Wczoraj byliśmy w Budnikach na "Powitaniu Słońca",a było to tak:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2017/03/deszcz-nie-jest-nam-straszny-powitanie.html
Pogoda nam dopisała,mimo złych zapowiedzi.Wieczorem jednak się dość solidnie rozpadało,więc na dziś niczego nie zaplanowaliśmy....
Ranek obudził nas pięknym,błękitnym niebem,więc trzeba coś ustalić.Przy śniadaniu i kawie omawiamy dzisiejszą wędrówkę.
-Może by tak odwiedzić Zamek Bolczów? Kiedy tam ostanio byliśmy?
-Nie pamiętam,dawno...
-No właśnie,chyba jeszcze z Tatkiem?
-Chyba tak...
-Czyli Zamek Bolczów?
-Oczywiście,że tak.
-Ale żeby był ciut dłuższy spacer,to pójdziemy od Wojanowa,dobrze?
-Dobrze :)
Sprawdzamy w internecie,o której mamy autobus do Wojanowa i stwierdzamy,że mamy całkiem sporo czasu.Na spokojnie więc szykujemy plecaki i siebie.Wychodzimy z domu z lekkim zapasem czasowym i idziemy w kierunku przystanku autobusowego MZK na ulicy Wincentego Pola.Czekamy na 11,a kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niej,kupujemy bilety w automacie i wygodnie się rozsiadamy.Podróż mija nam szybko,wysiadamy na przystanku Wojanów-biblioteka.Zanim ruszymy na szlak,robimy kilka zdjęć i dopiero po nich przechodzimy przez most na drugi brzeg,rozpoczynając swą dzisiejszą wędrówkę.
Idziemy zielonym szlakiem.Tuż przy nim,nad brzegiem Bobru znajduje się pałac,wlaściwie ruina pałacu otoczona ogromnym murem.
"Według przewodników i niepotwierdzonych informacji, w Bobrowie około 1450 r. miał istnieć zamek – strażnica „Boberstein”. Miał on strzec przeprawy przez Bóbr. Inne źródła podają, że został spalony przez husytów około 1428 r. Dokładnie nie jest znana jego lokalizacja i nie zostały przeprowadzone badania archeologiczne, które mogły potwierdzić informacje o istnieniu zamku.
Obecny pałac wzniesiono zaś na ruinach renesansowego dworu.
Pod koniec XV wielu właścicielem posiadłości był Anton Schoffa po jego śmierci odziedziczył go jego syn Wolfganag. Od r. 1598 lub 1607 majątkiem zarządzał Nickel von Zedlitz. Wtedy to prawdopodobnie wybudował w miejscu dzisiejszego pałacu renesansowy dwór. Mury tej dawnej rezydencji nadal są widoczne w budowli istniejącego do dziś pałacu. Budowla ta była kamienna, o kształcie prostokąta gdzie krótszy bok był zwrócony w stronę rzeki Bóbr.
Po wojnie trzydziestoletniej, kiedy zamek został zniszczony, około połowy XVII w, nastąpiła przebudowa zamku. Carl Christoph von Zedlitz odsprzedał zamek w 1662 r. Anie von Nostitz. Kolejnymi właścicielami zamku byli i Jezuici, którzy nabyli posiadłość prawdopodobnie za długi. Według zapisków od 1737 do 1776 r. właścicielami była rodzina Schaffgotsch. W 1776 r. w wyniku licytacji Bobrów został sprzedany za 10 tysięcy talarów jeleniogórskiemu kupcowi Danielowi von Bachus. Był on już wówczas posiadaczem posiadłości Wojanów i Dąbrowica. W 1825 r. właścicielem dóbr stał się Karol Sigimund von Rothkirch. Następnym posiadaczem w 1836 r. za 24 460 talarów stał się Ernestyna von Kockwitz (wg innych danych było to panieńskie nazwisko Pani von Rothkirch).
Około r. 1894 według planów berlińskiego architekta Paula Roetgera nastąpiła generalna przebudowa pałacu, wówczas właścicielem był Hans Rudolf von Decker.
Pałac pozostał w rękach rodziny Deckerów do 1921 r.. Ponownie posiadłość przejęli Rothkirszowie w 1934 r., a oni sprzedali ja Sierstorpff von Franken. Ci natomiast odsprzedał ją rządowi III Rzeszy, gdzie założono w nim ośrodek szkoleniowy SA.
Po 1945 r. pałac zajmowany był przez Armię Radziecką. Kolejno istniał w nim ośrodek dla uchodźców politycznych z Grecji, dom porywaczy, ośrodek kolonijny, PGR, SKR, Inspektorat OC z Jeleniej Góry, który wykorzystywał zabudowania gospodarcze. Od końca lat 60 pałac i jego zabudowania były nieużytkowane i nieremontowane zacząły popadać w ruinę. W dużej mierze rozbiórka dachu w latach 1972-1973 spowodowała gwałtowne zniszczenie pałacu. Dopiero w 1994 r. cały zespół nabyło Stowarzyszenie Polsko-Niemieckie Promocji, Odbudowy i Utrzymania Historycznych Wartości Zabytków, Kultury i Tradycji Śląska, założone przez Gunthera Artmanna, które założyło w zabudowaniach gospodarczych hotelik dla grup młodzieżowych z obu krajów.
Mimo zniszczeń pałac nadal jest bardzo malowniczą budowlą. Usytuowany nad zakolem rzeki Bóbr, na jej lewym brzegu.Od zachodu teren pałacowy otacza mur z kamienia wzmacniający nadrzeczną skarpę z główną bramą wjazdową, poprzedzoną długą aleją.
Brama wjazdowa jest wbudowana w mur, który jest wyłożony kamienną okładziną. Po bokach widnieją rzeźby lwów, trzymających kartusze herbowe.
Budowla jest trójkondygnacyjna o pięcioosiowej fasadzie. Wieża pośrodku pałacu jest czworoboczna i jest flankowana narożnymi okrągłymi wykuszami, które są w formie wieżyczek oraz posiada liczne przybudówki. Zachodnia elewacja jest dwukondygnacyjnym trójosiowym ryzalitem z dwuboczną wysuniętą osią środkową nakryta kopułką. Oś środkowa ryzalitu jest trójkątna i wysuniętą do przodu w stronę bramy wjazdowej, w trzeciej kondygnacji ma formę tempietta. Jest to pewnego rodzaju kontynuacja dominującej nad budynkiem wieży.
W planie pałacu brak jest regularności. Jego zewnętrzny kształt ma formę trapezu. Na I piętrze od strony rzeki znajduje się duży taras widokowy, a od południa istnieje mniejszy taras dostępny z pierwszego piętra. Taras ten należy do dostawionej jednokondygnacyjnej dobudówki. Pałac od wschodniej strony posiada dwukondygnacyjny ryzalit, w którym jest reprezentacyjna klatka schodowa i schody gospodarcze.
Architektura zabudowania bliska jest formom charakterystycznym dla francuskiego renesansu wzbogaconym ornamentem niderlandzkim. Typowe dla renesansu francuskiego jest wyłożenie elewacji okładziną z czerwonej cegły i wyróżnieniem białą kolorystyką naroży budynku oraz detalu, który jest odkuty w piaskowcu lub wprowadzony w tynk. Detal ma formy renesansu północnego (niderlandzkiego). Formy niderlandzkie nie miały takiej popularności jak renesansu włoskiego czy francuskiego, dominujące w XIX w.
Pałac posiada liczne wieżyczki, wykusze i szczyty.
We wnętrzu na uwagę zasługuje duży hol, którego sklepienie wsparte jest na monolitycznej kolumnie oraz klatka schodowa. W holu i na klatce schodowej zachowały się malowidła ścienne, które przypominają dekorację powstające niegdyś z inspiracji popularnej publikacji Karla Bottichera.
Sale na pierwszym piętrze w południowo-wschodniej części budynku pokrywa sklepienie kolebkowe z kamiennego muru. Jest ono charakterystyczne dla budowli XVI wiecznych. W czerwcu 1999 r. widoczne były w Sali o sklepieniu kolebkowym oraz pomieszczeniach parteru jeszcze fragmenty starej polichromii, prawdopodobnie siedemnastowiecznej, o charakterystycznej ornamentalnej linii. Prawdopodobnie ślady polichromii znajdują się jeszcze pod warstwami tynku.
W dobrym stanie zachowały się piwnice pod północną i wschodnią częścią pałacu, które zostały chyba całkowicie przymurowane w XIX w. Prawdopodobnie pod częścią południową także są piwnice jak dotąd nieznane. Hol wejściowy z czteroprzęsłowym sklepieniem wspartym na kolumnie i filarach oraz płytki terakotowe o ciekawej ornamentyce. Klatki schodowe nadal posiadają schody.
