sobota, 20 grudnia 2014

Paseky nad Jizerou :)

Czas przedświąteczny i nie bardzo zimowa pogoda,niezbyt sprzyja dalszym wędrówkom,więc na dziś Radek wymyślił wyjazd do Czech.
Jedziemy samochodem.Śniadanie,kawa i w drogę!!!
Przekraczamy granicę w Jakuszycach i na początku Harrachova zatrzymuje nas Policja.Na szczęście tylko po to,aby sprawdzić dokumenty.Jedziemy więc dalej.
Przed nami Paseky nad Jizerou.Już tu kiedyś byliśmy,ale wtedy interesujące nas Muzeum było zamknięte,więc mamy nadzieję,że dziś uda się nam je odwiedzić.
Trochę zbaczamy z obranej drogi i dzięki temu mamy okazję obejrzeć stary,drewniany  i malutki budyneczek Havírenského Młyna.
"Na potoku Havirenskim,który otrzymał swoją nazwę według Havirny,osady gminy Paseki,gdzie zgodnie z tradycją wydobywano w XVII wieku srebro,stał młyn,który pięknem swojej ludowej architektury przewyższał wszystkie młyny w okolicy.Stał u podnóża Mechovicy (803 m),skalistego grzbietu górskiego z romantyczną grupą Borovskich skał.Lasy na Mechovicy,jak też młyn pierwotnie należały do ziemian.Rozległe lasy wokół Havirny sięgające aż do Mýta,gdzie Mumlava wlewa się do Izery,należały od 1824 roku do książęcego rodu Rohanów,którzy byli członkami znanego starego rodu francuskiego.Do Czech przybyli podczas rewolucji francuskiej a ich siedzibą stał się Sychrov.Z ogólnej powierzchni gminy Paseki liczącej 1279 hektarów,do tego rodu należało 185 ha.Ostatnim właścicielem był hrabia Alain Rohan.
Młynarze z Havirny,którzy jednocześnie byli piekarzami,piekli dla mieszkańców Havirny zarówno chleb,jak też rogale,bułki,ciastka itp.Havirna liczyła w 1834 roku 54 domy.Zabudowania należące do młyna były niezwykle rozległe.W jednym z wynajętych wielkich pomieszczeń zaczęto nauczać dzieci i odbywały się tu także tak zwane ćwiczenia chrześcijańskie.
Potok przepływający przez Havirnę napędzał nie tylko młyńskie koło.Na potoku tym,który wlewa się do Izery ogółem było 5 wodnych kół i 2 turbiny.W ciągu XIX wieku na potoku powstały warsztaty obrabiające materiały (przede wszystkim drewno).
W połowie XX wieku zniknął młyn,pozostała tylko stara lipa,zaprzestały swojej działalności warsztaty obróbki drewna,dolina ucichła,tylko potok opowiada..."-tekst z tablicy informacyjnej.

Słuchamy chwilę jak szemrze woda w potoku...Radek wypatrzył źródełko ze stojącym obok kubeczkiem.Nabrał wody ze źródełka i wypił.Była dobra i zimna :)
Wsiadamy do autka i jedziemy dalej....
























Zostawiamy samochód niedaleko restauracji i hotelu,stąd do Muzeum mamy 1,5 km.Idziemy więc.Najpierw wąska,droga asfaltowa wiedzie dość ostro w górę,ale później wchodzimy na szutrową drogę między łąkami.Nią spokojnie pniemy się coraz wyżej.










Idąc tak do góry,co jakiś czas stajemy na chwilę by spojrzeć za siebie :)
A za nami rozpościera się widok zapierający dech w piersiach i nawet mimo tego,że mgiełka częściowo zakrywa krajobraz to i tak jest on cudny :)
I tak niespiesznie dochodzimy do kościoła św.Wacława.Mijamy go,robiąc kilka zdjęć i stajemy przed budynkiem,w którym znajduje się Muzeum.Sprawdzamy czy jest otwarte-drzwi są zamknięte,ale wystarczy nacisnąć dzwonek-my tak czynimy-i drzwi stają otworem :)

Wchodzimy do środka.Ciepło tu i przytulnie.Kupujemy bilety wstępu,vizytki turystyczne,czekoladę dla Tatki i stemplujemy wszystkie nasze kajety.Po dokonaniu wszelkich formalności zaczynamy powoli zwiedzać.









"Pomnik zapomnianych patriotów-Památník zapadlých vlastenců
Pomnik zapomnianych patriotów powstał w 1958 roku dzięki entuzjastycznej dobrowolnej pracy mieszkańców Pasek oraz dzięki chętnym ofiarodawcom rodzinnych pamiątek z wielu domostw,przede wszystkim ze spuścizny po narodowych działaczach odrodzenia narodowego,nauczyciela Józefa Šimůnka i precetora Věnceslava Metelki.
Pomnik otrzymał nazwę według powieści pisarza Karola Wacława Raisa,który opisał życie w Pasekach o ich okolicy w okresie odrodzenia narodowego i nazwał ją "Zapadlí vlastenci".Inspirację do tej opowieści znalazł w notatkach ludowego uczonego Věnceslava Metelki.
W 1975 roku pomnik otrzymał nową szatę oraz nowy scenariusz literacki,który opracował PhDr.Jaromir Jech,Csc.,autor studium rękopisów spuścizny V.Metelki.
Pomnik poświęcony jest spuściźnie ludowego uczonego Věnceslava Metelki oraz pisarza K.V.Raisa,jednocześnie jednak przypomina historię i życie codzienne czeskiej górskiej wsi,gospodarkę,rzemiosła,ręczne tkactwo,przerób lnu,toczenie drewna,nawlekanie koralików oraz dziedzictwo kultury a przede wszystkim tradycję muzyczną.Ekspozycja pod nazwą "Karkonoska szkoła skrzypiec" przedstawia V.Metelku jako Założyciela szkoły skrzypiec i wieś Paseki jako kolebkę gry na skrzypcach.Bogata kolekcja instrumentów muzycznych prowadzi od założyciela szkoły aż do żyjących skrzypków ze sławnych rodów Pilařů i Špidlenů.
W muzeum można zobaczyć dwa działające krosna oraz ruchome jasełka braci Škrabálków z początku XX wieku.Wszystko dopełniają fotografie Petra Kučery z lat 1900-1930.
Pomnik zapomnianych patriotów został zainstalowany w pomieszczeniach budynku parafii,który został zbudowany jednocześnie z kościołem w latach 1787-89 jako mieszkanie dla miejscowego proboszcza.W 1890 roku w pierwotnie parterowym budynku dobudowano piętro.Od 1981 roku Pomnik zapomnianych patriotów znajduje się pod opieką Zarządu Karkonoskiego Parku Narodowego jako karkonoskie muzeum."-tekst z tablicy informacyjnej przy Muzeum.
Zaczynamy od pomieszczeń na parterze.W szklanych gablotach znajdują się stare fotografie,dokumenty ukazujące dawne życie w górskiej wsi.Chodzimy,oglądamy,podziwiamy i robimy zdjęcia,powoli przechodząc do kolejnego pomieszczenia.
















Torebka z koralików :)



Serwetka z koralików :)





















































Każdemu z nas podoba się coś innego,więc chodzimy osobno.Radek spędza sporo czasu w salce szkolnej,a ja natomiast przy koralikach i starych malowanych szafach,skrzyniach....
Kiedy przyszliśmy do Muzeum,byliśmy jedynymi zwiedzającymi,a teraz,gdy dołączam do Radka w pomieszczeniu,gdzie wszystko dotyczy nauczania,jest już spora grupka zwiedzających.Staramy się nawzajem sobie nie przeszkadzać.






























































I tak powolutku,niespiesznie przechodzimy na piętro.Tu naszym oczom ukazała się ruchoma szopka.By do niej się dostać i móc zrobić zdjęcia,musimy zaczekać,bo akurat czescy zwiedzający ją podziwiają.Nie tracimy jednak czasu,bo wchodzimy do pomieszczenia,w którym znajdują się stare książki,zeszyty,marionetki,świadectwa szkolne,legitymacje itp.
Kiedy już nikogo nie ma przy szopce,podchodzimy do niej i najpierw oglądamy poruszające się figurki i kunszt wykonania,a później robimy zdjęcia,co zajmuje nam sporo czasu :)








































































Kiedy nasycimy się piękną szopką,wchodzimy do sali z marionetkami.Oglądamy wszytko co znajduje się w szklanych gablotach i powolutku wkraczamy do sali,gdzie królują skrzypce i jedna wiolonczela :)
Całe pomieszczenie,dookoła na ścianach ma wysokie,szklane gabloty,w których pozawieszano skrzypce.W większości są stare,ale są też współczesne.W dolnych gablotach można zapoznać się z życiem Věnceslava Metelki i innych tutejszych muzyków.Natomiast na środku znajdują się stołki,na których można przysiąść i posłuchać muzyki.Chodzimy dookoła,oglądamy wszystko,robimy zdjęcia i cieszymy się,że tu dotarliśmy-warto było !!!






















