już niebawem, więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko, życząc miłej lektury i zdrowia :) 

Danusia i Radek :)


2 komentarze:

  1. Super wycieczkę Mieliście. Podczas pobytu we Wrocławiu w latach 1966-72 z dworca Świebodzkiego jeździłam do domu, (tzn. Jelonki).
    A jedzonko palce lizać. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu my uwielbiamy Wrocław, więc nawet nietypowa wycieczka jest dla nas frajdą :)
      Pozdrawiamy serdecznie :)

      Usuń