Pobliski kościół pełnił funkcję, jak niektórzy domniemają, kościoła pałacowego. W krajobrazie dominują dwie wieże pałacowa i kościelna. Ma to sens ideowy, wyrażając dwa władztwa sprawujące pieczę nad tym terenem i ich współdziałanie władzy świeckiej i kościelnej. Przy kościele i w jego wnętrzu znajduje się szereg płyt nagrobnych z XVI i XVII w, upamiętniających dawnych właścicieli pałacu.
Na zespół zabudowań pałacu składa się dwukondygnacyjna zabudowa, która pierwotnie miała pełnić funkcje gospodarcze."-tekst ze strony http://rudawyjanowickie.pl/pl/palace/321-palac-wojanow-bobrow.html
Podchodzimy do bramy,spoglądamy na budynek i jego otoczenie,robimy zdjęcia i stwierdzamy,że pałac jest w złym stanie...
Porównując zdjęcia sprzed 5 lat z dzisiejszymi,można dostrzec kilka różnic-więcej jest desek na rusztowaniach (bałabym się na nie wejść),lew lekko poczerniał,cegły zmieniły miejsce,niektóre okna zostały oszklone....ale mimo to jest to ruina,która straszy swym wyglądem....
Link do filmiku: https://photos.google.com/share/AF1QipO1pPtE-OiG0xcNao2vhdWTzYuVcGwrIkKJZPNBOHIbuAUL0zbDcPYejxuXvj7oFQ/photo/AF1QipOwU1Svnlmq534alhJ7ni1nuavdr2_RYDW2_efu?key=WnA3bW9IZHExSk9kdVBOMjJpQnJ6UWlaZFVIWkh3
19.03.2017r. |
19.03.2017r. |
10.04.2012r. |
10.04.2012r. |
10.04.2012r. |
Po sesji zdjęciowej idziemy obok potężnego muru,przechodzimy przez łąkę i przystajemy na chwilę,by spojrzeć na przepiękną panoramę bielutkich Karkonoszy.Robimy kilka zdjęć i powoli wędrujemy dalej.Mijamy ostatnie zabudowania,zarośnięte miejsce z aleją,które było cmentarzykiem i wchodzimy na leśną drogę.
Wędrujemy niespiesznie,ciesząc się ciszą panującą dookoła.Podziwiamy przyrodę budzącą się powoli ze snu zimowego,wsłuchujemy się w świergot ptaków,robimy zdjęcia,rozmawiamy,rozkoszujemy się cudnymi promieniami słonecznymi,całującymi nasze policzki i lazurowym kolorem nieba.Jakaż odmienna pogoda od wczorajszej.
Kiedy tak idziemy leśnymi drogami,mówię Radkowi,że 8 lat temu też szłam tędy z rajdowiczami.Była to moja pierwsza wędrówka z Rajdem na Raty.Wspominam znajomych,których wtedy poznałam,ależ to miłe wspomnienia :)
I tak powolutku docieramy do Husyckich Skał.
"Husyckie Skały (Kutschenstein) (545 m n.p.m.) - to okazałe granitowe urwisko z 20 metrowymi skalnymi ścianami. Choć znajdujemy się na 20 metrowej skalnej wychodni krajobraz jest ograniczony. Drzewa przesłaniają widok na Kotlinę Jeleniogórską ale Sokolik Duży prezentuje się w pełnej krasie.
Nazwa "Husyckie Skały" wiąże się z wydarzeniami, które miały miejsce w nocy z 11/12 sierpnia 1434 r. na terenie pobliskiego Zamku Sokolec u stóp Krzyżnej Góry. Uciekający z płonącej warowni husyci zmylili tu wówczas drogę i popędzili na koniach wprost w kierunku przepaści. Spalenie zamku Sokolec należącego wtedy do rozbójnika pochodzącego z rodu rycerskiego Hansa von Tschirna było odwetem Husytów za pojmanie ich przywódców. Hans von Tschirn za napadanie na kupców z Wrocławia, Świdnicy i innych okolicznych miast został pojmany przez biskupa Konrada i mieszczan. W zamian za wolność Hans zaproponował, że już nie będzie sprzyjać Husytom, przejdzie na wiarę katolicką i wyda w ręce biskupa dwóch husyckich przywódców. Tak też się stało. Rozbójnik zaprosił do zamku Sokolec Bedricha i Michałka - dwóch lokalnych przywódców, podstępnie ich pojmał i wydał w ręce biskupa.
