niedziela, 15 grudnia 2013

W poszukiwaniu kapliczki-czyli święci nam wyznaczyli wędrówkę :),a poza tym-jedna wieś-dwa kościoły-Miłków :)

Dzisiejsza wędrówka,ma być dla Radka,małą powtórką z dnia wczorajszego,a  dla mnie-po części przypomnieniem,ale i czymś nowym :)
Tradycyjnie wstajemy odpowiednio wcześnie,by bez pośpiechu zjeść śniadanie,wypić kawę i na spokojnie wyruszyć ku naszym małym celom :)
O 9:25 odjeżdżamy spod "Teatru" 19-tką do Sosnówki Górnej.










 Po drodze,mamy okazję podziwiać przepiękne widoki i żal nam,że nie wybraliśmy się wyżej,w góry-bo znów zaufaliśmy prognozom telewizyjnym....,które na dziś przewidziały duże zachmurzenie,a tu taki cudny błękit.....
Wysiadamy w Sosnówce Górnej.Tu chwila na sesję zdjęciową i powoli ruszamy ku Borowicom.Okazało się,że najpierw pójdziemy do kapliczki,której do tej pory nie widzieliśmy.Idziemy więc skrajem szosy,umilając sobie drogę rozmową i tak dochodzimy do drogowskazu,na którym jest napisane 500m Dom Tatry i kaplica św.Jana z Dukli.Skręcamy więc w lewo i idziemy.....


Turysto,jeśliś zmęczony,to przysiądź i odpocznij !!!

Słonecznik :)















:)



Wąską,krętą drogą asfaltową dochodzimy do "Domu Tatry". Rozglądamy się wszędzie,wszak to miało być tylko 500m i co??? Nic!!! Nie ma kapliczki :(
Idziemy jeszcze kawałek szosą,ale kiedy dostrzegamy za zakrętem jakieś zabudowania prywatne,rezygnujemy i wracamy.Sprawdzamy na mapie,ale okazuje się,że na niej nie ma zaznaczonej kapliczki,więc rozważamy wersję wejścia na zielony szlak.Mamy nadzieję,że to właśnie on nas doprowadzi do kapliczki.
Idziemy więc nim kawałek,ale gdy wspina się coraz wyżej i głębiej w las,znów rezygnujemy.Proponuję Radeczkowi,że zadzwonię do Macieja i zapytam o drogę-co też czynię.
Maciej wyjaśnia mi jak mamy iść,za co Mu dziękuję i pozdrawiam(On dziś wędruje ku "Strzesze Akademickiej").
Wracamy.Stajemy przed "Domem Tatry" i znów zaglądamy wszędzie.Droga skręcająca w prawo,wiedzie nas do góry,ku nowo budowanym domom i tam się kończy.Znów wracamy.Wchodzimy na łąkę,na której są szczątki dawnego domostwa,a obok stoi ledwo trzymająca się ławka ze stolikiem.Schodzimy z łąki na drogę.Mówię do Radka,że może jednak pójdziemy dalej,ku majaczącym domom.Widzę,że Radek jest już zrezygnowany,ale idziemy.....idziemy.....mijamy zakręt,niewielki zagajnik i po prawej stronie rozpościera się przed nami łąka,na której w oddali dostrzegamy naszą,poszukiwaną kapliczkę.Oboje jesteśmy zaskoczeni,bo inaczej ją sobie wyobrażaliśmy.
Wędrujemy przez łąkę,na przełaj,po zmarzniętym,chrupkim śniegu.
























Zatrzymujemy się przy małym,kamiennym budyneczku.Oczywiście,mamy świadomość,że kapliczka jest zamknięta,ale nic to,są przecież okna,przez które można zajrzeć do środka.Co też czynimy.Wnętrze jest skromne i przez to piękne.Robię zdjęcia.
O św.Janie z Dukli można przeczytać tu:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/s_jan_z_dukli1.html










Po sesji zdjęciowej idziemy przez łąkę,po "chrupiącej" trawie,gdzie zatrzymuję się na chwilę by zrobić kilka kryształkowo-lodowych zdjęć.Radek w tym czasie nalewa gorącej herbaty,której zapach roznosi się w powietrzu,kusząco :) Łyk gorącego napoju dodaje nam energii,ruszamy dalej.Wracamy kawałek i tuż za Villą Limbą,skręcamy w drogę w prawo.Mijamy ostatnie zabudowania i wchodzimy do lasu.Wędrujemy teraz leśną,szeroką,usłaną igliwiem drogą.Cicho tu i spokojnie i w takim spokoju dochodzimy do kaplicy św.Anny.























Najpierw idziemy do "Gospody". Radek był tu wczoraj,a ja jestem tu po raz pierwszy.Ostatnio gdy tu byliśmy,to "Gospoda" jeszcze nie funkcjonowała.
W progu wita nas pies i rudy kot.Zamawiamy kawę i siadamy przy stoliku,na który zaraz wskakuje rudzielec i mruczeniem oznajmia nam,że nie ma najmniejszego zamiaru schodzić ze stołu :) Uśmiechamy się do siebie i w tym momencie,kot zostaje pogoniony,a na stoliku ląduje nasza kawa.I tu staje się rzecz dziwna,bo kot,który spał sobie spokojnie na kanapie przy kominku,nagle obudził się,usiadł naprzeciwko Radka i głośno miałcząc domaga się od Radka kawy?,krówki?-jak to wytłumaczyć? Radeczek ze stoickim spokojem,odpowiedział kotu-miał,i już nie ma.....spóźniłeś się :)
Po wypiciu kawy,kilku zdjęciach i pieczątkach(są dwie),wychodzimy na zewnątrz.























Zaglądamy przez kraty do kaplicy św.Anny.
Święta Anna-matka Marii z Nazaretu,babcia Jezusa Chrystusa,żona Joachima,święta kościoła katolickiego i prawosławnego.
O życiu świętej Anny można przeczytać tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%99ta_Anna
"Pierwsza udokumentowana wzmianka o istnieniu tzw."Kościółka Źródlanego",na zachodnim zboczu góry Grabowiec,pochodzi z kroniki kościelnej z 1220 roku.W tej kronice jest również informacja,że w 1212 roku,w wyniku intensywnych i długotrwałych opadów,nastąpiło zmycie budynków w okolicy kaplicy.W wyniku czego,miejscowa ludność,schroniła się do ówczesnego "Kościółka Źródlanego".
Miejsce to było jednak ludziom znane od zarania dziejów,jako tzw.Dobre Źródło,cieszące się cudownymi właściwościami.
Ostatnie badania archeologiczne potwierdzają,że miejsce to stanowiło prasłowiański ośrodek kultu.Jest to najstarsza budowla murowana,na tym terenie.Pierwsza kaplica w tym miejscu,została wybudowana już X wieku,przemawia za ty architektura zbliżona do stylu romańskiego.Podstawowym budulcem świątyni jest kamień,a mury posiadają grubość dochodzącą do 1,7m,Formą owalną,budowla nawiązuje do grobu Chrystusa w Jerozolimie.W 1316 roku,ustalona została przez księcia Bolko,roczna dotacja w wysokości 3 marek w złocie na utrzymanie kaplicy,potwierdzona zapisem z 1367 roku.Od początku,kaplica miała szczodrych fundatorów,którzy nie skąpili grosza i opiekowali się świątynią.Przykładem mogą być bracia Melka i Konrad Liebthaler,którzy byli właścicielami Sosnówka i Podgórzyna i w roku 1481 gruntownie odnowili budowlę.Po wojnach husyckich,również kaplica była mocno zdewastowana i w 1668 roku,na polecenie właściciela tych terenów hrabiego Leopolda Schaffgotscha,została kaplica odbudowana.Obecny swój wygląd i wystrój,świątynia zawdzięcza ostatniej przebudowie z 1718-19 roku.Na polecenie ówczesnego właściciela tych terenów,hrabiego Hansa Antona Schaffgotsch,wyznaczono mistrza Caspara Jentscha,który oszacował koszty na 700 guldenów.We wrześniu 1718 roku,wmurowano kamień węgielny,a poświęcenie nastąpiło w lipcu 1719 roku.Przy budowie i wystroju kaplicy pracowali:Wenzel Conrad z Cieplic-ołtarz główny,legnicki malarz Knechtel-obraz św.Anny w ołtarzu głównym malarz Johannes Hieronimus Kettenacher z Cieplic-drugi obraz ołtarzowy z przedstawieniem św.Rodziny.Po przeszło 200 latach przeprowadzono następny remont kaplicy,w latach 1942-43,na pamiątkę swych poległych synów,właściciel tych ziem hrabia Friedrich von Schaffgotsch i właściciel aptek w Sosnówce i Opolu-Carl Wieczorek,sfinansowali kolejny remont kaplicy.
Początkowo źródełko wypływało spod ołtarza głównego kaplicy,ale podczas ostatniego remontu "wyprowadzono" je poza obręb kaplicy.Z powodu ludzkiej głupoty i bezmyślności,kaplica była w poważnym stopniu zawilgocona i zniszczona.
W 1998 roku,właściciele pensjonatów i hoteli z Sosnówki,założyli Społeczny Komitet Odbudowy Kaplicy św.Anny,aby ratować ten piękny i stary zabytek.Ze środków prywatnych i społecznych w 2000 roku przystąpiono do remontu kaplicy,"Dobrego Źródła",często zwanego "Źródłem Miłości". Z okazji odpustu św.Anny,organizowane są festyny,z których cały dochód przeznaczony jest na remont tego miejsca.Zrobiono nowy dach,drenaż,izolację,tynki,okna,instalację elektryczną i zbudowano tzw.letni ołtarz,gdzie w przeddzień odpustu św.Anny,od 2003 roku odbywają się koncerty muzyczne.
Stara legenda głosi,że jeżeli nabierze się wody w usta ze "Źródełka Miłości" i przebiegnie siedem razy wokół kaplicy,nie połykając wody,to miłosne życzenie,o którym się pomyślało-na pewno się spełni.
Powrócił przedwojenny zwyczaj zawierania związków małżeńskich w kaplicy,ponieważ są one szczęśliwe i długotrwałe.
Stary napis z wnętrza kaplicy mówi nam:"Wędrowcze,jeżeli ujrzałeś obraz Rodziny Świętej w blasku wieczności i pięknie natury,wznieś oczy ku Krzyżowi-naszej jedynej nadziei,pamiętaj o niej i poleć ją boskiej miłości."-informacje z tablicy przy świątyni.
Aby napić się wody ze źródełka,musimy chwilę poczekać,gdyż trwa nabieranie do butelek pięciolitrowych wody.I pewnie czekalibyśmy jeszcze długo,gdyby nie zlitowano się nad nami i pomiędzy kolejnym napełnianiem butelek,dopuszczono nas do źródełka.Aby zrobić zdjęcie samego źródełka,musiałam pozbierać butelkowe nakrętki,które były wszędzie porozkładane.....
Po wypiciu wody z "Dobrego Źródła",decydujemy się iść niebieskim szlakiem do Miłkowa.






















Mijamy po drodze wejście do sztolni,ruiny dawnych zabudowań i dość szeroką drogą przez las docieramy do Miłkowa.Zanim dojdziemy do centrum wsi,zauważamy bielutką Śnieżkę,górującą nad wszystkim.Szkoda,że nie ma już błękitnego nieba....mimo to robię zdjęcia,bo nasza "królewna" jest piękna :)
Schodzimy do centrum.Przed nami dwa kościoły,których wieże widzimy z daleka.
























Trochę historii o Miłkowie i jego zabytkach można przeczytać tu:
http://www.podgorzyn.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=56&Itemid=86
Pierwszy kościół,który oglądamy to kościół Świętej Jadwigi.Oczywiście jest zamknięty,ale i na zewnątrz jest co oglądać.Na zewnętrznej ścianie świątyni znajdują się płyty nagrobne karkonoskich laborantów,w murze okalającym cmentarz przykościelny znajdujemy pręgierz i trzy krzyże pokutne-pojednania.Po obejrzeniu idziemy w kierunku przystanku autobusowego i po zajrzeniu do rozkładu jazdy autobusów,okazało się,że 9 minut temu odjechał autobus do Jeleniej Góry.No cóż,gdybyśmy nie zatrzymali się przy kościele,to pewnie zdążylibyśmy,a teraz zastanawiamy się co zrobić.












Po chwili namysłu,dochodzimy do wniosku,że najlepszym wyjściem będzie jak pójdziemy do Ściegien i stamtąd spróbujemy dostać się do Jeleniej Góry.
Najpierw jednak,namawiam Radka do obejrzenia ruin kościoła ewangelickiego,usytuowanego po drugiej stronie ulicy.
Wchodzimy przez bramę na okalający kościół cmentarz.Kiedyś był to ewangelicki cmentarz,dziś służy katolikom,a to co zostało po ewangelickich grobach,ustawiono tuż przy kościele.
My obchodzimy świątynię dookoła.Wszystkie okna i drzwi są zamurowane,więc nie ma jak zajrzeć do środka,ale kiedy już mamy wracać,okazuje się,że z drugiej strony kościoła jest wybita dziura w zamurowanym,dawnym wejściu do świątyni.Wchodzimy więc do środka.
Przykry to widok-w środku rosną krzaki.Kościół nie ma dachu,więc za parę lat krzaki zmienią się w drzewa....
Robię kilka zdjęć i kusi mnie,aby podejść do wieży.Rezygnuję jednak,gdy widzę,że Radek wyszedł na zewnątrz.Idę więc za nim.Wychodzimy na ulicę i powoli,odwracając się za siebie,żegnamy się z Miłkowem.




























:)









Przechodzimy przez ruchliwą drogę i teraz mamy 3km do Ściegien.Idziemy powoli,bo okazuje się,że Radek kuleje.Zrobił Mu się odcisk i zaczyna Mu dokuczać.Drogę umilamy sobie rozmową.Zatrzymujemy się na chwilę,gdy dostrzegam w oddali białą Śnieżkę i słońce chowające się za górami.Robię zdjęcia,chwilę stoimy zapatrzeni w piękno i nagle dzwoni mój telefon-to Maciej,z zapytaniem gdzie jesteśmy.Kiedy mówię Mu,że idziemy do Ściegien,by stamtąd wracać do domu,to okazuje się,że Oni właśnie idą na autobus i jak dobrze pójdzie to jest szansa,że się spotkamy.Mówię o tym Radeczkowi i idziemy dalej.


Drzewo "zjadło" kamienny słupek :)













Wolnym krokiem dochodzimy do przystanku,tu rozsiadamy się-mamy chwilę na łyk gorącej herbaty,kanapki z kremem kawowym i kawałek ciasta.Kiedy przyjeżdża nasz autobus,wsiadamy do niego,witamy się z Ewą i Maciejem i odjeżdżamy do Jeleniej Góry.
Odwiedziliśmy miejsca dla nas nowe,nieznane nam,ale też i takie,w których,kiedyś już byliśmy.

Kolejna wędrówka dobiegła końca.Pora więc na następną.Do zobaczenia niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz