niedziela, 18 września 2022

Winogrona deserowe dobre tylko na deser czyli Skansen w Ochli :)

Niedzielny ranek budzi nas padającym deszczem. Wczoraj oboje padliśmy zmęczeni jazdą, całodziennym wędrowaniem i zwiedzaniem, a jak to było można zobaczyć tu: https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2022/09/nietykalne-kanie-w-zatoniu.html
Mimo to wstajemy dość wcześnie, wychodząc z założenia, że więcej będziemy mieć dnia na nasze plany. Kąpiel, kawa i schodzimy niespiesznie na dół na śniadanie. Wczoraj uzgodniliśmy z Panią, że za nocleg zapłacimy rano. Biorę więc pieniądze i gdy jesteśmy na parterze, od razu reguluję rachunek. Po dopełnieniu formalności, podchodzimy do stołów i nakładamy sobie jedzenie. Trzeba powiedzieć że jest tego dużo i każdy znajdzie coś dla siebie pysznego :)









Po obwitym posiłku, wracamy do pokoju, pakujemy się i opuszczamy hotel. Wychodzimy na zewnątrz i idziemy w kierunku przystanku autobusowego. Kiedy docieramy na miejsce zaczyna mocno padać. Nie martwi nas to zbytnio, bo mamy nadzieję że się wypada, a jak dotrzemy do celu przejaśni się i wyjrzy słońce :) Chwilkę czekamy na nasz transport, a gdy podjeżdża, wsiadamy do niego, kupujemy bilety, rozsiadamy się wygodnie i jedziemy w kierunku centrum przesiadkowego, jednak nie docieramy tam od razu. Wczoraj uzgodniliśmy że wysiądziemy wcześniej i spacerkiem podejdziemy sobie do dworca, załatwiając kilka spraw po drodze. Mamy na tyle czasu, że spokojnie zdążymy. I tak jak uzgodniliśmy, wysiadamy z autobusu wcześniej. Wędrujemy uliczkami miasta niespiesznie. Robimy zdjęcia i powoli idziemy w kierunku centrum przesiadkowego. 













Chwilę czekamy na dworcu autobusowym na nasz transport. W biletomacie kupujemy bilety i o 10:27 wsiadamy do autobusu, zmierzającego do Ochli-to nasz dzisiejszy cel.
Po skasowaniu biletów, rozsiadamy się wygodnie i jedziemy. Podróż mija nam dość szybko i bezproblemowo. W Ochli wysiadamy na przystanku "Skansen na życzenie" i od razu ruszamy w kierunku Muzeum Etnograficznego.
Po drodze zatrzymujemy się by zrobić kilka zdjęć. Po nich niespiesznie docieramy do kasy, gdzie kupujemy bilety wstępu i stemplujemy wszystkie nasze kajety. Niestety dzwoneczków nie mają, więc cieszy mnie fakt, że kilkanaście lat temu, podczas bytności tutaj kupiłam sobie jeden :)
Po dokonaniu formalności ruszamy obejrzeć Skansen :)

"Muzeum Etnograficzne w Zielonej Górze – Ochli
powstało w 1982 roku, ale jego historia sięga lat 60. XX w. W roku 1960 w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze utworzono dział etnograficzny i rozpoczęto zbieranie materialnych zabytków kultury ludowej.
W 1972 roku Urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków
zainicjował utworzenie parku budownictwa ludowego. W roku 1973 przeniesiono tam pierwszy obiekt. Był to najstarszy datowany budynek mieszkalny w muzeum – pochodząca z 1675 roku chałupa chłopska z Potrzebowa.
W 1976 roku połączono Zielonogórski Park Etnograficzny w Ochli z działem etnograficznym muzeum w Zielonej Górze, natomiast rok później park, jako oddział muzeum, został udostępniony do zwiedzania. Oprócz chałupy z Potrzebowa można było już zobaczyć wielobudynkową zagrodę przeniesioną z Krobielewa w Zachodniej Wielkopolsce.
Od tamtego czasu Muzeum znacznie się rozrosło. Dziś to prawie 80 zabytkowych obiektów i ponad dziesięć tysięcy artefaktów prezentowanych na wystawach stałych oraz zgromadzonych w magazynach.
Nasze Muzeum jest specjalistyczną placówką o profilu etnograficznym. Etnografia jest dziedziną nauki, która opisuje kulturę ludową, ale również grupy i zjawiska społeczne, także te współczesne.
Muzeum to instytucja powołana do gromadzenia, badania oraz opieki nad zabytkami, w naszym wypadku związanymi z kulturą ludową. Muzeum Etnograficzne w Zielonej Górze – Ochli jest samorządową instytucją kultury Województwa Lubuskiego. Muzeum funkcjonuje w oparciu o następujące działy: Dział Budownictwa, Dział Kultury Materialnej, Dział Strojów i Tkanin, Dział Sztuki, Dział Oświatowy, Dział Administracyjny oraz Dział Księgowy.
Muzeum zajmuje 13 ha, usytuowane jest w niezwykle urokliwym miejscu u stóp polodowcowych wzniesień nad leśnym źródliskiem. Zabytki architektury ludowej wkomponowano w zastany krajobraz i układ przestrzenny, nawiązując do kształtu wsi. Na terenie Muzeum znajduje się dydaktyczna ścieżka przyrodnicza. Ścieżka prezentuje bogactwo fauny i flory, współzależność środowiska przyrodniczego i kulturowego."-tekst ze strony: https://muzeumochla.pl/o-muzeum/













Dziś w Skansenie odbywa się cykliczne wydarzenie "U progu jesieni" i jesteśmy bardzo ciekawi tej imprezy, w szczególności jak smakuje świeżo wyciśnięty sok z winogron, a poza tym chcemy spróbować wyrobów regionalnych.

"„U progu jesieni” – 18 września 2022 r.
Wydarzenie prezentujące tradycje obróbki lnu i winogron oraz żniw kukurydzianych, podczas którego:
-poznamy etapy ręcznej obróbki lnu, takie jak: międlenie, cierlenie czy czesanie,
-wytłoczymy winogrona i skosztujemy świeżego soku,
-obejrzymy widowisko „Łupaczka z tańcem”, czyli żniwa kukurydziane po bukowińsku, w wykonaniu zespołu „Watra” z Brzeźnicy. Wprowadzi nas ono w tradycyjne prace gospodarskie przy obróbce kukurydzy, którym towarzyszyć będzie śpiew i tańce.
Imprezę wzbogacą występy zespołów folklorystycznych, kiermasz wyrobów rękodzielniczych oraz potrawy kuchni regionalnych."-tekst ze strony: https://muzeumochla.pl/2022/08/30/18-wrzesnia-u-progu-jesieni/

Wędrujemy więc od chaty do chaty, zaglądamy do wnętrz, robimy zdjęcia i niespiesznie przechodzimy dalej. Zatrzymujemy się przy straganach z jedzeniem, Panie z Kół Gospodyń dopiero się rozpakowują, więc idziemy dalej.
































I tak powoli wędrujemy po terenie Skansenu. Oglądamy stare chaty, zaglądamy do ich wnętrz, focimy i cieszymy się że możemy to wszystko razem oglądać :) Kiedy dostrzegamy stoisko z wyrobami z Podlasia, wysyłam Gabrysi zdjęcie z zapytaniem czy kupić Jej chleb. Długo na odpowiedź nie muszę czekać, prawie od razu rozdzwonił się mój telefon.
-Nie chcę chleba. Mam jeszcze ten, który przywieźliście mi z Jawora. 
-Ok.-odpowiadam.
-A gdzie Wy jesteście? 
-Jesteśmy w Ochli, w Skansenie.
-W taką pogodę? 
-U nas nie pada - śmieję się - mamy nawet błękitne niebo i słoneczko. Zaraz Ci Gabrysiu wyślę zdjęcie, to zobaczysz.
-Ok. Pa.
-Pa.
Po zakończeniu rozmowy, robię kilka zdjęć i wysyłam je Gabrysi. 














Po rozmowie idziemy dalej. Mamy jeszcze troszkę czasu do rozpoczęcia pokazu tłoczenia soku z winogron, który odbędzie się przy XVIII-to wiecznej wieży winiarskiej z Budachowa, dlatego powoli przechadzamy się, robimy zdjęcia i zaglądamy do starych chat, chłonąc ich piękno :)































Kiedy zbliża się pora pokazu, ruszamy w kierunku wieży winiarskiej. Na miejsce docieramy dość szybko, zajmujemy sobie miejsca i chwilę czekamy na rozpoczęcie. Oczywiście ten czas wykorzystujemy na sesje zdjęciowe pięknej budowli jaką jest piętrowa wieża winiarska z Budachowa.

"Wieża winiarska z Budachowa.
Budynek pochodzi z XVIII wieku. Pierwotnie stała w zespole budynków dworskich, gdzie pełniła funkcję gospodarczą. Obecnie usytuowana jest na niewielkim wzniesieniu, osłonięta od północy i zachodu pasmem leśnym. Na jego południowym stoku, gdzie jest najlepsze nasłonecznienie, teren przeznaczony jest na plantację winorośli. Piętrowy budynek wieży o konstrukcji szkieletowej, wypełnionej cegłą (tzw. mur pruski), wzniesiono na planie kwadratu. Widoczne są drewniane belki i przyciesie.
Wypełnienia między belkami, w tym wypadku ceglane, zostały otynkowane, zgodnie z ich pierwotnym wyglądem, oraz pobielone wapnem. Budowlę okala galeryjka wsparta na czterech pionowych słupach z zastrzałami mieczowymi. Schody prowadzące na nią znajdują się od północnej strony. Pomieszczenie na piętrze przeznaczono na skład narzędzi i sprzętów. Stąd wchodzono na wieżę i obserwowano plantację.
Wieża wystająca ponad mansardowy dach, kryty dachówką, wykonana jest z drewna i nakryta gontem. Dolna część budynku, do której prowadzą drzwi od strony wschodniej, składa się z jednego pomieszczenia. Eksponowane są tu urządzenia do uzyskiwania soku z winogron i jego przetwórstwa, np. koryto z 1796 roku, drewniana prasa śrubowa z 1830 roku, beczki z datowanymi szpuntami (1804) i inne naczynia oraz sprzęty."-tekst ze strony:

Kiedy tak czekamy, dociera do nas spora grupa turystów z Górnego Śląska i nagle robi się tłoczno i gwarno. I tak z lekkim opóźnieniem Pani rozpoczyna pokaz tłoczenia soku z winogron. 
Pan towarzyszący Pani, pokazuje na dwa wiklinowe kosze. Znajdują się w nich dwa rodzaje winogron. Pierwszy jest wypełniony drobnymi, ciemnogranatowymi owocami, zebranymi w tutejszej winnicy, w drugim natomiast znajdują się duże, mięsiste, owoce o różowej barwie, zakupione w markecie. Pani tłumaczy nam wszystkim co teraz będzie tu robione. Pokazuje starą, drewnianą, nakręcaną korbą, wyciskarkę do owoców i każe Panu wrzucić do niej winogrona o ciemnogranatowej barwie. I kiedy owoce są już w zbiorniku, Pana zaczyna kręcić korbą, a do podstawionej miski spływają rozgniecione owoce i sok. Po rozgnieceniu wszystkich owoców, lądują one z powrotem do zbiornika i znów zostają one zmiażdżone i lądują w misce. Kilka razy jest powtórzony ten proces, aż w misce pojawia się więcej soku niż miazgi. Po tym pokazie na drobnych winogronach, Pan wrzuca do zbiornika mięsiste, różowe winogrona. Proces jest powtarzany tyle razy ile poprzednim razem, a po zakończeniu zgniatania, w misce znajduje się niewiele soku, za to mnóstwo miąższu o burym kolorze. 











Kiedy wszyscy już obejrzą zawartość miski, Pan odkłada ją na stolik i bierze pierwszą miskę i wsypuje jej zawartość do starej, drewnianej prasy i zaczyna się proces tłoczenia soku. Stajemy dookoła i przyglądamy się jak podczas użycia ludzkich mięśni, ze sprasowanych owoców do wiadra leci sok. Najpierw wyciśnięte zostają ciemnogranatowe winogrona, a po nich różowe. I po jakimś czasie mamy przed sobą dwa wiadra z wyciśniętymi sokami. Jednomyślnie stwierdzamy że więcej jest soku z małych, ciemnogranatowych winogron, niż z dużych, mięsistych, różowych owoców, a poza tym oba soki różnią się kolorami. Jeden ma piękny ciemno wiśniowy, natomiast drugi ma kolor trudny do określenia. Soki zostają rozlane do szklanych dzbanków. Zanim zostaną rozlane do kubeczków jednorazowych, mamy okazję podziwiać kolor. Pierwszy do degustacji zostaje rozlany sok z małych, ciemnogranatowych winogron. Po jego wypiciu, wszyscy jednogłośnie stwierdzają że ma piękny kolor, jest pyszny i nie za słodki. Drugi natomiast ma brzydki, bury, rzec by można "sraczkowaty" kolor i jest strasznie słodki. I tak większości smakował pierwszy sok. Dziękujemy brawami za prezentację, robimy jeszcze kilka zdjęć i powoli idziemy w kierunku straganów, uginających się pod ciężarem regionalnych produktów :)



































Oglądamy wszystko, kupujemy małe co nieco, robimy zdjęcia i idziemy w kierunku wyjścia ze Skansenu. Po drodze zaglądamy do Zagrody Bukowińskiej i znajdujemy tu Bachusika :)

"Bukowińczykus.
Cny Bukowińczykus wspaniały na ciupadze taniec i zabawę wciąż ma na uwadze.
Znajdziecie go przy Muzeum Etnograficznym w Zielonej Górze – Ochla, ul. Ochla – Muzealna 5. Bachusik nawiązuje do Bukowiny i Bukowińczyków przesiedlonych w okolice Ochli w 1945 roku. Ma na sobie tradycyjne atrybuty Bukowiny – kożuszek z ornamentami i tradycyjną czapkę. Fundatorem bachusia jest Stowarzyszenie Wspólnota Bukowińska, a autorem Artur Wochniak."-tekst ze strony:

"Chata z Bukowiny.
Jest to jedyna w Polsce zagroda wzorowana na obiektach z północnej Rumuni, skąd po II wojnie światowej przyjechało do Polski wielu osadników w ramach tzw. repatriacji. Bukowińczycy zachowali odrębność wyrażającą się w postaci strojów i bogatego folkloru. Lubuskie stało się ich nową małą ojczyzną. Kultywują jednak pamięć o swojej karpackiej krainie, gdzie mieszkali przez prawie 200 lat.
 Do zagrody wchodzimy przez wysoką, drewnianą bramę zwieńczoną zdobnie powycinaną blachą. Wyrzeźbiono na niej wiele interesujących detali m.in. herby i słońca, charakterystyczne dla Karpat Wschodnich. Przed domem stoi studnia z dekoracyjną obudową podobnie jak brama i chata zwieńczona ozdobną blachą. Obok zobaczymy suszarnię kukurydzy, która na bukowinie jest podstawą żywienia. Z kukurydzy przyrządza się mamałygę w przeróżnej postaci – na słodko i na słono. Jest tu również ekspozycja pokazująca warsztat rzemieślniczy wytwórcy drewnianych dachówek zwanych gontem. W chacie z szerokim podcieniem prezentowana wystawa prezentującą historię ludności bukowińskiej. Zgromadzono na niej wiele dokumentów, fotografii i pamiątek pokazujących życie codzienne. Możemy tu podziwiać także stroje ludowe, kilimy, chodniki oraz barwnie wyszywane poduchy."-tekst ze strony: https://muzeumochla.pl/qr/bukowina/

Niespiesznie oglądamy wszystko, robimy zdjęcia i cieszymy się że mamy kolejnego bachusika :) 
Zaglądamy jeszcze na lokalne targowisko, przy okazji oglądając pozostałe budynki należące do Skansenu.










Po obejrzeniu wszystkiego, opuszczamy teren Skansenu i wychodzimy na dość ruchliwą szosę. Przechodzimy na jej drugą stronę i idziemy w kierunku przystanku autobusowego. Na tabliczce z rozkładem jazdy sprawdzamy o której mamy autobus i stwierdzamy że mamy trochę czasu. Umilamy sobie czas oczekiwania robieniem zdjęć i rozmową, więc mija on nam dość szybko i kiedy podjeżdża nasz transport, wsiadamy do niego, kupujemy bilety, rozsiadamy się wygodnie i jedziemy do Zielonej Góry. Gdy już jesteśmy w autobusie i ruszamy, zaczyna dość mocno padać, cieszymy się z tego powodu, bo dzięki temu jest szansa że gdy wysiądziemy to będzie już po deszczu. 
Kiedy docieramy do centrum miasta, tak też się dzieje. Ulice są mokre od deszczu, ale już nie pada. Raduje nas to niezmiernie, co też wykorzystujemy skwapliwie :)














Wędrujemy uliczkami miasta, zmierzając powoli w kierunku stacji kolejowej i centrum przesiadkowego. Dość szybko docieramy na miejsce, więc stwierdzamy że mamy sporo czasu. Radek decyduje się pojechać autobusem w kierunku murali, które widzieliśmy jadąc autobusem. Ja zostaję.



Kiedy zbliża się odjazd naszego pociągu, idę w kierunku stacji kolejowej i staję na peronie, z którego ma odjechać nasz szynobus. Czekam tylko chwilkę na Radka. Jego mina świadczy o tym, że to co sobie zamierzył, to zrealizował. Cieszy mnie to ogromnie :) Kiedy tak czekamy na peronie, słyszymy komunikat:
-Uwaga podróżni, wyjątkowo pociąg Przewozów Regionalnych jadący do Jeleniej Góry odjedzie z toru 8 przy peronie 1a. 
Spoglądamy na siebie lekko zdezorientowani, ale od razu ruszamy w kierunku tegoż peronu. Kiedy docieramy na miejsce, stwierdzamy że ta "wyjątkowość" na kolei jest normą, bo na tym peronie stoi tłum ludzi czekających na ten właśnie pociąg. Nie wiem, czy nie byłoby prościej napisać na rozkładzie że pociąg do Jeleniej Góry odjedzie z tego właśnie peronu. No cóż, my maluczcy nie zrozumiemy pewnych rzeczy....
Kiedy szynobus zatrzymuje się na torze przy peronie 1a, wsiadamy do niego, zajmujemy miejsca i cieszymy się że udało nam się tak miło spędzić weekend :)



Większość podróży przesypiamy, więc mija nam ona dość szybko i bezproblemowo. Kiedy docieramy do Jeleniej Góry, jesteśmy szczęśliwi że kolejna nasza wyprawa nam się udała :)
W ten sposób kończymy naszą wycieczkę, kolejna już niebawem, więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko, życząc miłej lektury i zdrówka :)

Danusia i Radek :)




2 komentarze:

  1. Za każdym razem podziwiam Waszą niebywałą chęć poznawania tylu ciekawych zakątków kraju. Myślę, że siłą napędową
    Jest to, że jest Was dwoje i nawzajem napędzacie się. A to jest niebywała sprawa. A tym samym ja mogę dowiedzieć się
    jakie nasze okolice bliższe lub dalsze są ciekawe. Chociażby ten skansen. Spodobały mi się te ciekawe pod względem architektury chałupy.
    Oby Wam jak najdłużej starczało tyle werwy, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu dziękujemy za miłe słowa :)
      Cieszy nas bardzo gdy możemy pokazać i zachęcić innych do zajrzenia do pięknych zakątków naszego kraju. Sami uwielbiamy odkrywać nowe miejsca, a i powracamy do tych, w których już byliśmy.
      Pozdrawiamy serdecznie :)

      Usuń