Głaz stojący w centralnej części platformy widokowej Husyckich Skał został umieszczony celowo. Przyjrzyj się uważnie. Znajdowała się tam figura odlanego z żeliwa orła zrywającego się do lotu. Ówcześnie, miejsce to nazwano Kamieniem Blüchera od nazwiska feldmarszałka Gebharda Leberechta von Blüchera, dowódcy armii pruskiej żyjącego w latach 1742-1819. Na tablicy, po której dziś zostały tylko nikłe ślady, znajdował się napis zawierający nową nazwę nadaną skałom oraz datę 1813 roku upamiętniającą zwycięstwo feldmarszałka von Bluchera nad Napoleonemw bitwie pod Lipskiem.
Ruch Husycki-Początkowo miał znaczenie jedynie religijne i był próbą zwrócenia uwagi na potrzebę reformy Kościoła Rzymskokatolickiego w Europie. Po spaleniu na stosie Jana Husa w 1415 r. ruch husycki przybrał formę polityczną i stał się powodem rewolty w Czechach, a następnie wojen Husyckich.
Sukcesja ekologiczna-to zmiany w składzie gatunkowym organizmów na danym terenie następujące w określonej kolejności. Sukcesja może rozpocząć się w środowisku pozbawionym życia np. na nagiej skale. Organizmy, które jako pierwsze opanowują dany teren nazywamy pionierskimi. Wydzielane przez porosty kwasy organiczne rozpuszczają skałę i przyspieszają procesy wietrzenia i kruszenia skały, dzięki czemu rozpoczyna się proces tworzenia gleby. W miarę przyrostu gleby porosty zaczynają być zastępowane przez mchy i paprocie. Ich obumierające szczątki zmieszane z okruchami skały tworzą coraz grubszą warstwę gleby.
Skala porostowa-Porosty to organizmy powstałe z połączenia glonu i grzyba. Są organizmami pionierskimi (mogącymi występować wszędzie, bez względu na warunki atmosferyczne). Są czułe na zanieczyszczenie powietrza przez związki siarki i węgla. Obserwacja typów plech porostów daje możliwość określenia stopnia zanieczyszczenia powietrza. Skala porostowa ma siedem stopni - pierwszy stopień to tzw. pustynia porostowa - miejsce o dużym zanieczyszczeniu, a siódmy stopień to miejsce praktycznie nieskażone. W skali porostowej zaznacza się duża zależność między typem plechy a czystością powietrza. Większe, bardzie krzaczaste czy liściaste porosty występują na terenach o bardzo niskim poziomie dwutlenku siarki i dość dużej wilgotności."-tekst ze strony http://www.dzpk.pl/pl/parki-krajobrazowe/94-rudawski-park-krajobrazowy/418-sciezka-edukacyjna-qw-poszukiwaniu-sokola-wedrownegoq.html
Wchodzimy na punkt widokowy na Husyckich Skałach,opatulamy się szczelniej bo okrutnie wieje,robimy zdjęcia,podziwiamy ludzi stojących na Sokoliku Dużym-tam to dopiero hula wiatr...stwierdzamy i po krótkiej rozmowie,rezygnujemy z wejścia na Krzyżną Górę.Po dość długiej-mimo wiatru-sesji zdjęciowej schodzimy z Husyckich Skał,kierując się do schroniska "Szwajcarka".
Gdy dostrzegamy dach schroniska,mijają nas pierwsi dziś ludzie.Pozdrawiamy się nawzajem i idziemy do "Szwajcarki" po pieczątkę.Mówię do Radka,że fajnie byłoby gdyby mieli też stare stemple.
Wchodzimy do schroniska,pytamy o pieczatkę,a przy okazji też o stare i niestety tych nie mają :(
Stemplujemy kajety i wychodzimy na zewnątrz.Tu siadamy przy stole,napawamy się panującą dookoła ciszą,pijemy piwo i odpoczywamy :)
"Schronisko PTTK „Szwajcarka” – górskie schronisko w Sudetach Zachodnich, w Górach Sokolich (Rudawy Janowickie), w woj. dolnośląskim.
Schronisko położone jest na wysokości 520 m n.p.m., na południowo-wschodnim stoku Krzyżnej Góry (654 m n.p.m.), na terenie Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Mieści się w drewnianym zabytkowym budynku, wybudowanym w 1823 roku, w stylu tyrolskim. Położone jest przy węźle pięciu szlaków turystycznych.
Początek historii schroniska sięga roku 1823. Wtedy to właściciel zamku w niedalekich Karpnikach, Wilhelm von Hohenzollern (1783-1851), brat króla Prus, Fryderyka Wilhelma III, wydał polecenie zbudowania na Krzyżnej Górze domku myśliwskiego na wzór budynku z Wyżyny Berneńskiej w Szwajcarii. Na parterze znajdowały się pomieszczenia leśniczego, a na piętrze urządzony był gabinet księcia (sala z ogromnym kominkiem zachowała się w schronisku do dnia dzisiejszego). W niedługim czasie obiekt stał się miejscem bardzo popularnym. W kilka lat po wybudowaniu domku, na parterze urządzono gospodę. Funkcję schroniska "Szwajcarka" (Schweizerei) zaczęła pełnić dopiero w okresie międzywojennym. Po II wojnie światowej budynek był niezagospodarowany i niszczał. W 1950 roku obiekt przejęło PTTK i uruchomiło w nim schronisko turystyczne, a pierwszym jego dyrektorem był Tadeusz Steć.
-„Szwajcarka” jest jedynym całkowicie drewnianym schroniskiem w Sudetach.
-Drewniany budynek „Szwajcarki” w niezmienionej postaci stoi od roku 1823 do obecnych czasów.
-Pierwszym polskim gospodarzem obiektu jako schroniska turystycznego był Tadeusz Steć – przewodnik i znawca Sudetów."-Wikipedia.
Po odpoczynku,powolutku ruszamy na szlak-zielony szlak.
Leśna droga prowadzi nas przez szosę i parking u podnóża "Szwajcarki",wprowadzając nas w las.Znamy te lesne ostępy-przyjeżdżaliśmy tu z Tatkiem na grzyby.Dziś jednak Tatko nie poznał by tego lasu.Wycinka drzew niesamowicie go zmieniła....
Opowiadam Radkowi jak wspólnie z Jego Tatkiem wędrowaliśmy tu między drzewami zbierając grzyby.Kiedy tak idziemy i rozmawiamy,mija nas rowerzysta-tylko jeden...
Cisza i spokój nas otacza....
Wędrujemy sami,aż jesteśmy zdziwieni,że nikogo na szlaku nie ma.Piękna pogoda,szum lasu,świergot ptaków i my dwoje-czegóż chcieć więcej? Cieszymy się tą wędrówką :)
Nasza leśna droga zamienia się w płynący po kamieniach strumyk,wiodąc nas w dół.Idziemy nią,docierając w ten sposób do Skał Krowiarek.Niestety zasłaniają je drzewa,więc z drogi są mało widoczne.Gdyby nie tablica informacyjna stojąca przy drodze,to pewnie niewiele osób by na nie spojrzało.Spoglądamy na nie z drogi i wędrujemy dalej.
Zielony szlak wiedzie nas kawałek asfaltową drogą.Przy wiacie odpoczynkowej skręca jednak w prawo na pnący się ku górze leśny dukt.Wędrujemy nim,wspinając się wyżej i wyżej...Leśna droga wije się między nagimi bukami i skalnymi formami.Im jesteśmy wyżej,tym skalne ściany są większe,wyższe i bardziej przyciągają nasz wzrok.Przystajemy na sesje zdjęciowe,a po nich powoli idziemy dalej i tak docieramy do Zamku Bolczów.
Gdy stajemy na wprost mostu nad fosą i bramy,mówię do Radka,że dziś pierwszy raz szłam z tej strony do zamku,bo nie przypominam sobie bym kiedykolwiek widziała taką długą skalną ścianę...
Stajemy na wprost zamku i najpierw robimy sobie kilka zdjęć,a dopiero po nich wchodzimy do zamku-ruin zamku.
"Warowny zamek Bolczów wzniósł przypuszczalnie ochmistrz książęcy Clericus Bolz (Bolcze) z Mniszkowa po roku 1371, a przed 1386, na ziemiach kupionych wcześniej od rycerza Heinricha Bawara. Mający stanowić odtąd siedzibę rodu, strzegący biegnących w pobliżu szlaków kupieckich obiekt został w 1433 zniszczony przez reprezentujących interesy biskupa wrocławskiego mieszczan świdnickich, którzy przybyli tu zbrojnie, by położyć kres częstym rabunkom na drogach - właściciele Bolczowa nie dość bowiem, że sympatyzowali z husytami, to nie stronili też od raubritterstwa, czyli bandyckich rozbojów ukierunkowanych głównie na przejeżdżające w okolicy tabory. Po zakończeniu wojen husyckich, w połowie XV wieku Hans Dippold von Burghaus odbudował warownię, rozszerzając jej zakres o część południowo-wschodnią i fortyfikując z wykorzystaniem naturalnych warunków obronnych. W październiku 1529 zamek wraz z folwarkiem w Janowicach Wielkich kupił za kwotę 1400 guldenów rycerz Franz von Reibnitz z Kłaczyny, pełniący w roku 1535 funkcję komtura krzyżackiego w Oleśnicy Małej, a od 1536 namiestnika zakonu krzyżackiego na Śląsku. W tym czasie nie mieszkał on już jednak w Bolczowie, gdyż w 1532 roku sprzedał go pochodzącemu z Poznania kupcowi o nazwisku Holtzschuer.
W latach 1537-43 zamek Bolczów należał do pochodzącego z Alzacji Jobsta Ludwiga Dietza, zwanego Justusem Decjuszem, sekretarza Zygmunta Starego, krakowskiego bakiera i finansisty. Jobst Dietz bynajmniej tutaj nie zamieszkał dzierżawiąc warownię wraz z Janowicami, Miedzianką oraz Mniszkowem swemu pełnomocnikowi Heinrichowi Thule. W tym okresie Bolczów pełnił funkcję strażnicy, a być może również skarbca usytuowanej w pobliżu kopalni miedzi, stąd zapewne decyzja o jego rozbudowie, realizowanej między 1520 a 1550, polegającej głównie na modernizacji systemu fortyfikacji części pd.wsch. założenia. W 1562 roku właścicielami Bolczowa zostali bracia Hans i Franz Heylmann, po nich w 1575 zamek objął Hans von Gersdorf z Sichowa, a następnie jego syn Christoph, który w 1608 sprzedał go wraz okolicznymi dobrami Danielowi von Schaffgotsch, właścicielowi zamku Gryf oraz Chojnik. Jeszcze w tym samym roku von Schaffgotsch rozpoczął trwające dwa lata prace przy modernizacji urządzeń obronnych warowni, rozbudował też i ufortyfikował dwór w pobliskich Janowicach Wielkich. Podczas toczącej się w okresie 1618-48 wojny 30-letniej Bolczów pierwotnie służył za schronienie okolicznej ludności różnego stanu, wkrótce jednak został wzmocniony i obsadzony stałą załogą cesarską. W tym czasie dwukrotnie zdobywały go wojska szwedzkie, w 1641 oraz cztery lata później, przypuszczalnie na skutek zdrady jednego z obrońców. Szczególnie dramatyczna i brzemienna w skutkach okazała się zimowa noc z 5 na 6 grudnia 1645, gdy z polecenia generała Lennarta Tortenssona pod zamek podłożono ogień - spłonęła wówczas drewniana konstrukcja wraz z poszyciem i więźbą dachową, również część murów nie wytrzymała wysokiej temperatury i popękała. Próby odbudowy nie powiodły się i po kolejnym pożarze w 1646 warownia na zawsze utraciła swoj dotychczasowy charakter.
W roku 1679 majątek wraz ze zniszczonym już zamkiem nabył za sumę 27,000 talarów śląskich Erdmann hr. von Promnitz. W rękach rodu znajdował się on do czerwca 1765, a następnie stał się własnością Christiana Friedricha hr. Stolberg-Wernigerode, który z dóbr rycerskich w Janowicach, Trzcińsku oraz Miedziance utworzył dla swojego syna fideikomis, tj. podlegający odrębnym przepisom dotyczącym dziedziczenia majątek ziemski posiadający odrębny statut zapobiegający nadmiernemu rozdrobnieniu dóbr rodowych. W okresie tym rozpowszechniła się wśród zamożnej części społeczeństwa moda na romantyzm średniowieczny, na czym skorzystał także i Bolczów, który choć już wówczas w postępującej ruinie, odwiedzany był chętnie, między innymi przez rodzinę królewską von Hohenzollern i ich gości. Zapewne na fali tych uniesień rezydujący w Janowicach Wielkich wnuk Christiana hrabia Wilhelm Stolberg-Wernigerode odgruzował teren zamku, wzmocnił i częściowo zrekonstruował jego mury, przywrócił do dawnego stanu wydrążoną na dziedzińcu studnię, wybudował ułatwiające zwiedzanie drewniane schody i poręcze, a na zamku wysokim wzniósł gospodę w bardzo modnym wtedy stylu szwajcarskim. Na początku XX stulecia w sąsiedztwie gospody zbudowano schronisko turystyczne, które funkcjonowało jeszcze przez początkowy okres II wojny światowej, a następnie przez kilka lat po wojnie, po czym zostało zamknięte i rozebrane. Pierwsze i największe jak dotąd prace konserwatorskie po przejęciu Śląska przez państwo polskie miały miejsce na zamku w połowie lat 60. XX wieku. Między innymi wycięto wówczas porastającą mury roślinność, przebudowano część schodów i przejść, wzmocniono też brzegi fosy, nad którą przerzucono drewniany most. Efekt tych prac widoczny jest do dnia dzisiejszego.
Bolczów zbudowany został na skalistym granitowym wzniesieniu o wys. 561 m n.p.m górującym nad doliną potoku Janówka. Najstarszą częścią założenia pozostaje zamek górny, który zajmuje obszar między dwiema formacjami skalnymi częściowo włączonymi w obwód warowny, zamykającymi regularny dziedziniec . W północnej części, na krawędzi zbocza zwanego Kapelanią wzniesiono podpiwniczony, w przyziemiu dwuizbowy budynek mieszkalny o wymiarach ok. 7,8x20 metrów, którego mury częściowo przetrwały do dziś. Naprzeciw domu mieszkalnego, od południowego wschodu, mieściła się kuchnia i piekarnia, a na dziedzińcu wykuta w skale cysterna z wodą. Wjazd na zamek wysoki flankowała zbudowana na wschodniej skale czworoboczna baszta obronna . Nowożytne stadium rozwoju warowni przedstawia system bramny z wieżą, basteją i barbakanem prowadzącym do mostu nad fosą.
W dawnej warowni do czasów teraźniejszych dobrze zachowały się utrwalone podczas prac konserwatorskich XVI-wieczne mury zespołu bramnego z barbakanem i basteją, niemal pełny ciąg murów obwodowych z otworami strzelniczymi, cysterna na wodę, a także częściowo zrekonstruowane fragmenty domu mieszkalnego na zamku wysokim. Z górującego nad ruiną tarasu Kapelanii, dokąd prowadzą wykute w skale strome schody, podziwiać można urodziwą panoramę sudecką z charakterystycznymi wierzchołkami Sokolików na pierwszym planie. Zamek prezentuje się szczególnie atrakcyjnie późnym jesiennym popołudniem, kiedy południowe partie jego murów "złocą" się pod wpływem padających na nie pod ostrym kątem promieni słonecznych. Ruina stanowi obecnie własność Stowarzyszenia Mieszkańcy Gminie - jest udostępniona do zwiedzania.
-Nazwa zamku wywodzi się zapewne od imienia jego właściciela, a prawdodopodobnie również budowniczego, rycerza Clericusa Bolz, zwanego też Bolic, von Polz i Politz. W średniowiecznych dokumentach zamek tytułowano Baulzen lub Boulczenstein, później pojawiło się określenie Polzenstein. W czasach nowożytnych obiekt nosił nazwę Poltzenschloss, Bolzenschloss i czasami - być może przez pomyłkę - Bolkenschloss.
-Dnia 6 października 1632 roku w godzinach wieczornych doszło na Bolczowie do tragicznego w skutkach zdarzenia. Cesarski komisarz wojenny Georg Friedrich von Knobelsdorff przez własną nieuwagę śmiertlenie postrzelił komendanta zamku Christopha von Kleist. Sprawca wypadku, zapewne w szoku, zbiegł, ale wkrótce został odnaleziony, przy czym stawiając czynny opór przy zatrzymaniu został postrzelony i półżywy przetransportowany do Bolczowa. Źródła milczą na temat ewentualnej kary, jaka go spotkała, nie mogła być ona jednak nazbyt wysoka, skoro von Knobelsdorff pozostał na zajmowanym stanowisku. Szczęście odwróciło się od niego rok później, kiedy oddział szwedzki zaatakował, ograbił, a na końcu spalił dom komisarza. Obecny podczas ataku von Knobelsdorff został wówczas ciężko ranny."-tekst ze strony http://www.zamkipolskie.com/bolcz/bolcz.html
Przechadzamy się po dziedzińcu,robimy zdjęcia,przyglądamy się wszystkiemu i stwierdzamy,że sporo się tu zmieniło od czasu naszej tu bytności.Przede wszystkim z dziedzińca zamku wysokiego można wejść na górę-na kapelanię lub na mur z basztą zamku wysokiego.Postanawiamy wejść najpierw na kapelanię.Idziemy więc kamiennymi schodami na górę.Gdy już tam jesteśmy,rozglądamy się podziwiając rozpościerające się widoki dookoła.Przechadzamy się,rozkoszujemy krajobrazami i postanawiamy znaleźć sobie miejsce na chwilę odpoczynku.Niestety to,które nam się podoba jest już zajęte-na zamku jest tłum ludzi....około 20 osób.Rozsiadamy się na skale po lewej stronie schodów.Stąd mamy piękny widok na Śnieżkę i dziedziniec zamku wysokiego ze studnią.
Tu się rozsiadamy :) |
Odpoczywamy,sycimy oczy i aparaty pięknymi widokami,jemy ciasto i pijemy grzane wino,rozkoszując się jego ciepłem.
Pogoda zaczyna się zmieniać.Coraz więcej chmur pojawia się na niebie,zasłaniając słońce,przez co robi się zimno.
Po drugiej stronie schodów,na skale,z jednego plecaka zostaje wyjęte mnóstwo pojemników z przeróżnym jedzeniem i dwa termosy z kawą.Radek pokazuje mi to i stwierdza: -Oni przebili pojemność Twojego plecaka Danusiu.Nawet Ty nie dałabyś rady tego wszystkiego pomieścić w swoim plecaku....
I kiedy patrzę na to to wszystko co znajduje się poustawiane na skale,stwierdzam,że ma rację !!! Cztery dorosłe osoby biesiadują przy tak suto zastawioną skałą...
My po skromnym posiłku i napitku,postanawiamy przejść się po zamku i zrobić dużo zdjęć.
Wędrujemy więc niespiesznie po schodach,murach i dziedzińcach zamkowych,odkrywając na nowo każdy zakątek zamku.Stwierdzamy,że gdyby te ruiny zamku były w Czechach,to nie byłyby one pozostawiane na pastwę losu.Wstęp byłby płatny,ale byłby tu bar zamkowy,odbywałyby się tu turnieje,przedstawienia itp...Zamek by żył !!!
Oczywiście to tylko takie nasze gdybanie....
Po całym mnóstwie zdjęć,opuszczamy mury Bolczowa.Pora ruszać w drogę powrotną....
Powoli schodzimy ku Janowicom Wielkim.Wędrujemy dość szeroką,kamienistą,usłaną rudymi,zeschniętymi bukowymi liśćmi drogą w dół.Mija nas sporo turystów idących w przeciwną stronę.Nie jest to dziwne,wszak Janowice Wielkie są niedaleko.
Bez pospiechu docieramy do pierwszych zabudowań Janowic Wielkich.Idziemy wzdłuż ulicy,kierując się ku stacji kolejowej.Do dworca wiedzie nas pomnikowa aleja jarząbu szwedzkiego.Wzdłuż ulicy rośnie około 80 ponad stuletnich drzew.Wyglądają niesmowicie pięknie.Robimy zdjęcia i powoli docieramy do przystanku autobusowego.Niestety dziś nie ma żadnego busa-jest niedziela,więc nic nie jeździ.Idziemy więc na stację kolejową.Spoglądamy na rozkład jazdy pociągów iokazuje się,że za czterdzieści kilka minut mamy pociąg.Sprawdzamy jeszcze na który peron przyjedzie-by nie mieć jakichś dziwnych niespodzianek-i kierujemy się tam.Siadamy na ławce i czekamy.
O godzinie 14:49 przyjeżdża pociąg jadący z Białegostoku,wsiadamy do niego i jedziemy do Jeleniej Góry.W samą porę,bo rozpadało się na dobre...
Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.W Jeleniej Górze kończy się nasza dzisiejsza wędrówka,pora więc na kolejną,a ta już niebawem :)
Do zobaczenia :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz