sobota, 13 lutego 2016

O piwie,którego smaku nie znamy....

 Podczas śniadania,zostało postanowione,że pojedziemy dziś do Trutnova.Mamy kilka zaległości vizytkovych,a poza tym mamy nadzieję,że uda nam się odwiedzić choć jeden pivovar.Nie spieszymy się zbytnio.Po kawie,pakujemy rzeczy do samochodu i ruszamy ku granicy w Lubawce,z Czechami.
Droga mija nam bezproblemowo i dość szybko.Zatrzymujemy się na chwilkę w Bernarticach.Ciekawi nas od której godziny jest otwarty pivovar.No cóż,jesteśmy rozczarowani.Godziny otwarcia zostały zmienione.Pivovar czynny jest w piątek i sobotę od 18:00 do 23:00.Czyli dziś tu nie zajrzymy :( Do Trutnova dojeżdżamy z zapasem czasowym.Dość spokojnym krokiem idziemy do punktu informacji turystycznej-na tym nam zależało najbardziej.Otwarta jest do 12-tej i ostatnio nam się nie udało,przyjechaliśmy ciut za późno.Dziś mamy szczęście.Wchodzimy do środka,kupujemy vizytki,bierzemy folderki i idziemy do pivovaru Krakonoš.Łudzimy się,że prodejna jest jeszcze otwarta.Oj złudna to nadzieja,oj złudna...Oczywiście firmowy sklep jest już zamknięty.Stajemy przed budynkami browaru,robimy sobie wzajemnie zdjęcia,a po sesji powolutku idziemy uliczkami Trutnova,w kierunku parkingu,gdzie stoi nasze autko.Zostawiamy aparaty i plecak,bierzemy szkło na wymianę i idziemy do marketu.
























 Po zakupach,wsiadamy do  samochodu i jedziemy ku granicy.Jednak nie wracamy tą samą drogą.Postanowiliśmy,że granicę przekroczymy na Przełęczy Okraj.W Horní Malá Úpa został otworzony Pivovar Trautenberk i tu mamy zamiar się zatrzymać,pójść kupić piwo i dopiero wrócić do domu-taki mamy plan.Jedziemy.Droga mija nam dość szybko i sprawnie.Kiedy dojeżdżamy do Horní Malá Úpa,droga zmienia się.Wprawdzie jest odśnieżona,ale miejscami sprawia wrażenie śliskiej...i taka niestety taka jest....Jedziemy powoli,nie tylko ze względu na nawierzchnię,ale też chcemy zlokalizować browar i miejsce do zaparkowania.Pivovar namierzamy,znajduje się przy głównej drodze,jednak nie ma gdzie zaparkować :( Jedziemy bardzo wolno i mimo to nie udaje nam się zaparkować.Zatrzymujemy się na niewielkim zjeździe już po polskiej stronie,ale za daleko by iść pieszo do Przełęczy Okraj.Oczywiście gdyby nie to,że jestem przeziębiona,to pewnie byśmy poszli...a tak odpuszczamy sobie i wracamy do domu...


Piwo na Walentynki :)











Kończy się krótka wycieczka.Smaku nowych piw nie znamy,przynajmniej na razie-wszystko wciąż przed nami.Kolejna wycieczka też,więc do zobaczenia już niebawem :)


Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)






2 komentarze:

  1. Danusiu zapraszam do sympatycznej zabawy, szczegóły na moim blogu http://ajaks-fotografia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń