sobota, 9 maja 2015

Złotoryjski sernik z Okonia :)

Za oknem pada deszcz...ale według prognoz ma się przejaśnić....
Radek "grzebie" w internecie i planuje dzisiejszy dzień.
W końcu decyzja zapadła-w Złotoryi są już w sprzedaży vizytki-pora więc tam się wybrać,a przy okazji wejść na Wilkołaka.
Po śniadaniu,kawie,pakujemy plecaki,żegnamy się z Tatkiem,wsiadamy do autka i jedziemy.
Najpierw zajeżdżamy do Wlenia.Pałac Lenno jest zamknięty,idziemy więc na Górę Zamkową,zobaczyć jak obecnie wygląda zamek.Kiedy dochodzimy do kościoła św.Jadwigi Śląskiej otacza nas aromat czosnku.Zapach jest niesamowicie silny,ale to nie dziwne,bo dookoła jest biało od kwitnącego czosnku niedźwiedziego.Cudnie to wygląda.Cała góra pokryta jest grubym,biało-zielonym kobiercem :) Robimy zdjęcia i wędrujemy wydeptaną ścieżką wśród czosnkowego zapachu,pnąc się ku zamkowi.









"PoradnikZdrowie.pl
CZOSNEK NIEDŹWIEDZI
Autor: Monika Majewska
Czosnek niedźwiedzi ma wszystkie właściwości czosnku pospolitego. Jednak przewyższa go pod względem zawartości pewnych substancji, przede wszystkim związków siarki, które pozytywnie wpływają na układ sercowo-naczyniowy, pokarmowy, a także pomagają zwalczać wirusy, bakterie czy drożdżaka Candida albicans, odpowiedzialnego za grzybicę. Czosnek niedźwiedzi (Allium ursinum), inaczej czosnek cygański lub cebula czarownic, to roślina, której właściwości odkryli już starożytni Germanie. Traktowali oni czosnek niedźwiedzi jako uniwersalny lek. Starogermańska legenda głosi, że był on pierwszym posiłkiem niedźwiedzi po przebudzeniu się z snu zimowego (stąd nazwa rośliny). Doszli więc do wniosku, że skoro czosnek wzmacnia niedźwiedzia, to jest w stanie wzmocnić również człowieka. Należy jednak zaznaczyć, że czosnek niedźwiedzi w niczym nie przypomina tradycyjnego czosnku. Nie ma on formy ząbków, lecz liści, które zawierają najwięcej prozdrowotnych właściwości i są jego najczęściej jadaną częścią.
Czosnek niedźwiedzi swoje antynowotworowe właściwości zawdzięcza przede wszystkim organicznym związkom siarki, które działają jak silny przeciwutleniacz. Podobno czosnek niedźwiedzi jest najbogatszą w związki siarki rośliną w Europie i zawiera jej kilka razy więcej niż tradycyjny czosnek. Związki siarki z jednej stropy chronią organizm przed działaniem wolnych rodników, a z drugiej pobudzają układ immunologiczny do zwalczania komórek nowotworowych. Z badań, które zostały opublikowane w "Journal of the American Cancer Society", wynika, że związki te są wyjątkowo skuteczne nawet wobec glejaka (rodzaj raka mózgu) i mogą być używane jako nieinwazyjna forma leczenia nowotworów.
Związki zawarte w czosnku niedźwiedzim podwyższają poziom "dobrego" cholesterolu HDL w stosunku do "złego" LDL, a także obniżają poziom trójglicerydów oraz cholesterolu, przez co zmniejsza się ryzyko wystąpienia miażdżycy, a co za tym idzie - także zawału serca, udaru czy choroby wieńcowej. Jednak swój pozytywny wpływ na układ krwionośny czosnek niedźwiedzi zawdzięcza przede wszystkim adenozynie (posiada jej znacznie więcej niż tradycyjny czosnek) - substancji, która zmniejsza ryzyko zakrzepów, gdyż mniejsza lepkość krwi i obniża ciśnienie poprzez rozszerzenie naczyń. W związku z tym, jedząc czosnek niedźwiedzi, można zapobiec także nadciśnieniu. Ponadto roślina ta zawiera sporo żelaza - podstawowego składnika hemoglobiny, odpowiadającego m.in. za przechowywanie i transportowanie tlenu w czerwonych krwinkach.
Czosnek niedźwiedzi rośnie dziko w lasach całej Europy i niektórych rejonach Azji. W Polsce pędy czosnku niedźwiedziego pojawiają się już na przełomie marca i kwietnia w Bieszczadach, Puszczy Kampinoskiej, Białowieskiej i w okolicach Sandomierza. Jego cechą charakterystyczną są długie (do 20-30 cm wysokości) lancetowate liście, a także wydzielające intensywny czosnkowy zapach kuliste, białe kwiatostany z pojedynczymi gwiaździstymi kwiatami, które znajdują się na długich (do 50 cm) łodygach. Białe kwiaty zawierają szkodliwe substancje, dlatego nie są jadalne.
Czosnek niedźwiedzi, dzięki zawartości związków siarkowych, zapobiega infekcjom wirusowym, przede wszystkim układu oddechowego. Ponadto zawarte w nim lotne substancje, czyli kwasy fenolowe, rozrzedzają wydzielinę, która zalega w oskrzelach, i w ten sposób ułatwiają odkrztuszanie.
Ponadto czosnek niedźwiedzi wykazuje działanie podobne do antybiotyku, ponieważ niszczy bakterie chorobotwórcze w układzie pokarmowym i oddechowym, jednak nie zakłócając przy tym równowagi naturalnej flory bakteryjnej. Poza tym stymuluje produkcję immunoglobulin – przeciwciał biorących udział we wszystkich procesach odpornościowych, a tym samym mobilizuje organizm do walki z chorobami.
Czosnek niedźwiedzi można polecić również osobom, u których stwierdzono obecność drożdżaka Candida albicans. Jest także bardzo skuteczną bronią przeciw pasożytom układu pokarmowego: owsikom, glistom czy nawet tasiemcom.
Podobnie jak tradycyjny czosnek, przyśpiesza i nasila wydzielanie żółci, usprawnia pracę jelit, a tym samym zapobiega powstawaniu wzdęć. Może być wykorzystany także w stanach upośledzonego wytwarzania żółci, gdyż posiada także właściwości żółciotwórcze i żółciopędne. Nie zaleca się go jednak osobom zmagającym się z chorobą wrzodową żołądka lub dwunastnicy.
Czosnek niedźwiedzi jest rośliną częściowo chronioną!
Zgodnie z rozporządzeniem  Ministra Środowiska z dnia 5 stycznia 2012 r. w sprawie ochrony gatunkowej roślin, czosnek niedźwiedzi jest rośliną objętą ochroną częściową - nie można go zrywać w lesie! Na szczęście czosnek niedźwiedzi można uprawiać. W sprzedaży są sadzonki, które można zasadzić w ogródku albo na działce. Jesienią i zimą można sięgnąć po jego suszone liście. Czosnek niedźwiedzi suszony jest dostępny w sklepach zielarskich (np. cena 20 g to ok. 2,50 zł).
Związki siarki są znane również ze swoich właściwości odtruwających. Wspomagają wątrobę w procesie odtruwania, działając jak filtr oczyszczający - wiąże nikotynę i metale ciężkie w związki, które następnie są wydalane z organizmu. Ponadto reszta kwasu siarkowego zobojętnia wiele toksycznych związków.
Nie pomylić liści czosnku niedźwiedziego z toksycznymi liśćmi konwalii!
Liście czosnku niedźwiedziego są łudząco podobne do rosnących w tym samym czasie liści konwalii majowej, których zjedzenie może doprowadzić do zatrucia. To jeszcze jeden argument za tym, aby nie zbierać w lesie tej dziko rosnącej rośliny.
Związki siarki są także skuteczne w leczeniu schorzeń reumatycznych. Siarka jest podstawowym budulcem tkanki łącznej i kolagenu, z których zbudowane są stawy, wpływa na prawidłowy rozwój chrząstek stawowych, ułatwia ich regenerację i sprawne funkcjonowanie. Ponadto posiada właściwości przeciwzapalne, dzięki czemu łagodzi dolegliwości narządów ruchu.
Siarka jest m.in. podstawowym składnikiem keratyny - białka skóry, włosów i paznokci oraz kolagenu. W związku z tym jest współodpowiedzialna za ich kondycję. Gdy jej brakuje, paznokcie i włosy stają się łamliwe, a cera staje się blada i zmęczona. Dlatego czosnek niedźwiedzi to pożądany składnik diety dla urody."-fragment tekstu ze strony http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/czosnek-niedzwiedzi-wlasciwosci-przepisy-na-dania-z-czosnku-niedzwiedz_34371.html
























Cały czas pada.Kamiennymi schodami dochodzimy do podnóża zamku,zatrzymujemy się,robimy kilka zdjęć i wracamy.Deszcz skutecznie nas zniechęcił....
Wracamy więc do samochodu,wsiadamy do niego i jedziemy dalej.
Przed nami Lwówek Śląski.






















Droga nam mija szybko i bezproblemowo.Parkujemy autko w rynku i idziemy na poszukiwanie "Agatowej Kamieniczki"-to właśnie tam można kupić vizytki.Odnajdujemy ją bez problemu.Wchodzimy do środka,kupujemy dwa zestawy vizytek i idziemy do punktu informacji turystycznej.Zastanawiamy się czy znów będziemy mieć "szczęście" i trafimy na Pana w złym humorze?
I cóż???Miłe zaskoczenie :) Uśmiechnięta,młoda Pani,wita nas od progu.Pyta jak może nam pomóc?Prosimy o pieczątki i opowiadamy,że przyjechaliśmy specjalnie po vizytki,które naszym zdaniem powinny być sprzedawane w punkcie informacji turystycznej,a nie w jakichś dziwnych miejscach....Pytamy jeszcze o Wieżę Bramy Lubańskiej,czy jest otwarta.Niestety,miła Pani tego nie wie,gdyż Wieża podlega pod PTTK...:(
Dziękujemy i idziemy najpierw do owej Wieży po pieczątkę i być może uda się nam również do niej wejść....












I cóż ???
Wieża jest zamknięta!!!
Nigdzie żadnej informacji o godzinach otwarcie.Nie ma podanego numeru telefonu,by choć w ten sposób umówić się i wejść na górę.
NIC !!!!!
"Wieża Bramy Lubańskiej.
Zbudowana w XIII wieku jako jedna z trzech wież broniących bram miejskich.Wielokrotnie przebudowywana.XVI-wieczne błędy konstrukcyjne sprawiły,że w 1616 roku runęła.Remont wieży przerwała wojna trzydziestoletnia,więc dopiero w 1661 roku osadzono na niej barokowy hełm.W 1752 roku wieżę strawił pożar,podobnie jak większą część miasta.Po 32 latach odbudowy uzyskała swój stan podobny do dzisiejszego.W 1809 roku w wieżę uderzył piorun,oszczędzając budowlę,zniszczył jedynie barokowy hełm,którego szybko odrestaurowano.Około 1935 roku dokonano kompleksowej,lecz niezbyt wiernej rekonstrukcji wieży i przybramnego odcinka murów,odtwarzając średniowieczny pomost i kryty ganek straży.Podczas II wojny światowej przechowywano w wieży,zbiory biblioteki wrocławskiej.Po wojnie zabytkiem opiekowali się harcerze,a po remoncie z lat 1966-1977,utworzono tu Izbę Pamięci.Obecnie wieża się pod opieką lwóweckiego Oddziału PTTK.
Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze.Oddział "Ziem Lwóweckiej"."-tekst z tablicy umieszczonej na wieży.
No cóż,"pocałowaliśmy" klamkę,mimo to,niezrażeni idziemy do browaru.Niestety,tu też zmieniło się-nie prowadzą już sprzedaży detalicznej :(
Wracamy więc do samochodu.
























Opuszczamy Lwówek Śląski i jedziemy do Złotoryi,mając nadzieję,że tu nam się uda zrealizować plany.
Zostawiamy autko na marketowym parkingu i idziemy ku kościołowi Narodzenia NMP.Z daleka dostrzegamy,że na tarasie widokowym jest kilka osób,więc mamy nadzieję,że w końcu uda nam się wejść.Biliśmy kilkakrotnie w Złotoryi i za każdym razem wieża była zamknięta...
Dość szybko docieramy do kościoła (to się nazywa motywacja!!!).Niewielkie drzwi wiodące do wnętrza wieży są otwarte,na ławeczce,przed wejściem siedzi Pani.Kupujemy  u Niej bilety wstępu i wędrujemy na górę.Kręte,kiedyś kamienne,teraz z drewnianymi wypełnieniami stopnie,wiją się dookoła kamiennego filara.Jest tu niesamowicie ciasno,ale nie zraża nas to.Oczywiście liczę-liczymy,bo Radek też to robi-schody.Mijamy boczne pomieszczenia,do których wiodą odgałęzienia schodów-my zostawiamy zajrzenie do nich na później,przy powrotnej drodze.Docieramy na górę zdyszani-194 schody robią swoje!!!!




























Przed wyjściem na taras stajemy na chwilę przy strażnicy.Kilka zdjęć podglądających wnętrze dawnych strażników i wychodzimy na wąski,okratowany taras widokowy.Nie zdjęłam plecaka,więc poruszanie jest jeszcze bardziej utrudnione.Przez okienka w kratach robimy zdjęcia panoramie miasta i okolicy.Przepięknie,w oddali na tle żółtego pola prezentuje się Wilkołak-nasz dzisiejszy cel.
Obchodzimy dookoła cały taras,podziwiamy panoramy i robimy mnóstwo zdjęć.






























































































To nasz cel !!!



Widać Karkonosze :)











Kiedy już nasycimy oczy i aparaty widokami,powoli zaczynamy schodzić.Zatrzymując się najpierw przy oddzielonej kratą wystawie Złotoryi na fotografii dawniej i dziś,Po obejrzeniu zdjęć,schodzimy dalej,a kolejnym przystankiem jest pomieszczenie zegarowe.



























Otwieramy drzwi i wchodzimy do środka.Wewnątrz za szybą znajduje się "serce" zegara.Niestety szyby są tak brudne,że trudno zrobić jakieś w miarę ładne zdjęcie.
"Zegar.
Tarcze zegarowe widnieją już na rycinach kościoła z I połowy XVIII wieku.Obecny mechanizm zegarowy jest być może,trzecim mechanizmem umieszczonym na wieży.Pochodzi z 1887 roku,wykonany został w Lipsku prze firmę Zacharia.
Według oceny fachowców jest białym krukiem pośród istniejących i działających jeszcze mechanizmów z tego okresu.Jest to mechanizm z wychwytem bezpośrednim.
Wahadło ma 177 cm długości co powoduje,że w ciągu minuty następuje 50 pełnych wychyleń wahadła.
W centralnej części widzimy napęd mechanizmu.Od zegara do tarcz zegarowych napęd przenoszony jest prętem odchodzącym pionowo w górę.Tarcze zegarowe znajdują się około 13 m powyżej mechanizmu zegara.Duża wskazówka ma 177 cm długości.
Po prawej i lewej stronie powyżej mechanizmu zegara widzimy połączenia z młotkami dzwonków zegarowych,które znajdują się nad dużym hełmem wieży.
Zegar nakręcany jest codziennie."-tekst z tablicy umieszczonej na ścianie.










Kiedy już obejrzymy mechanizm zegarowy,powoli wychodzimy na schody i znów idziemy nimi w dół,przy okazji wchodząc do kolejnego pomieszczenia.Manekiny ubrane w stroje średniowieczne,stoją przy tablicach,na których spisane są dzieje Złotoryi.Przez oszklone drzwi,umieszczone w grubej ścianie,spoglądamy na strop kościoła.Przechadzamy się po całym pomieszczeniu,oglądając wszystko i robiąc zdjęcia.








































Po zrobieniu całego mnóstwa zdjęć,wychodzimy na schody i idziemy mini coraz niżej,do następnego odgałęzienia schodów.Docieramy nimi do Komory Siedmiu Śpiących.Podchodząc do kraty,wnętrze okrywa niebieska poświata i słychać jęki-niezłe robi to wrażenie.
"Komora Siedmiu Śpiących.
Legenda głosi,że po klęsce odniesionej przez Henryka II Pobożnego pod Legnicą z Tatarami,ci ostatni wysłali do Legnicy jeden z oddziałów.Złotoryjanie stawili dzielny opór,a szczególne męstwo wykazał jeden z mieszczan i jego sześciu synów.Z tego powodu Mongołowie wymyślili im okrutną karę:związali im ręce z tyłu i zamurowali żywcem całą siódemkę w wieży kościelnej.Opatrzność sprawiła,że nie zmarli tylko zasnęli.Kiedy Złotoryję spotkało kolejne nieszczęście spowodowane najazdem Husytów,a ludność schroniła się w Kościele,całą śpiącą siódemkę szczęśliwie odkryto.Zmarli oni dopiero podczas dziękczynnej modlitwy za cudowne ocalenie.Widziano jak ich dusze odlatywały do nieba na promieniach słońca."-tekst z tablicy umieszczonej na ścianie.
Po zajrzeniu do komory i zdjęciach,przechodzimy do Lochu Joannitów.W dole,zabezpieczonym kratą,leżą szkielety i śmieci....niestety,niektórzy nie potrafią niczego uszanować....
My obchodzimy pomieszczenie dookoła,oglądając i focąc wszystko.
Kiedy wychodzimy z lochów,dostrzegamy kamienne schody,wiodące gdzieś do góry.Postanawiamy sprawdzić dokąd prowadzą.
























I tak schody wprowadzają nas do przestronnego pomieszczenia,w którym znajduje się replika Biblioteki Łańcuchowej.
"Pod koniec XV w ,zaczęła tu powstawać niezwykła biblioteka.Przechowywane w niej książki przymocowywano do pulpitów... łańcuchami. Dlaczego? To proste - uniemożliwiało to ich "wypożyczenie", a czytelnik przyjmował pełną szacunku pozycję stojącą. W tamtych czasach za jedną książkę można było kupić kilka wsi.
Pierwsze woluminy przekazali do kościoła joannici w połowie XV w. W połowie XVI w. bibliotekę, zwaną łańcuchową, przeniesiono do przestronnego pomieszczenia w dużej wieży kościelnej. W czasie wizytacji z lat 1664-1665 stwierdzono istnienie 14 woluminów. Znalazły się wśród nich dzieła Seneki, Tukidydesa, Arystotelesa i Pliniusza. Przez lata zbiory biblioteki stopniowo się powiększały. Znajdowały się tu pisma ojców Kościoła, dzieła z zakresu historii, geografii, medycyny, przyrody. I pewnie biblioteka przetrwałaby niejedną zawieruchę, gdyby nie renowacja kościoła w 1914 r. Robotnicy złożyli wtedy bezcenne księgi w stosy, te następnie w szafach w zakrystii. Pulpity zostały wyniesione. Kolejne zabytki stopniowo przepadały.
Zapaleńcy z Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej postanowili odtworzyć niezwykłą bibliotekę. W latach 1995-1996 powstała w wieży kościelnej rekonstrukcja, w której na łańcuchu znajdują się zszywki czasopism z lat 50. i 60. XX w. Ich okładki świetnie udają jednak wiekowe starocie."-fragment tekstu ze strony http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/6291,zlotoryja-biblioteka-lancuchowa.html
Powoli oglądamy wszystko,robimy przy tym zdjęcia i zapoznajemy się z treścią Ustaw Zasadniczych napisanych przez Valentina Trozendorfa-nauczyciela Śląska,który w Złotoryi rektorem gimnazjum.
"Valentin Trozendorf (rzadziej: Trotzendorf; urodzony jako Valentin Friedland 14 lutego 1490 r. w Trójcy koło Zgorzelca, zmarł 26 kwietnia 1556 r. w Legnicy) – śląski pedagog i teolog protestancki, rektor Gimnazjum Łacińskiego w Złotoryi, wykładowca na uniwersytetach w Wittenberdze i Legnicy.
Po studiach w Lipsku, od 1515 r. uczył religii w szkole w Zgorzelcu, trzy lata później odebrał święcenia kapłańskie we Wrocławiu, gdzie w latach 1519-1524 był duchownym w katedrze. 31 maja 1519 immatrykulował się w Wittenberdze. Słuchał dysputy lipskiej między Lutrem a Eckiem.
W Wittenberdze prowadził wykłady na temat dzieł Cycerona i pism św. Pawła, zapewniły mu one rozgłos i sławę uczonego. Dzieła Cycerona znał na pamięć.
W latach 1525-1527 objął rektorat w szkole w Złotoryi. Dwa lata później przeniósł się na uniwersytet w Legnicy, jego miejsce w Złotoryi zajął Johannes Longus.
Po upadku legnickiego uniwersytetu Trozendorf wrócił do Wittenbergi.
Po zwycięstwie luteranizmu w księstwie legnicko-brzeskim, Trozendorf ponownie objął stanowisko rektora w Złotoryi (1531).
Trozendorf podjął się dzieła naprawy podupadłej szkoły. Z Wittenbergi do Złotoryi sprowadził trzech nauczycieli, w 1540 uzyskał od księcia Fryderyka II przekazanie na rzecz szkoły budynków byłego klasztoru franciszkańskiego.
W 1546 roku szkoła cieszyła się europejską sławą, wśród kilkuset (500-600, wg innych źródeł nawet do tysiąca) uczniów byli m.in. Niemcy, Polacy, Ślązacy, Czesi, Węgrzy i Litwini. Planowano się także jej przekształcenie w uniwersytet, czemu sprzyjał Fryderyk II.
Zaraza w roku 1553 i pożar Złotoryi w 1554 zniweczyły te plany. 30 lipca 1554 Fryderyk III nakazał przenieść szkołę do Legnicy, pozwalając na pozostanie w Złotoryi jednego nauczyciela.
Złotoryjanie odbudowali szkołę, ale Trozendorf tego już nie doczekał. Umarł 26 kwietnia 1556, rażony apopleksją. 28 kwietnia pochowano go w katedrze śwśw. Piotra i Pawła w Legnicy.
Republika szkolna
Trozendorf uważał, że młodzież może dojść do wysokich godności i stanowisk poprzez pracowitość i posłuszeństwo. Kierując się tą ideą, stworzył specjalną strukturę organizacyjną, republikę szkolną, korzystając z wzorców starożytnego Rzymu w okresie republiki.
Uczniów podzielił na sześć klas, a te na mniejsze oddziały - ordines lub tribus. Każda z klas miała swoich "urzędników" pełniących funkcje porządkowe i nadzorcze:
ekonomowie - utrzymywali porządki domowe (budzenie, nadzór nad odpowiednim ubraniem się, udaniem się na modlitwę, wyjściem na posiłki i lekcje, sprawdzanie porządku)
eforowie - pilnowali porządku przy stole, którym podlegali discoforowie
discoforowie - ich zadaniem była obsługa przy stole
kwestorowie - mieli nadzorować przebieg nauki
cenzorzy - sprawowali nadzór nad obyczajnym zachowaniem się.
Spośród najzdolniejszych uczniów Trozendorf powoływał zarząd szkolny (magistratus scholasticus), składającego się z 12 senatorów i 2 cenzorów, na czele których stał konsul.
W szkole funkcjonował też sąd uczniowski, złożony ze starszych uczniów. Sprawy rozpatrywane przez ten sąd dotyczyły m.in. niestosownego zachowania się, waśni narodowościowych i stanowych między uczniami, używanie języka niemieckiego zamiast łaciny. Oskarżenie wnosili cenzorowie, mowę oskarżycielską wygłaszał rektor. Po mowie oskarżycielskiej głos zabierał oskarżony. Werdykt zapadał poprzez głosowanie. Orzekane kary: pieniężne, karcer, kary cielesne, pręgierz.
Plan studiów
Przedmioty nauczane w gimnazjum Trozendorfa:
gramatyka łacińska i grecka (w tym ortografia, etymologia, składnia, prozodia)
arytmetyka
astronomia
muzyka
dialektyka
retoryka
filozofia
religia
prawo
Porządek szkolny (niem. Schulordnung) składał się z następujących części:
-Ustawy zasadnicze
-O pobożności
-O studiach
-O obyczajach
Wśród ustaw zasadniczych pierwszy ustęp zaczynał się od cytatu z Wergiliusza: Tros Tyriusque mihi nullo discrimine agetur (Trojanie i Tyryjczycy nie będą u mnie rozróżniani). Porządek szkolny zjednywał w prawach uczniów wszystkich narodowości, kolejne zasady nakazywały także zrównanie w prawach uczniów różnych stanów ("Szlachcic składa swe przywileje, stając się uczniem").
Rozdział "O pobożności" nakazuje przestrzeganie zasad religii chrześcijańskiej (tj. luteranizmu).
"O studiach" - nakazuje pilne uczenie się, odrabianie lekcji, przestrzegania dyscypliny; zakazuje ponadto stosowanie języka niemieckiego, wszyscy mają mówić po łacinie, także między sobą.
Dzieła:
Porządek szkolny (opublikowany pośmiertnie, 1563)
Leges scholae Goldbergensis
Catechesis - kompendium wiedzy biblijnej
Rosarium - książka z przypowieściami dla szkół protestanckich, nawiązującymi do Starego i Nowego Testamentu (w jęz. niemieckim, greckim, łacińskim i hebrajskim)
Precationes - modlitewnik."-Wikipedia.


























































































Po dość długiej sesji zdjęciowej,powoli opuszczamy Bibliotekę Łańcuchową i schodzimy już do wyjścia.Tu jeszcze stemplujemy nasze kajety i rozmawiamy z siedzącą na ławce Panią.Dowiadujemy się,że można zajrzeć głębiej do wnętrza studni,zapalając sobie światło-włącznik jest na ścianie koło bocznego ołtarza.Poza tym mieliśmy szczęście,bo już niedługo wieża będzie remontowana,więc ją zamkną.
Dziękujemy i idziemy do kościoła Narodzenia NMP.
"Pierwszy kościół wzmiankowany był w 1269 r. Budowę świątyni rozpoczęli najprawdopodobniej joannici na początku XIII w. Zakończono ją na przełomie XIII/XIV w. Budowla kilkakrotnie niszczona była pożarami. W latach ok. 1522 – 1945 był to kościół protestancki.  Od zachodu w latach 1482 – 1485 wzniesiono czworoboczną u podstawy, wyżej ośmioboczną wieżę. Zwieńczona ona jest dwuprześwitowym hełmem. W jej północno-wschodnim narożu znajduje się kręta klatka schodowa. Podobną wieżę dobudowano ok. 1485 r. od wschodu świątyni do prezbiterium. Od północy w 1. poł. XVI w. wybudowano zakrystię. Od strony południowej przy skrzyżowaniu naw postawiona została ok. 1523 r. kaplica św. Krzyża, która otwarta jest do nawy ostrołukową arkadą. Przy południowej stronie elewacji znajdują się klatki schodowe na empory.
Kościół jest murowany z kamienia i tynkowanej cegły, orientowany, trójnawowy, na planie krzyża, halowy.  Obiekt jest częściowo oskarpowany. Korpus budowli oraz prezbiterium kryte są dachem trzyspadowym z lukarnami. Nad transeptem znajduje się dach dwuspadowy, a nad pozostałymi częściami kościoła dachy jednospadowe. Zachowane są kamienne portale, od zachodu gotycki, od południa romański, zamknięty półkoliście, od północy wczesnogotycki, ostrołukowy. Do nawy północnej wiedzie częściowo zamurowany portal ostrołukowy, natomiast wewnątrz kościoła do zakrystii wchodzi się przez portal dwuramienny.
We wnętrzu kościoła zachowały się elementy romańskie. Pomiędzy transeptem a bocznymi nawami zachowały się dwie niskie ostrołukowe arkady po bokach. W świątyni wybudowanych jest wiele empor: organowa, Hochbergów, mieszczańska, szewców, mieszkańców wsi Wilków, cechów kowali, krawców i sukienników, rady miejskiej i sędziów,
Można zobaczyć tu fragmenty renesansowej polichromii, barokowy ołtarz główny z 1. poł. XVIII w., późnorenesansową ambonę oraz dwa epitafia z 1566 r."-tekst ze strony http://www.szlakikulturowe.dolnyslask.pl/o-szlakach/szlak-sw-jakuba-droga-via-regia/opis-glownych-obiektow-na-szlaku/zlotoryja-kosciol-parafialny-pw-narodzenia-nmp-pl-niepodleglosci/
I tak,jak radziła nam Pani,zapalamy światło w studni.Zaglądamy do środka-oj głęboko,głęboko...
Zapalamy świeczkę i poświęcamy chwilę na modlitwę i zadumę,a dopiero później przechadzamy się po wnętrzu świątyni,oglądając ją i robiąc zdjęcia.
Opuszczamy kościół zadowoleni.Idziemy teraz do punktu informacji turystycznej-jest jeszcze otwarta.Kupujemy vizytki-już są w sprzedaży.Przemiła Pani,rozmawia z nami o vizykach i w pewnym momencie stwierdza,że myśmy już kiedyś tu byli-poznała nas-,że wtedy szliśmy Drogą św.Jakuba i cieszy się,że znów nas widzi i może porozmawiać.Pyta nas o Drogę,dokąd doszliśmy,o dzienniczki turystyczne i takie tam jeszcze....My odpowiadamy na pytania,opowiadamy o Drodze,o zbieraniu vizytek,o odznakach i zdobywaniu szczytów i tak pada pytanie: A na Wilkołaka to którędy?-znów nie mamy mapy :( Pani nam tłumaczy,że praktycznie cały teren dookoła Wilczej Góry jest ogrodzony płotem przez kopalnię,ale jest możliwość wejścia na teren Rezerwatu i obejrzenia starej Róży Bazaltowej.Dziękujemy i kiedy już mamy się żegnać i wychodzić,dostajemy mapy.Jeszcze raz dziękujemy i żegnamy się,ruszając w kierunku Wilczej Góry.













































































Sernik z cukierni "Okoń".














"Wilcza Góra (często także Wilkołak, niem. Wolfsberg) – bazaltowy szczyt o wysokości 367 m n.p.m. na Pogórzu Kaczawskim (północno-zachodni skraj Pogórza Złotoryjskiego), pomiędzy miastem Złotoryja, Jerzmanicami a Wilkowem, nek, pozostałość trzeciorzędowego wulkanu. W czasie eksploatacji kamieniołomu odsłonięto górnokredowe piaskowce występujące w obrębie złoża bazanitu.
Wilcza Góra jest pozostałością wulkanu, który był aktywny w trzeciorzędzie, w środkowym miocenie, ok. 15,5 mln lat temu, w związku z zachodzącymi wówczas alpejskimi ruchami górotwórczymi. Obecnie widoczne wzniesienie nie stanowi jednak stożka wulkanicznego, lecz resztkę komina, którym magma przedostawała się ku powierzchni, tzw. nek. Stożek wulkanu znajdował się wyżej, ale w późniejszych okresach został zniszczony i odsłoniły się głębsze warstwy skał. Dzięki wyrobiskom kamieniołomów można tu obserwować niemal pełny przekrój komina wulkanicznego, z różnymi rodzajami skał wulkanicznych i starszych piaskowców oraz efekty innych zjawisk wulkanicznych. Najciekawszą formą jest tzw. róża bazaltowa – układ słupów rozchodzących się gwiaździście z jednego punktu.
Rezerwat przyrody.
W 1959 roku na Wilczej Górze utworzono rezerwat o powierzchni 1,69 ha. Poza unikatowymi formami geologicznymi na terenie rezerwatu znajduje się również ostoja przyrody ożywionej. W szczelinach wietrzejących bazaltów rosną zespoły paproci szczelinowych (chasmofitów) – są to: paprotka zwyczajna oraz zanokcice – skalna, murowa i północna. Rosną tu także orlica pospolita, nerecznicza samcza, wietlica samicza, paprotnica krucha i cienistka Roberta. W partiach podszytowych rozwinęły się zarośla krzewiaste takie jak leszczyna, tarnina, dziki bez koralowy, trzmielina zwyczajna, dzika róża, agrest, jeżyna śląska i słoneczna, berberys zwyczajny, wierzba śląska i iwa oraz rzadsza irga zwyczajna.
Kopalnia bazaltu.
Na początku XX w. rozpoczęła się eksploatacja bazanitu na zboczach Wilczej Góry. Obecnie wyrobiska otaczają wierzchołek z trzech stron. Na wschodnim zboczu funkcjonuje Kopalnia Bazaltu Wilcza Góra należąca do firmy Colas. Bazanit wydobyty w tej kopalni posłużył m.in. do budowy Trasy W-Z, Trasy Łazienkowskiej, Pałacu Kultury i Nauki oraz warszawskiego metra. W wyniku działalności kopalni zniszczona została znaczna część góry (ok. 30-40%) wraz ze szczytowym fragmentem, przez co wysokość Wilkołaka obniżyła się z 373 do 367 m n.p.m.
Kontrowersje.
W celu ochrony rezerwatu przyrody od strony zakładu górniczego pozostawiono liczący 50 metrów filar ochronny. W wyniku rabunkowej eksploatacji prowadzonej przez firmę Colas Kruszywa Sp. z o.o. filar ten został znacznie zniszczony. W niektórych miejscach ma on grubość zaledwie 10 metrów co może stanowić zagrożenie dla stabilności góry. Pomimo tego w październiku 2013 roku firma Colas powiadomiła o swoich planach dalszej eksploatacji co wzbudziło wiele kontrowersji w lokalnej prasie i wśród lokalnej społeczności.
Ciekawostki:
W XIX w. na szczycie Wilczej Góry powstało schronisko z wyżywieniem i noclegami.
U podnóża góry, w górnokredowych piaskowcach znajdują się pseudokrasowe jaskinie: Wilcza Jama (7 m długości) i Niedźwiedzia Jama (2 m długości).
W styczniu 2007 trzech nastolatków zamordowało tam kolegę."-Wikipedia.
Wędrujemy najpierw ulicami Złotoryi-na jednej z nich Radek dostrzegł Piekarnie-Cukiernię Okoń,wszedł do środka i kupił kawałek sernika-zjemy go na Wilkołaku.Kiedy kończy się asfaltowa droga,wchodzimy na polną i pomiędzy żółtymi od kwitnącego rzepaku idziemy w kierunku naszego celu.I tak,jak mówiła nam Pani,najpierw skręcamy w prawo,a później w lewo i wchodzimy do lasu.Ścieżką pomiędzy drzewami docieramy do podnóża Wilkołaka.




Tablic jest wszędzie pełno.



Mnóstwo powyginanych i kępami rosnących drzew.















Stajemy zdezorientowani,ale i zachwyceni.To co mamy przed sobą jest piękne.Stalowa szarość kamieni bazaltowych poprzecinana jest żółto kwitnącymi kępkami żarnowca.Gdzieniegdzie widać biało kwitnące krzaczki i kępy zieleni.Bazalt powoli zarasta....
Nie ma tu żadnej tablicy informacyjnej o miejscu w którym akurat jesteśmy.Jedynie sterczy zardzewiała tablica kopalniana informująca,że to jej teren....
Podziwiamy to piękno i zastanawiamy się jak wejść na szczyt.Podchodzimy pod samo ogrodzenie-siatka z drutu kolczastego-widać,że wzdłuż niej wiedzie wąska ścieżka,ale w pewnym momencie zaczyna się ostro piąć w górę.Szlaku wcale nie widać-na niektórych drzewach jest zamazany.Postanawiamy podejść z drugiej strony.Przechodzimy przez łąkę i znów stajemy przed płotem z drutu kolczastego.Jednak w jednym miejscu jest on przecięty i poodginany na dwie strony,tworzy swoistą bramę.Wchodzimy przez nią na polankę z miejscem po ognisku.Przechodzimy obok i dochodzimy do kolejnego płotu,z pozawieszanymi białymi kawałkami tkaniny-pewnie po to by oznaczyć miejsce stalowej liny.Przechodzimy na jej drugą stronę i stąd robimy zdjęcia,patrząc na bazaltową Górę.






























Ukryta stalowa lina...



Po sesji zdjęciowej,wracamy skąd przyszliśmy.Jeszcze raz próbujemy znaleźć jakąś drogę dojścia na szczyt.Zaczyna grzmieć i to skutecznie zmusza nas do rezygnacji wejścia na szczyt....
Schodzimy więc zawiedzeni,ale i szczęśliwi.
Robimy po drodze jeszcze sporo zdjęć i dopiero gdy jesteśmy na polnej drodze,Radek uświadamia mi i sobie,że nie zjedliśmy kupionego sernika.Stajemy więc na środku i rozkoszujemy się jego smakiem.Sernik z Okonia-PYSZNY !!!!
























Sernik z Okonia :)









Po zjedzeniu sernika,wracamy już do miasta.Uliczkami docieramy do samochodu,wsiadamy do niego i wracamy do domu,kończąc w ten sposób dzisiejszą wędrówkę.
Dzisiejsza była zaskakująca i pozytywnie i negatywnie,ale udało nam się zdobyć sporo vizytek znanych nam miejsc.
Do zobaczenia już wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)


2 komentarze:

  1. Przyznam, że tytuł mnie bardzo zaintrygował, bo o serniku z okonia jeszcze nie słyszałam, ha ha :-)
    Jak wracałam z jakiejś podróży do Zapusty i widziałam na horyzoncie Wilczą Górę, to od razu myślałam, że jestem prawie w domu. Dobrze mi tu, gdzie teraz mieszkam, ale zaglądając do Ciebie i patrząc na te wszystkie znane mi, lub nie znane, bo czasu nie starczyło, miejsca, czuję, że strasznie tęsknię. Ściskam Was gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anetko tytuł wymyślił Radek-to On wypatrzył piekarnio-cukiernię Okoń,a kiedy tam kupił kawałek sernika,który Mu smakował,to już nie było innego wyjścia tylko właśnie taki dać tytuł postowi,a swoją drogą miał zaintrygować...i cieszy nas,że się udało :)
      Wierzę Ci Anetko,że tęsknisz,wszak te miejsca są Wam bliskie :)
      Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie,życząc wytrwałości :)

      Usuń