Żegnamy się z Tatkiem,obiecując,że zadzwonimy w drodze powrotnej.
Przejeżdżając przez Mieroszów,spoglądamy na nowo wybudowaną wieżę widokową.Ciekawi nas czy już jest otwarta.Dostrzegamy na niej ludzi,więc stwierdzamy,że w drodze powrotnej musimy tu zajrzeć.
Najpierw jednak jedziemy do Broumova-tu mamy kilka zaległości,które chcemy nadrobić....
Zostawiamy więc autko na parkingu i idziemy najpierw w kierunku informacji turystycznej,gdzie kupujemy vizytki,stemplujemy wszystkie kajety i bierzemy folderki.Teraz ruszamy przez rynek ku naszemu celowi,ku Wieży Głodowej.
"Hladomorna-Wieża,która do dzisiaj zamyka dolny koniec ulicy Na Brance,odgrywała ważną rolę w systemie murów obronnych średniowiecznego miasta.Chroniła m.in.wschodni odcinek miejskich murów oraz dostęp do bramy,przez którą schodziło się na przedmieście w stronę łaźni miejskiej-stąd brama zyskała swoją nazwę "Lázeňská" (Łazienna).Niegdyś do wieży przylegała budowla,którą można było przejść do schodów.Ten "Dom na bramie" służył do kontrolowania wstępu do miasta.W 1885 roku,kiedy miastem rządził burmistrz J.Suidy,zdecydowano się na przebudowę wieży,wg projektu architekta K.Wischina.Zburzono wtedy Dom na bramie,a na jego miejscu zbudowano dwuskrzydłowe ceglane schody.Wcześniejsze gotyckie kołowe schody zostały zasypane,a dostęp do dolnych partii wieży był możliwy jedynie przez otwór z góry.Pozostała część wieży,zmieniona w trasę widokową,została otoczona ceglanym murem.W tym czasie na wieżę zaczęto mówić Wieża głodowa,ponieważ podczas burzenia dolnej części,według przekazu świadków,odkryto kamienną płytę,pod którą,na dnie leżały ludzkie kości.Jednakże jedyna pisemna wzmianka o wykorzystaniu wieży jako więzienia pochodzi z 1680 roku,kiedy na krótko trzymano w niej kilku zbuntowanych chłopów-uczestników powstania przeciw zwierzchności klasztornej.To miejsce widokowe w centrum miasta jest do dzisiaj częścią pozostałego systemu murów obronnych miasta,a w 2010 roku przeszło kompleksowy remont."-tekst ze strony http://www.broumov-mesto.cz/VismoOnline_ActionScripts/File.ashx?id_org=1276&id_dokumenty=5196
Wąskimi uliczkami,spacerowym krokiem,dochodzimy do wyremontowanych murów obronnych z punktem widokowym.Wchodzimy po schodkach na taras,w którego środku znajduje się otoczona murem i zabezpieczona kratą "studnia"-tak bym to nazwała.Spoglądamy na rozpościerającą się stąd panoramę,robimy zdjęcia i wracamy powolutku kierując się do autka.Zanim jednak odjedziemy z Broumova,robimy małe zakupy-oczywiście kofolę-a po nich wsiadamy do samochodu i jedziemy do Božanova.
:) |
:) |
"Božanov, niem Barzdorf – wieś w Czechach, w kraju kralovohradeckim.
Miejscowość położona jest na południowy wschód od Broumova, w środkowo-północnej części Czech, przy południowej granicy polsko-czeskiej, u podnóża wschodniej części Broumowskich Ścian, czes.Broumovské stěny.
Typowa czeska górska wieś przygraniczna położona na wysokości od 400 do 450 m n.p.m. u podnóża wschodniego stromego zbocza wzniesina Koruny pols. Korona w Broumowskich Ścianach, która dominuje nad wsią i okolicą. Wieś ciągnąca się na odcinku około 5,0 km, charakteryzująca się luźną zabudową budynków, położonych po obu stronach wzdłuż drogi i potoku. W środkowej części wsi zabudowa zwarta o charakterze miejskim. We wsi zachowało się wiele gospodarstw typu broumovskiego o charakterze klasycystycznym z XIX wieku. Przez wieś przepływa Božanovský potok. Do 1945 prawie wyłącznie zamieszkana przez Niemców.
Wieś Božanov graniczy z Radkowem, gdzie została wybudowana droga przy pomocy środków unijnych. Przeprawa tylko dla rowerów lub dla pieszych. Po stronie czeskiej zakaz poruszania się samochodami oraz motorami."-Wikipedia.
Przejeżdżamy przez wieś.Zatrzymujemy się na niewielkim parkingu,z wiatą odpoczynkową,mapą i drogowskazami szlaków stąd się rozchodzących.Przepakowujemy plecaki,wyjmując z nich niepotrzebne rzeczy,bierzemy aparaty,robimy kilka zdjęć i powoli ruszamy żółtym szlakiem.
Z Koruną w tle :) |
Radek dostrzegł oznaczenie szlaku jakubowego... |
Uwieszony karlątek... |
Najpierw wędrujemy asfaltową drogą.Jest upalnie,żar z nieba się leje niesamowity,a my idziemy w słońcu.Mijamy staw z ogromnymi rybami w nim pływającymi i ludzi biwakujących na jego skraju.Troszkę im zazdrościmy,ale my mamy w planie zdobycie Koruny,więc nie zważając na skwar idziemy dalej.
Szlak wprowadza nas w las,na drogę wyłożoną kamieniami.Pniemy się nią coraz wyżej i wyżej i mimo tego,że praktycznie idziemy w słońcu,to go nie odczuwamy,bo chłodzi nas lekki wiaterek.Mijamy młodą kobietę,w pomarańczowej kamizelce,siedzącą między drzewami,która gdy nas widzi,pyta czy idziemy na górę.Odpowiadamy lekko zdziwieni,że tak i dalej pniemy się kamienną drogą.W pewnym momencie,Radek głośno do mnie mówi,bym zeszła na bok,bo z góry jadą rowery.Staję więc na poboczu drogi-Radek zrobił to samo-i patrzę na pędzących po kamieniach rowerzystów.Oczywiście,już wiemy,że trafiliśmy na zawody rowerowe.Mijają nas rozpędzeni rowerzyści,zostawiając po sobie kurz unoszący się wokół nas....
Kiedy już nie słyszymy i nie widzimy rowerzystów,powoli pniemy się dalej ku górze.Ścieżka wije się teraz między drzewami,które chronią nas od palącego słońca swym cieniem,który daje nam ochłodę.Znów musimy schodzić z drogi,bo w oddali dostrzegamy punkt kontrolny i zatrzymujących się przy nim zawodników,którzy po chwili w tumanie wzbijającego się kurzu,w ogromnym pędzie,kolejno nas mijają.Stwierdzamy oboje,że te dodatkowe atrakcje,dają nam wytchnienie podczas naszej wędrówki.I kiedy mija nas ostatni z zawodników,znów pniemy się ku górze.Przechodzimy przez leśną,prostą drogę,zostawiamy zawody w tyle i wkraczamy na ścieżkę,która pnie się w górę.
Po dość ostrym podejściu,wkraczamy na łagodniejszy teren,z porozrzucanymi ogromnymi głazami.Szlak wiedzie nas pomiędzy nimi,ukazując nam piękno przyrody-omszałe kamienie,drzewa o przedziwnych kształtach,z korzeniami oplątującymi głazy.Patrzę na to wszystko zachwycona,przystając co jakiś czas by zrobić zdjęcia i chłonąć to piękno :)
Wędrujemy niespiesznie,rozkoszując się lekkim chłodkiem,który tu panuje i ciesząc się piękna,które nas otacza :)
I znów zaczynamy piąć się w górę.Wąska ścieżka z "korzeniowymi schodami" doprowadza nas do krzyżówki dróg i szlaków.Skręcamy w prawo i idziemy w górę,ku Korunie.Mijamy piękne formacje skalne i dochodzimy do krzyżówki szlaków.Tu stwierdzamy,że najpierw pójdziemy ku Kamenné bráně,a dopiero później zajdziemy na Korune.I tak skręcamy w lewo i wkraczamy pomiędzy wielkie,o niezwykłych kształtach skały.Ścieżka wiedzie nas drewnianymi kładkami,które prowadzą przez mokradła.W większości są one wyschnięte,a mimo to czuć dookoła zapach wilgotnej ziemi.Wędrujemy wąską dróżką,wijącą się pomiędzy ogromnymi głazami,po wykutych w skale schodach,pod zwalonymi drzewami.Mijamy niewielu turystów.Dookoła panuje cisza i spokój.
I kiedy docieramy do Kamennéj brány,stajemy z zachwytu.To co widzimy przed sobą,nie pozwala nam przez dłuższą chwilę oderwać oczu.Natura jest niezwykła,tworząc takie cuda :)
Kiedy już napatrzymy się,zaczynamy robić zdjęcia i pozować wzajemnie do nich,a później każde z nas staje na skałach,podziwia widoki i robi zdjęcia.Panorama stąd rozciąga się przepiękna :)
Patrzymy na skały z wyrytymi datami,napisami,inicjałami.W dole dostrzegamy napis "Mirek",kilka zniczy i sztuczne kwiaty.Niezwykłe to miejsce,ciche i piękne :)
Kiedy już nacieszymy oczy i aparaty pięknem,powolutku wracamy tą samą drogą.Wędrujemy wąską ścieżką wijącą się wśród rozrzuconych,omszałych głazów,pod zwalonymi drzewami,po wykutych w skałach schodach,po drewnianych kładkach przez mokradła i dochodzimy do skrzyżowania szlaków,skąd odchodzi łącznik ku Korunie.Tu spotykamy Czecha,który pyta Radka,czy kamienna brama w dalszym ciągu jest na swoim miejscu??? Ot czeskie poczucie humoru :)
I znów,wąska dróżka wije się wśród drzew i skał,doprowadzając nas do punktu widokowego z ławeczką.Spoglądamy na cudną panoramę i idziemy dalej,wszak Koruna jest naszym celem!!!
Drewniane kładki,wąskie przejścia między skałami,ścieżka wijąca się wśród drzew i....
.....stajemy na skalnym punkcie widokowym.Czekamy chwilkę,aż nikogo na nim nie będzie i dopiero wtedy robimy sobie sesję zdjęciową i podziwiamy widoki.Z metalowej skrzynki wyjmujemy kajecik,w którym znajdujemy tekst Czecha,który nas niedawno mijał.Wpisujemy się do zeszyciku i powoli decydujemy się wracać.
Idziemy z powrotem tą samą dróżką,ale zatrzymujemy się na posiłek,na punkcie widokowym z ławeczką.Posilamy się kanapkami i owocami,przyglądając się przy okazji pracowitym mrówkom i rozkoszując się pięknym widokiem :)
Kiedy już posilimy się i odpoczniemy,ruszamy w drogę powrotną.Schodzimy więc,mijając po drodze dość sporo wchodzących ludzi.Dochodzimy do leśnej,szerokiej drogi i dostrzegamy biegaczy.Czyli dziś nie tylko były zawody rowerowe,ale też biegowe.Powoli przechodzimy przez drogę i idziemy teraz po rozjeżdżonej ścieżce-oczywiście poślizgnęłam się,ale udało mi się utrzymać równowagę i nie upaść.Radek od razu stwierdził,że u mnie to normalne,bo zamiast skupić się na tym po czym stąpam,to ja rozglądam się za czymś do sfotografowania.Chowam więc aparat,by nie kusił,szukam odpowiedniego kija do podpierania i powoli schodzimy.I znów wędrujemy ścieżką wyłożoną kamieniami,opuszczając cień rzucany przez drzewa.Mijają nas jeźdźcy na koniach,pnących się ku górze,a my bez pośpiechu docieramy do parkingu,gdzie stoi samochód.Cieszymy się,widząc,że autko stoi w cieniu,a nie tak jak inne w słońcu.Wkładamy plecaki do bagażnika,pijemy kofolę i wsiadamy,by ruszyć w drogę powrotną.Zatrzymujemy się przy boisku w Božanovie-trwa tu festyn.Mnóstwo ludzi biesiaduje pod parasolami,dzieci kąpią się w pianie,aż miło popatrzeć-niestety tylko popatrzeć.Nie mamy zbyt wiele czasu,a biesiadowanie jest z tym związane :(
Idziemy więc zrobić sobie zdjęcia z Nepomukiem,którego dostrzegliśmy,jadąc na parking.Po sesji z Nepomucenem,kilka zdjęć z pianowej zabawy i jedziemy dalej,ku Polsce :)
W drodze do granicy,zatrzymujemy się jeszcze przy błękitno-fioletowym polu.Wysiadam i pędzę zrobić kilka zdjęć.Pole facelii jest piękne i tętni życiem.Dookoła mnie słychać bzzzyyyy,bzzzyyyy.....mnóstwo pszczół,trzmieli,os i innych owadów lata wokół kwiatów :)
"Facelia-uprawa i poplon.
Piękne, niebiesko-fioletowe łany facelii błękitnej (Phacelia tanacetifolia) zachwycają każdego, kto tylko ma okazję je oglądać. Kwitnące facelie przyciągają także mnóstwo owadów, z pszczołami na czele, gdyż należą do najlepszych i najbardziej cenionych roślin miododajnych. Jednak facelie błękitne to nie tylko piękne i miododajne kwiaty, ale także bardzo wartościowe rośliny poplonowe, często uprawiane na zielony nawóz.
Facelia błękitna dorasta do wysokości ok. 80-100 cm. i posiada dość szorstkie, gęsto owłosione, sztywne pędy oraz tak samo owłosione, pierzaste, jasnozielone liście. Jej niebieskofioletowe, dzwonkowate kwiaty w zależności od terminu siewu rozwijają się od czerwca do sierpnia i pozostają na roślinie przez ok. 2-4 tygodnie. Są wprawdzie niewielkie, ale zebrane w szczytowe skrętki, tworzą dość duży kwiatostan, początkowo przypominający kształtem rozwarty kielich, później „puchatą kitę” (za sprawą licznych, długich pręcików).Dzięki swoim rozlicznym zaletom, facelia błękitna zajmuje jedną z najważniejszych pozycji na liście roślin poplonowych, uprawianych na zielony nawóz. Jest gatunkiem jednorocznym, tworzącym rozbudowany system korzeniowy, pozwalający na pobieranie substancji pokarmowych z głębszych warstw podłoża i przemieszczanie ich do nadziemnej części zielonej. Posiada bardzo niewielkie wymagania uprawowe oraz stosunkowo krótki okres wegetacji (ok. 3-3,5 miesiąca). Ze względu na silny wzrost i intensywne krzewienie, bardzo utrudnia rozwój chwastów. Facelia błękitna może być również uznawana za roślinę fitosanitarną, gdyż niektóre z jej odmian ograniczają w glebie liczebność mątwika (np. „Natra”). Poza tym roślina choruje bardzo rzadko i równie rzadko jest atakowana przez szkodniki. Ponieważ nie jest spokrewniona z żadnymi warzywami (należy do rodziny czerpakowatych), bez obawy można ją przed nimi uprawiać. Facelia pozostawia też po sobie dużą ilość materii organicznej, która wzbogaca glebę i poprawia jej strukturę.Obecnie w Centralnym Ośrodku Badań Odmian Roślin Uprawnych zarejestrowanych jest 7 odmian facelii błękitnej: „Anabela” (średnio wczesna, możliwa do wysiewu w marcu), „Angelia” (daje dużą ilość zielonej masy), „Asta” (wcześnie kwitnąca), „Natra” (daje wysoki plon masy zielonej, doskonała na poplon, wpływa na ograniczenie występowania w podłożu mątwika), „Stala” (daje dużą ilość zielonej masy, idealna na poplon) oraz „Atara” i „Lisette”.
Uprawa facelii błękitnej nie powinna sprawiać żadnych większych problemów. Roślina wprawdzie najlepiej czuje się na stanowisku słonecznym oraz na żyznych, umiarkowanie wilgotnych glebach, ale urośnie niemal na każdej, nawet dość ubogiej glebie ogrodowej. Sporo wilgoci i ciepła wymaga w początkowym okresie wzrostu, później jednak dobrze znosi suszę i chłody, a nawet niewielkie przymrozki (do ok. -5°C). Nie wymaga pielenia ani oprysków preparatami ochrony roślin i ze względu na krótki okres wegetacji może być wykorzystywana jako przedplon lub poplon letni.
Najczęściej facelię błękitną wykorzystuje się jako poplon letni, przeznaczony do przekopania jesienią. Jeśli zależy nam na wysokim plonie masy zielonej, podłoże przed siewem można dodatkowo zasilić mieszanką nawozów mineralnych o zmniejszonej zawartości azotu. Nasiona wysiewa się od połowy lipca do połowy sierpnia (po uprzątnięciu plonu głównego), w rzędy co 25 cm., przeznaczając ok. 12-17 g/10 m.2. Norma wysiewu facelii na poplon zależy w pewnym stopniu od typu gleby, gdyż na gleby lekkie i słabsze poleca się stosować górną granicę normy, natomiast na żyzne i ciężkie dolną. Facelię można również wysiewać w mieszankach np. z saradelą . Bardzo ważne jest przykrycie nasion zaraz po wysiewie ok. 2-3 cm. warstwą podłoża, gdyż w ciemności facelia kiełkuje znacznie lepiej niż kiedy zostanie narażona na światło słoneczne. Rośliny uprawiane, jako polon letni, ścina się zaraz po zakwitnięciu (jeśli nie zależy nam na nasionach, najlepiej nie dopuścić do ich zawiązania i dojrzewania) i przekopuje się późną jesienią na głębokość ok. 15-20 cm..Po facelii można uprawiać większość warzyw okopowych (np. buraki, ziemniaki) oraz wymagających nawożenia organicznego (np. ogórki, kapustę, seler)."-tekst ze strony http://www.swiatkwiatow.pl/poradnik-ogrodniczy/facelia-uprawa-i-poplon-id1357.html
Kiedy już zrobię zdjęcia,wsiadam do samochodu i już bez przystanków przekraczamy granicę.
I tak,jak obiecaliśmy sobie jadąc do Czech,zatrzymujemy się w Mieroszowie.Na niewielkim,chyba dzikim parkingu przy drodze,zostawiamy autko.Bierzemy tylko aparaty i pniemy się wąską,wyjeżdżoną przez rowery ścieżką,przez łąkę ku wieży.I co jest w tym pięknego??? Mnóstwo motyli i robaków na łąkowym kwieciu-czyli t co uwielbiam :) Radek z przodu,więc wykorzystuję okazję na kilka zdjęć łąkowych....
I zostaję przyłapana!!! Radek cierpliwie stoi pod wieżą i czeka aż ja skończę łąkową sesję...śmieje się ze mnie,że wystarczy tylko chwila,a ja "znikam" w łąkowym kwieciu....kiedy więc dostrzegam Radka,dyscyplinuje się i idę do wieży.Wchodzimy na górę.Liczenie schodów to już tradycja,więc i teraz oboje to robimy.Okazuje się,że jest ich 128 i dwa na samym szczycie na drewniany podest-nie wiadomo po co tam się znajdujący ???
Stajemy na tarasie i spoglądamy na rozpościerającą się przed nami panoramę.Robimy zdjęcia i cieszymy się,że dane nam jest być tu razem :)
20 metrowa wieża widokowa,górująca nad miastem Mieroszów,zbudowana jest z drewna modrzewiowego impregnowanego ciśnieniowo przeciw erozji biologicznej i czynnikom atmosferycznym.Dwanaście słupów podtrzymuje konstrukcję klatki schodowej,tarasów widokowych oraz dachu krytego drewnianym gontem.Zbudowana została przez Firmę Tatry/Jest to trzecia już wieża,na której byliśmy,zbudowana przez tą firmę :) Pierwsza to:wieża na Dzikowcu,druga to Kopania Babina i trzecia na Parkowej Górze w Mieroszowie,a zaglądając na ich stronę internetową,można zobaczyć,że jest ich więcej....
My po obejrzeniu widoków i zrobieniu zdjęć,schodzimy z wieży i powoli,przez łąkę wracamy do samochodu i ruszamy w drogę powrotną do domu :)
Zatrzymujemy się na chwilkę przy Czarciej Maczudze.Niezwykle pięknie się prezentuje podświetlona promieniami słońca i ze z belowanym sianem.Robimy sobie kilka zdjęć i jedziemy do Krzeszowa,gdzie kupujemy sobie lody,które smakują jakoś inaczej,wyjątkowo :)
Po zjedzeniu lodów jedziemy już do Jeleniej Góry,po drodze dzwoniąc do Tatki i mówiąc Mu,że wracamy.
Pociąg jadący do Trutnova :) |
W domu okazuje się,że Tatko chce jechać na cmentarz,więc wsiadamy z powrotem do autka i jedziemy.Po zapaleniu zniczy idziemy nad staw,gdzie pomiędzy kaczkami pływa mały,osierocony łabądek.Robimy kilka zdjęć,karmimy kaczki,Tatko rozmawia z wędkarzami,a my cieszymy się,że On jest zadowolony :)
I tak kończy się nasz piękny,upalny i niesamowity dzień,z cudną wędrówką.Następna już niebawem,więc do zobaczenia :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Bardzo ciekawe zdjęcia. Również jestem pasjonatem wycieczek i roślin. Szczególnie interesują mnie trzmieliny
OdpowiedzUsuńDziękujemy za zajrzenie do nas i miłe słowa.Pozdrawiamy cieplutko :)
Usuń