Powoli opuszczamy Muzeum.
Zanim ruszymy w drogę powrotną do autka,zaglądamy do kościoła.Oczywiście jest zamknięty,ale można obejrzeć wnętrze przez oszklone kraty.
"Kościół św.Wacława.
Kościół został zbudowany w latach 1787-89 według projektu architekta Antoniego Teumera,w miejscu, gdzie pierwotnie był wysoki las i skała.
Jest to barokowa budowla z jedną nawą i segmentowym zakończeniem prezbiterium,zakrystia znajduje się po stronie północnej a graniastosłupowa wieża pokryta gontami znajduje się na zachodzie.Kościół posiada płaskie stropy z murowaną kruchtą,wspartą na dwóch kamiennych graniastosłupowych filarach ze stiukowymi dekoracjami.Wewnętrzne wyposażenie jest jednolite,rokokowe,z drugiej połowy XVIII wieku.Główny ołtarz,dwa ołtarze boczne,ambona i dwadzieścia ław pochodzą z kościoła św.Wacława,z miejscowości Stará Boleslav,który został zamknięty razem z jezuicką rezydencją w wyniku likwidacji zakonu jezuitów w 1773 roku.Obraz świętego Wacława na głównym ołtarzu jest nowszy,pochodzi z 1886 roku a jego autorem jest malarz Vojtěch Bartůňek.Godny uwagi jest bardzo duży Boży grób,dzieło rzeźbiarza Franciszka Hanuša z 1896 roku oraz wycięta z drewna szopka betlejemska z 1902 roku.Dzwon pochodzący ze zlikwidowanego klasztornego kościoła dominikanów pod wezwaniem Panny Marii w Nymburku i wykonany w 1665 roku oraz pasecki dzwon z 1770 roku zostały zarekwirowane na cele wojskowe w 1943 roku.Nowe dzwony zostały ufundowane z datków mieszkańców Pasek w 1947 roku.
Przed kościołem znajduje się barokowy krzyż z 1811 roku,przed wejściem do kościoła rosną dwie lipy,które zasadzono z 1881 roku z okazji ślubu księcia Rudolfa i belgijskiej księżniczki Stefanii.Za zakrystią znajduje się grób pierwszego paseckiego proboszcza Raimunda Kaspara,dominikanina z Litomierzyc.Na cmentarzu,który otoczony jest kamiennym murem,krytym pierwotnie,podobnie jak dach kościoła,gontami,znajduje się cenny barokowy krzyż z 1825 roku."-tekst z tablicy informacyjnej znajdującej się przy świątyni.
Po zajrzeniu do wnętrza kościoła,stajemy na schodkach i podziwiamy piękny widok na grzbiety zachodnich Karkonoszy,który pewnie jest jeszcze cudniejszy,gdy nie przysłaniają go chmury i mgiełka.












Kiedy nasyciliśmy się widokami,powoli wracamy do autka.Nie idziemy drogą przez lasek,wybieramy skrót przez łąkę usłaną lekko zgniłymi już liśćmi.I stało się!!! Już na samym końcu zejścia,moja noga zapragnęła sobie zjechać-więc dzięki niej mój tyłek wylądował na zgniłych liściach i błocie pod nimi.I co teraz??? Jak zejść???
Naciągam mocno bluzę i nią zakrywam swój ubłocony tyłek i jakoś udaje mi się dojść do samochodu.Z bagażnika wyjmuję koc,kładę go na siedzenie i dopiero rozsiadam się wygodnie.Wracamy do Polski.
Droga mija nam szybko.Zatrzymujemy się w Harrachovie na małe zakupy-ja oczywiście zostaję w aucie,bo jak tu się pokazać z zabłoconym tyłkiem!!!
Obserwuję policjantów stojących w tym samym miejscu co rano.Dostrzegam,że zatrzymują tylko polskie samochody wjeżdżające do Czech.Sprawdzają dokumenty i puszczają.Mówię o tym Radkowi,gdy Ten wraca z zakupów,a On stwierdza,że u nas to nie do pomyślenia,bo gdy Policja zatrzyma jakiś samochód,to automatycznie musi sprawdzić wszystko!!!!










Do domu docieramy szczęśliwie.
Tatce Radka opowiadamy jak było,śmiejąc się przy tym z mojego tyłkowego zjazdu na błocie.Tatko stwierdza,że kto drogi prostuje,w domu nie nocuje.

Skończył się dzień i krótka wędrówka,kolejna już niebawem,więc do zobaczenia :)


Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz