Dziś Radek pracuje,a ja wiem,że chcę zobaczyć "Szwajcarkę"!!!!
Całkiem niedawno dostałam od Janka z Kamiennej Góry piękną prezentację z Ich wędrówki i właśnie tam ujrzałam,piękną,odnowioną "Szwajcarkę". Pozazdrościłam Im i postanowiłam sama ją zobaczyć,ale pogoda spłatała mi psikusa.Od wczoraj sypie śnieg.Grube płaty lecą z nieba i ścielą się,otulając wszystko bielą.Jestem trochę zła,ale szybko mi przeszło,gdy Tato Radka,zaproponował mi,że pojedziemy samochodem.Oczywiście wiem,że najpierw będą odwiedziny w Karpnikach,ale ja cieszę się z tego powodu.Lubię tam jeździć:)
Wypijamy spokojnie kawę i ruszamy.....
Wizyta w Karpnikach,choć niezapowiedziana i niespodziewana,udała się nad wyraz.Pokrzepieni bigosem,kawą i ciastem,ruszamy do "Szwajcarki". Ciągle sypie śnieg!!!
Na parkingu,tyle co przed nami przyjechał bus z Leszna."Wysypują" się z niego turyści.My wiemy,że Oni będą też podążać w kierunku schroniska,więc nie oglądając się,ruszamy pierwsi-przecieramy szlak!!!
Dziwnie się idzie po śniegu,nogi jeszcze nie przyzwyczajone,więc rozjeżdżają się na wszystkie strony,a na dodatek wciąż sypie.
Dochodzimy do schroniska.Wygląda inaczej,drewno z którego jest zbudowane jest wyczyszczone i jasne.Niesamowity widok.
Historia budynku sięga roku 1823,kiedy właściciel zamku w Karpnikach,Wilhelm von Hohenzollern,brat króla Prus,Fryderyka Wilhelma III wydał polecenie wybudowania domku myśliwskiego,na południowo-wschodnim stoku Krzyżnej Góry.Za wzór wzięto budynek z Wyżyny Bermeńskiej w Szwajcarii,skąd pochodziła żona Hohenzollerna.Stąd też nazwa "Szwajcarka". Na dole było pomieszczenie dla leśniczego,a na piętrze gabinet księcia z ogromnym kominkiem.Po kilku latach,miejsce to stało się bardzo popularne,więc na dole powstała gospoda,a w czasie międzywojennym "Szwajcarka" stała się schroniskiem.Jest to jedyny,całkowicie drewniany budynek schroniska w Sudetach i od 1823r. w niezmienionym stanie stoi u stóp Krzyżnej Góry.Pierwszym gospodarzem w schronisku PTTK,był-przewodnik i znawca Sudetów-Tadeusz Steć.
Tyle historii.
Ja byłam tu kilka razy i za każdym razem jestem tym miejscem zachwycona.
Robię zdjęcia,bo trzeba to utrwalić.Ostatnim razem gdy tu byłam to trwał remont w środku.Było tam niemiłosiernie zimno,bo piece były rozebrane,naprawiali komin.Postanawiam więc wejść do środka,by sprawdzić jak jest teraz.Przy samych drzwiach ulokował się czarny,puszysty kot.Gdy głaszczę go zaczyna mruczeć i przymilać się do mnie,więc otwierając drzwi schroniska wpuszczam go do środka i "obrywa"mi się za to!!!Właściciel zwrócił mi uwagę,bym teraz złapała kota i wypuściła go na zewnątrz.Jest on strasznym rozrabiaką i wskakuje na stół,wpychając swój pyszczek turystom do jedzenia....Nie ma innej rady,jak iść na "polowanie" na kota!!!Udaje mi się to po jakimś czasie,"bestia" jest niesamowicie sprytna-widać często go to spotyka i się wyszkolił....hi.hi...
Tato Radka,rozmawia z właścicielem.Mają wspólny temat-orzeł z rozpostartymi skrzydłami na skale.Tato Radka,pamięta go ze swej młodości,siadywał na nim,a teraz zauważył zdjęcie na ścianie i stąd dyskusja z właścicielem.Poza tym,obaj panowie znaleźli jeszcze inny temat,który dla mnie był niezbyt zrozumiały...
Kupuję znaczek turystyczny dla Radka,dzwoneczek dla siebie i proszę jeszcze o pieczątki,które lądują w moim pieczątkowym notesie.
Żegnamy się z Panem i opuszczamy schronisko,które powoli zapełnia się sporą grupą dzieci.
Opuszczając to miejsce,robię jeszcze sporo zdjęć.Idziemy teraz drogą,którą wjeżdżają samochody.Las w śniegu wygląda cudownie.Dominuje biel i szarość,gdzieniegdzie przepleciona kolorowymi liśćmi,które jeszcze dość dobrze trzymają się gałązek.Dookoła cisza,a my powoli wracamy,najpierw do samochodu,a później do domu.
Tak oto krótka wędrówka w pierwszym śniegu się kończy,pora więc na następną!!!
Do zobaczenia niebawem....
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Danusia.
|
28.06.2010r. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz